Witamy wszystkich w kolejnej odsłonie Siódemki. Tym razem mamy dla was coś odrobinę innego, bowiem tym poradnikiem rozpoczynamy miniserię pod tytułem: „Świat przedstawiony”. Mamy nadzieję, że ciepło przyjmiecie ten pomysł. Dzisiaj bierzemy na tapetę pierwszy i jeden z ważniejszych składników świata przedstawionego — tło.
Tło — jeden z filarów każdej historii
Odpowiednie zarysowanie tła to jedna z trudniejszych rzeczy, z którymi musi zmierzyć się każdy autor. Nieważne, czy łapiemy się za przyziemną obyczajówkę, czy wypełnione tysiącami obcych planet SF — ta umiejętność przydaje się niezależnie od gatunku i tematyki naszego opowiadania.
Sama będę odwoływać się do przykładów z naszego rzeczywistego świata, bo łatwo tu o zrozumiałe dla każdego przykłady, ale porady, które otrzymacie, nadają się do każdego rodzaju fikcji.
Bardzo ważne jest odpowiednie wyważenie składników — nie za dużo i nie za mało — jak w przepisie kuchennym. Doprowadzenie sztuki przedstawiania tła do perfekcji to trudna i czasochłonna rzecz, ale i niezwykle opłacalna. Zwraca się praktycznie od razu — zaręczam, że każdy czytelnik będzie o wiele szczęśliwszy, nie musząc wszystkiego dopowiadać sobie w głowie, tylko ciesząc się z wciągającej lektury.
Ale, ale... A co to właściwie jest to tło? Najprościej rzecz ujmując, to wszystko, co otacza bohaterów. Miejsca, które odwiedzają, przedmioty, których dotykają, ludzie, których spotykają na swojej drodze itd.
Postacie muszą egzystować w otoczeniu, na które oddziałują, i które oddziałuje na nich. Nie mogą tak po prostu lewitować w pustej przestrzeni i wymieniać dialogów przez całą opowieść — to byłoby nie do zniesienia dla czytelnika. Wszystko, co mówią, myślą, robią; to, jak rozwiązują problemy, nawiązują znajomości i znoszą porażki — wszystko wywodzi się z tła. Każdy element musi do siebie pasować i jako całość mieć logiczny sens. Bez tego cała konstrukcja tekstu się wali, a czytelnik czuje się zniechęcony i zagubiony. Przykłady można wymieniać bez końca, ale myślę, że główna idea jest wystarczająco zrozumiała i nie trzeba tu niczego więcej dopowiadać.
Całkowity brak tła w opowieści jest najprawdopodobniej niemożliwy; nawet jeżeli wytniemy z tekstu wszystkie opisy i zostawimy tylko dialogi. Słowa, które wypowiadają bohaterowie, są podyktowane tym, w jaki sposób postrzegają i reagują na otaczający ich świat (albo odzwierciedlają przekonania autora, który nieświadomie przenosi na nich swój punkt widzenia). Nawet imiona postaci w jakiś sposób odnoszą się do przestrzeni, w której egzystują.
Przykładowo: Polka będzie miała na imię Katarzyna, nie Katherine, jeżeli przez całe życie mieszkała w Polsce, a jej rodzice są Polakami od pokoleń i nie mają żadnych fascynacji krajami zachodu.
Widzicie, ile rzeczy trzeba wziąć pod uwagę przy samym doborze imienia bohatera? A to dopiero początek.
Składniki tła
Rozpocznę od całkowitych podstaw, czegoś, co jako autorzy znamy i używamy podświadomie. Postaram się rozłożyć proces wyboru tła na czynniki pierwsze, żeby pokazać wam, jak dużo informacji używamy do stworzenia prostej sceny, i dlaczego każda z tych rzeczy ma znaczenie.
W najprostszym scenariuszu w skład tła możemy włączyć dwie rzeczy: czas akcji oraz miejsce akcji. To właśnie one w większości decydują o wyglądzie otoczenia. Mając tego rodzaju bazę, możemy później dokładać kolejne elementy.
Zacznijmy od bardzo ogólnego przykładu:
- czas akcji — czasy współczesne,
- miejsce akcji — Polska.
Każdy, kto mieszka obecnie w Polsce, wie, jak ten kawałek świata wygląda. W takim przypadku tło wychodzi nam intuicyjnie i nie musimy długo zastanawiać się nad ogółem. Dlatego warto pomyśleć tutaj nad szczegółem i zawęzić te pojęcia. Im dokładniej podejdziemy do tego zadania, tym więcej informacji możemy otrzymać i użyć ich do zbudowania tła:
- czas akcji — niedzielne przedpołudnie szóstego listopada dwa tysiące szesnastego roku,
- miejsce akcji — boisko III liceum w Katowicach.
Od razu lepiej, prawda? Na podstawie tych danych jesteśmy w stanie określić wiele innych rzeczy.
Czas akcji pozwala nam zawęzić możliwości:
- dzień tygodnia — niedziela — uzależnia to, co bohaterowie mogą robić (jest weekend, więc obecność postaci w szkole nie wynika ze zwykłych lekcji),
- pora roku — jesień — pozwala nam opisać charakterystyczną pogodę i temperaturę, a także rodzaj ubrań noszonych przez bohaterów, czasami też stan zdrowia ich i samopoczucie (możliwe są jesienne przeziębienia i chandra spowodowana złą pogodą),
- rok i miesiąc — listopad dwa tysiące szesnastego — wskazują na obecną sytuację w kraju oraz rozwój kultury i technologii (bohaterowie mogą iść do kina na film, który jest w tym czasie wyświetlany; mają najnowszy sprzęt oraz aplikacje, odpowiednie do tego przedziału czasowego np. niedawno modne Pokemon GO, Facebook).
Miejsce akcji również:
- boisko szkolne wskazuje przykładową listę osób, które mogą się tam znaleźć (najpewniej będą to nauczyciele bądź uczniowie),
- informacja o tym, że jest to boisko liceum, podpowiada nam, w jakim wieku można spotkać tutaj ludzi (starszych nastolatków i dorosłych),
- miasto — Katowice — pozwala nam zrobić listę miejsc, do których mogą udać się bohaterowie, poznać teoretyczny czas przemieszczania się z jednej lokacji do drugiej oraz wprowadzić do tekstu szczególny dla każdego miasta klimat (rodzaj zabudowania, atrakcje, mentalność mieszkańców itd.),
- kraj — Polska — jest ważny przy ustaleniu języka bohaterów, ich zwyczajów, sposobu wychowania, kultury, kosztów życia, „cech narodowych”, polityki państwa, religii, mentalności społeczeństwa, ukształtowania terenu, klimatu i wielu innych czynników.
Wszystko to znacząco wpływa na wygląd tła opowiadania. Wystarczy jedna zmienna, żeby prezentowało się zupełnie inaczej. Jedna niepasująca rzecz może sprawić, że czytelnik zacznie się zastanawiać, czy aby na pewno wiemy, co piszemy, dlatego ważna jest ostrożność i dokładne przemyślenie tego, gdzie i kiedy chcemy umieścić naszą akcję.
Warto przed rozpoczęciem pisania opowiadania o jakimś obcym dla nas miejscu zrobić mały rekonesans — sprawdzić, jaki panuje tam klimat, jakie można zobaczyć atrakcje i poznać zamieszkującą te tereny ludność.
Weźmy na przykład Nowy Jork. Jeżeli nie zrobimy odpowiedniego researchu, a nasi bohaterowie zachowują się jak Polacy, będąc rodowitymi Amerykanami, czytelnik wyczuje fałsz. Jeżeli nie przełożycie systemu szkolnictwa na amerykański i zostawicie to tak, jak pamiętacie z własnej szkoły, będzie problem, bo wkrada się niespójność. Jeżeli postacie zaczną jeść bigos w Święto Dziękczynienia zamiast indyka, to możecie mieć pewność, że robicie to źle.
W pewnym stopniu wszyscy przenosimy naszą polskość do tworzonych przez nas tekstów. Dopóki opisujemy akcję dziejącą się w Polsce, jest dobrze. Gorzej, jeżeli próbujemy wyjść poza granice naszego kraju, nie mając pojęcia, jak życie wygląda gdzieś indziej, lub znając tę rzeczywistość jedynie z filmów, i tworzymy mieszankę wybuchową różnych kultur. Dlatego, jeżeli wychodzimy z naszym tekstem poza znane nam od dzieciństwa podwórko, musimy przyłożyć się do tego, by nasze tło zostało przedstawione realistycznie.
Myślicie, że to masa roboty? Informacje, z których skorzystacie, są już istniejącą częścią naszej rzeczywistości i wystarczy je tylko odszukać. Pomyślcie, co by było, gdybyście musieli sami to wszystko wymyślać od podstaw.
Opisywanie tła:
1. Skończ z ekspozycją
Słynna już zasada „show, don't tell” czyli, tłumacząc na nasze, coś w rodzaju „pokazuj, a nie opowiadaj”. O co tu chodzi? Ano, o ekspozycję, znienawidzoną przez jednych, kochaną przez drugich. O pisanie ciurkiem zdań przekazujących masę informacji, bez zatrzymania się przy nich, rozwinięcia czy komentarza ze strony narratora, bez prawdziwych emocji i wciągających opisów.
Ekspozycja bywa przydatna i nie należy z niej całkowicie rezygnować. Jednak kiedy zaczyna dominować w tekście, pojawiają się kłopoty, gdyż w bardzo prosty sposób potrafi zepsuć przyjemność z czytania. Zamiast budować napięcie i klimatyczną scenę, przy gołej ekspozycji dostajemy sflaczały balonik, z którego ledwo schodzi powietrze. To jak czytanie ciągnącego się w nieskończoność sprawozdania:
„Poszliśmy na wycieczkę do lasu. Spotkaliśmy niedźwiedzia. Uciekliśmy. Wróciliśmy do obozu i okazało się, że na obiad była pyszna zupa.” — Skrajny przykład, ale mniej więcej tak prezentuje się ekspozycja. Nic przyjemnego, prawda? Wieje nudą, a przecież uciekali przed niedźwiedziem!
Niestety tak wygląda duża część opowiadań pisanych głównie za pomocą ekspozycji. Jest nudno, mimo tego, że ciągle coś się dzieje. Czytelnik nie zżywa się z bohaterami, wydają mu się płascy, bo zachowują się jak roboty, które tylko wykonują polecania, a o tle w ogóle można zapomnieć.
No właśnie, tło. Ono najbardziej cierpi przy ekspozycji. Często zostaje zaznaczone jednym, dwoma wyrażeniami i na tym jego obecność się kończy, tak jak tu:
„Poszliśmy do lasu” — O samym lesie można by pisać całe akapity, a tutaj zostało to sprowadzone do jednego, biedniutkiego zdania. To bardzo źle, czytelnik nie ma szans ani nawet czasu niczego sobie wyobrazić. Dwa zdania dalej cała sceneria całkowicie się zmienia. To jak skakanie przez płotki — nie dość, że męczące, to jeszcze nie ma jak popatrzeć na widownię.
Kiedy czytelnik dostaje w scenie morderstwa zdanie: „Amelia zobaczyła zwłoki i uciekła z krzykiem”, nie zaangażuje się w mrożącą krew w żyłach reakcję, bo po prostu jej nie otrzymał. Dowiedział się tylko tego, że Amelia uciekła od zwłok. Jest to, co prawda, ważna informacja, ale została ogołocona z całej otoczki sprawiającej, że jesteśmy w stanie zobaczyć przebieg tego wydarzenia na własne oczy (gdzie tu opis przerażających pustych oczu, gdzie krew rozlewająca się po chodniku i myśliwski nóż wystający z klatki piersiowej ofiary?). A o to właśnie chodzi w historiach, żeby móc przeżyć przygody bez ruszania się z wygodnego fotela. Jak ktoś zechce poczytać streszczenie, to poszuka sobie bryków do lektur.
Tym właśnie na ogół są ekspozycje — streszczeniami. To dobry punkt wyjścia do napisania prawdziwej sceny, ale nie gotowego kawałku tekstu, który się następnie opublikuje. W tym momencie czytelnik dostaje półprodukt — prezent w szarym kartonie, ciągle z nalepką z ceną, a bez błyszczącego papieru pakowego i kokardy. Chcielibyście dostać taki upominek na urodziny?
2. Do opisu wybieraj te elementy, które się wyróżniają
Początkującym autorom przy opisywaniu zdarza się sprawić, że otoczenie i wygląd bohaterów wypadają nijako. Ot, wypełnione nowoczesnymi meblami pomieszczenia i kolorowowłosowe klony chodzące po ulicach. Dlaczego tak się dzieje? Ponieważ ci autorzy nie skupiają się na szczegółach i nie nadają tym elementom charakterystycznego rysu. Każda rzecz i każda osoba ma w sobie coś, co sprawia, że są wyjątkowe. Skupienie się właśnie na tych cechach to klucz do sukcesu.
Powiedzmy, że jesteśmy w sypialni nastolatki. Co widzimy? Szafę, łóżko, biurko. Wszystko w jasnych kolorach. Co nam to mówi? Kompletnie nic. Nikogo nie obchodzi, że bohaterka ma w pokoju łóżko. Każdy ma łóżko.
Nas obchodzą plakaty na ścianie — na jednym z nich, tuż przy twarzy jednego z wokalistów, jest ślad od jasnoróżowej szminki. Obchodzi nas siedem par różnokolorowych trampków porozrzucanych pod ścianą albo kolekcja śnieżnych kul na półce. Jednym słowem — szczegóły. To dzięki nim możemy poznać charakter mieszkanki tego pokoju.
Różne osoby wchodząc do tego samego pomieszczenia, mogą zauważać zupełnie inne rzeczy. Matka — nieposkładane pranie, koleżanka — nową parę butów, chłopak bohaterki — stary fotel, na którym para pierwszy raz się całowała.
Przejdźmy teraz do wyglądu bohaterów. Nieraz, kiedy spotykamy się z ich opisem, trafiamy na taką formułę:
- kolor oczu + kolor włosów (+ ewentualnie krótki opis ubrania) = opis postaci
To nie jest dobry opis wyglądu bohatera ze względu na jego ubogość i ogólność. Nie wierzycie, spróbujcie sobie wyobrazić osobę, którą wam opiszę. Powiedzmy, że mamy dziewczynę — Amelię.
- Amelia ma niebieskie oczy i jasnobrązowe włosy.
Co macie przed oczami? Ja lewitujący kołtun i dwie gałki oczne. Dobre na Halloween, ale nie do opowiadania.
Spróbujemy ponownie, tym razem z większą ilością szczegółów:
- Amelia to średniego wzrostu dziewczyna o drobnej, chłopięcej budowie, która ma na sobie zwiewną kobaltową sukienkę w białe groszki. Jasnobrązowe włosy zaplata w sięgający do pasa warkocz, który zawiązuje błękitną wstążką pasującą do jej dużych, okrągłych oczu. Bladość twarzy Amelia próbuje zniwelować za pomocą delikatnego różu, a wąskie usta podkreśla koralową pomadką.
Nie jest to co prawda arcydzieło opisów, ale jestem przekonana, że taką Amelię o wiele łatwiej sobie zwizualizować. Zwracamy uwagę na szczegóły — chłopięcą sylwetkę, duże oczy, wąskie usta i bladą cerę — to właśnie określa dziewczynę.
Oczywiście biorąc się naprawdę za taki opis, nie wrzucałabym kolejno po sobie tych informacji. Co to to nie. Mając do dyspozycji scenę, w której mogłabym umieścić tę bohaterkę, napisałabym, że Amelia bawi się wstążką swoich zaplecionych w warkocz włosów, przestępuje z nogi na nogę w wysokich szpilkach albo przewraca dużymi oczyma na wieść, że jej koleżanka znalazła sobie kolejnego chłopaka w ciągu tygodnia od rozstania z poprzednim. I tak właśnie najlepiej jest wplatać wygląd bohaterów — opisywać części ich ciała i ubrania wtedy, kiedy te zwracają na siebie uwagę. Jeżeli postać wyciąga do ciebie rękę — opisz jej dłoń czy stan paznokci. Jeżeli tańczy — napisz, czy dobrze jej idzie albo czy plączą jej się patykowate nogi.
Nie trzeba za jednym zamachem wypisywać wszystkich szczegółów — a nawet nie powinno się tak robić. Zdecydowanie lepiej jest dozować ilość informacji. W jednym rozdziale można wspomnieć, że bohater ma bliznę na policzku, w innym skierować trochę światła na jego okrągłą twarz i kartoflowaty nos, a jeszcze jakiś czas później wspomnieć, że zaczął chodzić na siłownię i widać pierwsze muskuły rysujące się pod koszulką.
Na koniec ważna rzecz. Warto co jakiś czas przypomnieć czytelnikom, kto jak wygląda czy jak prezentują się miejsca, które bohaterowie odwiedzają. Co kilka rozdziałów można powtórzyć informację o fryzurze bohatera czy o jego cechach charakterystycznych. Warto też zwracać uwagę na ubrania, bo one zarówno pokazują gust postaci, jak i stanowią wskazówkę do zmieniającej się pogody.
3. Nie bombarduj czytelników zbędnymi informacjami
Autorzy często nie wiedzą, co powinno znaleźć się w scenie, dlatego dosłownie pakują do niej wszystko, jak leci. A, jak dobrze wiadomo, nadmiar szkodzi.
Zawsze przed napisaniem czegoś, co nie należy stricte do głównego motywu sceny, trzeba rozważyć, czy ta informacja jest w tej chwili potrzebna czytelnikowi. Jeżeli bez niej zrozumie, co obecnie się dzieje, można z powodzeniem ją pominąć. Zanim napisze się w środku napadu cały życiorys złodzieja, powinno się zastanowić, czy to aby na pewno dobry moment na takie wyznania.
Nie powinno się wrzucać wiadomości ot tak sobie w środek tekstu, nie sugerując, że są w jakiś sposób istotne dla całości, bo czytelnik wpuści je jednym uchem, a wypuści drugim. Najpewniej pomyśli:
„No, fajnie, że ojciec Jasia jest doktorem, ale tak właściwie po co mi to teraz wiedzieć? Ledwo mogę zapamiętać nazwisko samego Jasia, a tu mi jeszcze wciskają akapity o jego ojcu”.
O rodzicu doktorze można napisać wtedy, gdy jeden z bohaterów złamie nogę, przyjaciele zawiozą go do szpitala, a na miejscu przywita ich ojciec Jasia. Jeżeli jednak profesja ojca bohatera nie ma żadnego znaczenia dla opowiadania, nie trzeba w ogóle o niej wspominać. Bez sensu jest bombardowanie czytelników zbędnymi informacjami, bo po pewnym czasie nie będą już wiedzieli, co jest istotne, a co nie, i zaczną ignorować większość rzeczy, które zostaną im przekazane, z myślą, że jeśli coś będzie miało znaczenie, to i tak pojawi się ponownie.
Jeżeli chce się wspomnieć o faktach, które nijak nie pasują do tematu sceny, trzeba stworzyć dla nich osobną sytuację, a nie upychać razem z pięćdziesięcioma innymi rzeczami. A jeżeli już tak bardzo komuś zależy, żeby jednak je wcisnąć, niech użyje ich jak najprędzej, najlepiej w następnej scenie albo kolejnym rozdziale, ale nie później. Nikt nie będzie pamiętał jakichś pojedynczych informacji bez podparcia ich scenami, opisami bądź dialogami.
Są sceny, w których jest miejsce na przemyślenia bohaterów, są też takie, w których króluje szybka akcja. W niektórych znajdzie się czas na długie opisy wyglądu otoczenia i bohaterów, a w niektórych można się pokusić tylko na pojedyncze zdanie. Jeżeli w jednym miejscu wpakuje się wszystko naraz, scena się rozmywa, staje się nijaka i przeładowana przypadkowymi myślami.
Rzucanie informacjami na chybił trafił, bo coś nam się akurat przypomniało, zamęczanie szczegółowymi opisami wyglądu, całymi życiorysami i przyszłymi planami postaci, które czytelnicy dopiero poznali albo pisanie o czymś tylko dlatego, że dawno tego nie było, to prosta droga do chaosu. A chaos, drodzy autorzy, to ostatnie, czego wam potrzeba, o ile nie piszecie w jakiejś zwariowanej konwencji.
4. Angażuj wszystkie zmysły
Opisując, zamiast opierać się tylko na wzroku, warto użyć także reszty naszych zmysłów: słuchu, smaku, węchu i dotyku.
To bardzo pobudza wyobraźnię, zarówno autora, bo musi on trochę pogłówkować, by otrzymać zadowalający efekt, jak i czytelników, którzy dzięki temu mają przed sobą bardziej plastyczną, łatwiejszą do przyswojenia scenę.
Przy opisach tła jest to szczególnie przydatne, zresztą przykład poniżej dobrze to obrazuje:
„Eryk ukrył twarz w miękkim materiale szalika. Miał już serdecznie dość smrodu spalin i duszącego dymu z kominów. Chciał jak najszybciej wrócić do ciepłego mieszkania, żeby pozbyć się wreszcie z ust ohydnego smaku po przypalonych kotletach. Kochał swoją babcię, ale od kiedy zapominała nosić okulary, jej obiady stały się niejadalne.
Chłopak pospiesznie ruszył na drugą stronę ulicy. Nagle usłyszał pisk opon. Przerażony, zatrzymał się i uniósł głowę. Dostrzegł czerwoną twarz kierowcy machającego do niego groźnie pięścią. Eryk zrobił przepraszającą minę i wbiegł na chodnik, a jego serce wciąż dudniło jak oszalałe”.
Mnie udało się użyć wszystkich zmysłów, ale wy nie zawsze musicie tak robić. Czasem wystarczą dwa, czasem trzy — dużo zależy od sytuacji i miejsca, w których znajdą się wasi bohaterowie. Ważne, żeby pamiętać, iż jako ludzie potrafimy dużo więcej niż tylko widzieć, a jako autorzy powinniśmy maksymalnie korzystać z tego dobrodziejstwa przy tworzeniu naszych tekstów.
5. Używaj precyzyjnych słów
Aby w pełni poczuć i prawidłowo wyobrazić sobie scenę, czytelnik musi otrzymywać właściwe informacje, dlatego trzeba starać się używać jak najtrafniejszych określeń.
Najlepiej zobrazuje to przykład z emocjami: jeżeli bohater jest przerażony, znaczy to, że dosłownie trzęsie się ze strachu. Kiedy zostało napisane, że był przestraszony, poziom strachu się zmniejszył — może wystąpić gęsia skórka i nerwowe obracanie się za siebie — a kiedy bohater się boi, czytelnik wyobraża sobie jedynie lekki dyskomfort. Różnicę widać gołym okiem, dlatego bardzo ważna jest precyzja w tworzeniu odpowiednich do sytuacji opisów.
Tak samo rzecz ma się z tłem. Pisanie, że pogoda była „ładna”, wyjawia bardzo mało szczegółów — znaczy to, że na niebie nie dało się zauważyć ani jednej chmury, że kwitły kwiaty w parku, czy że temperatura pozwalała na zrzucenie z siebie dwóch warstw ubrań? „Jasna sukienka” to jeszcze koralowa czy tylko brzoskwiniowa? Dopóki nie zostanie to przedstawione dokładnie, czytelnik nie ma możliwości sobie tego prawidłowo wyobrazić. Dla jednej osoby „ładna pogoda” i „jasna sukienka” mogą być czymś zupełnie innym niż dla drugiej. Wszystko zależy wtedy od interpretacji. Łatwo też o niepotrzebne nieporozumienia i dezinformację.
Ogranicz również określenia takie jak:
- „lekko”, „trochę”, „bardzo”, „nieco” itd. — osłabiają znaczenie wypowiedzi — zacznij używać odpowiednich do sytuacji, istniejących już słów o znaczeniu, o które dokładnie wam chodzi.
Przykład: „trochę się przestraszył” — „bał się”, „nieco się wściekł” — „zdenerwował się”, „trochę kręcone” — „falowane” albo, mój faworyt, „lekko umięśniony” — do tego przykładu nie mam nawet zamiennika, bo do dziś zastanawiam się, co to konkretnie znaczy — kogoś, kto trenuje od miesiąca, czy plażowego przystojniaka z okładek magazynów?
- „jakiś”, „któryś”, „czyjś” itd. — są to puste słowa, które niczego nie przekazują czytelnikowi, a jedynie nabijają liczbę wyrazów i wzbudzają frustrację. Jakie jest to „jakieś”? Dobre, złe, pośrodku? Nie wiadomo. Jeżeli nawet ty nie wiesz, jakie to coś jest, inni tym bardziej.
Na zakończenie chciałabym jeszcze dodać, że choć nie każdy mistrzem w opisywaniu tła się urodził, to każdy za pomocą ciężkiej pracy i ćwiczeń może dojść do przynajmniej przyzwoitego poziomu. A więc nie lenić się, drodzy autorzy, tylko ćwiczyć. Nie musicie od razu próbować na swoich opowiadaniach — wymyślajcie różne krótkie, zwariowane scenki i to na nich trenujcie. Gwarantuję, że może być przy tym dużo zabawy i satysfakcji, jeżeli uda wam się stworzyć coś mocno pokręconego. Odważni mogą się pochwalić swoimi dokonaniami w komentarzach.
O tle można z pewnością napisać wiele więcej niż to, co zostało przedstawione w tym poradniku, jednak mam nadzieję, że i taka garść porad okaże się dla was przydatna. Gdybyście mieli jakieś dodatkowe pytania, jeżeli chodzi o temat tła, opiszcie wasze wątpliwości w komentarzu, a postaram się na nie jak najlepiej odpowiedzieć.
Powodzenia w kreowaniu i do zobaczenia w następnym poradniku.
GENIALNE!
OdpowiedzUsuńWiem, że mam problemy z opisami, ćwiczę, próbuję, ale jak zawsze wychodzi... Przydatny artykuł, będę wszystkim polecała!
Wielkie dzięki!
Niezmiernie się cieszę, że poradnik ci się podobał. <3
UsuńŚwiadomość braków i chęć poprawy to pierwszy, a zarazem najważniejszy krok, więc jeżeli to masz już za sobą, jesteś na dobrej drodze do sukcesu. Nie martw się, z czasem i praktyką na pewno będzie coraz lepiej. Znam to z autopsji. ;) Oby tylko się nie poddawać!
Oczywiście, że nie będę się poddawać! Dzięki za słowa otuchy :)
UsuńNaprawdę mi się podoba!
OdpowiedzUsuńPoradnik jest jak zwykle świetny i jasny, zrozumiały. Będę ćwiczyła opisy tła, bo są naprawdę skomplikowaną sprawą. Świetnie wytłumaczyłaś pierwszą "część" poradnika, tzn bardzo zaciekawiło mnie tło kulturowe. Moim zdaniem trudno jest stworzyć odpowiedni klimat w opowiadaniach fantasy czy SF, bo zawsze gdzieś zaplącze się kawałek Polskości, czy chociażby przyziemnych problemów, przemyśleń, dylematów.
To tyle ode mnie. nie potrafię napisać konstruktywnego komentarza, ale przynajmniej trochę się postarałam.
Pozdrawiam :)
Pozostaje mi się tylko cieszyć, że poradnik okazał się przydatny. Powodzenia w ćwiczeniu. :)
UsuńTło kulturowe jest bardzo ciekawym tematem, szczególnie jeżeli trochę poczyta się o różnicach między poszczególnymi kulturami, choćby o różnej interpretacji tych samych gestów np. w Bułgarii kiwanie głową oznacza zaprzeczenie.
Tak, opanowanie naszej polskości to ciężki orzech do zgryzienia, szczególnie, jeżeli nie zawsze jesteśmy świadomi, co tak naprawdę jest „polskie”. Jednak to nie zawsze musi być wada; można się pobawić konwencją i stwierdzić, że rasa starożytnych kosmitów tak naprawdę pochodzi od Polaków osiedlonych na Marsie i już można się pysznie bawić formą. :D Tak samo, stylizując fantasy, można chwycić się słowiańskich klimatów.
Bardzo dobrze, że zdecydowałaś się skomentować i nie martw się, że twoja wiadomość mogła nie być super konstruktywna. Nie zawsze musi taka być. Czasem kilka miłych słów i wiadomość, że tekst okazał się spełnić swoje zadanie może być najbardziej pokrzepiającą i motywującą do działania rzeczą. :)
A jak tak krótko się dołączę, że mi samej ciężko jest nieraz określić, co jest typowym polskim zachowaniem, a co nie. I choć chciałabym jak najbardziej uniknąć tej polskości w opkach, to jednak trudno wyłapać, bo jednak nie wiem, czy tak całkowicie można się tego pozbyć.
UsuńPoradnik, jak zwykle świetny i w zasadzie dobrym pomysłem jest by poćwiczyć opisywanie tła, bo ono również jest ważne. I jak zwykle z niecierpliwością czekam na kolejne, bo macie bardzo fajne pomysły i przedstawiacie prosto, ale zrozumiale i dzięki temu człowiek może mniej więcej wiedzieć czego powinien się wystrzegać. Samemu pomyśleć, czy nie popełnił gdzieś błędów lub czytając, znaleźć wskazówki, co powinno być w opku.
Pozdrawiam! :)
Akurat Polska jest takim krajem, który obecnie w wymiarach kultury jest zwykle gdzieś pośrodku, więc z jednej strony to faktycznie może być trudne do uniknięcia, ale też przez to pewne zachowania, z którymi mamy do czynienia na co dzień nie będą raziły np. przy umieszczeniu akcji w Anglii. W każdym razie warto pamiętać, że wybór miejsca akcji ma wpływ na to, jak ludzie dookoła powinni się zachowywać. Jeśli zaś chcesz się zgłębić w temat kulturowych różnic polecam Hofstede: http://kolegia.sgh.waw.pl/pl/KZiF/struktura/IF/konferencje/Documents/M_Czerwonka.pdf
UsuńDziękujemy za komentarz :)