Adres bloga – Córa ciemności
Autor – Mrs. Katya
Oceniająca – Condawiramurs
1. Pierwsze wrażenie (5/5 pkt.)
Ogólnie pozytywne. Tytuł bloga pasuje do wyglądu. Osoba odwiedzająca witrynę z pewnością już na wstępie otrzyma pewne wskazówki. W „Informacjach” znajdujących się po prawej stronie pojawiły się najważniejsze wiadomości, a zabieg napisania najważniejszych z nich na czerwono przypadł mi do gustu. Blog jest przejrzysty, wygląda schludnie i zachęca do pozostania na dłużej.
2. Grafika: szablon, ułożenie, kolorystyka (4/5 pkt.)
Szablon jest mroczny, intrygujący. Podobają mi się w nim takie odniesienia jak karta do tarota przedstawiająca diabła. Kolorystykę również dobrałaś nieprzypadkowo. Wydaje się, że szablon jest Twojego autorstwa, ponieważ nigdzie nie znalazłam informacji, że tak nie jest, a więc tym bardziej świetna robota! Dwukolumnowy układ mi się podoba, zrezygnowałabym za to z „Obserwatorów” i „Select language” na dole; myślę, że wszystko prezentowałoby się lepiej po prawej stronie. Ostatnia uwaga: kolor fontu jest według mnie nieco zbyt jaskrawy w stosunku do tła. Również pierwsze, czerwone litery, trochę drażnią.
3. Treść opowiadania (40/85 pkt.)
– fabuła + świat przedstawiony (9/20 pkt.)
Prolog
Ogólnie koncepcję masz dobrą: przedstawić główną bohaterkę, pokazać od początku, jakie z niej ziółko, i dać wskazówkę wobec tego, co będzie działo się w opowiadaniu. Jednym słowem: zaciekawić. Jednak z powodu powtórzeń i mylenia stylu wysokiego z niskim odbiór nie jest zbyt dobry.
Sposób przedstawienia strachu Azmaela również pozostawia sporo do życzenia – trudno uwierzyć, by był odważny, skoro boi się w takiej sytuacji. Zbyt bezpośrednio pokazujesz wpływ kobiety na innych (a właściwie, jak później się okaże, dziewczyny, więc to słowo jest nieco na wyrost), w za bardzo naprowadzający sposób opisujesz las. Jednak najbardziej boli mnie wypowiedź Azmaela, którego w ogóle nie opisałaś – zaczyna wysokim, poważnym stylem, a kończy gorzej niż małolat. Szkoda.
Rozdział pierwszy
Zmiana narracji na pierwszoosobową. Nie czepiam się, bo prologi często zapisywane są inaczej niż reszta tekstu, obyś dalej pozostawała konsekwentna.
Już od początku pokazujesz, w jaki sposób zachowuje się Darklyn, gdy jest wściekła, co sprawia jej przyjemność. Z pewnością nie chodziło Ci o to, aby czytelnicy ją polubili. Zachowuje się jak rozkapryszona dziewczynka mająca zupełnie gdzieś uczucia oraz życie innych. Widać, jak wysoko ceni samą siebie. Z pewnością kocha władzę i brakuje jej jakiegokolwiek samokrytycyzmu. Dlatego dziwi mnie, że podczas rozmowy z bratem w opisie tak szybko przyznaje, że to on cechuje się większą błyskotliwością. Nie pasuje to do tego typu osoby. Szczególnie że przez samo stwierdzenie Lucyfera „zniszczcie miasto” trudno dojść do wniosku, że chodzi mu o coś w stylu: „drogie dzieci, chcę powrócić i zlikwidować wszystko”. No chyba że rodzeństwo miało wcześniej jakieś przesłanki, o których czytelnicy nic nie wiedzą… Ponadto denerwuje mnie w tym wszystkim dziecinność Dark, choć pewnie była zamierzona. Właściwie całkiem nieźle kontrastuje to z jej okrucieństwem i strachem, jaki wywołuje w ludziach – co z tego, że nie wygląda ani nie zachowuje się zbyt mądrze, skoro i tak zabija bez mrugnięcia okiem? Z drugiej strony to dość częsta kreacja „złych księżniczek”, więc na razie mało zaskakująca. Zobaczymy, co będzie dalej.
Zastanawia mnie, jak sobie wyobrażasz scenę, w której Darklyn się myje. Zostawiła drzwi otwarte na oścież? Przecież inaczej nie mogłaby zobaczyć Cedrica. A jakoś nie sądzę, żeby teleportował się bezpośrednio do łazienki. Trzeba rozszerzyć ten opis: skąd zbliżał się jej brat, czy wszedł do środka? Trochę szkoda też, że przynajmniej częściowo go nie opisałaś. Nie oczekuję, że wrzucisz długi opis chłopaka, którego narratorka zna całe swoje życie, bo to byłoby nielogiczne, ale mogłabyś mimochodem wspomnieć o jego stroju, o tym, czy się zmienił się w jakiś sposób pod względem wyglądu (bo, jak się później okaże, rodzeństwo nie widziało się naprawdę długo). Chodzi o wiarygodne przedstawianie bohaterów.
Ponadto nazywasz młodzież „mężczyznami” bądź „kobietami”; wydaje mi się, że pomimo iż pewnie żyją długo, wyglądają jak nastolatkowie, a już z pewnością tak się zachowują. Do Cedrica zdecydowanie lepiej będzie pasować wyrażenie „chłopak”, a do Darklyn „dziewczyna”. Nie wiem też, czy narratorka myślałaby o „swoich błękitnych lodowatych oczach” podczas konfrontacji z innymi. Lepiej wplątywać elementy dotyczące jej wyglądu w inny sposób, np. jak będzie w łazience albo jak będzie porównywać czyjeś oczy do własnych.
Z innych uwag: brakuje opisów dotyczących otoczenia oraz stwierdzenia, co stało się z mężczyzną oraz trupem pokojówki – niedobrze w taki sposób urywać wątki. Może i Dark nie obchodzą losy innych, ale przecież zmarłej kobiety nie chciała mieć we własnej sypialni, ponadto przez takie zaniedbanie można odnieść wrażenie, że zapomniałaś o tym napisać.
Rozdział drugi
Jak widać, nie pomyliłam się – drugi rozdział zaczyna się na cmentarzu, co właściwie stanowi małe zaskoczenie, zważywszy na akcję. Jedno z największych zastrzeżeń mam właśnie do tła. Nie opisałaś ani cmentarza, ani portalu, ani miejsca, w którym znajduje się Lucyfer (jak na coś w rodzaju więzienia wydaje się mieć tam całkiem dobrze, ponadto to dość dziwne, że jego dzieci z taką łatwością mogą się do niego przetransportować. Przydałby się więc nie tylko opis, ale i wyjaśnienie – przynajmniej częściowe, bo wiadomo, że niektórych rzeczy od razu zdradzać nie wolno). Jedyny opis, na jaki się pokusiłaś, dotyczy władcy piekieł – próba z pewnością godna pochwały, niestety jakościowo nie wyszło za dobrze (więcej na ten temat w zakładce „Styl i logika”).
Dialogi prowadziłaś tak samo szybko jak cały rozdział – czyli tak, jakby ktoś Cię gonił. Brakowało w nich opisów (rzadko podkreślałaś, kto jak mówił czy jak się zachowywał, a to wbrew pozorom bardzo ważny element kreacji bohaterów. Wstawiaj częściej choćby takie stwierdzenia jak „uśmiechnęłam się i skrzyżowałam ręce na piersi”, co napisałaś pod koniec rozdziału). Miałaś idealną możliwość pokazania chociażby części mocy Darklyn czy też dłuższego poinformowania o więzieniu Lucyfera, której kompletnie nie wykorzystałaś. Dlaczego tak łatwo można kontaktować się z kimś, kto został pojmany? Dlaczego tak szybko przeszłaś w tym dialogu do sedna? Rozumiem, że szatan jest równie, jeśli nawet nie bardziej zwariowany niż Darklyn. Rozumiem i kupuję niespodziewane zmiany jego nastroju, choć opatrzone dłuższym komentarzem i nieco rozwleczone byłyby znacznie bardziej przekonujące. Ale dlaczego Cedric czy nawet jego mniej roztropna, zaś bardziej narwana siostra kupują jego tłumaczenia? Dlaczego nie zastanawiają się, czemu ojciec tak nagle prosi ich o coś takiego i wspomina o dziedzictwie?
Przykro mi to mówić, ale bez żadnej otoczki wygląda mi to na dość słabo wprowadzony imperatyw w stylu „musiałam zlecić moim bohaterom jakieś zadanie, więc po prostu je zlecam; w końcu jakoś trzeba rozpocząć opowiadanie”. Tak to nie działa. Nawet szaleniec musi mieć jakieś powody. Może ich wszystkich nie wymieniać, wręcz przeciwnie, ale przynajmniej w opisie powinno znaleźć się o tym więcej. Należałoby wspomnieć choć nieco więcej o sytuacji w Twoim świecie, zależności między aniołami a demonami, o tym, dlaczego i od jakiego czasu Lucyfer jest uwięziony i dlaczego jego dzieci tak łatwo się z nim kontaktują (wiem, że się powtarzam, ale brak choćby najmniejszych wzmianek razi w oczy. Ponadto trzeba budować swój świat od początku, trzeba zachęcić do niego czytelników a nie rodzić pytania wywołane brakiem podstawowych informacji, a więc i logiki).
Niemniej z pewnością nie można narzekać, że nic się nie dzieje. Podejrzewam, że przymusowa współpraca rodzeństwa łatwa nie będzie.
Rozdział trzeci
Pierwsza część rozdziału znów kojarzy mi się z chaotycznym wyścigiem. Opisujesz poranek Darklyn, jakbyś brała udział w maratonie. Zamiast choć na chwilę skupić się na jakiejś sytuacji, opisujesz o wiele więcej czynności/miejsc/osób, ale wszystko po macoszemu. Czasem nawet w jednym zdaniu Darklyn na początku znajduje się gdzieś, a na końcu gdzieś zupełnie indziej. Niby większość można zrozumieć, ale zdecydowanie brakuje tu plastyczności. W opowiadaniu nie należy wymieniać, co robią bohaterowie, tylko to opisywać. Dajesz do zrozumienia, że narratorka zabija faceta, z którym spała, ale zamiast się nad tym choćby na chwilę zatrzymać, Ty piszesz o tym, że Dark znajduje sukienkę mini i opuszcza pokój. Nawet nie piszesz, że to JEJ sukienka. To tak dla zobrazowania.
Jeszcze bardziej chaotycznie staje się wtedy, kiedy w końcu przechodzisz do właściwej akcji. Niby teraz skupiasz się już bardziej na opisywanej sytuacji, ale też nie do końca. Przypominam, że nadal nie przedstawiłaś porządnie, jak działa moc Darklyn, w jaki sposób wykorzystuje ją, by zranić innych. To, że dajesz do zrozumienia, że Cedric dotknął siostrę, a ona go zraniła, nic nie oddaje. „Show, don’t tell” – tak brzmi złota zasada. Powinnaś była zrobić to w poprzednim rozdziale na cmentarzu, zaś teraz skupić się na tym, jakie różnice nastąpiły w ataku Dark. Z Twojego opisu można wywnioskować, jakby chłód dotyczył Cedrica, tymczasem to sama oprawczyni, czyli narratorka, ma takie objawy uboczne, które niby kompletnie wytrącają ją z równowagi, ale tak naprawdę to pozbierała się do kupy wyjątkowo szybko. Przez mało dokładny opis trudno to zrozumieć.
Później, w równie niewielu słowach i szybkim tempie, przechodzisz do wykonywania misji przez rodzeństwo. W tym fragmencie podoba mi się w większości dialog między Dark a archaniołem, ale podkreślę – sama rozmowa, bez opisów. W konwersacji bowiem narratorka pokazuje, że wcale taka głupia nie jest, w ironii, którą stosuje, można dostrzec swego rodzaju bystrość. Dlatego może tak bardzo kontrastuje to z jej przemyśleniami oraz poprzednimi wydarzeniami. Czy naprawdę o to Ci chodziło? Ponadto denerwują mnie dopiski w stylu: „yea, jestem taka zła”; to na ogół jest mało śmieszne, za to dość kiczowate. Zastanawia mnie też, jak „widzisz” śmierć archaniołów – ostatecznie czy może ginie tylko ludzka skorupa? Podejrzewam, że to pierwsze, a wydaje mi się to trochę za łatwe. W końcu niezależnie od mocy Dark jest półczłowiekiem.
Rozdział czwarty
Początek jest lepszy, ponieważ zrobiłaś wstęp. Jedyny zgrzyt merytoryczny dotyczy zdania związanego z nową mocą Dark, która wpływa źle również na nią samą, ponieważ ponownie opisujesz to mało zgrabnie, a przez to mało zrozumiale. Ponadto powtarzasz bardzo często słowo „zabijać”. Można wywnioskować, że „uwięzienie” Lucyfera polega tylko na tym, że nie może on opuszczać piekła i przybywać na Ziemię, jednak to powinno być zaznaczone w bardziej dobitny sposób. Najwyraźniej rodzeństwo wie, o co chodzi, skoro nie jest zdziwione, więc nie sądzę, żeby cokolwiek stało na przeszkodzie, aby Dark jakoś nam o tym wspomniała.
Dlaczego tak właściwie wcześniej nie próbowali ratować ojca (jakikolwiek by on nie był i jacykolwiek nie byliby oni)? Mam wrażenie, że weszliśmy w środek wydarzeń i że nagle Lucyfer pomyślał: „okej, posiedziałem sobie zamknięty w piekle, teraz mi się znudziło, więc niech mnie ratują”. Cedric uważa, że dobro wygrywa ze złem; wcześniej chyba też wygrywało, więc dlaczego nagle się zerwał do działania? Przydałyby się jakieś retrospekcje, serio. Jakieś tłumaczenia, jakieś zasady, jakieś opisy. Szczególnie w autorskim świecie fantasy.
Kiedy przechodzisz do rozmowy między rodzeństwem, piszesz, że Dark wylała na siebie drinka, ale nigdy go wcześniej nie przygotowała, a przynajmniej o tym nie wspomniałaś. Jeśli chodzi o Lexie, początkowo odnoszę wrażenie, jakbyś wpadła na jej postać zupełnie nagle i postanowiła ot tak ją przedstawić, ale można to przełknąć, zważywszy na późniejsze tłumaczenia.
Podoba mi się, że postanowiłaś „bezpośrednio wprowadzić” nas do domu Lexie, choć nie mogę nie zastanawiać się, jak zwykli ludzie reagują na widok kanapy wyrzucanej przez okno. Pewnie tego nie widzą z powodu magii czy coś w tym stylu, ale nic o tym nie wspomniałaś.
Mamy retrospekcję, co prawda nietłumaczącą zbyt wielu zasad, ale zawsze coś. Dzięki pierwszej przedstawionej w niej scenie, niby rodzajowej i mało znaczącej, można utwierdzić się w przekonaniu co do charakteru narratorki. Zauważyłam, że lubisz się powtarzać i podkreślać to, co robi lub myśli Dark. Trochę niepotrzebnie. Po pierwsze, nie sądzę, żeby nawet tak egocentryczna osoba myślała o sobie non stop jako o „córce szatana/zła/whatever”. Po drugie, jeśli już raz napisałaś, że dziewczyna słuchała metalu, bo to taka „diabelska muzyka”, nie trzeba podkreślać tego co jakiś czas. Efekt zdołałaś już wywrzeć.
Druga część, ta nadprzyrodzona, jest z pewnością lepiej napisana niż wcześniejsze, szybkie akcje, ponieważ cechuje ją mniejszy chaos, a to głównie dzięki opisom. Właściwie wszystko jest zrozumiałe i trzyma w napięciu oprócz jednego fragmentu – tego, w którym opisujesz „spalenie”. Nie do końca dobrze wytłumaczyłaś, co miałaś na myśli. Dziwi mnie też trochę zachowanie aniołów – z jednej strony wiedzieli, że z Dark musi być coś nie tak, skoro próbowali zastawić na nią pułapkę, ale z drugiej chyba nie zdawali sobie sprawy, że jest córką Lucyfera i posiada moc żywiołów. Trochę dziwne. Samiutkie zakończenie mi się podobało; Lexie z pewnością zainteresowała swoją osobą, ponadto do tego właśnie w tej retrospekcji zmierzałaś.
Rozdział piąty
Wkładasz w usta Lexie okrzyk „wynocha z mojego domu” ale nie piszesz, kto ma się wynieść ani dlaczego. Pewnie dziewczyna zorganizowała jakąś imprezę, ale niestety to tylko moje domysły. A wystarczyłoby tylko jedno, dwa zdania, aby wszystko stało się jasne.
Zastanawia mnie, ile Dark ma lat, a przynajmniej – na ile wygląda (o czym pisałam już wcześniej, ale nadal nie poznałam odpowiedzi i, jak się okaże, do końca opublikowanych rozdziałów jej nie poznam). Bo niby nazwałaś ją w prologu kobietą, piszesz, że w młodości walczyła z Cedrikiem (jakby teraz tego nie robiła), co mogłoby sugerować, że trochę czasu już minęło, ale czasem zachowuje się gorzej niż pięciolatka...
Podoba mi się, że przedstawiasz kłótnię między dziewczynami, bo to pokazuje ich temperamenty. Zdziwienie Cedrica również jest na miejscu. Dziwi mnie, że Dark jak gdyby nigdy nic, bez żadnego dziecinnego czy głupiego komentarza, przyznaje sama przed sobą, że Lexie to bliska jej osoba. Kontrastuje to z zachowaniem narratorki wobec innych osób i całego stylu bycia, ale z drugiej strony pokazuje, że może nie do końca jest taka, jaką stara się być. Wreszcie więc pojawia się tutaj coś, co choć trochę zachęca do jej osoby, co pokazuje, że tkwi w niej coś więcej niż okrucieństwo, pycha i dziecinada połączona z kiczem. To dobrze. Dobrze też, że nie ukrywasz kolejnej ważnej informacji, a mianowicie tego, że Alexia jest hybrydą.
Niemniej później, kiedy Dark stwierdza, że porozmawia chętnie z Lexie, bo zostaje z nią sam na sam, zupełnie nie przejmuje się tym, że koleżanka gdzieś zniknęła, tylko… idzie wziąć kąpiel. Nieco psujesz poprzednie wrażenie... Zauważyłam, że na przestrzeni dość niewielkiej ilości tekstu narratorka bardzo często bierze relaksującą kąpiel; za często.
W końcu jednak faktycznie pojawia się rozmowa między dziewczynami. W tym miejscu chaos w wyznaniu Dark jak najbardziej pasuje (ale w samym opisie wydarzeń, które streściła, nie powinno go być), choć momentami popada wręcz w przesadyzm. Łatwo daje się wyprowadzać z równowagi jak na to, kim jest, a może raczej – za kogo się ma. Alexia zaś faktycznie wydaje się być prawdziwą przyjaciółką Darklyn, co daje nadzieję na przyszłość.
Rozdział szósty
Muszę przyznać, że treść staje się ciekawsza. Nadal nie wiemy wiele na temat Twojego świata: ani zwykłego NY, ani o jego nadprzyrodzonych mieszkańcach czy „wizytatorach”, że tak napiszę. Nadal denerwują mnie takie niedopowiedzenia jak np. wspominanie o matce rodzeństwa, ale nigdy nie wprost, bądź takie nielogiczności jak to, że Lucyfer mówi córce, że jest pierwszą osobą, która odważyła się go dotknąć (jakoś dzieci spłodzić musiał, skoro je ma) albo to, jak kiedyś Dark widywała się z ojcem, skoro nie miała pojęcia o portalu (może wiedziała o innych?), czy też to, że napisałaś, iż narratorka omawiała z Lexie tylko ostatni miesiąc, a nie widziały się kilka.
Jednocześnie kolejne wydarzenia stają się coraz bardziej ciekawe. Diabeł jest iście szatański, choć może nieco za mało przerażający – ale pewnie to cisza przed burzą. Tajemniczy Esdras coraz bardziej się panoszy. Zarówno dzieci Lucyfera, jak i archaniołowie znajdują w kropce. To zdecydowanie zaciekawia i ponadto zostało napisane lepiej niż wcześniej, mniej chaotycznie, nawet jeśli wciąż brakuje opisów. Być może mój odbiór wiąże się z tym, że bohaterowie powoli zaczynają się między sobą wyróżniać. Ponadto widać, że do czegoś dążysz, widać, że jest to niezrozumiałe nawet dla tych, co żyją w Twoim świecie, przez co tajemnica staje się intrygująca. Ale zupełnie nie chce mi się wierzyć, że Dark – która bywa całkiem bystra (co czasem za bardzo kontrastuje z niektórymi głupotami, jakie robi/wygaduje) – nie połączyła ze sobą imienia, jakie usłyszała od Zachariasza, z osobą, która zaatakowała Lexie.
Rozdział siódmy
Wydaje mi się dość dziwne, że Twoi nadprzyrodzeni bohaterowie potrzebują zszywania ran, jednocześnie „uzdrawiając się” szybko i nie mając właściwie żadnych efektów ubocznych po bardzo poważnych obrażeniach (oraz umiejąc poruszać się naturalnie szybko/władać żywiołami… wymieniać dalej?). Niemniej podoba mi się wniosek, jaki można wysnuć po rozmowie rodzeństwa. Przesłanie nie zostaje podane bowiem w taki sposób jak pod koniec rozdziału, kiedy właściwie wprost w myślach narratorki dajesz do zrozumienia, że Dark już zdaje sobie sprawę, że w życiu chodzi o coś i o kogoś więcej niż okrucieństwo i zabawa kosztem innym. Że sama posiada jakieś uczucia. O wiele lepiej jest takie rzeczy pokazywać (np. tak jak na początku rozdziału) niż nazywać wprost, a ponadto w tym drugim przypadku często wychodzi to sztucznie. Nie powinnaś zmieniać Darklyn – czy może uzmysławiać jej pewnych rzeczy – zbyt szybko. To dokładnie to samo co w stwierdzeniu, że „misja się już kończy”. Mamy dopiero siódmy rozdział (a posty nie należą do długich), według czytelników zadanie dopiero się rozpoczęło. Nie biegnij za szybko ani z akcją, ani z uczuciami/zmianami czy pokazywaniem innych oblicz bohaterów.
Sen-niesen Dark w środkowej części rozdziału należy do ciekawych zabiegów, choć boli mnie, że ma miejsce ponownie w… wannie. Odnoszę wrażenie, że ta dziewczyna cały czas bierze kąpiele. Na początku niestety poskąpiłaś opisów, później właściwie też, bo aż się prosi, żeby tajemniczego Ezrę opisać dłużej. Sama rozmowa z mężczyzną jest dość dziwna, właściwie o niczym, ale zawiera w sobie obietnicę dalszego ciągu i intrygi.
Rozdział ósmy
Początek znów chaotyczny, opisujesz w jednym akapicie za wiele wydarzeń. Spotkanie z wiedźmą opisane nieźle, ponieważ po raz pierwszy poświęciłaś nieco czasu na przedstawienie nadprzyrodzonej istoty, nakreśliłaś ją – i to z pewnością zaintrygowało. Sama rozmowa w treści z pewnością ciekawa i niosąca za sobą spore komplikacje, ale i w jakimś sensie nadzieje; jednak niestety Twoja tendencja do „biegnięcia” znów się ujawniła. Podoba mi się za to, że na myśl o tym, co może stać się z Cedrikiem z winy Dark, dziewczyna zaczyna przypominać sobie przeszłość. Retrospekcje to zawsze dobry pomysł. Można w nich sporo wytłumaczyć, choć i umieścić nowe pytania. Udaje Ci się to częściowo uczynić poprzez pokazanie dawnych misji rodzeństwa i ich obopólnego stosunku do siebie, jednak nie wiem, czy nie umieszczasz ich nieco za dużo – w końcu Dark nadal rozmawia z wiedźmą. Ponadto najważniejsza część akcji w pałacu Buckingham zostaje opisana w chaotyczny sposób – gdyby nie ostatnie zdanie, w którym piszesz, że misja NIEOMAL skończyłaby się fiaskiem, nie byłabym nawet pewna, czy rodzeństwo w końcu zabrało naszyjnik, czy nie. Walkę z demonem zazdrości opisujesz w dość zagmatwany sposób; szkoda, ponieważ ta postać ma potencjał.
Pod względem merytorycznym zastanawia mnie jedna rzecz: czy Dark naprawdę mogła w centrum Londynu na oczach normalnych ludzi używać mocy ziemi, aby za pomocą konara uwięzić Cedrica? Dodam też, że przez błędne pisanie dialogów – a mianowicie opisywanie w tym samym akapicie reakcje kogoś innego niż mówiący – musiałam przeczytać fragment dialogu między Dark a wiedźmą dwa czy trzy razy. Poniżej napiszę więcej o tym problemie.
Rozdział dziewiąty
To, że Dark oczekuje nawet od wiedźmy sporego zainteresowania swoją osobą, mnie nie dziwi, ale dlaczego Gwyneth wydaje się zwracać uwagę na uczucia narratorki, pozostaje dla mnie zagadką. Szczególnie że później faktycznie wykazuje się w jakimś sensie zuchwałością.
Chyba coś jest nie tak. Piszesz, że Dark spędziła w Bostonie trzy dni, ale to była tylko jedna noc! W poprzednim rozdziale Dark od razu po przyjechaniu z NY pojechała do hotelu, wynajęła pokój, a następnie udała się do klubu, w którym spotkała wiedźmę. Nie minęła więc nawet doba. Z obliczeń podejrzewam, że jest środek nocy (choć niestety opisów tła potwierdzających moje przypuszczenia nie ma). To bardzo poważny błąd merytoryczny, musisz układać sobie plan albo przypominać poprzednie rozdziały, jeśli do końca nie pamiętasz, co napisałaś, aby nie popełniać takich błędów. Czasem jedno, niby niewinne zdanie może stać się powodem poważnych nieścisłości w treści. Dobrze jest czytać co jakiś czas własne rozdziały, przypominać sobie, co się w nich zawarło, i czasem nawet zmienić coś w tych poprzednich, aby nie było lapsusów. To zdecydowanie częsty problem publikowania dłuższych opowiadań w odcinkach. Ale mimo wszystko między rozdziałem ósmym a dziewiątym przerwa nie istnieje, więc trochę mnie to dziwi.
W rozmowie z Cedrikiem chyba trochę przesadzasz. Dark zmienia się, Dark może odczuwać wyrzuty sumienia po umowie zawartej z wiedźmą, ale wydaje mi się, że przedobrzasz z szybkością, jak i bardzo bezpośredniością i wręcz nienaturalnością ich przedstawienia. Ponadto nie do końca rozumiem sensowność wątku, w którym Dark pokazuje bratu nową moc. Przecież tak naprawdę Cedric już ją widział, ba – był nawet jej ofiarą… To nie jest nowa moc w ścisłym tego słowa znaczeniu, po prostu Dark nauczyła się ją wykorzystywać.
Kiedy przechodzisz do opisu tej prezentacji, przez chwilę zastanawiam się, czy czegoś nie pominęłam. Ale nie. Po prostu nie robisz wstępu. A wystarczyłoby jedno zdanie o tym, że wiedźma wydała Josha Darklyn, aby ta mogła na nim „poćwiczyć”, jak również – na samym początku rozdziału – rozbudować nieco scenę, w której narratorka pozbawia życia pokojówkę (i może przy okazji napisać, że to był trzeci dzień ćwiczeń; wtedy problem, jaki opisałam powyżej, automatycznie przestałby istnieć, a Ty miałabyś świetne miejsce na to, aby dokładniej opisać zmagania Dark z kontrolą mocy. Być może Ty umieściłaś tę scenę dwa dni później, ale niestety – tylko w swojej głowie, a nie na papierze czy raczej ekranie. Na ekranie wygląda to tak, jakbyś ciągnęła to samo spotkanie, które opisywałaś w poprzednim rozdziale).
Wracając do sceny z Joshem – z powodu braku wstępu czytelnik czuje lekkie zdezorientowanie, które narasta podczas czytania krótkiego dialogu z urywanymi, właściwie mało tłumaczącymi zdaniami. Wypadałoby nieco rozszerzyć ten fragment, aby nic nie przeszkadzało w odbiorze tej sceny, której punkt kulminacyjny też nie został według mnie dostatecznie obszernie napisany. I naprawdę nie rozumiem, o co chodzi z tym, że nagle pojawia się stwierdzenie, że Cedric nie widział wcześniej efektów tej mocy. Przecież w pierwszym rozdziale jej doświadczył, choć nie w całej okazałości! No, ale może skoro był ofiarą, to nie mógł patrzeć, fakt. Tylko dlaczego Dark tego nie dostrzega?
Zastanawiam się, czy z Dark faktycznie nie jest coś nie tak, skoro Cedric od razu potrafi rozpoznać, że Gwyneth to wiedźma, a ona nie. Sama czarownica została jednak w ciągu tych dwóch rozdziałów zakreślona w całkiem ciekawy sposób – jako okrutnie szalona i zupełnie nieprzewidywalna. Pewnie trochę tu namiesza. Podoba mi się też sama końcówka rozdziału, a więc odjechanie rodzeństwa z Bostonu i te krótkie zdania, które między nimi padają – bez zbędnych komentarzy, bez patetycznych słów, a jednak naprawdę znaczące w swojej treści.
Rozdział dziesiąty
Pierwszy akapit to idealny przykład na ulubiony przez Ciebie sposób „opisywania”. W jednym zdaniu przedstawiasz podróż, przemyślenia Dark, kąpiel (again! To najczystsza dziewczyna na świecie, przysięgam), ubranie się i pójście do kuchni, jednocześnie wspominając, co robią Cedric i Lexie. Dlaczego zabijasz w ten sposób własne opowiadanie? Albo opisuj jedną czynność/miejsce choćby w dwóch zdaniach, albo nie opisuj wcale.
To, że Dark od razu leci rozprawić się z tajemniczym Edrasem, wcale mnie nie dziwi, ale nie mogę zrozumieć, że Lexie naprawdę ot tak zdradza jej, gdzie może znaleźć tego mężczyznę. Że to było takie łatwe! Widzisz, wątki muszą być rozwijane w sposób PRZEKONUJĄCY, a nie na łeb na szyję.
Wolniej i lepiej opisujesz proces wchodzenia do magazynu przez rodzeństwo niż pojedynek między Dark a Esdrasem. A przecież to ma być kluczowa scena i to nie tylko rozdziału, ale całej tej części! To, że coś ma zostać opisane dynamicznie, nie oznacza, że nie robisz żadnego wstępu. Dark usłyszała głos – mogła go rozpoznać, czemu nie – ale zanim rozpoczęła walkę, powinna przynajmniej spojrzeć na przeciwnika, zaś Ty powinnaś go przynajmniej częściowo opisać. Jeśli walka z nim jest ciężka, a mimo to Dark przez pewien czas się nie poddaje, trzeba przedstawić jej nieudane starania, a nie tylko o nich napomknąć. Ta scena mogłaby być genialna, a daleko jej od choćby dobrej…
Treść rozmowy zaś… Chyba nawet nie będę pisać, jak bardzo kiczowate jest to, że nagle, znajdując się w krytycznej sytuacji, Dark znajduje czas, aby podziewać nieziemską urodę swojego przeciwnika, a następnie – pomimo że to Serafin, najwyższy w randze ANIOŁÓW – uważa, że ma najpiękniejszy uśmiech na świecie. Nawet jeśli był świetny, to a) zauważyłaby to wcześniej, b) zauważyłaby i się nie skupiała w momencie, kiedy jest przez niego przyciśnięta do ściany, bo to w tym momencie ma ZEROWE znaczenie, c) nawet jakby przemknęło jej przez myśl: „ale ładne oczy”, to nie rozpływałaby się na ten temat przez kilka zdań. To chyba nie mogło być bardziej kiczowato przedstawione, serio. Również z powodu sposobu, w jaki on wyznał jej miłość… Mnie osobiście nie przypadł do gustu.
A przecież pomysł nie jest zły. On mógł się w niej zakochać i to mogłoby zostać ciekawie poprowadzone. Jego próby zmiany Dark i ryzyko, które tym samym podejmuje, są wręcz intrygujące i naprawdę mają potencjał. Niestety sposób wyjawienia tego sekretu wszystko zaprzepaścił. Przynajmniej o tyle dobrze, że w momentach innych niż mówienie wprost o wielkim zakochaniu się w Dark, Ezra wypowiada się nieco lepiej (prócz tego, jak się przedstawia, bo wtedy brzmi gorzej niż pięciolatek).
Tak w ogóle to, posiłkując się Internetem, doszłam do następujących wniosków: nie wiem, czy jesteś świadoma, że według Biblii aniołowie mieli nie zakochiwać się w innych istotach. No, ale Serafini wg Pisma Świętego to nie aniołowie, dopiero potem zostali włączeni do tej kategorii (jako najwyżsi w hierarchii). Tylko że nie wiem, czy to nie oznacza, że tym bardziej nie powinni być podatni na ludzkie słabości… To tak bardziej na marginesie. W końcu to licentia poetica.
W jednym akapicie piszesz, że Dark wychodzi z fabryki, a za nią podąża Cedric zapewne ciekawy wyjaśnień. Ba, czyta się o tym całkiem nieźle, bo przez kilka linijek budujesz napięcie. Człowiek już się przygotowuje na trudną rozmowę, a tymczasem co się dzieje? Dowiaduje się, że narratorka wchodzi do domu Lexie. No naprawdę?! A co, Cedric, jako wieczny statysta używany tylko wtedy, gdy masz na to ochotę, o nic jej po drodze nie pyta? Może jakbyś napisała, że się teleportowali, to bym łyknęła, bo nie miałby czasu. Ale my pojęcia nie mamy, jak oni się transportowali, bo nie pojawiło się na ten temat nawet jedno słowo!
Dialog końcowy jest o tyle dobry, że przynajmniej zawiera wiele wyjaśnień, to swoiste podsumowanie, choć bardzo brakuje w nim opisów zachowania poszczególnych bohaterów.
Świat przedstawiony (tło) w opowiadaniu niestety właściwie nie istnieje i to przede wszystkim zaważyło na niskiej punktacji tej części oceny, bo pomysły naprawdę nie są złe i czasem udaje Ci się wręcz zaciekawić. Rozpiszę się jeszcze na ten temat w podsumowaniu końcowym.
– bohaterowie (6/20 pkt.)
1. Dark: jak można się domyślić po całości oceny, nie należę do jej wielkich fanek. Z pewnością częściowo o to Ci chodzi. Wydaje się oczywiste, że jednym z Twoich głównych celów w opowiadaniu jest pokazanie przemiany Darklyn i bardzo dobrze. Jednak decydując się na taki krok, należy pamiętać o kilku rzeczach. Tworzenie antybohatera nie należy do rzeczy prostych. Szczególnie jeśli dodatkowo wybiera się narrację pierwszoosobową i wszystko opisuje się z perspektywy takiej osoby. Ponadto musisz stworzyć w tej dziewczynie coś, czym przyciągnie ona do siebie czytelnika lub przynajmniej go zaintryguje, nawet jeśli nadal nie będzie jej rozumiał.. Tym czymś może być wybijający się talent (byleby dobrze opisany), inteligencja albo coś, co sprawi, że zrozumiemy jej pobudki, nawet jeśli nie będziemy popierać jej decyzji. To ostatnie zdaje się spełniać przynajmniej w części wątek dotyczący przeszłości Dark i Cedrica. Widać gołym okiem, że dziewczyna jest zazdrosna o pozycję, jaką chłopak posiada u Lucyfera.
Jeśli chodzi o ukazywanie zmian: nie może to następować zbyt szybko. Można stopniowo pokazywać, że Dark nie była nigdy stuprocentowa zła (skoro zdołała nawiązać taką relację z Lexie, to dobry pomysł), nawet jeśli sama uważa inaczej. Można też stopniowo pokazywać, że dziewczynie zaczyna zależeć na Cedricu. Ale z pewnością nie można na tym etapie snuć rozważań pt.: „Może nie jestem aż taka zła? Może jestem inna, niż myślałam?” i traktować ich jak coś, nad czym ktoś taki jak Dark przechodzi do porządku dziennego. Brzmi to kiczowato i mało przekonująco pod względem psychologicznym. Nawet jeśli snułaby takie rozważania, powinno ją to bardziej przerazić, bo ona przecież cały czas uważa, że tylko za pomocą władzy i okrucieństwa można budować sobie pozycję.
Wiesz, co jeszcze jest problemem? To, że Dark nawet jako antybohaterka się nie broni. Jej okrucieństwo i zadufanie z pewnością do niej nie zachęcają, ale jeszcze gorsza jest dość słaba kreacja. Ktoś taki jak Darklyn przynajmniej z początku nie powinien przyznawać się do błędów, a już na pewno nie na głos. Komuś takiemu nawet przez myśl nie powinno przemknąć, że inny ktoś może śmieć być od niej lepszy. Ktoś taki powinien budzić prawdziwy strach, tymczasem z powodu dziecinady i braku umiejętności panowania nad własnymi emocjami dziewczyna staje się momentami wręcz śmieszna. Mimo iż Dark nie jest perłą intelektu, to w rozmowach często wykazuje się o wiele większym rozsądkiem niż w niektórych przemyśleniach. Wcale nie przypomina kobiety, tylko mało rozgarniętą nastolatkę z nadprzyrodzoną mocą, która tylko się kąpie, chodzi na imprezy i walczy z aniołami.
Cedric: początkowo żywiłam wobec tej postaci większe nadzieje. Wydawało mi się, że będzie stanowić pewnego rodzaju antagonizm w stosunku Dark, nawet jeśli to zagranie byłoby dość przewidywalne. Niby mądry, niby bardziej ludzki, ale tak naprawdę ani jedno, ani drugie. To, że czasem wykazuje się większą bystrością niż Dark, wcale nie jest wielkim wyczynem. Lepiej świadczy o nim za to chociażby to, że znalazł ją w Bostonie. Niemniej w większości scen stanowi od dodatek do stojącej zawsze w centrum Dark. To nie tylko ona traktuje brata przedmiotowo (przedmiotowo albo nagle z wielkim uczuciem, choć zazwyczaj krótkotrwałym; nigdy nie ma nic pośredniego). Ty też. Traktujesz go jako statystę, który odzywa się dokładnie wtedy, kiedy Dark może się go usłyszeć (np. w rozdziale dziesiątym) i nie zasługuje nawet na kilka zdań przy opisywaniu dialogów. Do dziś też za bardzo nie wiadomo, jak chłopak wygląda.
Biorąc ich całościowo: musisz o wiele lepiej opisać moce, którymi dysponują; wyjawienie, że władają żywiołami, zdecydowanie nie wystarcza ani nie obrazuje Twojego spojrzenia. Napisz coś więcej niż enigmatyczne określenia typu: „płonięcie”, „atakowanie korzeniami”. Czytelnicy nie siedzą w twojej głowie, musisz o tym pamiętać.
Lucyfer: udało Ci się pokazać jego szaleństwo, to na pewno, ale powinien budzić większy strach zmieszany z jakiegoś rodzaju podziwem, a nie momentami również zachowywać się jak narwany nastolatek. Ponadto uważam, że należałoby go wprowadzić bezpośrednio co najmniej dwa razy w części pierwszej Twojej trylogii.
Skończywszy z rodzinką: o matce nic nie wiemy prócz tego, że była człowiekiem. Wszystko wskazuje na to, że dla Dark nie stanowi żadnej zagadki jej tożsamość, więc czemu ukrywasz ją przed nami?
Lexie: ona ma potencjał. Sam fakt, że to hybryda, która zdecydowała się na spiskowanie ze „złą stroną” stawia ją w niejednoznacznej pozycji, przez co staje się intrygującą postacią, nie czarno-białą czy kiczowatą. Zdołała zobaczyć w Dark coś więcej, posiada ciekawe moce i trudno ją tak naprawdę rozgryźć. Ale i tak wiemy o niej zdecydowanie za mało jak na kogoś, kto jest jednym z najważniejszych bohaterów.
Ezra: ta postać też zdecydowanie ma potencjał, ale niestety bardziej zmarnowany niż w przypadku Alexii. Sam pomysł na Serafina zakochującego się w córce Lucyfera i pragnącego zrobić wszystko, aby ją zmienić i zdobyć, nie jest zły. Ten wątek mógłby być wręcz świetny, gdyby został lepiej pokazany (w tym przede wszystkim nie tak szybko rozwinięty). Widać, że mężczyzna posiada dużo mocy, sprytu oraz inteligencji, skoro potrafił oszukać tak wielu aniołów. Jednocześnie jednak sposób, w jaki wyznał miłość Dark, był naprawdę… porażający. Absolutnie nie w dobrym tego słowa znaczeniu. Ponadto nie sposób zastanawiać się, jak właściwie miał on okazję poznać Dark i naprawdę się w niej zakochać. Ale to akurat może jeszcze jakoś wytłumaczysz, mam nadzieję, bo inaczej wątek zostanie całkowicie zmarnowany.
Reszta bohaterów jest podobna do tła, czyli właściwie nie istnieje.
Pomyśl nad cechami charakterystycznymi danych postaci związanymi ze sposobem wysławiania się, zachowania, wyglądu; może nadać im jakieś zainteresowania (inne niż imprezowanie/zabijanie pokojówek/branie kąpieli)? Możesz zrobić krótką charakterystykę każdego z nich (bylebyś nie wstawiała jej na bloga), powinno pomóc.
Błędy w trzech następnych zakładkach będę wypisywać z rozdziałów numer: jeden, dwa, dziewięć i dziesięć.
– styl + logika (10/20 pkt.)
Rozdział pierwszy
To miejsce w pełni należało do mnie i wszyscy już poznali mój gniew, gdy nie robili tego, co ja chciałam. – Szybko wykładasz kawę na ławę. Po co? Dowiemy się, jak Darklyn traktuje podwładnych za chwilę, ponieważ UKAŻESZ to w scenie. „Ja” jest niepotrzebne. Proponuję napisać „zdążyli poznać”, jeśli już.
Zadanie, które dostałam do wykonania, wydawało się takie proste, a przecież nic takie nie było. Musiał w tym być jakiś haczyk, kolejna próba, by udowodnić, że jestem godna nazywać się Jego córką. Niestety nie było mi dane poznać odpowiedzi, musiałam po raz kolejny przeżyć to na własnej skórze. – Po pierwsze, powtórzenia. „Haczyk” może chociażby „tkwić”, a nie „być”, a zamiast „jestem godna” proponuję na przykład: „mogę nazywać się”. Po drugie, w pierwszym zdaniu mogłabyś dopisać „nigdy”. Po trzecie, „to” w sformułowaniu „przeżyć to na własnej skórze” brzmi bardzo enigmatycznie; miło byłoby napisać, co konkretnie masz na myśli. Zastanawia mnie też, dlaczego tutaj Lucyfer zasłużył na wielką literę w zaimku o nim mówiącym, ale już w następnych postach nie.
(…) powiedziałam, zakładając na swoje nagie ciało jedwabny szlafrok. – Poczekaj, to ona paradowała przed bratem na golasa, tak? Ja wiem, że Dark jest córką Lucyfera mającą – jak się okaże – bardzo bogate życie seksualne, ale nie wiem, czy chciałaby, aby to jej brat widział ją nagą. Jakoś wątpię. Ponadto wiadomo, że to jej ciało, nie trzeba podkreślać za pomocą słówka „swoje”.
Skrzyżowałam ręce, czekając na odpowiedzieć, ale najpierw musiał mi pokazać swoją wyższość. – Pierwsza część zdania nie łączy się z drugą z powodu zmiany podmiotu, powinno być między nimi coś więcej na temat zachowania Cedrica, po którym Dark mogłaby wysnuć wniosek, że pokazywał jej swoją wyższość. Ponadto powinno być „odpowiedź”, a nie „odpowiedzieć”.
Wściekła wyszłam z łazienki, a gdy zobaczyłam dalej sprzątającego mężczyznę, rzuciłam nim o ścianę. // — Nie wściekaj się, siostrzyczko. – Powtórzenie. Z tej Dark to jest mistrzyni opanowania.
Rozdział drugi
Zaczęłam czyścić but z błota (Ja miałam nadzieję, że to błoto inaczej źle się to mogło skończyć dla mojego brata) o nagrobek, zapominając o całym świecie. Nagle Cedric ni stąd, ni zowąd postanowił przejść się na stary cmentarz w Nowym Jorku, a ja nie miałam pojęcia po jaką cholerę. – Po przeczytaniu dziesięciu dotychczas opublikowanych rozdziałów rozumiem specyfikę Dark oraz sposób, w jaki ją kreujesz; to, że nie mamy jako czytelnicy zachwycać się ani jej intelektem, ani dojrzałością, ani moralnością. Mimo wszystko nie wiem, czy miała być równie płytka wewnątrz, jak i na zewnątrz, oraz czy chodziło Ci o to, że dziewczyna, zachowując się w sposób ostentacyjny i chamski, naprawdę mogła zapomnieć o całym świecie. Nie wygląda to w każdym razie za dobrze. Szczególnie z tym przerażającym wtrętem, który kompletnie dobija i tak słabe pierwsze zdanie, nie tylko z powodu treści, ale i sposobu zapisania („ja”, które jest tak właściwie niepotrzebne, powinno być zapisane małą literą, powtarzasz słowo „błoto” i zapomniałaś o przecinku, a może nawet średniku po „błoto”).W tym akapicie znalazł się jeszcze jeden przypadek z podobnym wtrętem. Co do tego cytatu natomiast: drugie zdanie sugeruje, jakbyś przypomniała sobie, że w środku akapitu należy napisać, dlaczego bohaterowie znaleźli się na cmentarzu, przez co można pomyśleć, że dopiero tam zjawili. Tego typu uwaga powinna znaleźć się wcześniej i być bardziej rozwinięta. Ponadto w Nowym Jorku raczej nie ma jednego starego cmentarza. Brakuje przecinka po „pojęcia”.
— Co ty, kurwa, robisz, Dark?! — Cedric chwycił mnie za ramię, przez co wylądował pod drzewem po drugiej stronie. – Ale Ty lecisz do przodu z opisywaniem wydarzeń. Zamiast skupić się choćby na chwilę na sposobie wypowiadania się przez Cedrica czy jego zachowania, Ty szybko przechodzisz do reakcji narratorki i to opisanej zbyt krótko. Mniej uważny czytelnik może przez chwilę się zadziwić, co chwytanie kogoś za rękę ma do lądowania na drzewie, szczególnie jeśli nie poznaliśmy jeszcze możliwości mocy Dark (i właściwie później też nie do końca jest nam to dane, zważywszy na obszerność opisów, a dokładniej jej brak). To idealny moment, aby się na tym skupić, aby pokazać, co potrafi wściekła Dark. Co do stylu: nie jestem przeciwniczką używania w opowiadaniach przekleństw, jeśli pasują do sytuacji, ale Cedric, niby lepszy z dwójki rodzeństwa, użył ich w tym rozdziale nie raz. Można inaczej niż za pomocą bluzg pokazać czyjeś zdenerwowanie czy niezadowolenie, a uzyskać nawet lepszy wydźwięk.
Spojrzałam na Cedrica, ale ten milcząc, ruszył w stronę bramy. // — Nie sądziłam, że istnieje portal do królestwa naszego ojca. // — Mało wiesz, siostrzyczko. — Miałam ochotę skrócić go o głowę, gdy zobaczyłam jego szyderczy, denerwujący uśmiech. – Po pierwsze, jeśli Dark nie chce wyjść na głupią, nie powinna mówić takich rzeczy. Trochę trudno mi uwierzyć, że potrafi bajerować facetów i uzyskiwać od innych to, czego chce, a nie może dojść do takiego wniosku. Po drugie, Cedric szedł przed dziewczyną, więc jak mogła zobaczyć jego szyderczy uśmiech? Mógł się odwrócić albo ona mogła podbiec, ale trzeba to napisać, żeby nie było nieścisłości. Brak porządnego opisu dotyczy także pytania (a nie stwierdzenia, jak sugeruje kropka) Dark. Gdybyś napisała, w jaki sposób dziewczyna to wypowiedziała, gdybyś skupiła się bardziej na jej zaskoczeniu, byłoby o wiele lepiej. A tak nie dość, że nie wygląda to zbyt zgrabnie, to jeszcze nieprzekonująco brzmi stwierdzenie, że dziewczyna naprawdę mogła nie wiedzieć o portalu. Powinnaś napisać o tej kwestii więcej i to już tutaj!. I to nie w taki sposób, jak to opisałaś, a mianowicie:
Bądźmy szczerzy, coraz bardziej ciekawiło mnie to wszystko i jeszcze chwila, a sama przed sobą przyznałabym, że jestem głupia, bo jak córka Lucyfera mogła nie wiedzieć, że istnieje taki portal. – Po pierwsze, w narracji pierwszoosobowej niedobrze wygląda to, że „jeszcze chwila, a zrobiłabym/pomyślałabym to i to”. Mogła to pomyśleć i wyrzucić natychmiast z głowy. Po drugie, wydaje mi się dość dziwne, że Dark niejednokrotnie daje do zrozumienia, że jest głupsza od Cedrica. Przyznawanie się do czegoś takiego – a jeszcze gorzej, przyznawanie się i właściwie zgoda na to (inny fragment) – przed samą sobą zdecydowanie nie pasuje do kogoś tak zadufanego w sobie jak Dark. Później, jeśli zmuszą ją okoliczności/jakaś zmiana, tak, ale nie teraz. Rozumiem, że mogło to być celowe, że może chciałaś między innymi właśnie w taki sposób pokazać niedojrzałość dziewczyny, ale to naprawdę nie jest przekonujące w takiej formie. Co do tłumaczenia, o którym wspominałam wyżej – oczekiwałabym czegoś w stylu, że Dark wiedziała o portalach prowadzących do Lucyfera, ale nie miała pojęcia, że jeden z nich znajduje się w NY. Swoją drogą, to byłby bardzo dobry punkt startowy do rozpoczęcia tłumaczeń, przez kogo i kiedy władca piekieł został uwięziony oraz dlaczego mimo to można się do niego bez problemu dostać (choć z tym drugim wyjaśnieniem trzeba się postarać, jeśli ma być przekonujące. Dodam jeszcze, że cytat, który wkleiłam, powinien kończyć się znakiem zapytania bądź wielokropkiem.
Chciałam coś do niego powiedzieć, bo cała ta sztuczka, o dziwo, zrobiła na mnie wrażenie. Nim się odezwałam, brama się otworzyła, a Cedric wszedł do ciemnego pomieszczenia. Chcąc czy nie, z czystej ciekawości, ruszyłam za nim. – Skoro była ciekawa, to ruszyła – chciała to zrobić. Brakuje „jednak” w drugim zdaniu („Jednak nim się odezwałam (…)”). No i aż się prosi o dłuższe opisy tła, o czym pisałam już wyżej.
Wyglądał dokładnie tak samo, jak ostatnim razem. Postawne ciało, blade, przerażające oczy, wyrażające złość i mrok oraz łysa głowa. Jego całe ciało było pokryte wieloma tatuażami (lub coś co przypominało tatuaże). Nigdy nie rozumiałam ludzi, którzy myśleli, że Szatan to taki czerwony stwór z rogami i ogonem a la byk. – Zdecydowanie nie najlepszy opis. Wklejam go w całości, żeby to uwidocznić. Po pierwsze, tak naprawdę jest bardzo skąpy; wybrałaś jedynie kilka elementów i wymieniłaś je, jakbyś robiła listę w punktach, a nie tworzyła zdanie. Po drugie, mamy powtórzenia, a po trzecie, błąd gramatyczny – powinno być: „lub czymś, co”; tak, przecinek też należy dostawić). Po czwarte, pierwszy przecinek jest zbędny. Po piąte, powinien być akcent nad „a” pod koniec, ale to zdanie w ogóle bym wyrzuciła – stwierdzenie w takiej formie jest wręcz infantylne (jeszcze z tym „taki”), nie do końca też pasuje, skoro długością przypomina właściwy opis. Dobrze, że starałaś się opisać Lucyfera, ale nad techniką trzeba popracować. Czy słowo „szatan” na pewno chcesz zapisywać wielką literą? Jeśli tak, musisz być konsekwentna.
(…) to w przypadku Lucyfera, mojego ojca, już nie tak do końca. – Uwierz mi, wszyscy już wiedzą, że Lucyfer jest ojcem narratorki. Nie trzeba podkreślać rzeczy oczywistych, za to przydałoby się skupić na innych elementach, np. budowaniu tła, dłuższych opisach itd.
Stałam więc tak przed tronem, wbijając paznokcie w dłoń i wyobrażając sobie, jak ich zabijam. Obu. Z zimną krwią. // — A tak z czystej ciekawości, co my tu robimy? — spytałam, gdy już trochę opanowałam swoje nerwy. – A Lucyfer i Cedric w tym czasie grzecznie czekali, aż Dark przestanie snuć mordercze plany i włączy się do rozmowy? Jakoś nie sądzę. To nie jest tak, że kiedy narrator pogrąża się w myślach, czas wokół się zatrzymuje. Proponuję także napisać na końcu: „gdy zdołałam się nieco opanować”.
To była idealna rola dla mnie, takie było moje powołanie – powtórzenia.
— Musimy omówić kwestię waszego zadania i dziedzictwa. — Tym razem nie tylko ja, ale i Cedric nie wiedział o co chodzi, dureń aż wstał z klęczek. // — Jak to dziedzictwa, ojcze? — Kiedy ojciec nic nie mówił to Cedric spytał pierwszy (ja wolałam siedzieć cicho inaczej mogło się to źle skończyć). – Źle prowadzisz ten dialog, na czym ucierpiała logika. Po czyjejś wypowiedzi po myślniku możesz pisać o wypowiadającym się; jeśli piszesz o kimś innym, musisz zacząć zdanie od nowego wiersza. Znów pojawiły się też te nieszczęsne i niepotrzebne wzmianki w nawiasie, na czym z kolei ucierpiał styl; jeśli koniecznie chciałaś zaznaczyć, co robiła, a właściwie czego nie robiła Darklyn, mogłaś napisać to w następnym akapicie (nie wiem też, dlaczego nie stawiasz przecinka przed „inaczej”). Ponadto Dark non stop nazywa brata „debilem”, niezależnie od tego, co ten robi – nawet jeśli dziewczyna go nie lubi, to naprawdę w tym, że wstał z klęczek, trudno się dopatrzeć, że nie wiedział, o co chodzi Lucyferowi (tak, tutaj też brakuje przecinka. I po „mówił” też). Powtarzasz imię brata narratorki, zaś o wiele lepiej brzmiałoby coś w stylu: „odezwał się mój brat po dłuższej chwili”, a wcześniej wspomnienie, że ich ojciec nagle zamilkł. Nie musisz się spieszyć w dialogu, serio, lepiej, żebyś napisała więcej, a bardziej przejrzyście. Będzie się lepiej czytało, a i odbiór bohaterów stanie się bardziej emocjonalny, zaś mniej chaotyczny.
— Nas jest dwoje, ojcze. — I nagle moje marzenia gdzieś się ulotniły – nie wiem, czy naprawdę chciałaś robić z Dark aż taką idiotkę, za przeproszeniem. Mogła zacząć wyobrażać sobie siebie jako królową, czemu nie. To wręcz do niej pasuje. Ale mogła to robić, jednocześnie zdając sobie sprawę, że przecież nie jest jedyną pretendentką do diabelskiego tronu. Przecież ona doskonale o tym wie! Dlatego właśnie takie stwierdzenie Cedrica nie powinno powodować z jej strony tego typu reakcji. Co najwyżej mogłaby się przestraszyć, że będzie musiała się bardziej postarać, aby osiągnąć swój cel.
Potem się odwróciłam i zniknęłam ze Świata Ciemności naszego ojca, później, kto wie, może i mojego. – To byłoby dobre zakończenie tego fragmentu, gdybyś skończyła na słowie „ojca”, nie dopisując następnie tej mało zgrabnie brzmiącej uwagi. Ale skoro kontynuujesz fragment, to „zniknięcie” nie jest dobrym słowem – sugeruje, że dziewczyna przeniosła się nie wiadomo dokąd, a nie, że jedynie wyszła z powrotem na cmentarz. Dodatkowo, wcześniej nazywałaś świat Lucyfera „Światem Piekieł”; nie sądzę, żeby piekło miało posiadać w Twoim zamierzeniu tyle różnych nazw własnych. Musisz się zdecydować na jedną, a następnie zawsze zapisywać ją wielkimi literami, a nie tak jak w danym momencie Ci się podoba.
Rozdział dziewiąty
W opisach pojawiło się sporo powtórzeń czasownika „być”.
Uśmiechnęłam się, gdy jej oczy zaczęły pokrywać się mgłą, w końcu bezwładne ciało opadło na ziemię. albo Złość Cedrica była coraz większa, oczywiście mogłam go powstrzymać, ale tego nie zrobiłam, uważałam, że na to zasługuję. – To nieliczne przykłady zdań, w których chciałaś umieścić zbyt wiele równoległych wobec siebie stwierdzeń często posiadających różne podmioty. Albo je należy porozdzielać, albo użyć takich na przykład „aż” przed „w końcu” czy „gdyż” przed „uważałam”. Chodzi zarówno o sens, jak i o zapobiegnięcie czytania tekstu, jakby został wystrzelony z karabinu maszynowego i mogło się nawet na chwilę zatrzymać, by nie zarobić kulki w łeb.
Wyszłam z klubu i zaczęłam kierować się w stronę samochodu, by wrócić do hotelu i przygotować się na imprezę. Chciałam wypróbować swoją moc, ale to musiało zaczekać aż wrócę do Nowego Jorku. Zatrzymałam się jak wryta, gdy koło mojego samochodu zauważyłam Cedrica. – Za dużo różnych myśli w jednym akapicie, to po pierwsze. Po drugie, trochę nie rozumiem. Na jaką imprezę? Chyba żadną konkretną, ale nie wiadomo. Po trzecie, to czy w końcu Dark woli iść na imprezę (rozumiem, że nadal w Bostonie), czy jednak wrócić do NY, aby wykorzystywać moc (która wcale nie jest aż nowa, podkreślę to jeszcze raz, ale dopiero teraz dziewczyna może jej używać, nie mając efektów ubocznych). Z innych błędów: brakuje przecinka po „zaczekać” i mówi się „stanąć jak wryty”, a nie „zatrzymać się jak wryty”. Ponadto po co pisać: „zaczęłam kierować się”? Dark po prostu się tam skierowała. Więcej nie zawsze oznacza lepiej.
(…) gdy go straciłam, kiedy zostawił mnie na pastwę losu, czułam się zdradzona. Miał jednak prawo, by odejść ode mnie. – Wcześniej w tym akapicie opisujesz Cedrica w nawiązaniu do ostatniego spotkania rodzeństwa. Cytowane zaś stwierdzenia dotyczą chyba jego wyjazdu do Japonii, które miało miejsce wiele lat wcześniej. Trzeba to podkreślić i najlepiej napisać od nowego akapitu, żeby czytelnicy nie mieli żadnych wątpliwości.
Przez całe życie traktowałam Cię jak kogoś gorszego, choć oboje dobrze wiemy, że nie mogę się równać z twoją inteligencją, która jest o wiele bardziej potrzebna w tych durnych misjach naszego ojca. – No człowiek/półczłowiek będący córką Lucyfera z inteligencją faktycznie równać się nie może. Jedno to istota, drugie – pojęcie abstrakcyjne. To jakbyś twierdziła, że banan nie może się równać miłości. Zresztą to zdanie tak bardzo nie pasuje do Dark, którą zaprezentowałaś, że bardziej się chyba nie da. Nawet jeśli narratorka faktycznie zaczęłaby tak myśleć, to szczerze wątpię, że powiedziałaby to w taki sposób, bez żadnych oporów i w dodatku przepraszałaby za „całe życie”. No nie. Dobrze, że przynajmniej słowo „durne” trochę ratuje tę wypowiedź. O poprawnym zapisywaniu „cię” itd. będzie niżej.
Nie tego oczekiwałam po córce największego zła na tym świecie. – Wcześniej tak samo powiedział Cedric. Może i okazało się, że to nie był tak naprawdę on, ale jakoś nie chce mi się wierzyć, aby ktokolwiek – chłopak czy wiedźma – nazywali tak Lucyfera na poważnie.
— Cholera, o czym ty bredzisz?! — Dopiero silny uścisk uzmysłowił mi, że mam do czynienia z prawdziwym Cedricem, a nie iluzją Gwyneth. // — Cedric! Co ty tutaj robisz?! — Byłam w szoku, że do Bostonu przyjechał mój brat. – Eh. Po pierwsze, zły zapis dialogu, a przez to mieszanie, kto co mówi (będę pisać o tym więcej w sekcji „Dialogi” na innych przykładach). Po drugie, naprawdę trzeba by napisać więcej o tym uścisku. Ty nawet nie napisałaś, że Cedric podszedł do Dark. Ponadto dlaczego taka reakcja ot tak przekonała dziewczynę, że to naprawdę jej brat? Jest to szyte wyjątkowo grubymi nićmi. Ale jeszcze bardziej nierealne wydaje mi się, że wcześniej Dark nie miała żadnych, najmniejszych nawet problemów z uwierzeniem, że Cedric pojawił się w Bostonie (miała nawet na to wytłumaczenie), a teraz zupełnie na serio wyraża zdziwienie. Mało logiczne. Pojawiły się powtórzenie imienia „Cedric” oraz jego błędna odmiana w narzędniku, o czym będzie niżej.
Cedric był wściekły, a ja nie wiedziałam, co robić, po raz drugi przepraszać go nie zamierzałam. – Cóż, tak naprawdę nie przeprosiła wtedy faktycznie swojego brata… Rozumiem, co Dark ma na myśli, i jak najbardziej pasuje to do jej postaci, ale trzeba jakoś inaczej to ująć.
Miałam ochotę zabić tą wiedźmę tu i teraz, niestety w pobliżu nie widziałam jej paskudnego patrona. – Ale niby dlaczego ten patron MIAŁBY być w pobliżu? Dla bezpieczeństwa czarownic chyba o to chodzi, żeby go nie było, prawda? Ponadto Dark nawet nie kiwnęła palcem, aby znaleźć rzeczonego patrona, więc tym bardziej nie rozumiem tego stwierdzenia. Może to pod wpływem złości, ale… Plus powinno być: „tę wiedźmę”.
Rozdział dziesiąty
Esdras, o którym mówił Rafael to tak naprawdę facet, który nawiedził mnie w snach, pytanie tylko czy tylko w nich. Może to zdarzyło się naprawdę, a on wyczyścił mi pamięć? Tylko po co? Jaki miał cel? Do czego dążył? – Zadziwiająco szybko Dark dostaje olśnienia. Tak szybko, że sama się gubi w tych swoich złotych myślach. Pierwsze zdanie jest źle skonstruowane, swoją drogą, nie powinno się pisać dwa razy – a co gorsza jeszcze więcej – razy „który” w wielokrotnie złożonej wypowiedzi (a po „Rafael” powinien stać przecinek). Gdyby Dark zadała pytanie o cel dwa razy – byłoby spoko – ale gdy robi to po raz trzeci, efekt staje się odwrotny od zamierzonego, czyli narratorka wcale nie sprawia wrażenia, jakby nagle zaczęła myśleć. A kończenie pytań stanowiących zdanie główne za pomocą kropek staje się coraz częstszą praktyką, choć punkty będą zabierane za to w innej sekcji, oczywiście.
Jak to powiedział, że wkrótce wszystko zrozumiem? – Też zadaję sobie to pytanie, Dark, bo inteligencją to Ty nie grzeszysz.
Wybiegłam z domu szybciej niż to było możliwe i zaczęłam biec w stronę obranego celu. – No to chyba w ogóle nie wybiegła? Pewnie chodziło Ci o to, że Dark zrobiła to szybciej, niż potrafiłby to zrobić zwykły człowiek, ale trzeba to dopisać. Nie mówię już o powtórzeniu „wybiegłam”/„biec”. Chwilę potem w tym samym akapicie znalazło się powtórzenie słowa „zabić”, przy czym drugie z nich spokojnie można byłoby zastąpić poprzez „zamordować”. Brakuje przecinków przed „niż” i „możliwe”.
Miejsce to wyglądało na opuszczone, wszędzie pełno kurzu i tekturowych kartonów, wszystko wskazywało na to, że nikogo tu nie ma, ale ja wiedziałam, że gdzieś on tu jest, wystarczyło tylko się skoncentrować. – Za dużo zdań podrzędnych w jednym, nie można złapać oddechu. Powtarzasz się znaczeniowo: skoro miejsce wydaje się opuszczone, oznacza to, że sprawia wrażenie, że nikogo tam nie ma. Brakuje orzeczenia we wzmiance o kurzu i kartonach (swoją drogą, tak to pasuje do reszty wypowiedzi jak wół do karety…).
Jeszcze z większą częstotliwością ogniste kule leciały w jego stronę, niestety, gdy ja traciłam wszelkie siły, on po prostu machał jedną ręką, drugą trzymał w kieszeni spodni i jakoś nie przejmował się tym, że próbuję go zabić. – To nie tylko kolejny przykład wrzucenia zbyt wielu krótkich zdań z różnymi podmiotami w jedno. Ta scena, jak wspominałam w sekcji „Treść”, powinna być opisana na kilka dobrych akapitów, bo to scena-klucz całej pierwszej części. A zamiast tego mamy coś takiego. Ponadto ja się mu nie dziwię: też bym się nie przejmowała.
— Ty… chory… świrze. — Byłam strasznie zaskoczona całą tą sytuacją. – Tutaj Dark wyraża złość/potężny szok. „Zaskoczenie” to bardzo duże niedomówienie. I dlatego właśnie jej wypowiedź powinna być zakończona nie kropką, a wykrzyknikiem (albo nawet trzema). To bardzo dobry i łatwy sposób na podkreślenie intensywności emocji.
Jego blond włosy tworzyły na jego głowie charakterystyczny nieład. Biała koszulka polo była opięta na jego umięśnionym ciele. – Naprawdę już wiemy, że to było na NIM, a nie na kimś innym.
— Pamiętasz sen w klubie „Sfinks”. Twój sen był wspomnieniem, tylko że nie skończyliśmy na rozmowie. – Kolejne powtórzenie.
Po co zabierasz mi wspomnienia, do tego z upojnej nocy z aniołem?! – Logika (a może psychika) Darklyn jest powalająca. Przecież nienawidzi aniołów, co cały czas podkreśla nawet w tym fragmencie. Ale chyba jej zamiłowanie do uprawiania seksu z kimkolwiek to silniejsze uczucie. Szkoda słów.
Razem z Cedricem będziemy musieli poruszyć niebo i ziemię, by zabić tego anioła – świra. // - Dark, co się tutaj stało? — Spojrzałam na niego, jeszcze przed chwilą pomieszczenie wyglądało w miarę normalnie, teraz, przez naszą walkę, była to ruina. – Żadnej wzmianki, że to mówi Cedric, żadnej wzmianki o jego zachowaniu, o tym, że mógł być zdezorientowany, skołowany, i że pewnie musiał się podnieść z ziemi; zupełnie nic. Nie tylko Dark traktuje brata jak zbędny balast, Ty również zdajesz się go używać jako w większości przypadków zbędny element otoczenia. Zamiast wzmianki o Cedricu po jego wypowiedzi bezpośrednio wstawiłaś opis zachowania Dark. Eh. Wkradł Ci się też dywiz zamiast myślnika, ale jako że to chyba jedyne miejsce w całym opowiadaniu, nie będę nawet o tym wspominać w odpowiedniej sekcji. O „Cedricem” będzie niżej.
– poprawność gramatyczna + językowa (10/15 pkt.)
Rozdział pierwszy
Przekroczyłam próg pokoju, w którym się zatrzymałam – rozumiem, że chodziło o „zatrzymanie” w znaczeniu „mieszkanie”? Niestety to słowo jest dwuznaczne, więc lepiej byłoby napisać „mieszkałam”.
Każde pojedyncze słowo napełniałam jak największym jadem – „napełniałam jadem”, jeśli już.
Z każdą sekundą coraz szybciej biło jej małe, chore serduszko – składnia; powinno być: „z każdą sekundą jej małe, chore serduszko biło coraz szybciej”.
(…) głupcy myśleli, że ich nie zabiję, tylko wypuszczę, by znowu mogli ciągnąć to swoje bezsensowne życie – jedno życie? Raczej nie.
Spojrzała na mnie ze łzami w oczach i zaczęła, jak każdy, tą swoją litanię „Proszę nie rób mi krzywdy. Błagam Cię mam…” — tu zazwyczaj podawali całą listę ważnych dla nich osób, co mnie osobiście, kompletnie nie obchodziło. – Tutaj problem polega na nagłym przejściu z konkretnej sytuacji do bardziej ogólnych sformułowań i zmiany w jednym zdaniu liczby osób, o których piszesz. Gramatycznie bardzo słabo. Dodatkowo: „tę litanię”, a „jak każdy” zmieniłabym na „jak wszyscy”, zaś „swoją” na „znaną mi”. O błędach interpunkcyjnych napiszę niżej, bo trochę ich tu jest.
Ta chwila była najlepsza, miała jeszcze nadzieję, że to tylko koszmar, że zaraz się obudzi i będzie dalej żyć. Pobudka, słonko to rzeczywistość! Już na zawsze pożegnacie się z tym światem. – „Miała jeszcze nadzieję” i następne stwierdzenia w tym zdaniu odnoszą się do pokojówki, a nie do chwili, lecz przez mylenie podmiotów na to właśnie wychodzi. Drugie zdanie to myśl narratorki niepasująca stylistycznie do tekstu, więc najlepiej byłoby zapisać ją w cudzysłowie lub kursywą (wtedy też nie będzie problemu z myleniem czasów, gdyż w czyichś myślach mogą być w teraźniejszym). I trzecie zdanie też, zmieniając równocześnie osobę, ponieważ w tej chwili umarła tylko jedna kobieta, a nie kilka. I zabrakło przecinka po „słonko”. Tłumaczenie znajdziesz w następnej sekcji.
Podeszłam do aparatury, gdy pokojówka wyzionęła ducha i wykręciłam numer recepcji. – Dlaczego nazywasz telefon „aparaturą”? Zupełnie niepotrzebnie wyszukane słowo. Z innych błędów brakuje przecinka po zdaniu wtrąconym (czyli po „ducha”).
Rozumiesz? — Mężczyzna blady jak ściana kiwnął swoim nieproporcjonalno małym łebkiem i od razu wziął się do roboty. – Nie ma słowa „nieproporcjonalno”, tylko „nieproporcjonalnie”. Dodatkowo lepiej brzmiałoby: „Blady jak ściana mężczyzna”. „Rozumiesz” mówi narratorka, więc skoro opis nie odnosi się bezpośrednio do niej, powinien znaleźć się w nowym akapicie.
(…) spytał, opierając się o ścianę z założonymi rękami. – To brzmi, jakby ściana miała założone ręce. Proponuję: „opierając się z założonymi rękami o ścianę”.
Spojrzałam na niego, był draniem, ale za to niezwykle mądrym draniem. – Nie trzeba podkreślać i powtarzać słowa „drań”.
Caespite! Suus meus officium! – Skurwysyn! To moje zadanie. – Mogę zgodzić się z tłumaczeniem drugiego zdania, ale skąd wzięłaś, że „caespite” oznacza to, co napisałaś? Prędzej coś związanego z torfem. I w ogóle… tłumaczyć łacinę w taki sposób?
Rozdział drugi
(…) bo to źle, by się skończyło dla niego. – Problemy ze składnią. Powinno być: „Bo źle by się do dla niego skończyło/bo skończyłoby się to dla niego źle”. Przecinek zbędny.
Obok stał Cedric i ze złośliwym uśmiechem, patrzył na tron skąpany w ogniu, a na nim, patrzcie państwo, siedział mój ukochany tatuś. – Gramatycznie to brzmi, jakby Lucyfer siedział na ogniu. Poprawnie będzie; „patrzył na skąpany w ogniu tron, na którym”: „który” odnosi się do ostatniego rzeczownika przed nim. „Patrzcie państwo” i tego typu powiedzonka, szczególnie gdy zmieniają narrację, nie odpowiadają mi w opisach, nawet jeśli postawiłaś na pierwszoosobówkę. Jako oddzielne zdanie i to najlepiej zapisane kursywą lub w cudzysłowie jako myśl – tak. W dialogu – tak. Ale nie w taki sposób. Dodam też, że pierwszy przecinek jest zbędny.
— Ojcze. — Cedric ukląkł przed tronem, a ja miałam ochotę zacząć się śmiać. Nic dziwnego, że był on pupilkiem skoro aż tak się podlizywał. // — Cedric. — Skinął na niego głową, a potem spojrzał na mnie tym swoim ironicznym spojrzeniem. – „Spojrzał spojrzeniem” – idealne powtórzenie z pleonazmem w dodatku. „On” jest zbędne, wiadomo, o kogo chodzi, za to po drugiej wypowiedzi trzeba zaznaczyć, że mówi Lucyfer, gdyż ostatnim „onym” był Cedric – czyli krótko mówiąc, pomyliłaś podmioty. Jeśli chodzi o interpunkcję, zabrakło przecinka przed „aż”. Ponadto lepiej nie pisać, że ktoś „miał ochotę zacząć się śmiać”, co brzmi nienaturalnie, tylko np.: „cudem zdusiłam wybuch śmiechu”.
(…) a ja spojrzałam z władzą mordu – żądzą.
Cedric, nadal blady jak ściana, ruszył bez słowa do wyjścia, kiedy zniknął, ja nareszcie miałam szansę spędzić chwilę z naszym ojcem. – To zdanie ma dwa równorzędne podmioty. Albo więc należy podzielić je na dwa mniejsze, albo po „wyjścia” dopisać „a” lub zamienić przecinek na średnik.
(…) zając – zająć.
Portae inferi – Wrota piekieł. – Z tłumaczeniem się zgadzam, ale powinno być „inferni”.
Aperite portas mundi rectores tenebrarum harum, orbis inferni – Otwórzcie się wrota do świata ciemności, świata piekieł. – Dzięki użyciu wujka googla podejrzewam, że część wzięłaś to ze scribd? Mimo wszystko to dość ryzykowne. Wydaje mi się, że w tłumaczeniu powinno być użyte słowo „władcy” („otwórzcie się, wrota, do świata władców ciemności”), a „orbis” to raczej świat-globus, a nie synonim „mundus”.
Rozdział dziewiąty
(…) nie była taka ja inne wiedźmy – jak.
(…) wciągnęłaś w to naszego ojca, po to tylko, żeby się pobawić w jakimś podrzędnym klubie – „ojca tylko po to, żeby” (inna kolejność i brak przecinka).
(…) wydukał z siebie. – Albo „wydukał” albo „wyrzucił z siebie”.
Cedric był moim bratem, robiłam mu różne złe rzeczy, ale stanowił osobę dla mnie ważną. – Końcówka brzmi wyjątkowo sztucznie, chyba chciałaś przedobrzyć. Kontrastuje to tym bardziej w obecności tych „różnych złych rzeczy”.
za jaką cenę poświęciłam swój ból. – Chyba „jaką cenę zapłaciłam za zabranie bólu/chłodu”. Ona raczej nie poświęcała bólu, tylko była szczęśliwa, że mogła się go pozbyć. Ponadto cenę się płaci.
Bawiąc się naszyjnikiem, myślałam o nowej mocy. Ona nie była normalna, zresztą dokładnie tak jak wszystko od początku tej durnej misji. – Przymiotnik „normalna” tu nie pasuje, sugeruje, jakby chodziło o osobę, o której zapomniałaś wspomnieć. Lepiej byłoby wybrać słowo „zwyczajna”. No i z pewnością nie powinnaś zaczynać zdania od „ona”, lepiej połączyć je z poprzednim na przykład za pomocą spójnika „który”.
Serce Cedrica już należało do wiedźmy i gdy tylko uratujemy Lucyfera muszę go zabić. – Po pierwsze, to „go” gramatycznie odnosi się do Lucyfera, ewentualnie do serca, ale na pewno nie do Cedrica, o którego chodziło. Po drugie, pomieszałaś czasy. Po trzecie, zabrakło jakiegoś przejścia. Gdybyś napisała: „i aż za dobrze wiedziałam, że gdy tylko”, to nawet mogłabyś zostawić ten czas teraźniejszy w drugiej części zdania…
(…) z prawdziwym Cedricem – prawidłowa odmiana imienia „Cedric” w narzędniku to „Cedrikiem”.
(…) po prostu olałam postać brata. – Po co ta „postać”? Po prostu „brata”.
Zasunęłam walizkę. – Co zrobiła? Chyba „zamknęła”?
(…) widząc moją minę ich po prostu nie zadał. – Widząc moją minę, po prostu ich nie zadał.
Rozdział dziesiąty
Jeszcze dochodziła ta dziwna klątwa, którą być może on mi ją przekazał. – Stylistycznie nie wygląda to dobrze. Proponuję coś w stylu: „Do tego wszystkiego dochodziła jeszcze klątwa… Istniała spora szansa, że to właśnie on mógł ją na mnie rzucić” (bo klątwę się na kogoś rzuca, a nie komuś przekazuje).
Sala była duża, przypominająca halę produkcyjną. – Gramatycznie wychodzi na to, jakby „sala była przypominająca”. No nie. Powinnaś napisać „przypominała”.
Moje ataki doskonale unikał – „unikać” łączy się z dopełniaczem, a więc „moich ataków”. Całość zaś powinna brzmieć tak: „doskonale unikał moich ataków”.
Mężczyzna był śmiertelnie przystojny – to „śmiertelnie” miało być odpowiednikiem „nieziemsko” albo „zabójczo”?
— Jak klątwa? – Jaka.
— Spałaś z aniołem?! — Nie wiedziałam, że dwie osoby będą potrafiły mówić tak równo. Oboje byli tak zdziwieni, że nawet tego nie zauważyli. – Chyba chodziło o „jednocześnie”, a nie „równo”. I to żadna niespodzianka, bo czasem coś takiego zdarza się nawet w świecie zwykłych ludzi. Nie mówiąc już o złym zapisie dialogów, o czym rozpiszę się niżej.
(…) teraz na jego twarzy emanowała złość. – Emanować można czymś. A na twarzy coś się może malować.
– ortografia + interpunkcja + zapis dialogów (5/10 pkt.)
Błędy interpunkcyjne w dużej mierze polegają na nieoddzielaniu od siebie zdań podrzędnych; nie będę wypisywać wszystkich przykładów (są obecne w każdym rozdziale).
Rozdział pierwszy
Weszłam do hotelu, w którym mieszkałam i ruszyłam do windy. – Brakuje przecinka po „mieszkałam”. Zdanie „w którym mieszkałam” to zdanie wtrącone, więc powinno być oddzielone z obu stron przecinkami bądź myślnikami.
(…) relaksował mnie on, tak jak śmiertelników muzyka, taniec czy śpiew – pierwszy przecinek zbędny, ponieważ to jest jedno zdanie podrzędne.
— P-przepraszam j-już miałam w-wychodzić. – Przecinek po „przepraszam”, trzeba oddzielić dwa zdanie podrzędne (dwa orzeczenia: „przepraszam” i „miałam”).
Wiesz gdzie lądują? – Przecinek po „wiesz”. Zasada ta sama co wyżej.
Spojrzała na mnie ze łzami w oczach i zaczęła, jak każdy, tą swoją litanię „Proszę nie rób mi krzywdy. Błagam Cię mam…” — tu zazwyczaj podawali całą listę ważnych dla nich osób, co mnie osobiście, kompletnie nie obchodziło. – Brakuje przecinków po „proszę” oraz po „cię”, które piszemy małymi literami w tekstach niebędących listami (w tym przypadku nie jest to zwrot grzecznościowy. Ten błąd przewija się w opowiadaniu bardzo często i nie będę go wypisywać za każdym razem). Przecinek po „osobiście” zbędny. Postaw dwukropek po „litanię”.
Oczywiście już po pierwszym sygnale odezwał się drżący głos jednego z pracowników. // — Przyślijcie kogoś do mojego pokoju, w salonie leży trup i swoją krwią brudzi mi podłogę. – Zła konstrukcja dialogu. Pisząc, że odezwał się pracownik, dajesz do zrozumienia, że to jego słowa przytoczysz. Tymczasem Ty przedstawiłaś tylko wypowiedź Darklyn. Zamiast „i” napisałabym „który” w ostatnim zdaniu.
— Idę wziąć kąpiel, gdy skończę i jej i ciebie ma tu nie być inaczej skończysz podobnie. – Tutaj zapomniałaś o większości przecinków: po pierwsze przed oboma „i” – przed pierwszym, bo mamy domyślne „to”, po drugim dlatego, że po drugim „i” zawsze piszemy przecinek (podobnie jak np. po drugim „albo” („albo coś, albo coś innego”). Aż w końcu przecinek/średnik/kropka po „być”.
(…) po drugie popatrzeć jak się wściekasz to dla mnie czysta przyjemność. – Zdanie wtrącone „jak się wściekasz” należy wydzielić z obu strony za pomocą przecinków bądź myślników. Przy okazji myślę, że lepszą formą byłby rzeczownik niż czasownik, czyli „(po)patrzenie” niż „popatrzeć”.
(…) z czysta krwią – czystą.
(…) był przecież nieśmiertelny tak, jak ja, do jasnej cholery! – Pierwszy przecinek zbędny.
(…) dzięki swoim umiejętnością – umiejętnościom. Narzędnik (z kim?, z czym?) liczby mnogiej ma końcówkę „-om”, nie „-ą”, która jest charakterystyczna dla biernika (kogo?, co?) liczby pojedynczej (mówię oczywiście o rzeczownikach w rodzaju żeńskim).
(…) czekając aż skończy ten swój wykład. Znałam go, gdybym mu teraz przerwała nigdy nie powiedziałby mi, co się święci – brakuje przecinków oddzielających zdania podrzędne – pierwszego przed „aż” (imiesłowy, w tym przypadku „czekając” to orzeczenia), zaś w drugim po „przerwała” (pomocne może być uzmysłowienie sobie, że stoi tam domyślne „to”).
Możesz w końcu powiedzieć, po co nam zlecił to zadanie. – Zamiast kropki postawiłabym „?!”, lepiej odda sposób wypowiedzenia zdania przez Darklyn.
Rozdział drugi
(…) nie mówi mi dokąd idziemy – przecinek przed „dokąd”.
— Wybacz jej ojcze, dopiero dzisiaj dowiedziała się o wrotach w Nowym Jorku. — Cedric nadal klęcząc, mówił jakby mnie tu nie było – przecinek przed „ojcze” (wołacz należy rozdzielać z obu stron). Powinny pojawić się też przecinki przed „nadal” oraz „jakby”.
(…) zasiąść na Piekielnym Tronie, – na końcu zdania jest przecinek, a nie kropka.
(…) tych wstrętnych skrzydlatych pachołków – przecinek między przymiotnikami (są to równorzędne wobec siebie określenia, a więc należy oddzielić je przecinkiem. Reguła tu).
Rozdział dziewiąty
Byłam jaka byłam – przecinek przed „jaka”.
Byliśmy rodziną, czy tego chcieliśmy czy nie i gdy (…) – tutaj bardziej skomplikowanie – przecinek przed „i”, żeby zamknąć zdanie wtrącone. Przed drugim „czy” też, właśnie dlatego, że jest drugie.
Uśmiechnęłam się do niego, szczerze od bardzo wielu lat. – Oto przykład, kiedy nieprzemyślane postawienie przecinka zupełnie zmienia sens zdania. Podejrzewam, że „szczerze” miało dotyczyć sposobu uśmiechania. Tymczasem wychodzi na to, jakbyś napisała to „szczerze” w znaczeniu „naprawdę”, co brzmi bardzo źle. Najlepiej byłoby napisać coś w stylu „po raz pierwszy od bardzo wielu lat szczerze”. Choć z drugiej strony oni się nie widzieli dziesięć lat… no chyba że myślisz o uśmiechaniu się przez Dark do kogokolwiek, właściwie nie jest to pewne.
— Dobra albo to jest jakiś głupi żart, albo naprawdę stajesz się dobra. – Tutaj przecinek przed pierwszym albo musi być, ale nie dlatego, że taka jest reguła, ale dlatego, że słówka w tylu „dobra”, „chwila” itd., używanych w dialogach jako przerywniki, trzeba oddzielać od reszty zdania za pomocą przecinków (w zależności od konstrukcji: z przodu/z tyłu/i z przodu, i z tyłu). Dodatkowo mamy swoistego rodzaju powtórzenie, nie znaczeniowe, ale jednak.
Dlatego ukrywanie przed nim, nowej mocy nie miało sensu i tak wkrótce, by się o niej dowiedział. – Oba przecinki zbędne. Użycia pierwszego zupełnie nie rozumiem. W drugim zaś przypadku „by” nie wprowadza nowego zdania podrzędnego, więc przecinek jest zbędny. A najlepiej to zmienić składnie i napisać: „i tak wkrótce dowiedziałby się o niej”.
To klątwa, jej od tak nie można wykorzystać. – Ot tak.
Nagle jednak stała się rzecz nie możliwa. – Niemożliwa. Przymiotniki z „nie” piszemy łącznie.
ode chciało mi się – no nie. Ma być „odechciało”! „Ode” to może być użyte w sformułowaniu „ode mnie” i tylko tam.
Rozdział dziesiąty
(…) ale ja byłam myślami, gdzie indziej. – Bez przecinka. Nie ma tutaj dwóch zdań podrzędnych, tylko jedno.
— Poza tym, pamiętałabym, że spędziłam razem z tobą noc. – Pierwszy przecinek zbędny.
— Pamiętasz sen w klubie „Sfinks”. – To pytanie, a więc na końcu powinien stać znak zapytania. To stosunkowo częsty błąd.
Ten anioł – świr zaczynał mnie intrygować – powinno być napisane „anioł-świr”.
Wiedziałem, że w końcu się pozbędziesz tej małej przeszkody jaką był chłód i zaczniesz korzystać z mocy jakbyś się z nią urodziła. – Przecinki po „przeszkody”, „chłód” oraz „mocy”. Swoją drogą, to trochę ironiczne, że Ezra mówi o mocy niemal tyle samo co Dark. A przecież on tylko to streszcza.
Dodatki (3/5 pkt.)
Podobają mi się tytuły podstron, z łatwością można się domyślić, co zawiera każda z nich, a rozwiązanie jest pomysłowe.
„Trylogia ciemności” – czyli opis opowiadania. Dość specyficzny, ponieważ najwyraźniej z perspektywy bohaterki. Mało tłumaczy, ale w jakiś sposób może zachęcić. „Darklyn” na końcu jest mylące, bo czytelnik nie ma pojęcia, o co chodzi, jeśli nie przeczytał wcześniej nic innego.
Uważam, że w tej zakładce należy podać przynajmniej podstawowe informacje o gatunku opowiadania, zarysie fabuły i bohaterach. Możesz to zrobić w niekonwencjonalny sposób, w jaki próbowałaś, ale powinnaś zawrzeć elementy wymienione wyżej. Dobrze też podkreślić, że opowiadanie nie jest żadnym ff, tylko Twoim autorskim pomysłem. Zamieszczenie okładek do poszczególnych części mi się podoba, ale zabrakło informacji o źródle wykorzystanej do ich stworzenia grafiki. Zastanawia mnie, czy do pozostałych dwóch założysz inne blogi, skoro tytuł tego odnosi się ściśle do pierwszej z nich?
Zwiastun jest całkiem zachęcający, ale powinnaś wstawić napisy polskie, a także napisać, jakie produkcje wykorzystałaś do jego stworzenia (na pewno „Supernatural”, więcej nie znam) oraz jacy aktorzy pojawili się w filmiku. No i Twój nick też należałoby gdzieś wrzucić. Widać też dużą dysproporcję między dwiema połowami: pierwszą, w której jest narrator, a drugą, w której nie ma żadnego komentarza. Niemniej trailer jest ciekawy, tylko że ma napisane ff, a jak ustaliłyśmy, ff to nie jest, więc powinnaś to zmienić. Ponadto brakuje informacji, że to nie Ty jesteś autorką filmiku.
„Dusze ciemności” – nie należę do wielkich fanów tej zakładki, bo w większości przypadków za dużo zdradza. Tutaj niestety też tak jest. W dość chaotyczny sposób przedstawiasz bohaterów, równocześnie opisując to, kim i jacy są, jak się zachowują wobec innych i jakie moce posiadają. I to w dodatku używając sporej ilości kolokwializmów czy robiąc błędy stylistyczne (na przykład mylenie podmiotów). Zdecydowanie za dużo piszesz o postaciach; tego typu informacje powinny być wyciągnięte z tekstu przez czytelników. Możesz wymienić bohaterów, możesz napisać o ich pochodzeniu, jeśli chcesz, szczególnie że to opowiadanie fantasy, ale nie powinnaś zdradzać wydarzeń ani charakterów poszczególnych bohaterów w taki sposób! Szczególnie karygodne jest pisanie zdań w stylu: „O jego przeszłości nie dowiadujemy się za wiele”. Czemu spoilerujesz własne opowiadanie?
Na szczęście dajesz czytelnikom wybór, jeśli chodzi o to, czy chcą zobaczyć, jak według Ciebie wyglądają bohaterowie. Powinnaś jednak dopisać nazwiska aktorów – niby są one umieszczone w adresach większości odnośników, ale to nie wystarcza.
„Upadli” to ku mojemu sporemu zdziwieniu linki; myślałam, że to będzie spam (choć „Czyściec”, który jest nim w rzeczywistości, też pasuje).
Zastanawia mnie też, dlaczego postanowiłaś umieścić na blogu możliwość wybrania języka? Nie sądzę, żeby tego typu tłumaczenie na jakikolwiek język było znośne; sprawdziłam wersję angielską i trudno dałoby to na dłuższą metę zdzierżyć.
Podsumowując, dodatkowych podstron za dużo nie ma i bardzo dobrze; dla mnie są te, które być powinny. Niestety treść opisu opowiadania oraz bohaterów pozostawia sporo do życzenia.
Podsumowanie:
Otrzymałaś 52/100 pkt, co jest równoznaczne z oceną dopuszczającą.
Kiedyś myślałam, że pomysł zajmuje naprawdę spory procent recepty na dobrą opowieść. Ale dochodzę do wniosku, że to sposób jego wyrażenia jest o wiele, wiele ważniejszy. Niezależnie od wspaniałości czyjegoś konceptu, złe przedstawienie go przekreśla. I odwrotnie – można opisać tak zwane odgrzewane kotlety (na przykład oczywiście oczywisty romans) lub na pozór coś wyjątkowo nudnego/codziennego (na przykład podróż do osiedlowego sklepu) tak, że czytelnik nie będzie w stanie usiedzieć w miejscu podczas czytania.
Ty miałaś dobry pomysł. Powiedziałabym nawet, że bardziej niż dobry. Mogłaś wpleść nie tylko dużo akcji, tajemnic i intryg, ale i skupić się na bohaterach – ich przemianach, ciężkich wyborach, trudnych relacjach – wykorzystując przy tym oryginalność wymyślonego przez siebie świata. Niestety sposób przedstawienia w dużym stopniu to uniemożliwił.
Pierwszym problemem jest brak tworzenia tła. Rozumiem, że nie można wyłożyć wszystkiego jak na tacy. Ale po to są pierwsze rozdziały, aby wprowadzić czytelników w swój świat, aby mogli oni zrozumieć część jego mechanizmów, szczególnie jeśli stawiasz na fantasy. Tymczasem w Twoim opowiadaniu trudno uświadczyć nawet najbardziej prowizorycznych opisów, które skupiałyby się na otoczeniu czy bohaterach.
Jeśli już przy postaciach jesteśmy – narracja pierwszoosobowa z perspektywy antybohaterki stanowi trudny orzech do zgryzienia i prawdopodobnie niewiele osób byłoby w stanie poprowadzić to naprawdę dobrze. Dodatkowo Twoja Dark jest nie tylko „zła”, ale i wielokrotnie nielogiczna oraz przerażająco wręcz dziecinna. Więcej na temat jej, jak i pozostałych postaci pisałam wyżej, więc powtarzać się nie będę. Tutaj podkreślę, że nawet jeśli Dark od urodzenia (prawdopodobnie) wie o świecie nadprzyrodzonym, to czytelnicy nie. Trzeba pisać znacznie więcej wstawek takich jak ta o czarownicach – musisz opisywać poszczególne rasy/gatunki. To, że niektórzy czytali opowiadania czy książki, gdzie występują anioły, diabeł czy czarownice, nic nie znaczy – ponieważ „Córa ciemności” została wymyślona przez Ciebie: Ty tworzysz własną, unikalną rzeczywistość, którą musisz przedstawić. To trudne, ale i dające tyle miejsca do popisu! A postacie – brane pod uwagę zarówno indywidualnie, jak i jako element jakiejś populacji – są integralną częścią tego świata. Tak, powracam do zarzutu numer jeden.
Za dobry opis nie można uznać zabiegu, który stosujesz niestety dość często – szczególnie na początku opowiadania – a więc używania zdań wielokrotnie złożonych, gdzie potrafisz przeteleportować bohaterów przez kilka miejsc, na niczym nie skupiając się dłużej. Człowiek zupełnie nie nadąża. Na szczęście później nieco się to zmienia; gdy stawiasz na konkretną akcję, opisy zaczynają być nieco dokładniejsze, jednak niestety w większości przypadków i tak nie należą do długich, omijają najważniejsze wydarzenia (np. atak Dark na pracownika czarownicy) albo są napisane tak chaotycznie, że trudno się połapać (właściwie każda scena, w której narratorka używa swoich mocy). Pamiętaj, że czytelnik nie siedzi w Twojej głowie i nie widzi tego co Ty, a więc musisz to przedstawić wydarzenia tak, żeby dla niego też było logicznie. Oczywiście zbytnia drobiazgowość czy nadmierne stawianie kropek nad „i” to przesada w drugą stronę.
Do tworzenia tła możesz i powinnaś wykorzystywać retrospekcje, z czego czasem – na szczęście – korzystasz, ale to nadal zdecydowanie za mało.
Przez brak dobrych opisów cierpi nie tylko tło, ale i sam proces czytania. Szczególnie widać to w dialogach. Pomimo pozornie poprawnego w większości zapisu (tzn. używania pauz, wielkich/małych liter i znaków interpunkcyjnych) część rozmów staje się niezrozumiała dlatego, że często po czyjejś wypowiedzi wstawiasz reakcję innej osoby – na ogół Dark. Opisy i dawanie chwili wytchnienia w konwersacjach to bardzo ważny element każdego opowiadania. Nie mówiąc już o tym, że dzięki skupieniu się na sposobie wypowiadania się danych bohaterów czy ich zachowania czytelnik może pośrednio bardzo dużo wyczytać. Jest to szczególnie ważne w pierwszoosobówce, kiedy posiadamy bezpośredni dostęp do głowy tylko jednego bohatera! Tutaj dodam jeszcze jedno: czasem zdarzają się dłuższe przemyślenia czy refleksje Dark – i dobrze. Tylko że zmiana bohaterki nie polega na skakaniu ze skrajności w skrajność czy dawaniu do zrozumienia, że za jakiś czas dziewczyna może zmienić swoje nastawienie… To brzmi wyjątkowo sztucznie, a w pierwszej osobie tym bardziej.
Bardzo ważne przy pisaniu szczególnie dłuższych opowiadań jest tworzenie planu (zarówno wydarzeń, jak i np. krótkich charakterystyk bohaterów na własny użytek), jak również przypominanie sobie tego, co już się napisało, bo później można stworzyć choćby takie kwiatki jak problemy z czasem w wydarzeniach z Bostonu. Trzeba robić wszystko, by uniknąć nielogiczności, których niestety można znaleźć w Twoim opowiadaniu całkiem sporo. A większość jest naprawdę łatwa do wyeliminowania: więcej opisów, mniej chaosu oraz kontrola nad tym, co już się napisało i opublikowało.
Spora ilość błędów interpunkcyjnych, nie zawsze poprawny dobór słów, powtórzenia czy inne błędy stylistyczne (oraz mniej liczne, ale także obecne gramatyczne czy ortograficzne) również nie pomagają w odbiorze, ale można to wyćwiczyć. Mam nadzieję, że moje uwagi powyżej Ci w tym pomogą.
Na początku napisałam, że pomysł nie jest aż tak ważny jak sposób przedstawienia – ale jednak ważny jest. A w Twoim z pewnością tkwi potencjał, coś nietuzinkowego, coś dającego dużo możliwości. Najwyższy z aniołów zakochujący się w jednym z największych swoich wrogów (tylko że proponuję pokazać moment, w którym do rozwoju tak silnego uczucia doszło; wzmianka o jednej nocy mnie nie przekonuje), którego zadaniem jest zniszczenie niebiańskich sług; uwięziony Lucyfer w tle, konieczność przemiany bohaterów oraz cała otoczka – magia, moce, władza, intrygi – to naprawdę materiał na coś świetnego. Z pewnością nie można Ci zarzucić braku wyobraźni. Również niektóre elementy kreacji postaci zasługują na pochwałę, np. szaleństwo diabła (choć nie do końca dobrze przedstawione) czy niejednoznaczność Lexie. Ponadto w ostatnich notkach widać pewną poprawę – większe skupianie się na akcji, mniej „opisów-nieopisów”, bardziej wciągający sposób opisu wydarzeń. W którymś momencie pomimo licznych mankamentów zaczęło mnie interesować, co stanie się dalej, i cieszyłam się, że mogę przeczytać zakończenie pierwszej części. To zdecydowanie dobrze wróży.
Podsumowując, myślę, że najważniejszymi punktami, nad którymi musisz popracować, są:
- tło, tło i jeszcze raz tło, plus pamiętanie o niby zwykłych, ale jakże ważnych opisach miejsc czy postaci,
- dokładne przemyślenie wydarzeń głównego wątku oraz odpowiednie tempo ich przedstawiania (na przykład: nie dało się odczuć, że rodzeństwo „kończy” swoją misję w żadnym momencie i zdecydowanie zabrakło kolejnego spotkania Lucyfera), jak również pamiętanie, że to NIE są jedyne wydarzenia, na których powinnaś się skupiać w czasie teraźniejszym,
- przemyślenie sposobu kreacji Dark, skupienie się na większej spójności jej postaci i powolniejszej zmianie. Tutaj zachęcam do dokładnego przeanalizowania, czy narracja pierwszoosobowa aby na pewno jest najlepszym pomysłem w przypadku takiej, a nie innej głównej bohaterki.
Na końcu skrót moich przemyśleń:
Zalety:
- pomysł,
- chęć przedstawienia zmiany narratorki,
- niejednoznaczność postaci Alexii,
- dużo akcji,
- używanie retrospekcji.
Wady:
- duże braki w tworzeniu świata,
- mało wyczerpujących opisów,
- chaotyczne przedstawianie wydarzeń, biegnięcie na łeb na szyję,
- nielogiczność sporej części dialogów,
- sposób kreacji głównej bohaterki, niespójność w zachowaniu niektórych innych postaci,
- błędy „techniczne”, przede wszystkim związane ze stylem i interpunkcją.
Mam nadzieję, że ocena Ci pomoże. Myślę, że w „Córze ciemności” tkwi duży potencjał i trzymam za Ciebie kciuki. Zachęcam także serdecznie do dyskusji poniżej.
Dzień dobry, chciałam przy okazji zapytać o jedną rzecz (jeśli można). Na jednym blogu widziałam w recenzji takie zdanie "Bohaterem powieści jest pięć przyjaciółek". Czy jest to prawidłowe? Bo ja myślę, że lepiej brzmiało by "Bohaterkami powieści jest pięć przyjaciółek".
OdpowiedzUsuńZ wyrazami szacunku
Ania.
Zgadza się, poprawna jest druga wersja. W końcu pięć przyjaciółek raczej nie będzie jednym bohaterem. :)
UsuńNa początku chciałabym bardzo podziękować za ocenę. Od razu wyprowadzę cię z błędu zarówno szablon, jak i zwiastun nie robiłam ja, także zbyt wielu rzeczy nie mogę tam poprawić. Pokazujesz błędy, o których nie miałam pojęcia, choć o problemie z opisami i interpunkcją wiedziałam już wcześniej (cały czas staram się nad tym pracować, ale jak widać nadal mi to nie wychodzi zbyt dobrze). Miałam właśnie zamierzenie, by powoli odkrywać karty, ale wychodzi na to, że niektóre rzeczy odkryłam za wolno, inne za szybko. No cóż długa praca przede mną.
OdpowiedzUsuńDziękuję jeszcze raz za ocenę.
Pozdrawiam,
Katya
Powinnaś zaznaczyć na stronie widoczną i jednoznaczną informacje o pochodzeniu szablonu i zwiastunu.
UsuńCzęść odkrywasz nieźle, np. postać Ezry, ale zdecydowanie za szybko określasz misję, której prawie nie opisałaś, niemal zakończoną. Z kolei przez wiele nieścisłości w opisywaniu mocy i scen walk można się nieco pogubić w scenach, które w zamierzeniu miały tłumaczyć. Ale np. dawkowanie informacji w rozmowie z czarownicą było o wiele lepsze
Proszę:) cieszę się, że pmogłam. Również pozdrawiam.
Droga Pani!
Usuń"Obok stał Cedric i ze złośliwym uśmiechem, patrzył na tron skąpany w ogniu, a na nim, patrzcie państwo, siedział mój ukochany tatuś. – Gramatycznie to brzmi, jakby Lucyfer siedział na ogniu. Lepiej byłoby napisać „na którym”."
Mogłaby Pani z łaski swojej zastanowić się nad swoimi "poradami". Jeśliby napisała "na którym", ze zdania też wynikałoby, że siedzi na ogniu. Tak czy tak wyszłoby na to samo. "Który" odnosi się zawsze do ostatniego rzeczownika (odpowiedniego rodzaju oczywiście) w zdaniu. Prawidłowo zdanie powinno brzmieć, droga Pani, następująco: "...patrzył na skąpany w ogniu tron, na którym, patrzcie państwo, siedział mój ukochany tatuś".
I proszę mi w odpowiedzi nie pisać, że nie używam poprawnych cudzysłowów (wiem o tym, piszę z tabletu), ale odnieść się merytorycznie.
Z poważaniem
mgr Anna Dudasiewicz
Zgadzam się z uwagą dotyczącą cytowanego zdania. Za chwilę naniosę do tekstu odpowiednią poprawkę.
Usuń