Adres bloga – Kurtis-life
Autor – Skoiastel
Oceniająca – Legilimencja
Adres jest
prosty, łatwy do zapamiętania i, przede wszystkim, krótki. Być może niewiele mi
mówi o samym charakterze opowiadania, poza tym, że głównym bohaterem
najprawdopodobniej będzie osoba zwana Kurtisem, ale czy to tak właściwie źle?
Strona już się załadowała i temat nagle się wyklarował – opowiadanie na
podstawie Tomb Raidera. Na górze widzę pasek muzyki i już chciałam go
okiełznać, ale na szczęście nie włącza się automatycznie, za co duży plus. Mam
nadzieję, że się nie obrazisz, jeśli opcję muzyczną sobie podaruję.
Szablon jest
skromny i o raczej stonowanej kolorystyce. Podoba mi się, że dodałaś
pomarańczowy akcent, ożywia tę ciemność. Co do samego nagłówka – nie powiem,
żeby to było jakieś mistrzostwo Photoshopa, ale prezentuje się ładnie.
Geometryczne wzory dają wrażenie uporządkowania, nie mam odczucia, że autor
chciał poupychać dziesięć obrazków na zbyt małej przestrzeni. Mam za to
mieszane uczucia co do gifa z boku, mnie rozprasza, jak coś po bokach się rusza;
zwłaszcza podczas czytania. Dobrze, że chociaż jest u góry, więc nie będę go
widzieć przez cały czas, gdy będę zaznajamiać się z treścią. Zjeżdżam jeszcze
niżej i widzę mały spam buttonów innych blogów. Trochę mi tego za dużo.
Zanim przejdę
do samej treści, pozwolę przejrzeć sobie zakładki. Dobrze, że przedstawiłaś
pokrótce fabułę gry. Sama mam mgliste pojęcie, co ta Lara robiła, widziałam
parę razy, z czym to się je, ale osobiście nie mam do tego cierpliwości.
Postarałaś się przy zakładce o bohaterach – każdy ma własną podstronę, w której
przedstawiona jest ich przeszłość oraz krótka charakterystyka. Z jednej strony
to naprawdę rzetelne podejście do sprawy, z drugiej mam pewną obawę, że
opowiadanie może trochę na tym stracić – niektórzy autorzy wychodzą z założenia,
że jeśli opisali coś w zakładkach, to nie trzeba już wspominać o pewnych
rzeczach w opowiadaniu. Ale widzę też, że nie jest to pierwsze Twoje
opowiadanie na podstawie Tomb Raidera, dlatego pewnie kierujesz opowiadanie do
tych, którzy już wiedzą, o co chodzi. Zakładki „Fakty i fikcja” oraz
„Ciekawostki” świadczą o tym, że naprawdę zgłębiłaś się w grę, co daje mi tylko
wskazówki, że to, co przeczytam, będzie kawałkiem dobrego i przemyślanego
opowiadania. Na koniec zakładka „o mnie” – widzę, że sama jesteś oceniającą.
Ale, co dziwne, nie widzę nigdzie Twojego nicku – ani pod postami, ani też w
podstronie o Tobie. Myślę, że to przydatna informacja, zwłaszcza dla osób,
które chciałyby skomentować i być może zwrócić się do Ciebie osobiście, a są tu
pierwszy raz. Poza tym dla mnie jako czytelnika to dziwne uczucie: niewiedza,
kto jest autorem. Zwłaszcza, że pisałaś już wcześniej opowiadania, a nick to
swego rodzaju marka. Jeśli ktoś wcześniej czytał coś Twojego i mu się podobało,
to szanse, że zajrzy do Ciebie ponownie, gdy zobaczy Twój pseudonim, są znacznie
większe.
Tyle słowem
wstępu; teraz, skoro już znam zarys historii i bohaterów, przechodzę do treści.
Prolog.
Gorąca ciecz
koloru czerwonego złudnie przypominająca prymitywną farbę wykorzystywaną w
tanich filmach sensacyjnych tworzyła kałużę na chłodnej posadzce i nadawała
mrocznemu pomieszczeniu jeszcze większego wrażenia grozy. – Zdanie
wielokrotnie złożone, a brak przecinków. Gorąca ciecz koloru czerwonego,
złudnie przypominająca prymitywną farbę wykorzystywaną w tanich filmach
sensacyjnych, tworzyła kałużę na chłodnej posadzce i nadawała mrocznemu
pomieszczeniu jeszcze większego wrażenia grozy.
Migrena, a i
pewnie jad trującej Boaz atakujące całe ciało nie pozwalały
myśleć. – brakujące przecinki: Migrena, a i pewnie jad trującej Boaz,
atakujący całe ciało, nie pozwalały myśleć. A “atakujący”
dlatego, że odnosisz się do jadu, a nie do jadu i migreny.
Mam
wątpliwości, czy wczorajsza pizza mogła zostać zwymiotowana. Dzień to chyba
wystarczająco długo na przetrawienie posiłku. Co prawda nie do końca wiadomo,
jaka jest pora dnia; na koniec piszesz o świetle latarni – wieczór czy wczesny
ranek?
Zrobiło mu
się trochę lepiej i postanowił wykorzystać siły w bardziej przydatny sposób niż
wizualizowanie sobie jadu Boaz i umierania w tej umieralni, wśród
rozczłonkowanych eksperymentów Eckhardta. – Pleonazm.
kilka pięterw
górę – skleiły Ci się słowa.
Prolog
elegancko wprowadza do opowiadania, nakreśla główne wątki. Dobrym pomysłem było
wprowadzenie notatki prasowej na początku. Myślę, że zadanie prologu zostało
tym samym spełnione. Wiem, na czym stoję i czego mniej więcej się spodziewać.
Sekcja
pierwsza.
Pamiętał,
kiedy jeszcze w legionie przytrzaśniętej przez właz zakładniczce prowizorycznym
brzeszczotem przetartym wódką z piersiówki amputował lewą nogę. – Trochę za
dużo informacji, nieprzedzielonych przecinkiem. Pamiętał, że kiedy
jeszcze był w legionie, amputował lewą nogę zakładniczce
przytrzaśniętej przez właz za pomocą prowizorycznego brzeszczotu przetartego
wódką.
Kobieta
posłała mu jeden ze swoich ulubionych, od razu widać było, że wymuszonych
uśmiechów, po czym kiwnęła przecząco głową. – Kiwa się zawsze na
tak, kręci, aby zaprzeczyć. W zasadzie wystarczy wówczas tylko “pokręciła
głową”. Dodatkowo ja dałabym tutaj myślniki, żeby aż tak nie mylić czytelnika
czyli: Kobieta posłała mu jeden ze swoich ulubionych – od razu widać było,
że wymuszonych – uśmiechów, po czym pokręciła głową.
Nie
rozczarował jej ani przez moment, jak zwykle w jej mniemaniu sprawiał tylko
kłopoty, dookoła siebie siał zamęt i nie pozwalał sobie na odrobinę pomocy. – Zamiast
przecinka po „moment” sugerowałabym dwukropek: znak, że wyjaśniasz, dlaczego
jej nie rozczarował.
Lara miała
dar przekonywania, a może wcześniejsze zachowanie Kurtisa sprawiło, że
dwóch pielęgniarzy wcale nie miało ochoty pakować do karetki jednego wielkiego,
hałasującego problemu. – „A może” wprowadza zamęt w logice zdania. Może
Lara miała dar przekonywania, a może… lub Lara miała dar przekonywania,
ale może w tym przypadku wcześniejsze zachowanie…
W rozdziale
pierwszym doprecyzowane zostaje miejsce akcji – Praga. Poznajemy charakter
Kurtisa i Lary. Obie postacie są bardzo ciekawie opisane. Kurtis – facet, który
ceni sobie racjonalizm, ale w pewnych momentach nie może nie ulec emocjom, mimo
że tak usilnie się upomina. Ma silny charakter i ogromną wolę walki, co na swój
sposób mi imponuje. Jest też szlachetny (wzmianka o tym, że uratował swoją
zakładniczkę, i że, cytuję: „szanuje każde życie”). Zdecydowanie postać do
polubienia. Lara to też silny charakterem, pokpiwa sobie z władzy, ale widać,
że zdążyła zżyć się z Kurtisem. Kreacja bohaterów zatem jak na razie na plus.
Co do uwag
technicznych to zauważyłam, że zwykle budujesz krótkie i konkretne zdania,
natomiast jak już pójdziesz w zdania wielokrotnie złożone, często gubisz się
przy interpunkcji. W takich przeskokach też ja, jako czytelnik, zostaję nagle
wybita z rytmu, bo dotychczas dawali mi po jednym chipsie, a nagle dostaję pół
paczki na raz – i muszę to zjeść w tym samym czasie. Fakt faktem, czasami
przecinki nie są konieczne, ale warto je wstawiać, zwłaszcza gdy zdania są
długie; czytelnikowi łatwiej się połapać o co chodzi.
Przechodzimy
do „Sekcji drugiej”.
Lara to ciekawa
osoba. Z jednej strony przyznaje sama przed sobą, że w jakimś stopniu Trent jej
się podoba i zaimponował jej już niejednokrotnie (raz, jak ją obezwładnił i
teraz, gdy przeżył spotkanie z poczwarą), po czym stwierdza, że uratowała go
tylko po to, żeby zyskać jego zaufanie i poprosić go o przysługę. Potem
przechodzimy do wspomnień. Lubię wspomnienia w opowiadaniach; mówią wiele o
bohaterach, nadają sensu fabule i po prostu mnie ciekawią.
Nie była
stara, ale widać, że życie nigdy jej nie oszczędzało. – Sam bezokolicznik
może sugerować, że nagle przeszłaś z przeszłości do teraźniejszości, czego nie
chcemy. Zastąp go “ale dało się zauważyć”.
Poza tym
rozdział bez zarzutu. Pokazuje „ludzką” stronę Lary, która sama do końca nie
wie, dlaczego ratuje Kurtisa. Przypomina sobie, że ktoś kiedyś też ją uratował
i uświadamia sobie przy okazji, że Trent jest do niej w pewnym stopniu podobny.
To ją intryguje, a jednocześnie irytuje.
Jest to
rozdział, w którym teoretycznie nic się nie dzieje, ale dostajemy w nim
informacje o bohaterach albo generalnie o sytuacji. Mnie się podobał, coraz
lepiej wyobrażam sobie postać Lary. Nie jest już dla mnie tylko jakąś postacią
z gry komputerowej i filmu, którego (jeszcze) nie widziałam, tylko kimś
bardziej realnym. Dobra stylizacja, dużo kolokwializmów, które dodają realizmu
historii, zwłaszcza że piszesz na przemian z perspektywy Lary i Trenta.
Sekcja
trzecia.
Być może
większość mieszkańców europejskich stolic karmiących się prasową sieczką i
dziennikarskimi pogłoskami, które w tym wypadku okazały się prawdziwe, ukamienowaliby
ją. – Przecinek po „stolic”. Ponadto ukamieniowałaby; jako podmiot
masz “większość mieszkańców”.
Ponownie nie
wypatrzyłam nic więcej.
Więcej perspektywy
Lary. Okazuje się, że uratowanie Kurtisa może okazać się niemożliwe, ale, skoro
jeszcze siedem rozdziałów przede mną, zakładam, że się uda. I ponownie widzimy
tutaj sprzeczności w psychice Lary. Z jednej strony próbuje trzymać się tego,
że uratowała Kurtisa tylko po to, żeby mieć dłużnika, który coś dla niej zrobi,
ale z drugiej jest smutna, rozgoryczona i wściekła. Bo znowu coś jej się nie
udało, bo, mimo że zna go raptem trzy dni, poczuła do niego coś więcej.
Wyśmiewa się w myślach, gdy zastanawia się czy to zakochanie, ale gdy opuszcza
pokój, nie może powstrzymać się, by na niego nie spojrzeć. Podoba mi się, że
opisujesz takie niby małe, ale znaczące gesty.
Skupiam się
tutaj głównie na kreacji postaci, a muszę też zwrócić uwagę na charakterystykę
miejsca. W pierwszym rozdziale poświęciłaś na to trochę chwilę (np. zawalenie
się budynku), w tym rozdziale za to porównujesz zmianę w pokoju staruszki.
Opisy te nie są jakoś bardzo szczegółowe, ale jak dla mnie – wystarczające. Nie
chodzi o to, żeby dokładnie wszystko przedstawiać, ale żeby oddać klimat
pomieszczenia. I to się udaje.
Sekcja
czwarta.
fekaliów
ścian – nie wiem, co miałaś na myśli. Ściany były ubrudzone odchodami?
jedynie
pojedyncza latarnia światłem pozwoliła poruszać się po podwórzu blokowiska bez
latarki – myślę, że można by pominąć to „światłem”, zwłaszcza że potem
wspominasz o latarce, więc wiadomo, o co chodzi.
Aby nie
uciekł z przerażenia do końca już zdziwiony jej postępowaniem, trzymała paczkę
szlug w wyciągniętej ręce. – Przecinek po „przerażenia” (wtrącenie).
Generalnie zasadę z przecinkami można uprościć do tego, że orzeczenia w
zdaniach podrzędnych muszą być od siebie oddzielone przecinkiem. Plus szlugów
zamiast szlug.
nie
potrzebuję pieniędzy, powiem, co wiem, za darmo. – Pierwszy przecinek
zmieniłabym na średnik, ma większą moc.
Gry
otwierała oczy – literówka; gdy.
Czy
faktycznie zależało jej towarzystwie Kurtisa – zapomniane „na”.
– To znaczy,
iż ktoś inny przejął prace nad badaniami. – „iż” wprowadza
styl wysoki w wypowiedzi Kurta. Po usłyszeniu jego myśli w pierwszym rozdziale
czuję zgrzyt, ale najpierw pomyślałam sobie, że no dobra, wtedy był w szoku.
Ale już parę zdań dalej z jego ust pada: „Wydaje mi się, że jesteś
typiarą, która działa raczej w pojedynkę”. A więc mamy zgrzyt.
Moje
przypuszczenia, że uda się ocalić Kurtisa, były trafne. Ale przyznam, że miałam
chwilę zwątpienia, bo robiło się bardzo nieciekawie. Element zaskoczenia udany.
Bohaterowie długo nie czekają i wyruszają w dalszą podróż. Stopniowo dawkujesz
akcję, przez co czytelnik jest ciekaw, co będzie dalej.
Kurtis w tym
rozdziale miał okazję wykazać się niemałą zdolnością dedukcji; co do Lary –
podobało mi się, że tutaj widać jej cechy, które zapewne wyniosła ze
szlacheckiego domu. Mam tu na myśli jej niechęć do przekleństw i jednak takie
panowanie nad sobą, żeby nie być aż tak niemiłą. Generalnie wyglądają na
całkiem dobraną, uzupełniającą się parę. Jestem ciekawa, czy ostatecznie będą
razem, czy nie.
Sekcja
piąta.
Pochodź
trochę w moich butach – zbyt dosłownie przetłumaczony angielski zwrot. U
nas mówi się być w czyjejś skórze.
Rozdział
pozostawił mnie w niemałym szoku, ale też w stanie dezorientacji. Nie do końca
rozumiem, co się stało w momencie, gdy wprowadziłaś Mariette. Skąd się wzięły
te stwory? Zaufanie między głównymi bohaterami powoli się buduje, chociaż tak
naprawdę oboje nie lubią, gdy ktoś wpycha się w ich sprawy. Lara pewnie była
trochę zawiedziona zachowaniem Kurtisa, biorąc pod uwagę jej wcześniejsze
przemyślenia o nim.
Sekcja
szósta.
Trent
przyzwyczajony raczej do namiotów lub bardzo tanich moteli nie mógł wyjść z
podziwu, zachwycając się rezydencją. – Dodanie przecinków po „Trent” oraz
„moteli” byłoby pomocne w tym zdaniu, chociaż faktycznie nieobowiązkowe.
Trent
podejrzewał jej wszystkich znajomych jeszcze zanim ich poznał – przecinek
po „znajomych”.
rżenie
młodych ogierków czasem dochodzące z oddali – przecinek po „ogierków”, plus
nie podoba mi się to zdrobnienie, brzmi sztucznie, ale niech już będzie.
kluczki samochodowe.
– literówka; kluczyki.
Lara stała
naprzeciwko nieciekawie wyglądającego budynku otoczonego wysokim murem –
przecinek po „budynku”.
gdy w biegu kilku
tęgich mężczyzn postrzeliła – szyk zdania: gdy w biegu postrzeliła kilku
tęgich mężczyzn.
Proszę
również przysłać, jak można się domyślić po pani Croft, karawanę
karawanów. – jak można się spodziewać po pani Croft. Można też
uściślić, że mówca miał już w jakiejś sytuacji kontakt z Larą i do tego
nawiązać, albo doprecyzować na jakiej podstawie spodziewa się kłopotów.
Specyficzny
zapach ziaren kawy uwolniony z jednej z beczek rozniósł się w powietrzu. – przecinek
po „kawy” i „beczek” (wtrącenie).
naładować
się energią – „naładować się” już sugeruje związek z energią, dlatego
postawiłabym bardziej na naładować baterie.
nie moja brożka
– nie moja broszka.
Rozdział
nafaszerowany akcją i chyba najdłuższy do tej pory. Podobał mi się opis seksu,
nie był przesadzony i sztuczny, ładnie wpleciony też humor. W sytuacjach
ekstremalnych najbardziej widać różnice pomiędzy bohaterami, dobrze, że
pilnujesz ich odmienności. Wprowadziłaś też lokaja Croft jako bohatera
drugoplanowego, no i tajemniczego mieszkańca posesji, na którego napadł duet
głównych bohaterów. Robi się coraz ciekawiej, ale jednocześnie mam wrażenie, że
wiesz, do czego to wszystko ma prowadzić. Widziałam z boku, że szacujesz
zamknięcie opowiadania w szesnastu rozdziałach. Chodzi mi o to, że to nie jest
akcja dla akcji, tylko dokładnie realizowany pisarski plan.
Sekcja
siódma.
kolega po
fachu – lekko przyprószony, z dorodnym zarostem – nigdy nie
słyszałam takiego określenia w odniesieniu do osoby. Chodzi o włosy
przyprószone siwizną czy o co?
Starszy
mężczyzna podszedł bliżej krat, mimo to Kurtis nawet nie drgnął. – Średnik
zamiast przecinka albo „mimo to” zamienić na „ale”.
Prawą w
zupełnej ciszy oddał zdjęcie. – Prawie.
Ten
inspektorzyna kpił, czy może naprawdę uważano ich za tak skostniałych,
pozbawionych uczuć psychopatów, że żadne leki nie byłyby w stanie pomóc na taką
silną dewiację, jak wypisywanie gróźb na ścianie krwią zmarłych osób, i teraz czekała
ich już tylko dożywocie w HM Belmarsh pod Służbą Więzienną Jej
Królewskiej Mości? – O rany, ale długie zdanie. Przecinek przed „jak” jest
zbędny, bo w tym przypadku „jak” łączy dwa równorzędne elementy. Dodatkowo czekało
(dożywicie).
– Po prostu
chciałem, byś była, nie wiem. Może trochę bardziej subtelna. – Wielokropek
zamiast kropki i wtedy „może” małą literą.
Lara wyczuła
w tym ogrom pompatyczności, najwyraźniej słowa, które do niej wypowiadał miały
dla niego wielkie znaczenie i bardzo chciał, by Croft wzięła je sobie do serca.
– Znowu długie zdanie ze zgubionym przecinkiem. To można ze spokojem podzielić
na dwa zdania. Lara wyczuła w tym ogrom pompatyczności. Najwyraźniej słowa,
które do niej wypowiadał, miały dla niego wielkie znaczenie i bardzo chciał, by
Croft wzięła je…
Kiedy nie
masz swojego ostrza i nie zamykasz mordy, zaczynasz strasznie wkurwiać! – wcześniej
próbowała zachować spokój, ale musiała przyznać, że rozdał mocne karty. –
Wielką literą.
– Rozejść
się. – otworzył celę i wszedł do środka. – Podobnie. Chyba byłaś
rozproszona w tym rozdziale, bo nigdy wcześniej nie miałaś problemów z zapisem
dialogów.
Wymierzył w
Larę paralizatorem, a ta posłusznie wykonał rozkaz. – Nagła
zmiana płci.
Bohaterowie
popatrzyli na siebie sfrustrowani swoją obecnością… – Przecinek po
„siebie”.
Odpalając
gaz od iskry, dość szybko jak na ten sposób wystartował po cichu. –
Przecinek po „szybko” i „sposób” (wtrącenie).
Cel jak
zawsze miał klarowny. Lokal pana agenta na świętej Heleny szesnaście – A
tutaj zamieniłabym kropkę na dwukropek (wyjaśnienie).
Lara od razu
stwierdziła, że nie ma tam czego szukać, mało kto pracowałby o tak późnej
porze. – zamiast przecinka sugeruję średnik lub dwukropek (funkcja
wyjaśnienia: nie ma czego szukać – dlaczego? – bo mało kto pracuje).
Drogi bohaterów
miały się rozejść, ale jednak mają podobny tok rozumowania, chociaż działanie
zupełnie inne. Coś mi się wydaje, że Trent będzie musiał żyć ze świadomością,
że dziewczyna uratowała mu życie więcej niż raz.
Sekcja ósma.
Agent lekkim
skinieniem głowy wyraził zgodę na to, by Kurtis jeszcze trochę mógł sobie
pohasać, Trent wyprostował się więc i z użyciem minimalnej siły zaczął strzelać
palcami w prawej dłoni, zaciskając je w pięść w lewej. – Podzieliłabym to
na dwa zdania, gdzie drugie zaczyna się od „Trent wyprostował się więc…”.
tym bardziej
mocniejszy – wykreślić.
przestał do
niej klnąc – literówka: kląć.
— Tak, szef.
– Szefie.
Londyn o tej
porze roku, zwłaszcza nocą prezentował się cudownie. – Przecinek po „nocą”
(wtrącenie).
Ten rozdział
pobił długością szóstkę. Trochę mnie zmęczył: był długi i napakowany akcją. Nie
dałaś czytelnikowi za bardzo czasu na wytchnienie. Ale nie można Ci odmówić, że
dzieje się dużo. Emocjonalna kłótnia pomiędzy bohaterami, ucieczka z więzienia,
powrót do botanika, walka Trenta z tymże i, tak jak przypuszczałam, uratowanie
Trenta przez Larę –- całkiem nieźle jak na jeden rozdział.
Sekcja
dziewiąta.
biznesmena z
zadziwiająco mocnym sierpowym przyozdobionym lśniącym kastetem – przecinek
po „sierpowym”. Poza tym sierpowy raczej nie może być przyozdobiony kastetem.
Zaznacz czy to prawy, czy lewy sierpowy i wówczas będzie można to potraktować
jako opis ręki.
Sama jedna –
czuła, jak wzbiera w niej kpina – szybciej przerzedziłam ich w tydzień niż całe
Lux Veritatis przez pół wieku. – Dałabym to wtrącenie na sam początek
zdania; wówczas zamiast pauzy dwukropek bądź średnik.
Doznawał
jak przyjemne ciepło rozeszło się po całym ciele. – Brzmi to sztucznie, ale
wiem, że chciałaś uniknąć powtórzenia. Przecinek po “doznawał” albo w ogóle
zmienić szyk na “doznawał przyjemnego ciepła…”.
Opuścił
rękę, a jego wróciły do normalności. – Jego co? (brak
dopełnienia)
– Co to,
kurwa, miało być, co? – usłyszał. (…) – Harmonia. Podobno. –
Uśmiechnął się pod nosem. – Widziałem raz walkę, w której osiągnął go
mój ojciec. – Niezgodność rodzajów.
Croft przełknęła
ślinę głośno – szyk zdania: przełknęła głośno ślinę.
Był to punkt
programu zupełnie niemożliwy do pominięcia, a przy tym poprzeczka zawieszona
bardzo wysoko. – Brakuje czasownika w drugiej części zdania; zawieszona
była.
Myśl na tyle
nieznośna, że aż bolesna odwróciła jej punkt widzenia – przecinek po
„bolesna”.
Wiedział, że
ostatecznie musieli się z nim zmierzyć. Liczył tylko na to, że zdąży pierwszy,
– literówka; na końcu kropka zamiast przecinka.
Da się wyczuć,
że powoli prowadzisz opowiadanie do końca, ale robisz to naprawdę w dobrym
stylu. Opisy akcji prawie jak zaczerpnięte z dobrego thrillera. Nie będę się za
bardzo rozwodzić tutaj nad treścią, bo na koniec podsumuję wszystko.
Sekcja
dziesiąta.
Wpadła na
mnie jedna, była panna komandos – nie powinno tu być przecinka, bo
„była panna komandos” jest tak jakby całą nazwą osoby. Tym samym „była” nie
jest traktowana jako czasownik, lecz przymiotnik.
“Opętanie” Lary
to całkiem sprytny pomysł ze strony villaina. Na szczęście w porę się ocknęła.
Podobał mi się moment, kiedy Kurtis mówi: ”Ej. Ogarnij się. Nie chcę cię
tracić”. Niestety dzięki impulsywnym działaniom Lary wiele pytań pozostaje
bez odpowiedzi. Żałuję równie mocno jak Trent, bo może to by mi nieco
rozjaśniło sytuację z Lux Veritatis, którą tylko nakreśliłaś. Kurtis stwierdza,
że skoro tak, to zniszczy dziennik, tak ważny dla głównej bohaterki. Radykalne
rozwiązanie, ale być może to faktycznie najlepsze wyjście. Na koniec Trent
zostaje z psem – to na swój sposób przewrotne i zabawne.
Ale ta
sytuacja, kiedy Kurt przychodzi do swojego przyjaciela w poszukiwaniu
schronienia, pokazuje, jak bardzo jest podobny do Lary. Sam wytykał jej, że
wykorzystuje ludzi i jest dla nich miła, gdy potrzebuje czegoś od nich,
tymczasem dowiadujemy się, że Kurt też odwiedza kumpla tylko wtedy, kiedy jest
w potrzebie.
Na koniec
mężczyzna trochę wylewa swoje żale. Co się dziwić; Lara nie chce iść z nim na
kompromis, nie podporządkowuje mu się; ot, wyrodna kobieta. Wydawałoby się, że
to koniec ich relacji, ale pozostało jeszcze sześć rozdziałów do finału
historii, dlatego mam takie przeczucie, że jeszcze się spotkają.
I tak
przeczytałam całość. Fabuła skupia się na dwójce bohaterów, więc czytelnik nie
będzie miał raczej problemów z zapamiętaniem imion wszystkich postaci, bo jest
ich zwyczajnie mało. Główny wątek również jest jeden, ale dbasz o dodanie
jakichś pobocznych elementów, takich jak romans. Dopieszczasz postacie. To
chyba największy plus tego opowiadania. Bohaterowie są żywi i chociaż nie
zawsze zachowują się racjonalnie, to jest to usprawiedliwione i opisane tak, że
czytelnik nie ma żadnego „ale”. Przedstawiasz zarówno ich pozytywne cechy, jak
i negatywne, opisujesz ich wewnętrzne dylematy i obawy, przez co stają się
bliscy czytelnikowi. Przy tym nie zanudzasz, masz bogate słownictwo i styl,
który dopasowujesz do postaci. Podoba mi się też humor, który wplatasz co jakiś
czas do opowiadania. Całość sprawia wrażenie przemyślanej historii.
Mam jednak
wrażenie, że jako laik w temacie Tomb Raidera nie jestem w stanie w pełni
zrozumieć, o co chodzi z Kabałą, Lux Veritatis i przede wszystkim z tymi
gigantycznymi owadami, które zabijają ludzi. Jestem jednak pewna, że bardziej
obeznani w temacie docenią wszystko, co stworzyłaś.
Z kwestii
technicznych największym zastrzeżeniem jest sporadyczna skłonność do zbyt
długich zdań, co powoduje błędy interpunkcyjne i sprawia, że się gubisz i
pojawiają się nieprawidłowości w związku zgody (rzeczowniki są niezgodne z
czasownikami). Poza tym zdarzają się literówki czy szyk zdania Yody – myślę, że
to takie błędy wynikające bardziej z rozproszenia niż faktycznej niewiedzy.
Stawiam ci czwórkę
z plusem. Z jednej strony na zachętę, a z drugiej, żebyś nie spoczęła na
laurach, bo Twój warsztat, bądź co bądź, jest naprawdę porządny; no i wiesz, co
piszesz i do czego dążysz, a to naprawdę mocna strona opowiadania.
Dzięki za ocenke :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytam i skomentuje po Pyrkonie.
Podlinkuj adres bloga ;).
OdpowiedzUsuńOkej, w końcu znalazłam trochę czasu ;)
OdpowiedzUsuńNa początku wielkie dzięki za ocenę. Że w ogóle ci się chciało sięgnąć po tego ficzka i naskrobać o nim tyle komplementów. Ale nie tylko. Co by się nie zamieszać, postaram się skomentować uwagi po kolei, zgodnie z oceną.
Podstrony z bohaterami faktycznie są, opisują moimi słowami biografie Lary, jej przyjaciół i Kurtisa. Podobne biografie widnieją na wielu stronach fanowskich, natomiast w żaden sposób nie zamierzam dopuścić, żeby mi takie coś zastępowało kreację tych postaci w samym opku.
Jestem oceniającą, a mój nick pojawia się wielokrotnie w zakładkach „o blogu” i „o mnie”, chociażby w adresie e-mail, odnośniku do FB, na koncie MAL, odnośniku do analizatorni, miniaturowni czy ocenialni WS i mojej podstrony jako oceniającej. Więc gdyby ktoś był zainteresowany, to nie byłoby takie trudne skontaktować się ze mną. Już pomijając, że mam konto Google i Bloggera przecież.
☛ Gorąca ciecz koloru czerwonego, złudnie przypominająca prymitywną farbę wykorzystywaną w tanich filmach sensacyjnych, tworzyła kałużę na chłodnej posadzce i nadawała mrocznemu pomieszczeniu jeszcze większego wrażenia grozy. ☚
✘ Nope, przecinki są zbędne. Mogą być, ale nie są koniecznością. Nie ma drugiego orzeczenia, więc nie ma wtrącenia, co najwyżej można pogrzebać w szyku.
☛ Migrena, a i pewnie jad trującej Boaz, atakujący całe ciało, nie pozwalały myśleć. (…).☚
✘ Przykład jak wyżej – przecinek przed „atakującym” (imiesłów przymiotnikowy czynny) nie jest konieczny. Ale z resztą uwag do tego zdania się zgadzam.
☛ Kiwa się zawsze na tak, kręci, aby zaprzeczyć. W zasadzie wystarczy wówczas tylko “pokręciła głową”.☚
✔ Yup, masz rację :D nie rozumiem, co mi się stało w tym zdaniu. Ach, ale polecam ci stosowanie poprawnych, polskich cudzysłowów: „(…)”.
Cieszę się, że podobają ci się charaktery postaci. Czasem mam wrażenie, że gdzieś coś wyeksponowałam za mocno (wciąż z tym walczę), a czasem, że mam inny obraz w głowie niż ten, który przedstawiłam w opku. Ale wnioskuję z tego, co tu przeczytałam, że moje zamierzenia nie bardzo różnią się od tego, co wyczytałaś ty, więc raczej profit.
Fekalia i ściany -> rozdział zaczyna się tak: „Wciąż mdlił ją zapach śmierdzących, przesiąkniętych odorem papierosów i fekaliów ścian”. Teraz widzę, że i tak tu jest nędzny pleonazm (śmierdzieć, odór) i popieprzony szyk. Ale tak, rozwiewam wątpliwości – chodzi o smród. To zdanie i tak idzie do zmiany, bo jak czytam teraz ten szyk, to aż mi słabo :D ciężko mi uwierzyć, że niedługo przypadnie dziesięciolecie tego opcia. Może uda mi się poprawić do tego momentu takie babole.
☛ Aby nie uciekł z przerażenia do końca już zdziwiony jej postępowaniem (…) – Przecinek po „przerażenia” (wtrącenie). Generalnie zasadę z przecinkami można uprościć do tego, że orzeczenia w zdaniach podrzędnych muszą być od siebie oddzielone przecinkiem. ☚
✘ Ano właśnie nie. W tym zdaniu można poprawić szyk, ale przecinek nie jest konieczny, bo jedynym orzeczeniem w części jest „uciekł”. „Zdziwiony” to przecież przydawka. Masz świadomość, że najgorsze, co może zrobić oceniający, to proponować zamianę zdań na błędne?
✔ Dzięki wielkie za odkrycie zgrzytu „iż” w wypowiedzi Kurtisa. Generalnie naTRENTny jest luzakiem, lubi piwo i święty spokój. Dopiero gdy dochodzi do grubszych akcji, facet poważnieje i przypomina sobie, że jednak jest zakonnikiem, a spuścizna po naukach Lux Veritatis i naukach ojca jednak coś znaczą w jego życiu. Jak gdyby moc Lux Veritatis miała na niego wpływ. Ale akurat w wyłapanym przez ciebie przykładzie takiej właśnie grubszej akcji jeszcze nie ma.
Usuń✘ Pochodź trochę w moich butach – Nope. Kurtis urodził się i wychował w Krainie Wujka Sama, Larcia to czysta Brytolka, więc nie będą polaczkować tylko dlatego, że opcjo jest po polsku. BTW, może Larcia słucha 3W? https://www.youtube.com/watch?v=uvJWIiTtw-k
Śmierć Mariette – postaci, która pojawiła się i zginęła… hmm… starałam się opisać to tak samo, jak przedstawiła to gra. W sensie tak samo zginął na początku gry Werner. I Lara w ciągu opka wielokrotnie zauważa, że w podobny sposób ginęły też inne ofiary Monstrum. Osoba przebywająca w pokoju z Monstrum, które akurat kogoś atakuje, zwykle traci pamięć i chcąc nie chcąc staje się kozłem ofiarnym – jest podejrzewana i ścigana przez organy władzy. Zostawia po sobie dowody. Tak samo zrobiło z Larą Monstrum na początku gry TR6 i takie samo uczucie zamieszania towarzyszyło graczom, którzy też aż do końca gry nie wiedzieli, o co chodzi. I zależy mi na tym, aby i tutaj nikt spoilerów w tej scenie nie miał. Wątek Mariette się jeszcze pojawi. Ta scena zostanie ładnie wytłumaczona w następnych notkach. W każdym razie mam na nią plan.
Karawana karawanów – faktycznie „spodziewać” brzmi lepiej. Ale generalnie chodziło o to, że Larcia (jak wynikało z jej rozmów z Kurtisem, Ljudmilą i spotkań z innymi ludźmi, i tak dalej… ooo… a nawet jest na podstronie o niej) to postać medialna. I wszyscy znają jej metody działania. Jest niebezpieczna, wszędzie otacza się… trupami. I wszyscy wiedzą, że ściga ją policja. W końcu podobno to ona jest Monstrum.
☛ Specyficzny zapach ziaren kawy uwolniony z jednej z beczek rozniósł się w powietrzu. – przecinek po „kawy” i „beczek” (wtrącenie). ☚
✘ Ale po co? Skoro nie ma drugiego orzeczenia? Mnożenie przecinków na darmo też nie jest super pomysłem. Raczej zmienię szyk.
☛ Chodzi mi o to, że to nie jest akcja dla akcji, tylko dokładnie realizowany pisarski plan. ☚
No tak, bo z podstrony „o blogu” wynika, że całość materiału mam już spisaną w 2 częściach (Kurtis Life i Second Approach) od 2007 roku...
☛ lekko przyprószony, z dorodnym zarostem – nigdy nie słyszałam takiego określenia w odniesieniu do osoby. ☚
Tak, chodziło mi o siwiznę. I wydaje mi się, że nie trzeba tego dopisywać, aby czytelnik wywnioskował to z tekstu. Bo niby jakie inne określenie mogłoby tu pasować? Że bohater ma łupież?
☛ Chyba byłaś rozproszona w tym rozdziale, bo nigdy wcześniej nie miałaś problemów z zapisem dialogów. ☚
✔ Zdarza się najlepszym ;) zasady wszystkie znam, tym bardziej dziękuję, że darowałaś sobie tłumaczenie podstaw.
☛ — Tak, szef. – Szefie.☚
✘ Niet, zostawię „szef”. W tekście tak jest od niepamiętnych czasów, a teraz jeszcze jak przeczytałam to zdanie, to mi się skojarzyło, że przecież ludzie Collinsa mówią do niego jak kucharze do Amaro w Piekielnej Kuchni xD
☛ Da się wyczuć, że powoli prowadzisz opowiadanie do końca, ale robisz to naprawdę w dobrym stylu.☚
Ha, no to cię zdziwię, bo to nadal dopiero początek. Collins z kimś telegrafował, prawda? Coś te beczki znaczyły, tak? Co jakiś czas ktoś jeszcze coś o jakimś Karelu... ach. Weź pod uwagę, że to kryminał. I zaniepokoił mnie taki wniosek. Napisałaś gdzieś w ocenie, że jestem jednowątkowa, ale nie napisałaś mi, czy dobrze ten wątek prowadzę. I nie wiem, po czym wnioskujesz, że to już koniec. Ale jeśli już wywnioskowałaś, to czy nie powinnaś obawiać się, że ostatnie sześć rozdziałów będzie o... niczym?
A co chodzi z gigantycznymi robalami?
UsuńAno nic, co nie zostało wyjaśnione w tekście. I robal był tylko jeden - Boaz, po której ataku Kurtis odpłynął na łóżku Ljudmily. Scena z krocionogiem i uwięzionym Kurtisem w rozdziale ósmym (swoją drogą, żałuję, że nie przybliżyłaś opinii na temat tej sceny, bo nieźle się nad nią napociłam) miała rozjaśnić to, jak działają ludzie z Kabały. Wątek Kurtisa i Collinsa powinien też rozwiewać wątpliwości – wielka Boaz to jeden z eksperymentów Kabały. Kurtisa przerażała myśl, że starzy alchemicy pracują nad wskrzeszeniem rasy gigantów Nephilim. Przeszkadzał im w tym zakon Lux Veritatis, którego pokonani członkowie byli potem materiałem do owych eksperymentów. Wydawało mi się, że można to wywnioskować z tekstu, ale najwyraźniej za słabo, skoro nadal istnieją jakieś wątpliwości.
W ocenie zabolało mnie poruszanie ogólników. Ogólnie o kreacji bohaterów: zauważyłaś, że każdy z nich jest inny, ale wiesz, to nie jest jakaś mega pomocna rada. Tym bardziej że dotyczy tylko Kurtisa i Larki. A gdzie w tym wszystkim chociażby Winston, Ljudmila czy emerytowany inspektor?
O moim stylu dowiedziałam się, że jest. I jest dobry. Więc co mogę zrobić, aby było lepiej?
Mam też nieodzowne wrażenie, że początek opka oceniało ci się łatwiej i więcej siły w to włożyłaś, a z czasem twoja energia spadła. Rozpisałaś się na temat rozdziału pierwszego tak samo jak na temat ostatniego. Po dwóch sekcjach wyciągnęłaś wnioski o opisach, a do końca nie było już potem ani słowa o charakterze opisów i ich funkcji w tekście. W podsumowaniu niewiele informacji przydatnych zostało zawartych – głównie o tym, że sieję zbyt długie zdania. Ale na ponad 36 000 wyrazów w całym tekście podałaś kilka przykładów, więc to taki słaby dowód na moją manierę.
Bardzo duża część oceny to wałowanie tego samego – o tym, że bohaterowie są dobrze opisani, że sadzę za długie zdania czy mam dobry styl. Nie trzeba się powtarzać, bo potrafię czytać ze zrozumieniem. Generalnie chodzi o to, że ocena byłaby krótsza, gdyby wyciąć treści spoilerujące. Ja wiem, że wiele niezgodności łatwiej pokazać, opisując autorowi problematykę występującą w scenach, które stworzył. Ale u ciebie takiego wytykania problematyki nie zauważyłam, po prostu opisałaś mi moją fabułę, jak na przykład we fragmentach:
"Kurtis w tym rozdziale miał okazję wykazać się niemałą zdolnością dedukcji; co do Lary – podobało mi się, że tutaj widać jej cechy, które zapewne wyniosła ze szlacheckiego domu. Mam tu na myśli jej niechęć do przekleństw i jednak takie panowanie nad sobą, żeby nie być aż tak niemiłą. Generalnie wyglądają na całkiem dobraną, uzupełniającą się parę. (...)Kurtis próbuje dowiedzieć się, dlaczego Lara dała się wciągnąć w walkę. Zaufanie powoli się buduje, chociaż tak naprawdę oboje nie lubią, gdy ktoś wpycha się w ich sprawy. Też bym się zdenerwowała, gdyby ktoś grzebał w moich rzeczach; rozumiem reakcję Lary. (...)Drogi bohaterów miały się rozejść, ale jednak mają podobny tok rozumowania, chociaż działanie zupełnie inne. (...)Emocjonalna kłótnia pomiędzy bohaterami, ucieczka z więzienia, powrót do botanika, walka Trenta z tymże i, tak jak przypuszczałam, uratowanie Trenta przez Larę –- całkiem nieźle jak na jeden rozdział"
Chodzi o to, że jakieś 50% oceny można wyciąć, bo niczego nie wnosi. Ja przecież wiem, co robią moi bohaterowie, bo to ja o nich pisałam. Gdyby za przedstawieniem akcji szedł wniosek, że coś robię źle – spoiler miałby jakiś sens.
Skoro na końcu zostaje wystawiona czwórka, to znaczy, ze coś jednak można poprawić poza kilkoma językówkami. Cieszę się, że podobał Ci się mój sposób narracji oraz pokazywanie perspektywy z różnej strony, jak również moje pomysły, ale nie wspomniałaś nic o logice tekstu (poza tym wymiotowaniem wczorajszej pizzy, którą zmienię na poranną), pewnie do czegoś można byłoby się jeszcze przyczepić. Po twojej ocenie przypomniałam sobie swoje opcio dokładniej i doszłam do wniosku, że dałoby się je zrobić dużo lepiej. Sama sobie nie postawiłabym czwórki, ale dziękuję za poświęcony czas i opinię.
W każdym razie mam wrażenie, że nie przeczytałam oceny, ale recenzję połączoną z materiałem bety. Nie zrozum mnie źle. Fajnie, że przypomniałaś mi, o czym mam opko, i że mam różne postacie i humorystyczne dialogi i w ogóle że dobrze piszę, przy okazji wymieniłaś mi babole, których nie dostrzegłam w trakcie bety. I poprawię je w niedalekiej przyszłości. Ale brakuje mi tu rad stricte nie tych językowych. W ogóle rad jak pisać. Mam wrażenie, że w niektórych momentach tekstu bohaterowie brzmią podobnie. Że kilka starych fragmentów zawiera w sobie elementy ekspozycyjne. Chciałabym wiedzieć, jak z nimi walczyć i co ewentualnie mogłabym jeszcze zrobić. Bo niby cztery plus mobilizuje… ale właściwie nie wiem... do czego. Do opublikowania kolejnej notki? Czy dopieszczenia tych poprzednich? I czy wciśnięcie na siłę kilku przecinków i kropek sprawi, że to już będzie materiał na piąteczkę czy jeszcze nie?
UsuńZ pozdrowieniami,
Skoia.
Dzięki za wnikliwy komentarz, na przyszłość będę wiedzieć co poprawić w pisaniu ocen.
UsuńJa bym jednak "polaczkowała" i to właśnie dlatego, że opko jest po polsku. Podkreślić pochodzenie bohaterów można w inny sposób niż dosłowne tłumaczenie angielskich zwrotów (chociażby poprzez opisywanie jakichś zwyczajów charakterystycznych dla kultury, można też pójść w jakieś stereotypowe zachowania, jeśli nie jest się wybrednym).
Napisałam, że zbliżasz się POWOLI do końca, więc owszem, miałam na myśli te 6 rozdziałów i nie, nie sądzę, żeby były o niczym, bo jak wspomniałam, na akcję narzekać nie można w Twoim opowiadaniu. I jak wynika z komentarza, nie zamierzasz z tego zrezygnować :)
Eksperymentom z robalami poświęciłabym nieco więcej miejsca w tekście, zwłaszcza jeśli bierzesz pod uwagę, że czytelnikami są też osoby spoza fandomu; "którego pokonani członkowie byli potem materiałem do owych eksperymentów" - nie wiedziałam, że to eksperymenty na ludziach, chociaż teraz rozumiem, że Kurtis był w ostatnim rozdziale przywiązany do łóżka w tym celu, a ja bardziej obstawiałam niezwiązane z eksperymentami tortury; nie wiem co to "rasa gigantów Nephilim"; zapewne dlatego, że nie znam gry. Ta sprawa jest dość mocno abstrakcyjna.
Spoilery ograniczę :)
Pozdrawiam
Kwestia eksperymentów:
UsuńSEKCJA ÓSMA
„Włosy agenta pozlepiane były potem. Krew spływała z jego skroni na wklęsłe policzki i wąskie usta. Gdy przestał się krztusić, dotknął swojego gardła i oblizał suche wargi, wstając i wkładając ręce do kieszeni.
— Jesteś bardzo interesujący z tymi swoimi magicznymi zdolnościami. Już chyba rozumiem, dlaczego Eckhardt tak bardzo lubił eksperymenty na członkach zakonu.
(...)
Stworzenie, które przywarło do jego nogi, odrobinę poruszyło się w górę. Kurtis zdał sobie sprawę, że pierwszy raz od dawna naprawdę był przerażony. Odkopał w odmętach swojej świadomości wspomnienie, gdzie stary botanik mówił coś o Lux Veritatis.
<< Zaraz, zaraz… jak to było? „Już wiem, czemu Eckhardt eksperymentował na członkach zakonu”. Tak powiedział, na pewno jakoś tak! Nieprawdopodobne. No po prostu nie! Kurwa, no nie! >>
Czy wszyscy członkowie Lux Veritatis narażeni byli na takie anomalie? Ojciec powinien go uprzedzić za dzieciaka!”
Rasa Gigantów Nephilim również została wyjaśniona w tekście.
SEKCJA ÓSMA:
„— Lubię szampana. Receptura, powiadasz? W sensie, że przepis na wskrzeszenie Nephilim?
— Więc mam ci uwierzyć, że ktoś kompletnie nieznany w kręgach mafijnego syndykatu przypadkowo dowiedział się o tajemniczych planach sprzed setek lat o wskrzeszeniu biblijnej rasy i przejął je od tak — pstryknął palcami.”
SEKCJA DZIEWIĄTA:
„W dzienniku Werner podał wskazówki, jak dostać się do biura Margot Carvier, aby rozkodować te symbole. Część mówiła o powstaniu gigantów, dzieci upadłych aniołów i ludzi. Potężnej, nowej rasy. Inne o tym, jak pokonać Eckhardta. Dlaczego twój zakon nie mógł go powstrzymać, znając te wskazówki?”
Dla leniuszków, które nie czytają ze zrozumieniem jest jeszcze podstrona FAKTY I FIKCJA, gdzie opisałam Nephilim i napisałam, że ich definicję ciekawscy odnajdą jeszcze w Starym Testamencie i Torze.
:D
Ta część gry (Angel of Darkness) była najlepszą w jaką grałam i przeszłam całą - polecam :D
OdpowiedzUsuńOgólnie plus dla autorki, że stworzyła opowiadanie na tej bazie ;) <3
Zgadzam się, AoD było wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju na całą serię <3
UsuńMroczniasta Larka tak mocno :3