Ocena nr 11 – Tylko zagrożenie

Adres bloga  tylko-zagrozenie
Autor  Sherbe
Oceniająca  Legilimencja

Szata graficzna jest bardzo skromna. Chciałam Ci dociąć za brak jakichkolwiek zakładek, ale gdy weszłam na bloga po raz drugi, gdzieś coś mi mignęło. Masz rozsuwane menu, lecz go nie widać. Błądzę kursorem w okolicy nagłówka i naprawdę muszę się namęczyć, żeby w końcu znaleźć miejsce, w którym działa. Koniecznie trzeba to zmienić albo chociaż jakoś oznaczyć, bo obecna nawigacja nie jest w ogóle instynktowna.
Co do adresu: jest intrygujący. „Tylko zagrożenie”  brzmi na trzymający w napięciu thriller czy kryminał. Poza tym jest krótki i łatwy do zapamiętania, więc adres na plus.
Przejdę teraz do zakładek: nie wysiliłaś się przy bohaterach. Równie dobrze mogłoby jej nie być. Wypisałaś zaledwie imiona postaci i ich ksywki, czyli  informacje, które czytelnicy sami powinni wyłapać podczas lektury. Jedynie skróty nazw organizacji mają tu sens, ale jest ich na tyle mało, że mogłabyś napisać to w oddzielnej ramce, na przykład w „Informacjach”.
NOK - Najwyższy Organ Kontroli; pot. Noc (,,...pochłonięci przez Noc") – po pierwsze: myślnik zamiast dywizu, po drugie: zrobiłaś cudzysłów z przecinków (najlepiej pisz najpierw posty w Wordzie, tam wszystko się zautomatyzuje), po trzecie: jakoś nazwa potoczna nie ma dla mnie w pełni sensu. Mam wrażenie, że wymieszałaś tutaj angielski, w którym „c” czytane jest jako „k”, z polskim, w którym to zupełnie nie działa. Pomysł fajny, ale nieprzemyślany.
Przechodzę do zakładki o Tobie.
Zacznijmy od tego, że nie lubię pisać o sobie. – Zawsze w takim momencie mam ochotę zauważyć, że istnieje coś takiego jak profil Bloggera, w którym tylko wypełniasz formularz i masz już gotową stronę. Poza tym można to rozwiązać na różne sposoby. Ale na szczęście wydusiłaś parę słów o sobie.
ma związek z Harry Potterem – Harrym Potterem.
Zafascynowanie mangami doprowadziło mnie do  – „fascynacja mangami doprowadziła…”
Szczerze mówiąc, nie porwała mnie ta zakładka. Właściwie to wolałabym wiedzieć w jakim jesteś wieku, czy masz jakieś nietypowe pasje, cokolwiek, na co zwróciłabym większą uwagę, bo rocka słucha co druga osoba.
Przechodzę do następnej podstrony, która brzmi ciekawie, bo nazywa się „Autorka o tekście”.
W tym potworku też mam kilka idei (jedna z nich jest postacią!). – Czy postać może być ideą? Raczej jedna z postaci może reprezentować jakąś ideę.
Każdy wątek (który ogarniam) się kiedyś zamknie – a co z tymi, których nie ogarniasz? Nie powinnaś w ogóle sugerować, że są wątki, które są poza Twoją kontrolą.  
Nawiązując jeszcze do logiczności - wszystko w tekście jest logiczne. – Ohoho, śmiałe stwierdzenie! Sprawdzę to. Ponadto: logiki, nie „logiczności”.
Wiem, że Ron zajadał się udkami z kurczaka, ale! Robił tak, ponieważ był przyzwyczajony, że Molly zawsze ich pod tym względem rozpieszczała (przez co z kolei miał później problem z szukaniem horkruksów). Do czego dążę? W przypadku Rona miało to sens, jakiś wpływ na postać/fabułę. – Naprawdę sądzisz, że Ron lubił akurat kurczaka, bo jego matka była doskonałą kucharką? W jaki sposób miało to wpływ na fabułę potterowskiej serii? A wpływ na postać? Chyba tylko element komediowy.
stworzone przez mnie osobiścieprzeze mnie. I jak już przez ciebie, to raczej na pewno osobiście (pleonazm, błąd logiczno-językowy. Pisałaś coś o „logiczności”?).
Całość zakładki „Autorka o tekście” zawiera mało informacji o opowiadaniu per se. Są to raczej Twoje przemyślenia o pisaniu go, co mnie bardzo zawiodło, bo liczyłam, że nakreślisz chociaż fabułę opowiadania, jego gatunek, motyw przewodni. Niestety, nic z tych rzeczy. Zamiast tego przeczytałam słowotok, w dodatku bez większego sensu. Dowiedziałam się jedynie, że masz pomysł (cóż, bez niego pewnie nie zaczęłabyś pisać tego bloga), a także poznałam Twoją  opinię o romansach i opisywaniu ulubionych rzeczy bohaterów. Zmieniłabym tytuł zakładki (np. na „Przedmowa”, „Słowo od autorki”); obecny może być mylący.
Poza omówionymi zakładkami masz też klasykę blogowych opowiadań, czyli spam, linki i spis treści. Jeśli chodzi o ilość zakładek – uważam, że wystarczająca. Co się tyczy ich treści, jak widać powyżej, mam pewne zastrzeżenia.
Tymczasem zaczynam czytać.

Prolog.
Patrzył na nią bez życia, oddychając ciężko. – „Bez życia” w towarzystwie opisu oddechu brzmi nieciekawie. Zamieniłabym to na “patrzył tępym/martwym wzrokiem”.
Właściwie, jakby to od niego zależało – zbędny przecinek.
Usłyszał cichy syk wsuwania się grubych, szklanych drzwi w ścianę. – Niezręczny opis. Rozsuwania się (szklanych) drzwi automatycznych?
Był zbyt sparaliżowany strachem i niechęcią – sparaliżowany strachem – OK – ale niechęcią?
„Ustać” i „wstać” są zbyt blisko siebie w jednym akapicie. W ogóle dość często powtórzyłaś warianty tych słów, a tekst jest bardzo krótki.
Chłopak podniósł się, podwijając palce. Był to jedyny możliwy sposób, aby nie upaść przed przybyłymi na kolana - a na to nigdy nie pozwoli! – OK, moment. Gościu (nie wiemy, kto to) ma pocięte stopy. Napastnicy, bo chyba mogę ich tak nazwać, zmuszają go do wstania na nogi. Ale jak ma mu pomóc podwinięcie palców? Większość ciężaru ciała opieramy na pięcie, a zaraz potem na dużym palcu stopy, więc to chyba jeszcze bardziej mu utrudniło sprawę. Wydaje mi się, że w takim przypadku najlepszym wyjściem będzie stanięcie na bocznej części stopy – wykrzywiona pozycja, ale przynajmniej „podeszwy” nie dotykają podłoża (bo wyobrażam sobie, że ten ktoś ma takie rany, jakby np. nadepnął na szkło. W zasadzie nie wiemy, co mu jest i dlaczego). Chyba, że chodziło Ci o palce u rąk, wtedy trzeba to doprecyzować. Poza tym myślnik zamiast dywizu.
przez chwile – chwilę.
Uniósł wysoko jedną brew, sprawiając, że jego pomarszczona, długa twarz zmarszczyła się jeszcze bardziej. – Cała twarz? Co najwyżej czoło. Chyba że uniesieniu brwi towarzyszył jeszcze jakiś grymas.
Chociaż zhańbiony - może pozwolą mu w końcu umrzeć? – Coś tu nie gra. Sugeruję coś w stylu: „Może pozwolą mu umrzeć? Nie będzie to śmierć honorowa, ale ból ustąpi, nie poczuje już nic”.
Patrzył prosto w jego twarz, jego oczy. – Wystarczy, że w oczy.
On zaś znowu się zachwiał, teraz jednak, aby utrzymać równowagę postawił całą stopę na zimnej posadzce. – Przecinek po „równowagę” (wtrącenie), pierwszy znak interpunkcyjny zamieniłabym zaś na średnik.
Nie chciał, aby stary, wyniosły kontroler widział jego słabości, aby pomyślał, że się go boi - nawet jeśli była to prawda. – Myślnik zamiast dywizu.
Wrzucasz nas w sam środek akcji, przez co na koniec prologu zastanawiam się, o co tu właściwie chodzi. Jakiś gość (nie wiemy, jak ma na imię) jest najwyraźniej więziony przez grubego i starego (pierwszy przymiotnik często powtarzałaś; mimo że nie w następujących po sobie zdaniach, to tekst jest na tyle krótki, że rzuca się to w oczy) mężczyznę. Nie do końca wiem, dlaczego. Mówili o jakimś programie, który ma być gotowy na jutro, a nie na za dwa tygodnie. Mam mieszane uczucia co do tego wprowadzenia. Rozumiem, że chciałaś zaciekawić czytelnika, ale informacje zawarte w tekście są zbyt ogólnikowe, żeby tak się stało. Wystarczyłoby doprecyzować, o jakiego typu program chodzi (niekoniecznie bardzo dokładnie, ale żeby było wiadomo, co ta aplikacja robi).
Nie zaznaczasz wcięć akapitów, które powinny pojawiać się za każdym razem, gdy wciśniesz „Enter”. U Ciebie pojawiają się one przy dialogach i tylko na samym początku. Poza tym nie zawsze wskakuje Ci myślnik. Masz go na początku dialogów, ale powinien być za każdym razem, poza przypadkami takimi jak biało-niebieski. No i powtarzasz wyrazy.

Rozdział pierwszy.
Wszędzie wiekowe budynki zbudowane z ciemnego kamienia, niewiele zaś tych nowszych, bardziej kolorowych, z pozoru posiadających więcej życia. – Brakuje orzeczenia. Można to przerobić tak: „Wszędzie można było dostrzec wiekowe budynki z ciemnego kamienia; rzadziej napotykano te nowe, kolorowe, z pozoru posiadające więcej życia/bardziej tętniące życiem”
Mimo to do większość kamienic pasowało do określenia ,,zadbane”.większości. Przekombinowałaś zdanie. Powinno ono brzmieć: „Mimo to do większości kamienic pasowało określenie <zadbany>”.  Poza tym znowu zrobiłaś cudzysłów z przecinków.
Zieleń istniała jedynie na kilku skwerach i ogródkach przy domach w częściach mieszkaniowych. – „Zieleń” to rzeczownik abstrakcyjny, więc nie łączyłabym go z czasownikiem „istnieć”. Zieleń widniała…/ Zieleń można było dostrzec...
Brak słońca jednak nie pomagał rozwijaniu się roślinności i również ona zostawała ponura. – Zamieniłabym na „pozostawała”. Pomagał w rozwijaniu się roślin lub nie pomagał rozwojowi roślin. Poza tym w tym samym akapicie już masz przymiotnik „ponury”.
Mówisz o PiO. Pomijając już fakt, że powtórzyłaś tę nazwę trzy razy w trzech następujących po sobie zdaniach, opisujesz ich, jakby wszyscy wiedzieli, co to za... organizacja? Partia? Jak na razie wiadomo tylko, że mają swoich Strażników i najwyraźniej mamy do czynienia z państwem policyjnym (no właśnie, Frojie to miasto czy państwo, czy co?), czyli tyle co nic.
Bardziej skupiał się na czujnym oglądaniu terenu. – Zamieniłabym na „czujnej obserwacji terenu”.
Jego blada skóra, jak każdego mieszkańca, była teraz jeszcze bledsza. – Dlaczego? Nie dowiadujemy się. Plus powtórzenie oraz jak u każdego mieszkańca. Bladość można opisać w inny sposób, na przykład, że skóra straciła kolor, że był biały jak ściana itd.
Wiedziała, że przyjaciel nie za najlepiej czuje się – bez „za”; poprawny szyk zdania: nie czuje się najlepiej.
jasno-brązowe włosy – jasnobrązowe. Nazwy kolorów łączymy dywizem tylko, gdy mamy na myśli, że coś jest wielokolorowe. Jeśli chodzi zaś o jeden odcień, który jest efektem połączenia barw, piszemy łącznie. Przykład: biało-niebieski to np. biały dom z niebieskimi okiennicami; zielonobrązowy to odcień, przybliżony do koloru khaki. Dlatego jasnobrązowe włosy. Chyba że włosy miała brązowe z jasnymi pasemkami, ale wtedy powinnaś o tym wspomnieć.
— Zawsze tak mówisz. — Zauważyła nieśpiesznie. – W tym przypadku „zauważyła” małą literą, ponieważ odnosi się bezpośrednio do tego, co bohaterka powiedziała.
jego jasne oczy spod czarnej czupryny omiatywały wszystko, co tylko nie wykraczało poza ich możliwości. – „Omiatywały” to błędna forma, powinno być: omiatały. Zmieniłabym w ogóle ten czasownik, bo zdanie brzmi niezręcznie. Co powiesz na „lustrowały” albo „monitorowały”? Poza tym “wykraczać poza możliwości (oczu)” też jest niezgrabne. Powiedziałabym: „co było w ich zasięgu”.
Szedł pokracznie, co przy jego chudej sylwetce nadawało komicznego charakteru. Potęgowała to jeszcze postać Lou, całkiem odmienna od niego.  – Pokracznie już sugeruje swego rodzaju komizm. Co do postaci Lou, która to potęguje – podkreśliłabym, że chodzi o jej posturę.
— Słuchaj, Rough. — Chłopak aż wzdrygnął się jednocześnie rzucając spojrzenie na ulicę — Muszę zostać dzisiaj dłużej w szkole… / — P-poczekam na ciebie! — przerwał jej. – Rough się jąka? Nie było wcześniej o tym mowy, w jego poprzedniej kwestii również nic na to nie wskazywało. Jeśli się zestresował, to w dość dziwnym momencie. Kropka po „ulicę” i przecinek przed „jednocześnie”.
W tym dialogu powtórzyłaś „raz” wielokrotnie. Poza tym ta wymiana zdań jest sztuczna, brakuje didaskaliów, które by to jakoś urzeczywistniły. Rozmowę nagle urywasz, a potem czytamy perspektywę „chłopaka”. Z początku myślałam, że chodzi o Rougha, ale byłam w błędzie...
Dookoła ciągnęły się zadbane kamieniczki, tak odstające od nierównych płyt chodnikowych, o których starał się nie potknąć.o które starał się nie potknąć. Poza tym… Co? Kamieniczki odstające od płyt chodnikowych? Domyślam się, że chodziło ci o to, że budynki były zadbane, a chodnik brudny, ale to nie jest dobry sposób na opisanie tego. Zamiast „tak odstające od” proponuję „w przeciwieństwie do”.
Deszcz co chwila wzmagał na sile przybierał na sile lub wzmagał się.
Nagle przypływ energii przeszył jego ciało. – Ból może nagle przeszyć ciało, ale nagły przypływ energii? Nie sądzę. Bardziej: „poczuł nagły przypływ energii”. Poza tym to zdanie jest tak strasznie od czapy.
Nie wiem, co masz z tymi płytami chodnikowymi, że tak namiętnie o nich wspominasz. Kolejne powtórzenie! Najpierw, na początku rozdziału, gdy opisujesz, jak Lou idzie z Roughem do szkoły, piszesz, że chodnik był nierówny, potem kamienice odstające od płyt chodnikowych, teraz chłopak się na nie patrzy. Miasto składa się z czegoś więcej niż tylko z tego.
Myśl ta była dla niego niewygodna. Nie chciał myśleć, że nic nie znalazł – powtórzenie.
Po środkupośrodku.
Nie mógł jasno określić które z nich jest jego celem. – Brakuje przecinka przed „które”.
Zanim zdążyła się odwrócić objął ją mocno w pasie unosząc do góry. – Przecinek przed „objął” i „unosząc”.
trudno jej było określi gdzie jest góra  – określić oraz przecinek po tym słowie.
zbyt jeszcze słaba by się podnieśćjeszcze zbyt słaba, by się podnieść (szyk zdania i brakujący przecinek).
— Nie — odpowiedział jej zaskakująco szybko — Nazywam się Cirin Vener z Organizacji Eliminacji Zagrożenia, ranga D, jednostka siódma. – kropka po „szybko”.
Niżej widniała nazwa Organizacja Eliminacji Zagrożenia, zdjęcie chłopaka przed nią oraz jego dane. – Chodzi ci o to, że powyżej napisu „Organizacja Eliminacji Zagrożenia”, jak mniemam.
Otworzył usta, lecz zanim zdążył cokolwiek powiedzieć pomieszczenie wypełniło się cichymi piskiem. – Przecinek po „powiedzieć”, ponadto: cichym piskiem.
Uważam, że Twój komentarz dotyczący postu, przywitanie się i wszelkie tego typu komentarze powinny być na końcu notki, jako posłowie; ale to tylko moje preferencje.
Poza tym mam dwa duże zarzuty. Pierwszy – powtórzenia. Jak już się uprzesz na jakieś słowo albo element otoczenia, który według Ciebie jest charakterystyczny, to powtarzasz je jak mantrę. Drugi – zapominasz, że czytelnik nie wie tyle, co Ty. Dla Ciebie oczywistym jest, co to PiO, co robi i dlaczego, ale nie dla osoby postronnej. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału nie wiem o nich NIC poza tym, że istnieją i że najwyraźniej są bardzo ważni dla historii. Poznajemy w tym rozdziale miejsce akcji – Frojie. Wygooglowałam, żeby sprawdzić, gdzie to jest, ale wszystko wskazuje na to, że jest to wymyślone przez Ciebie miasto. Warto by wspomnieć o tym w zakładce o opowiadaniu. Gdzie wyobrażasz sobie to miejsce (w Europie, Ameryce, Azji? Na innej planecie?) Niewiele wiadomo o Forjie, nakreśliłaś atmosferę, ale brakuje historii, jakichś ciekawostek. Gdy przechodzisz do perspektywy innej osoby, nie zaznaczasz tego – doskonałym przykładem jest przejście z rozmowy Lou z przyjacielem do perspektywy „chłopaka”, który okazuje się na końcu rozdziału członkiem Organizacji Eliminacji Zagrożenia (mam ogromną nadzieję, że chociaż to wytłumaczysz w następnym rozdziale). Wystarczyło opisać nową postać (sylwetkę, ubiór), żeby czytelnik zorientował się, że chodzi o kogoś innego.
Skoro już mowa o Cirinie – najpierw chodzi on po mieście. Idzie i idzie, widzi jakiegoś innego chłopaka, słyszy jakieś wybuchy… I nagle, ni stąd, ni zowąd, dowiaduję się, że on czegoś szuka! OK, wspomniałaś, że „rozgląda się”, ale to nie wystarczy. Równie dobrze mógł się rozglądać, bo podziwiał widoki. Pomyśl, jak zachowujesz się, gdy czegoś szukasz. Sprawdzasz każde możliwe miejsce, prawda? Zatrzymujesz się niespodziewanie, zastanawiając się, czy nie zostawiłaś danej rzeczy w szkole/u koleżanki. Zabrakło dodatkowych opisów, które wskazywałyby na to, że chłopak zachowuje się w sposób, który mógłby chociaż sugerować poszukiwania. Zamiast tego wspominasz o wybuchach, które nie mają większego znaczenia dla fabuły rozdziału albo o innym nastolatku, przechodzącym obok niego, również nie do końca wiem, po co. Już w tym opisie mogłaś np. zacytować jego myśli, że musi wykonać zadanie itd. To by zaciekawiło czytelnika i końcowa akcja porwania Lou nie wydawałaby się taka oderwana od całości. Widać, że masz w głowie obrazy tego, co powinno się stać, ale nie potrafisz połączyć tego w logiczną całość. Powtarzam: czytelnik nie wie tego, co Ty.
Do małych plusów zaliczam atmosferę Froije. Może trochę zbyt upierdliwie powtarzasz, że było ponuro i w losowych momentach wspominasz o wybuchach czy strażnikach, ale koniec końców mam w głowie jako-taki obraz miejscowości.

Rozdział drugi.
Ach, wiec o ciebie chodzi? – więc.
Jestem Przewodnikiem, licencje na przemieszczanie dalekoprzestrzenne oraz broń. — chwilę potrzymała legitymację przed Lou – „chwilę” wielką literą. Przy „licencjach” zdecydowanie czegoś brakuje. „Mam licencję na przemieszczenie dalekoprzestrzenne”. Poza tym co właściwie masz na myśli poprzez „przemieszczanie dalekoprzestrzenne”? Mnie to się kojarzy z teleportacją, ale teleportacja to teleportacja, a nie „przemieszczanie dalekoprzestrzenne”.
pojawił się przed nim punkt światła – pasmo światła, łuna światła, świetlista kula…?
Mamy za zadanie eliminować coś, co nosi nazwę Wyżeraczy. Są bardzo niebezpieczne. Podobno. Ja je tropię, a Anna się ich pozbywa. Czasami Wyżeracz wczepi się w człowieka - jest on wtedy Macierzą. Poprzez krew najłatwiej ustalić, czy się nią jest. Wyżeracz najwcześniej zajmuje układ krwionośny, aby mieć dostęp do składników odżywczych. – Tak wytłumaczyłaś Wyżeraczy. W dużym skrócie: Wyżeracze to coś, co wedle mojej dedukcji funkcjonuje jak pasożyt, który jest wykrywalny w krwi człowieka. Koniec. Skąd przypuszczenia, że są niebezpieczne; wszyscy, którzy wydają się wiedzieć cokolwiek o Wyżeraczu sieją taką panikę, jakby ich nosiciele mieli wkrótce zacząć zabijać mieszkańców, albo coś równie strasznego, tymczasem nic na to nie wskazuje. W jaki sposób Wyżeracz różni się od innych pasożytów? Czy tylko tym zajmuje się Organizacja Eliminacji Zagrożenia (jeśli tak, to Wyżeracz musi być niebezpieczny)? Jak Lou mogła się nim zarazić? Czy właściwie tym się zaraża? Skąd się to wzięło? Tyle pytań, na które warto by było odpowiedzieć… Na koniec: nie poprzez krew, a poprzez badanie krwi.
naprawdę mnie wypuśćcie?wypuścicie.
Przedmiot, który wyciągnął był podłużny i przezroczysty. – Przecinek po „wyciągnął” (wtrącenie).
pomyślała, że to zwykła urządzenie do nakłuwania palca.Zwykłe urządzenie. Poza tym chyba chodziło ci o strzykawkę/igłę.
Dopiero teraz dziewczyna zauważyła maleńki mechanizm wewnątrz przedmiotu. Co więcej, zdawało się, że jest on podzielony na dwie części, z prawej i lewej. Cirin trzymał kciuk na samej górze, prawdopodobnie na jakimś przycisku. – Nic tu nie jest jasne. „Co więcej” jest zbędne. Aż brakuje mi słów do wyrażenia tego, czego tu brakuje, naprawdę. Chodzi o to, że właściwie w ogóle nie opisałaś, jak ten mechanizm wygląda. Wiem tylko, że jest podzielony na dwie części i gdzieś znajduje się przycisk (prawdopodobnie). A, potem jeszcze dopisujesz, że się kręci i pobiera krew.
— To Wyżeracz — przerwał jej Cirin — Przekułem ci tętnicę, nie powinna tak szybko się zrosnąć. Wyżeracz sam ją zablokował, aby nie tracić cennej dla niego krwi. – OK, przynajmniej wykrył Wyżeracza, ale co, gdyby jednak go nie miała? Przekuł jej TĘTNICĘ, do jasnej ciasnej! Dobra, widzę, że idziesz w klimaty science fiction, więc mogę chyba założyć, że jakoś wybrnęliby z tego, ale w tym opowiadaniu nic nie jest jasne, dlatego pytam… O, à propos. Niewiele później jest sobie taki oto cytat: — ...Wygląda to trochę strasznie, ale gdyby nie to, straciłabyś sporo krwi, prawda? Więc wygląda na to, że nie mieli wyjścia awaryjnego. A co tam, nakłujemy jej tętnicę, zobaczymy, czy ma Wyżeracza, a jak nie, to trudno, niech sobie krwawi, już nie nasza sprawa. Poza tym jak to: „wygląda”? Nigdzie nie wspomniałaś o tym, że zobaczyła tego pasożyta. I co robi ten wielokropek na samym początku? W pierwszym zdaniu brakuje kropki po „Cirin”.
Znajdę i wyizoluję miejsca, gdzie znajduje się Wyżeracz.W których znajduje się Wyżeracz.
Mętlik, jaki Lou miała jeszcze chwilę temu, zmienił się w burzę myśli, domysłów i wyobrażeń o dziwnym stworze. – Czyli koniec końców mętlik zmienił się w mętlik.
drobne usta lekko otwarte. – małe/wąskie usta. Nie „drobne”.
(o Wyżeraczu) — Nie musisz się tego czegoś bać, rozumiesz. To nie wyrządzi ci żadnej krzywdy… – To po co, do cholery, porywają ludzi, żeby to z nich wyciągnąć?
— Mówiłeś, mówiłeś, że ratował siebie. / — To jak symbioza. Ratował ciebie, aby uratować siebie. To dość proste.  – Symbioza jest wtedy, gdy oba organizmy czerpią korzyści z relacji, a nie wygląda na to, żeby tak było. Mniemam, że ta bladość, podkreślona niewiele wcześniej, to jeden z objawów obecności pasożyta, poza tym, gdyby ten był nieszkodliwy, nie robiliby takiego zamieszania. No i nie nazywałby się Wyżeraczem, co nie? Pierwszy przecinek należy zamienić na wielokropek.
Przeskoki są trochę szybsze, ale dla ciebie mogą być trochę nieprzyjemne. – Powtórzenie.
Na koniec okazało się, że przez „przemieszczanie dalekoprzestrzenne” rozumiesz teleportację. Po co tak kombinować?
W tym rozdziale widać już, w jakim kierunku idzie opowiadanie. Można określić, że to coś z gatunku science fiction ze względu na zdolności Anny i Cirina. Opisałaś, a raczej próbowałaś to zrobić, specjalistyczny sprzęt do wykrywania Wyżeracza, o którym jeszcze wspomnę. Napomknęłaś też coś o “punktach światła”, które potem zamieniają się w przybory biurowe.
Pobieżnie wyjaśniłaś, kim jest i czym się zajmuje Anna i Cirin z OEW. Z poprzedniego, jak i tego rozdziału wiemy, że istnieją różne grupy wewnątrz organizacji – oboje są z jednostki siódmej, grupy D – nie wyjaśniasz jednak, co to znaczy. Mimo to Lou wydaje się to wiedzieć doskonale, bo w pewnym momencie prosi o „inną grupę”.
Tak jak wspomniałam powyżej, nie wytłumaczyłaś też wcale kwestii Wyżeracza. Dlaczego jest groźny, skąd się wziął? No i przede wszystkim nie możesz, w trakcie tłumaczenia co to jest, wyrazić tego takim ogólnikowym słowem jak “coś”! Poza tym, rozumiem, że najwyraźniej jest to supergroźne i supertajne, ale mimo wszystko istnieją inne metody poboru ludzi podejrzanych o bycie Macierzą, niż porywanie ich. Wystarczyło wysłać do podejrzanych jakieś pismo. Albo, skoro już wprowadzasz elementy sci-fi, wymyśl inne formy komunikacji.
Wracając do OEW – wydaje się to być dość niekompetentna instytucja; nie wygląda na to, żeby w jakikolwiek sposób faktycznie kontrolowała pracowników (nie mówiąc już o tym nieszczęsnym porywaniu ludzi). Anna namiętnie cytuje regulamin, ale gdy okazuje się, że nie jest w stanie w danym momencie „wyizolować miejsca, w których znajduje się Wyżeracz” swoimi supersiłami, uznaje, że OK, to zabieramy ją do siebie na chatę, poczekamy, aż odzyskam siły i wtedy to zrobimy. Nie dość, że to straszna hipokryzja ze jej strony, to też niezmiernie nieprofesjonalne i nieprzemyślane. Czy im naprawdę wydaje się, że nikt nie zauważy zniknięcia Lou? Nikt nie będzie jej szukał? Nie rozumiem też, dlaczego nie mogli jej od razu przenieść do Oddziału Specjalnego, w którym najwyraźniej przebywają wszystkie Macierze. Myślę, że w takim miejscu znalazłby się ktoś, kto byłby w stanie zrobić to, czego Anna nie mogła z powodu swojej niedyspozycji. Poza tym dlaczego akcja dzieje się w leśniczówce? Nie powinno to być jakieś pomieszczenie Organizacji?
Kolejną irracjonalną rzeczą jest fakt, że gdy tylko okazuje się, że nie można od razu zrobić porządku z Wyżeraczem, Lou wpada w lekką panikę. Po pierwsze: nic nie wskazuje na to, aby wcześniej miała jakiekolwiek objawy Wyżeracza (o ile w ogóle takowe istnieją; wspominałaś tylko, że jest blada), po drugie: nikt nie powiedział słowa o tym, że to w jakikolwiek sposób niebezpieczne. Przez cały rozdział, w którym Wyżeracz przewija się nieustannie, nie raczyłaś opisać, po co to całe zamieszanie.
Opis badania Lou trochę Cię pogrążył. Podobnie jak w poprzednim rozdziale widać, że masz jakiś obraz w głowie, ale kompletnie nie potrafisz tego przekazać. W takim przypadku w ogóle nie próbowałabym zgłębiać się w opis urządzenia, wystarczy wiedza, że Lou pobierano krew do badań. Czuję, że chciałaś podkreślić, że ich sprzęt był bardziej nowoczesny, futurystyczny, ale, niestety, nie udało się. Gdyby akcja nie działa się w leśniczówce, mogłabyś na przykład zaakcentować taki motyw w wyglądzie i wyposażeniu budynku Organizacji, to byłoby ciekawsze. Już to sobie wyobrażam: całkowicie przeszklone pomieszczenie, android wykonujący badanie, drzwi otwierane poprzez skan siatkówki… No, takie coś bym kupiła.
Jedynym plusem, o którym mogę powiedzieć, jest to, że różnicujesz bohaterów. Anna jest energiczna i dziecinna, ale próbuje sprawiać wrażenie ważnej z tym cytowaniem regulaminu. Cirina określiłabym jako cichego urzędnika. Lou… Lou dla odmiany jest bardzo nijaka. Niestety i tak opisów postaci jest względnie mało. Nie mamy okazji ich poznać bliżej, a jeśli wnioskować coś o ich charakterach, to głównie ze sposobu, w jaki się wypowiadają. Skupiasz się bardziej na opisie akcji niż na przemyśleniach poszczególnych bohaterów, a przecież obie rzeczy są równie ważne.

Rozdział trzeci.
Wymiar ten nie miała – miał.
Nie świeciła tu żadna gwiazda i była jedynie ciemność – „i” zbędne, znacznie lepszy efekt uzyskałabyś poprzez wstawienie znaku przestankowego.
Miały one białe, długie i wygięte ostre zęby, znajdujące się na samym szczycie swojej postury. – Czyli właściwie gdzie? Jeśli piszesz o zębach, to raczej mam w głowie jamę ustną. Może chodziło ci o kolce na grzbiecie, tak jak mają smoki?
Ich ciało było mętne – może lepiej galaretowate? Ponadto ich ciała. Nie wiadomo dokładnie, o co Ci chodzi, warto by było rozbudować opis, pobawić się porównaniami, tak żeby zadziałać na wyobraźnię czytelnika.
po-doszywanymi kawałkamipodoszywanymi.
Wyżeracze unosiły się w pozycji pionowej, a wszystkie ich macki unosiły się wokoło nich. – Powtórzenie oraz bardzo niejasny opis. Ja wyobrażam sobie w tym kontekście, Wyżeracza jak ośmiornicę – lewituje gdzieś, a jego macki falują. Mogłabyś posłużyć się takim porównaniem (o ile moje wyobrażenie pokrywa się z Twoim, oczywiście) – jest znacznie bardziej obrazowe, czytelnik szybciej zrozumie, o co Ci chodzi.
Chłopak mocno stanął na podłodzewylądował.
Przypomniał sobie, że przed chwilą dryfował wśród Wyżeraczy. / — W porządku, Nenna? — Gdy tylko to powiedział, przypomniał sobie wszystko dokładnie.  Powtórzenie.
— Co jej jest? — spytała przestraszona Anna — To te przeskoki?  – Kropka po „Anna”. Wtrącenie oddziela dwie różne wypowiedzi.
Naraz poczuł jakby oblał go zimny pot. – Przecinek po „poczuł”.
walcząc o każdy hast powietrzahaust powietrza.
Jasno brązowe włosy – już wcześniej o tym pisałam, ale wklejam tutaj, bo widzę, że spróbowałaś innego wariantu, niestety także błędnego.
— Anna klęczała przy łóżku przerzucając wzrok z jednego na drugie. – W tym przypadku jedna osoba jest mężczyzną, a druga kobietą, dlatego taka forma nie przejdzie; „z dziewczyny na chłopaka”. Przecinek przed „przerzucając” (imiesłów).
Do pokoju napłynęło chłodne, nocne powietrze. Zaraz wróciła i Anna okrywając dziewczynę szczelnie kocami. – Zbędny spójnik oraz brakujący przecinek po „Anna” (przy imiesłowach nieodmiennych stawiamy przecinki).
W końcu starania Cirina doszły do skutku. Wyczerpana Lou zasnęła. – raczej: przyniosły skutek.
— Jest chora. / — Na co?/ — Zespół upośledzenia ośrodka zachowawczego. W jej przypadku chyba chodzi o to, że zaczyna się dusić. – Wygooglowałam, nic takiego nie istnieje. Po raz kolejny wprowadziłaś coś, czego nie raczyłaś wyjaśnić.
Zmuszały one do refleksji, które on robił niechętnie. – Refleksji się nie robi, można je co najwyżej snuć. „Zmuszały one do refleksji, których nie był fanem/ za którymi nie przepadał”.
Woda spływała, a on stał, z zaciśniętymi mocno zębami, nieruchomy. – „Nieruchomo” bardziej pasuje.
chcąc nie chcą,chcąc; literówka.
Kłóciła się z Anną (..) o jej domniemane porwanie – nie nazwałabym tego porwania „domniemanym”. Zaatakował ją, gdy wychodziła ze szkoły i przeniósł do leśniczówki, a potem do obcego mieszkania – bez jej zgody.
Na podłodze i połowie ścian było położone limoneum imitujące drewno a same szafki były z ciemnej okleiny.linoleum; brak przecinka po “drewno”; poza tym całość jest mocno niezgrabna. Linoleum to głównie pokrycie podłóg, na ściany proponuję boazerię. Opisy nie są Twoją mocną stroną, ale to można wyćwiczyć (o tym zresztą wspomnę za chwilę), nie skupiać się tylko na samym, w tym przypadku, materiale, ale też odcieniach, kontrastach, kompozycji, itd. Moja propozycja: „Podłoga wyłożona była linoleum imitującym drewno, ściany zaś sosnową/świerkową/modrzewiową/itp boazerią. Szafki wybijały się na tle jasnego drewna, kontrastując z nim tak samo jak dzień z nocą” (lubię dramy).
(...) podeszła do okna. Mogłaby spokojnie przez nie przejść, gdyby nie było zamknięte. – Co za problem otworzyć okno? Należy doprecyzować, co stało jej na przeszkodzie, bo jakie okno jest, każdy widzi i wie, że nie problem je otworzyć. Nie miało klamki? W oknie były kraty? Inne utrudnienia?
Lou przeszła pewniejszym krokiem, nieco zdenerwowana. Jak powiedziała, poszła do łazienki. Kiedy z niej wyszła spojrzała na drzwi. – Powtórzenia oraz brak przecinka po „wyszła”.
— Twoje pojęcie prawa nie działa, jak zostajesz rozpoznana jako zagrożeniekiedy.
Pod ścianą z drzwiami stał drewniany stół z czterema miejscami, pęknięty na środku. – „ściana z drzwiami” nie brzmi dobrze. Można napisać „przy wejściu do pokoju”; „stół z czterema miejscami” proponuję za to zastąpić w ten sposób: „stół dla czterech osób”, skoro już uparłaś się na taki opis, ale równie dobrze mogłaś zwrócić uwagę na kształt mebla.
— Ach, więc tak — westchnęła Lou — Nie mieszkasz z rodzicami? – Kropka po „Lou”.
Ten rozdział miał naprawdę ogromny potencjał do wyjaśnienia wszelkich wątpliwości, o których  wspomniałam, jednak nie wykorzystałaś tego. Lou wydaje się myśleć krytycznie, ale wnioskuję to jedynie z tego, co mówi, bo momentami stawia opór członkom Organizacji, czasami też zdarza jej się kwestionować ich decyzje. Szkoda, że tak pomijasz tę postać. Przemilczenie kłótni z Anną o „domniemanym porwaniu” to wielka strata, mogłaś tutaj pokazać, że dziewczyna ma charakter; przez takie stracone okazje Lou wydaje się być nijaka, bo ostatecznie zawsze robi to, co Anna i Cirin postanowią. Strasznie ją zaniedbujesz, co jest wyjątkowo krzywdzące dla niej, zwłaszcza że jest postacią, która prowadzi fabułę. Brakuje jej punktu widzenia, przemyśleń. Widać za to, że faworyzujesz Cirina. Jego wątek jak na razie jest najbardziej tajemniczy i obawiam się, że niedługo będzie można powiedzieć, że to on właściwie jest głównym bohaterem. Wykorzystałaś szansę przy scenie sprzątania domu, kiedy Lou wypytuje Annę o jej rodzinę. Jednak czuję niedosyt, bo chociaż przedstawiłaś pobieżnie przeszłość Anny, to nie wytłumaczyłaś nadal sprawy Organizacji, Wyżeracza itd.
Skoro już jesteśmy przy Wyżeraczu: kompletnie nie rozumiem krótkiej sceny na początku rozdziału, w której Cirin je widzi. Przedstawiłaś je jako stwory z innego wymiaru, co dla mnie nijak łączy się z pasożytem.... Dobra, może błędnie założyłam, że to pasożyt, ale w takim razie w jaki sposób poczwary z innego wymiaru dostają się do krwi ludzi? I dlaczego, jak było wspomniane w tym rozdziale, gdy ktoś ma Wyżercza we krwi, jest niebezpieczny dla innych, ale nie ma to wpływu na zdrowie nosiciela? To bez sensu. Końcówka rozdziału jest dla mnie taką iskierką nadziei, że może w końcu ktoś odpowie na moje pytania...
Chciałabym jeszcze wspomnieć o elementach stricte autorskich. Wypisałam powyżej dolegliwość/chorobę, którą nazwałaś: „zespołem upośledzenia ośrodka zachowawczego”. Nie wyjaśniłaś, co to. Nie wiemy, czym według Ciebie jest „ośrodek zachowawczy”. Według mnie niepotrzebnie komplikujesz niektóre rzeczy. Nie mam przez to na myśli, że pomysły autorskie są złe, ale powinny zostać przemyślane, uzasadnione i sensownie wplecione w tekst, a w przypadku nowych pojęć, ras, technologii też odpowiednio wytłumaczone oraz opisane.
No właśnie, opisy. Nie jest to twoja mocna strona, ale wszystkiego da się nauczyć. Przede wszystkim powinnaś szukać różnych punktów odniesienia. Gdy przedstawiałaś pokój, skupiałaś się na ścianach (podobnie było w poprzednim rozdziale i płytach chodnikowych), ale poszczególne obiekty też są ze sobą w relacji. Łóżko naprzeciwko krzesła, krzesło pod lampą… Poza tym często uogólniasz wygląd przedmiotów, nie zwracasz uwagi na szczegóły, ozdoby, fakturę, itp. Co więcej, Twoje opisy mają też podobną budowę. Brakuje w nich polotu. Spróbuj pobawić się porównaniami, metaforami – to ubarwi deskrypcje, nie tylko te dotyczące przestrzeni, ale także postaci, zachowań, akcji.

Rozdział czwarty.
gdzie z książką siedziała Anna. gdzie siedziała Anna z książką na kolanach.
w końcu czmychnęła obok Lou do swojego pokoju. – Zaznaczona część nie pasuje, możesz ją usunąć albo zmienić czasownik na przejść/przemknąć, a potem dodać dopełnienie, np. „i ukryła się w swoim pokoju”.
Masz rację, w sprawie Macierzy – zbędny przecinek.
— Więc chodźmy — powiedział to tak cicho, że dziewczyna ledwo go usłyszała — Tylko szybko. – Kropka po „usłyszała”.
Nie padał deszcz, jednak ciemne chmury zalegały na niebie i niewiele było widać. – Chmury nie są jak mgła, że ich obecność ogranicza widoczność, zamiast tego jest po prostu szaro i ponuro.
Słyszała szum drzew, jednak nie zaprzątała sobie tym głowy. – Bo w zasadzie po co by miała? Wie, że są w leśniczówce, więc to chyba dość oczywiste. Może zamiast tego napisz, że „nie obchodziło jej to”, tylko może bardziej ‘poetycko’. Masz tutaj świetną okazję do przybliżenia nam myśli Lou, jej frustracji, zaskoczenia, złości.
zyska ono pewną część WyżeraczWyżeracza.
za strachu – ze strachu.
Wystarczyło, że włączy w sobie wyrobiony nawyk robienia wszystkiego, co jego partnerka sobie zażyczy. – „W sobie" jest zbędne. Poza tym „włączyć nawyk” nie jest poprawne, moja propozycja: „Wystarczyło, że zrobi wszystko, co jego partnerka sobie zażyczy; jak zresztą miał w zwyczaju”.
z cały sił starała się  – całych.
Trochę wyjaśniłaś kwestię Wyżeracza i Organizacji w tym rozdziale, co mnie nawet cieszy, chociaż nadal część rzeczy pozostaje pod znakiem zapytania jak chociażby to, w jaki sposób Lou „zaraziła się” tym Wyżeraczem. Rozmowa Anny z Ciriniem podobała mi się, mimo że miałam wrażenie, iż scena ta jest trochę oderwana od całości; nie pasowała tam do końca. Poza tym fakt, że Anna dosłownie wepchnęła mu się do łóżka (co prawda na chwilę, no ale...) jakoś psuje tę koleżeńską relację. Wcześniej nic nie wskazywało na ich intymne relacje; ta dwójka  sprawiała wrażenie zgranego duetu zawodowego, ale nic poza tym. Tym elementem zaburzyłaś trochę moją wizję – przez chwilę pomyślałam o wątku romantycznym, ale po chwili zastanowienia skłaniam się ku porównaniu do rodzeństwa. Co do Lou – na początku buntuje się, co jest fajne, na koniec rozdziału zaś ma chwilę załamania. Jako że nie poświęcasz jej za dużo czasu, potęguje to wrażenie jej nijakości i sprawia, że uważam ją raczej za rozmiękłą kluchę, mimo że widzę także jej podrygi indywidualizmu. Najbardziej przemyślaną i złożoną postacią jest na pewno Cirin, który pozostawia innych bohaterów w cieniu. Kojarzy mi się trochę ze Snape’em. Poświęcił się dla ważnej mu osoby i do teraz bardzo cierpi, ale jednocześnie nie chce, aby ktokolwiek o tym wiedział. Szkoda tylko, że innym bohaterom nie poświęcasz tyle miejsca.

Rozdział piąty.
Miejsce, w którym znajdował się dom, wyglądało na polanę — bez niepotrzebnych zarośli i drzewek. Za to z ogródkiem warzywnym i ustawionym obok domkiem na narzędzia. Pomalowanymi farbą, która kiedyś prawdopodobnie była biała — zdążyła już jednak poodpadać w wielu miejscach. – Mogłoby to być jednym zdaniem. Plus: „pomalowanym”, bo masz na myśli domek na narzędzia.
— Wiesz, to babci dom — odparła dziewczyna, wzruszając ramionami — Podobno jej dziadek pracował jako leśnik i mieszkał w leśniczówce, która tutaj kiedyś stała. – Brak kropki po „ramionami”.
— Dobrze ci szło — podsumowała Anna, chowając narzędzia do schowka — Wiesz, zazwyczaj pomaga mi Cirin, ale on… – Brak kropki po „schowka”.
— Przyszedłem po Lou. — uśmiechnął się niewinnie Rough – „uśmiechnął” wielką literą.
przeniesiony do NOK'u – końcówkę odmiany po skrótach dopisujemy po myślniku, a nie jak w przypadku imion, po apostrofie. Zatem: NOK-u.
Od teraz, nie masz żadnych praw! – Zbędny przecinek.
Znów rozległ się szczęk metalu, jednak zanim zdążył ucichnąć, dziewczyna w przedziwny sposób znalazł się za swoim przeciwnikiem. – Niezgodność rodzajów.
— To oczywiste — Zauważyła Anna, rozkładając się w fotelu. – „Zauważyła” małą literą.
— Sprytna intryga — przyznała Anna, zwieszając nogi przez oparcie — Skąd wiedziałeś o Organizacji? – Brak kropki po „oparcie”.
— Skąd wiedziałeś o Organizacji — powtórzyła Anna – brak znaku zapytania.
Lou zaskoczona spojrzała na Cirina. – Albo „zaskoczona” na sam początek, albo pomiędzy przecinkami jako wtrącenie.
— Rana się otworzyła — podszedł do Rough'a i pociągnął go za zdrowe ramię — Zajmę się tym. – Brak kropki po „ramię”.
Jeśli moja krew, będzie w twojej ranie – zbędny przecinek.
— Nie wierzę ci, powiedź inaczej… – powiedz.
Lou zaś schowała się w fotelu między regałem a ścianą. Złapał pierwszą-lepszą książkę i co chwila łypała – niezgodność rodzajów, dodatkowo: pierwszą lepszą, bez dywizu.
Wydawał mi się, że Anna cię słucha.Wydawało.
szczególnie że dzień temu dziewczyna przyznała – lepiej po prostu: wczoraj.
Chcę, tylko aby Rough był bezpieczny – przecinek za „tylko”, nie przed.
Złota jednak zaczęło być zbyt dużo i wydobycie go stało się bezcelowe. Dlatego zamknęli te kopalnie. – Seriously? Nikt nie wpadł na to, żeby przechowywać je gdzie indziej, handlować nim z innymi krajami? Robić pierdoły dla bogatych ludzi i zbijać na tym miliony?
(o mieście) Wiesz, pogrążone w samo destrukcji produkowało jedynie złe uczucia. – Primo: autodestrukcji, secundo: uczuć się nie produkuje. Moja propozycja: „Mieszkańcy pogrążali się w negatywnych myślach, którym dawali upust poprzez <tu pole do popisu dla ciebie>, niszcząc tym samym swoje własne miasto”.
(Anna) Wydawał się spięta. – Niezgodność rodzajów.
Gdyby się coś działo zamknęliby Froije. – Przecinek po „działo”.
Lou siedział w fotelu, przyglądając się jak dziewczyna po raz setny, przestawia zdjęcia na kominku. – Niezgodność rodzajów oraz zbędny przecinek (jeśli chcesz zatrzymać przecinek, to dodaj jeszcze jeden po “dziewczyna”). Brakuje za to przecinka przed „jak”.
Flagowym argumentem ,,za” była pogryziona ręka dziewczyny, a właściwie fakt, że powinna się w swoim stanie wysypiać. – Nie sądzę, żeby kontuzja ręki to powód, aby cały czas leżeć w łóżku. Wystarczy nie przeciążać ręki i szybko się zagoi. Cudzysłów z przecinków.
dwójka gości zachwiał się – zachwiała się.
na ich twarzach pojawił się cień uśmiechu. Anna zaś uśmiechała się radośnie. – Powtórzenie.
— Coś się stało? — spytała — Zazwyczaj tutaj nie przychodzicie. – Brak kropki po „spytała”.
nie dyspozycyjnościniedyspozycji.
— Instytut Ochronny? — powtórzyła niemrawo — Jakie przestępstwo? – Brak kropki po „niemrawo”.
Ten rozdział był dłuższy i lepszy niż pozostałe; mam wrażenie, że w końcu dotarłaś do części, dla której zaczęłaś to opowiadanie. Miejscami pojawiły się bardziej rozbudowane opisy, co dobrze rokuje. Wplotłaś postać, którą przedstawiłaś na samym początku opowiadania. Element zaskoczenia byłby mocniejszy, gdybyś wcześniej poświęciła jego osobie więcej miejsca, podkreśliła opiekuńczą relację Lou do przyjaciela; teraz było to po prostu stwierdzenie faktu. Trochę nieumiejętnie łączysz poszczególne etapy opowiadania. Podobnie jak z nocną rozmową w poprzednim rozdziale, tak i tutaj w przypadku wątku Rougha mam wrażenie, że coś nie gra. Tym razem jednak mam wątpliwości co do zakończenia epizodu – koniec końców jakoś się dogadali, Rough poszedł do domu, dziękujemy, do widzenia. Czuję niedosyt. Jakoś brak morału dla tego elementu historii, uzasadnienia, dlaczego to wplotłaś. Lou mogłaby o tym rozmyślać przez jakiś czas, w końcu chodzi o jej przyjaciela; wtedy miałoby to ręce i nogi. Nawiązujesz też do opisu z rozdziału pierwszego. Z jednej strony zaliczam to na plus, bo sugeruje to, że nic, co opisujesz w opowiadaniu, nie jest przypadkowe. Z drugiej strony, tak jak pisałam po analizie rozdziału pierwszego, gdy czyta się opis, czytelnik nie ma wrażenia, że to jest istotne. Teraz tak sobie myślę, że mogłaś opisać ubiór “przechodzącego chłopaka”, żeby inni skojarzyli, że może chodzić o Rough, ale też nie byliby do końca pewni, bo przecież wiele osób nosi np. niebieskie bluzy. Rozdział kończysz cliffhangerem, zostawiając czytelnika w stanie zaciekawienia, a nie dezorientacji, jak w poprzednich rozdziałach (a to dlatego, że więcej się wyjaśniło). Zauważyłam też, że masz problem z odmianą rzeczowników abstrakcyjnych (niedyspozycja – niedyspozycji, logika – logiki, nie „nie dyspozycyjności” czy „logiczności”). Jesli zaś chodzi o dialogi, czasami mam wrażenie, że losowo stawiasz kropki przy wtrąceniach i liczysz, że czasami trafisz.

Rozdział szósty.
Jeden z bliźniaków siedział obok niej, drugi zaś z nich opierał się o wspomniany mebel. – „z nich” usunąć albo przesunąć przed „zaś”; co do części podkreślonej: sprytne ominięcie powtórzenia (cieszę się, że zaczynasz na nie zwracać uwagę), ale nie brzmi to ładnie.
W tym akapicie kilkukrotnie używasz czasownika  „oprzeć się”.
Nie miała pojęcia, dlaczego i przez kogo. – Zbędny przecinek.
Powiedź mi, chociaż o Cirinie. Co ona takiego wtedy zrobił? – Zbędny przecinek, niezgodność rodzajów, „powiedz” zamiast „powiedź”.
— Nazywam to sprawą Nenny — zaczęła: — ale nie wiem za wiele. – Zbędny dwukropek. W tym przypadku nie trzeba tutaj stawiać żadnego znaku interpunkcyjnego.
— Możemy — odpowiedział Cersa: — Napiszemy też nowy raport. – Kropka zamiast dwukropka. Ten mogłabyś postawić, gdyś zaczęła od „Cersa odpowiedział”.
— Nie. — uciął krótko, nawet na nią nie patrząc. – Zbędna kropka.
naprawdę sile punkty – silne.
Opowiadanie się rozkręca i nabiera kształtów. Jednak brakuje odpowiedniego balansu pomiędzy opisami a dialogami w tym rozdziale; tych drugich powinno być więcej. Warto byłoby jeszcze uszczegółowić, jak babcia zdołała wyciągnąć Cirina z całego bagna, w którym się znajdował. Poza tym dziwi obojętność Anny na długą nieobecność krewnej – jeśli często znikała na jakiś czas, to warto o tym wspomnieć. Ponadto trochę zaskoczyła mnie reakcja Anny dot. Cirina; myślałam, że będzie bardziej zdeterminowana, żeby jakoś mu pomóc, podczas gdy jest raczej zdemotywowana i zrezygnowana. Nie mówię, że nie mogłaby być w takim stanie, ale w takim przypadku lepiej wprowadzić jej punkt widzenia i jakoś to ładnie wyjaśnić, bo wcześniej przedstawiałaś ją jako kobietę bardzo temperamentną, więc taki osowiały stan dość mocno rzuca się w oczy. Poza tym przez pryzmat nocnej rozmowy Anny z Cirinem można raczej wywnioskować, że traktuje go jako kogoś bliższego, więc dlaczego o niego nie walczy? Podoba mi się za to kontrast w zachowaniu bliźniaków – zupełnie inaczej traktują Annę, a inaczej Lou. Widzę też poprawę w zapisie dialogów, w tym rozdziale błędów było stosunkowo mało.

Podsumowanie.
Zacznę od plusów.
·Pomysł – widać, że jest, tylko niedopracowany (o tym w uwagach). Jednak jeśli przemyślisz go ponownie, opowiadanie zyska na tym niesamowicie.
· Różnicowanie bohaterów – mimo że brakuje opisów, to dajesz radę zaznaczać ich cechy w dialogach. Każda postać jest inna.
· Akcja – cały czas coś się dzieje, nawet w rozdziale przystankowym” nie było nudno.
· Widać progres, co cieszy.
· Adres – może to stosunkowo mało istotna część, ale chwytliwy, prosty, łatwy do zapamiętania i intrygujący adres to coś, czego brakuje większości blogom.

Rady:
· Historię trzeba jeszcze raz przemyśleć, gdzieś na początku przedstawić sytuację w mieście, skąd PiO, kim oni są, co robią. Doprecyzować Wyżeracza – jak się nim ‘zaraża’, dlaczego jest niebezpieczny. Organizacja, w której są Anna i Cirin jest bardzo oderwana od wszelkich norm, o czym już pisałam – poprawić. Dwa razy zastanowić się przy tłumaczeniu elementów historii, bo potem masz takie kwiatki jak przekłuwanie tętnicy albo zamykanie kopalni ze względu na obfitość minerałów.
· Nie wprowadzać rzeczy, których samemu się nie rozumie, bo to widać w tekście (jak przy próbie opisu sprzętu do pobierania krwi).
· Poświęcać więcej czasu bohaterom, zwłaszcza Lou, która jest główną bohaterką. Tutaj należy też wspomnieć o rozbudowaniu pierwszych postów, w których nakreślasz bliską relację Lou z przyjacielem, dzięki czemu opowiadanie zyska w późniejszych rozdziałach.
· Tłumaczyć czytelnikowi praktycznie wszystko, co bohaterowie robią.
· Tajemniczy nie znaczy niewytłumaczony. Czasami wywrzesz lepszy efekt na czytelniku, jeśli podzielisz się w jednym rozdziale małą informacją, którą dopiero rozwiniesz w następnym rozdziale.
· Pamiętać, że czytelnik nie wie tyle co ty. W związku z tym proponuję dać komuś rozdział do przeczytania przed publikacją. Nie tylko wyłapie błędy ortograficzne czy interpunkcyjne, ale też da znać, jeśli coś będzie niejasne lub pozbawione sensu.
· Ćwiczyć opisy, obserwować uważnie otoczenie i opowiadać sobie w głowie co widzisz. Poza tym czytać książki i obserwować, jak to tam wygląda. Wiadomo, nie należy przeginać w drugą stronę, ale nie powinno być tak, że większość rozdziałów to same dialogi.
· Wtrącenia w dialogach – pisownia, ostatni punkt pod tym linkiem.
· Dodać do opowiadania więcej przemyśleń i uczuć bohaterów, dzięki czemu staną się oni bliżsi czytelnikowi, lepiej ich zrozumiemy. Póki co w ten sposób został wyróżniony tylko Cirin.
· Uważać na powtórzenia. Tutaj też radzę czytać więcej książek, dzięki czemu wzbogacisz swoje słownictwo.
· Ustawić wcięcia akapitów przy każdym przycisku enter” (dotyczy pierwszych rozdziałów).
· Zrezygnowałabym z tytułu rozdziału trzeciego w formie pytania oraz zaczynania go słowem ponieważ” jak w jedynce. Trochę za mocno kojarzy się z bajkami dla dzieci.

Dostajesz ode mnie dostateczny, bo widać postępy i w gruncie rzeczy mnie zaciekawiłaś, dlatego zostaję Twoim czytelnikiem i szczerze Ci kibicuję. Słabym punktem są głównie pierwsze rozdziały, które zdecydowanie trzeba poprawić i przemyśleć. Wiem, że jako autor nie możesz doczekać się tej właściwej” akcji, ale czytelnika trzeba odpowiednio wprowadzić w temat.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz