Siedmiu wspaniałych nr 30 – ton, atmosfera i nastrój opowieści

Witamy w kolejnej siódemce. Tym razem zabierzemy się za takie pojęcia jak ton, atmosfera i nastrój opowieści. Dlaczego te trzy naraz? Ponieważ mówiąc o którymś z nich, popełniłybyśmy błąd, gdybyśmy nie wspomniały pozostałych – są nierozerwalnie ze sobą połączone. Do tego stopnia, że często przenikają się wzajemnie i trudno stwierdzić, gdzie kończy się jedno, a zaczyna drugie.
Ton, atmosfera oraz nastrój istnieją, aby wywołać w czytelniku emocje, odczucia, wrażenia. Nikt nie chce w trakcie lektury ani po zamknięciu książki czuć się, jakby przeczytał instrukcję obsługi czy etykietę na kartonie od soku – jednym słowem nijak. Chcemy się bać, ekscytować, smucić i złościć. Chcemy przeżywać wszystko to, co przeżywają bohaterowie, a jednocześnie pozostać w bezpiecznym zakątku, gdzie nikt nie zacznie nas na przykład gonić z siekierą.
Dzisiejsze terminy są dość abstrakcyjne, więc skupimy się głównie na ogólnym ich omówieniu oraz konkretnych przykładach, zamiast na sztywnych regułach. Bądź co bądź w tej akurat kwestii wiele zależy od naszego wyczucia i interpretacji.
Standardowo zacznijmy od definicji.
Ton – kreujemy go poprzez umieszczanie w tekście subiektywnego stosunku narratora/bohatera do czegoś/kogoś, jego wewnętrznych przemyśleń na temat wydarzeń, często zawierających nacechowane emocjonalnie słownictwo, np. Czy on zdurniał, półgłówek jeden? Bazuje na tym, jak narrator brzmi dla czytelnika – pozytywnie, negatywnie czy neutralnie. W obrębie tych trzech możemy wymyślić niezliczoną ilość tonów, np.: przyjacielski, groźny, humorystyczny, melancholijny, nerwowy, nonszalancki, szczery itd.
Kiedy nasz bohater jest obrażonym na świat nastolatkiem, niech wyraża to w każdym słowie i czynie. Niech wszystko będzie beznadziejne: starzy marudni, nauczyciele czepiający się o byle co, eks dziewczyna, jak to pusta laska, już znalazła sobie innego koszykarza do obściskiwania się po kątach. Rolnik z małej wioski wyruszający na wyprawę życia niech ekscytuje się z kolei wszystkim, co zobaczy dookoła. I kwiaty przy dróżkach cudne, i dziewczyny w karczmach rumiane, a miasta ogromniaste i pełne dziwów, o jakich to w wioseczce nawet podróżni bajarze nie opowiadali.

Atmosfera – powstaje poprzez obiektywny opis otoczenia czy sceny. Skupia się na tym, jakie odczucie u czytelnika przywodzi konkretne środowisko, np. nawiedzony dom będzie niepokojący, a wesołe miasteczko ekscytujące. Do wykreowania jej używamy czynników zewnętrznych, które mają wywołać w odbiorcy odpowiednie skojarzenia, między innymi:
– pogody, np. orzeźwiający wiaterek nad jeziorem kontra wichura zrywająca dachy;
– pory dnia, np. mglisty poranek kontra gwieździsta noc;
– pory roku, np. mroźna zima kontra upalne lato;
– stanu danej rzeczy/otoczenia, np. zadbany ogródek kontra zachwaszczony trawnik;
– ogólnego doboru otoczenia i rekwizytów, np. wielkie miasto kontra mała wieś, sala operacyjna kontra biblioteka.
Do budowania atmosfery starajmy się używać wszystkich pięciu zmysłów, żeby jak najpełniej odzwierciedlić klimat danego otoczenia. Nic tak nie odda wrażenia bycia nad morzem jak pieniące się fale, posmak soli unoszącej się w powietrzu, krzyk mew i uczucie piasku pod stopami. Zupełnie inaczej jednak morze będzie prezentowało się podczas sztormu, inaczej zimą, a jeszcze inaczej w czasie upałów, kiedy plaże zamieniają się w jedno wielkie mrowisko. Do opisania każdego z tych okresów użyjemy więc całkiem innego słownictwa. W pierwszej opcji zaakcentujemy nim na przykład nieprzyjazność natury, rozwodząc się nad ulewnym deszczem i porywającym wszystko na swojej drodze wiatrem. W drugiej wszechogarniające zimno, spadające na wodę płatki śniegu i zamarznięty brzeg. W trzeciej tłok – tłumy ludzi przeciskających się między parasolami, przekrzykujące się w wodzie dzieci, wylegujący się na ręcznikach opaleni plażowicze błyszczący od kremu z filtrem.
Pamiętajmy, żeby pisząc, rozważnie dobierać określenia tak, aby do siebie pasowały. Gdy w jednym zdaniu wspomnimy o wichurze, a zaraz potem o przyjemnym wietrzyku, czytelnik może się nieźle zdziwić. Wszystkie ważniejsze obrazy powinny też do siebie tematycznie przystawać – jeśli idziemy w morską opowieść, niech metafory i porównania w opisach skupiają się na tematach okołomarynistycznych, a nie pustyni czy innych wielkomiejskich dżunglach.

Nastrój – jest tworzony za pomocą tonu (monologi wewnętrzne, narracja), atmosfery (opisy, umiejscowienie akcji) lub połączenia obu tych elementów. Zależy dodatkowo od czynników takich jak prędkość akcji, rytm zdań czy dialogi. Do jego stworzenia warto posłużyć się odpowiednimi środkami stylistycznymi – wybór zależy od indywidualnych potrzeb tekstu.
Ponieważ na nastrój składa się wiele różnych elementów, mówimy o nim przeważnie, gdy mamy na myśli ogólny kierunek danego tekstu (częściej przy krótkich historiach) czy też jego fragmentu (przy bardziej rozbudowanych tworach).
Rozpoznanie go zazwyczaj nie należy do specjalnie trudnych zadań. Przykładowo – jeśli sceny obrazują raz po raz, jak nasi ulubieni bohaterowie mają ciężko w życiu, a na końcu autor serwuje nieszczęśliwe zakończenie, możemy powiedzieć, że nastrój w utworze jest ciężki i smutny. Gdy postacie sypią żartami z rękawa, a do tego nieustannie przydarzają im się zabawne sytuacje, stwierdzimy, że nastrój jest lekki i humorystyczny. Ot, cała filozofia.
No dobrze, wiemy już czym są omawiane dziś pojęcia. Teraz trochę o tym, po co w ogóle powinniśmy zawracać sobie nimi głowę.

Funkcja tonu, atmosfery i nastroju
Choć pozornie może wydawać się, że ton, atmosfera i nastrój są elementami pobocznymi w budowaniu naszej historii, tak naprawdę zajmują miejsce na podium zaraz za bohaterami i fabułą. Dlaczego? Otóż jeśli nastrój zmienia się diametralnie z strony na stronę, czytelnicy w końcu się tym zmęczą i porzucą dany tekst – gdy zasiadają do lektury, nie o taki emocjonalny rollercoaster im chodzi.
Odbiorca może nie być w stanie zinterpretować i ustosunkować się do przeczytanego fragmentu, jeśli zostanie zasypany sprzecznymi sygnałami. Tak samo, gdy nagle natknie się na scenę, której nie napisano ani z myślą o wewnętrznej spójności, ani z uwzględnieniem przeszłych i przyszłych wydarzeń. Przykładowo – brutalne morderstwo utrzymane w zabawnej atmosferze w opowiadaniu z gatunku czarnego kryminału. Wcześniej było poważnie, dalej jest poważnie, tylko tutaj jakieś śmichy-chichy nie wiadomo po co i na co; dosłownie, jakby ktoś wyrwał pojedynczą scenę z zupełnie innego tekstu. Poczucie zagubienia u czytelnika po czymś takim – gwarantowane.
Właśnie dlatego ważne jest, abyśmy od początku mieli w głowie określony nastrój dla naszej opowieści. Wiedząc, co chcemy pokazać, a także dokąd z tym zmierzamy, wybieramy tylko te elementy, które pasują i uwypuklają przekaz, oraz eliminujemy resztę, która zaburzyłaby i rozmyła spójny obraz całości.
Autor zawsze, zarówno w obrębie całej opowieści, jak i pojedynczej sceny, powinien dać w tekście odpowiedź (oczywiście nie wprost i niekoniecznie oczywistą) na pytanie, pod jakim kątem ma być odczytywana – na śmieszno, na straszno czy na luzacko. Jeśli jedno zdanie sugeruje pierwszą opcję, następne drugą, a jeszcze dalsze trzecią, pojawia się problem. Tego typu wpadki nie tylko chwilowo wybiją czytelnika z rytmu, ale i zepsują mu przyjemność z dalszej lektury – jak przecież miałby zapomnieć o czymś tak bardzo pozbawionym spójności? W końcu na podstawie wcześniejszych wydarzeń łączy przysłowiowe kropki i układa z fragmentów opowieści jej całość. W sytuacji, gdzie nagła tonalna zmiana została dziełem przypadku, nie ma powodu niczego łączyć, bo nic sensownego z tego nie wyjdzie.
Można oczywiście bawić się miksowaniem różnych tonów i atmosfer w stosunku do różnych scen dla uzyskania odpowiedniego, często ironicznego czy szokującego wrażenia, ale to musi skądś wynikać i dokądś prowadzić.
Czasem na przykład będziemy potrzebowali nieco rozluźnić napięcie, żeby nie przemęczyć czytelnika niekończącą się dramą. Napiszemy więc lżejszą scenę albo rzucimy jakimś żarcikiem i możemy wracać do dalszej akcji (ci, którzy kiedykolwiek widzieli jakiś film MCU, na pewno wiedzą, o co chodzi). Tak samo bez żadnych przeszkód możemy zacząć luźniejszym fragmentem i powoli dobudowywać napięcie. W końcu najciekawsze sceny to takie, w których z czasem coś się zmienia – bohaterowie nabierają nowej perspektywy czy następuje twist.
Nie możemy za to napisać sobie pięciu rozdziałów lekkiej obyczajówki, a później, ni z gruszki, ni z pietruszki, wcisnąć masowe protesty i przemianować wszystko na dramat polityczny. Przesłanki o złej atmosferze w państwie powinny pojawiać się od pierwszych akapitów, żeby późniejsza tonalna zmiana została przeprowadzona naturalnie. Jeśli ktoś z kolei decyduje się na czarną komedię, niech nie zabiera się do pisania na przemian śmiesznych i strasznych scen, tylko cały czas podlewa swój tekst sosem z groteski i ironii, tworząc dzięki temu koherentną całość.
Trzeba przy tym wszystkim zaznaczyć, że aby nastrój działał, musi składać się z pasujących do siebie klocków; powinniśmy zatem patrzeć nie tylko na ogół naszego tekstu, ale i poszczególne jego elementy. Wymieniłyśmy je już wcześniej, a teraz czas na nieco szersze omówienie.

Prędkość akcji
Oczywiście każda historia będzie rozwijała się we własnym tempie, ale warto mieć na uwadze, że niektóre gatunki (które, chcąc nie chcąc, na ogół są dość mocno powiązane z nastrojem, np. horror – straszny, przytłaczający) rządzą się swoimi prawami i czytelnicy mają co do nich z góry określone oczekiwania. Jeśli chcemy iść pod prąd, koniecznie powinniśmy od razu to sygnalizować, żeby nikt później nie czuł się rozczarowany. Jeśli jednak podążamy za utartą konwencją, warto wiedzieć, że chociażby:
– tworząc fantastykę, nastawiamy się na większą objętość tekstu spowodowaną potrzebą opisania całkiem nowego świata i zasad nim rządzących;
– biorąc się za powieść akcji, liczymy na krótkie, trzymające w napięciu sceny, które łykniemy jak w oka mgnieniu;
– na wolniejsze tempo mogą sobie pozwolić lekkie obyczajówki, gdzie światu nie grozi nagła anihilacja;
– przy opowieści o łapaniu seryjnego mordercy przydałoby się skupienie na głównym wątku i niepokazywaniu zbyt wielu scen opisujących inne sprawy niż główny cel historii.

Dialogi
Dialogi potrafią w dość dużym stopniu powiedzieć nam, jaki charakter ma dana historia. Im więcej dialogów, a mniej opisów, tym szybciej możemy przedrzeć się przez tekst i dodatkowo lepiej poznać postacie, czytając o tym, co mają sobie nawzajem do powiedzenia. Odwrotna sytuacja może nam zdradzić, że relacje bohaterów znajdują się gdzieś poza pierwszym planem i ważniejsze są inne elementy takie jak wnętrze narratora czy fabuła.
Dobrze na papierze prezentują się różnice w ilości i jakości dialogów pomiędzy poszczególnymi bohaterami – gawędziarski główny bohater nada zupełnie innego klimatu całości niż milczący, posługujący się pojedynczymi, ale trafiającymi w sedno wypowiedziami.
Decydując się na lekki nastrój, powinniśmy raczej wystrzegać się ostrych kłótni mocno przetykanych najmocniejszymi przekleństwami; idąc z kolei w mroczne klimaty, trudno byłoby wcisnąć żartujących na okrągło bohaterów. Jak ze wszystkim, co tyczy się dzisiejszego tematu – przede wszystkim patrzmy, co pasuje do danego kierunku, w który celujemy swoim tekstem.

Rytmika zdań
Poprzez manipulację długością zdań jesteśmy w stanie dość mocno zmienić nastrój. Krótkie mają w sobie energię i zorientowanie na poszczególnych słowach, nadając każdemu z nich wagę. Średnie odczytujemy jako dość neutralne. Długie pozwalają nam płynąć wraz z tekstem i chłonąć jego przekaz, zamiast zatrzymywać się na każdym wyrazie; w skrajnych przypadkach, czyli przy prawdziwych kolosach, wymagają od nas z kolei większego skupienia, które może wzbudzać napięcie czy niepokój.
Przekładając to na chłopski rozum – jeżeli naszą historię zaliczymy do kategorii lekkich opowiastek, trudno byłoby zaakceptować w niej przewagę rozbudowanych, pokrętnych zdań, będących monologami wewnętrznymi postaci. Z kolei jeśli porywamy się na dramat psychologiczny przechodzący w filozofowanie, pasowałoby to wręcz idealne. Szczegółowych opisów otoczenia prędzej będziemy spodziewać się w sci-fi niż w obyczajówce, natomiast krótkie, rzucane maszynowo uwagi uznajemy za domenę akcyjniaków, a nie sielskich bajek opowiadanych przy kominku.

Słownictwo
Musimy zdawać sobie sprawę, że za każdym wyrazem czy związkiem wyrazów idzie określony ładunek emocjonalny bądź jakieś wąskie znaczenie, pasujące do niewielkiej ilości sytuacji, w których możemy je zastosować. Nie warto nawrzucać do tekstu byle czego, bo akurat tak nam w danej chwili pasowało, ani szukać na oślep po słowniku synonimów i mieć nadzieję, że jakoś to będzie. Bo nie będzie.
Warto pokusić się o słowa oznaczające konkrety, a nie kwestie ogólne. I tak żłopać będzie miało zupełnie inny wydźwięk niż siorbać, przy okazji przekazując znacznie więcej informacji oraz charakteru aniżeli zwyczajnie brzmiące pić. Mrożący krew w żyłach to również nie to samo co straszny, a na muchomora spojrzymy zgoła inaczej niż na bliżej niezidentyfikowanego grzyba.
Jeśli mamy na przykład powściągliwego, sztywnego narratora, który w kronikarski sposób opowiada historię dawnych królów, rzucenie współczesnym potocyzmem nie będzie dobrym wyborem, gdyż nie tylko zniszczy to iluzję prawdziwości świata, ale i na ułamek sekundy zmieni ton z podniosłego na swobodny. W żadnym wypadku nie powinniśmy dopuszczać do takiej sytuacji, gdyż tekst bardzo szybko stanie się chaotyczny. Czytelnik od czasu do czasu zaskakiwany niepasującymi elementami przeniesie swoją uwagę z opowiadanej fabuły na nieistotne detale techniczne, którymi nie powinien zawracać sobie w tym momencie głowy.

Opisy
O nie już zahaczyłyśmy, mówiąc o atmosferze, ale przy okazji warto dodać, że jeśli naprawdę zależy nam na przekonującym nastroju, powinniśmy w dużej mierze zrezygnować z ekspozycji i streszczeń. Śledzenie poszczególnych ruchów i przemyśleń postaci pozwoli czytelnikowi lepiej poznać i wczuć się w daną sytuację, niż gdyby miałby dostać od razu prostą odpowiedź na pytanie, którego nie zdążył jeszcze zadać.
Dużo lepiej rozpisać sprint przemoczonego do suchej nitki bohatera w kierunku swojej ciepłej chatki, zamiast streścić to jednym, suchym zdaniem z rodzaju Jan przybiegł do domu.
Oczywiście opisywanie absolutnie każdej czynności wykonywanej przez postacie będzie tak samo złe jak nieopisywanie ich w ogóle. Takie podejście, zamiast dodać atmosfery, zdusi ją w zarodku. Wszystko rozchodzi się o balans – czas poświęcamy jedynie na istotne sprawy (dla rozwoju fabuły albo protagonisty). W innym wypadku czytelnicy się pogubią, nie wiedząc, na czym skupić swoją uwagę: co mają uznać za ważny wątek, a co za tło do wydarzeń, którym nie powinni zbytnio zawracać sobie głowy.
No i wiadomo – czytanie w kółko o bzdetach prędzej czy później każdego wymęczy. Ludzie nie otwierają książek, żeby śledzić, jak bohaterka nalewa wody do kubka, zgniata pustą butelkę, zawiązuje worek, zakłada buty, zamyka drzwi, schodzi po schodach i wrzuca śmieci do kubła. Jeżeli nasi bohaterowie mają się tylko przemieścić z punktu A do punktu B lub wykonać jakieś działania, które byłyby logicznym następstwem wcześniejszych wydarzeń, ale nie ma w tym nic ciekawego, to jedno streszczeniowe zdanie można spokojnie uznać za wystarczające.
Wcale nie polecamy też opisywania stanów emocjonalnych postaci jednym, na dobrą sprawę, pustym słowem – Jan nie mógł otworzyć drzwi, przez co był zmęczony i zły. Dużo lepiej pokazać tę złość w postaci słów i czynów – pozwólmy naszemu Janowi kopnąć w te drzwi i zdrowo sobie przeklnąć – czytelnik od razu zrozumie, co się z nim dzieje.

Kiedy wprowadzać nastrój?
Najlepiej od samego początku, jeszcze w fazie planowania. Dzięki ustaleniu go sobie z góry nie pogubimy się w tym, co chcemy pokazać daną historią. Dobierając środki literackie i pisarskie sztuczki zawczasu, mamy dużo większą szansę na skonstruowanie spójnej historii, niż gdybyśmy błądzili po omacku, dopisując sceny na chybił trafił.
Subiektywizm oraz odczucia, na których opierają się ton i atmosfera, są naszym chlebem powszednim, więc pojawią się w tworzonej przez nas opowieści prędzej czy później. Człowiek w końcu tak został zaprogramowany, żeby odbierać świat przez swój własny punkt widzenia, a dopiero świadome próby zdystansowania się od tego pozwalają mu w dużej mierze zachować obiektywność lub przejąć chwilowo perspektywę drugiej osoby.
Określenie nastroju historii jest niezwykle istotne, równie ważne, co wybranie gatunku, w którym zechcemy pisać. Czymś zupełnie innym będzie bowiem lekka przygodówka opowiadająca o wyprawie wesołej kompanii, a czym innym mroczny i emocjonalnie wycieńczający dramat o kimś, kto stracił swoich towarzyszy podczas jednej z takich wypraw. Obie historie możemy zaliczyć choćby do fantastyki, jeśli zechcemy, ale mimo to czytelnicze doznania okażą się kompletnie różne.

Chwalić się wybranym przez nas nastrojem czy zatrzymać go w tajemnicy?
Zdecydowanie to pierwsze. Nastrój nie jest zagadką do odkrycia. O obranym przez nas kursie powinniśmy informować odbiorców, gdzie tylko możemy – w opisie historii, w szablonie naszego bloga lub okładce, a nawet w samym tytule. Linijka tekstu mówiąca o wstrząsającej do głębi historii to coś kompletnie innego niż wersy przedstawiające sielankową atmosferę wsi. Jasne barwy przywołują dokładnie odwrotne wrażenie niż ciemne. Mroczne zbocze przeznaczenia będzie brzmiało zupełnie inaczej niż Na skraju ruczaju.
Dlaczego powinniśmy wszędzie zostawiać te wskazówki? Z prostego powodu – nie każdy i nie zawsze będzie miał ochotę na konkretny typ historii. Wiedząc z góry, na co się pisze, nie rozczaruje się. Lepiej mieć zawężoną grupę odbiorców, która z uwagą śledzi tekst, niż stado przypadkowych maruderów, którzy odpadną po pierwszym rozdziale.
Nastrój powinniśmy pokazywać również od dosłownie pierwszych słów naszej opowieści. W ten sposób powoli przygotujemy czytelnika na to, z jakim typem opowieści będzie miał do czynienia; pozwolimy mu się do tego ustosunkować oraz nastawić psychicznie. Lekka historyjka – odbiorca może się odprężyć pod drzewkiem na hamaku; przerażający horror – może lepiej niech trzyma w pogotowiu swój ulubiony kocyk.  

Linki:
http://ourenglishclass.net/class-notes/writing/the-writing-process/craft/tone-and-mood/ – artykuł zawiera sporo przykładów słów, których możemy użyć, mówiąc o tonie i nastroju.

To już wszystko na dziś. Mamy nadzieję, że poradnik wam się spodobał, i oczywiście zapraszamy do czytania kolejnych. ;)

2 komentarze: