Wydawać by się mogło, że postawienie tej ostatniej kropki w ostatnim zdaniu ostatniego rozdziału oznacza, że nasz trud już skończony i możemy zabierać się do kolejnego utworu. Otóż nic bardziej mylnego. Teraz właściwie zaczyna się cała zabawa, a mowa oczywiście o korekcie tekstu.
Przyznajemy: poprawianie własnej twórczości to jedna z bardziej wymagających czynności podczas procesu pisania. W dzisiejszym poradniku postaramy się Wam podpowiedzieć, jak sobie poradzić z tym nierzadko bolesnym zabiegiem.
1. Nie myślcie o korekcie
Nie zastanawiajcie się nad tym, co trzeba będzie zmienić, gdy piszecie pierwszą wersję tekstu i niesie Was wena; do niczego to nie prowadzi, a tylko rozprasza uwagę. Nie przejmujcie się, że coś brzmi w danym momencie niezgrabnie, że nie możecie znaleźć synonimu, że metafora wygląda słabo; po prostu piszcie. Zajmiecie się tym za parę godzin, następnego dnia, za tydzień, miesiąc lub rok.
Przerwa czasowa pomoże Wam zdystansować się od tego, co napisaliście, i dzięki niej łatwiej będzie usunąć niepotrzebne fragmenty albo zdania czy słowa, które w tamtym momencie szczególnie się Wam podobały, a wcale nie wyglądają tak dobrze, jak sądziliście.
2. Czytajcie na głos
Ta rada nie bez powodu przewija się w naszych ocenach oraz poradnikach w zasadzie cały czas. Nieważne, czy dotyczy to interpunkcji lub wypowiedzi bohaterów: przeczytanie czegoś głośno prędzej pozwoli Wam wyłapać nienaturalnie brzmiące zdania niż zrobienie tego samego w ciszy. Usłyszycie, które zdania (lub wyrazy) nudzą, są niezrozumiałe, nie pasują do kontekstu, powtarzają się; zauważycie, czy tekst zachowuje rytmiczność czy ciągnie się jak flaki z olejem.
3. Dajcie komuś tekst do przeczytania
Najlepiej, żeby to była osoba, która powie Wam coś więcej niż „podoba mi się” lub „nie podoba mi się”. Musicie przyznać, że taka uwaga niewiele daje – no bo co z bohaterami? Z fabułą? Z samym pomysłem? Wzbudza zainteresowanie czy wręcz przeciwnie? Jeśli nie dostaniecie konkretnej informacji, co gra, a co nie, to nie będziecie wiedzieć, nad czym macie się pochylić podczas poprawek.
Ważne też, by nie była to osoba, która skupi się jedynie na pochwałach (choć wiadomo, że one także są istotne), ponieważ to właśnie Wy napisaliście dany tekst – zaufani czytelnicy nie powinni być Waszymi fanami. Szukajcie więc kogoś, kto powie Wam, co nie działa oraz dlaczego; kto przeczyta całość dokładnie i będzie w stanie wyrazić spójną i logiczną krytykę. Gwarantujemy, że w Waszym otoczeniu na pewno znajdzie się taka osoba. Może to być kolega ze szkoły, studiów czy pracy lub ktoś z rodziny (bliższej lub dalszej). A głos kogoś, kto nie czuje takiej więzi emocjonalnej z tekstem jak Wy, często może być na wagę złota.
Jeśli zdarzy się sytuacja, że ktoś będzie miał problem z ubraniem w słowa uwag (gdyż np. nie zna się po prostu na pisaniu), zadawajcie pytanie naprowadzające – czy bohaterowie mu nie odpowiadają? Jeśli tak, to z jakiego powodu? Albo czy jedna ze scen nie jest przeciągnięta? Może w gruncie rzeczy nie dzieje się w niej nic ciekawego? A może zdania są za długie? Nawet z takich niefachowych opinii spokojnie można wyłuskać to, co w tekście nie gra.
4. Schowajcie dumę do kieszeni
Nie ma co ukrywać – historia jest ważniejsza niż Wasze ego, wystarczy się nad tym tylko chwilę zastanowić i po prostu przyjąć do wiadomości. W końcu gdy czyta się jakąś książkę, która zawiera słabą scenę, to nikt nie myśli o tym, jak autor by się z niej tłumaczył – liczy się jedynie fakt, że powstało coś kiepskiego.
Dlatego też jeśli ktoś Wam mówi, że jakaś scena wypada blado bądź któryś z bohaterów zachowuje się niewiarygodnie – przyjmijcie tę krytykę, a nie zasłaniajcie się argumentami typu „mojej mamie się podobało” lub „no wiem, ale ja tak lubię tę scenę” czy „mój pies jest chory i nie mam głowy do zajmowania się tym dłużej”. Nikogo to nie interesuje, serio. No i umówmy się: większość z nas nie jest geniuszami; szansa, że napiszemy coś, co nie będzie wymagało ani jednej poprawki, jest naprawdę znikoma.
Pamiętajcie też, że krytyka dotyczy tekstu, a nie Was. Jeśli ktoś rzeczywiście Was obraża – nie ma sensu przejmować się taką osobą ani tym, co mówi. :)
5. Nie traktujcie tekstu jako czegoś niezmiennego
U osób zajmujących się pisaniem często występuje dziwaczne uczucie, że to, co raz się już napisze, jest święte i pod żadnym pozorem nie wolno tego zmieniać.
Nie ma co ukrywać, takie podejście jest zgubne. Fakt, że coś już się pojawiło w pliku czy w zeszycie, nie znaczy, że nie można tego dopracować, przenieść w inne miejsce, napisać na nowo czy w ogóle usunąć.
Jeżeli więc podczas lektury uznacie, że jakaś postać jest zbędna – wywalcie ją. Ktoś zachowuje się nienaturalnie? Poprawcie to. Brakuje Wam jakiejś sceny? Dopiszcie ją. Gubicie się we własnej fabule? Przeanalizujcie, które wydarzenia są ważne, które nie i... tnijcie, przepisujcie, poprawiajcie. Pierwsza wersja nie będzie bezbłędna. Druga też nie; ograniczanie się do jednej korekty to zdecydowanie za mało.
Jak poprawiać?
Załóżmy teraz, że jesteście już po pierwszym etapie i wiecie, że zmiany muszą zostać wprowadzone. Dokument otwarty, ręce na klawiaturze i... pustka. Jak właściwie powinno się to robić?
Korektę można podzielić na trzy główne stopnie:
1. Zmiany kosmetyczne
Czyli drobiazgi, które nie wywierają wpływu na fabułę. Zaczynając od wstawienia zgubionych kropek czy przecinków, przez wyłapywanie literówek, zmianę koloru oczu postaci czy marki samochodu, a kończąc na usunięciu zdań, które mówią o tym samym.
Spora część piszących osób traktuje te poprawki jako wystarczającą korektę, której wymaga ich tekst. Tak naprawdę jest to jednak ostatni rodzaj zmian, jakie powinny się pojawić, a na pewno nie jedyny. Im szybciej się z tym pogodzicie (czy raczej wszyscy się pogodzimy), tym lepiej.
2. Chirurgiczne cięcia
Ten rodzaj korekty jest zbliżony do zmian kosmetycznych, lecz należy go przenieść z poziomu wyrazów lub zdań na poziom akapitów czy całych fragmentów.
Jeżeli nagle zorientujecie się, że brakuje Wam sceny, która w istotny sposób wpływa na dalsze losy bohaterów – chociażby takiej, w której dwójka zakochanych w sobie ludzi godzi się po burzliwej kłótni – to wrzucacie ją do tekstu. Staracie się to zrobić w taki sposób, by logicznie wynikała ona ze wcześniejszych wydarzeń oraz aby dalsza akcja również płynnie się rozwijała. Dopisujecie więc najpierw scenki z bohaterami, po których widać, że bardzo za sobą tęsknią, następnie rozmowę, w trakcie której dochodzą między sobą do porozumienia, a na koniec wracacie do tego, co już wcześniej napisaliście.
Jak widać, ten zabieg jest bardziej wymagający niż zmiany kosmetyczne, gdyż oznacza dodanie czegoś zupełnie nowego, czego nie było w pierwszej wersji, lub dosyć istotne zmiany w obecnym już fragmencie, które rzutują na dalszą fabułę.
Może się zdarzyć również sytuacja, w której uznacie, że jakaś scena jest absolutnie zbędna (i wtedy należy się z nią pożegnać) lub na tyle podobna do innej, że można je połączyć w jedną. Róbcie tak jak najbardziej! Nie ma nic gorszego, niż czytanie w kółko tego samego. :)
Z tych względów poprawki opisane w tym (a zwłaszcza następnym) punkcie najlepiej wprowadzać, gdy tekst jest już zakończony.
3. Gruntowny remont
Jeśli po przeczytaniu kilku pierwszych stron uznacie, że w sumie zamiast romansu chcecie napisać kryminał, głównych bohaterów przenieść z Warszawy do Kalifornii, a czas akcji zmienić ze współczesnego na jakieś dwieście czy trzysta lat wstecz, no to nie ma bata – opowiadanie tak naprawdę trzeba napisać na nowo. Zmiana tego typu, że bohaterka zamiast spodni ma na sobie suknię, a zamiast samochodem jedzie dyliżansem, absolutnie nie wystarczy. Pomijając już sam fakt researchu, by dowiedzieć się, jak wyglądało życie na Dzikim Zachodzie, łatwiej napisać opowiadanie od nowa niż poprawiać w zasadzie wszystko w poprzedniej wersji. Naprawdę.
To był rzecz jasna bardzo skrajny przykład, i wydaje się mało prawdopodobne, by ktoś z Was pisał całe opowiadanie tylko po to, by na koniec stwierdzić, że jednak nie o tym chciał pisać. Może się za to przytrafić sytuacja, w której uznacie, że chcecie przenieść ciężar opowiadania na inny wątek, a przy okazji zmienić gatunek. Zostańmy więc przy wcześniejszym przykładzie: chcecie zmienić kryminał na romans, a główną oś fabuły ma stanowić rozliczenie się bohatera z przeszłością. W takiej sytuacji chociażby śledztwo z przytoczonego przykładu jak najbardziej może zostać, ale okrojone; dopiszecie za to kilkanaście scen z dwójką postaci, by opisać rodzące się między nimi uczucie, wprowadzicie paru bohaterów pobocznych, którzy znali wcześniej protagonistę, być może jakieś retrospekcje. Nie jest to takie rozczłonkowanie tekstu jak w poprzednim wariancie, ale i tak zmienia się na tyle dużo, że nie można tego nazwać dopisaniem jednej czy dwóch scen.
Nie ma też co ukrywać – jeśli poprawicie opowiadanie w takim stopniu, to potem żadna inna korekta nie będzie Wam straszna. :)
Podsumowując: przy korekcie warto zacząć od końca, czyli od największych, najpoważniejszych zmian, aż do tych drobnych, kosmetycznych. Najpierw więc zajmijcie się ogólnie fabułą i rozwojem postaci, dopiero potem przechodźcie do dopisywania czy wyrzucania scen, a na samym końcu kasujcie niepotrzebne zdania, zmieniajcie metafory i dostawiajcie przecinki. Pamiętajcie też, że każdy, nawet najbardziej utalentowany pisarz, robi korektę i nie jest to absolutnie żadna ujma na honorze, a zwyczajnie jeden z niezbędnych kroków w procesie twórczym.
To już wszystko na dziś. Dajcie nam znać, w jaki sposób Wy poprawiacie swoje teksty. Macie jakieś ulubione metody? Piszcie w komentarzach. :)
Źródło tutaj.
Ja aktualnie robię korektę opowiadania, które w zeszłym roku skończyłam. Wygląda to tak, że teraz piszę od początku. Napisany rozdział zostawiam do odleżenia na przynajmniej tydzień. Wracam do niego. Czytam po kilka razy, usuwam, dodaję, poprawiam przecinki, literówki. Po jakimś czasie znowu do tego wracam. I tak w kółko, aż do znudzenia. W końcu wyszło tak, że znienawidziłam własny tekst i aż mi się odechciało go pisać, ale z drugiej strony nie potrafię zabrać się za inną pracę, dopóki tej nie skończę. Tak więc pozostaje mi ślęczenie nad tekstem. Przechodzenie przez te wszystkie wątki jeszcze raz. I nawet jak dam komuś do przeczytania, niby wszystko poprawione, to i tak ktoś mi wytknie, że "jakbyś przeczytała tekst, to byś wyłapała błędy". Wtedy po prostu mnie to irytuje, bo czytam tekst do porzygu i naprawdę staję się już ślepa. Poza tym... ile można siedzieć i dudłać przy własnym tekście? Nigdy nie będzie idealny, więc z drugiej strony to też jest okropny wymóg ludzi, którzy myślą, że amator to jakiś super pisarz, co nie powinien zrobić ani jednego błędu. Tak się nie da. Pisanie to ma być przede wszystkim przyjemność. Dla mnie to już mniejsza przyjemność, kiedy zasiadam do pisania i zamiast skupić się na tworzeniu, bardziej myślę o poprawności i przejmuję się, czy gdzieś nie będzie jakiegoś błędu.
OdpowiedzUsuńTrzeba nie dać się zwariować, żeby nie skończyć jak ja. XD
No tak, w taki sposób można poprawiać właściwie bez końca. Warto wybrać sobie moment w którym uznamy, że to już koniec poprawek, zrobiliśmy wszystko i zabrać się za coś nowego, pamiętając przy tym oczywiście o błędach z poprzedniego tekstu, by nie popełnić ich w kolejnym. :)
UsuńTo zależy również, w jakim celu ktoś pisze. Jeśli tak tylko dla siebie, bez zamiaru publikowania gdziekolwiek, to wiadomo, poprawić jak najbardziej warto, żeby wszystko miało ręce i nogi. W tekstach bardziej zawodowych wygląda to oczywiście inaczej.
Pozdrawiamy serdecznie i życzymy wytrwałości w dalszej korekcie. :)
Aj, zgubiłam przecinek przed "w którym", przepraszam za gapiostwo.
UsuńCześć, jestem z Wattpada "Idealna maska", UlsovedMystery001 dokładnie :) Przychodzę z pytaniem, czy moja oceniająca Condrawiramurs w dalszym ciągu jest oceniającą? Zdaję sobie sprawę z tego, że napisanie oceny wymaga dużego nakładu pracy i czasu, jednak z tego, co sie orientuję, podczas mojego zgłoszenia przede mną w kolejce były dwie prace, na chwilę obecną jest jedna. Ostatni raz Condrawiramurs pisała w lutym, a mamy prawie połowe października. To łącznie osiem miesięcy. Czy to oznacza, że Condrawiramurs publikuje jedną ocenę rocznie i mam się swojej spodziewać w okolicach roku 2020? Jeśli w istocie tak jest, to być może lepiej dla mnie, bym się wycofała z kolejki, bowiem do tego czasu juz dawno skończę pisać moją historię i nakładać nań poprawki, wobec czego wszelkie oceny będą juz dawno przedawnione i nie dadzą mi za wiele, zaś Condrawiramurs naprodukuje się na darmo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
UnsolvedMystery001
Przepraszam za literówke w pseudonimie. Oczywiście, chodzi o Condawiramurs.
UsuńZe względu na obszerność mojej odpowiedzi oraz tego, że blogger znów nie chce ze mną współpracować i dodawać komentarzy z profilu, napisałam do Ciebie wiadomość prywatną na wattpadzie :)
Usuńpozdrawiam, Condawiramurs