Autor – Coco Deer, Lelo
Oceniająca – Legilimencja
Adres bloga
jest prosty i łatwy do zapamiętania. Nie mam do niego żadnych uwag. W zasadzie
to przywołuje bardzo miłe skojarzenia; sugeruje, że to, co przeczytam na Waszej
stronie, będzie lekką lekturą, z którą mogę zapoznawać się popołudniami dla
relaksu. Wita mnie ciemny szablon z fioletowymi wstawkami. Nagłówek wygląda
porządnie, naprawdę nie mam się do czego przyczepić poza tym, że rozdziały
zostały zapisane białym fontem na czarnym tle, co męczy oczy znacznie bardziej
niż klasyczny ciemny tekst na jasnym tle.
Podoba mi
się zakładka o autorkach i to, że wyjaśniłyście, skąd się wzięły Wasze nicki.
Udało Wam się przedstawić w oryginalny sposób, przyciągający uwagę. Załączone
obrazki ładnie komponują się z całością. Poza tym macie dwie oddzielne zakładki
ze spisem Waszych innych opowiadań. Myślę, że można połączyć to w jedno,
chociaż z drugiej strony nowemu czytelnikowi łatwiej wówczas znaleźć to, co
bardziej mu odpowiada. Podoba mi się także podstrona z odnośnikami do blogów,
które czytacie, zwłaszcza to, że załączyłyście swoje opinie o tych stronach i
dlaczego je lubicie. Autorom tamtych opowiadań na pewno zrobiło się miło.
Widget „Etykiety” jest nieczytelny, zmieńcie ustawienia czcionki, aby
nie miała białego tła.
Tak jak
pisałam przy zgłoszeniu, nie jestem specjalistką w „Darach Anioła”, dlatego
gdybym przyczepiła się czegoś zgodnego z kanonem, przepraszam. Jako że w
zgłoszeniu podałyście link do „Szklanego pantofelka”, tylko jego biorę pod
uwagę w ocenie. Jeśli błędy powtarzały się często, nie wypisywałam ich za
każdym razem, toteż zalecam uważne przejrzenie całego tekstu. Ponieważ
rozdziałów jest więcej niż dziesięć, omówię dokładnie pierwsze trzy oraz dwa
najświeższe.
Rozdział 1.
Zacznę od
tego, że tekst jest niedostatecznie sformatowany – chociaż go wyjustowałyście,
to akapity są naprawdę małe (kilka spacji to za mało), niemal
niewidoczne, a ponadto nie używacie wcięć przy dialogach. Tworzy to dużą ścianę
tekstu, na pierwszy rzut oka trudną do odczytania. Dodatkowo używacie dywizów
zamiast (pół)pauz.
padające z
nieba, blade światło księżyca mogło oświetlić jego muskularną sylwetkę. – Zbędny przecinek.
Tym czasem – tymczasem.
farbowała
włosy na jasny niebieski – na
jasnoniebiesko.
Ile by dał,
żeby cofnąć się w czasie do tamtych chwil? – Myślę, że w tym kontekście lepiej stworzyć zdanie urwane, które jeszcze
bardziej podkreśli melancholijny nastrój: „Ile by dał, żeby móc cofnąć się w
czasie do tamtych chwil…”.
Chłopak
okazywał bunt, jak długo tylko mógł, lecz ojciec po prostu nałożył na niego
areszt domowy – może po prostu: „chłopak buntował
się”?
Jednak
wnętrze niczym apllińska sztuka odznaczało się wyjątkowa perfekcją
i idealnie wyważonym pięknem. –
„Apollińska” oraz „wyjątkową”.
zszedł po
schodach na parter domy – domu.
Cała ta
sytuacja była pInieobliczalny zalny , Ojciec przez wiele tygodni
pozostawał zbyt zajęty swoją funkcją lub nowymi znajomymi, w tym także
nową kobietą, żeby zauważać swoje dzieci. – Na początku zdania coś definitywnie poszło nie tak.
„Pozostawał zbyt zajęty” brzmi trochę sztucznie, lepiej byłoby użyć czasownika
„być”, ale widzę, że próbowałyście uniknąć powtórzenia. Pod koniec zdania, jak
i przed pierwszy przecinek wkradła się nadprogramowa spacja. Powtórzenie słowa
„swoje” – zamiast "swoje dzieci" można napisać "własne
dzieci" – a także „Ojciec” napisane wielką literą, podczas gdy przed tym
wyrazem jest przecinek, a nie kropka (zapewne wynik tego, że nie ogarnęłyście
pierwszej części wypowiedzi).
Banem – Bane’em. W przypadku tego nazwiska końcowe „e” jest
nieme, dlatego stawiamy apostrof (źródło).
Nie pozwolę.
żeby Nephilim czystej krwi… – Kropka
zamiast przecinka.
Każdego dnia
nie ma chwili, żebym nie myślał o tobie. – Sztuczne, głównie przez początek „każdego dnia”, którego można się z
powodzeniem pozbyć. Innym rozwiązaniem jest: „Ostatnio ciągle o tobie myślę”.
wypowiedział
z rozpaczą w głosie czarownik, wtulając się w zaskoczonego Nephilim – brak kropki na końcu zdania.
Objął
czarownika,, wdychając zapach jego perfum. – A tutaj za to podwójny przecinek.
Nie wiem ile
Gucciego musiałeś wylać na siebie, ale nadal czuć od ciebie gorzelnię. – Przecinek po „nie wiem”. Poza tym część o perfumach
Gucciego nie ma wiele sensu, skoro wciąż czuć alkohol, to użycie czasownika
„musieć” tutaj nie pasuje. Wystarczy je wykreślić i będzie lepiej. Żeby w pełni
wyjaśnić, o co chodzi, proponuję: „Nie wiem, ile Gucciego na siebie wylałeś,
ale to nic nie dało: nadal wali od ciebie jak z gorzelni”.
Ten miał
przez chwilę ochotę zapomnieć się w tej euforii ze spotkania – „zapomnieć się” tutaj nie pasuje. Powiedzenie
„euforia z czegoś” też nie jest poprawne; po tym wyrazie stawiamy zwykle
rzeczownik w dopełniaczu. Moja propozycja: „Ten miał ochotę na chwilę poddać
się euforii spotkania”.
Jeśli mój
ojciec cię tu znajdzie..! –
Trzy kropki, a nie dwie.
na ziemi
porozrzucane były ciuchy i bielizna. – Piszecie
neutralnym stylem, dlatego kolokwializm „ciuchy” raczej tu nie pasuje.
jego
życiowego nie ogarnięcia! –
nieogarnięcia (rzeczownik).
- Potrzebuje
twojej pomocy - odpowiedział spokojnie chłopak. – Potrzebuję.
Nawet, jako
Inkwizytor nie ma prawa ingerować w jego relacje. – Przecinek nie jest tu potrzebny.
Nie mam
pojęcia, co zaszło między nimi i o czym myślał mój jeszcze chłopak, ale
wyglądał na wściekłego, jakby był zazdrosny o Clarissę. – wyznała, popijając,
co chwilę, dziewczyna, potem spojrzała na zegar wiszący na ścianie pokoju. – Nie powinno być kropki po „Clarissę”, gdyż „wyznała”
odnosi się bezpośrednio do cytowanych słów. No i wtrącenie „co chwilę” jest
mocno kulawe, brakuje przy nim dopełnienia (co popijała co chwilę?). Lepiej
przerzucić je przed imiesłów „popijając”, nie zapominając przy tym o dopełnieniu.
Przecinki przy „co chwilę” są zbędne. „Jeszcze chłopak” jako określenie można
zapisać z dywizem, czyli: „jeszcze-chłopak”.
uwolni się
spod klosza rzucanego na nią niczym klatka – uwolnić się z czegoś. Poprawny frazeologizm to „wyjść spod
klosza”.
- Wiem, że
nie rozmowa z ojcem nie będzie w stanie nic zdziałać - zaczął powoli
blondyn - Ani, że nie możesz porozmawiać o tym z Magnusem. – „Nie rozmowa”? Chyba chciałyście napisać: „Wiem, że
rozmowa z ojcem nic nie da”. „Ani” małą literą, ponieważ didaskalia są
wtrąceniem w tym samym zdaniu osoby mówiącej.
- Hej, ktoś
z was wie, co stało się Clary? Wpadliśmy na siebie przed chwilą i wyglądała na
wściekłą. Gdy spytałem ją o to bezceremonialnie mi przywaliła - zapytał
ekswampir. – Przecinek po „o to”; wtrącenie z
„zapytał” powinno być bezpośrednio po pytaniu, inaczej średnio pasuje. Może
zamiast tego lepiej napisać „zagaił”? Podwójna spacja przy „spytałem”.
Jako, że
przytłacza ją ta sytuacja – bez
przecinka; wyrażenie: „jako że” jest spójnikiem złożonym, toteż między jego
członami nie powinno być żadnego znaku przestankowego.
Granatowo –
szare niebo – o ile z reguły nie używacie pauz,
tak tutaj ją postawiłyście, a powinien być dywiz, nieoddzielony od wyrazów
spacjami: granatowo-szare.
- Mi też,
gdybym miał to wyrazić eufemizmem - Odwzajemnił uśmiech – Dobrze, że napisałyście „odwzajemnił” wielką literą, jednak zapominacie o kropkach – nie tylko w przypadku dialogów, czasami również w
narracji gubicie ten znak interpunkcyjny. Na początku zdania jedyną poprawną
formą jest „mnie”, nigdy „mi”.
włosy
dziewczyny falami rozlewały się po jej tułowiu, dobiegając pasa – sięgając pasa (bo dobiegać do czegoś).
Podoba mi
się zamysł opowiadania – przerobienie historii Kopciuszka na własne potrzeby.
Zapowiadany bal, który w bajce był iście magiczny, ma bardzo dramatyczne
korzenie i tak w zasadzie nie wiadomo, co – jeśli w ogóle – z tego wyniknie.
Jednak rozdział trochę mnie zmęczył i wprowadził w lekkie zagubienie.
Upchnęłyście wiele postaci, które pewnie fani „Darów Anioła” kojarzą bardzo
dobrze, ale ktoś spoza fandomu niekoniecznie. Nakreśliłyście sytuację rodzinną
Lightwoodów: nieciekawe relacje z ojcem oraz macochą i rozterki miłosne
młodszych członków rodziny, ale przeszłam obok nich nieco obojętnie, może
dlatego, że zamiast wczuć się w sytuację poszczególnych bohaterów, próbowałam
ogarnąć, kto jest kim. Nawet perspektywa przymusowego ślubu przedstawiona
została dość beznamiętnie, mimo że Alec buntuje się, a jego przyjaciele go w
tym wspierają. Bohaterowie są dla mnie tacy sami – młodzież cechuje się większą
dynamicznością, a rodziciele nie mają serca i ich nie lubimy. W akapicie, w
którym pojawia się Andora, nie doprecyzowałyście na początku, z kim kobieta
rozmawia, a warto byłoby to zrobić dla jasności sytuacji, zwłaszcza przy tak
dużej liczbie postaci. Wyjaśnia się to dopiero na sam koniec fragmentu, a to
nieco za późno. Z kolei Sonja, wspomniana w pierwszej części postu, znika potem
z pola widzenia. Ogarnęłam, kim ona jest, w zasadzie dopiero po przeczytaniu
większości Waszego opowiadania.
Technicznie
za to jest dobrze. Silicie się na kreatywne opisy, występują dialogi, które
raczej umiecie pisać (jeśli pojawiają się błędy, to bardziej wynikające z
rozproszenia). Uwagę mam do formatowania, jak już zresztą napisałam wcześniej –
duża ściana tekstu w połączeniu z białym tekstem na ciemnym tle to naprawdę
stryczek dla czytelnika. Poza tym gubicie czasami kropki na końcu zdania, co
jest nieco irytujące, zwłaszcza przy tak dobrym stylu. Zauważyłam też, że
opisujecie emocje bohaterów głównie poprzez ich wypowiedzi lub komentarze do
sposobu wypowiedzi. Miło byłoby przeczytać w następnych rozdziałach coś o ich
mimice lub gestach. Pozytywnym zaskoczeniem jest to, że nie widać drastycznej
różnicy pomiędzy tym, która z Was napisała jaką część. Gdy zobaczyłam, że
piszecie wspólnie, miałam obawy, że partie narracyjnej każdej z Was będą
wyraźnie różne. Tutaj tego nie dostrzegam, doskonale się dogadujecie.
Rozdział 2.
Opustoszałe
ulice, którymi nie przechadzał się nawet wiatr wyglądały jak z
dziewiętnastowiecznego dreszczowca. – Brak
przecinka po „wiatr”. A tak w ogóle to świetny opis, zwłaszcza to, że nawet
wiatr się nie przechadzał po uliczkach. Wspaniałe.
rysował
iratze. Zazwyczaj robił to błyskawicznie, przy użyciu szybkich ruchów nadgarstka. – Nie jestem fanką tych „przy użyciu” czy „za
pomocą”; według mnie znacznie lepiej byłoby napisać „szybkimi ruchami
nadgarstka”. Ale to szczegół.
Im częściej
Nephilim nakładał je na siebie, tym stopniowo zmniejszał się ból z tym
związany. – Po „tym” powinien być również
przymiotnik w stopniu wyższym, zatem: „tym coraz bardziej zmniejszał się ból”.
powtarzała
Łowczyni, gdy odrzucał kolejne jej telefony, lub gdy Izzy wracała wściekła z
randek. – Bez przecinka przed „lub” –
zdanie współrzędne.
Simon
wykrzywiał zbolałą minę – albo
„wykrzywiał twarz”, albo „robił zbolałą minę”.
Oprócz
zwichniętego ramienia, Alec zdołał podbić mu oko, które powoli zmieniało kolor
na fioletowy. – Konstrukcja z „oprócz” jest
nieciekawa, lepiej byłoby napisać tak: „Alec nie tylko zwichnął mu ramię, ale
także zdołał podbić mu oko, które...”.
Widać było,
że chłopak toczy ze sobą mentalny konflikt. – Toczyć konflikt? Raczej: „chłopak toczy ze sobą wewnętrzną walkę”.
Gdy jednak
natrafił wzrokiem na złote tęczówki natychmiast przybrał wyraz determinacji. – Brakuje przecinka przed „natychmiast”. Wyrażenie
"przybrać wyraz determinacji" jest niezgrabne, lepiej napisać coś w
stylu "na jego twarzy było widać upór".
Na
nowojorskich ulicach panował zwyczajny dla siebie gwar. – Jak to „dla siebie”? A o kim tu mowa? Raczej: „dla
nich”, bo chodzi o te ulice.
Krople
deszczu spływały po szybach jednego z brooklyńskich apartamentów, W
wykwintnym, bordowym fotelu… – Przecinek
zamiast kropki.
Oczywiste,
że mógł po prostu wrócić, nie bacząc na pogodę. Był Nocnym Łowcą i coś tak
przyziemnego jak deszcz nie było wystarczającą przeszkodą, aby zatrzymać go
na tak długo. Jednakże nie chciał wracać, postanowił
wykorzystywać każdy pretekst, żeby wyrwać się spod klosza, jaki nakładał na
niego ojciec. – Powtórzenia.
- Podoba ci
się? – zapytał starszy z Lightwoodów, uśmiechając się ironicznie starszy z
Lightwoodów. – Tak.
Nigdy, nie
będzie żadnych dzieci. –
Nieproszony przecinek.
udał się do
swojego podziewczyn.dł przy przy biurku – co takiego? Chyba współpraca związana ze wspólnym
pisaniem tekstu daje takie kwiatki. Musicie uważniej sprawdzać tekst przed
publikacją.
Nie wiem,
jak mam Ci przekazać, to, co jestem zmuszony powiedzieć. – Przecinka przed „to” nie powinno być.
Tym czasem
ostatnie trzy godziny spędziła, unikając deszczu pod dachem jednego z miejskich
marketów. – Przecinek nie jest potrzebny; poza
tym błąd, który pojawił się już wcześniej – tymczasem.
Trzy
godziny, podczas których mogła się uporać z zadaniami przepadły w strugach
ulewy. – Wtrącenie „podczas których mogła
się uporać z zadaniami” należy domknąć przecinkiem z drugiej strony.
istniały
pewne jasne strony całej sytuacji – może
lepiej „dobre strony”?
Alec wydawał
się jej interesującym mężczyzną. Rozmawiali jedynie przez kilka godzin, ale
wydawało się, jakby znali się dużo wcześniej. Zaufała mu a on jej, do
tego stopnia, że pod koniec konwersacji oboje żalili się sobie wzajemnie w
sprawach życia osobistego. –
Powtórzenia, poza tym „a on jej (zaufał)” jest tutaj bardziej wtrąceniem niż
równorzędną częścią zdania, dlatego przecinek przed „a” .
Żadne z nich
nie miało łatwo, apodyktyczni opiekunowie, od których nie mogli uciec, żniwa
minionej wojny, która odebrała im bliskich… – Pierwszy przecinek można z powodzeniem zastąpić dwukropkiem, jako że
dalej wyjaśniacie, dlaczego nie mieli łatwo w życiu.
- Auć. - Dziewczyna
w zamyśleniu ukłuła się w palec. – Brzmi to
tak, jakby zrobiła to celowo; lepiej podkreślić, że przez nieuwagę ukłuła się w
palec, a więc nieświadomie.
bal
inkwizytora – wcześniej pisałyście
„inkwizytora” wielką literą, więc nie widzę powodu, dla którego tutaj nie
miałybyście tak zrobić.
Szycie było
jednym z jej hobby, których nauczyła ją jeszcze matka. – „Szycie było jednym z jej hobby, którego nauczyła ją
jeszcze matka”. „Szycie” jest tu podmiotem, dlatego „którego (nauczyła
ją matka)”.
Zwłaszcza,
jeśli miała wyglądać tak, jak zażyczyła sobie Gracia – bez pierwszego przecinka.
A nawet,
jeśli nie jego, to mam olśnić wszystkich mężczyzn, którzy tam będą. Wszyscy
najważniejsi Nephilim albo ich synowie. – Pierwszy przecinek zbędny. Poza tym jeśli nie
„jego”, czyli syna Inkwizytora, to już nie olśni wszystkich mężczyzn na balu,
to się wyklucza. Nie jest jasne, do czego odnosi się drugie zdanie – do tego,
że ma uwieść wszystkich Nephilim lub ich synów, czy do tego, że ci wspomnieni
to „mężczyźni, którzy tam będą”. Jeśli opcja numer dwa – wtedy można połączyć
całość w jedno zdanie dwukropkiem lub myślnikiem. Czyli: A nawet jeśli nie
jego, to mam olśnić wszystkich mężczyzn, którzy tam będą: wszyscy najważniejsi
Nephilim i ich synowie. Spójnik „i” dlatego, ponieważ będą oni razem, a nie
wyrażacie niepewności czy będą z dziećmi czy nie. Jeśli zaś chodzi o uwodzenie,
wówczas zdanie drugie należy przekształcić tak: wszystkich najważniejszych
Nephilim i ich synów.
Szycie
jednej sukni zajęłoby akurat tyle czasu, ile spędziła pod dachem, teraz jednak
wisiało nad nią widmo sześciu godzin z igłą w ręku, w końcu Valencia
poleciła jej uszyć identyczną, z tą różnicą, że różową. Jednak to
zajęcie sprawiało jej pewną przyjemność, w przeciwieństwie do tysiąca innych,
które dostawała od Andory zazwyczaj. – Wtrącenie
o dachu mnie dezorientuje (po przeczytaniu całej tej części od nowa zdałam
sobie sprawę, że nawiązujecie do dachu marketu, wspomnianego w pierwszym
akapicie tej części. Zacytowanie zdanie jest akapitem siódmym), a nagłe
wspomnienie Valencii do całego rozwodzenia się nad zleceniem Gracji już w ogóle
wprowadza zamęt. Ostatnie zdanie zmodyfikowałabym. Z wcześniejszych informacji
wiemy, że szycie było hobby Natii, więc to dość oczywiste, że jakąś radość
musiało jej to sprawiać. Wystarczy napisać, że było to zaskakująco przyjemne
jak na zadanie, które mogłaby otrzymać od Andory. Powtórzenie „jednak”.
Zostać
zmuszonym do małżeństwa? W obecnych czasach jest to kompletnie abstrakcyjne,
ale nawet dawniej mężczyzna raczej sam wybierał sobie żonę.– Cóż, zależy, o jakiej części świata mówimy w
kontekście teraźniejszym, ale że akcja ma miejsce w Hiszpanii, to rozumiem, że
przedstawiamy tutaj myślenie eurocentryczne.
Dlaczego jej
robisz, jako pierwszą? – Zbędny
przecinek.
muszę mieć
pewność, że będzie idealna, bo jak nie będziesz musiała uszyć inną – a tu z kolei brakujący przecinek po „nie”.
Wyrażenie „bo jak nie” ma domyślny czasownik – „bo jak (tego) nie (zrobisz)”.
Oczywiste,
że mnie, jako pierwszej należy się suknia – albo „jako pierwszej” uznajemy za wtrącenie, a więc stawiamy przecinki z
obu stron wyrażenia, albo nie: i wtedy przecinek przed „jako” usuwamy.
Nie jesteś
godna być jego dziedziczką, ani zwracać się do mnie po imieniu – bez przecinka; przy „ani” stawiamy go wtedy, gdy
się powtarza w zdaniu. W tym zdaniu jest tylko jeden taki spójnik.
Na początku
myślał, że to koszmar, z którego zaraz mu dane będzie się zbudzić – z którego zaraz dane mu będzie się zbudzić (szyk
zdania).
Białe sofy, kremowe
ściany i ozdabiających ściany jasne kolumnady dodawały wnętrzu harmonii – Powtórzenie i błąd w odmianie. Proponuję: „kremowe
ściany i ozdobne, jasne kolumnady”, nieco inne znaczenie, ale unikamy
powtórzenia i mamy związek zgody w odmianie.
Pomieszczenie
to jak na gust chłopaka było zbyt obszerne. – „Jak na gust chłopaka” potraktowałabym jako wtrącenie – czyli
wrzuciłabym pomiędzy przecinki.
Bądź, co
bądź – w tym wyrażeniu nie stawiamy
przecinka.
Wspomnienia, które
najprawdopodobniej nie urzeczywistni się nigdy więcej. – I co tu się wiele dziwić, w końcu wspomnienia się
nie urzeczywistniają, bo zawsze należą do przeszłości. Poza tym źle
odmieniłyście czasownik, który nie zgadza się z liczbą mnogą podmiotu –
„wspomnienia”.
Młoda Ybarra
miała osobowość niemalże kontrastującą się z tą niektórych melancholików – bez „się” – czasownik „kontrastować” nie jest
czasownikiem zwrotnym. Brak dopełnienia – „z tą cechującą niektórych
melancholików”.
To
Cannelloni wygląda smakowicie –
„cannelloni” małą literą, to tylko nazwa potrawy.
głowę
Isabelle zaprzątała jedna myśl "Dlaczego tak łatwo przychodził jej flirt z
kobietą?" – błędny
cudzysłów (poprawny polski cudzysłów wygląda tak: „x”) oraz brak dwukropka
przed zacytowaniem myśli.
Cały dzień
rozmawiał z klientami na magiczne eliksiry, zaklęcia ochronne, klątwy i
tysiące innych spraw z którymi mógł uporać się tylko Wysoki Czarownik
Brooklynu. – Rozumiem, że chodzi o klientów
zainteresowanych danymi „usługami”. Forma, której użyłyście, jest bardzo
kolokwialna i nie pasuje do całości tekstu. Brak przecinka przed „z którymi”.
Wyłaniają
nam się określone role naszej paraboli. Natia to Kopciuszek – ma macochę, która
nią gardzi i złe przyrodnie siostry, które traktują ją jak służącą. Nic tylko
czekać, aż na balu pojawi się jej książę. Ale cóż, może nie bez powodu
dobrałyście taki tytuł. Alec, chcąc nie chcąc, będzie Księciem, a Bane chyba
skusi się na rolę Wróżki Chrzestnej, jak sam zresztą o sobie myślał. Bardzo
zgrabnie wplatacie poszczególne elementy bajki do Waszego opowiadania, wychodzi
zabawnie i lekko. Jak na razie fabuła na plus, mimo że pewne wątki są dość
oklepane – ale myślę, że z tego zdajecie sobie sprawę.
Jeśli chodzi
o stronę techniczną – koniecznie musicie bardziej przykładać się do redakcji
tekstu, żeby nie pojawiały się takie babole jak literówki czy powtórzenia tego
samego zwrotu, wynikające ze zmiany konstrukcji zdania. Zwracam też uwagę na
wcięcia – nie tylko na początku akapitu, ale także przy dialogach. Ustawcie
sobie linijkę w Wordzie tak, aby za każdym razem, gdy wciśniecie Enter, takowe
się pojawiało.
Rozdział 3.
Miasto (Nowe Delhi) reprezentowało typ azjatycki – coś
takiego. Czyżbyście nie pisały o mieście w Azji? Hmmm...
Miasto reprezentowało
typ azjatycki: nowoczesne budynki w połączeniu z tradycyjnymi budowlami
stanowiły dość niebanalne, lecz mimo wszystko piękne połączenie. Magnus
przechadzał się jego wąskimi uliczkami, co jakiś czas zerkając kątem oka
na siedzących w kątach bezdomnych. Dawno go tu nie było. W ciągu ostatnich
kilku dekad miasto zmieniło się diametralnie. To oczywiście naturalna
kolej rzeczy, jednak czarownik dalej pamiętał, jaki magiczny nastrój
panował tu przed pięćdziesięciu laty. // Skręcił w jedną z ciemnych, wąskich ulic.
O ile wspomnienia go nie myliły, właśnie tędy prowadziła droga do jednego z
hinduskich Instytutów. Robert Lightwood wysłał go tu z pewnym zadaniem, a jako
przedstawiciel czarowników w radzie nie miał wyjścia. – Trochę powtórzeń Wam się nazbierało. Sam opis można
rozbudować, zwłaszcza element o zmianach, które zaszły w mieście – jak jest
teraz, a jak było wcześniej? Co Bane o tym myśli?
Martwiło go
jednak, co w tym czasie dzieje się u Aleca. – Co w tym czasie działo się u Aleca. Zdanie odnosi się do
przeszłości.
starożytne
świątynie - mandiry. – Powinna
być półpauza/pauza zamiast dywizu. Tak jak przed moim komentarzem – długa
kreska, nie krótka. Ta druga służy wyłącznie do łączenia dwóch wyrazów jak na
przykład „zielono-szary”.
Drzwi
świątyni mandiry, świątyni hinduskiej, które są ozdobione scenami BIBLIJNYMI.
Jesteście pewne, że próba opisu kręgu kultury buddyjskiej z elementami
chrześcijańskimi to dobry pomysł? Bo ten element to dość mocny fail z
waszej strony.
- Namaste,
Magnusie Bane – Ubrany, w kontrastującą się z ciemną, skórą białą kurtę, Nocny
Łowca ukłonił się. – Kropka po
kwestii dialogowej. „Kontrastować” nie jest czasownikiem zwrotnym, toteż należy
wyrzucić „się”. Przecinek po „ubrany” oraz po „ciemną” także do kosza. De facto
całe to zdanie jest do przeredagowania, ponieważ szyk zdania pozostawia wiele
do życzenia. „Nocny Łowca, ubrany w kontrastującą z ciemną skórą białą kurtkę,
ukłonił się”.
- Witaj, ado
- odpowiedział czarownik. – Czy „ado”
to nie skrócone imię tamtego Łowcy? Powinno być dużą literą.
Wnętrze
budynku miało jasnobeżową barwę, a pnące się po szerokich kolumnach rośliny
ocieplały czerwona akchan. – Samo
wnętrze nie może mieć barwy, ale jego ściany to co innego.
- To mój
syn,Rishi. – Przecinek nieoddzielony od tekstu spacją
z prawej strony.
Pan Paislay
wizytował w nas przez jakiś czas. – Czyli,
przepraszam, co robił? Wizytował u nas.
Chce z nim
pomówić. – Chcę.
(suknia) z
szerokim tiulem – z tego, co wiem, tiul to materiał. Co zatem miałyście na
myśli?
To bolało,
ktoś, kto powinien być gorszy, kto, kto miał w sobie krew demona, nie
powinien być lepszy od potomka anioła. – „Ktoś,
kto”. Swoją drogą podoba mi się ta przewrotność, że potomkinie anioła są tutaj
takie złośliwe i złe.
A i
przepraszam cię za Gracię – przecinek
po „a”.
Nie, żeby
specjalnie ją to martwiło. – Cytuję:
„W tego typu zdaniach nie stawiamy przecinka po nie. Ich sens można tłumaczyć
następująco: 'Nie jest tak, żebym marudził, ale...'.” (źródło)
Mogłabyś..? – Mogłybyście stawiać trzy kropki zamiast dwóch?
Dzieciak
jest mądry. Skoro nawet on uważa, że coś tu nie gra, w takim razie musi to być
prawdą. – To dzieciak jest aż takim
autorytetem? Kim on właściwie jest poza tym, że synem reprezentanta Nephilim w
Indiach?
odkąd
pamiętam, sporo podróżuje –
podróżuję.
Ich ruchy
były zbyt doskonale, a ich skóra zbyt zabliźniona. – Zbyt doskonałe. Co miałyście na myśli poprzez „zbyt
zabliźnioną skórę”? Pokrytą bliznami? Jeśli tak, to tylko gwoli ścisłości:
zabliźniony = zagojony.
Wyszedłem
przed czasem, ponieważ dwa dni wcześniej. Umówiłem się z mieszkającą w mieście
wilkołaczką. – To powinno być jednym zdaniem.
Niczym się
obejrzałem, leżałem na podłodze twarzą do ziemi... – Zanim się obejrzałem...
Co więcej
jestem TWOIM OJCEM! – Przecinek
po „co więcej”.
- Nie
zamierzam teraz strzępić języka na nieposłuszne dziecko. Czekają mnie sprawy
wagi światowej – powiedział chłodno Inkwizytor – Poza tym, najlepiej sam się
przekonaj. – Zapis dialogu: kropka po
„inkwizytor”.
Po
kilkusekundowym zastanowieniu stwierdził, że spocony, z rozwichrzoną
fryzurą i strojem ćwiczebnym wygląda odpowiednio zachwycająco, aby móc powitać zawitałego
w jego progi gościa. Z resztą, zawsze tak wygląda. – Przeskok z czasu przeszłego na teraźniejszy. Zresztą;
forma „zawitałego” nie istnieje, zamiast tego można napisać np. „przybyłego”.
Potem
nadal chodziłam bez celu – wkradła
się podwójna spacja.
Robert
Lightwood nie był już tym samym człowiekiem, co rok temu. – Zbędny przecinek przed „co”.
Niski wzrost
Hindusa, nie szedł w parze z jego hardym charakterem. – Niepotrzebny przecinek.
Lara miała
bardzo podobną osobowość jak Izzy. – Podobną do.
Podobał mi
się opis tej imprezy, zwłaszcza moment, gdy wspomniałyście, że lampy na chwilę
gasną i wówczas jaśnieją ludzie, pokryci farbą fluorescencyjną. Świetny zabieg,
bardzo pobudził moją wyobraźnię.
- Państwo,
musicie nam na chwilę wybaczyć. - Słowa Isabelle odciągającej w kąt Maię
spotkały się z ciekawskimi spojrzeniami – Kolejny niepotrzebny przecinek przy „państwo”. Co innego, gdybyście
użyły „moi państwo/drodzy”.
Przyjście tu
dziś, to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę – bez pierwszego przecinka.
"Mój
ojciec psychopata zmusza mnie do małżeństwa i więzi mojego chłopaka". – Niepoprawny cudzysłów.
Ojciec chce
abym znalazł sobie żonę na balu. – Przecinek
przed „abym”.
Interpunkcja
to definitywnie Wasza słaba strona. Poza tym notorycznie gubicie kropki
na końcu zdania. Szkoda, bo warsztat macie całkiem dobry. Wpadka kulturowa to
porażka, chociaż, szczerze mówiąc, nawet nie jestem zaskoczona. Co do samej
fabuły – tak naprawdę oczekiwałam, że to opowiadanie będzie bardziej
komediowo-satyryczne, a tymczasem wyrasta to na typowe teen drama, na co moja
reakcja to zrezygnowane westchnienie. Piszecie naprawdę dobrze, ale temat nie
jest na tyle fascynujący, rozterki postaci do mnie niespecjalnie przemawiają.
Alec jest zakochany i ten przymusowy ślub to jego jedyny problem, natomiast
jego partner w międzyczasie rozwiązuje zagadki, myśląc o nim raczej
sporadycznie (czyżby jakaś dysproporcja?). Reszta młodzieży też ma problemy
sercowe, aż zaczynam się gubić, która para jest którą. Może lepiej byłoby
dzielić te długaśne rozdziały na krótsze, ale za to posegregowane postaciami?
Wiecie, żeby czytelnik raz miał serię np. Alec-Magnus i Clary-Jonathan, a w
kolejnym inne? Ogólnie liczyłam na zabawę formą, żonglowanie motywami
kopciuszkowymi, tak jak w poprzednim rozdziale, natomiast tutaj, w czwórce,
zrobiło się już poważnie i przez to też nie wiem, jak mam podejść do Waszego
opowiadania. Jednak myślę, że następne rozdziały już mi to ułatwią.
Postaci są
raczej nieprzekonujące, nie czuję żadnej specjalnej więzi z żadną z nich. W tym
rozdziale zwraca uwagę jedna ze „złych sióstr” Kopciuszka, która ma jakieś
refleksje nad zachowaniem swoim i siostry. Jej przemyślenia wyszły dobrze,
jednak przez te częste przeskoki pomiędzy postaciami czytelnikowi trudniej
utożsamić się z ich problemami.
Ach, tak
poza tym to widać, kiedy poprawiałyście/dodawałyście przecinki, ponieważ część
z nich jest szara, zdarzył się nawet jeden czerwony. Po raz kolejny widać, że
nie przykładacie się do publikacji tekstu – „OK, dałyśmy do poprawy, fajno,
publikujemy, nie patrzymy, jak to wygląda na blogu”.
Rozdział 4.
W tym
rozdziale nie skakałyście za bardzo między bohaterami, co jest dobrym pomysłem.
Wątek Nity rozwija się iście kopciuszkowo, podczas gdy w pozostałych partiach
robi się gęsto i mrocznie.
Zastanawia
mnie postawa Aleca. Cały czas boi się o ten moment, kiedy pozna żonę, wybraną
mu przez ojca, sporadycznie boi się o swojego kochanka... Ale to tyle. Kurde,
przecież ojciec go szantażuje, mówi, że jego chłopak zostanie skazany, a w jego
myślach to jest takie... obojętne. Alec nie czuje ani odrobiny złości na
swojego ojca, co wydaje mi się dziwne. Myślę, że na jego miejscu
nienawidziłabym tatuśka, nawet jeśli byłby Najwyższym Inkwizytorem.
Niekoniecznie musi się to objawiać w wypowiadanych do niego słowach, ale w
myślach – sądzę, że jak najbardziej. Generalnie myślę, że Alec to taka ciepła
kluseczka, która jedyne, co robi, to tylko się boi, wyobraża sobie najgorsze
scenariusze i ewentualnie dzwoni do mamy po pomoc. Świetnie. Widać, że w jego
(byłym) związku to Magnus nosił spodnie. Jednak ten z kolei jest typowym
nieczułym facetem, takim, który chce Marvelowskiemu Lokiemu skraść fanki, bo to
ten typ postaci. Z małą różnicą – Loki jest nieco bardziej charyzmatyczny,
zapada w pamięć, podczas gdy postać Magnusa gdzieś tam mi przemyka z tyłu
głowy.
Zmierzając
jednak do metrum – meritum.
Interpretacja
zachowania ojca Aleca przeprowadzona przez rodzicielkę tego drugiego mnie
rozbawiła – i nadal nie wiem, czy to zamierzony efekt, czy też nie. Opętanie,
doprawdy? To bardzo wygodne wytłumaczenie, nawet jak fanfiction ze świata
fantasy. Bardzo chciałabym dostać wyraźny znak, że to na serio albo odwrotnie.
Przez umiarkowany poziom dramy nie jest to aż tak wyraźne. Jeśli zaś chcecie
zrobić z „Pantofelka” komedię proponuję bardziej wyolbrzymić cechy postaci,
żeby nie sprawiały wrażenia bohaterów bez wyrazu (jak jest teraz), dodać też
więcej absurdu. Wracając do samej kwestii opętania – mogłybyście wytłumaczyć,
dlaczego zmuszanie syna do heteroseksualnego związku jest uznane za objaw
właśnie takiego stanu? Bo wydaje mi się, że zwykle chodzi o gadanie po
hebrajsku od tyłu, chodzenie w pozycji mostkowej po schodach i takie tam
(polecam „Egzorcystę”). Wikipedia „Darów Anioła” nie mówi nic o ichniej
interpretacji tego pojęcia, widzę przypadek opętania przez demona, ale to chyba
niewiele zmienia?
Wracając do
Magnusa, to dość szybko zapomniał, że musi zyskać sympatię Hindusa. Jak na
inteligentnego mężczyznę przystało, powinien zdawać sobie sprawę, że zaufania
nie zdobywa się od razu i skoro powie coś, co najprawdopodobniej będzie wbrew
przekonaniom swojego rozmówcy, którego zresztą ledwo zna, to reakcją nie będzie
„ach, OK, skoro tak mówisz, na pewno tak jest”.
Ściany były
tutaj inne niż w centralnej części budynku - szare i pozbawione ozdób. Wydawały
się puste. – Były puste, więc „wydawały
się” jest tu mocno nie na miejscu.
Rozdział 5.
Wreszcie
doszliśmy do głównej atrakcji opowiadania – balu. Bardzo podobał mi się moment,
kiedy to Magnus okazał się „wróżką chrzestną” – to było typowe wyolbrzymienie,
zabawa formą, połączenie dwóch motywów. A już jego osoba mrocznego
czarownika w postaci dobrodusznej Wróżki Chrzestnej to strzał w dziesiątkę.
Dialog też był zwyczajnie zabawny – i właśnie takich momentów brakuje mi w tym
opowiadaniu.
Na przykład
brakowało mi tylko, aby ojciec Aleca odparł (w kontekście, że ma na oku
kandydatkę dla syna), że ich dzieci byłyby najpiękniejsze na świecie. Niestety,
ten nieco komiczny dialog psują mi dramatyczne myśli chłopaka, który jest
zwyczajnie – i niezmiennie – zrozpaczony, co komiczne już nie jest – zwłaszcza
w porównaniu z marionetką (klisza, ale wcale nie jestem pewna, czy zamierzona).
Takie
lekkie, humorystyczne momenty giną w reszcie opowiadania, które jest nawet do
pewnego stopnia przygnębiające, a nie wiem, czy taki był Wasz zamiar.
Podkręciłabym trochę kontrast, żeby dodać nieco pikanterii.
Z innej
beczki: krótki epizod z Jonathanem, z którego wynikło tylko tyle, że jest po
stronie Aleca i nie popiera tego, co robi Robert, jest niepotrzebny. Nie wnosi
nic do opowiadania, można to było rozwiązać zupełnie inaczej.
Na początku
rozdziału Magnus ponownie się nie popisał rozumem. Kreowany na raczej
inteligentnego nie zauważył ukrytej wiadomości od swojego kochanka. Jako że ich
związek nie budził wielce aprobaty, zakładam, że mogli wcześniej porozumiewać
się jakimś kodem…
Podkreślam
ponownie, że Waszym słabym punktem jest interpunkcja. Zdarza się Wam wcisnąć
przecinki w totalnie irracjonalnych miejscach jak na przykład:
(…) nie, kto
inny a Nita
Jej,
związane w nieuporządkowanego koka włosy…
Rozdział 6.
Na opis
spotkania Aleca z Magnusem chyba czekałyście bardzo długo, bo ten element
wyszedł bardzo dobrze.
Co ciekawe,
pewne rzeczy są u Was bajkowe. Na przykład to, jak prosto było się dostać na bal
nieproszonym gościom. Żadnego sprawdzania zaproszeń, wykrywacza czarów i
innych. A przecież skoro opętany Robert tak bardzo chce odseparować syna od
kochanka, to pewnie za żadne skarby by nie chciał, żeby do tego doszło. Nawet
jeśli uważał, że wszystko ma pod kontrolą… Przezorny zawsze ubezpieczony, co
nie? A co dopiero opętany i przezorny.
Tańczyli w
sposób nieokreślony, kiwając się do rytmu, sporadycznie wykonując obroty lub
inne akrobacje. – Jeśli
uznacie obrót za akrobację, to zaakceptuję takie wyrażenie.
Liczyła się
tylko Overtura No.3 – rozumiem,
że tytuł uwertury skopiowałyście z Youtube’a? Bo po polsku brzmiałoby to coś w
stylu: „Liczyła się tylko Uwerutra III”. Miło byłoby, gdybyście zaznaczyły,
czyje to dzieło, w chwili obecnej nie wiem, czy Bacha, czy Beethovena, oraz
sprawdziły, jak ten utwór nazywa się w języku polskim (znalazłam „Leonora III”
Beethovena lub „Suita Orkierstrowa D-dur” Bacha).
Rozdział 7.
Ten rozdział
zawiera tak wiele baboli, że zdecydowałam się opisać go bardziej szczegółowo.
nie
zasłonięte okna – niezasłonięte.
Jedynymi
dźwiękami, które dochodziły, zakłócając ciszę absolutną, były dwa oddechy i dwa
bijące równo serca. Leżał wtulony w śpiącego, z jedną ręką pod głową Alexandra,
a drugą przełożoną przez jego klatkę piersiową tak, że ich dłonie się stykały. – Po pierwsze, skoro było słychać oddechy i bicia
serca, to nie była to cisza absolutna. Po drugie, kolejne zdanie jest
niezgrabnie sformułowane. Poplątałyście się w rękach Alexandra. Najlepiej
byłoby, gdybyście podzieliły to zdanie na dwa, wspominając obu z imienia, żeby
było wiadomo, o kim mówicie.
czernieni
promieni słonecznych i otoczonego bielą pościeli. – eni, eni, eli, e, e. Trochę za bardzo wleciał rytm
„Umbrelli”. No i coś poszło nie tak przy pierwszym określeniu barwy. Chyba nie
mogłyście się zdecydować, czy te promienie są czarne, czy czerwone.
Mogło by – Mogłoby.
Brakowało mi
pożegnania pomiędzy Alexandrem i Magnusem. Mam wrażenie, że trochę się
zagubiłyście w tym, czy pozwolić temu drugiemu opuścić Lightwooda bez słowa,
czy nie. A jednak w przedostatnim akapicie piszecie, że „gdy Alec go zobaczył”,
co wskazuje na to, że się obudził i jeszcze ze sobą rozmawiali. Mimo że to
mogło być ich ostatnie spotkanie, Magnus… po prostu rozpływa się w „fioletowym
obłoku”. To na tyle, jeśli chodzi o wielką miłość.
Siedzieli
przytuleni na przeplatanym czerwonym i białym kolorem kocu piknikowy – piknikowym (bo siedzieli na kocu, a to słowo
jest jego określeniem).
- Nawet nie
wiem, jak opisać moja miłość do ciebie... - wyszeptał Magnus. - Z każdym
dniem czuję, jakby moje serce biło na nowo. Każda chwila bez ciebie jest dla
mnie męczarnią. Chciałbym móc mieć cię na własność... Na zawsze. – Czy tylko ja mam wrażenie, że to wyznanie jest
zdecydowanie zbyt… szaleńcze? Zwłaszcza część o posiadaniu na własność. Wydaje
mi się, że miłość tak nie działa. Dodatkowo „moją”.
Nie siedział
już na kocu zewsząd otoczony sielanką – „sielanka”
to rzeczownik abstrakcyjny, nie można nim być otoczonym, nie w takim sensie jak
np. „polana otoczona drzewami” czy „złodziej otoczony przez policję”. W tym
kontekście zwyczajnie nie pasuje.
W jednym
zdaniu nie odmieniłyście imienia „Magnus”, podczas gdy wcześniej zawsze je
odmieniałyście. Znowu wychodzi na jaw Wasze niedbalstwo.
Simon i
Jace… Generalnie kaszanka, biorąc pod uwagę to, że ten drugi ma dziewczynę (co
prawda zrywają ze sobą w każdym rozdziale, w którym występują razem, bo nie
potrafią ze sobą rozmawiać, ale wszyscy są już przyzwyczajeni, że zaraz do
siebie wrócą), ale mam wątpliwości co do takiego połączenia. Simon, który nie
wykazywał nigdy zainteresowania mężczyznami na podłożu seksualnym, o
upodobaniach Jace’a też nigdy jeszcze nie wspomniałyście… Czy ktoś ich odurzył?
Bo faktycznie, tak jak napisałyście, dwa drinki to chyba za mało, żeby nawalić
się do tego stopnia, aby pójść do łóżka z facetem, podczas gdy nigdy wcześniej
nie miało się takich fantazji, a to sugeruje poranne zachowanie Simona. To samo
tyczy się perspektywy Jace’a, który czuje wręcz wstręt do siebie po tej nocy.
Po co ich w to pakowałyście? Chcecie pisać o gejach, OK, ale na miłość boską,
niech to ma jakiś sens. Jeśli któryś z nich był ze swoją dziewczyną, by
„kamuflować” swoją orientację, to byłoby miło, gdybyście wspomniały o tym jakoś
wcześniej. W chwili obecnej to naprawdę nie trzyma się kupy.
Jeśli oczy
miały być zwierciadłem duszy, Andora Alvarez byłaby damską wersją Abbadona. – Nie o to chodzi w stwierdzeniu „oczy są
zwierciadłem duszy”. Takie wyrażenie zakłada, że patrząc komuś w oczy, jesteśmy
w stanie określić jego stan psychiczny, stan duszy. Dlatego też
porównywanie do jakiejkolwiek osoby w takim kontekście jest zwyczajnie
śmieszne.
vis a vis - vis-à-vis.
ścierając zły
z jej policzków – ach, łzy
to mi lecą po policzkach, jak widzę takie literówki w każdym rozdziale.
nic nie
wiedzącym – nic niewiedzącym.
Był jak
kukułka, która wyrzuciwszy z gniazda pisklę, zajmuje jego miejsce. – Kukułka nie wyrzuca piskląt ze swojego gniazda. Za
to podrzuca jaja innym ptakom. Prawda, wyrzucają nadprogramowe jajko lub
zjadają je, ale sama kukułka nie wchodzi na „zwolnione” miejsce, tylko jej
niewyklute dziecko. Brakuje przecinka przed "wyrzuciwszy", część
która rozpoczyna to słowo jest wtrąceniem.
Kiedyś
wydawało się to surrealistyczne, wręcz abstrakcyjne jak obrazy Edwarda Muncha – w zasadzie to obrazy Muncha nie są ani
surrealistyczne, ani abstrakcyjne. Odsyłam do Wikipedii pod hasło surrealizm.
Jeśli czegoś
nie wymyślą, ich przyszłość przypadnie na zawsze - skruszy się jak farba
olejna na płótnie. –
Przepadnie.
Część o ojcu
Nity z jednej strony mi się podoba, ale z drugiej kompletnie nie pasuje do
reszty tekstu. Dlaczego akurat teraz zdecydowałyście się o tym napisać? Część z
przeszłości, jak się okazuje, oddzieliłyście jedynie gwiazdkami, jak robicie za
każdym razem, gdy zaczynacie nową partię narracyjną. Nie wspomniałyście o tym,
żeby Nita zaczęła wspominać, po prostu nagle przeszłyście do retrospekcji, nie
zaznaczając tego w żaden sposób. Wystarczyłoby zacząć pisać o tym, że Nita
znowu robi coś dla swoich wrednych sióstr, a że robota jest żmudna, to zaczyna
sobie wspominać. Wtedy całość kleiłaby się bardziej.
Rozdział 7 i
½.
Rozdział ten
to swego rodzaju bonus, dodatek do głównego opowiadania. Był on bardziej
karykaturalny niż poprzednie rozdziały, przez co zyskuje na tym humorystycznym
wymiarze, ale nie przekonał mnie. Były momenty, które mi się nawet spodobały,
np. doceniam to, że jako „głosy wewnętrzne” Magnusa dałaś podobiznę swoją i
Twojej koleżanki. Chcąc nie chcąc, rozbawił mnie też motyw dendrofilii. Jednak
całość wypada słabo. Dopiero przy drugim bonusie dowiaduję się, dlaczego w tej
miniaturce Magnus jest alkoholikiem – początkowo uważałam to za niedorzeczny
wymysł, po lekturze całości, już wiem, dlaczego to jest zabawne. Dodaj proszę
taką informację w przedmowie; może też niektóre fragmenty, które umieściłyście
w crossoverze z „Alicją w Krainie Czarów”, dobrze byłoby przenieść tutaj? To da
pełny obraz sytuacji.
Poza
alkoholizmem Magnusa w tej historii pojawia się nieustanne podniecenie obojga
bohaterów. Tym samym w częściach Alexandra raz po raz przewijają się ody do
ciała kochanka, a Magnus okazuje się „napalonym biseksualistą”, na którego
najwyraźniej trzeba uważać. W przypadku satyr czy parodii umiar jest kluczowy –
jeśli pewien motyw przewija się zbyt długo, robi się to męczące i nieśmieszne,
jak niestety w tym bonusie.
Alec
wędrował przez zachmurzoną metropolię zwaną Nowym Jorkiem. – Czy metropolia może być zachmurzona?
przekroczył
próg apartamentu, który każdego dnia zmieniał swój wystój, niczym kameleon
– apartament żyje własnym życiem i
sam przestawia sobie meble? Wystrój, nie „wystój”, a także niepotrzebny
przecinek po tym wyrazie.
Rozdział 8.
Jest więcej
Nity, co mi się podoba, w końcu jest naszym Kopciuszkiem. Wydaje mi się, że
wątek z ojcem powinien pojawić się wcześniej, jak również informacja, że wcale
nie jest taka potulna, jakby się mogło wydawać. To by rzuciło zupełnie inne
światło na historię już od samego początku. W chwili obecnej wygląda to tak jak
w bonusowym rozdziale – coś Wam przypasowało, więc szybko to opisałyście,
wcisnęłyście w historię, bo wam tak odpowiada. Czy to ma sens? Nieważne.
Biblioteka
była tutejszą nirwaną czarownika, miejscem wyzwolenia od bólu i
cierpienia. – Nirwana – definicja. Jak
widzicie, nirwana to stan umysłu, biblioteka być nim nie może, ale jej
atmosfera może pomagać ją osiągnąć. Proponuję: „Biblioteka była dla niego
miejscem wyzwolenia od bólu i cierpienia, pomagała mu osiągnąć nirwanę, oderwać
się od rzeczywistości”. Dodatkowa spacja wkradła się na początku zdania.
Wątek z
ojcem Nity to wspomnienia? Miło byłoby, jakbyście to jakoś zaznaczyły, bo to
strasznie mąci w całości historii.
Rozdział 9.
Nie
wspomniałem ci jeszcze o Nitcie – Nicie.
Chyba zakochałem
się w Jasie – o,
zapomniałam o tym wcześniej wspomnieć. „Jace” to strasznie podchwytliwe imię,
podobnie jak nazwisko „Snape”. Ponieważ jego odmiana w tym przypadku wywołuje
oboczność [s’je], omijamy apostrof, tak jak właśnie tutaj zrobiłyście, ale zostawiamy
pisownię w spokoju, toteż poprawny zapis to „Jacie”. W pozostałych
przypadkach odmieniamy z apostrofem. Źródło.
W tym
rozdziale dopiero zaznaczacie, że wątki z ojcem Nity działy się parę lat
wstecz. Trochę po czasie ta informacja. Retrospekcje to bardzo dobra forma
wyjaśniania tła opowiadania, ale trzeba pamiętać, aby zawczasu zaznaczyć, że
chodzi o coś, co leży poza główną linią fabuły. Wy natomiast oddzieliłyście ten
wątek tak, jak oddzielacie perspektywy bohaterów, i uznałyście temat za
ogarnięty.
- Chodzą
plotki, że Krąg wznowił swoją działalność. *od Coco do Lelo: oj wznowił...
gejoza się szerzy xD* – Cóż ten
Wasz komentarz robi W ŚRODKU OPOWIADANIA? Zostawicie sobie takie komentarze na
początek/koniec rozdziału, ale nigdy w formie takiego komunikatu. Tak możecie
sobie pisać na czacie, nie w tekście.
Okropnie
zaczyna mnie irytować duet Alexander-Magnus. Nie wiem, czy jesteście tego
świadome, ale budujecie ich relację na pożądaniu i to takim, które wręcz wyłazi
mi z monitora, żebym przypadkiem nie zapomniała, że oboje chcą się przelecieć.
W takiej sytuacji muszę przyznać, że wybór kilku perspektyw w opowiadaniu był
strzałem w dziesiątkę, bo nie wytrzymałabym tego ślinienia się do siebie
nawzajem przez cały czas. Te wątki poboczne pozwalają mi nieco odpocząć, ale
wtedy znowu piszecie do mnie Caps Lockiem: „ALE PAMIĘTAJ, ŻE ONI SIĘ KOCHAJĄ.
WIDZISZ, ILE SĄ W STANIE DLA SIEBIE ZROBIĆ???”. Spokojnie, przyswoiłam już tę
wiadomość. Jako osoba spoza fandomu, nieczująca żadnej więzi z tymi postaciami,
mogę stwierdzić, że mam zwyczajnie dość. To naprawdę nie moja bajka.
Rozdział 10.
Isabelle
szła pewnym krokiem ulicami Nowego Jorku. Jej długie, czarne włosy powiewały na
wietrze, przy akompaniamencie stylowego brązowego płaszcza. Buty na obcasie
stukały delikatnie. Na tyle głośno, by zwrócić uwagę ale też na tyle cicho by
nie zirytować pozostałych przechodniów. – Nie rozumiem, dlaczego w Nowym Jorku odgłos obcasów miałby kogokolwiek
irytować, a tym bardziej zwracać uwagę, nawet jeśli waliłaby nimi o chodnik. W
szumie miasta: przejeżdżającymi samochodami, gwarze tłumu, itd., nikt nie
zwróciłby na to uwagi. Zdanie o włosach, które „powiewały na wietrze przy
akompaniamencie płaszcza” też jest bez sensu. Akompaniament to inaczej podkład
muzyczny. Myślę, że chodziło Wam bardziej o konstrukcję: „Jej długie, czarne
włosy powiewały na wietrze, podobnie jak jej stylowy płaszcz”. Chyba że
miałyście na myśli, że w rytm trzepotu palta. Wtedy należy w ogóle
przeredagować to zdanie. Poza tym niepoprawna interpunkcja, jak zresztą bardzo
często Wam się to zdarza przy zdaniach złożonych. Brak przecinka przed „ale”
oraz „by”, nadprogramowy przecinek po „wietrze”.
Daniel
wyznaje Nicie, że dzięki niej się zmienił i nie jest już żądnym zemsty gnojkiem
oraz wyznał jej całą prawdę o konspiracji. Zupełnie jak w bajce. Rozumiem, że
pewnie zmęczyło go ukrywanie informacji przed kimś, w kim się zauroczył, ale
tak naprawdę to Nita niewiele zrobiła, żeby pokazać mu „inny sposób życia”,
nazwijmy to. To, co razem robili, ograniczało się prawie wyłącznie do całowania
się. OK, konwencja bajkowa jest u Was silna, ale nawet w „Pocahontas” John
zrozumiał swoje błędy, bo Indianka pokazała mu piękno przyrody i jak żyć z nią
w zgodzie. Banał, ale do bajki wystarczy.
Po pierwszej
rozmowie z tobą wiedziałem, że nie chcę tego robić ze względu na misję, ale na
ciebie. Zauroczyłaś mnie. – No cóż,
przynajmniej Daniel sam przyznaje, że to tylko zauroczenie. Cóż, chłopak jest
zwyczajnie bardzo kiepskim szpiegiem, któremu powierzono przerastające go
zadanie.
Czuł jak
jego serce zostaje rozerwane na tysiąc kawałków. – Tak, tak… Nie mogę się powstrzymać, ale: „Dwa
orgazmy... rozpadanie się na kawałki, jak program wirowania w pralce, rety”
(E.L. James, 2011). Po lekturze tego opowiadania mam dość ckliwych porównań.
Wszyscy tu oddaliby wszystko dla swojej sympatii, miłość jest tu taka
jednowymiarowa, wyidealizowana. I naprawdę nie wiem, jak to ocenić. Czy to
parodia, czy to na serio… A tak w ogóle to zapomniałyście o przecinku przed
„jak”.
Rola Nity
wzrasta, okazuje się, że w intrydze, chcąc nie chcąc, ma odegrać kluczową rolę.
Tym samym muszę stwierdzić, że jak na tak ważną postać, jest jej stosunkowo
mało i traktujecie ją z rezerwą, w przeciwieństwie do Waszej ulubionej pary
A-M.
O, w tym rozdziale
zaznaczyłyście wspomnienie kursywą. Chociażby taki mały zabieg wystarczy.
Poprawcie to w przypadku przeszłości Nity.
Wyjaśniłyście
w tym rozdziale, jak przebiega to „opętanie”, chociaż bardziej pasuje mi drugie
określenie, którego użyłyście w tym kontekście – przejęcie ciała. Cóż,
pisałyście o tym zjawisku od czwartego rodziału. Dobrze, że w ogóle to
opisałyście…
Maryse i
Magnus rozwiązali zagadkę, zapewne dzięki tajemniczej kopercie z początku
rozdziału, którą podrzuciła jakaś Lara… Szczerze mówiąc, zapomniałam, że ktoś o
takim imieniu w tym opowiadaniu w ogóle istnieje.
(o Jacie) Zrobił
to, co robią ludzie po napojach wyskokowych - głupotę, której się żałuje. –
Raczej: „zrobił to, co robią ludzie, którzy najprawdopodobniej nie znają umiaru
w spożywaniu napojów wyskokowych”. Serio, zrzucacie to wszystko na alkohol, tak
po prostu? Że jak ludzie się upijają, to robią rzeczy, do których nigdy
przenigdy nie mieli skłonności? A może miał, tylko któraś z autorek zapomniała
o tym wspomnieć, hm?
Ex – wampir – Ekswampir. Więcej na ten temat. A tak poza protokołem: w zasadzie to jak można
przestać być wampirem?
Rozdział 10
i ½.
Tytuł nieco
podpowiada mi, z czego tym razem będziemy się śmiać, ale mam pewne obawy.
Zobaczmy, co tym razem stworzyłyście. Dodam, że sama jestem ogromną fanką
„Alicji w Krainie Czarów”, toteż jestem ciekawa, Wam wyjdzie ta próba
crossoveru.
Spodobało mi
się. Macie dystans do swojej twórczości, a wplecenie pierwotnej wersji i
odwołań do niej w świecie Alicji było dobrym pomysłem. Zwłaszcza podobało mi
się stwierdzenie „przez ciebie zginiemy we własnym fanfiction” oraz uwagi o
mahoniowych meblach – dokładnie to samo pomyślałam podczas lektury. Generalnie
motyw „buntu postaci” to bardzo trafiony pomysł, dlatego wątek z Robertem także
przypadł mi do gustu. Gratuluję zarówno konceptu, jak i dystansu do siebie oraz
samego wykonania. Od strony technicznej zabrakło opisów otoczenia, przeważały
dialogi, ale w tym rozdziale wybaczam.
Rozdział 11.
Wracamy do
rzeczywistości. Tak jak pisałam, najnowsze dwa rozdziały przeglądam bardziej
szczegółowo pod względem redakcji.
Alexandrze,
nadszedł czas. Czekam,
Tata.
Taki zapis
listu jest niepoprawny z dwóch względów: po podpisie nie stawiamy kropki, a
przecinek przed podpisem stawiamy tylko w przypadku pozdrowień, czyli
przykładowo: „Całuję, Najdroższa”. Ostatnie zdanie listu kończymy tradycyjnie
kropką.
Ton głosu
niegdyś należącego na Roberta Lightwooda był poważny. – Brak przecinka przed „niegdyś” oraz „był”. Wzmianka
o tym, że głos niegdyś należał do (nie „na”) Roberta, jest wtrąceniem,
informacją poboczną, dlatego z obu stron zamykamy przecinkami. Więcej
informacji na temat przecinków przy imiesłowach tutaj i tutaj.
To tylko
kreatury przepełnione krwią demona. – Przecinek
po „kreatury”. W tym przypadku możemy wyobrazić sobie, że w pierwszej części
jest w domyśle czasownik: „to (są) tylko kreatury”.
Gdyby nie
miał tyle szczęścia chodziłby z rogami albo kolorową skórą. – Przecinek przed „chodziłby”.
poślubisz
wybraną przez mnie kobietę – przeze
mnie.
Miał tylko
nadzieję, iż tej uda zaradzić się nieszczęściu przed ślubem. – „Się” w złym miejscu; powinno odnosić się do „uda”,
nie do „zaradzić”: „iż tej uda się zaradzić nieszczęściu”.
Przecież już
raz udało im się go pokonać? – To raczej
stwierdzenie, niż pytanie, toteż kropka zamiast znaku zapytania na końcu.
Zastanawiało
go tylko jak duże będą zmiany, które nastąpią. – Brakujący przecinek przed „jak”. Jak widzicie,
jestem przy końcu pierwszej części rozdziału, a już tyle błędów
interpunkcyjnych, wszystkie tego samego typu. Dalej jest ich tylko więcej,
dlatego musicie uważnie przejrzeć całe opowiadanie.
Chcę tego, o co
prosiłam wcześniej. Miejsce w Radzie dla któregoś z moich ludzi. Od ciebie
Magnusie nie chcę niczego, na razie. Kiedyś odwdzięczysz mi się
przysługą, w swoim czasie. Liczę, że poinformujecie mnie o naradzie
wojennej w stosownym czasie. –
Powtórzenia. Brak przecinka po "Magnusie", czyli po wołaczu.
Kocham cię,
ale nie mogę przewidzieć przeszłości. – Przeszłości to wielce nie trzeba przewidywać, co innego z przyszłością.
Chwilę
później ich usta złączyły się w pełnym skrywanej namiętności i uczucia
pocałunku. – Chwilę później: Chwilę później
ich usta złączyły się w pełnym skrywanej namiętności i uczucia pocałunku. –
Kopiowałyście to zdanie czy nie potraficie inaczej opisać, że zaczęli się
całować? Mam wrażenie, że takie zdanie czytam w co drugim rozdziale.
Wiecie, że
całe to opowiadanie obyłoby się spokojnie bez Simona i Jace’a? Panowie nie
wnoszą nic do fabuły. Nie uczestniczą w intrydze, są z boku. Nie do końca
rozumiem, po co rozbudowałyście ich wątek. Bez nich „Pantofelek” też ma wątek
romantyczny i też dotyczący miłości homoseksualnej. Tym samym ich historia to
nic nowego, nic też także wielce interesującego, odświeżającego.
Technicznie
jest lepiej niż na samym początku. Pamiętacie o kropkach na końcu zdania,
wyjustowałyście tekst, zniknęły także literówki, tak wszechobecne na samym
początku, pilnujecie polskich ogonków. Widać, że zaczęłyście się bardziej
przykładać do sprawdzania tekstu przed publikacją.
Rozdział 12.
Tańczące z
wiatrem gałęzie drzew, szalały, a słońce chowało się za horyzontem jakby chcąc
zapomnieć o wydarzeniach z minionego dnia. – Bez pierwszego przecinka, za to wstawić znak interpunkcyjny przed
„jakby”.
Jestem
perfekcyjnym rodzicem, mało, który zgodziłby się żeby ich syn spędził tyle
czasu ze swoją wybranką wyłącznie we własnym towarzystwie. – Przecinek po „mało” jest zbędny. W tym przypadku
„mało który” jest połączeniem wyrazowym, które traktuje się jako całość, stąd
przecinek wyłącznie przed tymi dwoma wyrazami, nie przed każdym z nich. Więcej na ten temat.
Poczuła, że
pozostanie w tej pozycji szybko złapie skurcz. Usiadła, więc na
ziemi. – Gdy skutek czynności, która jest
wspomniana w pierwszym zdaniu, opisany jest w zdaniu następnym, nie stawiamy
przecinka, ponieważ wówczas słowo „więc” pełni funkcję partykuły. W pierwszym
zdaniu brakuje słowa „jeśli”, bez niego wypowiedź nie ma sensu, a także
dopełnienia do czasownika „złapać”. Powinno być: „Poczuła, że jeśli pozostanie
w tej pozycji, szybko złapie ją skurcz”.
Już wkrótce
z pomocą mojej drogiej Agathy oraz uroczej, małej Nity odzyskam pełnie
sił, a gdy to nastąpi wyplenimy tą zarazę, jaką są demoniczne bękarty. – Poprawny zapis: „Już wkrótce z pomocą mojej
drogiej Agathy oraz uroczej, małej Nity, odzyskam pełnię sił, a
gdy to nastąpi, wyplenimy tę zarazę, jaką są demoniczne bękarty”.
Warto też zamienić „tą” na „tę”.
Przemawiał
przez kolejnych piętnaście minut. – Kolejne
piętnaście minut.
Bane wyjął
mieszczący się za brązowym paskiem od spodni nóż i niczym pięść kobiety
po raz kolejny spotkała się z jego ciałem, poderżnął jej gardło. – „Niczym” = „tak jak”. W tym kontekście pasuje
raczej: „gdy tylko”.
Kulminacyjny
moment opowiadania opisałyście nawet zgrabnie. Dobrze, że nie zapomniałyście o
akcji i poświęciłyście chwilę na opis walki. Podobała mi się scena morderstwa,
było w niej napięcie, a niewzruszona postawa Roberta-Valentine’a tylko dodała
klimatu. Co prawda same przygotowania obławy potraktowałyście pobieżnie, chcąc
szybko przejść do sedna. Podobnie jak w przypadku knowań matki Alexandra, wiele
działo się za naszymi plecami. Nic dziwnego, że siły „tych dobrych” szybko
osłabły – plan wykonany na kolanie… I tak dobrze, że coś udało im się ugrać.
Podsumowanie
Powiem Wam,
że miałam twardy orzech do zgryzienia podczas lektury. Długo nie wiedziałam,
jak podejść do Waszej historii, czy traktować ją na poważnie, czy nie.
Ostatecznie zdecydowałam się brać ją bardziej na serio, a niektóre elementy
traktować jako mrugnięcie oka do czytelnika, jak motyw z Wróżką Chrzestną.
Sam pomysł
połączenia bohaterów „Darów Anioła” z historią kopciuszkową bardzo mi się
podoba. Nie wiem co prawda, jak bardzo przekłamałyście tym samym bohaterów z
oryginalnej wersji, ale uzgodniłyśmy, że nie jestem ekspertem w tym fandomie.
Na plus
zaliczam także Wasze dodatki do opowiadania, w których pokazujecie dystans do
siebie i własnej twórczości. Są naprawdę świetne, chociaż przy pierwszym warto
dodać te fragmenty z pierwotnej wersji opowiadania, bo inaczej nie wiadomo,
skąd alkoholizm Magnusa się Wam wziął. Opowiadanie z motywem „Alicji w Krainie
Czarów” ujęło mnie za serce, zwłaszcza Wasze postaci tam.
Jednak
świadomość pewnych błędów nie przeszkadza Wam w powtarzaniu tych samych zdań, a
nawet scen w romantycznych wątkach. Jest to ogromnie męczące, zwłaszcza jeśli
czyta się historię ciągiem. „Pantofelek” ocieka romantyzmem, co z jednej strony
jest zrozumiałe – w końcu przekładacie „Kopciuszka” na Wasz ulubiony świat, ale
gdy po raz enty czytam, jak wiele dla siebie zrobią, by być razem oraz jak
bardzo siebie pragną, naprawdę mam dość.
Macie także
trudności z wprowadzaniem nie tylko retrospekcji, ale i bohaterów. Długo
gubiłam się, kto jest (z) kim. Powodem jest między innymi to, że pewne postaci
są zwyczajnie niepotrzebne (czytaj: Simon i Jace) oraz to, że potraficie
przeskakiwać z jednej osoby do drugiej w takich momentach, w których nie ma to
za bardzo sensu, a wprowadzenie nowej perspektywy nie daje nam nowych
informacji. Co do retrospekcji – nie oznaczacie w żaden sposób, że dany wycinek
tekstu odnosi się do przeszłości, czytelnik musi się jakoś tego domyślić, ale
zanim to zrobi, będzie zdezorientowany.
Postacie
Jace’a, Simona oraz ich byłych dziewczyn nie są tu tak potrzebne, aby dostawały
oddzielne partie narracyjne – w zasadzie tylko Isabelle okazała się tu
jako-tako pożyteczna. Nie rozumiem, dlaczego rozwinęłyście ich wątek, chyba po
prostu chciałyście mieć kolejną homoseksualną parę w opowiadaniu. Tylko że, tak
jak napisałam wcześniej, rozbudowanie ich wątku nic nie zmienia, nie jest żadną
nowością u Was, bo tak naprawdę ten duet to kopia Alexandra i Magnusa. Poza tym
cała historia byłaby o jedną czwartą krótsza, bardziej konkretna (i mniej
męcząca), gdybyście ograniczyły się tylko do głównej pary.
Plusem u
Waszych bohaterów jest za to fakt, że staracie się ich różnicować. Co prawda są
mocno jednowymiarowi, ale inni. Jace jest zakochany w sobie, Magnus jest „tym
mrocznym”, Alexander to klucha, Robert:„ten zły”… Jednak w całej tej historii
faworyzujecie mężczyzn. To na nich skupiacie swoją uwagę, a przecież Nita jest
tu bardzo ważną postacią. Owszem, poświęciłyście jej trochę miejsca, ale wcale
nie jestem pewna, czy nie więcej otrzymali Simon czy Jace, którzy przecież są
zbędni. Pozostałe kobiety też odgrywają wcale niemałą rolę w intrydze: matka
Alexandra, Lara-Beatrice, ale zostają zepchnięte na bok.
Jak
wspomniałam, bohaterowie są raczej jednowymiarowi. Nie sposób szukać u Was
głębi psychologicznej. Myślę, że chyba tylko ta „lepsza” siostra Nity może
pochwalić się byciem niejednoznacznie dobrą lub niejednoznacznie złą. Reszta
jest albo biała, albo czarna. Staracie się kombinować, jak w przypadku Daniela
czy Beatrice-Lary, lecz u tego pierwszego powodem jest „miłość” (czytaj: parę
pocałunków), a tę drugą zlekceważyłyście i tak naprawdę to prawie nie ma jej w
opowiadaniu.
Skoro już
poruszyłam temat „miłości” – tak jak pisałam wcześniej: jest to podejście
bardzo wyidealizowane, bajkowe wręcz. Dlatego też miałam wielki dylemat, jak
Was ocenić. Bo z jednej strony opieracie się na bajce, z drugiej zaś widać, że
próbujecie zrobić coś więcej niż pisać baśń. Nie wiem, co Wam poradzić,
mam wrażenie, że brak tutaj nie warsztatu, lecz (bez urazy) dojrzałości.
Wasze
opowiadanie jest powtarzalne. Opiera się na tych samych dramatach młodzieży.
Najpierw Alec i Magnus nie mogli być razem, ale gdy już ich połączyłyście z
powrotem, postanowiłyście zdublować problem „zakazanej” miłości u Simona i
Jace’a. Mało tego, praktycznie każda para u Was chce być razem, ale z jakiegoś
powodu nie może. A zwykle tym powodem, mniej lub bardziej pośrednio, jest
ojciec Alexandra, Robert.
Z
wytłumaczeniem pewnych kwestii (opętanie, przeszłość Nity, którą rozbiłyście na
dwa rozdziały, przy czym nie oznaczyłyście, że to retrospekcja) czekałyście
zbyt długo. Sugeruje to poniekąd, że tak naprawdę nie miałyście konkretnego
planu na opowiadanie, a dopisywałyście całość spontanicznie, bez głębszego
zastanowienia się.
Przejdę
teraz do bardziej technicznych kwestii.
Początek był
naprawdę fatalny. Gubiłyście kropki, „polskie ogonki”, nie patrzyłyście na
tekst przed publikacją, przez co widać, gdzie wprowadzałyście większe poprawki.
Zdarzają się Wam porównania i określenia, które nie mają sensu, ale widać, że
chciałyście, aby zwyczajnie brzmiały poetycko („wybuchający sos
spaghetti” jest chyba moim faworytem). Powinnyście także poprawić zapis
dialogów: po każdym Enterze powinno być wcięcie w tekście. Jednak to, nad czym
obowiązkowo musicie popracować, to interpunkcja. Macie problem ze zdaniami
złożonymi. Niby wiecie, że gdzieś przed „a”, „który” trzeba ten przecinek
wrzucić, ale nie znacie wyjątków i ogólnych zasad. Natomiast jeśli chodzi o
opisywanie sytuacji itp., radzicie sobie dobrze. Macie potencjał, zwłaszcza w
dziedzinie humorystycznych tekstów, ale ten dar trzeba szlifować.
Ogólnie
rzecz biorąc, plusami historii są:
- Pomysł.
- Wasz dystans do swojej twórczości (wplatanie siebie do własnego fanfiction uważam za strzał w dziesiątkę).
- Humor.
- Próby tworzenia tła.
Natomiast
nad tym trzeba popracować::
- Interpunkcja. Odsyłam do naszego poradnika oraz strony z przydatnymi linkami.
- Niedbalstwo. Literówki, brak polskich znaków, wplatanie wątków nieistotnych dla całości lub niepasujących w kontekście.
- Wątek Simona i Jace’a. Sorry.
- Jednowymiarowe postaci.
- Ociekanie płytkim romantyzmem.
- Powtarzanie się. Nie chodzi o same zdania o stykaniu się spragnionych ust, ale też to, że na samym początku Alec nieustannie przeżywał to, że ojciec aranżuje mu ślub.
- Pisownia „nie” z przysłówkami i przymiotnikami.
- Pisownia razem/osobno. Odsyłam do strony z popularnymi błędami, bo zdarzało Wam się takowe popełniać.
- Zanim uznacie, że opublikujecie dane określenie czy porównanie upewnijcie się, że ma ono sens.
- Kolor tekstu w postach koniecznie trzeba zmienić.
Daję Wam dostateczny.
Tragedii nie ma, ale historia mnie nie porwała. Może dlatego, że nie jestem
fanką „Darów Anioła”, ale bardziej dlatego, iż zmęczyły mnie ciągłe wyznania
kochanków i miłosne dramaty, opierające się wciąż na tym samym.
Dziękuję za ocenę :) W zasadzie muszę przyznać, że akcja miała być taka połowicznie bajkowa i połowicznie poważna. Co do wyglądu niektórych rozdziałów, to fakt. Zrezygnowałyśmy z poprawiania ich dokładnie, kiedy walka z bloggerem przestała mieć dla nas sens. Często robił zbyt mała czcionkę, zmieniał kolor wyrazów itp. A i jeszcze miałam powiedzieć o tych indyjskich drzwiach. Właściwie pisząc ten fragment odwołałam się bardziej to tego, że Nephilim kierują się głównie wierzeniami chrześcijańskimi albo nawet żydowskimi, dlatego umieszczanie na nich buddyjskich motywów wydało mi się nieadekwatne :D
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej - dziękuję za ocenę :) Dostateczny nie wydaje się zły, szczególnie jak samemu ma się świadomość błędów :D
P.S. Jace i Simon był bardziej pomysłem pt. "Zróbmy tak, będzie śmiesznie", więc nie dziwię się że nie jesteś przekonana xD
UsuńW zasadzie cały "Szklany Pantofelek" to było "zróbmy to, będzie śmiesznie" i całość traktujemy jak parodię (stąd też 7,5 i 10,5). Po licznych problemach z bloggerem, który usuwał notorycznie całe fragmenty, lub sklejał połowę jednego z drugim zrezygnowałyśmy z kwestii technicznej. Dziękujemy za przeczytanie i za ocenę, postaramy się wykorzystać wszystkie sugestie :)
UsuńPróbowałyście przed publikacją wklejać do Notatnika i z niego przeklejać do Bloggera? Wtedy musiałybyście dorobić akapity, ale za to Blogger nie powinien wariować z wielkością czcionek.
UsuńCoco - Twoja argumentacja do mnie przemawia, w trakcie czytania zrozumiałam to jako stricte świątynię hinduską, ale faktycznie, piszecie, że jest na taką wzorowana.
W takim razie podział na bajkową i poważną wyszedł jak najbardziej :) Pomysł miałyście naprawdę dobry.
Dzięki za komentarze :)
Pozdrawiam serdecznie