Ocena nr 23 – Historie na deser

Autor – Coco Deer, Lelo
Oceniająca – Legilimencja

Adres bloga jest prosty i łatwy do zapamiętania. Nie mam do niego żadnych uwag. W zasadzie to przywołuje bardzo miłe skojarzenia; sugeruje, że to, co przeczytam na Waszej stronie, będzie lekką lekturą, z którą mogę zapoznawać się popołudniami dla relaksu. Wita mnie ciemny szablon z fioletowymi wstawkami. Nagłówek wygląda porządnie, naprawdę nie mam się do czego przyczepić poza tym, że rozdziały zostały zapisane białym fontem na czarnym tle, co męczy oczy znacznie bardziej niż klasyczny ciemny tekst na jasnym tle.
Podoba mi się zakładka o autorkach i to, że wyjaśniłyście, skąd się wzięły Wasze nicki. Udało Wam się przedstawić w oryginalny sposób, przyciągający uwagę. Załączone obrazki ładnie komponują się z całością. Poza tym macie dwie oddzielne zakładki ze spisem Waszych innych opowiadań. Myślę, że można połączyć to w jedno, chociaż z drugiej strony nowemu czytelnikowi łatwiej wówczas znaleźć to, co bardziej mu odpowiada. Podoba mi się także podstrona z odnośnikami do blogów, które czytacie, zwłaszcza to, że załączyłyście swoje opinie o tych stronach i dlaczego je lubicie. Autorom tamtych opowiadań na pewno zrobiło się miło. Widget Etykiety jest nieczytelny, zmieńcie ustawienia czcionki, aby nie miała białego tła.
Tak jak pisałam przy zgłoszeniu, nie jestem specjalistką w „Darach Anioła”, dlatego gdybym przyczepiła się czegoś zgodnego z kanonem, przepraszam. Jako że w zgłoszeniu podałyście link do „Szklanego pantofelka”, tylko jego biorę pod uwagę w ocenie. Jeśli błędy powtarzały się często, nie wypisywałam ich za każdym razem, toteż zalecam uważne przejrzenie całego tekstu. Ponieważ rozdziałów jest więcej niż dziesięć, omówię dokładnie pierwsze trzy oraz dwa najświeższe.
Rozdział 1.
Zacznę od tego, że tekst jest niedostatecznie sformatowany – chociaż go wyjustowałyście,  to akapity są naprawdę małe (kilka spacji to za mało), niemal niewidoczne, a ponadto nie używacie wcięć przy dialogach. Tworzy to dużą ścianę tekstu, na pierwszy rzut oka trudną do odczytania. Dodatkowo używacie dywizów zamiast (pół)pauz.
padające z nieba, blade światło księżyca mogło oświetlić jego muskularną sylwetkę. – Zbędny przecinek.
Tym czasem – tymczasem.
farbowała włosy na jasny niebieski – na jasnoniebiesko.
Ile by dał, żeby cofnąć się w czasie do tamtych chwil? – Myślę, że w tym kontekście lepiej stworzyć zdanie urwane, które jeszcze bardziej podkreśli melancholijny nastrój: „Ile by dał, żeby móc cofnąć się w czasie do tamtych chwil…”.
Chłopak okazywał bunt, jak długo tylko mógł, lecz ojciec po prostu nałożył na niego areszt domowy – może po prostu: „chłopak buntował się”?
Jednak wnętrze niczym apllińska sztuka odznaczało się wyjątkowa perfekcją i idealnie wyważonym pięknem. – „Apollińska” oraz „wyjątkową”.
zszedł po schodach na parter domy – domu.
Cała ta sytuacja była pInieobliczalny zalny , Ojciec przez wiele tygodni pozostawał zbyt zajęty swoją funkcją lub nowymi znajomymi, w tym także  nową kobietą, żeby zauważać swoje dzieci. – Na początku zdania coś definitywnie poszło nie tak. „Pozostawał zbyt zajęty” brzmi trochę sztucznie, lepiej byłoby użyć czasownika „być”, ale widzę, że próbowałyście uniknąć powtórzenia. Pod koniec zdania, jak i przed pierwszy przecinek wkradła się nadprogramowa spacja. Powtórzenie słowa „swoje” – zamiast "swoje dzieci" można napisać "własne dzieci" – a także „Ojciec” napisane wielką literą, podczas gdy przed tym wyrazem jest przecinek, a nie kropka (zapewne wynik tego, że nie ogarnęłyście pierwszej części wypowiedzi).
Banem – Bane’em. W przypadku tego nazwiska końcowe „e” jest nieme, dlatego stawiamy apostrof (źródło).
Nie pozwolę. żeby Nephilim czystej krwi… – Kropka zamiast przecinka.
Każdego dnia nie ma chwili, żebym nie myślał o tobie. – Sztuczne, głównie przez początek „każdego dnia”, którego można się z powodzeniem pozbyć. Innym rozwiązaniem jest: „Ostatnio ciągle o tobie myślę”.
wypowiedział z rozpaczą w głosie czarownik, wtulając się w zaskoczonego Nephilim – brak kropki na końcu zdania.
Objął czarownika,, wdychając zapach jego perfum. – A tutaj za to podwójny przecinek.
Nie wiem ile Gucciego musiałeś wylać na siebie, ale nadal czuć od ciebie gorzelnię. – Przecinek po „nie wiem”. Poza tym część o perfumach Gucciego nie ma wiele sensu, skoro wciąż czuć alkohol, to użycie czasownika „musieć” tutaj nie pasuje. Wystarczy je wykreślić i będzie lepiej. Żeby w pełni wyjaśnić, o co chodzi, proponuję: „Nie wiem, ile Gucciego na siebie wylałeś, ale to nic nie dało: nadal wali od ciebie jak z  gorzelni”.
Ten miał przez chwilę ochotę zapomnieć się w tej euforii ze spotkania – „zapomnieć się” tutaj nie pasuje. Powiedzenie „euforia z czegoś” też nie jest poprawne; po tym wyrazie stawiamy zwykle rzeczownik w dopełniaczu. Moja propozycja: „Ten miał ochotę na chwilę poddać się euforii spotkania”.
Jeśli mój ojciec cię tu znajdzie..!  – Trzy kropki, a nie dwie.
na ziemi porozrzucane były ciuchy i bielizna. – Piszecie neutralnym stylem, dlatego kolokwializm „ciuchy” raczej tu nie pasuje.
jego życiowego nie ogarnięcia! – nieogarnięcia (rzeczownik).
- Potrzebuje twojej pomocy - odpowiedział spokojnie chłopak. – Potrzebuję.
Nawet, jako Inkwizytor nie ma prawa ingerować w jego relacje. – Przecinek nie jest tu potrzebny.
Nie mam pojęcia, co zaszło między nimi i o czym myślał mój jeszcze chłopak, ale wyglądał na wściekłego, jakby był zazdrosny o Clarissę. – wyznała, popijając, co chwilę, dziewczyna, potem spojrzała na zegar wiszący na ścianie pokoju. – Nie powinno być kropki po „Clarissę”, gdyż „wyznała” odnosi się bezpośrednio do cytowanych słów. No i wtrącenie „co chwilę” jest mocno kulawe, brakuje przy nim dopełnienia (co popijała co chwilę?). Lepiej przerzucić je przed imiesłów „popijając”, nie zapominając przy tym o dopełnieniu. Przecinki przy „co chwilę” są zbędne. „Jeszcze chłopak” jako określenie można zapisać z dywizem, czyli: „jeszcze-chłopak”.
uwolni się spod klosza rzucanego na nią niczym klatka – uwolnić się z czegoś. Poprawny frazeologizm to „wyjść spod klosza”.
- Wiem, że nie rozmowa z ojcem nie będzie w stanie nic zdziałać - zaczął powoli blondyn - Ani, że nie możesz porozmawiać o tym z Magnusem. – „Nie rozmowa”? Chyba chciałyście napisać: „Wiem, że rozmowa z ojcem nic nie da”. „Ani” małą literą, ponieważ didaskalia są wtrąceniem w tym samym zdaniu osoby mówiącej.
- Hej, ktoś z was wie, co stało się Clary? Wpadliśmy na siebie przed chwilą i wyglądała na wściekłą. Gdy spytałem  ją o to bezceremonialnie mi przywaliła - zapytał ekswampir. – Przecinek po „o to”; wtrącenie z „zapytał” powinno być bezpośrednio po pytaniu, inaczej średnio pasuje. Może zamiast tego lepiej napisać „zagaił”? Podwójna spacja przy „spytałem”.
Jako, że przytłacza ją ta sytuacja – bez przecinka; wyrażenie: „jako że” jest spójnikiem złożonym, toteż między jego członami nie powinno być żadnego znaku przestankowego.
Granatowo – szare niebo – o ile z reguły nie używacie pauz, tak tutaj ją postawiłyście, a powinien być dywiz, nieoddzielony od wyrazów spacjami: granatowo-szare.
- Mi też, gdybym miał to wyrazić eufemizmem - Odwzajemnił uśmiech – Dobrze, że napisałyście odwzajemnił wielką literą, jednak zapominacie o kropkach – nie tylko w przypadku dialogów, czasami również w narracji gubicie ten znak interpunkcyjny. Na początku zdania jedyną poprawną formą jest „mnie”, nigdy „mi”.
włosy dziewczyny falami rozlewały się po jej tułowiu, dobiegając pasa – sięgając pasa (bo dobiegać do czegoś).
Podoba mi się zamysł opowiadania – przerobienie historii Kopciuszka na własne potrzeby. Zapowiadany bal, który w bajce był iście magiczny, ma bardzo dramatyczne korzenie i tak w zasadzie nie wiadomo, co – jeśli w ogóle – z tego wyniknie. Jednak rozdział trochę mnie zmęczył i wprowadził w lekkie zagubienie. Upchnęłyście wiele postaci, które pewnie fani „Darów Anioła” kojarzą bardzo dobrze, ale ktoś spoza fandomu niekoniecznie. Nakreśliłyście sytuację rodzinną Lightwoodów: nieciekawe relacje z ojcem oraz macochą i rozterki miłosne młodszych członków rodziny, ale przeszłam obok nich nieco obojętnie, może dlatego, że zamiast wczuć się w sytuację poszczególnych bohaterów, próbowałam ogarnąć, kto jest kim. Nawet perspektywa przymusowego ślubu przedstawiona została dość beznamiętnie, mimo że Alec buntuje się, a jego przyjaciele go w tym wspierają. Bohaterowie są dla mnie tacy sami – młodzież cechuje się większą dynamicznością, a rodziciele nie mają serca i ich nie lubimy. W akapicie, w którym pojawia się Andora, nie doprecyzowałyście na początku, z kim kobieta rozmawia, a warto byłoby to zrobić dla jasności sytuacji, zwłaszcza przy tak dużej liczbie postaci. Wyjaśnia się to dopiero na sam koniec fragmentu, a to nieco za późno. Z kolei Sonja, wspomniana w pierwszej części postu, znika potem z pola widzenia. Ogarnęłam, kim ona jest, w zasadzie dopiero po przeczytaniu większości Waszego opowiadania.  
Technicznie za to jest dobrze. Silicie się na kreatywne opisy, występują dialogi, które raczej umiecie pisać (jeśli pojawiają się błędy, to bardziej wynikające z rozproszenia). Uwagę mam do formatowania, jak już zresztą napisałam wcześniej – duża ściana tekstu w połączeniu z białym tekstem na ciemnym tle to naprawdę stryczek dla czytelnika. Poza tym gubicie czasami kropki na końcu zdania, co jest nieco irytujące, zwłaszcza przy tak dobrym stylu. Zauważyłam też, że opisujecie emocje bohaterów głównie poprzez ich wypowiedzi lub komentarze do sposobu wypowiedzi. Miło byłoby przeczytać w następnych rozdziałach coś o ich mimice lub gestach. Pozytywnym zaskoczeniem jest to, że nie widać drastycznej różnicy pomiędzy tym, która z Was napisała jaką część. Gdy zobaczyłam, że piszecie wspólnie, miałam obawy, że partie narracyjnej każdej z Was będą wyraźnie różne. Tutaj tego nie dostrzegam, doskonale się dogadujecie.
Rozdział 2.
Opustoszałe ulice, którymi nie przechadzał się nawet wiatr wyglądały jak z dziewiętnastowiecznego dreszczowca. – Brak przecinka po „wiatr”. A tak w ogóle to świetny opis, zwłaszcza to, że nawet wiatr się nie przechadzał po uliczkach. Wspaniałe.
rysował iratze. Zazwyczaj robił to błyskawicznie, przy użyciu szybkich ruchów nadgarstka. – Nie jestem fanką tych „przy użyciu” czy „za pomocą”; według mnie znacznie lepiej byłoby napisać „szybkimi ruchami nadgarstka”. Ale to szczegół.
Im częściej Nephilim nakładał je na siebie, tym stopniowo zmniejszał się ból z tym związany. – Po „tym” powinien być również przymiotnik w stopniu wyższym, zatem: „tym coraz bardziej zmniejszał się ból”.
coś pomiędzy szacunkiem, a przyjaźnią – bez przecinka. Więcej o przecinkach przed „a” tutaj.
powtarzała Łowczyni, gdy odrzucał kolejne jej telefony, lub gdy Izzy wracała wściekła z randek. – Bez przecinka przed „lub” – zdanie współrzędne.
Simon wykrzywiał zbolałą minę – albo „wykrzywiał twarz”, albo „robił zbolałą minę”.
Oprócz zwichniętego ramienia, Alec zdołał podbić mu oko, które powoli zmieniało kolor na fioletowy. – Konstrukcja z „oprócz” jest nieciekawa, lepiej byłoby napisać tak: „Alec nie tylko zwichnął mu ramię, ale także zdołał podbić mu oko, które...”.
Widać było, że chłopak toczy ze sobą mentalny konflikt. – Toczyć konflikt? Raczej: „chłopak toczy ze sobą wewnętrzną walkę”.
Gdy jednak natrafił wzrokiem na złote tęczówki natychmiast przybrał wyraz determinacji. – Brakuje przecinka przed „natychmiast”. Wyrażenie "przybrać wyraz determinacji" jest niezgrabne, lepiej napisać coś w stylu "na jego twarzy było widać upór".
Na nowojorskich ulicach panował zwyczajny dla siebie gwar. – Jak to „dla siebie”? A o kim tu mowa? Raczej: „dla nich”, bo chodzi o te ulice.
Krople deszczu spływały po szybach jednego z brooklyńskich apartamentów, W wykwintnym, bordowym fotelu… – Przecinek zamiast kropki.
Oczywiste, że mógł po prostu wrócić, nie bacząc na pogodę. Był Nocnym Łowcą i coś tak przyziemnego jak deszcz nie było wystarczającą przeszkodą, aby zatrzymać go na tak długo. Jednakże nie chciał wracać, postanowił wykorzystywać każdy pretekst, żeby wyrwać się spod klosza, jaki nakładał na niego ojciec. – Powtórzenia.
- Podoba ci się? – zapytał starszy z Lightwoodów, uśmiechając się ironicznie starszy z Lightwoodów. – Tak.
Nigdy, nie będzie żadnych dzieci. – Nieproszony przecinek.
udał się do swojego podziewczyn.dł  przy przy biurku – co takiego? Chyba współpraca związana ze wspólnym pisaniem tekstu daje takie kwiatki. Musicie uważniej sprawdzać tekst przed publikacją.
Nie wiem, jak mam Ci przekazać, to, co jestem zmuszony powiedzieć. – Przecinka przed „to” nie powinno być.
Tym czasem ostatnie trzy godziny spędziła, unikając deszczu pod dachem jednego z miejskich marketów. – Przecinek nie jest potrzebny; poza tym błąd, który pojawił się już wcześniej – tymczasem.
Trzy godziny, podczas których mogła się uporać z zadaniami przepadły w strugach ulewy. – Wtrącenie „podczas których mogła się uporać z zadaniami” należy domknąć przecinkiem z drugiej strony.
istniały pewne jasne strony całej sytuacji – może lepiej „dobre strony”?
Alec wydawał się jej interesującym mężczyzną. Rozmawiali jedynie przez kilka godzin, ale wydawało się, jakby znali się dużo wcześniej. Zaufała mu a on jej, do tego stopnia, że pod koniec konwersacji oboje żalili się sobie wzajemnie w sprawach życia osobistego. – Powtórzenia, poza tym „a on jej (zaufał)” jest tutaj bardziej wtrąceniem niż równorzędną częścią zdania, dlatego przecinek przed „a” .
Żadne z nich nie miało łatwo, apodyktyczni opiekunowie, od których nie mogli uciec, żniwa minionej wojny, która odebrała im bliskich… – Pierwszy przecinek można z powodzeniem zastąpić dwukropkiem, jako że dalej wyjaśniacie, dlaczego nie mieli łatwo w życiu.
- Auć. - Dziewczyna w zamyśleniu ukłuła się w palec. – Brzmi to tak, jakby zrobiła to celowo; lepiej podkreślić, że przez nieuwagę ukłuła się w palec, a więc nieświadomie.
bal inkwizytora – wcześniej pisałyście „inkwizytora” wielką literą, więc nie widzę powodu, dla którego tutaj nie miałybyście tak zrobić.
Szycie było jednym z jej hobby, których nauczyła ją jeszcze matka. – „Szycie było jednym z jej hobby, którego nauczyła ją jeszcze matka”. „Szycie” jest tu podmiotem, dlatego „którego (nauczyła ją matka)”.
Zwłaszcza, jeśli miała wyglądać tak, jak zażyczyła sobie Gracia – bez pierwszego przecinka.
A nawet, jeśli nie jego, to mam olśnić wszystkich mężczyzn, którzy tam będą. Wszyscy najważniejsi Nephilim albo ich synowie. – Pierwszy przecinek zbędny. Poza tym jeśli nie „jego”, czyli syna Inkwizytora, to już nie olśni wszystkich mężczyzn na balu, to się wyklucza. Nie jest jasne, do czego odnosi się drugie zdanie – do tego, że ma uwieść wszystkich Nephilim lub ich synów, czy do tego, że ci wspomnieni to „mężczyźni, którzy tam będą”. Jeśli opcja numer dwa – wtedy można połączyć całość w jedno zdanie dwukropkiem lub myślnikiem. Czyli: A nawet jeśli nie jego, to mam olśnić wszystkich mężczyzn, którzy tam będą: wszyscy najważniejsi Nephilim i ich synowie. Spójnik „i” dlatego, ponieważ będą oni razem, a nie wyrażacie niepewności czy będą z dziećmi czy nie. Jeśli zaś chodzi o uwodzenie, wówczas zdanie drugie należy przekształcić tak: wszystkich najważniejszych Nephilim i ich synów.
Szycie jednej sukni zajęłoby akurat tyle czasu, ile spędziła pod dachem, teraz jednak wisiało nad nią widmo sześciu godzin z igłą w ręku, w końcu Valencia poleciła jej uszyć identyczną, z tą różnicą, że różową. Jednak to zajęcie sprawiało jej pewną przyjemność, w przeciwieństwie do tysiąca innych, które dostawała od Andory zazwyczaj. – Wtrącenie o dachu mnie dezorientuje (po przeczytaniu całej tej części od nowa zdałam sobie sprawę, że nawiązujecie do dachu marketu, wspomnianego w pierwszym akapicie tej części. Zacytowanie zdanie jest akapitem siódmym), a nagłe wspomnienie Valencii do całego rozwodzenia się nad zleceniem Gracji już w ogóle wprowadza zamęt. Ostatnie zdanie zmodyfikowałabym. Z wcześniejszych informacji wiemy, że szycie było hobby Natii, więc to dość oczywiste, że jakąś radość musiało jej to sprawiać. Wystarczy napisać, że było to zaskakująco przyjemne jak na zadanie, które mogłaby otrzymać od Andory. Powtórzenie „jednak”.
Zostać zmuszonym do małżeństwa? W obecnych czasach jest to kompletnie abstrakcyjne, ale nawet dawniej mężczyzna raczej sam wybierał sobie żonę.– Cóż, zależy, o jakiej części świata mówimy w kontekście teraźniejszym, ale że akcja ma miejsce w Hiszpanii, to rozumiem, że przedstawiamy tutaj myślenie eurocentryczne.
Dlaczego jej robisz, jako pierwszą? – Zbędny przecinek.
muszę mieć pewność, że będzie idealna, bo jak nie będziesz musiała uszyć inną – a tu z kolei brakujący przecinek po „nie”. Wyrażenie „bo jak nie” ma domyślny czasownik – „bo jak (tego) nie (zrobisz)”.
Oczywiste, że mnie, jako pierwszej należy się suknia – albo „jako pierwszej” uznajemy za wtrącenie, a więc stawiamy przecinki z obu stron wyrażenia, albo nie: i wtedy przecinek przed „jako” usuwamy.
Nie jesteś godna być jego dziedziczką, ani zwracać się do mnie po imieniu – bez przecinka; przy „ani” stawiamy go wtedy, gdy się powtarza w zdaniu. W tym zdaniu jest tylko jeden taki spójnik.
Na początku myślał, że to koszmar, z którego zaraz mu dane będzie się zbudzić – z którego zaraz dane mu będzie się zbudzić (szyk zdania).
Białe sofy, kremowe ściany i ozdabiających ściany jasne kolumnady dodawały wnętrzu harmonii – Powtórzenie i błąd w odmianie. Proponuję: „kremowe ściany i ozdobne, jasne kolumnady”, nieco inne znaczenie, ale unikamy powtórzenia i mamy związek zgody w odmianie.
Pomieszczenie to jak na gust chłopaka było zbyt obszerne. – „Jak na gust chłopaka” potraktowałabym jako wtrącenie – czyli wrzuciłabym pomiędzy przecinki.
Bądź, co bądź – w tym wyrażeniu nie stawiamy przecinka.
Wspomnienia, które najprawdopodobniej nie urzeczywistni się nigdy więcej. – I co tu się wiele dziwić, w końcu wspomnienia się nie urzeczywistniają, bo zawsze należą do przeszłości. Poza tym źle odmieniłyście czasownik, który nie zgadza się z liczbą mnogą podmiotu – „wspomnienia”.
Młoda Ybarra miała osobowość niemalże kontrastującą się z tą niektórych melancholików – bez „się” – czasownik „kontrastować” nie jest czasownikiem zwrotnym. Brak dopełnienia – „z tą cechującą niektórych melancholików”.
To Cannelloni wygląda smakowicie – „cannelloni”  małą literą, to tylko nazwa potrawy.
głowę Isabelle zaprzątała jedna myśl "Dlaczego tak łatwo przychodził jej flirt z kobietą?" – błędny cudzysłów (poprawny polski cudzysłów wygląda tak: „x”) oraz brak dwukropka przed zacytowaniem myśli.
Cały dzień rozmawiał z klientami na magiczne eliksiry, zaklęcia ochronne, klątwy i tysiące innych spraw z którymi mógł uporać się tylko Wysoki Czarownik Brooklynu. – Rozumiem, że chodzi o klientów zainteresowanych danymi „usługami”. Forma, której użyłyście, jest bardzo kolokwialna i nie pasuje do całości tekstu. Brak przecinka przed „z którymi”.
Wyłaniają nam się określone role naszej paraboli. Natia to Kopciuszek – ma macochę, która nią gardzi i złe przyrodnie siostry, które traktują ją jak służącą. Nic tylko czekać, aż na balu pojawi się jej książę. Ale cóż, może nie bez powodu dobrałyście taki tytuł. Alec, chcąc nie chcąc, będzie Księciem, a Bane chyba skusi się na rolę Wróżki Chrzestnej, jak sam zresztą o sobie myślał. Bardzo zgrabnie wplatacie poszczególne elementy bajki do Waszego opowiadania, wychodzi zabawnie i lekko. Jak na razie fabuła na plus, mimo że pewne wątki są dość oklepane – ale myślę, że z tego zdajecie sobie sprawę.
Jeśli chodzi o stronę techniczną – koniecznie musicie bardziej przykładać się do redakcji tekstu, żeby nie pojawiały się takie babole jak literówki czy powtórzenia tego samego zwrotu, wynikające ze zmiany konstrukcji zdania. Zwracam też uwagę na wcięcia – nie tylko na początku akapitu, ale także przy dialogach. Ustawcie sobie linijkę w Wordzie tak, aby za każdym razem, gdy wciśniecie Enter, takowe się pojawiało.

Rozdział 3.
Miasto (Nowe Delhi) reprezentowało typ azjatycki – coś takiego. Czyżbyście nie pisały o mieście w Azji? Hmmm...
Miasto reprezentowało typ azjatycki: nowoczesne budynki w połączeniu z tradycyjnymi budowlami stanowiły dość niebanalne, lecz mimo wszystko piękne połączenie. Magnus przechadzał się jego wąskimi uliczkami, co jakiś czas zerkając kątem oka na siedzących w kątach bezdomnych. Dawno go tu nie było. W ciągu ostatnich kilku dekad miasto zmieniło się diametralnie. To oczywiście naturalna kolej rzeczy, jednak czarownik dalej pamiętał, jaki magiczny nastrój panował tu przed pięćdziesięciu laty. // Skręcił w jedną z ciemnych, wąskich ulic. O ile wspomnienia go nie myliły, właśnie tędy prowadziła droga do jednego z hinduskich Instytutów. Robert Lightwood wysłał go tu z pewnym zadaniem, a jako przedstawiciel czarowników w radzie nie miał wyjścia. – Trochę powtórzeń Wam się nazbierało. Sam opis można rozbudować, zwłaszcza element o zmianach, które zaszły w mieście – jak jest teraz, a jak było wcześniej? Co Bane o tym myśli?
Martwiło go jednak, co w tym czasie dzieje się u Aleca. – Co w tym czasie działo się u Aleca. Zdanie odnosi się do przeszłości.
starożytne świątynie - mandiry. – Powinna być półpauza/pauza zamiast dywizu. Tak jak przed moim komentarzem – długa kreska, nie krótka. Ta druga służy wyłącznie do łączenia dwóch wyrazów jak na przykład „zielono-szary”.
Drzwi świątyni mandiry, świątyni hinduskiej, które są ozdobione scenami BIBLIJNYMI. Jesteście pewne, że próba opisu kręgu kultury buddyjskiej z elementami chrześcijańskimi to dobry pomysł? Bo ten element to dość mocny fail z waszej strony.
- Namaste, Magnusie Bane – Ubrany, w kontrastującą się z ciemną, skórą białą kurtę, Nocny Łowca ukłonił się. – Kropka po kwestii dialogowej. „Kontrastować” nie jest czasownikiem zwrotnym, toteż należy wyrzucić „się”. Przecinek po „ubrany” oraz po „ciemną” także do kosza. De facto całe to zdanie jest do przeredagowania, ponieważ szyk zdania pozostawia wiele do życzenia. „Nocny Łowca, ubrany w kontrastującą z ciemną skórą białą kurtkę, ukłonił się”.
- Witaj, ado - odpowiedział czarownik. – Czy „ado” to nie skrócone imię tamtego Łowcy? Powinno być dużą literą.
Wnętrze budynku miało jasnobeżową barwę, a pnące się po szerokich kolumnach rośliny ocieplały czerwona akchan. ­– Samo wnętrze nie może mieć barwy, ale jego ściany to co innego.
- To mój syn,Rishi. – Przecinek nieoddzielony od tekstu spacją z prawej strony.
Pan Paislay wizytował w nas przez jakiś czas. – Czyli, przepraszam, co robił? Wizytował u nas.
Chce z nim pomówić. – Chcę.
(suknia) z szerokim tiulem – z tego, co wiem, tiul to materiał. Co zatem miałyście na myśli?
To bolało, ktoś, kto powinien być gorszy, kto, kto miał w sobie krew demona, nie powinien być lepszy od potomka anioła. – „Ktoś, kto”. Swoją drogą podoba mi się ta przewrotność, że potomkinie anioła są tutaj takie złośliwe i złe.
A i przepraszam cię za Gracię – przecinek po „a”.
Nie, żeby specjalnie ją to martwiło. – Cytuję: „W tego typu zdaniach nie stawiamy przecinka po nie. Ich sens można tłumaczyć następująco: 'Nie jest tak, żebym marudził, ale...'.” (źródło)
Mogłabyś..? – Mogłybyście stawiać trzy kropki zamiast dwóch?
Dzieciak jest mądry. Skoro nawet on uważa, że coś tu nie gra, w takim razie musi to być prawdą. – To dzieciak jest aż takim autorytetem? Kim on właściwie jest poza tym, że synem reprezentanta Nephilim w Indiach?
odkąd pamiętam, sporo podróżuje  – podróżuję.
Ich ruchy były zbyt doskonale, a ich skóra zbyt zabliźniona. – Zbyt doskonałe. Co miałyście na myśli poprzez „zbyt zabliźnioną skórę”? Pokrytą bliznami? Jeśli tak, to tylko gwoli ścisłości: zabliźniony = zagojony.
Wyszedłem przed czasem, ponieważ dwa dni wcześniej. Umówiłem się z mieszkającą w mieście wilkołaczką. – To powinno być jednym zdaniem.
Niczym się obejrzałem, leżałem na podłodze twarzą do ziemi... – Zanim się obejrzałem...
Co więcej jestem TWOIM OJCEM! – Przecinek po „co więcej”.
- Nie zamierzam teraz strzępić języka na nieposłuszne dziecko. Czekają mnie sprawy wagi światowej – powiedział chłodno Inkwizytor – Poza tym, najlepiej sam się przekonaj. – Zapis dialogu: kropka po „inkwizytor”.
Po kilkusekundowym zastanowieniu stwierdził, że spocony, z rozwichrzoną fryzurą i strojem ćwiczebnym wygląda odpowiednio zachwycająco, aby móc powitać zawitałego w jego progi gościa. Z resztą, zawsze tak wygląda. – Przeskok z czasu przeszłego na teraźniejszy. Zresztą; forma „zawitałego” nie istnieje, zamiast tego można napisać np. „przybyłego”.
Potem  nadal chodziłam bez celu – wkradła się podwójna spacja.
Robert Lightwood nie był już tym samym człowiekiem, co rok temu. – Zbędny przecinek przed „co”.
Niski wzrost Hindusa, nie szedł w parze z jego hardym charakterem. – Niepotrzebny przecinek.
Lara miała bardzo podobną osobowość jak Izzy. – Podobną do.
Pomimo, że ich poprzednie spotkanie – przecinek do wyrzucenia, więcej o tym tutaj.
Podobał mi się opis tej imprezy, zwłaszcza moment, gdy wspomniałyście, że lampy na chwilę gasną i wówczas jaśnieją ludzie, pokryci farbą fluorescencyjną. Świetny zabieg, bardzo pobudził moją wyobraźnię.
- Państwo, musicie nam na chwilę wybaczyć. - Słowa Isabelle odciągającej w kąt Maię spotkały się z ciekawskimi spojrzeniami – Kolejny niepotrzebny przecinek przy „państwo”. Co innego, gdybyście użyły „moi państwo/drodzy”.
Przyjście tu dziś, to ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę – bez pierwszego przecinka.
"Mój ojciec psychopata zmusza mnie do małżeństwa i więzi mojego chłopaka". – Niepoprawny cudzysłów.
Ojciec chce abym znalazł sobie żonę na balu. – Przecinek przed „abym”.
Interpunkcja to definitywnie Wasza słaba strona. Poza tym notorycznie gubicie kropki na końcu zdania. Szkoda, bo warsztat macie całkiem dobry. Wpadka kulturowa to porażka, chociaż, szczerze mówiąc, nawet nie jestem zaskoczona. Co do samej fabuły – tak naprawdę oczekiwałam, że to opowiadanie będzie bardziej komediowo-satyryczne, a tymczasem wyrasta to na typowe teen drama, na co moja reakcja to zrezygnowane westchnienie. Piszecie naprawdę dobrze, ale temat nie jest na tyle fascynujący, rozterki postaci do mnie niespecjalnie przemawiają. Alec jest zakochany i ten przymusowy ślub to jego jedyny problem, natomiast jego partner w międzyczasie rozwiązuje zagadki, myśląc o nim raczej sporadycznie (czyżby jakaś dysproporcja?). Reszta młodzieży też ma problemy sercowe, aż zaczynam się gubić, która para jest którą. Może lepiej byłoby dzielić te długaśne rozdziały na krótsze, ale za to posegregowane postaciami? Wiecie, żeby czytelnik raz miał serię np. Alec-Magnus i Clary-Jonathan, a w kolejnym inne? Ogólnie liczyłam na zabawę formą, żonglowanie motywami kopciuszkowymi, tak jak w poprzednim rozdziale, natomiast tutaj, w czwórce, zrobiło się już poważnie i przez to też nie wiem, jak mam podejść do Waszego opowiadania. Jednak myślę, że następne rozdziały już mi to ułatwią.
Postaci są raczej nieprzekonujące, nie czuję żadnej specjalnej więzi z żadną z nich. W tym rozdziale zwraca uwagę jedna ze „złych sióstr” Kopciuszka, która ma jakieś refleksje nad zachowaniem swoim i siostry. Jej przemyślenia wyszły dobrze, jednak przez te częste przeskoki pomiędzy postaciami czytelnikowi trudniej utożsamić się z ich problemami.
Ach, tak poza tym to widać, kiedy poprawiałyście/dodawałyście przecinki, ponieważ część z nich jest szara, zdarzył się nawet jeden czerwony. Po raz kolejny widać, że nie przykładacie się do publikacji tekstu – „OK, dałyśmy do poprawy, fajno, publikujemy, nie patrzymy, jak to wygląda na blogu”.

Rozdział 4.
W tym rozdziale nie skakałyście za bardzo między bohaterami, co jest dobrym pomysłem. Wątek Nity rozwija się iście kopciuszkowo, podczas gdy w pozostałych partiach robi się gęsto i mrocznie.
Zastanawia mnie postawa Aleca. Cały czas boi się o ten moment, kiedy pozna żonę, wybraną mu przez ojca, sporadycznie boi się o swojego kochanka... Ale to tyle. Kurde, przecież ojciec go szantażuje, mówi, że jego chłopak zostanie skazany, a w jego myślach to jest takie... obojętne. Alec nie czuje ani odrobiny złości na swojego ojca, co wydaje mi się dziwne. Myślę, że na jego miejscu nienawidziłabym tatuśka, nawet jeśli byłby Najwyższym Inkwizytorem. Niekoniecznie musi się to objawiać w wypowiadanych do niego słowach, ale w myślach – sądzę, że jak najbardziej. Generalnie myślę, że Alec to taka ciepła kluseczka, która jedyne, co robi, to tylko się boi, wyobraża sobie najgorsze scenariusze i ewentualnie dzwoni do mamy po pomoc. Świetnie. Widać, że w jego (byłym) związku to Magnus nosił spodnie. Jednak ten z kolei jest typowym nieczułym facetem, takim, który chce Marvelowskiemu Lokiemu skraść fanki, bo to ten typ postaci. Z małą różnicą – Loki jest nieco bardziej charyzmatyczny, zapada w pamięć, podczas gdy postać Magnusa gdzieś tam mi przemyka z tyłu głowy.
Zmierzając jednak do metrum – meritum.
Interpretacja zachowania ojca Aleca przeprowadzona przez rodzicielkę tego drugiego mnie rozbawiła – i nadal nie wiem, czy to zamierzony efekt, czy też nie. Opętanie, doprawdy? To bardzo wygodne wytłumaczenie, nawet jak fanfiction ze świata fantasy. Bardzo chciałabym dostać wyraźny znak, że to na serio albo odwrotnie. Przez umiarkowany poziom dramy nie jest to aż tak wyraźne. Jeśli zaś chcecie zrobić z „Pantofelka” komedię proponuję bardziej wyolbrzymić cechy postaci, żeby nie sprawiały wrażenia bohaterów bez wyrazu (jak jest teraz), dodać też więcej absurdu. Wracając do samej kwestii opętania – mogłybyście wytłumaczyć, dlaczego zmuszanie syna do heteroseksualnego związku jest uznane za objaw właśnie takiego stanu? Bo wydaje mi się, że zwykle chodzi o gadanie po hebrajsku od tyłu, chodzenie w pozycji mostkowej po schodach i takie tam (polecam „Egzorcystę”). Wikipedia „Darów Anioła” nie mówi nic o ichniej interpretacji tego pojęcia, widzę przypadek opętania przez demona, ale to chyba niewiele zmienia?
Wracając do Magnusa, to dość szybko zapomniał, że musi zyskać sympatię Hindusa. Jak na inteligentnego mężczyznę przystało, powinien zdawać sobie sprawę, że zaufania nie zdobywa się od razu i skoro powie coś, co najprawdopodobniej będzie wbrew przekonaniom swojego rozmówcy, którego zresztą ledwo zna, to reakcją nie będzie „ach, OK, skoro tak mówisz, na pewno tak jest”.
Ściany były tutaj inne niż w centralnej części budynku - szare i pozbawione ozdób. Wydawały się puste.Były puste, więc „wydawały się” jest tu mocno nie na miejscu.

Rozdział 5.
Wreszcie doszliśmy do głównej atrakcji opowiadania – balu. Bardzo podobał mi się moment, kiedy to Magnus okazał się „wróżką chrzestną” – to było typowe wyolbrzymienie, zabawa formą, połączenie dwóch motywów. A już jego osoba mrocznego czarownika w postaci dobrodusznej Wróżki Chrzestnej to strzał w dziesiątkę. Dialog też był zwyczajnie zabawny – i właśnie takich momentów brakuje mi w tym opowiadaniu.
Na przykład brakowało mi tylko, aby ojciec Aleca odparł (w kontekście, że ma na oku kandydatkę dla syna), że ich dzieci byłyby najpiękniejsze na świecie. Niestety, ten nieco komiczny dialog psują mi dramatyczne myśli chłopaka, który jest zwyczajnie – i niezmiennie – zrozpaczony, co komiczne już nie jest – zwłaszcza w porównaniu z marionetką (klisza, ale wcale nie jestem pewna, czy zamierzona).
Takie lekkie, humorystyczne momenty giną w reszcie opowiadania, które jest nawet do pewnego stopnia przygnębiające, a nie wiem, czy taki był Wasz zamiar. Podkręciłabym trochę kontrast, żeby dodać nieco pikanterii.
Z innej beczki: krótki epizod z Jonathanem, z którego wynikło tylko tyle, że jest po stronie Aleca i nie popiera tego, co robi Robert, jest niepotrzebny. Nie wnosi nic do opowiadania, można to było rozwiązać zupełnie inaczej.
Na początku rozdziału Magnus ponownie się nie popisał rozumem. Kreowany na raczej inteligentnego nie zauważył ukrytej wiadomości od swojego kochanka. Jako że ich związek nie budził wielce aprobaty, zakładam, że mogli wcześniej porozumiewać się jakimś kodem…
Podkreślam ponownie, że Waszym słabym punktem jest interpunkcja. Zdarza się Wam wcisnąć przecinki w totalnie irracjonalnych miejscach jak na przykład:
(…) nie, kto inny a Nita
Jej, związane w nieuporządkowanego koka włosy…

Rozdział 6.
Na opis spotkania Aleca z Magnusem chyba czekałyście bardzo długo, bo ten element wyszedł bardzo dobrze.
Co ciekawe, pewne rzeczy są u Was bajkowe. Na przykład to, jak prosto było się dostać na bal nieproszonym gościom. Żadnego sprawdzania zaproszeń, wykrywacza czarów i innych. A przecież skoro opętany Robert tak bardzo chce odseparować syna od kochanka, to pewnie za żadne skarby by nie chciał, żeby do tego doszło. Nawet jeśli uważał, że wszystko ma pod kontrolą… Przezorny zawsze ubezpieczony, co nie? A co dopiero opętany i przezorny.
Tańczyli w sposób nieokreślony, kiwając się do rytmu, sporadycznie wykonując obroty lub inne akrobacje. – Jeśli uznacie obrót za akrobację, to zaakceptuję takie wyrażenie.
Liczyła się tylko Overtura No.3 – rozumiem, że tytuł uwertury skopiowałyście z Youtube’a? Bo po polsku brzmiałoby to coś w stylu: „Liczyła się tylko Uwerutra III”. Miło byłoby, gdybyście zaznaczyły, czyje to dzieło, w chwili obecnej nie wiem, czy Bacha, czy Beethovena, oraz sprawdziły, jak ten utwór nazywa się w języku polskim (znalazłam „Leonora III” Beethovena lub „Suita Orkierstrowa D-dur” Bacha).

Rozdział 7.
Ten rozdział zawiera tak wiele baboli, że zdecydowałam się opisać go bardziej szczegółowo.
nie zasłonięte okna – niezasłonięte.
Jedynymi dźwiękami, które dochodziły, zakłócając ciszę absolutną, były dwa oddechy i dwa bijące równo serca. Leżał wtulony w śpiącego, z jedną ręką pod głową Alexandra, a drugą przełożoną przez jego klatkę piersiową tak, że ich dłonie się stykały. – Po pierwsze, skoro było słychać oddechy i bicia serca, to nie była to cisza absolutna. Po drugie, kolejne zdanie jest niezgrabnie sformułowane. Poplątałyście się w rękach Alexandra. Najlepiej byłoby, gdybyście podzieliły to zdanie na dwa, wspominając obu z imienia, żeby było wiadomo, o kim mówicie.
czernieni promieni słonecznych i otoczonego bielą pościeli. – eni, eni, eli, e, e. Trochę za bardzo wleciał rytm „Umbrelli”. No i coś poszło nie tak przy pierwszym określeniu barwy. Chyba nie mogłyście się zdecydować, czy te promienie są czarne, czy czerwone.
Mogło by – Mogłoby.
Brakowało mi pożegnania pomiędzy Alexandrem i Magnusem. Mam wrażenie, że trochę się zagubiłyście w tym, czy pozwolić temu drugiemu opuścić Lightwooda bez słowa, czy nie. A jednak w przedostatnim akapicie piszecie, że „gdy Alec go zobaczył”, co wskazuje na to, że się obudził i jeszcze ze sobą rozmawiali. Mimo że to mogło być ich ostatnie spotkanie, Magnus… po prostu rozpływa się w „fioletowym obłoku”. To na tyle, jeśli chodzi o wielką miłość.
Siedzieli przytuleni na przeplatanym czerwonym i białym kolorem kocu piknikowy – piknikowym (bo siedzieli na kocu, a to słowo jest jego określeniem).
- Nawet nie wiem, jak opisać moja miłość do ciebie... - wyszeptał Magnus. - Z każdym dniem czuję, jakby moje serce biło na nowo. Każda chwila bez ciebie jest dla mnie męczarnią. Chciałbym móc mieć cię na własność... Na zawsze. – Czy tylko ja mam wrażenie, że to wyznanie jest zdecydowanie zbyt… szaleńcze? Zwłaszcza część o posiadaniu na własność. Wydaje mi się, że miłość tak nie działa. Dodatkowo „moją.
Nie siedział już na kocu zewsząd otoczony sielanką – „sielanka” to rzeczownik abstrakcyjny, nie można nim być otoczonym, nie w takim sensie jak np. „polana otoczona drzewami” czy „złodziej otoczony przez policję”. W tym kontekście zwyczajnie nie pasuje.
W jednym zdaniu nie odmieniłyście imienia „Magnus”, podczas gdy wcześniej zawsze je odmieniałyście. Znowu wychodzi na jaw Wasze niedbalstwo.
Simon i Jace… Generalnie kaszanka, biorąc pod uwagę to, że ten drugi ma dziewczynę (co prawda zrywają ze sobą w każdym rozdziale, w którym występują razem, bo nie potrafią ze sobą rozmawiać, ale wszyscy są już przyzwyczajeni, że zaraz do siebie wrócą), ale mam wątpliwości co do takiego połączenia. Simon, który nie wykazywał nigdy zainteresowania mężczyznami na podłożu seksualnym, o upodobaniach Jace’a też nigdy jeszcze nie wspomniałyście… Czy ktoś ich odurzył? Bo faktycznie, tak jak napisałyście, dwa drinki to chyba za mało, żeby nawalić się do tego stopnia, aby pójść do łóżka z facetem, podczas gdy nigdy wcześniej nie miało się takich fantazji, a to sugeruje poranne zachowanie Simona. To samo tyczy się perspektywy Jace’a, który czuje wręcz wstręt do siebie po tej nocy. Po co ich w to pakowałyście? Chcecie pisać o gejach, OK, ale na miłość boską, niech to ma jakiś sens. Jeśli któryś z nich był ze swoją dziewczyną, by „kamuflować” swoją orientację, to byłoby miło, gdybyście wspomniały o tym jakoś wcześniej. W chwili obecnej to naprawdę nie trzyma się kupy.
Jeśli oczy miały być zwierciadłem duszy, Andora Alvarez byłaby damską wersją Abbadona. – Nie o to chodzi w stwierdzeniu „oczy są zwierciadłem duszy”. Takie wyrażenie zakłada, że patrząc komuś w oczy, jesteśmy w stanie określić jego stan psychiczny, stan duszy. Dlatego też porównywanie do jakiejkolwiek osoby w takim kontekście jest zwyczajnie śmieszne.
vis a vis - vis-à-vis.
ścierając zły z jej policzków – ach, łzy to mi lecą po policzkach, jak widzę takie literówki w każdym rozdziale.
nic nie wiedzącym – nic niewiedzącym.
Był jak kukułka, która wyrzuciwszy z gniazda pisklę, zajmuje jego miejsce. – Kukułka nie wyrzuca piskląt ze swojego gniazda. Za to podrzuca jaja innym ptakom. Prawda, wyrzucają nadprogramowe jajko lub zjadają je, ale sama kukułka nie wchodzi na „zwolnione” miejsce, tylko jej niewyklute dziecko. Brakuje przecinka przed "wyrzuciwszy", część która rozpoczyna to słowo jest wtrąceniem.
Kiedyś wydawało się to surrealistyczne, wręcz abstrakcyjne jak obrazy Edwarda Muncha – w zasadzie to obrazy Muncha nie są ani surrealistyczne, ani abstrakcyjne. Odsyłam do Wikipedii pod hasło surrealizm.
Jeśli czegoś nie wymyślą, ich przyszłość przypadnie na zawsze - skruszy się jak farba olejna na płótnie. – Przepadnie.
Część o ojcu Nity z jednej strony mi się podoba, ale z drugiej kompletnie nie pasuje do reszty tekstu. Dlaczego akurat teraz zdecydowałyście się o tym napisać? Część z przeszłości, jak się okazuje, oddzieliłyście jedynie gwiazdkami, jak robicie za każdym razem, gdy zaczynacie nową partię narracyjną. Nie wspomniałyście o tym, żeby Nita zaczęła wspominać, po prostu nagle przeszłyście do retrospekcji, nie zaznaczając tego w żaden sposób. Wystarczyłoby zacząć pisać o tym, że Nita znowu robi coś dla swoich wrednych sióstr, a że robota jest żmudna, to zaczyna sobie wspominać. Wtedy całość kleiłaby się bardziej.

Rozdział 7 i ½.
Rozdział ten to swego rodzaju bonus, dodatek do głównego opowiadania. Był on bardziej karykaturalny niż poprzednie rozdziały, przez co zyskuje na tym humorystycznym wymiarze, ale nie przekonał mnie. Były momenty, które mi się nawet spodobały, np. doceniam to, że jako „głosy wewnętrzne” Magnusa dałaś podobiznę swoją i Twojej koleżanki. Chcąc nie chcąc, rozbawił mnie też motyw dendrofilii. Jednak całość wypada słabo. Dopiero przy drugim bonusie dowiaduję się, dlaczego w tej miniaturce Magnus jest alkoholikiem – początkowo uważałam to za niedorzeczny wymysł, po lekturze całości, już wiem, dlaczego to jest zabawne. Dodaj proszę taką informację w przedmowie; może też niektóre fragmenty, które umieściłyście w crossoverze z „Alicją w Krainie Czarów”, dobrze byłoby przenieść tutaj? To da pełny obraz sytuacji.
Poza alkoholizmem Magnusa w tej historii pojawia się nieustanne podniecenie obojga bohaterów. Tym samym w częściach Alexandra raz po raz przewijają się ody do ciała kochanka, a Magnus okazuje się „napalonym biseksualistą”, na którego najwyraźniej trzeba uważać. W przypadku satyr czy parodii umiar jest kluczowy – jeśli pewien motyw przewija się zbyt długo, robi się to męczące i nieśmieszne, jak niestety w tym bonusie.
Alec wędrował przez zachmurzoną metropolię zwaną Nowym Jorkiem. – Czy metropolia może być zachmurzona?
przekroczył próg apartamentu, który każdego dnia zmieniał swój wystój, niczym kameleon – apartament żyje własnym życiem i sam przestawia sobie meble? Wystrój, nie „wystój”, a także niepotrzebny przecinek po tym wyrazie.

Rozdział 8.
Jest więcej Nity, co mi się podoba, w końcu jest naszym Kopciuszkiem. Wydaje mi się, że wątek z ojcem powinien pojawić się wcześniej, jak również informacja, że wcale nie jest taka potulna, jakby się mogło wydawać. To by rzuciło zupełnie inne światło na historię już od samego początku. W chwili obecnej wygląda to tak jak w bonusowym rozdziale – coś Wam przypasowało, więc szybko to opisałyście, wcisnęłyście w historię, bo wam tak odpowiada. Czy to ma sens? Nieważne.
Biblioteka była  tutejszą nirwaną czarownika, miejscem wyzwolenia od bólu i cierpienia. – Nirwana – definicja. Jak widzicie, nirwana to stan umysłu, biblioteka być nim nie może, ale jej atmosfera może pomagać ją osiągnąć. Proponuję: „Biblioteka była dla niego miejscem wyzwolenia od bólu i cierpienia, pomagała mu osiągnąć nirwanę, oderwać się od rzeczywistości”. Dodatkowa spacja wkradła się na początku zdania.
Wątek z ojcem Nity to wspomnienia? Miło byłoby, jakbyście to jakoś zaznaczyły, bo to strasznie mąci w całości historii.

Rozdział 9.
Nie wspomniałem ci jeszcze o Nitcie – Nicie.
Chyba zakochałem się w Jasie – o, zapomniałam o tym wcześniej wspomnieć. „Jace” to strasznie podchwytliwe imię, podobnie jak nazwisko „Snape”. Ponieważ jego odmiana w tym przypadku wywołuje oboczność [s’je], omijamy apostrof, tak jak właśnie tutaj zrobiłyście, ale zostawiamy pisownię w spokoju, toteż poprawny zapis to „Jacie”. W pozostałych przypadkach odmieniamy z apostrofem. Źródło.
W tym rozdziale dopiero zaznaczacie, że wątki z ojcem Nity działy się parę lat wstecz. Trochę po czasie ta informacja. Retrospekcje to bardzo dobra forma wyjaśniania tła opowiadania, ale trzeba pamiętać, aby zawczasu zaznaczyć, że chodzi o coś, co leży poza główną linią fabuły. Wy natomiast oddzieliłyście ten wątek tak, jak oddzielacie perspektywy bohaterów, i uznałyście temat za ogarnięty.
- Chodzą plotki, że Krąg wznowił swoją działalność. *od Coco do Lelo: oj wznowił... gejoza się szerzy xD* – Cóż ten Wasz komentarz robi W ŚRODKU OPOWIADANIA? Zostawicie sobie takie komentarze na początek/koniec rozdziału, ale nigdy w formie takiego komunikatu. Tak możecie sobie pisać na czacie, nie w tekście.
Okropnie zaczyna mnie irytować duet Alexander-Magnus. Nie wiem, czy jesteście tego świadome, ale budujecie ich relację na pożądaniu i to takim, które wręcz wyłazi mi z monitora, żebym przypadkiem nie zapomniała, że oboje chcą się przelecieć. W takiej sytuacji muszę przyznać, że wybór kilku perspektyw w opowiadaniu był strzałem w dziesiątkę, bo nie wytrzymałabym tego ślinienia się do siebie nawzajem przez cały czas. Te wątki poboczne pozwalają mi nieco odpocząć, ale wtedy znowu piszecie do mnie Caps Lockiem: „ALE PAMIĘTAJ, ŻE ONI SIĘ KOCHAJĄ. WIDZISZ, ILE SĄ W STANIE DLA SIEBIE ZROBIĆ???”. Spokojnie, przyswoiłam już tę wiadomość. Jako osoba spoza fandomu, nieczująca żadnej więzi z tymi postaciami, mogę stwierdzić, że mam zwyczajnie dość. To naprawdę nie moja bajka.

Rozdział 10.
Isabelle szła pewnym krokiem ulicami Nowego Jorku. Jej długie, czarne włosy powiewały na wietrze, przy akompaniamencie stylowego brązowego płaszcza. Buty na obcasie stukały delikatnie. Na tyle głośno, by zwrócić uwagę ale też na tyle cicho by nie zirytować pozostałych przechodniów. – Nie rozumiem, dlaczego w Nowym Jorku odgłos obcasów miałby kogokolwiek irytować, a tym bardziej zwracać uwagę, nawet jeśli waliłaby nimi o chodnik. W szumie miasta: przejeżdżającymi samochodami, gwarze tłumu, itd., nikt nie zwróciłby na to uwagi. Zdanie o włosach, które „powiewały na wietrze przy akompaniamencie płaszcza” też jest bez sensu. Akompaniament to inaczej podkład muzyczny. Myślę, że chodziło Wam bardziej o konstrukcję: „Jej długie, czarne włosy powiewały na wietrze, podobnie jak jej stylowy płaszcz”. Chyba że miałyście na myśli, że w rytm trzepotu palta. Wtedy należy w ogóle przeredagować to zdanie. Poza tym niepoprawna interpunkcja, jak zresztą bardzo często Wam się to zdarza przy zdaniach złożonych. Brak przecinka przed „ale” oraz „by”, nadprogramowy przecinek po „wietrze”.
Daniel wyznaje Nicie, że dzięki niej się zmienił i nie jest już żądnym zemsty gnojkiem oraz wyznał jej całą prawdę o konspiracji. Zupełnie jak w bajce. Rozumiem, że pewnie zmęczyło go ukrywanie informacji przed kimś, w kim się zauroczył, ale tak naprawdę to Nita niewiele zrobiła, żeby pokazać mu „inny sposób życia”, nazwijmy to. To, co razem robili, ograniczało się prawie wyłącznie do całowania się. OK, konwencja bajkowa jest u Was silna, ale nawet w „Pocahontas” John zrozumiał swoje błędy, bo Indianka pokazała mu piękno przyrody i jak żyć z nią w zgodzie. Banał, ale do bajki wystarczy.
Po pierwszej rozmowie z tobą wiedziałem, że nie chcę tego robić ze względu na misję, ale na ciebie. Zauroczyłaś mnie. – No cóż, przynajmniej Daniel sam przyznaje, że to tylko zauroczenie. Cóż, chłopak jest zwyczajnie bardzo kiepskim szpiegiem, któremu powierzono przerastające go zadanie.
Czuł jak jego serce zostaje rozerwane na tysiąc kawałków. – Tak, tak… Nie mogę się powstrzymać, ale: „Dwa orgazmy... rozpadanie się na kawałki, jak program wirowania w pralce, rety” (E.L. James, 2011). Po lekturze tego opowiadania mam dość ckliwych porównań. Wszyscy tu oddaliby wszystko dla swojej sympatii, miłość jest tu taka jednowymiarowa, wyidealizowana. I naprawdę nie wiem, jak to ocenić. Czy to parodia, czy to na serio… A tak w ogóle to zapomniałyście o przecinku przed „jak.
Rola Nity wzrasta, okazuje się, że w intrydze, chcąc nie chcąc, ma odegrać kluczową rolę. Tym samym muszę stwierdzić, że jak na tak ważną postać, jest jej stosunkowo mało i traktujecie ją z rezerwą, w przeciwieństwie do Waszej ulubionej pary A-M.
O, w tym rozdziale zaznaczyłyście wspomnienie kursywą. Chociażby taki mały zabieg wystarczy. Poprawcie to w przypadku przeszłości Nity.
Wyjaśniłyście w tym rozdziale, jak przebiega to „opętanie”, chociaż bardziej pasuje mi drugie określenie, którego użyłyście w tym kontekście – przejęcie ciała. Cóż, pisałyście o tym zjawisku od czwartego rodziału. Dobrze, że w ogóle to opisałyście…
Maryse i Magnus rozwiązali zagadkę, zapewne dzięki tajemniczej kopercie z początku rozdziału, którą podrzuciła jakaś Lara… Szczerze mówiąc, zapomniałam, że ktoś o takim imieniu w tym opowiadaniu w ogóle istnieje.
(o Jacie) Zrobił to, co robią ludzie po napojach wyskokowych - głupotę, której się żałuje. – Raczej: „zrobił to, co robią ludzie, którzy najprawdopodobniej nie znają umiaru w spożywaniu napojów wyskokowych”. Serio, zrzucacie to wszystko na alkohol, tak po prostu? Że jak ludzie się upijają, to robią rzeczy, do których nigdy przenigdy nie mieli skłonności? A może miał, tylko któraś z autorek zapomniała o tym wspomnieć, hm?
Ex – wampir – Ekswampir. Więcej na ten temat. A tak poza protokołem: w zasadzie to jak można przestać być wampirem?

Rozdział 10 i ½.
Tytuł nieco podpowiada mi, z czego tym razem będziemy się śmiać, ale mam pewne obawy. Zobaczmy, co tym razem stworzyłyście. Dodam, że sama jestem ogromną fanką „Alicji w Krainie Czarów”, toteż jestem ciekawa, Wam wyjdzie ta próba crossoveru.
Spodobało mi się. Macie dystans do swojej twórczości, a wplecenie pierwotnej wersji i odwołań do niej w świecie Alicji było dobrym pomysłem. Zwłaszcza podobało mi się stwierdzenie „przez ciebie zginiemy we własnym fanfiction” oraz uwagi o mahoniowych meblach – dokładnie to samo pomyślałam podczas lektury. Generalnie motyw „buntu postaci” to bardzo trafiony pomysł, dlatego wątek z Robertem także przypadł mi do gustu. Gratuluję zarówno konceptu, jak i dystansu do siebie oraz samego wykonania. Od strony technicznej zabrakło opisów otoczenia, przeważały dialogi, ale w tym rozdziale wybaczam.

Rozdział 11.
Wracamy do rzeczywistości. Tak jak pisałam, najnowsze dwa rozdziały przeglądam bardziej szczegółowo pod względem redakcji.
Alexandrze, nadszedł czas. Czekam,
Tata.
Taki zapis listu jest niepoprawny z dwóch względów: po podpisie nie stawiamy kropki, a przecinek przed podpisem stawiamy tylko w przypadku pozdrowień, czyli przykładowo: „Całuję, Najdroższa”. Ostatnie zdanie listu kończymy tradycyjnie kropką.
Ton głosu niegdyś należącego na Roberta Lightwooda był poważny. – Brak przecinka przed „niegdyś” oraz „był”. Wzmianka o tym, że głos niegdyś należał do (nie „na”) Roberta, jest wtrąceniem, informacją poboczną, dlatego z obu stron zamykamy przecinkami. Więcej informacji na temat przecinków przy imiesłowach tutaj i tutaj.
To tylko kreatury przepełnione krwią demona. – Przecinek po „kreatury”. W tym przypadku możemy wyobrazić sobie, że w pierwszej części jest w domyśle czasownik: „to (są) tylko kreatury”.
Gdyby nie miał tyle szczęścia chodziłby z rogami albo kolorową skórą. – Przecinek przed „chodziłby”.
poślubisz wybraną przez mnie kobietę – przeze mnie.
Miał tylko nadzieję, iż tej uda zaradzić się nieszczęściu przed ślubem. – „Się” w złym miejscu; powinno odnosić się do „uda”, nie do „zaradzić”: „iż tej uda się zaradzić nieszczęściu”.
Przecież już raz udało im się go pokonać? – To raczej stwierdzenie, niż pytanie, toteż kropka zamiast znaku zapytania na końcu.
Zastanawiało go tylko jak duże będą zmiany, które nastąpią. – Brakujący przecinek przed „jak”. Jak widzicie, jestem przy końcu pierwszej części rozdziału, a już tyle błędów interpunkcyjnych, wszystkie tego samego typu. Dalej jest ich tylko więcej, dlatego musicie uważnie przejrzeć całe opowiadanie.
Chcę tego, o co prosiłam wcześniej. Miejsce w Radzie dla któregoś z moich ludzi. Od ciebie Magnusie nie chcę niczego, na razie. Kiedyś odwdzięczysz mi się przysługą, w swoim czasie. Liczę, że poinformujecie mnie o naradzie wojennej w stosownym czasie. – Powtórzenia. Brak przecinka po "Magnusie", czyli po wołaczu.
brunet działał na niego jak narkotyk jest jego kokainą? ;)
Kocham cię, ale nie mogę przewidzieć przeszłości. – Przeszłości to wielce nie trzeba przewidywać, co innego z przyszłością.
Chwilę później ich usta złączyły się w pełnym skrywanej namiętności i uczucia pocałunku. – Chwilę później: Chwilę później ich usta złączyły się w pełnym skrywanej namiętności i uczucia pocałunku. – Kopiowałyście to zdanie czy nie potraficie inaczej opisać, że zaczęli się całować? Mam wrażenie, że takie zdanie czytam w co drugim rozdziale.
Wiecie, że całe to opowiadanie obyłoby się spokojnie bez Simona i Jace’a? Panowie nie wnoszą nic do fabuły. Nie uczestniczą w intrydze, są z boku. Nie do końca rozumiem, po co rozbudowałyście ich wątek. Bez nich „Pantofelek” też ma wątek romantyczny i też dotyczący miłości homoseksualnej. Tym samym ich historia to nic nowego, nic też także wielce interesującego, odświeżającego.
Technicznie jest lepiej niż na samym początku. Pamiętacie o kropkach na końcu zdania, wyjustowałyście tekst, zniknęły także literówki, tak wszechobecne na samym początku, pilnujecie polskich ogonków. Widać, że zaczęłyście się bardziej przykładać do sprawdzania tekstu przed publikacją.

Rozdział 12.
Tańczące z wiatrem gałęzie drzew, szalały, a słońce chowało się za horyzontem jakby chcąc zapomnieć o wydarzeniach z minionego dnia. – Bez pierwszego przecinka, za to wstawić znak interpunkcyjny przed „jakby”.
Jestem perfekcyjnym rodzicem, mało, który zgodziłby się żeby ich syn spędził tyle czasu ze swoją wybranką wyłącznie we własnym towarzystwie. – Przecinek po „mało” jest zbędny. W tym przypadku „mało który” jest połączeniem wyrazowym, które traktuje się jako całość, stąd przecinek wyłącznie przed tymi dwoma wyrazami, nie przed każdym z nich. Więcej na ten temat.
Poczuła, że pozostanie w tej pozycji szybko złapie skurcz. Usiadła, więc na ziemi. – Gdy skutek czynności, która jest wspomniana w pierwszym zdaniu, opisany jest w zdaniu następnym, nie stawiamy przecinka, ponieważ wówczas słowo „więc” pełni funkcję partykuły. W pierwszym zdaniu brakuje słowa „jeśli”, bez niego wypowiedź nie ma sensu, a także dopełnienia do czasownika „złapać”. Powinno być: „Poczuła, że jeśli pozostanie w tej pozycji, szybko złapie skurcz”.
Już wkrótce z pomocą mojej drogiej Agathy oraz uroczej, małej Nity odzyskam pełnie sił, a gdy to nastąpi wyplenimy tą zarazę, jaką są demoniczne bękarty. Poprawny zapis: „Już wkrótce z pomocą mojej drogiej Agathy oraz uroczej, małej Nity, odzyskam pełnię sił, a gdy to nastąpi, wyplenimy zarazę, jaką są demoniczne bękarty”. Warto też zamienić „tą” na „tę”.
Przemawiał przez kolejnych piętnaście minut. – Kolejne piętnaście minut.
Bane wyjął mieszczący się za brązowym paskiem od spodni nóż i niczym pięść kobiety po raz kolejny spotkała się z jego ciałem, poderżnął jej gardło. – „Niczym” = „tak jak”. W tym kontekście pasuje raczej: „gdy tylko”.
Kulminacyjny moment opowiadania opisałyście nawet zgrabnie. Dobrze, że nie zapomniałyście o akcji i poświęciłyście chwilę na opis walki. Podobała mi się scena morderstwa, było w niej napięcie, a niewzruszona postawa Roberta-Valentine’a tylko dodała klimatu. Co prawda same przygotowania obławy potraktowałyście pobieżnie, chcąc szybko przejść do sedna. Podobnie jak w przypadku knowań matki Alexandra, wiele działo się za naszymi plecami. Nic dziwnego, że siły „tych dobrych” szybko osłabły – plan wykonany na kolanie… I tak dobrze, że coś udało im się ugrać.

Podsumowanie
Powiem Wam, że miałam twardy orzech do zgryzienia podczas lektury. Długo nie wiedziałam, jak podejść do Waszej historii, czy traktować ją na poważnie, czy nie. Ostatecznie zdecydowałam się brać ją bardziej na serio, a niektóre elementy traktować jako mrugnięcie oka do czytelnika, jak motyw z Wróżką Chrzestną.
Sam pomysł połączenia bohaterów „Darów Anioła” z historią kopciuszkową bardzo mi się podoba. Nie wiem co prawda, jak bardzo przekłamałyście tym samym bohaterów z oryginalnej wersji, ale uzgodniłyśmy, że nie jestem ekspertem w tym fandomie.
Na plus zaliczam także Wasze dodatki do opowiadania, w których pokazujecie dystans do siebie i własnej twórczości. Są naprawdę świetne, chociaż przy pierwszym warto dodać te fragmenty z pierwotnej wersji opowiadania, bo inaczej nie wiadomo, skąd alkoholizm Magnusa się Wam wziął. Opowiadanie z motywem „Alicji w Krainie Czarów” ujęło mnie za serce, zwłaszcza Wasze postaci tam.
Jednak świadomość pewnych błędów nie przeszkadza Wam w powtarzaniu tych samych zdań, a nawet scen w romantycznych wątkach. Jest to ogromnie męczące, zwłaszcza jeśli czyta się historię ciągiem. „Pantofelek” ocieka romantyzmem, co z jednej strony jest zrozumiałe – w końcu przekładacie „Kopciuszka” na Wasz ulubiony świat, ale gdy po raz enty czytam, jak wiele dla siebie zrobią, by być razem oraz jak bardzo siebie pragną, naprawdę mam dość.
Macie także trudności z wprowadzaniem nie tylko retrospekcji, ale i bohaterów. Długo gubiłam się, kto jest (z) kim. Powodem jest między innymi to, że pewne postaci są zwyczajnie niepotrzebne (czytaj: Simon i Jace) oraz to, że potraficie przeskakiwać z jednej osoby do drugiej w takich momentach, w których nie ma to za bardzo sensu, a wprowadzenie nowej perspektywy nie daje nam nowych informacji. Co do retrospekcji – nie oznaczacie w żaden sposób, że dany wycinek tekstu odnosi się do przeszłości, czytelnik musi się jakoś tego domyślić, ale zanim to zrobi, będzie zdezorientowany.
Postacie Jace’a, Simona oraz ich byłych dziewczyn nie są tu tak potrzebne, aby dostawały oddzielne partie narracyjne – w zasadzie tylko Isabelle okazała się tu jako-tako pożyteczna. Nie rozumiem, dlaczego rozwinęłyście ich wątek, chyba po prostu chciałyście mieć kolejną homoseksualną parę w opowiadaniu. Tylko że, tak jak napisałam wcześniej, rozbudowanie ich wątku nic nie zmienia, nie jest żadną nowością u Was, bo tak naprawdę ten duet to kopia Alexandra i Magnusa. Poza tym cała historia byłaby o jedną czwartą krótsza, bardziej konkretna (i mniej męcząca), gdybyście ograniczyły się tylko do głównej pary.
Plusem u Waszych bohaterów jest za to fakt, że staracie się ich różnicować. Co prawda są mocno jednowymiarowi, ale inni. Jace jest zakochany w sobie, Magnus jest „tym mrocznym”, Alexander to klucha, Robert:„ten zły”… Jednak w całej tej historii faworyzujecie mężczyzn. To na nich skupiacie swoją uwagę, a przecież Nita jest tu bardzo ważną postacią. Owszem, poświęciłyście jej trochę miejsca, ale wcale nie jestem pewna, czy nie więcej otrzymali Simon czy Jace, którzy przecież są zbędni. Pozostałe kobiety też odgrywają wcale niemałą rolę w intrydze: matka Alexandra, Lara-Beatrice, ale zostają zepchnięte na bok.
Jak wspomniałam, bohaterowie są raczej jednowymiarowi. Nie sposób szukać u Was głębi psychologicznej. Myślę, że chyba tylko ta „lepsza” siostra Nity może pochwalić się byciem niejednoznacznie dobrą lub niejednoznacznie złą. Reszta jest albo biała, albo czarna. Staracie się kombinować, jak w przypadku Daniela czy Beatrice-Lary, lecz u tego pierwszego powodem jest „miłość” (czytaj: parę pocałunków), a tę drugą zlekceważyłyście i tak naprawdę to prawie nie ma jej w opowiadaniu.
Skoro już poruszyłam temat „miłości” – tak jak pisałam wcześniej: jest to podejście bardzo wyidealizowane, bajkowe wręcz. Dlatego też miałam wielki dylemat, jak Was ocenić. Bo z jednej strony opieracie się na bajce, z drugiej zaś widać, że próbujecie zrobić coś więcej niż pisać baśń. Nie wiem, co Wam poradzić, mam wrażenie, że brak tutaj nie warsztatu, lecz (bez urazy) dojrzałości.
Wasze opowiadanie jest powtarzalne. Opiera się na tych samych dramatach młodzieży. Najpierw Alec i Magnus nie mogli być razem, ale gdy już ich połączyłyście z powrotem, postanowiłyście zdublować problem „zakazanej” miłości u Simona i Jace’a. Mało tego, praktycznie każda para u Was chce być razem, ale z jakiegoś powodu nie może. A zwykle tym powodem, mniej lub bardziej pośrednio, jest ojciec Alexandra, Robert.  
Z wytłumaczeniem pewnych kwestii (opętanie, przeszłość Nity, którą rozbiłyście na dwa rozdziały, przy czym nie oznaczyłyście, że to retrospekcja) czekałyście zbyt długo. Sugeruje to poniekąd, że tak naprawdę nie miałyście konkretnego planu na opowiadanie, a dopisywałyście całość spontanicznie, bez głębszego zastanowienia się.
Przejdę teraz do bardziej technicznych kwestii.
Początek był naprawdę fatalny. Gubiłyście kropki, „polskie ogonki”, nie patrzyłyście na tekst przed publikacją, przez co widać, gdzie wprowadzałyście większe poprawki. Zdarzają się Wam porównania i określenia, które nie mają sensu, ale widać, że chciałyście, aby zwyczajnie brzmiały poetycko („wybuchający sos spaghetti” jest chyba moim faworytem). Powinnyście także poprawić zapis dialogów: po każdym Enterze powinno być wcięcie w tekście. Jednak to, nad czym obowiązkowo musicie popracować, to interpunkcja. Macie problem ze zdaniami złożonymi. Niby wiecie, że gdzieś przed „a”, „który” trzeba ten przecinek wrzucić, ale nie znacie wyjątków i ogólnych zasad. Natomiast jeśli chodzi o opisywanie sytuacji itp., radzicie sobie dobrze. Macie potencjał, zwłaszcza w dziedzinie humorystycznych tekstów, ale ten dar trzeba szlifować.   
Ogólnie rzecz biorąc, plusami historii są:
  • Pomysł.
  • Wasz dystans do swojej twórczości (wplatanie siebie do własnego fanfiction uważam za strzał w dziesiątkę).
  • Humor.
  • Próby tworzenia tła.

Natomiast nad tym trzeba popracować::
  • Interpunkcja. Odsyłam do naszego poradnika oraz strony z przydatnymi linkami.
  • Niedbalstwo. Literówki, brak polskich znaków, wplatanie wątków nieistotnych dla całości lub niepasujących w kontekście.
  • Wątek Simona i Jace’a. Sorry.
  • Jednowymiarowe postaci.
  • Ociekanie płytkim romantyzmem.
  • Powtarzanie się. Nie chodzi o same zdania o stykaniu się spragnionych ust, ale też to, że na samym początku Alec nieustannie przeżywał to, że ojciec aranżuje mu ślub.
  • Pisownia „nie” z przysłówkami i przymiotnikami.
  • Pisownia razem/osobno. Odsyłam do strony z popularnymi błędami, bo zdarzało Wam się takowe popełniać.
  • Zanim uznacie, że opublikujecie dane określenie czy porównanie upewnijcie się, że ma ono sens.
  • Kolor tekstu w postach koniecznie trzeba zmienić.

Daję Wam dostateczny. Tragedii nie ma, ale historia mnie nie porwała. Może dlatego, że nie jestem fanką „Darów Anioła”, ale bardziej dlatego, iż zmęczyły mnie ciągłe wyznania kochanków i miłosne dramaty, opierające się wciąż na tym samym.     


4 komentarze:

  1. Dziękuję za ocenę :) W zasadzie muszę przyznać, że akcja miała być taka połowicznie bajkowa i połowicznie poważna. Co do wyglądu niektórych rozdziałów, to fakt. Zrezygnowałyśmy z poprawiania ich dokładnie, kiedy walka z bloggerem przestała mieć dla nas sens. Często robił zbyt mała czcionkę, zmieniał kolor wyrazów itp. A i jeszcze miałam powiedzieć o tych indyjskich drzwiach. Właściwie pisząc ten fragment odwołałam się bardziej to tego, że Nephilim kierują się głównie wierzeniami chrześcijańskimi albo nawet żydowskimi, dlatego umieszczanie na nich buddyjskich motywów wydało mi się nieadekwatne :D
    Tak czy inaczej - dziękuję za ocenę :) Dostateczny nie wydaje się zły, szczególnie jak samemu ma się świadomość błędów :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. P.S. Jace i Simon był bardziej pomysłem pt. "Zróbmy tak, będzie śmiesznie", więc nie dziwię się że nie jesteś przekonana xD

      Usuń
    2. W zasadzie cały "Szklany Pantofelek" to było "zróbmy to, będzie śmiesznie" i całość traktujemy jak parodię (stąd też 7,5 i 10,5). Po licznych problemach z bloggerem, który usuwał notorycznie całe fragmenty, lub sklejał połowę jednego z drugim zrezygnowałyśmy z kwestii technicznej. Dziękujemy za przeczytanie i za ocenę, postaramy się wykorzystać wszystkie sugestie :)

      Usuń
    3. Próbowałyście przed publikacją wklejać do Notatnika i z niego przeklejać do Bloggera? Wtedy musiałybyście dorobić akapity, ale za to Blogger nie powinien wariować z wielkością czcionek.
      Coco - Twoja argumentacja do mnie przemawia, w trakcie czytania zrozumiałam to jako stricte świątynię hinduską, ale faktycznie, piszecie, że jest na taką wzorowana.
      W takim razie podział na bajkową i poważną wyszedł jak najbardziej :) Pomysł miałyście naprawdę dobry.
      Dzięki za komentarze :)
      Pozdrawiam serdecznie

      Usuń