Serdecznie witamy w trzeciej odsłonie naszego humorystycznego cyklu poradników — „Parszywej trzynastki”. Dzisiaj weźmiemy pod lupę miłosne zawirowania bohaterów. Mamy nadzieję, że i tym razem spodobają wam się nasze teksty i czegoś się z nich nauczycie.
Jako że nie ma potrzeby sztucznie przedłużać wstępu — zaczynajmy!
1. Dobry, zły i brzydka, czyli trójkąt miłosny
Ona uważa siebie za brzydką i ma z tego powodu ogromne kompleksy. Na szczęście jest on — Maciek, osoba, na którą zawsze może liczyć. To on pokazuje jej, jak piękne mogą wydawać się jej piegi, porównuje jej rzekomo tłustą pupę do kształtów Jennifer Lopez. Dzięki niemu czuje się lepiej. Ale jest też Wiktor, ten podły piłkarz, który nigdy nie przeoczy najmniejszej niedoskonałości w jej ubiorze, skrytykuje zbyt opięte spodnie, wyzwie od zapaśników sumo i sprawi, że przepłacze pół nocy. Którego wybierze Bohaterka? Naturalnie Wiktora. Bo to, że zamiast mówić do niej, że wygrałaby każde zapasy poprzez przygniatanie przeciwników swoim ciałem, zaczął nazywać ją pieszczotliwie „swoją świnką”, to duży postęp. Poza tym to mega urocze. Co robi w tym czasie Maciek? Dzielnie, przez zaciśnięte zęby, wspiera Bohaterkę w jej fatalnych wyborach, czekając na swoją szansę, bo opcja „odkochać się” nie jest jeszcze odblokowana. No i nie zapominajmy, że Bohaterka jest idealna.
2. Pocałunek w deszczu
Przyznajmy — naoglądałyśmy się tego w filmach, przez co spędza nam to sen z powiek. Kto by tak nie chciał? Woda przylepiająca się do ciał, eksponując tym samym umięśniony tors mężczyzny, chłód, który wcale nie przeszywa kochanków na wskroś, skręcona grzywka, następujące po takim ekscesie przeziębienie… Chwilo, trwaj!
3. Rycerz na białym koniu...
True Love głównej Bohaterki pełni kilka różnych funkcji. Jedną z nich jest ratowanie wybranki jego serca z różnych opresji (ciekawskich zapraszam do zapoznania się z terminem „Damsel in distress”), czy to będzie ziejący ogniem smok, zamknięcie w wieży przez okropną macochę, porwanie przez mroczniejszego niż najciemniejsza noc złodupca, czy żenujący podryw w klubie — to nieważne. Ważne, że nasz heros ma okazję pokazać swój spryt, siłę, odwagę i inne tego typu rzeczy, a w nagrodę dostać rękę królestwa i pół księżniczki, czy jak to tam szło.
A może lepiej przygarnąć smoka?
4. ...czy może jednak czarnym?
Czasami ma się do czynienia ze zgoła inną sytuacją — gdy nasza delikatna jak lilia Bohaterka stwierdza, że w sumie wychodzenie za mąż za dzielnego ratownika to słaby pomysł, bo jej wybawiciel nosi zakurzoną zbroję, ma wąsy, gęstą brodę i w ogóle lepiej, żeby tego hełmu nawet do jedzenia nie ściągał. A z takim smokiem świat stoi przed nią otworem! Królestwo zdobędzie dla siebie, latający jaszczur będzie go bronił, no a kto spróbuje zadrzeć z dziką bestią? W końcu rycerze może mieć każda, smoka — niekoniecznie. Mniejsza z tym, że pożarł jej poddanych i ich owieczki oraz spalił pół lasu; na pewno miał dobry powód.
Niech tylko pamięta, że lepiej zostać przy prostej Gryzeldzie, a nie wymyślać sobie sto nowych imion, których recytacja zajmie całe popołudnie. W końcu smoki nie należą do najcierpliwszych stworzeń, a po co ma się dzielić królestwem, skoro może mieć je dla siebie?
5. Kobieta niezależna — idealna rywalka Bohaterki
Zimna sucz — czy coś wam mówi ten termin? Ach tak, to synonim dla rywalki Bohaterki na drodze do serca księcia z bajki.
Bo wiecie, przeciwniczka nie może być ciepłą kluchą, pomagać starszym babciom nosić zakupy i ściągać koty z drzew. Kto by nienawidził takiej postaci? Jeszcze nie daj bór ktoś zacznie jej kibicować. Skandal. To nasza Bohaterka ma zdobyć serce chłopaka, więc konkurencja musi być tak kartonowa, jak tylko się da. Nie możemy zostawić miejsca na niedopowiedzenia.
Niezależna, skupiona na sobie Bohaterka to idealna kanwa do takich manewrów. Czy to pani prezes wielkiej firmy, czy naczelna szkolnej gazetki, podstawa pozostaje ta sama — przebiegła i jadowita niczym wąż, pracowita jak mrówka oraz natrętna jak komar. Nic jej nie powstrzyma, a na pewno nie błagalne jęki pokonanych wrogów. Bezwzględnie dąży do celu, jakim jest uwiedzenie biednego wybranka Bohaterki. Dlaczego to robi, nie wiadomo, ale nikt nie sądzi, że to miłość. Przecież taka zimna ryba nie może mieć uczuć.
Serce wybranka samo się nie zdobędzie.
6. O Wandzie, co Niemca nie chciała
Ten punkt jest powiązany z poprzednią częścią „Siedmiu Wspaniałych”, w której to autorzy regularnie i z prawdziwą pasją (choć może nie szewską) ignorują realia świata przedstawionego. Wygląda to trochę jak nieudana podróż do przeszłości - bohaterka (jakoś nigdy nie widziałam w tej roli mężczyzny, przynajmniej w opkach) o mentalności typowej nastolatki z dwudziestego pierwszego wieku sprzeciwia się w swoim młodzieńczym buncie okrutnym rodzicom, którzy chcą ją wydać za mąż, no bo „hurr durr, jak oni tak mogą, toż to zamach na moją niezależność, nie zgadzam się, liberum veto, niech żyje wolność i swoboda”.
Wiadomo, sytuacja nie należy do tych najprzyjemniejszych, ale akurat nie w tym problem. Szkopuł tkwi w tym, że takie dziewczę mogło sobie co najwyżej ponarzekać na wybranego kandydata, ale nie na samo wybieranie — tak po prostu było. I jeżeli ktoś decyduje umieszczać się akcję swojego wiekopomnego dzieła w realiach chociażby osiemnastowiecznych, to niech łaskawie pamięta, że ruchy emancypacyjne pojawiły się w drugiej połowie dziewiętnastego wieku.
Niefart w wyborze partnera mógł się przytrafić oczywiście obu stronom.
7. Cześć, wielka miłości, pa, tle!
Tło, a raczej jego brak, to częsty problem opowiadań początkujących, a już szczególnie wtedy, kiedy w grę wchodzi wątek wielkiej miłości. Nawet jeśli autor zakreślił, choćby po macoszemu, czas i miejsce akcji, wspomniał o domu, szkole, rodzicach, przyjaciołach, a czasem nawet zainteresowaniach głównej Bohaterki (nie ukrywajmy, że na ogół jest to nastolatka), to w momencie spotkania Tru Lova cały zewnętrzny świat zdaje się zaniknąć. Pozostają jedynie te jego elementy, które są potrzebne, by pokazać rodzącą się w mniejszych lub większych bólach i radościach więź między nią a nim. A ściślej — nie pozostają, ale wyłaniają się wtedy, kiedy są potrzebne, i to tylko w taki sposób, aby jak najszybciej przejść do Meritum. Gdyby chodziło jedynie o miejsca, zainteresowania czy przedmioty nieożywione, grzech nie wydawałby się w moich oczach może aż tak wielki (w końcu nie każdy musi i powinien pisać ogromną powieść z zarysowywaniem każdego elementu rzeczywistości, w której postanowił umieścić wymyśloną przez siebie historię, aczkolwiek zawsze warto poświecić nieco czasu i miejsca na opisanie najbliższego otoczenia Pary). Jednak zadziwiająco często obrywa się też bohaterom pobocznym, którzy mają tylko takie cechy i zachowują się tylko tak, by pasowało to do głównego — ba, jedynego słusznego, zdawałoby się — wątku. Postacie te przestają być bytami samymi w sobie. Rodzice z ukochanych stają się okropnymi kreaturami, którzy nie widzą w wybranku głównej Bohaterki samego dobra i nie posiadają żadnych innych cech, zaś przyjaciółka — niemająca żadnych własnych problemów — to skarbnica wiedzy na temat makijażu bądź innych dziewcząt próbujących odbić głównej wielką miłość. Ich wygląd, zachowania, marzenia, charaktery, ich WIARYGODNOŚĆ jednym słowem, stają się zupełnie nieistotne. A opowiadanie coraz bardziej sztampowe i płaskie.
8. „Eee, proszę pana? Moje oczy są tam...”. Czyli gdzie się kończy miłość, a zaczyna pożądanie?
Mięśnie błyszczące w świetle pełni księżyca, włosy lśniące jak w reklamie szamponu, te głębokie piękne (koniecznie!) oczy... Ona musi go mieć! I nieważne, że oprócz tych jakże ważnych cech nie wie o nim praktycznie nic. Skoro mdleje na sam widok jego pracujących bicepsów, to to już jest miłość, prawda?
Otóż niekoniecznie.
Bo jeżeli prawdziwa miłość polega na ciągłym zachwycie obfitymi walorami zewnętrznymi swojej drugiej połówki, to lepiej od razu darować sobie cały ten nużący proces poznawania głębi duszy lub innych bzdur niezwiązanych z... hmm... konkretami i prosto z mostu powiedzieć, o co chodzi. Przy romansiku oszczędzi się samemu sobie czasu pracy nad nudnawą częścią, a czytelnikom dostarczy prostej i taniej rozrywki. Proste? Proste.
Szkoda tylko, że nie ma to nic wspólnego z prawdziwym uczuciem.
Źródło: https://mangafan625.wordpress.com/2014/04/29/blog-post-11-swan-princess-and-the-concept-of-beauty/
9. Wybranek musi być największym przystojniakiem ever
Ustalmy dwie rzeczy: facet nie pies, na kości nie poleci oraz Bohaterka nie motłoch, brzydala nie wybierze. Nie dla niej mężczyzna z krzywymi zębami, grubymi (niemodnymi!) szkłami. Jej mężczyzna nie pierdzi, nie beka, jego mocz zawsze trafia w środek klozetu, zarost jest perfekcyjny, a jeśli go nie ma, to policzki młodzieńca są niezmiennie gładkie jak pupcia niemowlęcia. Być może dlatego, że sama jest księżniczką, a jak wiemy, te nie defekują. Proste.
10. Inne więzi oraz przekonania tracą jakiekolwiek znaczenie w obliczu wielkiej miłości
Nasza bohaterka najczęściej startuje jako postać z określonym zestawem cech i przekonań. Ma swoje cele i marzenia. Otacza się ludźmi, w których towarzystwie dobrze się czuje. Chodzi do miejsc, które sprawiają jej radość, i oddaje się pasjom, które pielęgnowała przez lata. Do czasu pojawienia się na horyzoncie Tru Lova.
Jak ta miłość zaślepia! Wybranek jest dla Bohaterki niczym Słońce, wokół którego ona orbituje i które odsuwa w cień wszystko inne, skupiając całą uwagę na sobie.
Nieważne, że jeszcze niedawno Bohaterka razem ze swoim ukochanym zespołem jazzowym chciała pojechać w podróż dookoła świata, grając w małych pubach. Nieważne, że prężnie działała w fundacji zajmującej się ofiarami przemocy domowej i w każdy piątek odwiedzała swoją chorą matkę. To już dla niej przeszłość. Kiedy wpada w sidła miłości, odwzajemnione uczucie do chłopaka to jedyna rzecz, na której jej zależy. Z czasem zaczyna żyć w błogiej nieświadomości otaczającego ją świata, otoczona grubą skorupą złożoną z namiętnych pocałunków i długich spojrzeń.
Po pewnym czasie Bohaterka zaczyna odczuwać dziwne uczucie, jakby kłucie z tyłu głowy, które ją niepokoi. Kiedy dociera do jego źródła, w jej myślach nagle zaczynają pojawiać się wątpliwości. Bohaterka orientuje się, że nie pamięta już, kim jest, i zdezorientowana zaczyna zadawać sobie pytania, jednak nie potrafi na nie odpowiedzieć:
„Rodzina — kto to? Znajomi — po co? Pasja — to ja się czymś zajmuję oprócz patrzenia w boskie oczy misiaczka? Hm... czy ja czasem kiedyś nie lubiłam jazzu? Nie... przecież chodzimy z misiem tylko na koncerty raperów. Przemoc? W sumie to nawet mi nie przeszkadza”.
A potem wybranek wraca, całuje Bohaterkę w czółko i jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nieprzyjemne uczucie znika, wątpliwości ulatują i Bohaterka przestaje o cokolwiek pytać. Ważne jest tylko to, że ma swojego misiaczka. Osiągnęła całkowite spełnienie i niczego więcej jej nie potrzeba.
11. „Nice to meet you”, czyli oczywistość pierwszego spotkania
Nie twierdzę, że każdy fragment opowiadania powinien zaskakiwać, wręcz przeciwnie. Niektóre wątki mogą, a wręcz powinny naprowadzać na rozwiązanie. Byleby nie zbyt sztampowo i zbyt szybko.
Niestety często tak właśnie się dzieje — a idealnym przykładem jest pierwsze spotkanie przyszłych Tru Lovów. Niezależnie od tego, czy krótkie czy długie, czy celowe czy przypadkowe, czy kończące się dobrze czy źle — nie trzeba nawet czytać go do końca, by wiedzieć, co autor miał na myśli. Czy to absolutnie źle? Nie. Trudno jest napisać tego typu fragment tak, by choćby część czytelników nie dostrzegła bądź nie pragnęła widzieć „tej dwójki” razem. Prawdopodobnie to wręcz niemożliwe. Czy w takim razie warto w ogóle się starać, aby zaskoczyć czytelnika; czy da się to zrobić? Tak — nie idąc na skróty w dalszej części tekstu, kreując bohaterów z krwi i kości oraz stawiając przed nimi różne inne problemy. Ale odpowiedź brzmi również „tak”, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko to pierwsze spotkanie. Można napisać, że nowo poznany mężczyzna wydał się narratorce atrakcyjny. Można snuć w jej głowie rozmyślania o jego cudownych oczach, nawet jeśli charakter przynajmniej początkowo pozostawia wiele do życzenia. Można dawać do zrozumienia wiele rzeczy. Można wykorzystywać dziwne zbiegi okoliczności i wylać na kogoś herbatę. W końcu w życiu tak właśnie bywa, a prawdopodobieństwo jest ważnym czynnikiem nawet w świecie fantasy.
Sęk w tym, aby robić to dobrze. Aby zaciekawić czytelnika sposobem narracji, spojrzeniem na postaci, otoczeniem czy okolicznościami, a nie wykładać wszystko jak kawę na ławę. Aby nie skupiać się jedynie na aparycji i wykorzystać coś więcej niż tylko i wyłącznie suche i jakże oryginalne stwierdzenie, że „może i przystojniak z niego niezły, ale buc nie z tej ziemi”.
Należy wzbudzać emocje nie tylko w postaciach, ale przede wszystkim w czytelniku tak, aby ten — nawet jeśli doskonale świadomy, co się kręci — poczuł, że bohaterowie opowiadania są żywi i mają do zaoferowania coś więcej niż kolejną, sztampową miłostkę.
12. Everything I do, I do it for you
Główna Bohaterka, jak to często z Damami w Opałach bywa, ma niewyobrażalnego pecha, jeśli chodzi o wplątywanie się w prawdziwe tarapaty. Zdaje się, że w jednej chwili cały świat postanowił zwrócić się przeciwko niej, byleby tylko zmienić prosty dzień w pierwszorzędny dramat. Ach, któż wtedy uratuje tę biedną istotę, na którą zwaliły się wszelkie nieszczęścia? Gdzież jest ten rycerz na białym rumaku w pełnej zbroi pędzący na pomoc, którego język z pośpiechu łopocze na wietrze niczym proporzec?
Jest!
Jak zwykle w samą porę wyliczył sobie wszystko co do sekundy i przybył w ostatniej chwili, by ocalić swoją wybrankę. I nieważne, czy będzie musiał sprzedać dom, bo jego księżniczka przepuściła ostatnie pieniądze na najnowszą torebkę, czy zabić psa siekierą, bo nagle zachciało jej się słodkiej futrzanej czapeczki z uszkami, czy chociażby oddać swą kurtkę na straszliwym mrozie, bowiem wybrance ciepły sweter nie pasował do butów... Nasz rycerz zrobi to wszystko i jeszcze więcej, albowiem kocha ją bez pamięci. Własne zdanie? Głos rozsądku? Przecież to przereklamowane — mężczyzna zawsze powinien być zdolny do wszelakich poświęceń, czy tego chce czy nie. A chce. Bo jakby nie chciał, to gdzie znajdowałby się jakikolwiek sens?
Źródło: http://favim.com/image/447095/
13. Mroczna przeszłość Tru Lova
Nowo poznany wybranek serca Bohaterki nie może okazać się szczęśliwym, zwyczajnym kolesiem, który ma grupkę wiernych przyjaciół, kochających rodziców i wkurzającą młodszą siostrę. Nie może ciągle się uśmiechać, opowiadać głupich żartów i robić psikusów znajomym. Nie może dostawać samych czwórek i uczęszczać na kółko historyczne, być nieśmiały ani ciapowaty, nie dla niego spokojne wypady za miasto i do kina. Ostatecznie nie może być też otwarty i dzielić się z wybranką serca zabawnymi historiami z dzieciństwa ani pokazywać jej albumów z czasów, gdy zawzięcie pogryzał grzechotkę, bezpiecznie siedząc na rękach swojej mamy. Dlaczego?
Bo wybranek Bohaterki ma problemy. Czasami rodzinne — agresywny ojciec tłucze go po kątach, a matka albo udaje, że tego nie widzi, albo nie żyje. Czasami w szkole lub pracy, gdzie czuje się gorszy i wyżywa na innych. Czasami uda mu się wpaść w złe środowisko, gdzie zadziera z niewłaściwymi ludźmi, którzy dybią na jego życie lub chcą odzyskać pożyczoną gotówkę. Przy okazji ma problemy z narkotykami i alkoholem, więc dostaje się pod opiekę kuratora. Raz nawet ukradł z kolegami sportowe auto i rozbił je na pierwszym zakręcie, ale na szczęście dostał wyrok w zawiasach.
Jego życie jest tak podłe, jak tylko można sobie wyobrazić. Biedak od najmłodszych lat jest tak poturbowany fizycznie i psychicznie, że przelewa swoje nastawienie na wszystkich dookoła z siłą rażenia bomby atomowej. Na nic przyda się radioaktywny kombinezon, poziom toksyczności już dawno przekroczył wszystkie możliwe normy.
Mimo jego usilnych prób trzymania Bohaterki od własnego bagna z daleka, ona uparcie nie chce się odczepić. W końcu chłopak uznaje, że przecież każdy ma prawo do szczęścia i akceptuje obecność piszczącej trzpiotki obok siebie. Od czasu do czasu próbuje romantycznych gestów, a brak więzi emocjonalnej nadrabia kupowaniem jej drogich prezentów za pieniądze mafii. Bo w gruncie rzeczy to dobry chłopak i chce dla swojej dziewczyny jak najlepiej. To nie jego wina, że nie wie, jak zachowywać się w związku. W końcu przez całe życie dostawał jedynie kopniaki.
Zanika u niego możliwość nawiązywania zdrowych relacji, więc nic dziwnego, że przed bohaterką nie interesowała się nim żadna dziewczyna, a te, które miały to nieszczęście, uciekały w popłochu po pierwszym spotkaniu.
Co robić? — myśli przerażona Bohaterka, kiedy dostrzega prawdziwą naturę amanta. Odpowiedź jest oczywista. Przecież nie zostawi swojej wielkiej miłości na lodzie! To w końcu nie jej wina, że leci na „skomplikowanych” facetów. Jeżeli wystarczająco dobrze się nim zaopiekuje, wszystko się ułoży. A jak im nie wyjdzie, zafunduje sobie parę sesji u psychologa i znów będzie gotowa na podbój świata! W końcu tego kwiatu jest pół światu, jak nie ten bad boy, to następny.
Mega! Nie ma raczej punktu, z którym bym się nie zgodziła, bo zdecydowanie dobrze oddają naszą rzeczywistość. Toniemy w masie stereotypowych historii, tekstów, które opierają się na wytartych i tak dobrze znanych szablonach - i pytanie: dlaczego?
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy umiem na to odpowiedzieć, ale wydaje mi się, że jednym z istotnych powodów jest myślenie, że czytelnik tego od nas oczekuje. Zdaje nam się, że tak musi być, bo inaczej historia nie będzie dobra, nie będzie czytana, nie będzie opierała się na wyidealizowanych wyobrażeniach jedynej, szczerej, tak pożądanej "tru lof" - bo przecież każda powinna wyglądać tak, jak wymienione zostało powyżej :P
Ale z drugiej strony nie możemy popadać ze skrajności w skrajność, a stosowanie z umiarem powyższych scenariuszy czasem będzie uzasadnione - no właśnie, dobrze, że zostało o tym wspomniane - jeśli historia ma porządne podwaliny, fabuła opiera się na solidnych fundamentach, mamy konsekwentne związki przyczynowo-skutkowe, nie tylko wiemy, że coś się stało, ale autor daje nam także odpowiedź - dlaczego. Wtedy jak najbardziej nie należy potępiać takiej historii. Przynajmniej wg mnie.
Co więcej, przyznaję szczerze, że często mam takie natchnienie, potrzebę, coby przeczytać właśnie coś wyidealizowanego, tak odstającego od normalnego życia - i wtedy chętnie sięgnęłabym nawet po historię księżniczki poszukującej swojego księcia w wyżej wymieniony sposób. No bo nie oszukujmy się - trzeba czasem odpocząć i dać sobie szansę na zatracenie - a co nam przyniesie większego banana na twarzy, potem potoki wylanych łez, jak nie schematyczna, całkiem stereotypowa bajka o dwójce osób, których przeznaczeniem (często jedynym celem w życiu, ale ciii:P) jest bycie razem?
Potrzebujemy innowacji, potrzebujemy łamania schematów, wychodzenia poza utarte, często nudne szlaki, potrzebujemy historii dających do myślenia, pobudzających wyobraźnię, ukazujących wiele różnorakich aspektów życia/nieżycia/istnienia - dlatego popieram apel, coby wystrzegać się tak naiwnych wątków w swoich opowiadaniach/tekstach itd. Ale czasem odskocznia w marzenia o idealnym świecie - w tym przypadku idealnej miłości - nie jest zła. A nawet całkiem dobra.
Dobry post, daję okejkę (mogę nawet dwie), co postanowiłam potwierdzić długawym, nieco nudnawym komentarzem.
Bywa.
Pozdrawiam,
AA.
Dziękujemy za komenatrz (nie nazwałabym go zdrcydowanie nudnawym). Oczywiscie, umiar jest najważniejszy. I sposob przedstawienia własnego pomysłu. Pomysł jest ważny, jasne, ale nawet najbardziej innowacyjny mozna skopać sposobem opisania, odwrotnie tez to działa: mozna korzystać cześciowo z utartych schematów, a zrobic to z wdziękiem i wzbudzając zainteresowanie :)
UsuńAA napisała to, co myślę, więc nie będę powtarzać. Chociaż przyznam się sama, że zaczęłam pisać romans i zapewne akurat będzie tak trochę schematyczny, bo ja również czasem lubię oderwać się od czegoś cięższego, by zatopić się na chwilę w czymś, co będzie słodkie, romantyczne itp. ;D Ale robię to bardzo rzadko. xD
UsuńLubię Wasze posty, więc z niecierpliwością będę czekać na kolejny!
Pozdrawiam! ^^
Ja tez lubię, co widac choćby po moim opowiadaniu ;) i wlasciwie poczytac cos przewidywalnego tez jest Czasem w porządku, zeby sie odmóżdżać i zrelaksować ;p
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńJak zwykle bardzo mi się podoba! Muszę powiedzieć, że w jednym z moich opowiadań "stworzyłam" bohaterkę, która posiada wszystkie cechy "zakochanej po uszy", ale zrobiłam to celowo :D. W dodatku ta bohaterka ma 20 lat i żyje w XIII wieku, więc na pewno nie jest "zbuntowaną nastolatką".
Ja szczerze nie lubię czytać romansów (och, czeka mnie "Romeo i Julia" jako lektura w tym roku...), ponieważ są w większości przypadków takie same. Wątek miłosny może być jak najbardziej, ale wolę, aby był drugoplanowy. Co do trzynastki: świetnie się ją czytało i czekam z niecierpliwością na kolejną część!
Hejka.! C:
UsuńBardzo się cieszymy, że poradnik przypadł ci do gustu.
Świadomość w kreacji daje bardzo dużo, więc myślę, że twoja bohaterka dzięki temu nie popadnie w przesadę. Dobrze użyta klisza może dodać smaczku opowiadaniu i na pewno sprawia autorowi frajdę podczas pisania. Powodzenia w tworzeniu. :)
Widzę, że mamy dość podobne zdanie w kwestii romansów. (Uch, "Romeo i Julia", jak ja nie lubiłam tej lektury. :D) Myślę jednak, że któregoś dnia uda ci się znaleźć niesztampowy romans, którego czytanie będzie przyjemnością. Ja co prawda jeszcze szukam ideału, ale nie tracę nadziei. ;)
Przeczytałam, pośmiałam się i zgadzam się z powyższymi obserwacjami. Faktycznie coś takiego może się pojawić, pod warunkiem, że wszystkie wyższe cechy nie są wrzucone do opowieści, która właściwie nic prócz płaskiej fabuły i tró lof głównych bohaterów nie ma do zaoferowania. Jeżeli historia ma mocno zarysowaną fabułę, świat i postacie, to proszę bardzo, może się pojawić chłopak o mrocznej przeszłości... ale tak, abym nie rzygała opowiastkami o jego przeszłości i rozległymi wywodami o wyglądzie.
OdpowiedzUsuńJak ja się cieszę, że nie czytam ani nie piszę romansów. No i nie lubię czytać na ekranie, więc nie grzebię po fanficach w internecie.
P.S. Nie wiedzieć czemu cały czas kojarzyłam sobie to wszystko z "Darami Anioła". Może to dlatego, że czytając już po raz enty o złotych lokach Jace'a powstrzymywałam odruch wymiotny? Szczerze gościa nienawidziłam (Will'a z "Diabelskich maszyn" również, bo jest kopią swojego pra(...)wnuczka). Czasem teksty miał czasem niezłe, ale rozumiecie - drażnił mnie samym swoim bytem.
Dziękujemy za opinię o naszym poradniku. Staramy się, o zachowanie równowagi pomiędzy zabawą a walorami edukacyjnymi, więc dobrze jest wiedzieć, że Trzynastka jest tak pozytywnie odbierana. :)
UsuńMyślę, że na wszystkie pytania dotyczące pisania można w pewnym sensie odpowiedzieć - "ważny jest umiar". To taka żelazna zasada, która zawsze się sprawdza. Umiar i w miarę równomierne rozłożenie elementów opowiadania (tak, jak wspomniałaś w swoim komentarzu) - fabuły, bohaterów i świata - to taka szarlotka, która za każdym razem się udaje.
Cóż, można w internecie znaleźć prawdziwe perełki, więc myślę, że czasem warto do niego zajrzeć w poszukiwaniu czegoś do czytania, a i wzrok po jakimś czasie się przyzwyczaja. Proces szukania bywa trudny, ale opłacalny. Szkoda tylko, że tak mało się ich trafia. Dlatego też piszemy poradniki i oceniamy - żeby takich perełek było coraz więcej. ;)
Czytałam "Dary Anioła" tak dawno temu, że już szczerze nie pamiętam, jak to tam dokładnie było, ale kojarzę, że włosy i złote oczy Jace'a przewijały się wielokrotnie. Jednak czego spodziewać się po zakochanej szesnastolatce, jaką była Clary? A z "Diabelskich Maszyn" przeczytałam tylko dwie książki i Will mnie nie wkurzał, ale mnie bardzo rzadko jakikolwiek bohater denerwuje, wiec to może dlatego. ;)
Nie no... To jest genialne. Naprawdę jak się nad tym zastanowić, to te schematy przewijają się w niemal wszystkich młodzieżówkach - szczególnie fantasy. Ona - niezbyt ładna dziewczyna, ale tylko ona siebie za taką uważa, przyjaciel z dzieciństwa - zakochany w niej po uszy i nagle pojawia się nowy uczeń w szkole - mega mega przystojny facet, ale wredny jak cholera, dręczy główną bohaterkę, ale oczywiście miss szkoły jest zazdrosna o to, że ten mega mega przystojny koleś w ogóle interesuje się szarą myszką główna bohaterka. Jeszcze po drodze odkrywa ona swoje SUPER moce, mega przystojniak zakochuje się w niej, choć raczej to ona pierwsza to robi, a przyjaciel z dzieciństwa idzie w odstawkę... Nawet ciężko zliczyć książki, w których właśnie taki schemat albo podobny się przewijał...
OdpowiedzUsuńzliczenie przykładów idących wg tego schematu prawdopodobnie jest niemożliwe :p czasem uważam, że ta "nadprzyrodzona" częśc ma na celu jedynie próbę zrobienia z historii czegoś bardziej oryginalnego, co ostatnio już niekoniecznie wychodzi ;p Dziekujemy za komentarz :)
Usuń