Parszywa trzynastka nr 2 – fantastyka

Serdecznie witamy w kolejnej części „Parszywej trzynastki”. Na początku pragniemy podziękować za miłe przyjęcie tego poradnika i duży odzew. Liczymy na to, że dzisiaj również uda nam się trafić w Wasze gusta i jednocześnie może czegoś nauczyć.
W drugiej części omówimy najczęściej pojawiające się w opowiadaniach fantasy klisze i błędy, które sprawiają, że czasem trudno powstrzymać uśmiech politowania nad tego rodzaju tekstem. Zaznaczamy też od razu, że użycie jakiegoś oklepanego zagrania nie oznacza tym samym, że opowiadanie do niczego się nie nadaje. W końcu każdą kliszę można opisać w ciekawy sposób, ale żeby to zrobić, to trzeba w ogóle wiedzieć, co taką kliszą jest.
Gotowi? W takim razie zaczynamy!


0. „Eragon”

Dziękujemy za uwagę i zapraszamy za miesiąc.




A teraz już na poważnie: „Eragon” jest chyba sztandarowym przykładem tego, co się dzieje, gdy ktoś próbuje napisać fantastyczną książkę fantasy. Klisza kliszę kliszą pogania, schemat leci za schematem, a czytelnik myśli tylko „było, było, było”. Tym, którzy mają trochę czasu i chęci, polecamy zabawę w Bingo, czyli ile punktów naszego poradnika można znaleźć w tej książce.


1. Tło i świat przedstawiony

Te elementy występują zwykle w dwóch wariantach: albo nie istnieją, albo są kliszą. A jak to wygląda? Ano tak:
a) Lodowata Północ – niebotyczne góry, pod którymi żyją krasnoludy zajęte górnictwem i produkcją wspaniałej broni. Nie lubią się z elfami, ludźmi gardzą, ale z nimi handlują. Podczas rycia w ziemi trafiają na nieprzyjemnego stwora z rogami, którego potem ubija główny bohater, dzięki czemu zapewnia sobie wdzięczność brodatych milusińskich.
b) Sielski Zachód – miejsce pochodzenia głównego bohatera. Kraina mlekiem i miodem płynąca, której nie dręczą żadne problemy, a jego mieszkańcy żyją sobie powoli, w dzień uczciwie pracując, a wieczorami popalając fajki. Zwykle nie mają pojęcia o toczącej się wojnie.
c) Dzikie Południe – tutaj warianty są dwa: albo spalona słońcem pustynia, albo zamieszkana przez nomadów kraina, trochę mniej rozwinięta od Cywilizowanego Centrum. Ludzie z tych rejonów są szorstcy, ale uczciwi i koniec końców staną po stronie dobra.
d) Cywilizowane Centrum – miejsce, w którym żyją bardziej rozwinięci technologicznie ludzie, często zadufani w sobie i przekonani o własnej sile. Zwykle w konflikcie z elfami, które do ostatka krwi broniły swojego Mrocznego Lasu przed pozostałymi mieszkańcami krain.
Same szpiczastouche kryją się między drzewami, uważając się za lepsze od innych ras, zwłaszcza krasnoludów. Nie interesuje ich konflikt ze Złym Wschodem, ponieważ uważają, że to ludzie go rozpoczęli i ludzie sami powinni sobie z nim poradzić. Ostatecznie jednak wspierają tych dobrych.
e) Zły Wschód – tu wiele nie trzeba dodawać. Źródło wszelkich kłopotów, trosk i niepokojów. Kraina otoczona bagnami/górami/mgłami (albo wszystkim naraz), gdzie słońce nie świeci, gdzie nie ma roślin i gdzie nawet puchate króliczki mogą cię zabić. Ogólnie okolica, w której lepiej nie przebywać po zmroku.
File:How original.gif
Na pierwszy rzut oka widać, jak bardzo ten miły pan docenia kreatywność twórców fantasy.


2. W alternatywnym świecie logika szybko jak gepard umyka

Tworzenie własnego świata to z jednej strony prawdziwa gratka – w końcu możemy ustalić w nim takie zasady, jakie tylko chcemy, stworzyć własną historię, geografię, rasy, prawo. Ba, na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nie musimy przejmować się czymś takim jak research. To nie do końca prawda, w końcu jeśli stawiamy na porządne high fantasy, dobrze byłoby poszukać inspiracji nie tylko w innych pozycjach gatunku, ale również w legendach, wierzeniach czy podaniach. To jednak nie miejsce na ten temat, w końcu mamy do czynienia z Parszywą Trzynastką. Na pierwszy ogień pójdzie więc coś innego, a mianowicie Pani Logika. Bowiem tworzenie własnego świata to również pewnego rodzaju pułapka.
Pani Logika w świecie autorskim z jednej strony ma lepiej. Nie musi trzymać się naszej historii czy obyczajów, które często ograniczają ją w pozycjach osadzonych w świecie rzeczywistym, i przyprawiają zarówno ją, jak i Autorów Blogowych Opowiadań (ABO) o silny ból głowy. Pani Logika w fantasy może się cieszyć, w końcu ma nieco więcej swobody. Ale czy to oznacza, że powinna oddać się w objęcia Morfeusza, jak to często określają czynność zwaną przez zwykłych ludzi spaniem ABO?
Czy w swój świat mają prawo wrzucić wszystko, co podpowie im wyobraźnia albo to, co przeczytali czy obejrzeli, i to najlepiej bez żadnego tłumaczenia? Odpowiedź brzmi: tak, w końcu to Ich Opowiadanie. Ale czy to oznacza, że czytelnik będzie wiedział, o co chodzi? Oczywiście pozostaje kwestia, czy czytelnik musi wiedzieć. Cóż, jeśli ABO chcą posiadać czytelników, powinni wziąć to pod uwagę, choć nie powinnam prawdopodobnie zakładać, że wszystkim ABO na nich zależy. W końcu jedni lubią czekoladę, a inni, jak im się nogi pocą.
Nikt nie broni ABO wykreowania skrzydlatych, różowych wróżek wielkości główki od szpilki czy pójścia śladem Wspaniałej Pozycji Dla Nastolatek, jaką jest saga Zmierzch, i postawienia na kolejną zgraję Złych-Lecz-Tak-Naprawdę-Humanitarnych-I-Zakochujących-Się-W-Ludziach-Wampirów. Nikt nie broni stworzenia własnego świata z tysiącem nazw własnych oznaczających góry, morza, lasy, państwa, miasta i wioski, które ledwo można przeczytać, a co dopiero zapamiętać. Absolutnie nie, głównie dlatego, że jeśli podejdzie się do tematu w odpowiedni sposób, każdy z tych pomysłów może okazać się genialny. Najważniejsze jest bowiem, żeby pamiętać o Pani Logice i zdawać sobie sprawę, że nasze wróżki z powodu małych rozmiarów mózgu będą na poziomie intelektualnym jętki, a przeciętny mieszkaniec Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch skróci sobie dla ułatwienia nazwę do Llanfair. Bo właśnie to jest logiczne.


3. Tragiczne losy rodzinnej wioski

Fabuła fantastycznej książki fantasy musi się zwykle jakoś zacząć, to rzecz oczywista. Powstaje jednak dość zasadnicze pytanie: jak? Ano banalnie. Bo czyż nie istnieje lepsze rozwiązanie niż zrównanie rodzinnej osady Głównego Bohatera z ziemią i wymordowanie wszystkich jej mieszkańców? Czytelnik nie zdążył ich jeszcze polubić, więc strata w sumie żadna, a Główny Bohater ma przynajmniej powód do zemsty na władcy Złego Wschodu (no bo chyba nikt nie wątpi, że to on jest odpowiedzialny za śmierć biednych wieśniaków, zbliżającą się wojnę, dziurę ozonową i krety w ogródku). No same korzyści.


Biedni wieśniacy jeszcze nie wiedzą, co ich czeka.


4. „Fantastyczne stworzenia i jak je znaleźć”

Na pewno nie w podręczniku D&D. Ba, to jest ostatnie miejsce, w którym powinno się ich szukać. Umieszczanie w świecie, czy to własnym, czy już stworzonym, pięciu gatunków smoków, zombie, ghuli, upiorów, wampirów, wilkołaków, goblinów, orków, trolli, godzilli lub drapieżnych ryjówek wcale nie zwiększy atrakcyjności tekstu. Wręcz przeciwnie, może nawet wywołać wrażenie, że autora nieco za bardzo wciągnęła sesja RPG.


5. Osią fabuły jest uratowanie świata przed zagładą.

Ratowanie świata przed zagładą — motyw stary i powtarzany do bólu, a jednak wciąż kusi. Dlaczego? Zapewnia ogromne emocje, takie, które nie mogą nie zaangażować czytelnika i samych bohaterów. Przecież świat jest w niebezpieczeństwie! Jeśli czegoś nie zrobimy, wszyscy zginiemy! Nie da się bardziej podnieść stawki niż zapowiedzieć zniszczenie całego świata. Nie da się też sprawić, żeby zależało nam mniej.
Serio? Naprawdę ktoś jest w stanie pomyśleć, że w takiej historii Wielkiemu Złemu powiedzie się jego nikczemny plan anihilacji ludzkości? Proszę was. Zawsze znajdzie się niziołek, który w ostatniej chwili wrzuci pierścień do ognia, dzielny paladyn, który poświęci życie, by zabić złego smoka, ewentualnie Wielkiego Złego napadną wyrzuty sumienia i zaprzestanie swojej zbrodniczej działalności.


6. Główny bohater — wybraniec, który bardzo często nie ma początkowo żadnego pojęcia o alternatywnym świecie, a jak się o nim dowiaduje, to mało się temu dziwi.

Załóżmy na chwilę, że jesteśmy bohaterami opowiadania. Spotykamy na ulicy dziwnie wyglądającego faceta, który mówi nam, że jesteśmy magami. Co robimy w takiej sytuacji?
A) Uznajemy, że to głupi żart i idziemy dalej.
B) Dzwonimy na policję, bo gość ewidentnie ma coś nie tak z głową i może być niebezpieczny dla otoczenia.
C) Stwierdzamy: „Czułe/am to przez całe życie. Którędy do szkoły czarodziejów?”
Prawdziwa osoba może zrobić coś pomiędzy A i B. Chyba nie trzeba mówić, którą opcję wybierają bohaterowie opowiadań.
I to jest bez sensu. Bohater opowiadania też jest człowiekiem. (Na ogół. Albo nie. Ale zachowuje się jak człowiek, został wychowany jak człowiek i przy tym zostańmy.) Powinien kwestionować takie wyznanie. Powinien wątpić w sens słów podejrzanego gościa, a nie lecieć za nim do ciemnego zaułka. Nawet jeśli w głębi czuje, że takie słowa mogą nieść za sobą prawdę, wychowywanie się od niemowlęctwa w zwyczajnym świecie powinno pozostawić w nim jakieś opory przed zaakceptowaniem myśli o latających na miotłach wiedźmach i wyjących do księżyca wilkołakach. Powinien dziwić się, jakim cudem to wszystko pozostało ukryte przed okiem zwykłego człowieka i dlaczego to akurat on dostąpił zaszczytu poznania prawdy. Bohaterowie opowiadań łykają za to wszystko jak gęsi i już kolejnego dnia czekają spakowani i gotowi na poznawanie alternatywnych wszechświatów. Widać pewien zgrzyt?
Na widok smoka zwykły człowiek powinien zlać się w spodnie ze strachu, ewentualnie z ekscytacji, co kto uważa, a nie podchodzić do dziesięciometrowego stwora i powiedzieć „zostańmy przyjaciółmi”. Na wieść, że może używać magii, zwykły człowiek złapałby pierwsze lepsze zaklęcie i ćwiczył bez opamiętania, aż mógłby użyć nowej sztuczki do robienia głupich rzeczy, a nie dzielnie słuchał wykładu podstarzałego profesora. Po przejściu przez teleport na inną planetę powinien zemdleć z wrażenia i szoku (oraz braku tlenu). I dzień w dzień po wstaniu z łóżka powinien zastanawiać się, czy to wszystko nie było aby przypadkiem tylko jego snem. Bo takie rzeczy na pewno nie są czymś, co przytrafia się każdemu z nas w co drugi weekend i po prostu nie chcemy się przyznać o tym kolegom ze szkoły, bo to nasza słodka tajemnica. To niesamowite przeżycie i tak powinno zostać ukazane. Jako coś obezwładniająco fantastycznego. Dajmy naszym bohaterom nasycić się tą magią i pozwolić oszaleć na jej punkcie. Założę się, że sami byśmy to zrobili na ich miejscu.
W świecie magii możesz dowiedzieć się o sobie rzeczy, których czasem nie chciałbyś poznać.


7. Iniemamocni

Główny Bohater, którego rola została powyżej nakreślona, jest wyjątkowy nie tylko ze względu na fakt, że pozostaje Jedyną Nadzieją Dobrych. O nie. Nawet jeśli ma on jakieś wady bądź też z początku nie potrafi walczyć udziwnioną bronią czy też stoi na bakier z czary-mary, zwanymi też magią, jednego nie można mu odmówić: Świetnej Odporności. Jestem przekonana, że wielu ludziom żyjącym na Ziemskim Padole przydałyby się niecodzienne właściwości jego organizmu. Otóż GB jest tak zajęty swoją misją, a jeśli nie znał wcześniej Alternatywnego Świata – jego poznawaniem, że Podstawowe Czynności Fizjologiczne (PCF) tracą dla niego jakiekolwiek znaczenie. Zapewne dlatego, że nie musi się już nimi przejmować, choć ABO na ogół o tym nie wspominają. Po co, skoro to nieistotne! Przecież misją GB jest zabicie Wielkiego Złego i uratowanie dobrych. Dlaczego skupiać się choćby w jednym procencie na takich aspektach życia jak spożywanie posiłków, uzupełnianie elektrolitów, oddawanie się w objęcia Morfeusza czy chodzenia tam, gdzie nawet król udaje się piechotą? W końcu GB jest nadzwyczajny. Nie grozi mu głód ani pełny pęcherz. Jeśli cokolwiek grozi jego Świetnej Odporności, to tylko atak złych, ale dzięki czary-mary szybko dochodzi do siebie.
Niektórzy mogą wziąć uwagę o PCF zbyt serio i zacząć opisywać robienie makijażu za pomocą czary-mary albo schodzenie na śniadanie, na którym serwowane są płonące oczęta małych smoków. We wszystkim najważniejszy jest Umiar. Pani Logika zdecydowanie twierdzi, że ważniejsze od PCF, i to nawet tych najzwyklejszych jak sen, jest opisywanie świata bądź misji. Nie chce jednak dopuszczać do sytuacji, w której GB – sam bądź z wierną świtą pomocników różnej maści – znajduje się w Ciągu. Proszę nie brać tego słowa zbyt dosłownie, w końcu to fantasy. Ciąg oznacza jedynie albo aż to, że GB całymi dniami i nocami nie odpoczywa oraz nie ma żadnych innych przemyśleń czy zainteresowań niż te, które bezpośrednio wiążą się z ratowaniem świata.
Drodzy ABO, czy jesteście absolutnie pewni, że to takiego bohatera pragnęliście wykreować?
sick invincible robot
Zadziwiająca odporność bohatera może być czasami zastanawiająca.


8. Genetyczne krzyżówki poza kontrolą, czyli ciesz się, że nie szczekasz

Na palcach jednej ręki można policzyć sytuacje, w których Główny Bohater jest zwykłym człowieczkiem, skazanym na starość, siwienie, głuchotę, problemy z pamięcią i wypadające zęby po ledwie sześćdziesięciu latach życia. Nie, prawie zawsze okazuje się, że jednak jest elfem lub półelfem, ma wspólne geny z nieparzystokopytnymi (zwykle chodzi o magiczną krew jednorożca, no bo głupio paradować z rogiem na czerepie) albo niezwykle uprzejmy wampir zamienia go w krwiopijcę akurat wtedy, gdy nasz bohater jest w kwiecie wieku. Tylko czekać, aż ktoś wpadnie na pomysł połączenia naszego herosa z Turritopsis nutricula, przy którym nawet długowieczne elfy będą leszczykami.
Jeden z kilku sposobów, w jaki mogłoby objawiać się pokrewieństwo z jednorożcami.


9. Idealna Apteczka Pierwszej Pomocy

Główny Bohater może być niesamowicie utalentowany, mieć Świetną Odporność i Wielką Misję do Wykonania, ale sam sobie nie poradzi.
GB często ma całą masę pomocników, a wśród nich może nie wciąż obecnego bezpośrednio, ale zawsze gdzieś tam skrywającego się w cieniu Mistrza. I w tym też, zgodnie z tym, co szepcze mi na ucho Pani Logika, nie ma nic złego. W końcu Mistrz, ze względu na wiek, wiedzę, umiejętności i znajomość zasad panujących w świecie, z pewnością przydaje się na ogół młodemu i nie do końca zorientowanemu GB. Pytanie, które ABO powinni sobie postawić, brzmi inaczej: czy to, że Mistrz Wie i Pomaga, oznacza jednocześnie, że:
a) jest Chodzącym Ideałem,
b) nawet jeśli ma milion innych rzeczy do roboty – takich jak planowanie wojny czy ratowanie mieszkańców płonącej wioski – to w chwili, gdy GB potrzebuje pomocy, bo zgubił się w lesie, ale ponadto ma się dobrze, Mistrz w sekundę zjawia się na ratunek?
Odpowiedzi na postawione powyżej pytania zależą oczywiście od tego, czego pragną ABO. Może ABO nie lubią Pani Logiki albo wiedzą lepiej? (To drugie pozostaje z zasady nieuleczalną chorobą, na którą lekarstwo prawie na pewno nie zostanie nigdy wynalezione). Wtedy – czemu nie. W przeciwnym przypadku warto pamiętać, że Mistrz to też… człowiek, nawet jeśli w opowiadaniu jest elfem czy aniołem. Człowiek w takim znaczeniu, że jak każdy bohater zasługuje na przekonującą kreację. A ktoś, kto nie popełnia błędów, nie jest przekonujący.
Dodatkowo, jeśli ABO uda się dobrze pokazać ułomności Mistrza, to jego mądrość i rady będą się bardziej liczyć. Za przykład niech posłuży Dumbledore, który w ostatniej części Harry’ego Pottera okazał się skrywać dość niejednoznaczną przeszłość i ewidentnie posiadać wady, a jednocześnie spełniał wszelkie inne kryteria, jakie Mistrz spełniać powinien (a w opinii autorki tego punktu właśnie historia dyrektora Hogwartu była najlepszym wątkiem nie najlepszego zakończenia sagi Rowling).
Według Pani Logiki podpunktu b) rozwijać nie trzeba. Jasne, że Mistrz jest potrzebny. Ale skoro jest Mistrzem, używajcie go, drodzy ABO, w prawdziwie Nadzwyczajnych Sytuacjach.
the lord of the rings gandalf fuck yeah dancing excited
Mistrz jest mistrzem we wszystkich dziedzinach.


10. Chrześcijaństwo w każdym uniwersum

Tutaj podśmiechujki nie będą aż tak duże, ponieważ zdajemy sobie sprawę, że autorzy (zwykle ci początkujący) nie zawsze są świadomi popełniania tego błędu. Otóż nie trudno natknąć się na schematy wyraźnie pochodzące z chrześcijaństwa (czy może na takie, które obecnie uważa się za chrześcijańskie), nawet jeśli twórca twierdzi, że tak nie jest. Oczywiście, że niektóre elementy będą wspólne dla absolutnej większości wierzeń, jak chociażby idea stworzenia świata, życia po śmierci czy nagrody za dobre uczynki. Ale takim elementem nie będzie już krzyż, czy to w świątyni, czy na grobie zmarłego. Nie będzie to też ślub w białej sukni i welonie. Wykrzykiwanie przez bohatera „O Boże” też dość jednoznacznie sugeruje jedno konkretne bóstwo.
Jak sobie poradzić z tym problemem? Można pokombinować z politeizmem, pogrzebać w różnych mitologiach czy mniej znanych wierzeniach.
itsharrypotter:
“ “ Merlin’s beard!
”
Look what I found hiding in my drafts! SLUGHORN!merlin
Merlin nie jest zadowolony z faktu, że wszyscy w uniwersum obok twierdzą, iż nosi brodę. Toż to wierutne kłamstwo! Czyżby chodziło o zupełnie innego czarodzieja? To tak można?


11. Idealny pomysł na prolog? Przepowiednia oczywiście.

Nic nie zarysowuje głównego konfliktu tak wyśmienicie jak stara, dobra przepowiednia, więc po co czekać, kiedy można rzucić ją na samym początku. Twoi czytelnicy od razu będą wiedzieli, co się stanie, jak historia się rozpocznie i jak się skończy — oczywiście pokonaniem Wielkiego Złego. Przepowiednia nie może się przecież mylić. Nieświadomi bohaterowie nie wiedzą o kierującej ich życiem sile, lecz podążają za wytycznymi niczym puchate baranki.
Nie wiesz, jak miałaby brzmieć twoja przepowiednia? Zainspiruj się innym. W końcu wszystkie i tak brzmią podobnie. Nie martw się, to przepis stary jak świat i możesz powtarzać schemat do bólu. Nikt się nie zorientuje. A jak brzmi taki najprostszy przepis na udaną przepowiednię?
Zostanie odnaleziony wybraniec (inaczej Główny Bohater) — koniecznie w rozdziale pierwszym, bo po co z tym czekać i wprowadzać do historii ziarno niepewności. Wybraniec musi czuć zew przygody i być gotowy na poświęcenia. Musi mieć też swoją motywację. Najlepiej spal jego wioskę lub zabij bliskich — wtedy na pewno uzna, że chęć pokonania tyrana to jego pomysł, a nie efekt gadania jakiejś starej wieszczki. Wybraniec będzie przeżywał trudy przygody, jakie tam sobie wymyślisz; to całkiem dowolna część i nikogo tak naprawdę nie interesuje, no ale wszyscy mówią, że musi być, to musi. Najważniejszym punktem i tak jest to, że czytelnicy powinni doskonale wiedzieć, jak historia się zakończy. Zdradź zakończenie na początku i idź ślepo za punktami starożytnego zwoju — na pewno wszyscy ci za to podziękują. Czytelnik nie będzie musiał w stresie i niepewności oczekiwać kolejnego rozdziału. Spokojnie będzie mógł iść spać, bez obawy, że jego ulubieniec może podczas swoich przygód umrzeć. Przecież przepowiednia przepowiedziała jego zwycięstwo nad Wielkim Złym. Nie może się mylić, więc nie ma się czego obawiać. Można w spokoju ducha cieszyć się przewidywalną rozrywką. A kiedy Wielki Zły zostanie już pokonany, wybraniec dostanie więzioną księżniczkę i królestwo do rządzenia w gratisie, wszyscy jednogłośnie stwierdzimy — tak, dokładnie jak w przepowiedni. Totalnie był sens czytać trzysta stron tekstu, żeby dowiedzieć się tego samego, co w prologu.


Prorocy i wróżbici nigdy nie mieli łatwego życia.


12. Prorocze sny

Sny bohaterów to temat zaskakująco kontrowersyjny. Jedni mówią, że bohaterowie powinni śnić, inni, że to czysta zbrodnia, bo sny nie mają żadnego związku z fabułą i tylko niepotrzebnie zapychają czas. Ale przecież można zrobić tak, żeby miały!
Niech bohater śni wizje! Niech widzi możliwe zakończenie wszystkich jego cierpień i niech dowie się najważniejszych informacji z sennych mar. Po co mu życie i ciągłe analizowanie własnych wyborów, jeśli może łatwo odnaleźć rozwiązanie w snach. Po co ma próbować rozgryźć tego nowego, podejrzanego członka grupy, skoro Jaśniejąca Pani w wizji powie mu, żeby trzymał się z daleka od szemranego typa. Jaśniejąca Pani nigdy się nie myli, bohater przekonał się o tym już nie raz i nie ma zamiaru ryzykować.
No to jak, wszyscy lecimy na drzemkę, nie? Może dowiemy się, jak magicznie wymigać się od płacenia rachunków.
dreaming homer simpson the simpsons dream tired
Sny mogą mieć naprawdę ogromne znacznie.


13. Karczma, Chata Czarownicy i Zamek – odhaczone!

Podobnie jak sprawa ma się z rasami czy geografią, tak samo często traktuje się Miejsca. Pomimo że fantastyka daje szansę na tworzenie własnych zasad, ABO zaskakująco często korzystają z gotowych rozwiązań.
Główny Bohater potrzebuje pomocy w wykonywaniu misji? Niech uda się do Karczmy. Tam na pewno znajdzie nieznajomego o niezbyt przyjemnej aparycji i równie niezachęcającym usposobieniu, który mimo to w jakiś sposób poratuje naszego niezorientowanego superhero. Główny Bohater znalazł się w wielkim i mrocznym lesie? Prędzej czy później natknie się albo na niespotykane zjawisko w postaci Magicznej Fontanny czy portalu do innego świata, albo znajdzie się w chatce Złej Czarownicy, do której z niewiadomego powodu wejdzie z własnej i nieprzymuszonej woli. GB musi kupić ubranie, broń – i jeśli ABO będą pamiętać – jedzenie? Z pewnością uda się do Dużego Miasta, które praktycznie zawsze chronione jest przez wysokie mury i nieco niższych, acz wcale nie bardziej zachęcających i niegrzeszących mądrością strażników. ABO Potrzebują dobrych albo złych władców? Zbudują dla nich wielki, piękny zamek z tysiącem komnat i wejść, gdzie GB zgubi się praktycznie od razu, a potem trafi do więzienia w lochach, z którego prędzej czy później i tak zostanie cudownie uratowany.
ABO mogą spytać: to gdzie w takim razie mamy umieścić akcję opowiadań odpowiedź brzmi – w każdym z wymienionych wyżej miejsc i w wielu innych. Byleby nie przesadzić w żadną stronę: ani nie pójść utartym schematem przy opisywaniu poszczególnych wydarzeń odbywających się w danych miejscach, ani nie pozwolić wyobraźni pokonać Pani Logiki, chcąc za wszelką cenę wyjść na oryginalnych. Zawsze pamiętajcie o umiarze. Z takim właśnie przesłaniem druga odsłona Trzynastki dobiega końca.

8 komentarzy:

  1. 4. Bez bicia przyznaje się, że w moim opku mam smoki, ale na razie są one... w innej postaci, mniej cielesnej. Co do reszty to się zgadzam. Lubię fantasy, ale jak jest dużo ras i są one ciągle takie same, powielane w każdym fantasy to mi idzie na wymioty. Ileż można przerabiać temat np. wilkołaków, wampirów czy krasnoludów?

    5. Chyba zagłada świata to najfajniejszy temat... według większości, bo niby większe emocje itp. Ale ciągle jest schemat, bo jeden człowiek zawsze ratuje świat. I zawsze kończy się dobrze.

    6. Jak ja tego nie lubię... Jedynego wybrańca przełknęłam tylko i wyłącznie w Harrym Potterze, ale i tam jakoś mi się to nie podobało, no bo... serio?
    Co do tych punktów, to bez bicia się przyznaję, że moja bohaterka poszła w ślad trzeci, ALE nie dlatego, że ktoś jej powiedział, że ma moce i od razu w nie uwierzyła. Po prostu przytrafiły jej się rzeczy, dzięki którym łatwiej było uwierzyć w ten drugi świat, choć to też nie było za pstryknięciem palca/palców (?).

    7. Poniekąd się zgadzam, a poniekąd nie. Rodzi mi się pytanie, czy rzeczywiście chcemy czytać, że bohater co chwila musi załatwić swoje potrzeby fizjologiczne (chyba, że jest to jakiś ważny wątek, bo ma np. zapalenie pęcherza). Jeszcze rozumiem, co do jedzenia, bo np. można w ten sposób ukazać, że może ma duży apetyt, ale też z jedzeniem nie można przesadzić. Co do spania to tego też nie powinno się omijać. Nikt nie jest tak dobry, by wytrzymać długo bez snu i jeszcze tryskać energią.

    9. Lubię mistrzów, bo są dla mnie w książce jako pewien wzór, którym powinien lub może kierować się główny bohater, jednak właśnie problem polega na tym, że nie lubię, gdy są idealni. Zawsze ratują swojego podopiecznego i są tacy silni i super, ale jednak z czasem okazuje się, że są nikim, do bani i znacznie słabsi od swojego ucznia. Like.. wtf? Tytuł mistrza raczej powinien jakoś zobowiązywać, prawda?

    11. OMG, przepowiednie mi się znudziły. Są tak nudne, jak flaki z olejem i przewidywalne. I zawsze kończy się, tak jak było w przepowiedni, no bo nawet jak bohater zostanie ostrzeżony przed nie zrobieniem czegoś, to ten bohater (głupi idiota/idiotka) i tak to zrobi. Idealny przykład nasuwa mi się od razu Bella ze Zmierzchu, gdy Alice zakazała jej iść do sali z lustrami. Chyba nie muszę pisać dalej, prawda?

    12. Sny mogą być fajnie, ale właśnie... trzeba fajnie je jakoś stworzyć. Ja osobiście nie przepadam za proroczymi snami. Za dużo zdradzają i to mnie jakoś nudzi, bo wiem, co się po prostu wydarzy.

    Czekam z niecierpliwością na kolejną Parszywą Trzynastkę! Jeśli zrobiłam jakieś błędy w komentarzu, to przepraszam. Jestem padnięta i ledwo widzę... :(
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz. :)

      4. Powiem tak: umiar jest najważniejszy. W samych smokach nie ma nic złego, tak samo jak w innych fantastycznych stworzeniach. Ale jeśli jest ich za dużo, w dodatku nie pełnią żadnej innej funkcji, jak tylko pokazanie, że to fantastyka, więc musi być pełno wszelkiego rodzaju kreatur, to coś takiego trochę mija się z celem.

      5. Jakby nie patrzeć, ratowanie świata to szczytny cel, w dodatku bohater ratujący zwykle zyskuje sympatię czytelników, ale, no właśnie ile można czytać o tym samym. Czasami aż miałoby się ochotę, żeby zobaczyć, co by było, gdyby się nie udało.

      6. Harry'emu też się różne rzeczy przytrafiały, na początku "Kamienia Filozoficznego" było wspomnianych kilka takich sytuacji. Ale znów, jeśli czyta się po raz któryś o tym samym, no to jest to już trochę nużące.

      7. To też trochę zależy, na jaką konwencję zdecyduje się autor. Jeśli postawi na trochę większy naturalizm, to wręcz można oczekiwać, że fizjologia będzie opisana trochę dokładniej, chociażby w sytuacjach, gdy bohater znajduje się w lochach, nie ma możliwości się umyć czy skorzystać z jakiejś latryny. A nawet jeśli nie chce wnikać w takie szczegóły, to i tak warto pamiętać, że bohater zmęczony po całodziennej podróży może nie pachnieć fiołkami, być głodny, zmęczony, rozdrażniony, przez co może popełniać jakieś błędy.

      9. To często widać w różnego rodzaju treningach. Szkoli się taki bohater u jakiegoś mistrza magii czy szermierki, a po miesiącu jest w stanie pokonać swojego nauczyciela z zamkniętymi oczami.

      11. i 12., bo często jedno jest związane z drugim. :) Wszystko też zależy od tego, jaka to jest przepowiednia, choć nie ma co ukrywać, że w większości przypadków od razu można odgadnąć, o co chodzi i jak cała historia się skończy.

      Jeszcze raz dziękujemy za komentarz i wszystkiego dobrego! :)

      Usuń
  2. Kolejna część poradnika... Akurat wtedy, kiedy tu wpadłam :) Przypadek? Nie sądzę.
    Kocham ten poradnik! Jest pomocny, zabawny i nieszablonowy. Każdy powinien kształtować swoje idee, a nie iść wytartym szlakiem. Prolog faktycznie niemalże zawsze zaczyna się przepowiednią, co jest w sumie i dobre i złe. Z jednej strony może nas wprowadzić w opis fabuły, a z drugiej wszystko zepsuć, spoilerując czytelnikowi całą historię. Moim zdaniem przepowiednie, jeśli takowe mają być, powinny być bardzo zagadkowe i nie głosić całemu światu, że "I tak wszystko będzie dobrze, bo dobro wygra!", albo na odwrót. Ja osobiście zawsze się zastanawiałam, czy bohaterowie nie mają... Potrzeb fizjologicznych, że tak powiem :'). Racja, w opowiadaniach bardzo często są pomijane takie rzeczy jak zmęczenie czy głód.
    Najzabawniejsze, jak dla mnie, jest przegięcie szali i zbytnie oddalenie się od "przetartej ścieżki". Czasami po prostu autor traci logiczny sens swojego dzieła i rzuca bloga. Ja uwielbiam przecierać nowe ścieżki i w swoich opowiadaniach staram się dodawać coś niespotykanego ;).
    Prorocze sny bywają dziwną przypadłością każdego bohatera, nawet tego zupełnie ludzkiego. Szósty zmysł? Ja osobiście używam takich snów, przyznam się bez bicia... Ale robię to tylko u Jedi. No bo Rycerze Pokoju mają przeczucia, nie to co niektórzy Niezwykle Utalentowani Główni Bohaterowie, Którzy Oczywiście Są Tylko Zwykłymi Ludźmi, Ale I Tak Pokonają Wszelkie Zło I Się W Ogóle Nie Zmęczą.

    Czytało mi się bardzo przyjemnie i myślę, że pisać to było również miłym uczuciem :). Czekam na kolejną część (mam nadzieję, że będzie coś o ff) z niecierpliwością! Uwielbiam nieszablonowe myślenie i oryginalne pomysły. Postaram się wpadać tu częściej! Dodaję bloga do obserwowanych i pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz. Wydaje mi się, że z przepowiedniami to jest tak, ze albo wykładają wszystko jak kawa na ławę, albo sa napisane w tak zagmatwany i niegramatyczny sposob, ze nie widac w nich najmniejszego sensu :p. Co do potrzeb fizjologicznych mysle dokładnie to samo :D prowadzenie fabuły to chyba w każdym opowiadaniu najtwardszy orzech do zgryzienia

      Usuń
  3. Biedny Jorah, aż zaczyna mi się biedaka żal robić... xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie lekceważcie snów i wizji! Raz przed sesją śniło mi się, że zaspałam, bo zapomniałam nastawić budzika na odpowiednią godzinę, więc automatycznie obudziłam się o 2, sprawdziłam telefon i faktycznie nie miałam nastawionego budzika!
    A tak teraz na serio, to faktycznie wszystko się zgadza. Mnie ostatnio irytowały Kroniki Shannary. I tak najlepszy był mój brat, który rzucił jakieś bezsensowne hasło dotyczące rozwiązania jakiejś zagadki i miał rację! Naprawdę w fantasy istnieje wiele schematów. Lubię fantastykę, ale też irytują mnie powtarzalność, choć i z niej można zrobić coś dobrego :) Tylko trzeba umieć.
    PS. Link do tego artykułu w zakładce "Poradniki" odsyła do zupełnie innego postu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękujemy za komentarz :) o tak, sny czasem bywaja prorocze :p to wlasciwie dosc smutne, ze obecnie to fanasty jest przewidywalne. Dziekuję za uwagę odnośnie linku, zaraz zmienię

      Usuń
  5. 6 to efekt prób pisania pod monomit bez świadomości, co to w ogóle jest monomit. 3 w sumie też.

    Za to 4 - tak bardzo Kryształy Czasu. Rybiki cukrowe.

    OdpowiedzUsuń