Adres bloga – Żyj szczęśliwie
Autorka – The Grey Lady
Oceniająca – Kvist
Przede wszystkim bardzo się
cieszę, że postanowiłaś powrócić do pisania swojego opowiadania. Życzę Ci,
żebyś więcej nie musiała robić tego typu przerw.
Na początku oceny omówię krótko
szatę graficzną i zakładki, a potem skupię się na poszczególnych rozdziałach,
komentując najpierw treść, a następnie ewentualne błędy.
Do samego wyglądu i układu bloga
nie mam absolutnie żadnych zastrzeżeń: nagłówek jest ładny, nieprzesadzony,
kolorystycznie wszystko do siebie pasuje. Font w postach również ma odpowiednią
wielkość i łatwo go odczytać. Do gustu bardzo przypadł mi kursor; ta sówka jest
niezwykle wręcz urocza i, co ważniejsze, nie utrudnia poruszania się po blogu.
Czasem nadmierne udziwnienie kursora mocno w tym przeszkadza, ale tutaj nie ma
tego problemu.
Strona główna jest jednak
nadmiernie rozciągnięta przez ilość wyświetlanych postów. Wydaje mi się, że
można by je ograniczyć do jednego, ewentualnie dwóch.
Teraz zajmę się prawą kolumną.
Pierwsze zastrzeżenie dotyczy rubryczki z ogłoszeniami, którą zatytułowałaś
„Prorok Codzienny!”. Wydaje mi się, że ten wykrzyknik, o ile przy „Zapraszamy!”
jeszcze się broni, tak tutaj już niekoniecznie, zwłaszcza że nie używasz go w
innych miejscach. Oprócz tego w samej treści ogłoszenia wykorzystałaś
niepoprawne dywizy (-) zamiast półpauz (–) lub pauz (—). Zastanawia mnie też
celowość umieszczenia „Spisu pergaminów” i „Starych pergaminów” jako spisu
treści i rozsuwanego archiwum. O ile w spisie treści nie ma zalinkowanych
postów informacyjnych czy tych z konkursami, tak znalezienie ich w obecnej
formie archiwum również nie należy do najłatwiejszych zadań, gdyż wyświetlają
się standardowo miesiące, w których coś było publikowane, a nie konkretne
tytuły postów. Dobrze byłoby to albo poprawić, albo zdecydować się na jedną
formę archiwum.
W lewej kolumnie zgrzyta mi trochę
nazwa zakładki dotyczącej ogólnych informacji o blogu, do nazwania której użyłaś
cytatu z belki, podczas gdy reszta utrzymana jest w klimacie potterowskim.
Wydaje mi się, że dobrze byłoby trzymać się jednej konwencji, a przynajmniej
wybrać jakąś bardziej ogólną nazwę (jak to na przykład zrobiłaś z zakładką
„Bohaterowie” czy „Szablon”).
Podoba mi się forma, w jakiej
przedstawiłaś ogólne informacje o opowiadaniu: krótko, zwięźle i na temat, ale
jednocześnie na tyle dokładnie, by wzbudzić zainteresowanie czytelników;
przynajmniej moje Ci się udało. Większych zastrzeżeń tutaj nie mam, nie licząc
paru błędów:
Stephanie nie wie już czego
chce. – Przecinek przed „czego”.
(…) nie przeszkodzi
jej w prowadzeniu śledztwa. – Namieszałaś tu odrobinę z czasami. Jeśli
trzymasz się teraźniejszego, tak powinnaś robić to konsekwentnie, czyli
„przeszkadza”, a nie „przeszkodzi”.
W dodatku nie zauważa
najjaśniejszych spraw toczących się wokół niej, aż w końcu dowie się o
wszystkim ostatnia. – Ta sama uwaga:
„dowiaduje się”, a nie „dowie”.
paść na bohaterów włąśnie – właśnie.
Trzecią zakładkę stanowią „Bohaterowie”.
Zwykle podchodzę do niej dość sceptycznie, ponieważ zdarza się, że autor
przypadkowo spoileruje tekst, ale u Ciebie nie ma tego problemu. Podane
informacje z pewnością pomagają nowemu czytelnikowi w połapaniu się, kto jest
kim. Jedyną uwagę mam do tego, że nie podałaś, skąd pochodzą użyte przez Ciebie
zdjęcia. Dobrze też byłoby upewnić się, że autorzy fotografii zgadzają się na
ich wykorzystanie, bo nie zawsze tak jest. Rozjechało Ci również napisy pod
obrazkami; wygląda to tak, jakby nie wszystkie zostały wyśrodkowane.
W „Gabinecie Dyrekcji” zastanawia
mnie zabieg pisania w trzeciej osobie. Nie jest to niepoprawne, po prostu brzmi
nieco śmiesznie i, według mnie, tworzy dystans między Tobą a czytelnikami.
Dodatkowo na samym końcu używasz już pierwszej osoby, przez co stwarzasz
niepotrzebne zamieszanie. Jeśli jednak Ci coś takiego odpowiada – oczywiście
zostaw, ale zdecyduj się lepiej na jedną formę.
The Grey Lady ur. 6.11.2001
roku – początkująca autorka Fanfiction potterowskich. – Ten myślnik o wiele lepiej wyglądałby przed datą; w tej
chwili można odnieść wrażenie, że jest ona częścią Twojego nicku. Poza tym
słowo „fanfiction” powinnaś zapisać małą literą.
Początki jej przygody z
pisaniem sięgają czasów wczesnej podstawówki, kiedy zachęcona pochwałami
rodziny, zaczęła pisać „książki”. –
Brakuje przecinka przed „zachęcona pochwałami rodziny”, ponieważ jest to
wtrącenie, które powinno być oddzielone przecinkami od reszty zdania z obu
stron. Ewentualnie możesz też usunąć przecinek po słowie „rodziny”.
Dwa lata temu zorientowała się,
że nie jest jedyną, która marzy o karierze pisarki i porzuciła „dzieła”. – Przecinek po „która marzy o karierze pisarki”, ponieważ
jest to zdanie podrzędne, a kolejna jego część („i porzuciła <dzieła>”)
jest powrotem do zdania głównego.
Decydując się na klasę o
profilu matematyczno-fizycznym w gimnazjum, odrzuciła wszystko co wiązało się z
pisaniem. – Przecinek przed „co”, ponieważ
wprowadza ono zdanie podrzędne.
Pół roku później, natrafiła na
grupy o tematyce Fanfiction Potterowskim.
– Bez przecinka; poza tym „grupy o tematyce Fanfiction Potterowskim” brzmi dość
niezgrabnie. Lepiej brzmiałoby na przykład „grupy o tematyce potterowskiej”
(potterowski małą literą, ponieważ to przymiotnik).
Po przeczytaniu kilku
opowiadań, postanowiła połączyć dwie pasje
(…) – Bez przecinka, ewentualnie możesz użyć imiesłowu, na przykład:
„Przeczytawszy kilka opowiadań, postanowiła…” (i wtedy przecinek zostaje).
Zaraz potem kolor fontu zmienia
się na czarny, przez co praktycznie nie można przeczytać, co tam zostało
napisane.
W „Świstoklikach” i w zakładce
prowadzącej do informacji o opowiadaniu widać, że wybrany przez Ciebie font nie
odczytuje polskich znaków, co niestety wygląda odrobinę nieschludnie. Dobrze
byłoby znaleźć taki, który da sobie z nimi radę.
Innych uwag w tej części już nie
mam, dlatego przechodzimy do najważniejszej części, czyli do treści
opowiadania.
Prolog jest może odrobinę za krótki, żeby móc rozpisać się na
jego temat, ale już w tak niewielkim fragmencie widać, jak chcesz wykreować
swoją główną bohaterkę. Ma ona być osobą, która w każdej sytuacji wygląda na
pewną siebie, nieco stroni od towarzystwa, ale jednocześnie pragnie bliskiego
przyjaciela. Zobaczymy, czy moje przeczucia się sprawdzą.
Od strony technicznej podoba mi
się, jak krótkimi, szarpanymi zdaniami pokazujesz zdenerwowanie bohaterki.
Zabieg, w którym forma tekstu odzwierciedla emocje postaci – zdecydowanie na
plus.
Jeśli chodzi o błędy:
Zakładka „Bohaterowie„ w
'remoncie'. – Przy obu wyrazach użyłaś
niepoprawnych cudzysłowów. Powinny one wyglądać tak: „”.
I oczywiście wielu chłopaków
gapiących się na nią. – Victoire ma w tym
momencie jedenaście lat, więc przyciąganie uwagi chłopaków już w tym wieku (lub
prędzej to, że chłopcy mieliby na nią zwracać uwagę mimo jej wieku) jest dość
niepokojące i fakt, że ma w sobie krew wili, nie stanowi usprawiedliwienia. O
wiele bezpieczniej byłoby napisać, że przyciągała spojrzenia większości swoim
nietypowym wyglądem.
Tyle, że potem odbyła
się Ceremonia Przydziału. – Bez przecinka. Tutaj uzasadnienie.
Patty Watermelon trafiła
do Ravenclawu. Tak, ona też chciałaby tam trafić. – Powtórzenie.
Nie wiedziała czemu się
denerwuje (…) – Przecinek przed „czemu”,
które wprowadza zdanie podrzędne.
Nie włączając w to jednej
osoby. – Lepiej brzmiałoby „Nie licząc
jednej osoby”.
Tutaj zwrócę jeszcze uwagę na dwie
rzeczy: po pierwsze font w komentarzach również jest czarny, przez co na tym
ciemnym fiolecie trudno go odczytać, po drugie lepiej wyglądałoby moim zdaniem,
gdybyś zdecydowała się na uwagi autorskie albo na początku, albo na końcu
rozdziału, a nie tu i tu. Jeśli jednak bardzo Ci zależy na obecnej formie – to
w porządku.
W rozdziale pierwszym
zgrzyta mi forma przedstawienia bohaterów. O ile jeszcze w przypadku Victoire
opis jest w porządku, tak od Teddy’ego, przez Blancę, Patty i do Stephanie –
już nie. Większość informacji, które zawarłaś w tym rozdziale, powinna wynikać
z tekstu i fabuły, a nie z tego, że narrator nam tak powie, np.:
W szkole miał wielu przyjaciół.
Jako życzliwy, wiecznie pogodny Puchoni zawsze mógł liczyć na pomoc kolegów.
Lubili go chłopcy z Hufflepuffu i z innych domów, młodsi i w jego wieku. Nie
było chyba osoby, która nienawidziłaby Teddy’ego Lupina.
Albo:
Nie potrafił odmówić, dlatego
zmieniał dziewczyny średnio co tydzień. Wiedział, że łamie im serce, ale nie
chciał z żadną związać się na dłużej. Zwierzył się przyjaciółce, do której
zawsze przychodził, jeśli sprawa dotyczyła płci przeciwnej. Poradziła mu, żeby
po prostu odmawiał, a nie dawał nadzieję i potem je krzywdził. – Pokaż to w tekście. Opisz, jak Teddy, idąc do swojego
stołu na śniadanie, wita się po drodze z kilkoma osobami i zatrzymuje się, żeby
z nimi pogawędzić; jak nie ma zadania domowego i bez problemu koledzy dają mu
spisać; jak umawia się z tymi dziewczynami i rozmawia ze swoją przyjaciółką.
Kolejny opis, tym razem Blanki:
Podobał jej się pewien rok
starszy Krukon… Jednak nigdy nie zdobyła się na odwagę i nawet nie odezwała się
do niego słowem, ograniczając się do ukradkowych uśmiechów i zalotnych
spojrzeń. – Ta sama uwaga: pokaż to w
tekście, nie mów od razu czytelnikowi wprost, że komuś podoba się taka osoba, a
komuś inna. Niech Blanca na przykład zapatrzy się na niego podczas śniadania
albo straci wątek podczas rozmowy z przyjaciółmi, gdy go zobaczy na korytarzu.
Patty:
W rzeczywistości miała jeden
problem. Jej rodzice i młodsza siostra byli mugolami. Oznaczało to, że nie
zdawali sobie sprawy jak niebezpieczna może być magia. // Siostra Patty
nieustannie chciała dotykać różdżki, kociołka, miotły albo żądała demonstracji
czarów. Kiedy dziewczyna odmawiała, ta skarżyła się rodzicom, którzy byli po
stronie młodszej. – Zamiast to opisywać w
taki sposób, może lepiej po prostu stworzyć krótką scenkę, w której młodsza
siostra zachowuje się tak, jak to przedstawiłaś?
I Stephanie:
Dziewczyna była pewną siebie
Puchonką i wieczną optymistką. // Sprawiała
wrażenie, że niczym się nie przejmuje i może rzeczywiście tak było. (…) Była
mistrzynią w eliksirach i zielarstwie, ale z resztą przedmiotów też sobie
radziła. – Widzisz, o co mi chodzi? To znowu narrator mówi czytelnikowi,
jak odbierać bohatera, chociaż ten nie zdążył go jeszcze poznać i nie wyrobił
sobie na jego temat zdania.
Zwróć uwagę, że nie krytykuję
tutaj samej kreacji bohaterów – to dobrze, że starasz się wymyślić im jakąś
historię, nadajesz cechy charakteru, różnicujesz ich między sobą; to wszystko
jest zdecydowanie na plus. Problem w tym, że od razu wykładasz te informacje w
tekście, zamiast dać czytelnikowi zapoznać się z nimi stopniowo.
Zgrzyta mi też trochę, że
wszystkie dziewczęta są ładne, nawet jeśli nie są:
I brzydka. Okropnie chuda, co
skutkowało prawie zupełnym brakiem biustu i wystającymi żebrami… Wyglądała na
anorektyczkę, a ona tak bardzo chciała przytyć… // Nie wiedziała jednak, że ma swoją urodę. Blanca była
ładna. Kiedy się uśmiechała, cała promieniała. Miała krótkie brązowe włosy i
piękne niebiesko-zielone oczy, a figury zazdrościły jej wszystkie grubsze
koleżanki… (…)
Patty była ładna, miała długie,
falowane czarne włosy i brązowe oczy. Jedyne co jej przeszkadzało to fałdki
tłuszczu na brzuchu. Nie miała idealnej figury, ale nie była otyła. Po prostu
chciałaby mieć kilka kilogramów mniej, ale nie wstydziła się pojawiać w bikini
(…)
Wygląd? Proszę bardzo –
śliczne, długie, czarne włosy. Waga w normie. Sylwetka w miarę wysportowana.
Wszystko grało.
Nie mówię, że masz z nich robić
jakieś paszkwile, ale takie wmawianie czy próba przekonywania, że dziewczyny są
ładne, chociaż się za takie nie uważają, nie powinny mieć miejsca. Poza tym
taki natłok informacji w jednym miejscu utrudnia zapamiętanie, jak w zasadzie
dany bohater wygląda; o wiele lepiej wspominać o tym od czasu do czasu w
tekście: niech którejś pasek od torby przytrzaśnie włosy, niech ktoś zaśmieje
się z Blanki, nazywając ją szkieletorem albo kościotrupem, w końcu Twoi
bohaterowie są w szkole, gdzie trafia się na różne indywidua.
Żeby też nie było, że tylko się
czepiam: bardzo podoba mi się pomysł konfliktu w rodzinie Patty, w której
rodzice-mugole nie rozumieją niebezpieczeństwa płynącego z magii i chcą, by
dziewczyna ustępowała młodszej siostrze i pozwalała się jej pobawić np.
różdżką. Ciekawym wątkiem jest też Blanca, która nie odcina się od mugolskich
znajomych i dalej jest zafascynowana kulturą niemagicznych ludzi. Mam nadzieję,
że będziesz kontynuować te pomysły w opowiadaniu.
Przypadła mi jeszcze do gustu
pewna schematyczność w opisie bohaterów: niektórzy są szczęśliwi, niektórzy
nie, niektórzy sami tego nie wiedzą. Widać, że każda ze stworzonych przez
Ciebie postaci ma swoje problemy i zmartwienia, niektóre poważniejsze, inne
mniej. To wszystko zdecydowanie na plus.
Jeśli chodzi o błędy w tym
rozdziale:
Było piekielnie gorąco. Brak przestrzeni w pomieszczeniu nie pomagał,
jednak spędzenie czasu na dworze nie było lepszą alternatywą. // Jej pokój był malutki, ale przynajmniej nie
musiała dzielić go z siostrą. // Dominique była zupełnie inna od
niej. Rude włosy odziedziczyła po tacie, podczas gdy ona była bardziej
podobna do mamy. – Powtórzenia.
Dominique była zupełnie inna od
niej. Rude włosy odziedziczyła po tacie, podczas gdy ona była bardziej podobna
do mamy. Jednak rudowłosa nieustannie naśladowała starszą Wesleyównę. – Po pierwsze, unikaj określania bohaterów kolorem włosów
czy oczu. Po drugie, te zdania nie łączą się ze sobą w logiczną całość:
najpierw rzucasz ogólnikiem, potem precyzujesz, że chodzi o wygląd (i do tego
momentu jest okej), po czym nagle przechodzisz do zachowania. W tym ostatnim
zdaniu zmieniasz myśl, czyli powinnaś je zacząć od nowego akapitu.
(…) Victoire szybko doradziła
przedmioty, na które sama nie chodziła – Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami, (…)
– Nazwy przedmiotów szkolnych powinnaś zapisać małą literą.
(…) ciocia Hermiona doradzała[,]
jak najlepiej przygotować się do SUM-ów, a wujek George dopytywał się[,]
czy ma już chłopaka. – Brakujące przecinki przed zdaniami podrzędnymi.
Jako sierota i chrześniak
Harry’ego Pottera, oczywiście został zaproszony. – Zbędny przecinek. Masz tylko jedno orzeczenie w zdaniu
(„został”), nie wprowadzasz żadnych wtrąceń czy dopowiedzeń, w związku z czym
ten przecinek jest całkowicie zbędny.
Sama nie pasjonowała się tym
sportem[,] w przeciwieństwie do
młodszej siostry. – A tutaj z kolei drugi człon zdania jest dopowiedzeniem,
więc przydałby się przed nim przecinek.
(…) był tym bardzi
podekscytowany. – Bardzo.
Gryfonkanie (…) – Wcięło Ci spację; „Gryfonka nie (…)”.
Jedne zaczęły nienawidzić
Victoire i pokazywać się tylko z dala od niej, aby nie utonąć w cieniu
złotowłosej. // Drugie trzymały się z
nią, żeby wzrok chłopców kierował się na nie po chłodnym przyjęciu ze strony
blondynki. – O określaniu bohaterów kolorem włosów już wspominałam; we
wszystkich tych miejscach spokojnie można użyć podmiotu domyślnego lub zaimka.
W tym zdaniu mogłabyś na przykład napisać: „aby nie być w jej cieniu”. „Tonie
się” raczej w blasku, „w cieniu” [czyimś] się jest. Poza tym nie zaczynałabym
drugiego zdania od nowego akapitu, w końcu kontynuujesz w nim tę samą myśl,
która jest zawarta w pierwszym.
Nie. Victoire miała powodzenie
u płci męskiej, ale najczęściej to ona odmawiała. Trzęsący się drugoklasista
albo mocarny siedmioroczniak? – Po
pierwsze, „siódmoroczniak” (tak samo jak np. „siódmoklasista”, czyli uczeń
siódmej klasy), a po drugie, dwunastolatek zapraszający na randkę czternasto-,
ewentualnie piętnastolatkę? Nie wydaje mi się, że taki chłopiec próbowałby na
poważnie poderwać gimnazjalistkę.
— Vicky! – zawołała Dominique,
wchodząc do pokoju. // — Nie mów do mnie Vicky! I nie wchodź bez pukania –
warknęła blondynka. – Niepotrzebne wcięcie
akapitowe na początku dialogu.
Młody Lupin był sierotą.
Jego rodzice zginęli w Bitwie o Hogwart, a on mieszkał z babcią. Był
jednak bardzo blisko z rodziną Potterów i Weasleyów. – Powtórzenie. To drugie „był” możesz zastąpić, łącząc to
zdanie z następnym w Twoim tekście, np. „Rodzina Potterów i Weasleyów
rekompensowała mu jednak tę stratę”.
Jako życzliwy, wiecznie pogodny
Puchoni[,] zawsze mógł liczyć na
pomoc kolegów. – Po pierwsze, „Puchon” (bo cały czas mowa o Teddym), po
drugie – brakujący przecinek.
Jeśli obok wspaniałego
charakteru, chłopak jest również przystojny, nic dziwnego, że wiele
dziewczyn się za nim ugania. – Z tak
użytej konstrukcji wynika, że chłopak jest wspaniałym charakterem; musisz użyć
tutaj takiego orzeczenia, które można odnieść do obu członów, np. „mieć dobry
wygląd”, ponieważ można mieć zarówno wygląd, jak i charakter.
Wiedział, że łamie im serce,
ale nie chciał z żadną związać się na dłużej. – Te dziewczyny mają jedno wspólne serce? Jeśli nie, to powinno być
„łamie im serca”.
Kiedy ją szukał? – Szukać [kogo? czego?] jej, a nie [kogo? co?] ją.
— Nie wiem[,] czy możemy. – Brak przecinka przed „czy”, które
wprowadza zdanie podrzędne.
Wyszło na to, że o wszystko pyta
się rodziców… – To pyta o pozwolenie
siebie samej czy jednak rodziców? „Się” do wywalenia.
Jedyne[,] co jej przeszkadzało[,] to fałdki tłuszczu na
brzuchu. – „Co jej przeszkadzało” jest zdaniem podrzędnym, więc musi być
wydzielone przecinkami.
Nigdy nie myślała[,] czy się podoba innym, dlatego nie miała
problemów z zawieraniem przyjaźni z płcią przeciwną. // Tego głównie
zazdrościły jej koleżanki, które bały się odezwać przy chłopcach. –
Brakujący przecinek, poza tym drugie zdanie niepotrzebnie zaczęłaś od nowego akapitu,
skoro kontynuujesz w nim myśl z poprzedniego.
Oznaczało to, że nie zdawali
sobie sprawy[,] jak niebezpieczna może
być magia. – Brakujący przecinek.
Uważali, że skoro czarnowłosa
jest „obdarzona przez los”[,] nie może
skąpić innym cząstki tej mocy. – Po pierwsze, znów ta „wybierzkolorwłosa”,
po drugie, brakujący przecinek.
Przyznam szczerze, że o rozdziale
drugim trudno jest mi powiedzieć coś konkretnego. Z jednej strony akcji
jest sporo, ponieważ bohaterowie robią zakupy przed rozpoczęciem roku szkolnego
i spieszą się na pociąg, ale z drugiej strony nie dzieje się nic, ponieważ
właściwie niczego nie opisujesz. Osadzasz akcję opowiadania w świecie magii,
więc to pokaż. Wspomnij o potrącających się na Pokątnej przechodniach, którzy
również szykują wyprawkę do szkoły, opisz zapachy w sklepie ze składnikami
eliksirów czy dźwięki wydawane przez zwierzęta. Pozwól czytelnikowi poczuć
atmosferę rozgardiaszu panującego na dworcu: może jakieś dziecko się
rozpłakało, bo boi się rozstania z rodzicami na kilka miesięcy? A może komuś
uciekła sowa? Nie musisz się przy tym rozpisywać na pół strony: wystarczy
krótka wzmianka o trzech lub czterech sytuacjach, a już będzie to inaczej
wyglądało.
Skupiasz się przede wszystkim na
uczuciach bohaterów. Oczywiście takie elementy są potrzebne, ale nie powinny
stanowić większości tekstu, tak samo właśnie jak dialogi, których nadmierna
obecność bierze się właśnie z braku opisów. Spróbuj wypracować pewnego rodzaju
równowagę między tymi elementami.
Przedstawienie emocji postaci wychodzi
Ci całkiem zgrabnie. Najbardziej do gustu przypadł mi fragment, w którym
piszesz, że James nie chciał donaszać ubrań po starszym kuzynie: w ten sposób
nienachalnie zarysowujesz charakter bohaterów, przy czym nie zmuszasz
czytelnika do przyjęcia wersji narratora wmawiającego, że postać jest
taka-a-taka.
Zainteresowało mnie również to,
jak Blanca stwierdziła, że dobrze czuje się w żałobie. Bardzo mnie ciekawi, w
jaki sposób poprowadzisz jej postać, zwłaszcza po tak oryginalnym stwierdzeniu.
Co do zastrzeżeń odnośnie treści:
Harry jest starszy od Victoire bez mała dwadzieścia lat, więc nie wiem, czy to
taka niewielka różnica wieku, jak on sam twierdzi. Wydaje mi się, że sama
uwaga, żeby dziewczyna mówiła mu po imieniu, wystarczyłaby w zupełności.
Nie pasują mi trochę przemyślenia
Victoire już na końcu rozdziału: nie wydarzyło się w zasadzie nic, co zmusiłoby
ją do przemyślenia swojego zachowania w stosunku do Teddy’ego. Wynika to z
tego, że przedstawiasz te spory w formie zwykłego przekomarzania się między
kuzynostwem, przez co nie widać konfliktu między nimi. W tym momencie mija się
to, co mówi narrator z tym, co wynika z samego tekstu.
Jeśli chodzi o uwagi techniczne,
to zdecyduj się na wcięcia akapitowe albo na paragrafy. Użycie obu
niepotrzebnie rozciąga tekst. Dobrze byłoby też, gdybyś w uwagach odautorskich
i głównym tekście wybrała jeden rodzaj fontu.
Victoire Weasley ubrała
dżinsy leżące na wierzchu i pierwszy lepszy T-shirt. – W co je ubrała? Powinno być albo „ubrała się w”, albo
„założyła”.
W przeciwieństwie do siostry,
była gotowa w parę minut. Dominique jednak długo zastanawiała się nad
wyborem ubrania, gdyż była pewna, że spotka chłopaków ze swojego roku. – Bez przecinka, poza
tym powtórzenie.
Wyglądnęła przez okno. – Czy
dobrze zgaduję, że jesteś z Małopolski? Żeby była jasność: nie traktuję tego
pod żadnym pozorem jako błąd! Wydaje mi się po prostu, że ciekawym zabiegiem
byłoby, gdybyś używała regionalizmów w formie idiolektów bohaterów. W ten
sposób mogłabyś różnicować ich między sobą nie tylko charakterem, ale też formą
wypowiedzi.
Jej brat dopiero za rok szedł
do Hogwartu, z czego był bardzo niezadowolony. Szczególnie, że ciągle rywalizował
z Jamesem i fakt, że kuzyn jest starszy, dodatkowo go irytował. – Tę kropkę lepiej zastąpić przecinkiem, najlepiej tym,
którego użyłaś w „szczególnie, że”, ponieważ tego zwrotu (podobnie jak „mimo
że” lub „zwłaszcza że”) przecinkiem się nie rozdziela. Wydaje mi się, że te
zdania najlepiej byłoby trochę inaczej podzielić, np.:
„Jej brat dopiero za rok szedł do
Hogwartu, co go bardzo denerwowało, szczególnie że ciągle rywalizował z
Jamesem. To, że kuzyn był starszy, dodatkowo go irytowało”.
— Ech. — Ted zdał sobie sprawę
jak dwuznacznie to zabrzmiało. // — Po
ulicy — wyjaśnił. – Niepotrzebnie przeniosłaś jego wypowiedź do nowego
akapitu. Poza tym brakuje przecinka przed „jak”, które wprowadza zdanie
podrzędne.
— Bo mnie wkurzasz? —
odpowiedziała, akcentując znak zapytania. – Samego znaku zapytania nie mogła zaakcentować, co
najwyżej pytanie.
— Proszę, dzięki naszej
ciekawej rozmowie, jesteśmy już na miejscu. // Teddy wskazał szyld nad drzwiami i przepuścił
Victoire. – Zbędny przecinek, poza tym niepotrzebnie przeniosłaś to zdanie
do nowego akapitu; spokojnie mogłaś je potraktować jako wtrącenie narratora.
Chłopak rozejrzał się i wzdrygnął
na widok żabich oczek, które leżały w jednym z pojemników. – Przypuszczam, że chciałaś tutaj uniknąć powtórzenia „się”,
ale czasownik „wzdrygać się” wymaga tego zaimka.
Możesz użyć tu czasownika „drgnąć”.
Victoire przeszedł dreszcz,
kiedy pomyślała, że ktoś mógłby wypatroszyć jej ropuchę. // Spojrzała na Lupina z wyrzutem. – Niepotrzebnie
rozdzielałaś te zdania; lepiej brzmiałoby, gdybyś połączyła je zwykłym „i”.
Odmówił noszenia ubrań po
Teddym, który zresztą był inaczej zbudowany w jego wieku. Innych
starszych chłopców w rodzinie nie było. – Powtórzenie.
Nie miała zamiaru protestować -
w razie czego bez problemu dokupi kostium w Hogsmeade. – Wkradł Ci się dywiz w miejsce pauzy.
— A gdzie Dominique? —
zainteresowała się nagle. Jej mama rozglądnęła się niespokojnie. – Uwaga taka sama jak w przypadku „wyglądnąć”: zastanów
się, czy nie byłoby ciekawym zabiegiem użycie regionalizmów w wypowiedzi
bohaterów.
Szła wyprostowana, patrząc się
tępo przed siebie. – Bez „się”.
— Dobrze —
odpowiedziała, rumieniąc się i spuszczając wzrok. Kłamanie nie szło jej dobrze. – Powtórzenie. W drugim zdaniu mogłabyś napisać np.:
„Kłamanie nigdy nie wychodziło jej najlepiej”.
Łączyło ich tylko
wspólne dormitorium. – Jeśli mówisz o
samych dziewczynach, to powinnaś użyć „je”. „Ich” sugeruje obecność jakiegoś
przedstawiciela płci męskiej.
— Usiądziemy razem w
przedziale, okej? Pogadamy, bo mało o tobie wiem. Dobra, muszę lecieć, mama
będzie się niepokoić. Pa, Blanca! Do widzenia. // Dominique pożegnała się i odbiegła w kierunku sklepu
z szatami. – To, że się pożegnała, wiemy już z jej wypowiedzi, więc nie ma
sensu wprowadzać nowego akapitu, który przekazuje tę samą informację. Możesz to
zdanie połączyć z poprzednim akapitem jako wtrącenie narratora i zapisać je po
myślniku.
Widać było wielką różnicę
między Blancą z końca roku szkolnego, a tą teraz. – Zbędny przecinek.
Szła przygarbiona i sprawiała
wrażenie, jakby nic ją nie obchodziło. – Obchodzi (kogo? co?) – ją, ale nie obchodzi (kogo? czego?) – jej.
Rudowłosa gorąco chciała
poprawić humor koleżanki i dowiedzieć się[,]
o co chodzi. – Brakujący przecinek przed „o co chodzi”. Jest to zdanie
podrzędne, więc musi być oddzielone przecinkiem od zdania nadrzędnego.
Najstarsza córka raz po raz
sprawdzała[,] czy nie zapomniała
niczego spakować, a Louis płakał, że też chce do Hogwartu. – A tutaj zdanie
podrzędne („czy nie zapomniała niczego spakować”) jest wplecione w zdanie
główne, czyli trzeba je oddzielić od niego z obu stron.
Dominique długo się szykowała,
a ich tata co chwilę spoglądał na zegarek, popędzając swoją żonę (…) – Zbędny zaimek. Wiadomo, o czyją żonę chodzi.
To ją w niej denerwowało, mimo,
że przecież rudowłosa nic nie zawiniła. –
„Mimo że” nie rozdziela się przecinkiem. Błąd tego typu nie pojawia się u Ciebie
po raz pierwszy, więc tu masz pełną listę takich
wyrażeń.
Było to pytanie zbędne, gdyż już z daleka widać było, że
James ma tremę. – Powtórzenie.
— Denerwujesz się? — usłyszał
to pytanie po raz dziesiąty tego dnia. –
„Usłyszał” powinnaś zapisać wielką literą, ponieważ nie jest to czynność
wyrażająca mówienie.
— Nie. Jadę do Hogwartu, nie
wiem jak tam jest i nie, nie denerwuję się! – prawie wrzasnął. – To samo: słowo „prawie” nie wyraża mówienia.
Wiedział, że w szkole będzie
sławny. Miał jednak nadzieję, że chociaż na dworcu będzie mógł się czuć
jak zwykły chłopiec. – Powtórzenie.
— Wesleye siadają razem!
— zawołał wesoło Fred, kiedy wsiedli do wagonu. Doskonale zdawał sobie sprawę,
z tego, że kaleczy własne nazwisko, ale się tym nie przejmował. – Owszem, kaleczy. Nie chodzi tu jednak o odmianę, a o
błąd w nazwisku: „Weasleye”, jeśli już.
Już nie musiał wybierać między
Evelyn, a rodziną. – Bez przecinka.
Tyle, że nie uśmiechała
mu się myśl gadania z nią przy innych. – Bez przecinka.
Victoire była bardzo ciekawa,
a to nie zdarzało jej się często. – Lepiej
pasowałoby tu „zaciekawiona” albo „zainteresowana”. Teraz brzmi to tak, jakby
Victoire zwykle była nudną osobą.
Ukryła podekscytowanie,
przyjmując obojętny wyraz twarzy[,] i
wkroczyła do przedziału. – Zgubiłaś przecinek. Imiesłowy przysłówkowe
zawsze wydziela się ze zdania przecinkami, nawet jeśli w wyniku tego (tak jak w
tym przypadku) przecinek stałby przed spójnikiem, przed którym się go z reguły
nie stawia.
Następnie przedstawili się
prefekci Ravenclawu[,] czyli Patty
Watermelon i przystojny blondyn, który nazywał się Victor Jelly. – Zdanie
zaczynające się od „czyli” jest tu dopowiedzeniem, więc powinien stać przed nim
przecinek.
Nieliczne chwile, które
spędzali razem, podczas spotkań rodzinnych czy wspólnych zakupów,
upływały im na sporach i docinkach.
// W większości przypadków z winy Victoire, którą denerwowała
sama osoba Teddy’ego. Nie potrafiła powiedzieć dlaczego. – Tu skopiowałam
nieco dłuższy fragment. Po pierwsze, drugi przecinek jest zbędny. Po drugie,
trochę dziwnie podzieliłaś te zdania. Raz, że niepotrzebnie je rozbiłaś, a dwa,
że rozpoczęcie go od nowego akapitu jest zupełnie zbyteczne. Zauważ, że to
zdanie bezpośrednio wynika z tego pierwszego, nie wprowadzasz tam żadnej nowej
myśli. Nie ma w nim nawet orzeczenia, nie licząc tego w zdaniu podrzędnym.
Mogłabyś to zapisać np. tak:
„Nieliczne chwile, które spędzali
razem podczas spotkań rodzinnych czy wspólnych zakupów, upływały im na sporach
i docinkach, w większości przypadków powstałych z winy Victoire, którą
denerwowała sama osoba Teddy’ego”. Albo po prostu: „W większości przypadków
była to wina Victoire (…)”.
Rozdział trzeci wyszedł Ci zdecydowanie lepiej od poprzedniego, głównie dzięki
większej ilości opisów. Bardzo dobrze, tak trzymaj. Pojawiło się też parę
zgrzytów, ale o tym za chwilę.
Podoba mi się, jak pokazujesz
różnicę między doświadczonymi uczniami starszych roczników a przestraszonymi
pierwszakami. Ładnie przedstawiłaś zdenerwowanie Jamesa i to, jak będzie musiał
przyzwyczajać się do nowego środowiska. Urzekła mnie tu zwłaszcza scena z
zapamiętywaniem hasła, niezwykle urocza.
Dalej brakuje mi swojego rodzaju
czynnika, który zapoczątkowałby wewnętrzną przemianę Victoire, bo trudno jest
mi uwierzyć w to, że zwykłe stwierdzenie Teddy’ego w poprzednim rozdziale, że
ciągle się kłócą, wystarczyło. Sam proces przedstawiasz już w porządku – tu
dziewczyna powie coś miłego pierwszakom, tam nie skomentuje jakiegoś przytyku,
chociaż wcześniej nawet nie zastanawiałaby się nad tym – to wszystko jest jak
najbardziej okej. Tylko dlaczego tak się dzieje?
Wprowadzenie nowej bohaterki
(celowo nie zdradzę nazwiska) chyba najbardziej przypadło mi do gustu. Jej
wątek zaciekawił mnie jeszcze bardziej niż ten Blanki z poprzedniego rozdziału
i liczę na to, że go rozwiniesz.
Jeszcze co do uwag: trochę
zaskakuje mnie zachowanie Jamesa, który w wieku jedenastu lat patrzy na swoje
nowe koleżanki pod kątem ewentualnych związków. Czy to trochę nie za wcześnie?
Znowu też przedstawiasz bohatera
(mówię teraz o Ignatio) poprzez narzucenie czytelnikowi wersji narratora.
Zamiast robić to w ten sposób, to pokaż to jego zachowaniem. Jest
nachalny? To niech ciągle nagabuje Victoire. Prowokuje kłótnie? Niech się z
kimś posprzecza przy stole podczas uczty. W tym momencie dostajemy po prostu
suchą informację, która nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Z uwag technicznych: zdecyduj się
na jeden sposób zapisu myśli bohaterów. Możesz je odróżniać od reszty tekstu
kursywą, możesz przecinkiem lub myślnikami, ale nie mieszaj, tylko wybierz
któryś konkretny.
(…) ustawianiu nowych uczniów
tam[,] gdzie trzeba. – Brakujący przecinek.
Było to jedno z wielu
obowiązków (…) – „Był to jeden z wielu
obowiązków”, ewentualnie „Było to jedno z wielu zadań”. W liczbie pojedynczej
obowiązek jest rodzaju męskiego, więc musi on być zachowany, gdy mówisz o
jednym z nich.
Oprócz patroli na korytarzach,
które były całkiem przyjemnym zadaniem (…)
– To zdanie też do poprawki, ponieważ wynika z niego, że korytarze były
przyjemnym zadaniem.
prefekci musieli pomagać w
dekoracjach sal (…) – „Pomagać w
dekorowaniu” lub „pomagać w przygotowaniu dekoracji”
(…) reprezentować szkołę
na wymianach i wymyślić[,] co w szkole można by zmienić. –
Powtórzenie i brakujący przecinek.
(…) do łóżka w Dormitorium.
– „Dormitorium” małą literą, ponieważ nie jest to nazwa własna.
Pieśń skończyła się, a większość
nowych uczniów odetchnęło z ulgą
(…) – Ta większość (rodzaj żeński), więc „odetchnęła”.
(…) zrobili kawał jakiemuś Dursley’owi.
– Bez apostrofu. Obowiązuje tu identyczna zasada jak przy nazwisku „Malfoy” lub
„Weasley”.
James Potter trząsł się cały. – Lepiej „cały się trząsł”.
Jego tata czasami opowiadał o
swoim kuzynie – Dudley’u Dursley’u.
– Ponownie bez apostrofów. Polecam zapoznanie się z tą stroną, tam wszystko jest przejrzyście wyjaśnione.
Stary kapelusz dość długo się
zastanawiał[,] aż zdecydował (…) –
Brakujący przecinek.
Cieszył go fakt, że będą
w tym samym domu. Nagle przypomniał sobie, że przecież nie ma żadnej
pewności, że zostanie Gryfonem. –
Powtórzenie „że”. Któreś z nich spokojnie mogłabyś zastąpić „iż”.
Czuł, że patrzą na niego
wszyscy- w końcu miał sławne nazwisko. – Niepoprawnie użyty dywiz. Zamiast niego powinnaś użyć pauzy lub
półpauzy. Przypuszczam, że to tylko niedopatrzenie, bo już w tym momencie mogę
stwierdzić, że nie masz problemów z prawidłowym użyciem tego znaku.
Prawie zapomniał zdjąć tiary
z głowy (…) – To ile miał tych tiar na
głowie? „Zapomniał zdjąć Tiarę”.
Molly przybiła mu piątkę. – „Piątkę” przybija się z kimś, a nie komuś.
Tak!- pomyślał James z
radością (…) – Znów niepoprawnie użyty
dywiz. Wzięło się to prawdopodobnie stąd, że nie ma tu spacji.
(…) ceremonia dobiegła końca.
– Zarówno nazwa uroczystości, jak i „Tiara Przydziału” pisane są wielką literą.
Ten błąd pojawia się u Ciebie kilkukrotnie. Jeśli masz wątpliwości, w jaki
sposób zapisać dany wyraz czy wyrażenie, najlepiej i najbezpieczniej będzie
sprawdzić to w książkach.
Żeby były go widać (…) – Było.
Krótkie[,] czarne włosy sięgały (…) – Brakujący przecinek
między równorzędnymi przydawkami.
Pierwszoroczni tak długo się
grzebali[,] że zdążyła porządnie
zgłodnieć (…) – Brakujący przecinek przed „że”.
Obiecała sobie, że będzie puszczać
uwagi zazdrosnych koleżanek mimo uszu, za to przestanie zwracać uwagę
na Teddy’ego i Ignatio, nawet gdy ją zdenerwują. – Po pierwsze powtórzenie, po drugie uciekł Ci sens
zdania. „Za to” sugeruje, że Victoire będzie robiła coś przeciwnego w wypadku
obu chłopaków, podczas gdy wcale tak nie będzie. Może lepiej pasowałoby coś
takiego: „Obiecała sobie, że nie tylko będzie puszczać komentarze zazdrosnych
koleżanek mimo uszu, ale też przestanie zwracać uwagę na Teddy’ego i Ignatio,
nawet gdy ją zdenerwują”.
Tyle, że jakoś nie
chciała. – Bez przecinka.
Zdążyła zjeść już dwie
babeczki owocowe i kawałek placka ze śliwką, kiedy zorientowała się, że muszą
już iść do dormitoriów, a ona jako prefekt musi zaprowadzić tam
pierwszorocznych. – Powtórzenia.
Kiedy wreszcie doszli do Wieży
Gryffindoru (…) // — Tu znajduje się
wejście do naszej Wieży (…) – W obu przypadkach „wieża” małą literą.
— Pulsat eburno — pomoc
nadeszła. Tyle, że z dość nieoczekiwanej strony. – „Pomoc nadeszła” powinnaś zacząć wielką literą, ponieważ
nie jest to czynność związana z mówieniem. A najlepiej byłoby przenieść to
zdanie do nowego wersu i połączyć z następnym (przecinek przed „tyle”, a nie
przed „że”).
O ile Teddy z niewiadomych
przyczyn po prostu ją denerwował, to Ignatio nienawidziła z uzasadnionych
powodów. – Tutaj zmieniłabym szyk
wypowiedzi, ponieważ z tego, co widzę, chcesz zaakcentować różnicę między
brakiem przyczyn a ich obecnością: „O ile Teddy denerwował ją z niewiadomych
przyczyn, tak Ignatio nienawidziła z uzasadnionych powodów”.
Tyle, że swoim
zachowaniem już dawno przekreślił swoje szanse u blondynki. – Powtórzenie, poza tym znów ten niepotrzebny przecinek w
„tyle że”. Więcej już tego błędu wskazywać nie będę, ponieważ pojawia się on
dość często. Wspomnę jeszcze tylko o tym, że spokojnie możesz potraktować to
wyrażenie jak zwykły spójnik i zbudować zdanie złożone, a nie dwa proste.
Zostawiła Gryfona z wieloma
pytaniami młodych uczniów do prefektów (…)
– Trochę nie poszło Ci w tym zdaniu ze składnią; wiem, co chciałaś przekazać,
ale brzmi to naprawdę bardzo nieudolnie. Może lepiej brzmiałoby coś takiego:
„Zostawiła uczniów z prefektem, do którego mieli wiele pytań…”?
Nie miał pojęcia[,] co znaczyła (…) – Brakujący przecinek przed
„co”.
(…) wiedział, że zapomnienie
hasła może być fatalne w skutkach. Żałował, że kufer z jego rzeczami był
już w dormitorium. Najłatwiej byłoby to zapisać (…) – Powtórzenia.
No i[,] znając jego szczęście, najpewniej zaraz by tę
kartkę zgubił. – Uciekł Ci przecinek przed imiesłowem, poza tym
czasowniki w formie osobowej pisze się łącznie z morfemem -by, który jest w tym
wypadku wykładnią trybu przypuszczającego. Powinno więc być „zgubiłby”.
— Pulsom… Jak to nadal
szło? – „Dalej”, nie „nadal”. Te słowa
mają inne znaczenie, nie można ich używać jako synonimów.
James rozglądnął się.— Molly! —
wrzasnął, (…) – Wypowiedź Jamesa powinnaś
zacząć od nowego wersu.
(…) Evelyn, mimo, że
wiedział, że jutro (…) – Bez przecinka w „mimo że”.
Nie odpowiedziała od razu.—
Robi się późno — zauważyła (…) – To samo,
co wcześniej: wypowiedź bohatera zacznij od nowego wersu.
Stłumiła ziewnięcie.— No to…—
Do jutra! – A tutaj już nie wiem, kto co
mówi. Czy to James odpowiada Evelyn na pożegnanie? Czy ta pauza ma sugerować
przerwę w wypowiedzi dziewczyny? Dziwi mnie trochę ten błąd, ponieważ same
dialogi w zdecydowanej większości przypadków zapisujesz poprawnie, więc raczej
obwiniałabym tu klawisz „Enter” niż Twoją niewiedzę. Poza tym brakuje spacji
między kropką a pauzą.
(…) ale dwoje brunetów
siedziało na podłodze i beztrosko gadało. – „Dwoje” wskazuje, że mamy do
czynienia z kobietą i mężczyzną, a nie dwoma mężczyznami. W tym przypadku
powinnaś użyć „dwóch”.
James’owi od razu przypadli do gustu. – O matko. O ile jeszcze jakoś rozumiem, że można mieć
wątpliwości, czy używać apostrofu, jeśli imię czy nazwisko kończy się
samogłoską, tak apostrof po spółgłosce trochę mnie załamał. Podawałam już
wcześniej link do sjp, ale może jeszcze napiszę tutaj: po spółgłosce apostrofu
używa się TYLKO w dwóch przypadkach: po „s” lub „x” i to tylko wtedy, gdy stoi
przed nimi -é, -ée, -ai, -eu, -o, -oi, -au lub -ou (czyli wtedy, gdy się tych
spółgłosek nie wymawia).
W rozdziale czwartym na
początku zwrócę uwagę na rzecz, która chyba najbardziej irytuje mnie podczas
czytania Twojego opowiadania, a mianowicie – akapity. Pisanie co drugiego lub
co trzeciego zdania od nowego wersu wcale nie zwiększa jego atrakcyjności czy
płynności lektury. Rozumiem sam zamysł: jest to nie najgorszy zabieg, jeżeli
chcesz coś szczególnie zaakcentować, ale jeśli go nadużywasz, to tekst sprawia
wrażenie mocno „szarpanego”, co jest naprawdę irytujące. Pozwolisz, że zacytuję
nieco dłuższy fragment, żeby pokazać Ci, o co mi dokładnie chodzi:
Była w beznadziejnej sytuacji.
Nie wiedziała co robić ani jak wytłumaczyć nieobecność na obronie.
Objęła rękami kolana. Powoli
się uspokajała.
Teddy pewnie zapomni. Nie
pierwszy raz go tak potraktowała. Patty o niczym nie wie, najwyżej się domyśla.
Ale dobrze wiedziała, że nie
martwi się o opinię innych czy o relacje z Puchonem.
Nie chodziło jej o to, że coś
tam odburknęła do Teda.
Bała się siebie.
Swojego zachowania.
Swojej duszy.
Często zdarzało jej się być
niemiłą, ale zwykle nie przejmowała się tym. Jednak nigdy nie przekraczała
granicy.
Może teraz jeszcze tego nie
zrobiła, ale przestraszyła się swojej wrogości. Nie chciała taka być.
A była. I kto mógł coś na to
poradzić?
Tylko ona sama.
Spojrzała na duży zegar wiszący
na ścianie. Wskazywał 11.00
Zaczęła żałować, że urwała się
z lekcji. Nie dość, że będzie miała zaległości, to jeszcze te niewygodne pytania…
I nuda. Do lunchu miała czas
wolny, ale nie wiedziała co może z nim zrobić. Nikt nie zdążył zadać jej pracy
domowej, więc czekało ją godzinne leżenie.
I rozmyślanie nad sobą.
A może właśnie to było jej to
potrzebne?
Po przeczytaniu tego czuję się,
jakbym dostała zadyszki, naprawdę. Spróbuj to trochę opanować, przy okazji
starając się skupić bardziej nad dokładniejszym opisem uczuć lub pomieszczeń,
dzięki czemu czytelnik będzie miał chwilę, żeby odsapnąć. I, tak jak
wspominałam wcześniej, nie używaj zarówno akapitów, jak i paragrafów. Jedna
forma oddzielania fragmentów tekstu w zupełności wystarczy.
Jeśli chodzi o resztę, to mam
jedną poważniejszą uwagę: skoro Victoire obiecała samej sobie, że nie będzie
się bez powodu złościć na Teddy’ego, to dobrze byłoby, gdyby spróbowała
wprowadzić to w życie przynajmniej raz, czym mogłaby zaskoczyć młodego Lupina.
Nie wykluczam, że chciałaś w ten sposób pokazać niekonsekwencję w postępowaniu
bohaterki, ale w takim razie zabrakło jej refleksji na ten temat; teraz wygląda
to trochę tak, jakbyś zapomniała, co napisałaś w poprzednim rozdziale.
W tym miejscu dodam jeszcze, że
ogólnie lepiej czyta się fragmenty, w których przedstawiasz życie szkolne i
zachowanie bohaterów. Wynika to z tego, że pokazujesz wtedy postacie przez ich
działanie, a nie słowa narratora. Mówienie czytelnikowi, że James jest taki, a
Victoire taka, odbiera przyjemność z lektury. Oczywiście możesz gdzieś sobie
zanotować te główne cechy na marginesie, ale staraj się je opisywać w tekście,
a nie wykładać od razu wszystko na tacy. Patty lubi rozmawiać sama ze sobą?
Niech to robi. Boi się, że ktoś ją na tym przyłapie? Niech milknie, gdy
ktoś wchodzi do pomieszczenia, w którym akurat się znajduje.
W ten sposób przedstawiłaś
ciekawskiego Jamesa, który usilnie chciał zobaczyć, co jego koledzy kombinują
pod ławką, przy czym nie nazwałaś tego wprost. Nie masz się czego obawiać,
czytelnik zrozumie, co chcesz przekazać w ten sposób.
Z reguły nie zwracam dużej uwagi
na dopiski autora przed lub po rozdziale, ale u Ciebie na chwilkę się przy tym
zatrzymam. Cieszę się, że próbujesz różnicować bohaterów, że chcesz wykreować
postacie, które niekoniecznie się lubi, ale znów wracamy do poprzedniego
fragmentu: do czytelnika mocniej przemówi zachowanie niż słowa narratora.
Staraj się o tym pamiętać.
Pierwsza scena w rozdziale
piątym mogłaby być naprawdę dobra, gdyby nie ten Narrator Oczywistość, na
przykład:
Odwróciła głowę, spojrzeniem
zatrzymała się na Patty. Krukonka patrzyła się prosto na nią, wzrok miała nieco
nieobecny, sprawiała wrażenie mocno zamyślonej. // Zastanawiała się nad
zachowaniem Victoire?
Ostatnie zdanie absolutnie do
wyrzucenia. Pozwól czytelnikowi zgadywać, o czym myślą bohaterowie i co kieruje
ich działaniami. Nie wykładaj od razu wszystkiego na tacy.
Albo tutaj:
— Mam na imię Patty, o czym już
kilka razy słyszeliście, ale nie wątpię, że parę osób i tak o tym zapomniało.
Jak widać — wskazała na swój krawat — jestem z Ravenclawu. Interesuję się
psychologią i chętnie pomagam ludziom. Szczególnie jeśli mają jakiś ciekawy
problem. W grupie lubię być liderem, ponieważ nie przepadam za wykonywaniem
poleceń, z którymi się nie zgadzam. Myślę, że to najważniejsze, co powinniście
o mnie wiedzieć. Po co wam informacja o moim rodzeństwie, zwierzątku czy
ulubionym kolorze? Dziękuję. // Gryfonka poczuła rozgoryczenie. Kolejna osoba,
która uwielbia pomagać ludziom. Jednocześnie Patty wcale nie jest
bezkonfliktowa i prawdopodobnie kłóciłaby się o swoje zdanie.
Ostatni akapit też jest zbyteczny;
nie ma potrzeby, by narrator powtarzał czy wyjaśniał słowa postaci, ponieważ
bez problemu można z nich wyłapać, czego można spodziewać się po Patty. Pilnuj
tego, gdyż tego typu zabiegi są u Ciebie na porządku dziennym.
Scena z grupowym czytaniem listu
również w porządku, taka bardzo w charakterze Weasleyów. Mam uwagę do dwóch
rzeczy: Ginny nie jest synową Molly, tylko jej córką, a reakcja Harry’ego na
wieść o pochodzeniu Lily jest zdecydowanie przesadzona. On prędzej zacząłby o
tym myśleć po cichu, a nie wrzeszczeć na cały dom.
W ostatniej części trochę
poruszyłaś temat, o którym chciałam wspomnieć przy poprzednim rozdziale, ale
zrobię to teraz. Jako że wprowadziłaś do tekstu sporo własnych bohaterów, jak
również takich, o których z kanonu nie wiadomo właściwie nic, to dobrym pomysłem
jest zainspirowanie się znajomymi przy nadawaniu im charakteru czy wplecenie w
ich życiorysy sytuacji z życia. Widzę właśnie, że próbujesz to robić, więc za
to duży plus.
W tym rozdziale coś stało Ci się z
wcięciami akapitowymi: część z nich wygląda tak, jakbyś robiła je spacją.
Przypuszczam, że to wina niewspółpracującego Bloggera; najlepiej spróbuj
przekopiować tekst do Notatnika, tam powstawiać akapity, i dopiero potem wkleić
na bloga.
Rozdział szósty jest o wiele lepszy od poprzednich: narrator nie podaje
wszystkiego wprost, charakter bohaterów pokazujesz ich zachowaniem, dodatkowo
nie skupiasz się na samych rozterkach sercowych postaci, ale pamiętasz, że są
oni w szkole, która przecież mocno wpływa na ich życie. Bardzo dobrze, oby tak
dalej.
Mam pewne zastrzeżenia co do
relacji Jamesa i Evelyn. Wydaje mi się, że momentami zapominasz, że mają oni po
jedenaście lat, przez co nie sądzę, że tak bardzo na poważnie braliby to, że
ktoś z uczniów może pomyśleć, że są parą. To, że chłopak rozmawia z dziewczyną,
może wywoływać pewną sensację w przedszkolu, później raczej nie.
Rozumiem też, że Victoire jest
główną bohaterką, ale raczej nie oznacza to, że absolutnie wszyscy uczniowie
będą zainteresowani każdym jej najmniejszym nawet krokiem; mam tu na myśli
scenę, w której zamieniła kilka słów z Ignatio na temat wypracowania. Naprawdę
nie sądzę, żeby po czymś takim cała szkoła miała huczeć od plotek na temat ich
domniemanego związku. Bez przesady.
W tym rozdziale pojawia się też
rzecz, której spodziewałam się w zasadzie od momentu, gdy narrator przekazał,
że dany bohater jest taki-a-taki: otóż ten opis nie ma absolutnie nic wspólnego
z faktycznym zachowaniem postaci. Za przykład niech posłuży tu Ignatio. To jego
opis z trzeciego rozdziału:
Chłopak nachalnie ją podrywał,
prowokował kłótnie, przeszkadzał wszystkim nauczycielom i lubił stawiać innych
w niezręcznej sytuacji.
A tu z rozdziału szóstego:
Obok niej Ignatio z
niedowierzaniem wpatrywał się w swoją kartkę.
— Jaki ja jestem głupi! –
wykrzyknął i walnął głową o stolik. Weasley z trudem stłumiła śmiech. (…) Załamany Ignatio wyglądał całkiem śmiesznie, a także
nieco rozczulająco. Nie zareagował na jej odpowiedź na okrzyk: „Jaki ja jestem
głupi”, ani nie próbował nazwać jej kujonem, tylko dzielił się z nią swoim
żalem.
Poza tym chłopak do tej pory ani
razu nie próbował jej poderwać, ignorował również złośliwe komentarze
dziewczyny i z nikim się nie pokłócił. Widzisz ten problem? Z jego zachowania
ani razu nie można wywnioskować, że jest taki, jak przedstawił go narrator.
Trochę trudno jest mi zrozumieć tę
nadzwyczajną niechęć Victoire do Teddy’ego. Oczywiście w zasadzie na pierwszy
rzut oka widać tu schemat „kto się czubi, ten się lubi”, ale dziewczyna naprawdę
nie ma powodu do aż takiego zachowania. Victoire jest o wiele milsza dla
Ignatio, który podobno uprzejmością nie grzeszy (przynajmniej teoretycznie).
Pomyśl nad tym, ponieważ późniejsze uzasadnienie zakochania się Weasley w
Teddym będzie naprawdę karkołomne.
Nie będę wypisywać z tego
rozdziału wszystkich błędów, napomknę tylko o kilku rzeczach, które najbardziej
zwróciły moją uwagę. Po pierwsze „sumy” i „owutemy” traktuje się jak zwykły
rzeczownik, a nie skrótowiec, w związku z czym zapisuje się go małą literą i
odmienia normalnie, bez użycia dywizu. Po drugie daty i godziny w wypowiedziach
postaci podaje się słownie, nie za pomocą cyfr. Po trzecie przed spójnikiem
„ani” nie stawia się przecinka, o ile oczywiście nie jest powtórzony.
Wiem też, że już wspominałam o
nadmiernym użyciu akapitów, ale akurat w tym fragmencie ich zabrakło:
— Troll spotyka jednorożca,
centaura i zwykłego konia. — James odłożył karty i zaczął opowiadać dowcip
kolegom z dormitorium. Oprócz Dana i Chrisa poznał i polubił się z Johnem –
krępym i sympatycznym chłopcem. Był szczęśliwy. Gryfoni już dawno wybaczyli my
stratę punktów na zaklęciach, ponieważ odrobił to na zielarstwie.
Zdanie „Oprócz Dana i Chrisa (…)”
powinnaś zacząć od nowego wersu, ponieważ nie dotyczy ono wypowiedzi Jamesa.
Ogólna zasada jest taka, że akapitu używa się, gdy zmieniasz myśl. W przypadku
tego fragmentu poruszasz dwa różne tematy, ale w żaden sposób nie zaznaczasz
tego w tekście. Pamiętaj, żeby nie zmieniać ich po jednym zdaniu; zatrzymaj
się, napisz dokładniej, co masz na myśli, postaraj się też, żeby zachować też
płynność w tych przejściach. Co wspólnego ze znajomymi Jamesa ma fakt, że nikt
nie pamięta o straconych przez niego punktach?
I jeszcze na koniec: plusik za tę
krótką scenę z gargulcem przed gabinetem dyrektora. Niby nic takiego, ale
naprawdę świetnie wpisało się w klimat Hogwartu.
W rozdziale siódmym
poprawiłaś się z akapitami: nie wstawiasz nowego co zdanie, rozwijasz myśli,
naprawdę widać postęp. Skoryguj jeszcze pierwsze rozdziały pod tym względem i
Twoje opowiadanie już od samej strony technicznej będzie się czytało o wiele
przyjemniej.
Trochę zaprzeczasz sama sobie,
jeśli chodzi o postać Victoire: z jednej strony piszesz, że cała szkoła huczy
od plotek na temat jej rzekomej randki z Ignatio (co nadal jest dla mnie
naprawdę dziwne, ale teraz to pomińmy), a z drugiej zaznaczasz, że dziewczyna w
zasadzie nie ma życia towarzyskiego, ponieważ dla niej Hogwart ogranicza się
tylko do nauki. I tu pojawia się ten zgrzyt: czy uczniowie naprawdę tak bardzo
interesowaliby się tym, że jakaś znana im w zasadzie tylko z widzenia
piątoklasistka rozmawiała z kolegą z ławki? Trochę to naciągane.
Podobała mi się za to próba
„uspołecznienia się”, podjęta przez Victoire. Efekt może marny, ale wypadło to
bardzo autentycznie, więc za to plusik.
W pewnym sensie powtórzę to, co
pisałam wcześniej, ale uważam, że warto: pokazuj charakter bohaterów przez ich
zachowanie w różnych sytuacjach, tak jak zrobiłaś to w tym rozdziale,
wykorzystując przy okazji to, że akcja dzieje się w Hogwarcie. Sceny zarówno na
lekcjach zielarstwa, jak i run oraz podczas późniejszego patrolu z Lupinem
wypadły bardzo autentycznie. Widać poprawę w porównaniu z tym, jak wyglądał
prolog czy pierwszy rozdział.
W rozdziale ósmym w końcu
zajmujesz się innymi bohaterami, nie tylko Victoire i (od czasu do czasu)
Jamesem. Mówię „w końcu”, ponieważ po pierwszej części można było odnieść
wrażenie, że głównych postaci jest kilka, a nie tylko dwie lub trzy. Jeśli
planujesz poprawę poprzednich rozdziałów nie tylko pod względem błędów
gramatycznych czy interpunkcyjnych, to postaraj się również nie zapomnieć o tym
aspekcie; w tym momencie brakuje równowagi między „czasem antenowym” bądź co
bądź głównych bohaterów.
Do samej treści nie mam większych
zastrzeżeń: rozdział czytało mi się całkiem miło, błędów też było mniej niż
zwykle, więc to zdecydowanie na plus. Zaskoczył mnie pomysł, w jaki sposób
zamierzasz rozwinąć Blankę. Przyznam szczerze, że spodziewałam się czegoś
zupełnie innego, a tutaj taka przyjemna niespodzianka, choć sama postać wcale
na taką przyjemną się nie zanosi.
Interesuje mnie również, w jaki
sposób zamierzasz poprowadzić Patty. O Krukonach nie ma aż tak wielu opowiadań
jak o Gryfonach czy Ślizgonach, więc chociażby z tego tylko względu wątek ten
może być ciekawy. Dziewczyna również, moim zdaniem, dzięki analitycznemu
podejściu do ludzi świetnie spisuje się jako członek Ravenclawu.
Opis szukania nowego zawodnika do
drużyny Gryfonów również wyszedł Ci całkiem zgrabnie. Z jednej strony dobrze,
że to nie kolejny Potter z pierwszego roku, ale z drugiej nie wiem, czy czasem
nie zaczynasz trochę przedobrzać Evelyn. Miej to na uwadze, gdy będziesz
kontynuować jej wątek.
Ostatnia scena między Stephanie i
Alexem też byłaby dobra, ale tutaj do głosu doszedł niestety narrator, ponownie
wszystko wyjaśniając właściwie od razu. Ostatnie zdanie jest absolutnie zbędne,
ponieważ z całego tego fragmentu można się domyślić, jak wyglądają relacje
między bohaterami.
Jeśli chodzi o błędy, to parę się
ich wkradło:
(…) ponieważ większość osób z
tego domu nie miało problemów z nauką. – „Ta większość”, więc „nie miała”.
Wiem, że tutaj może nasuwać się na myśl, że skoro mamy do czynienia z większą
ilością ludzi, to trzeba użyć liczby mnogiej, ale tak nie jest.
(…) terminy wypracowań, a także
wszystko[,] o czym nie chciała zapomnieć. – Brakujący przecinek
przed „o czym”.
(…) interesując się tym[,] czym
nie powinna. – Brakujący przecinek przed „czym”.
Olśniewająco piękna( i
tu dziewczyna nie czuła zazdrości, raczej delikatne oszołomienie) (…) – W tym fragmencie (oraz w dalszej części tego zdania)
przeskoczyła Ci spacja; powinna ona być przed nawiasem otwierającym, nie za
nim.
(…) bez powodzenia, jak
na razie (…) – Bez przecinka.
Odkrycia[,] w kim się wreszcie zakocha. – Brak przecinka
przed „w kim”.
Patty doszła do wniosku, że
zainteresowało ją wszystko. Nie wiedziała więc, w którym kierunku
powinna być bardziej dociekliwa, postanowiła, że będzie obserwować wszystko. – Powtórzenie słowa „wszystko”, poza tym to zdanie lepiej
brzmiałoby, gdybyś użyła w nim imiesłowu: „Nie wiedząc, w którym kierunku powinna
być bardziej dociekliwa (…)”.
Schowała zeszyt, wstała i
wyszła z Wieży. – „Wieża” małą
literą.
Trzy łóżka stały w odległych
kątach pomieszczenia, tak, że każda Gryfonka miała swoją przestrzeń do
zagospodarowania. – Bez przecinka przed
„tak”. Wyjaśnienie tutaj
Oczywiście, nie
uczestniczyła w rozmowach. – Bez
przecinka.
(…) kiedy zrozumiała[,] jakie
mogą być tego skutki. – Brak przecinka przed „jakie”, które wprowadza tutaj
zdanie podrzędne.
— Coś się stało? — Zamiast „Nic
mi nie jest”, którym zwykle Blanca raczyła koleżankę (…) – O wiele lepiej wyglądałoby, gdybyś zdanie od
„Zamiast” zaczęła od nowego akapitu.
Właśnie dlatego,
następnego dnia James Potter znalazł się na boisku (…) – Bez przecinka.
(…) ponieważ mieli pełen
skład (…) – W tym wypadku lepiej użyć słowa „pełny” niż „pełen”.
Tych, którzy zostali, czekał
kolejny etap, sprawdzających zwinność i sprawność w lataniu. – „Sprawdzający”.
Potter powoli tracił nadzieję,
tym bardziej, że pozostało im tylko dziesięć minut. – W zależności od tego, co chcesz podkreślić w zdaniu,
możesz zrobić jedną z dwóch rzeczy:
– usunąć wyraz „powoli” i
przecinek po „nadzieję”, żeby zaznaczyć intensywność tracenia nadziei przez
Jamesa;
– usunąć przecinek sprzed „że”,
żeby wyjaśnić przyczynę tego tracenia nadziei.
Mikstura po zamieszaniu
przybrała właściwy[,] turkusowy kolor.
– Przecinek przed „turkusowy”, ponieważ jest to dopowiedzenie, wyjaśnienie
prawidłowości tego koloru.
(…) Cecilia Bailey -
czarownica w podeszłym wieku (…) – Niepoprawnie użyty dywiz. Zamień go na
pauzę lub półpauzę.
Większość uczniów nie traktowało profesor na poważnie (…) – Ponownie: skoro „większość”, to „nie traktowała”.
— Steffi – szepnął Felix, który
siedział tuż za nią — Jak ci idzie? –
Zgubiłaś kropkę po „nią”.
— Spróbuj zmniejszyć ogień i
zamieszać raz w drugą stronę – poradziła[,]
szczęśliwa, że może mu pomóc. – To zdanie o wiele lepiej wyglądałoby (i
brzmiało) z przecinkiem po „poradziła”.
Zdmuchnęła kosmyk włosów
opadający jej na twarz (…) –
Niepotrzebne to „jej”, wiadomo, że chodzi o jej twarz, a nie kogoś innego.
Jej eliksir przybrał taką samą
barwę, jak mikstura Stephanie. –
Bez przecinka przed „jak”, ponieważ w tym porównaniu nie ma czasownika.
Po kilku latach lekcji
eliksirów z Krukonami, Puchonka przekonała się (…) – Tutaj przecinek również jest zbędny, ponieważ w
pierwszej części zdania nie masz orzeczenia.
— Nic dziwnego, w końcu w tym
roku zdajesz SUM-y. – „Sumy”,
małymi literami i bez łącznika.
Ale słuchałem i Felix na pewno
niedługo zobaczy[,] jaką wspaniałą
dziewczyną jesteś i… – Przecinek przed „jaką”.
W rozdziale dziewiątym mam
pewne zastrzeżenia co do zachowania Victoire w pierwszej scenie. Trochę dziwi
mnie to, że przy wszystkich prefektach zdecydowała się na wywlekanie prywatnych
spraw; nie wygląda ona na uczuciową ekshibicjonistkę. Poza tym… wcześniej z
paniką odskakiwała od Ignatio, gdy klasa spojrzała na nich w czasie ich rozmowy
na temat szkolnego wypracowania, a tutaj nie dość, że wprost wyrzuca Teddy’emu,
że jest o nią zazdrosny, to jeszcze podaje imię tamtego chłopaka? Widzisz, że
to mocno nielogiczne, prawda?
W scenie ozdabiania Wielkiej Sali
pojawiły się pewne problemy z przestrzenią. Z jednej strony informujesz, że
prefekci nie używali zaklęć, gdyż plątały się im ozdoby, w związku z czym
robili to ręcznie – w porządku. Z drugiej zaś nagle piszesz, że Teddy uratował
dziewczynie życie, gdy ta spadła z drabiny. Ale skoro była w stanie wziąć do
ręki podawane jej przez kolegę ozdoby, to Victoire nie mogła znajdować się
wyżej niż dwa, no góra dwa i pół metra. Upadki z takiej wysokości nie są tak
niebezpieczne. To znaczy, wiadomo, gdy ktoś ma pecha, no to ma, ale od razu
uratowanie życia? Bez przesady. Poza tym dziewczyna chyba spadała w slow
motion, skoro Ignatio miał czas, żeby zastanawiać się, czy łapać ją czy drabinę
(i nawet podjąć decyzję), a Teddy zdążył to zauważyć i rzucić zaklęcie
spowalniające upadek.
Do Nocy Duchów nie mam większych
zastrzeżeń. Moją uwagę zwróciło jednak coś takiego:
Nawet starszych uczniów
przechodziły dreszcze, kiedy w ciemnym korytarzu napotykali duchy wylatujące
zza zardzewiałych zbroi. (…) Starsi
przyzwyczaili się już do tej atmosfery, myśląc tylko o pysznym jedzeniu (…)
To jak w końcu, przechodziły ich
dreszcze, czy jednak było im wszystko jedno, czy podczas czekania na jedzenie
już się przyzwyczaili (ponieważ to właśnie wynika z drugiego zdania)?
Rozumiem też, że poczucie humoru
każdy ma swoje i w zasadzie nic mi do tego, ale chyba sama przyznasz, że można
było wymyślić coś lepszego niż wybuchająca łajnobomba.
James powoli zaczynał
rozumieć. Jego oczy zaczęły błyszczeć, gdy podsumował: // — Idealny moment
na zrobienie czegoś wspaniałego! // — Widzę,
że zaczynasz rozumieć. — Fred klepnął go w ramię. – Powtórzenie.
(…) którzy z jakiś
powodów nie idą na zakupy. – „Jakichś”.
Jasne[,] że ta dziewczyna była (…) – Przecinek przed
„że”.
„No tak, Puchoni” – pomyślała
Gryfonka. „— Pracowici i ofiarni.” W duchu jednak cieszyła się, że byli
ochotnicy (…) – Druga pauza jest
zbyteczna, jeśli decydujesz się na użycie cudzysłowu do oznaczenia myśli
bohatera. Poza tym kropka powinna stać za cudzysłowem, nie przed.
(…) wydając z siebie cichy
krzyk strachu i zaskoczenia. – Krzyk ma to do siebie, że nie jest
cichy.
(…) i trzymał sytuację pod
kontrolą. – Pod kontrolą sytuację się ma, trzyma się rękę na pulsie.
Minęło kilka minut[,] zanim wszyscy zrozumieli[,] co się stało
(…) – Brakujące przecinki. „Zanim” oraz „co” wprowadzają tu zdanie podrzędne.
(…) ale jej plany akromantule
wzięły. – Takie sformułowanie mogłoby pojawić się w wypowiedzi
któregoś z bohaterów, ale nie narratora.
Nawet w zwykły dzień po zmroku,
potężne, stare zamczysko otaczała aura tajemnicy (…) – Niepotrzebny przecinek przed „potężne”.
Haloween – „Halloween”. Ten błąd występuje również na końcu
rozdziału.
niżHogwart – brak spacji.
Profesor Flitwick nie wygłaszał
długiej przemowy, ale sam[,] tęsknie
spoglądając na puste talerze, powitał (…) – Brakujący przecinek przed „
tęsknie spoglądając”.
Czarny font na początku rozdziału
dziesiątego możesz usunąć, zaznaczając ten fragment w Bloggerze i
wybierając opcję „usuń formatowanie”. Ewentualnie możesz skopiować go do
Notatnika, a stamtąd do Bloggera.
Trochę spaliłaś wątek z Patty i
Stephanie. Wiadomo, drobne wskazówki w tekście są wskazane, ale w tym rozdziale
właściwie od razu zasugerowałaś, jak go rozwiążesz. Jeśli wprowadzasz taki
pomysł do fabuły, to dobrze byłoby nie kończyć go w dwóch czy trzech
rozdziałach; dobrze poprowadzony mógłby stanowić nawet główną oś Twojego
opowiadania. Patty jednak ani razu nie myli tropów, tylko natychmiast wpada na
właściwe rozwiązanie, przez co w sumie cały ten wątek nie jest niczym
zaskakującym.
Ta sama uwaga tyczy się również
Blanki: pomysł na wykorzystywanie żałoby do manipulacji koleżankami jest
naprawdę interesujący, ale nie dajesz mu się rozwinąć. Po pierwsze, przykładów
tej manipulacji w ogóle nie widać; Blanka tylko myśli, jak wygodnie dla
niej będzie wprowadzić ją w życie. Po drugie, sama piszesz, że już od
następnego rozdziału dziewczyna zacznie „normalnieć”. Skończyłaś ten wątek,
zanim w ogóle na dobre się zaczął.
Jeżeli chodzi o wchodzenie
chłopaków do dormitorium dziewczyn, to powiem tak: bardzo się cieszę, że
wymyśliłaś uzasadnienie, które ma ręce i nogi oraz wydaje się naprawdę
prawdopodobne. Przemyśl może jednak, czy jest to absolutnie niezbędne w Twoim
opowiadaniu, ponieważ mimo wszystko łamiesz w tym momencie kanon.
Z tego rozdziału błędów nie
wypisuję, ale zwrócę uwagę na jedną rzecz: „quidditch” pisze się małą literą,
nie wielką.
Przypuszczam, że pierwsza scena w rozdziale
jedenastym miała służyć pokazaniu, że Victoire zależy na rodzinie mimo jej
podejścia do nich? Bo inaczej trudno mi wytłumaczyć sobie, by w przypadku
każdego zakochania czy zauroczenia się, nawet w nauczycielu, podejrzewać
działanie amortencji (nazwę tego eliksiru pisze się małą literą), zwłaszcza że
w zachowaniu Dominique nic nie sugeruje bycia pod wpływem tej mikstury.
Widzę, że z Jamesa, Evelyn i ich
przyjaciół oraz Freda i Lucy starasz zrobić się nowych naczelnych rozrabiaków
Hogwartu. W tym nie ma absolutnie nic złego, w końcu każde pokolenie potrzebuje
swoich żartownisiów. Powtórzę tylko to, co już napisałam wcześniej: uważaj,
żeby nie przedobrzyć z Evelyn, ponieważ powoli zaczyna się na to zanosić.
Dziewczyna została szukającą już na pierwszym roku, trzyma tylko z chłopakami i
jest pierwsza do robienia żartów. Przydałoby się wprowadzić element, który
równoważyłby tę bohaterkę – czy to kłopoty z nauką, czy może jakiś konflikt
rodzinny – cokolwiek, co sprawiałoby, że Evelyn nie miałaby tak idealnego
życia.
Miniaturka „Listy do H.”
Na początku muszę przyznać, że do
Dramione podchodzę naprawdę sceptycznie. Trudno jest mi uzasadnić sobie
kanonicznie ten pairing, a przeczytane do tej pory przeze mnie opowiadania
wcale nie ułatwiają tego zadania.
Twoja miniaturka była jednak
naprawdę niezła, choć pojawiły się pewnie zgrzyty, ale o tym za chwilę. Już
sama jej epistolarna forma stanowi pewien powiew świeżości; dodatkowo Hermiony
w zasadzie tu nie ma, co też jest dość interesującym zabiegiem. Dobrze udało Ci
się przedstawić uczucia Dracona, zwłaszcza te z szóstego roku. Widać, że młody
Malfoy się boi oraz że wcale nie ma wielkiej ochoty na przystanie do
śmierciożerców. Gdy zestawimy jego słowa z listów napisanych na trzecim czy
czwartym roku, to bez problemu można zauważyć, jak bardzo wydoroślał i
zrozumiał, o co tak naprawdę chodzi Voldemortowi. Świetnie, naprawdę świetnie.
Zabrakło mi listu z piątego roku:
stanowiłby on dobry punkt wyjścia do pokazania, że na początku Draco cieszył
się z powrotu Czarnego Pana (na pewno wiedział o tym od ojca), a dopiero potem,
gdy dostał zadanie zamordowania Dumbledore’a, zaczął zmieniać swoje nastawienie
do całej tej sytuacji. Jakby nie patrzeć, ponowne pojawienie się Voldemorta z
pewnością było punktem zwrotnym w życiu całej społeczności czarodziejów, a
zwłaszcza śmierciożerców oraz ich rodzin.
Większe zastrzeżenia dotyczą
strony technicznej. O ile uczucia Draco się zmieniają, tak styl jego wypowiedzi
już niekoniecznie. Zastanów się: czy jedenastoletni Malfoy wypowiadałby się
identycznie jak ten z szóstego roku? Albo siedemnastoletni? Może jako
pierwszoklasista popełniałby jakieś błędy ortograficzne? Źle postawiłby
przecinek? Wszystkie takie pozornie nieistotne elementy znacząco wpłynęłyby na
atrakcyjność tekstu. Postaraj się nad nim jeszcze trochę popracować, bo
materiał wyjściowy jest naprawdę dobry.
OCENA: DOSTATECZNY +
PODSUMOWANIE
Najmocniejszym punktem Twojego
opowiadania, mimo moich wcześniejszych uwag, są bohaterowie. Bardzo
dobrze, że starasz się nadać im różne charaktery, które nie zawsze budzą
sympatię czytelnika. Problemem jest jednak wspomniany przeze mnie brak jedności
między przedstawionym zachowaniem postaci a tym, co przekazuje narrator; widać
to zwłaszcza w początkowych rozdziałach.
Drugą rzeczą jest brak idiolektów
Twoich bohaterów: wszyscy, niezależenie od wieku czy pochodzenia, wypowiadają
się w ten sam sposób. Można przecież na przykład przypuszczać, że Patty,
pochodząca z mugolskiej rodziny, nie będzie orientowała się aż tak dobrze we
wszystkim, co dotyczy czarodziejów – a to nie zrozumie jakiegoś żartu lub
słowa, a to sama wspomni o jakimś niemagicznym zwyczaju, którego nie będą znać
jej przyjaciele. Inaczej też będzie mówił jedenastoletni James, a inaczej Teddy
z siódmego roku.
Wiem, że na początku może wydawać
się to trudne do zrealizowania, dlatego na początku spróbuj na przykład
przypisać każdemu z bohaterów jakieś słowo czy wyrażenie, które lubią
powtarzać. Niech któryś z nich wypowiada się krótkimi zdaniami, podczas gdy
inny będzie używał bardziej wyszukanego języka. To wszystko wymaga sporo pracy,
ale naprawdę warto.
Fabularnie Twoje opowiadanie niczym nie zaskakuje. Nie ma jakiegoś
ważniejszego wątku, który pchałby akcję do przodu; prawie wszystko skupia się
na rozterkach sercowych bohaterów. Można oczywiście założyć, że najważniejsza
jest relacja między Teddym a Victoire, która zakończyć ma się tak jak w
kanonie, ale przy czytaniu fanfików potterowskich mam tak, że oczekuję czegoś
bardziej powiązanego ze światem magii, a nie problemów nastolatków. Zmiana
imion części bohaterów Twojego opowiadania oraz umieszczenie akcji nie w
Hogwarcie, a zwykłym liceum czy gimnazjum nie miałyby większego wpływu na
fabułę. Też można by czytać o ślicznej dziewczynie odrzucającej zalecających
się do niej chłopaków, o innej, która straciła swoją najbliższą przyjaciółkę,
czy o kolejnej, która nie widzi, że jej przyjaciel jest w niej zakochany.
Pisanie tego typu tekstów pomaga przy wyrobieniu sobie warsztatu, ale jeśli
chcesz napisać coś, co będzie wyróżniało się na tle wielu innych opowiadań tego
typu, to powinnaś pomyśleć nad czymś konkretniejszym. Na samych wątkach
miłosnych daleko nie zajedziesz, o ile nie będzie to jakaś niezwykle głęboka
analiza psychologiczna postaci. Wykorzystaj to, że umieściłaś akcję w świecie
magii i czarodziejów.
Przy zgłoszeniu do nas pisałaś, że
czytelnicy pozytywnie oceniają Twój tekst, ale Ty tak nie uważasz. Po
przeczytaniu Twojego bloga nie mogę powiedzieć, że jest źle, bo nie jest.
Chwali Ci się, że chcesz pisać coraz lepiej, a nie przyjmujesz w ciemno opinie czytelników. Moja rada na ulepszenie opowiadania jest jedna: zastanów się
nad wprowadzeniem jakiegoś istotniejszego wydarzenia, takiego, które mogłoby
znacząco wpłynąć nie tylko na życie szkolne, ale też całego świata
czarodziejów. Wiem, że jest to o wiele trudniejsze niż opisywanie miłosnych
problemów nastolatków, ale zapewniam Cię, że warto.
Przyznaję szczerze, że wahałam się
nad oceną; zmieniałam ją kilkukrotnie. Z jednej strony pojawiło się naprawdę
sporo błędów (zarówno interpunkcyjnych, jak i typowo warsztatowych), a z
drugiej, z tego, co sobie na szybko wyliczyłam, skończyłaś gimnazjum, w związku
z czym brak doświadczenia i niewyrobiona jeszcze technika są czymś zrozumiałym.
Dodatkowo tak mniej więcej od piątego rozdziału widać postęp w porównaniu z
tym, co pisałaś na początku, a to zawsze trzeba docenić.
W ocenie wyjaśniłam Ci kilka
najważniejszych zasad i podałam kilka linków, tutaj masz parę kolejnych:
Zastanów się też nad skorzystaniem
z pomocy bety, która pomogłaby Ci w wyłapaniu takich błędów i korekcie
początkowych rozdziałów. W razie jakichkolwiek wątpliwości możesz też
oczywiście zwrócić się do naszej załogi, z chęcią pomożemy.
Z mojej strony to tyle. Zachęcam
Cię oczywiście do dalszego pisania, ponieważ tylko w ten sposób można stawać
się coraz lepszym, czego z całego serca Ci życzę.
Dziękuję za ocenę i zaraz odniosę się do wszystkich części.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze – rzeczywiście Prorok z tym wykrzyknikiem wygląda dziwnie. Hah, powinnam dawno coś z tym zrobić.
Stare pergaminy w takim razie usunę, bo tylko zajmuje miejsce.
Posty ograniczyłam. Zakładki zaraz zmienię. Natomiast ich treść pisałam dawno i nikt tego nie sprawdzał, więc nic dziwnego, że są błędy. Dzięki za przypomnienie, zaraz poprawię.
Kilka razy poprawiałam za to rozdziały, ale oczywiście też niedokładnie. Teraz chyba po Twoich uwagach powinno być dobrze. Natomiast na pewno nie będę ich pisać od nowa… za to rady wezmę sobie do serca, kiedy będę pisać inne opowiadania i następne rozdziały.
No cóż, bohaterowie to właściwie cała fabułą mojego opowiadania. Nie jestem z małopolski, ale nie wiem, czemu piszę rozglądnęła. Jak dla mnie, to normalna forma, może niepoprawna.
No, jeszcze raz dziękuję za ocenę, bo wymagała dużo pracy :)
Pozdrawiam.
Z tą małopolską to było bardziej przypuszczenie niż cokolwiek innego. W moim otoczeniu nie kojarzę nikogo, kto używałby formy "rozglądnęła", dlatego zwróciłam na nią uwagę i wyczytałam, że jest ona typowa właśnie dla tego regionu Polski, co oczywiście nie znaczy, że występuje tylko tam. Nie jest ona też niepoprawna, więc spokojnie możesz używać jej dalej.
UsuńCieszę się, że moje uwagi przydadzą Ci się w dalszym pisaniu. Bez nich też Ci się udało naprawdę nieźle rozwinąć i liczę na to, że będzie tylko lepiej. ;)
To, że bohaterowie stanowią główną oś opowiadania, również nie jest jakimś porażającym błędem. Podczas lektury brakowało mi po prostu czegoś "jeszcze", jakiejś swojego rodzaju odskoczni.
Raz jeszcze życzę powodzenia w dalszym pisaniu i trzymam kciuki, żeby każdy następny rozdział był lepszy od poprzedniego. :)