Ocena nr 12 – I will always believe in them

Autorki – Tynka&Paula (Dark Lady)
Oceniająca – Condawiramurs
Pierwsze, co rzuca się w oczy po przeczytaniu adresu, to „belive” zamiast „believe”. Po moim pytaniu wspomniałyście na KKB, że to celowa „pomyłka”. Być może więc chodziło Wam o „be live” (jak „be alive”), a może odniosłyście się do znaczenia „to remain”/„to stay” (pozostać) albo „to continue” (kontynuować). Trudno powiedzieć, bo żadne z tych tłumaczeń nie jest zbyt pasujące, jeśli spójrzmy na całość adresu. Za to „believe”, czyli „wierzyć”, miałoby sens… Nie trudno również zauważyć, że adres strony jest długi, jak dla mnie – za długi.
Jeśli decydujecie się na język angielski nie tylko w tytule, ale i w zakładkach, musicie używać go poprawnie (poniżej wypiszę błędy), choć szczerze mówiąc, wydaje mi się, że to niepotrzebne utrudnienie. Ponadto nagle ni stąd, ni zowąd piszecie „Szablon”, a nie „Template”, a więc wykazujecie się niekonsekwencją.
Kilka słów o grafice (nie Waszego autorstwa, ale od razu widać stosowną informację): łagodna kolorystyka i nagłówek mi odpowiadają, przeszkadza mi zaś to, że podstrony po lewej znajdują się wyjątkowo wysoko, przez co wyraz „Pages” (tłumaczone w sposób zbyt dosłowny), przynajmniej w mojej przeglądarce, jest w połowie ucięty. Ponadto trochę pusto wygląda lewa kolumna.
Przejdźmy do dodatków, które ułożone są w niezbyt logicznej kolejności. Najpierw powinno przeczytać się „About blog”, a następnie – ewentualnie – zapoznawać z „Characters” i „Chapters”. Jeśli chodzi o zawartość zakładek:
Bohaterowie – zawsze boję się tu wchodzić w obawie, że znajdę zbyt dużo spoilerów. Cóż, trudno powiedzieć, żeby u Was tak było, z wyjątkiem tajemniczego „nowo poznanego” przy Ninie, ale dobrze też nie jest, niestety. Czy w książkach ktokolwiek opisuje wygląd czy charakter bohaterów poza fabułą, o wstawianiu zdjęć nie wspominając? Nie. Jeśli już koniecznie chciałyście stworzyć tę zakładkę, wystarczyłoby podać imiona i nazwiska bohaterów, ewentualnie ich wiek czy pochodzenie, ale tak naprawdę w opowiadaniu „niefantastycznym” i z małą ilością bohaterów wydaje się to bardziej niż zbędne. Ale skoro taka zakładka znalazła się na blogu, podzielę się dokładniej uwagami.
Nie rozumiem, po co opisujecie czyjś wygląd, skoro postanowiłyście każdemu bohaterowi przypisać aktora za pomocą wstawionych gifów (to jeszcze gorsze niż zdjęcia moim zdaniem), przy czym nigdzie nie wspomniałyście, nie wiedzieć czemu, kto użyczył danej osobie wizerunku. Dość intrygujące jest także to, że np. główna bohaterka wydaje się nie posiadać żadnych wad, no może z wyjątkiem najwyraźniej bardzo wysokiego altruizmu, przez który pewnie nie ma czasu na zaspokajanie własnych potrzeb. Istna Mary Sue. Dodatkowo, jak to często się niestety zdarza, wszyscy bohaterowie wydają się być niesamowicie przystojni. W opisach postaci znalazło się mnóstwo powtórzeń, przede wszystkim słowa „być”, a w sekcji dotyczącej Stephana również dwukrotnie wymieniłyście jego opanowanie. Zastanawia mnie, co według was oznacza przymiotnik „wspaniała”. Piękna, mądra, urocza? Mało dokładne i mało trafne określenie. W zakładce znajdują się także inne błędy, jak np. brak spacji między liczbami a słowami czy dwie kropki zamiast jednej bądź trzech.
Co najlepsze, dopiero w tej zakładce napisane jest, że jeden z bohaterów to skoczek narciarski, Gregor Schlierenzauer, a więc opowiadanie jest na dobrą sprawę ff o sportowcu, czym – tak jak podkreśliłam w opisie – generalnie się nie zajmuję. Powinnyście to napisać wyraźnie na głównej stronie w „Information”! Czytelnik ma prawo od razu wiedzieć, co i jak! Ponadto nie każdy musi wiedzieć, kim jest Schlierenzauer, że to postać „wzięta” z życia, a więc musicie podkreślić to już na wstępie, czyli na stronie głównej. Nauczka dla mnie zaś brzmi, że należy szukać informacji o rodzaju opowiadań na takich podstronach jak „Bohaterowie”! Postanowiłam ocenić to opowiadanie, skoro już je przyjęłam, jednak niniejszym ogłaszam, że to ostatni przypadek, w którym zajmę się blogiem niezgodnym z moimi preferencjami.
        W „Chapters” zabrakło w niektórych miejscach spacji między kropką a nazwą postu. Ponadto jeden z rozdziałów nazywałyście „Mikołai”, co jest mało zrozumiałe, a kilka – czasownikami w formie osobowej, co nie wygląda profesjonalnie w roli tytułu. Do trzynastego postu nie wstawiłyście linku, mimo że został opublikowany.
        W „About blog”, które nazwałabym „About”, jeśli już bardzo chcecie pozostać przy angielskiej wersji, zawarłyście najważniejsze informacje na temat opowiadania. Tutaj nie ma się do czego przyczepić, może prócz końcówki, bo trudno powiedzieć, co właściwie zmieni życie Niny. Przy okazji to ciekawe, że prowadzicie bloga we dwójkę, tego typu projekty bywają interesujące. Dość dziwne jest jednak to, że kiedy kliknęłam w „Contacts and spam”, wylądowałam na zupełnie innej stronie, na której wszystko napisane jest w liczbie pojedynczej (swoją drogą powinno być „Contact”). Nie rozumiem więc do końca, ile osób prowadzi główne opowiadanie. Ale skoro pisałyście do mnie jako „Wy”, tak będę zwracać się w tej ocenie. Nie mam zamiaru omawiać tej strony, w końcu to inny blog, ale wydaje mi się, że lepiej nie odsyłać czytelników na kolejną, mało przejrzystą witrynę.
Po prawej stronie w informacjach nieco się powtarzacie, ale może to dobrze, ponieważ są to tylko skrótowe informacje. Linki znajdują się w formie „Listy linków”, i to pokaźnej, co według mnie jest mało praktycznym rozwiązaniem. Do pozostałych dodatków nie mam zastrzeżeń, prócz jednego: dlaczego button do KKB nazwałyście „Cool”?
Podsumowując moje pierwsze wrażenie – blog swoim wyglądem z pewnością nie odstrasza, ma przyjemną kolorystykę i ładny nagłówek, jednak niektóre elementy psują ten efekt – brak informacji o rodzaju opowiadania, angielskie napisy, zakładka z bohaterami, tajemnicze „belive” oraz długaśne linki.
Czas na najważniejszą część oceny, a więc fabułę. Postanowiłam, że będę omawiać każdy rozdział po kolei w sposób całościowy, a więc wypisywać od razu błędy i uwagi. Zaznaczam, że będą to RODZAJE błędów, a więc nie zostaną wypisane wszystkie. Pod koniec nastąpi podsumowanie fabuły, bohaterów, logiki, stylu oraz poprawności. Brakujące przecinki zaznaczam w nawiasach, a powtórzenia podkreślam.
Prolog
To krótkie, dość chaotyczne refleksje Gregora. Zdaje się, że mężczyzna wiele przeszedł i nauczył na własnych błędach. Podobała mi się forma, w której „sentencje” zapisałyście kursywą, a komentarze bohatera – normalnie. Jednak niezbyt logiczne wydało mi się, że najpierw Greg stwierdził, że każdy rodzaj zwycięstwa to coś złego (?), a później, że te małe są powodem do dumy. W tytule zaś zabrakło „się”.
Rozdział I
Ponownie dziwnie nazwałyście rozdział, dlaczego „chwilę”, a nie „chwila”?
Cytaty albo zapisujemy kursywą, albo w cudzysłowie, zaś prawidłowy cudzysłów wygląda tak: „”.
Rozdział zaczyna się od rozmowy Niny z przyjaciółką. Początkowo jestem pewna, że dziewczyny znajdują się obok siebie, przez co w pewnym momencie treść ich rozmowy mnie dezorientuje, ale później okazuje się, że komunikowały się przez telefon. Cóż, powinnyście to zaznaczyć o wiele wcześniej, a nie na końcu. Niestety, jako że prawie nie ma opisów w tym dialogu, trudno się dziwić, że zabrakło tak ważnej informacji. W każdym razie zastanawiające jest to, że Sofia wydaje się kompletnie sobie nie radzić. Nie mam pojęcia, dlaczego sama nie mogła załatwić kwestii Mario. Tym bardziej nie rozumiem, jakim cudem dziewczyny prowadzące własną działalność zapłaciły jakiejś firmie MILION euro, najwyraźniej przed ROZPOCZĘCIEM wykonania zlecenia! To jest po prostu niemożliwe, jakim cudem w ogóle założyły biznes, skoro wyprawiają takie cyrki?! Chyba że chodziło Wam o (wysoką, jak widać) zaliczkę, wtedy ma to nieco więcej sensu.
Pod koniec pojawia się zapisany kursywą fragment, który kompletnie do niczego nie pasuje. Być może to retrospekcja dotycząca Sofii i jej chłopaka, ale nie jest to za grosz zrozumiałe i powinno  zostać jak najszybciej poprawione.
Następnie opisujecie, że cztery dni później dziewczyny cudem rozwiązują wszystkie swoje problemy z prowadzeniem firmy. Jak na mój gust, to powinny być bankrutkami, ale okej. Nie rozpisujecie się zupełnie na ten temat, za to – aż nazbyt przewidująco – planujecie dla bohaterów imprezę. No przecież to obowiązek.
Zanim jednak przyjdzie czas na klub, czeka nas kolacja, na której Nina poznaje Grega. Oczywiście mężczyzna od razu wpada jej w oko. Wystarczy tylko jedno spojrzenie, jeden gest, a dziewczyna szaleje z miłości. Naprawdę musicie to robić jej, sobie i nam? Ech… Rozumiem, że mężczyzna jest przystojny, ale twierdzenie, że jego pewność siebie zasługuje na pochwałę, brzmi wyjątkowo na wyrost, w ogóle nie widać w tym fragmencie czegoś takiego. Łatwo zaś dostrzec złe maniery zarówno jego, jak i Stephana, którzy zamiast włączyć do dyskusji Ninę, rozmawiają tylko ze sobą, dopóki nie zjawia się Sofia. Dodatkowo, kiedy już pokusiłyście się o trochę dłuższe wypowiedzi, nasz kochany skoczek nie wykazał się ani bystrością, ani elokwencją, więc naprawdę nie rozumiem tego zachwytu.
Rozdział jest wyjątkowo krótki, praktycznie niezawierający opisów, a i dialogi niespecjalnie rozbudowane. Praktycznie zero kreacji tła. Opisywanie od razu, kto jest kim, w stylu „Stefan najpierw był przyjacielem Niny i Sophie, a teraz jest chłopakiem tej drugiej”, może przydałoby się w charakterystyce bohatera, ale nie w opisach brzmiących jak sucha relacja. Skoro Greg to przystojniak, napiszcie, jak wygląda. Skoro kuchnia i jedzenie przygotowane przez Sofię są takie wspaniałe, rozpiszcie się na ten temat. Nie mówcie tylko o kolorach sukienek, dajcie coś więcej. Oczywiście skupianie się tylko na ubiorze czy makijażu nie należy do dobrych zabiegów, ale lepiej już dać dobrze napisany dłuższy opis niż coś takiego.
Mam także wrażenie, że na razie bohaterowie zachowują się jak niezbyt rozgarnięci trzynastolatkowie, a nie jak dwudziestosiedmiolatkowie.
- Potrzebuje twojej pomocy – mówi moja przyjaciółka. // - Co się dzieje(,) Sofia? Wiesz, że pilnuje projektu w Berlinie. – odpowiadam spokojnie. – Już początek pierwszego rozdziału obfituje w błędy. Po pierwsze, zły zapis dialogów, który – jak się okazuje – przewija się w każdym rozdziale. W zapisie rozmów używamy myślników, a nie dywizów. Nie stawiamy też kropki, jeśli po myślniku określamy sposób mówienia bohatera. Więcej na temat zapisu dialogów w Poradniku. Dodatkowo powinno być „potrzebuję” i „pilnuję”, ponieważ czasowniki miały być zapisane w pierwszej osobie liczby pojedynczej, a nie trzeciej. Tego typu błędy pojawiają się bardzo często!
Moja wspólniczka, a zarazem przyjaciółka, ma talent do wyolbrzymiania problemów. // - Nina, dobrze wiem(,)  co robisz, ale mam poważny problem. A nawet trzy. (…)  Jest beznadziejna i mam pracy tyle, że Stefan wyciąga mnie siłą z pracy. – Stefan, czyli chłopak mojej przyjaciółki(,) jest przekochaną osobą. Jeśli musi wyciągać ją z pracy siłą, to coś się dzieje. – Sporo powtórzeń pojawia się w tak krótkich opisach. Można by napisać raz „kłopot” i już byłoby lepiej. W dalszej części zupełnie niepotrzebnie powtarzacie w myślach Niny to, co powiedziała jej przyjaciółka, nie rozumiem sensu tego zabiegu. Błędów interpunkcyjnych też trochę, jak widać (trzeba oddzielać przecinkami zdania podrzędne – każde zawiera orzeczenie), się pojawiło. No i co to za słowo, „przekochana”?
- Say what? – krzyczę do słuchawki. // - Dokładnie. Wiesz dobrze, ile to jest pracy. – kontynuuje. // - Ok. Zrozumiałam. – O błędnym zapisie dialogów nie będę już wspominać. Zapisuje się „OK./O.K./okej/okay”, ale nie „Ok.”
Wreszcie ich widzę, ale wyglądają inaczej(,) nich gdy ich ostatnio widziałam. – Niż gdy.
Po czterech dniach spędzonych nad papierami wreszcie udało nam się zaprojektować skocznię, rozwiązać bałagan w papierach i pozwałyśmy firmę. – „Pozwać”, nie „pozywałyśmy”. Ponadto nagła zmiana czasu, powinno być „udaje”, nie „udało”.
To może być świetna zabawa. Tym bardziej, że koledzy Stefana są świetni.
Kieruje się do drzwi i wychodzi(,) trzaskając nimi. // Zbieram moje rzeczy i również wychodzę. – Opis mistrzowski. Mogłybyście jakoś się rozpisać, zamiast powtarzać to „wychodzenie”, a tym samym wzbogacić zakończenie fragmentu.
Stefan rozmawia z mężczyzną, który jest  odwrócony do mnie tyłem, więc nie mogę zidentyfikować(,) kim jest lub czy jest przystojny. Natomiast widzę przez koszulę jego wyraźnie zarysowane mięśnie. Widzę(,) jak spina je podczas rozmowy z Crawfordem. // Wtedy właśnie Stefan nas zauważa i wstaje, a wraz z nim mężczyzna. Widzę, że jest blondynem. Drugi z mężczyzn odwraca się do mnie i już dobrze wiem(,) kto to jest. – Podejrzewam, że miało być tu tylko dwóch mężczyzn, a więc Stephan i Gregor, ale z opisu wynika, jakby znajdowało się ich tam co najmniej trzech (przez tego nieszczęsnego „drugiego mężczyznę”). Właściwie nie powinnam dziwić się późniejszemu zachowaniu Niny, skoro najwyraźniej najważniejsze dla niej jest to, czy mężczyzna jest przystojny. Mięśnie mogła jeszcze widzieć, powiedzmy, ale nie trzeba tego podkreślać (i powtarzać) przy określaniu koloru włosów. „Jego” zbędne.
- Gregor Schlierenzauer. – czy wspominałam, że ma wspaniały głos. – „Czy” wielką literą, a na końcu znak zapytania. Nina usłyszała głos Grega po raz pierwszy, więc – pomijając już, że jak na dwudziestosiedmiolatkę zachowuje się wyjątkowo infantylnie – nie miała raczej możliwości ocenić wcześniej głosu nieznajomego. Zastanawiam się, czy „pokochała” go jak trzynastolatka tylko dlatego, że jest przystojny, czy również dlatego, że jest akurat Gregiem S., bo przecież trzeba kochać skoczka narciarskiego dla zasady, i sama nie wiem, która opcja jest bardziej przerażająca.
Gdy nasze dłonie się spotykają, przechodzi mnie przyjemy dreszcz, a nogi uginają mi się. – Nogi uginają się pode mną.
- Masz piękne imię – odpowiada. – On nie odpowiada, co najwyżej stwierdza.
Gregor ma delikatniejsze rysy niż mój przyjaciel, ale mimo to widzę między nimi delikatne podobieństwa. Na przykład kolor włosów. Choć Greg ma jaśniejsze. – Piękny fragment. Dlaczego niby przyjaciele mają być do siebie podobni? Ponadto jeśli nawet byliby, to serio, po kolorze włosów, który najwyraźniej nie jest aż tak zbliżony, skoro Greg ma jaśniejsze, trudno stwierdzić, że ktoś kogoś przypomina. Wtedy połowa ludzkości byłaby do siebie podobna.
Stefan i Gregor rozmawiają(,)  jakby nic innego nie miało wpływu. – Znaczenia.
Moje serce zaczyna szybciej bić(,) gdy porusza ręką, a ja widzę, jak jego mięśnie pracują. – Dość dziwny ten fetysz. Ponadto co porusza ręką, bo z tekstu wynika, że serce, a nie nasz skoczek.
- Gregor, jak długo się znacie ze Stefanem? – pyta się. – Bez „się”, bo pyta ich, a nie siebie. Sama też robię ten błąd i muszę się pilnować.
- Ciekawe. My o tobie nic nie słyszałyśmy – mówi Sofia i patrzy wymownym wzrokiem na ukochanego. // - Co? – pyta i również patrzy na nią. – Nie rozumiem. Początkowo myślałam, że to może Greg był aż tak obcesowy, ale chyba jednak to Stephan odpowiada Sofii? Jednak to dość dziwne, bo chyba wie, że nic nie mówił własnej dziewczynie o przyjacielu. Swoją drogą ciekawe dlaczego, skoro jest więcej niż świadomy, że jego dziewczyna i przyjaciółka pracują w firmie powiązanej ze skokami narciarskimi. Chyba w takim przypadku wypadałoby coś wspomnieć.
- Na pewno to, że jesteście śliczne. Co jeszcze? Miałyście jak Stefan świetne wyniki w nauce. Co jeszcze? Że umiecie się świetnie bawić. Było tego mnóstwo. To takie dla przykładu. – Załamałam się. Dobrze, że przynajmniej Sofia zauważyła głęboki imbecylizm tej wypowiedzi. Choć nie, ją chyba to rozśmieszyło. Mnie zdruzgotało. Najwyraźniej Greg nie potrafi się nawet wypowiedzieć porządnie. Serio, nikt nie musiał mu mówić, że dziewczyny są „śliczne”, sam to widzi. Po drugie, za wiele o nich nie wie. Po trzecie, dlaczego powtarza „Co jeszcze”, jak jakaś katarynka? Okej, mamy dialog, więc niby można, ale i tak nie brzmi to dobrze w ustach kogoś, kto zapewne miał uchodzić za dobrego rozmówcę. Składnia zdania zaczynającego się od „miałyście” leży i kwiczy. Powinno być „to tak dla przykładu”.
Gregor co chwilę na mnie zerkał, przez co podniósł mój puls do maksimum. – A czemu ta nagła zmiana czasów? „Podnoszenie pulsu do maksimum przez kogoś” to niepoprawne stwierdzenie. Proponuję użyć czasownika „skakać” albo wyrażenia „podnieść komuś ciśnienie”.
Biorę pierwszy kęs do ust i rozkoszuję się smakiem. Pozwalam sobie na chwilę słabości i podnoszę głowę(,) patrząc na niego. // Jest taki przystojny. Widzę, że zaraz podniesie głowę, dlatego szybko opuszczam moją. – Warto dopisać „jego” przed „smakiem”. Nie rozumiem, czy słabość ma się tyczyć jedzenia, czy Grega, bo gramatycznie tego pierwszego. No i mamy kolejny przykład „wyjątkowo” rozbudowanego opisu, tym razem wszystko krąży wokół podnoszenia bądź opuszczania głowy.
Rozdział II
Przebieg imprezy kompletnie mnie nie zdziwił, niestety. Bohaterowie cieszą się bardzo, że mogą się spić, a później – oczywiście wystarczająco pijani, bo kto to widział iść tańczyć na trzeźwo – zdobywać parkiet. Co równie oczywiste, Nina po wypiciu sporej ilości alkoholu przestaje obawiać się Grega… jak i innych mężczyzn. Jedna rzecz nieco mnie zaskoczyła: a mianowicie pojawienie się Nicole. Tylko że tekst o tym, iż w związku z tym impreza dla dorosłych (sic!) musi się zakończyć, a następnie wypicie przez Ninę kolejnego shota, to zaprzeczenie samej sobie, droga narratorko.
Zdanie kończące rozdział jest kompletnie niezrozumiałe, nie wydaje się mieć związku z poprzednimi.
Kierujemy się do przedpokoju w apartamencie moich przyjaciół. Ubieramy kurtki i płaszcze, a następnie wychodzimy z mieszkania. Kierujemy się w stronę blaszanego pudła, które inteligentny człowiek wymyślił i nazwał windą (a następnie dalszy opis windy). - Pokusiłyście o dłuższy opis. Niestety nadal nie apartamentu Sofii i Stefana czy klubu, w którym bohaterowie imprezowali, a… windy. Lepsze to niż nic, tylko nie rozumiem, dlaczego akurat musi być to winda i co ma znaczyć ta wzmianka o blaszanym pudle i inteligentnym człowieku. Rozumiem, że Nina spiłaby się na umór i wykrzykiwałaby podobnego typu bzdury PO imprezie, ale nie coś takiego. Dodatkowo powinno być „zakładamy kurtki”. Ubierać można się w coś.
        Gregor stoi po drugiej stronie(,) przez co czuję się mniej nie zręcznie. Moi przyjaciele stoją obok siebie i trzymają się za ręce. – „Niezręcznie” łącznie, bo to przymiotnik. W tym przypadku wydaje mi się, że lepiej byłoby napisać „Stephan i Sophie” zamiast „przyjaciele”.
Nareszcie więcej tlenu i możliwość uspokojenia bicia serca wywołanego przez Gregora. – Czyli jak Grega nie było, jej serce nie biło? Czekajcie… to jak ona żyła? Nie mówiąc już o tandetności tego stwierdzenia.
        Sofia otwiera przednie drzwi i siada na miejscu pasażera, natomiast mi, Stefanowi i Gregorowi zostaje tylna kanapa. – Lepiej „pozostaje”. Ponadto miejsca pasażerów są też na tej nieszczęsnej kanapie. A tak w ogóle, pierwszy raz w życiu zostałam zmuszona do wstawienia obrazka, ale… Dlaczego kanapa?!
Wreszcie wchodzę do taksówki i siadam obok Gregora, a Stefan wsiada po mnie. – Jezu, to ile ona wchodziła? I czemu znów opisujecie te same czynności u różnych osób? Powtórzeeenia.
        Mój puls skoczył do maksimum(,) dlatego staram skupić się na jednej rzeczy, a mianowicie na oddychaniu. Kiedy wreszcie udaje mi się doprowadzić bicie serca do jakiegoś w miarę normalnego pulsu, widzę, że skręcamy w prawo, co oznacza, że jesteśmy już blisko. – Czyli wcześniej w trakcie tej długiej drogi ani razu nie skręcali w prawo? Właśnie ten fakt jest wyznacznikiem, że dojeżdżają na miejsce? Uwielbiam te wzmianki o pulsie (właściwie tętnie).
Jedyne(,) czego potrzebuje(,)  to porządnie się upić. – „Czego potrzebuję” to zdanie wtrącone, a więc powinno być wydzielone za pomocą myślników bądź przecinków z obu stron.
Wszyscy jak na zawołanie kierujemy się w stronę głównego wejścia. Wchodzimy i uderza mnie zapach alkoholu. Tego mi trzeba. Kierujemy się do loży, w której zawsze siadamy. Sofia siada obok Stefana, ja natomiast obok niej, a Greg obok swojego przyjaciela. – Och, ta wzmianka o alkoholizmie Niny aż boli. Nie rozumiem, dlaczego mieliby czekać na jakiekolwiek zawołanie w związku z wejściem do klubu, to chyba logiczne, że tam poszli, skoro to cel ich wypadu? Ponadto niezłe z nich VIP-y.
Podchodzi do nas kobieta. // - W czym mogę służyć? – pyta i uśmiecha się do nas. // Po prostu nas zna. – Bo jakby nie znała, to nie uśmiechałaby się? Cóż, jeśli chce być dobrą kelnerką, powinna być uprzejma wobec wszystkich klientów.
- Piłeś kiedyś tequile? – pytam, a on kiwa głową na nie. // - To Cię nauczymy – odpowiada Stefan.  – A może po prostu kręci? No chyba że byłby Bułgarem, ale wiemy, że nie jest. Powinno być „tequilĘ”. Stefan nie odpowiada, to Greg mógłby odpowiedzieć, że nie pił, Stefana nikt się o nic nie pytał, więc w tym przypadku może na przykład stwierdzać. „Cię” małą literą, to nie list.
- Polizać dłoń z solą, od razu wypić tequile i wziąć do ust lionkę – mówię i się uśmiecham. – Oni wszyscy chyba zaraz dostaną szczękościsku z tego wiecznego mówienia i uśmiechania się. Naprawdę można inaczej opisać sposób wypowiadania i zachowania się bohaterów, np.: „stwierdzić”, „rzec”, „powiedzieć”, „zauważyć”, „skomentować”, „prychnąć”… Lionka made my day, choć pewnie to literówka. O tequili już pisałam.
Alkohol definitywnie daje zbyt dużo pewności siebie, ponieważ po chwili tańczę razem z Gregorem wystarczająco blisko. // Po trzydziestu minutach na parkiecie i chyba dziesięciu propozycjach randki z jakimiś przypadkowymi mężczyznami wracamy do stolika. – Wystarczająco blisko, czyli jak? I skoro dziewczynie tak bardzo podoba się skoczek, to czemu nie opisałyście tego dokładniej, ba – chociaż jednym zdaniem – tylko od razu przeskoczyłyście do tańców z innymi mężczyznami? Ponadto wydaje mi się, że na parkiet poszli wszyscy, a nie wydaje mi się, że Greg i Stefan – ani nawet Sofia, skoro jest ze swoim chłopakiem – dostali w tym czasie tak samo jak Nina dziesięć zaproszeń na randki. No i faceci są obcy, więc to nic dziwnego, że „przypadkowi” (dziwny dobór słowa). A, i zdanie o alkoholu i Gregu powtarzacie prawie w dokładnie takiej samej formie niżej.
Crawford przywołuje ręką kelnerkę i prosi o burbona sztuk dwie i o szklanki do niego. – Coś z gramatyką nie tak w ostatnim zdaniu (szczególnie to nieszczęsne „sztuk dwie”). Napisałabym np. tak „prosi o dwa burbony i cztery szklanki”. Choć właściwie tych szklanek nie trzeba wymieniać, to logiczne, że je dostaną.
- Pamiętasz tę imprezę na akademiku, kiedy ktoś poprosił cię o rękę? – pytam. // - Tak. I Stefan mu przywalił(,) mówiąc, że następnym razem to on będzie szybciej prosił mnie o rękę, niż ten się ze mną umówi. – mówi Sofia i wszyscy wybuchamy śmiechem. – „W akademiku”, nie jesteśmy w Rosji. Kropka po „umówi” niepotrzebna (pisałam już wcześniej dlaczego).
Sofia i Stefan są ze sobą już dwa lata. Podobno dwa lata wystarczą, oby się w kimś zakochać i poznać. Zastanawia mnie fakt(,)  czy ja też kiedyś znajdę taką miłość jak ich. – Powtórzenie można by łatwo zlikwidować, pisząc w drugim zdaniu: „podobno tyle czasu”. „Aby” zamiast „oby”. Choć ja w ogóle nie rozumiem, co to za dziwaczna reguła. Zakochać można się w kimś prawie od razu, poznać zaś – albo szybko, albo nawet nie przez całe życie.
Dochodzę do drzwi z obrazkiem kobiety i pcham je mocno. W środku zastaję kobietę poprawiającą makijaż. Normalnie bym się nią nie zainteresowała, ale coś podpowiada mi(,) by spojrzeć w lustro. Kogo tam widzę, po prostu zwala mnie z nóg. – To powtórzenie dość mnie dobiło. W ostatnim zdaniu wypadałoby napisać na początku „To, (…)”.
- Nicole? – pytam // - Cześć(,) siostra – mówi(,) siląc się na uśmiech – dwie kropki  wywiało w eter. Imiesłowy („siląc”) pełnią rolę orzeczenia, a więc trzeba oddzielać je od innych zdań podrzędnych przecinkami.
- Możesz bawić się, tylko nie pić. – odpowiadam i prowadzę ją do naszego boksu.  // Wciągam ją do boksu, a wszyscy się na mnie patrzą.– Boksu? To co, jak u koni? „Loża” była o wiele lepsza. Znów niepotrzebna kropka, tym razem po „pić”. Przecinek jest potrzebny, dlatego, że „tylko nie pić” ma w domyśle ukryte orzeczenie „móc”. No i wszyscy patrzą na Ninę, nie na siebie, a więc „się” do kosza. Choć właściwie… to patrzą raczej na jej siostrę. Ale cóż, widać, że główna bohaterka mimo altruizmu, którym – na razie tylko według opisu – się cechuje, jest tak naprawdę sporą egocentryczką.
Rozdział III
Opisy znów wyjątkowo minimalistyczne. Zamiast pisać, że Nina wyciąga z kuchni produkty niezbędne do zrobienia śniadania, mogłybyście dokładnie je określić. Ponadto skupiacie się na znanych wszystkim czynnościach takich jak np.: mycie się albo przechodzenie do kuchni i przygotowywanie posiłków, i to dodatkowo w dość nudny sposób. Można by dodać chociażby opis samej łazienki czy kuchni albo wspomnieć o tym, jaki zapach szamponu czy słodycze Nina lubi, cokolwiek, aby wzbogacić te fragmenty, jeśli już chcecie je wstawiać. Wymienianie tego typu czynności, i to jeszcze zawierające pełno błędów ortograficznych (końcówki czasowników w pierwszej osobie), nie dość, że nudzi, to jeszcze jest niepoprawne. A, narratorka uwielbia się gdzieś „kierować”. Ile można.
Zastanawia mnie też, gdzie podziewała się siostra Niny przez cały czas, gdy ta przygotowała w kuchni wyżerkę. Powinna chyba pomóc, a i nudą by dzięki temu tak nie wiało. Najlepiej zaś byłoby skrócić ten opis, a nawet w ogóle zrezygnować, zaś skupić się bardziej na siostrzanych relacjach. A, i skoro dziewczyny spędziły prawie cały dzień na oglądaniu filmów, wypadałoby napisać o ich wrażeniach po tym maratonie.
Nie rozumiem zachowania Nicole, a Niny tym bardziej. Okej, nie chciała od razu omawiać, dlaczego siostra już nie studiuje, faktycznie, to nie byłoby strategicznie dobre posunięcie. Ale… ona w ogóle O NIC nie pyta. Skoro młodsza siostra zachowuje się, jakby wszystko było jej wolno (bo rozumiem, że końcowy, krótki fragment miał przedstawiać noc/poranek – niestety przez brak kreacji jakiegokolwiek tła nie jest to jasne) i sprasza nieznajomych do nie jej własnego domu, to Nina powinna jej porządnie nagadać; i to najlepiej od razu – czyli wyjść z pokoju i przyłapać Nicole na gorącym uczynku.
Spoglądam w stronę szafki(,) na której stoi budzik. – Okej, rozumiem, że niektóre spójniki są problematyczne, jeśli chodzi o stawianie przecinka, ale „który” to podstawa.
Gdy po chwili odpoczynku ponawiam swoją próbę wstania, stoję już na równych nogach. – Raczej staję; jeśli „stoję”, zdanie nie ma sensu. „Swoją” jest niepotrzebne, bo raczej nie kogoś innego. Bardzo często wstawiacie to słowo, mimo że jest zbędne.
Kieruje się do kuchni i pierwsze, co robię(,) to włączenie ekspresu i zrobienie sobie kawy – Po pierwsze, „kieruję”, po drugie, interpunkcja, po trzecie – i właściwie dlatego przytaczam to zdanie, bo poprzednie błędy zdarzały się już niejednokrotnie – zgodnie z zasadami gramatyki powinno być „włączam” i „robię”.
Moja siostra siada przy wyspie kuchennej i patrzy się na mnie, co robiła zawsze(,) od kiedy robiłam śniadania. Robiła tak(,) gdy ja miałam trzynaście lat, a ona sześć i teraz(,) gdy ja mam dwadzieścia siedem, a ona dwadzieścia. – Znów brakuje przecinków pomiędzy zdaniami podrzędnymi, no i mamy sporo powtórzeń. Nie do końca rozumiem też zamysł z powtarzaniem matematyki. „Patrzy na mnie”, bez „się”. No i dziwnie brzmi to pierwsze zdanie. Rozumiem, że chodzi o to, że Nicole zawsze obserwowała siostrę, gdy ta robiła śniadania, ale to brzmi nieco tak, jakby nigdy na nią nie patrzyła w innych okolicznościach.
Nakładam dwie parówki na mój talerz i dwie na jej. Z patelni nakładam trochę jajecznicy na każdy talerz i stawiam oba na wyspie. Podchodzę do ekspresu i biorę dwa parujące kubki przy nim stojące i stawiam je obok posiłku. Na koniec otwieram szafkę i wyjmuje dwie tabletki ratujące życie(,) gdy ma się kaca(,) oraz kładę je na talerzyku przed naszym śniadaniem. – Postanowiłam przytoczyć tu jeden z niestety wielu opisów, o których wspominałam wyżej. Ani one odkrywcze, ani poprawne, ani ciekawe. Jeśli chodzi o błędy, mamy: powtórzenia, niepotrzebne dopiski (na przykład „przy nim stojące”, właściwie jak już, to „stojące przy nim), błędy interpunkcyjne i ortograficzne. Powinno być: „wyjmujĘ”, lepiej też napisać na końcu: „obok naszego śniadania”.
Wreszcie siadam przy stole i mówię mojej siostrze: // - Smacznego – na co ona odpowiada mruknięciem. – Lepiej byłoby napisać to w jednym zdaniu: „(…) mówię do mojej siostry „Smacznego”, na co ona (…)”.
- Możliwe, że Sofia wyciągnie mnie na zakupy, a co? – zastanawiam się, co jej chodzi po głowie. – „Zastanawiam” wielką literą, ponieważ nie jest to czasownik określający sposób wypowiadania się bohatera.
Zjemy wszystkie słodycze(,) jakie mam w domu.
Moje ciało przechodzą dreszcze spowodowane zimnem kafelek (…) – Kafelków. Rodzaj męski, nie żeński.
Czy uciekasz ze mną do centrum han, Stefan(,) przestań, - słyszę śmiech w słuchawce – handlowego? – kończy swoją wypowiedź. – Powinno być napisane „han-”. Przecinek po „przestań” niepotrzebny, zaś „słyszę” wielką literą. „Swoją” zbędne.
Słyszę dźwięk oznaczający, to iż popcorn jest zrobiony. – Przecinek przesuńcie po „to”. Albo wykreślcie to słówko i zostawcie przecinek.
Zaskakuje mnie ich (powiadomień) brak, więc blokuje go i wkładam do kieszeni swetra, który wcześniej sobie przyniosłam. –  „BlokujĘ”, bo ja. Nie mam pojęcia, kiedy ona przyniosła ten sweter. No i dopisek w nawiasie wygląda bardzo źle.
- Włączaj – mówi, a ja wykonuje jej prośbę. // Rozsiadam się wygodnie na poduchach i zaczynam oglądać. – Nicole też, Nina nie jest sama. „WykonujĘ”.
Wracam przed telewizor i oglądam debatę jakiś polityków. – JakiCHś.
(…) słowo celowo pokazuję w cudzysłowu. – Prawidłowy narzędnik to „cudzysłowie”. Ponadto co oznacza „pokazywanie słowa w cudzysłowie”?
Jeśli śmiech naprawdę spala kalorię, to będę chuda jak patyk. – Śmiech nie spala kalorii. A już na pewno nie tylko jednej. Proponuję: „Jeśli dzięki śmiechowi naprawdę można spalić kaloriE (…)”.
- Idź już, jak cię moja siostra zobaczy(,) to mnie zbiję – mówi i słyszę odgłos pocałunku. Następnie odgłos zbiegania po schodach i zatrzaskiwania drzwi. – Chyba chodziło Wam o „zabijE” (siostra, a więc ona). W ostatnim zdaniu zabrakło orzeczenia. Lepiej brzmiałoby „jeśli moja siostra cię zobaczy (…)”.
Rozdział IV
Tutaj największe zastrzeżenie mam do braku określenia czasu. To, że opisujecie przez pół rozdziału dokładnie takie czynności jak wieszanie na wieszaku (sic!, wyczuwam pleonazm) płaszcza, zamiast kreować tło, niestety już mnie nie dziwi. Ale byłam pewna, że akcja posuwa się do przodu powoli, z dnia na dzień. Tymczasem okazuje się, że między pierwszym rozdziałem a obecnym minęły dwa tygodnie! I co, nadal Nina nie porozmawiała z Nicole o jej życiu? Nic a nic?
Ponadto ciekawe jest to, że narratorka twierdzi, że Greg do niej zarywał na imprezie. Jeśli nawet, to szkoda, że tego nie pokazałyście.
Zaskoczyło mnie nieco, kto okazał się nieproszonym gościem w domu Niny, ale dalsze wydarzenia niestety są dość przewidywalne. Choć nie, przepraszam – co to miało być, ta nagła zmiana perspektywy na punkt widzenia Sofii? Swoją drogą, ta dziewczyna wydaje się mieć trochę nierówno pod sufitem, ale chyba nie aż tak jak główna bohaterka.
Naprawdę kochacie nazywać każdą windę metalowym pudłem.
Wchodzę do budynku, w którym mieści się moja i Sofii firma. – Zła składnia. Najlepiej „nasza”, bo już wiemy czyja, a jeśli nie, to: „firma moja i Sofii”.
Kiedy przechodzę po części(,) gdzie część pracowników ma biuro, wszyscy patrzą się na mnie z respektem. – No i znów ten wysoko postawiony egocentryzm. Skąd Wy wymyśliłyście, że Nina jest altruistką? Pierwsze zdanie leży i kwiczy, należy je zmienić na przykład na: „kiedy przechodzę obok biur pracowników (…)”, no i wykreślić „się”.
Włączam mojego iMac i czekam(,) aż się uruchomi. – Mój.
(…) pyta moja przyjaciółka(,) poprawiając torebkę Michaela Korsa. – Ciekawe, że o swojej torebce Nina nic takiego nie mówiła. Czyżby miała jakiś szajs? A tak na serio… Ech.
- Stefana nie będzie? Zerwaliście czy coś? – pytam, ponieważ Stefan zawsze je z nami lunch, a moja przyjaciółka już pod drzwiami firmy go o tym informuje. – Po pierwsze, nie wiem, czy pytanie o zerwaniu miało być żartem, mam nadzieję, że tak i że Sofia tak to też zrozumiała. Po drugie, nie rozumiem, co macie na myśli, pisząc o informowaniu Stefana pod drzwiami firmy? On chyba tam nie wyczekuje na swoją dziewczynę całymi dniami, szczególnie jeśli też pracuje? Pewnie chodzi o to, że Sofia do niego dzwoni, ale ze zdania nic takiego nie wynika. Ponadto nie dopisałyście, o czym go informuje. Rozumiem w domyśle, że mają spotkać się na lunch, ale myśl urwałyście.
Jakim cudem on wywołuje u mnie takie emocje(,) choć nawet nie rozmawialiśmy w cztery oczy. – No właśnie. To znaczy, rozumiem, że może się jej podobać, ale bez przesady. Na końcu powinien być znak zapytania. Swoją drogą, nie rozumiem, dlaczego Nina twierdzi, że Greg ją podrywał, skoro tutaj mówi, że właściwie nie rozmawiali w cztery oczy. No chyba że chodzi o ten jeden taniec?!
- Tak poza tym dostałam maila. Pokaże ci go później. – mówi entuzjastycznie moja przyjaciółka. // Zastanawiam się(,) czym może być spowodowany ten entuzjazm. – PokażĘ. No i mnie też to zastanawia. Zresztą, jak już Sofia zaczyna, powinna skończyć.
Z korytarza słyszę odgłos szpilek, co oznacza, że zaraz swoją obecnością zaszczyci mnie Sofia. – No bo w firmie nie pracują inne kobiety i nie mogą one nosić szpilek.
Szybciej umrę(,) niż będę chciała widzieć go co tydzień. – To, że dziewczyny mają jednorazowe spotkanie za siedem dni, wcale nie oznacza, że Nina będzie widziała Grega CO tydzień. No i świetna reakcja.
Następnie idę do mojej sypialni i zmieniam koszule i spódnicę na legginsy i T-shirt. – To ile było tych koszul? Czemu „T-shirt” napisałyście wielką literą?
Zegar pokazuje godzinę szesnastą(,) co oznacza, że jestem wcześniej niż zwykle. // Dokładnie wtedy uświadamiam sobie, że moja siostra jest w domu. – Na jakiej podstawie, bo naprawdę nie wiem? Dopiero później Nina usłyszała jęk. Pierwsze „jest” można zastąpić, pisząc na przykład: „wróciłam do domu”.
I nie ten(,) gdy czegoś nam się nie chce lub gdy się uderzymy, tylko ten charakterystyczny dla seksu. – Jeśli będę potrzebowała profesjonalnego rozróżnienia między rodzajami jęków, wiem, gdzie się zgłosić. Jasne, że te dźwięki są inne, ale po co to w tym momencie tłumaczyć, pojęcia nie mam.
Po dziesięciu minutach słyszę dźwięk zamykanych drzwi z góry. – Zamykanych na górze drzwi.
Tak(,) był tutaj tylko dlatego, że mnie tu nie ma. – ?
(…) brakuje mu słów. Kiedy mnie podrywał na spotkaniu i w barze(,) jakoś mu tych słów nie brakowało.
Gdy słyszę z dołu trzask zamykanych drzwi, wiem(,) że blondynka przyjechała. Przez lata nauczyłam się słuchać(,) dlatego słyszę, jak Nicole pyta się Sofii(,) co tu robi, a ta ją spławia. – Matko, ile błędów interpunkcyjnych. I to nawet przed „że”. Ponadto, brawo Nina, nauczyłaś się słuchać, a więc słyszysz. Brzmi to tak, jakbyś zza dzieciaka była niesłysząca (dosłownie). „Nicole pyta Sophie”. No i ta nieszczęsna blondynka… Później  się o tym rozpiszę.
Siedzimy w ciszy(,) dopóki trochę się nie uspokoję.
Zrobiła sobie herbatę i włączyłam telewizor (…) – Zrobiłam.
Następnym razem postaraj przyprowadzać znajomych trochę mniej przystojnych niż Gregor i ty. – Świetna rada. Dlaczego Sofia wymieniła swojego chłopaka na drugim miejscu? Ponadto „postaraj się”.
Rozdział V
        W tym poście zajmujecie się opisywaniem makijażu, a właściwie jego zmazywaniem, oraz układaniem włosów. I to w dodatku w tak samo nudny sposób co wcześniej, czyli poprzez suche wymienianie czynności. Naprawdę można by się bardziej skupić na podłym nastroju Niny. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego dziewczyna z własnej woli siada przy siostrze oglądającej telewizor i w ogóle nic do niej nie mówi. Dlaczego na nią nie krzyczy? Dlaczego ją toleruje? Dlaczego Nicole nie zwraca najmniejszej uwagi na zapłakaną Ninę? Zrozumiałabym może, że nie wiedzą, jak ze sobą rozmawiać, ale a) Nina jest wytrącona z równowagi i skoro znajduje się w tym samym pomieszczeniu z Nicole, to mało normalne, żeby nic nie powiedziała. Prędzej wyszłaby, niż milczała; b) narratorka ani razu nie porozmawiała z siostrą, nawet o tym, dlaczego tak właściwie ta nie studiuje już w Londynie. Kiedy Sofia wraca, próbujecie wpleść element humorystyczny, ale na mój gust przede wszystkim wychodzi tu na jaw jej egocentryzm.
        W dalszej części rozdziału po raz pierwszy pojawia się krótki opis miasta, w którym mieszkają bohaterowie, czyli Wiednia. Mało zgrabny, ale przynajmniej jest!
        Za grosz nie rozumiem zachowania Sofii pod koniec postu. Może i poznała uczucia Niny, ale dlaczego nagle wyskakuje z tym, że dziewczyna powinna walczyć o Grega, ba – robi jej wyrzuty, że tego nie czyni?! Mogłaby powiedzieć, że może nie należy go skreślać, ale takich rad udzielać nie powinna, w końcu Greg na razie nie zapowiada się na zbyt porządnego charakterologicznie, że tak powiem.
        Jeszcze bardziej fascynuje mnie jednak postawa Niny, która stwierdza, że nie może działać przeciwko siostrze. Intrygujące, doprawdy. Po pierwsze, Nicole raczej ma ściśle określony stosunek do płci przeciwnej i nie jest to bynajmniej szukanie wielkiej miłości. Po drugie, Nina powinna być niesamowicie wkurzona na siostrę. Po trzecie, powinna być też wkurzona na Grega, a zachowuje się jak wielka męczennica, która z miłości do nich obojga pozwala im na szczęśliwe, wspólne życie. WTF?!
        Na szczęście choć raz Nina wykazuje zainteresowanie kimś innym niż sobą, a ja przekonuję się, że Sofia mimo wyjątkowego świra na punkcie własnego wyglądu, potrafi czasem zachować się jak przyjaciółka. Dobrze wiedzieć. Jest jeszcze jeden plus: za nieco obszerniejsze opisanie pracy dziewczyn i wspominanie o projektach w dłuższym fragmencie.
        Na koniec pytanie: czemu Nina, kiedy widzi, że jej przyjaciółka rozmawia w pracy przez telefon, nie czeka pod drzwiami, tylko dziesięć minut przysłuchuje się tej konwersacji? To niegrzeczne.
        Nicole przez większość dzieciństwa bała się Sofii mimo, iż ta zawsze była dla niej miła. To zawsze pozostaje w psychice i wiem, że Nicole nie będzie podsłuchiwać. – Powinno być napisane „Sofii, mimo iż”. Przecinek stawiamy przed całym wyrażeniem „mimo iż”/„mimo że”, nie w środku. Nie rozumiem też za bardzo drugiego zdania, co pozostaje NA zawsze w psychice, strach przez Sofią?
- To, że jesteś wkurzona na cały świat(,) nie znaczy, że musisz się na mnie wyżywać – wiem, że blondynka może prowadzić wojnę na sarkazm  przez najbliższe 10 lat, dlatego rezygnuje z dalszego przekomarzania  się z nią. // - Chciałam ci kupić lody, ale stwierdziłam, że będziesz gruba, dlatego kupiłam marchewkę – blondynka idzie w stronę swojej materiałowej torby z napisem Never give up. Podnosi ją i idzie razem z nią do kuchni. Po minucie wraca z łyżką w ręku. // - Ale potem przypomniałam sobie, że nie możesz być chudsza ode mnie(,)  więc wróciłam się po lody.- kończy swoją opowieść Sofia i podaje mi łyżkę. – To miał być chyba ten element humorystyczny, o którym wspomniałam na górze. Początkowo było wręcz odwrotnie – ta wzmianka o grubości i marchewce (właściwie to dość żałosna uwaga). Pod koniec dało się załapać, że może to faktycznie próba żartu, ale mocno naciąganego i mało udanego nawet w mniemaniu narratorki. Ponadto nie wiem, dlaczego Sofia uważa, że Nina się na niej wyżywa – dziewczyna jest załamana, to po pierwsze, a po drugie – nic takiego nie powiedziała. Ech. Z innych błędów: po pierwszym zdaniu powinna być kropka, a „wiem” należy rozpocząć wielką literą. Pojawiła się nadprogramowa spacja między „sarkazm” a „przez”. Liczby piszemy słownie. „RezygnujĘ”. Kropka po „marchewce”, a „blondynka” wielką literą. „Never give up” kursywą.  Kropka po „lodach” niepotrzebna, zaś spacja jak najbardziej. „Swoją” można wyrzucić. Powtórzenia i brakujące przecinki zaznaczyłam w tekście.
        Również podejrzewam, ze w pokoju Nicole jest bałagan, dlatego blondynka trochę się nad nią poznęca, każąc jej sprzątać. Jest chyba jedynką osobą dzięki, której Nicole coś posprząta. – „Podejrzewam również”, składnia. „Że” zamiast „ze”. Przecinek przed „dzięki”, a nie po; kiedy przed „którym” stoi „w”, „przy”, „dzięki”, „na” itd., należy stawiać przecinek przed całym wyrażeniem. Ponadto po raz kolejny widać, że Nina w ogóle nie rozmawia z siostrą. Zaczynam sądzić, że to nie tylko Nicole boi się Sofii, ale przede wszystkim narratorka – Nicole. Ale dlaczego? Tego zrozumieć nie potrafię. „Jedyną”, nie „jedynką”.
Ciężko jest się pozbierać z miliona kawałeczków do stu tysięcy. Chociaż w teorii nasze ciało składa się z milionów komórek. Ale nie o to chodzi. – Aha, dzięki za wyjaśnienie budowy ludzkiego ciała. Zbieranie do całości miałoby sens, ale nie do tych dziwacznych stu tysięcy.
Jej oczy delikatnie błyszczą za sprawą soczewek kontaktowych, które nosi. Ma dość dobry wzrok, ale z zaleceń jej optyka wynika, że powinna do pracy i prac przy komputerze nosić okulary. – A jakby nie nosiła soczewek, to oczy nie mogłyby błyszczeć? Ponadto fascynuje mnie, że Nina tyle wie o swojej przyjaciółce, która najwyraźniej leczy się u optyka, a nie u okulisty. Dziwi mnie też, że nie mówi o własnych oczach. Może to jest ten przejaw altruizmu? No… chyba nie.
Obejmujemy się nawzajem i stoimy tak chwilę w ciszy, dopóki nie odezwie się Sofia. – Nie odzywa się.
Wtedy przyszedł moment(,) gdy kelner zamiast deseru wniósł wielki bukiet różowych kwiatów. I wtedy nastąpiła ta magiczna chwila, na którą czekają wszystkie kobiety, czyli Stefan wypowiedział kilka wspaniałych słów Kochanie, mam ci coś ważnego do powiedzenia i Czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i wyjdziesz za mnie (…) No i wtedy Sofia w płacz, goście restauracji się na nią patrzą, a ona jak ta głupia kiwa głową i mówi cicho Tak. Potem Stefan wstaje i przytula Sofie, a ona szepce mu do ucha kilka razy tak. Goście i obsługa klaszczą, a Shanon sobie ryczy. Pierścionek na lewy palec tak jak w tradycji brytyjskiej i buzi, buzi. Wychodzimy z restauracji z bukietem kwiatów i przytuleni. Koniec – streszcza blondynka i ostatni raz spogląda na projekt. – Wszystko z nim dobrze. – dodaje i podaje mi projekt.Nie rozumiem, dlaczego Sofia zaczęła nagle mówić o sobie w trzeciej osobie, a później zapomniała nawet o orzeczeniach. Oba „tak” małą literą oraz w cudzysłowie bądź kursywą, podobnie zresztą jak cytowana kwestia Stefana. „SofiĘ”, a nie „Sofie”. No i ten niespodziewany powrót do projektu. Mało zgrabnie to wygląda, choć może dałoby się to, mocno na wyrost, usprawiedliwić emocjonalnym stosunkiem Sofii do opowiadanej historii.
Rozdział VI
Tym razem przenosimy się na chwilę do Innsbrucka. Nie wspomniałyście nic a nic o spotkaniu biznesowym dotyczącym skoczni narciarskiej, którą projektują dziewczyny, a która przecież rzekomo jest tak istotna, tylko skupiłyście się na niespodziewanym spotkaniu ze znajomym Sofii. Ja rozumiem, że wprowadzenie tej postaci było istotne, ale przecież skocznia również.
Oczywiście, jako że Nathaniel, podobnie jak wszyscy, należy do przystojniaków, Ninie włącza się w sekundę tryb zakochanej trzynastolatki. Spotkanie niby opisane na cały rozdział, ale tak właściwie mało co dowiadujemy się o bohaterach. Najlepsze jest jednak to, że wystarczy to jedno popołudnie, aby w drodze powrotnej do Wiednia Sofia, która w poprzednim rozdziale, nie wiadomo z jakiej paki kazała przyjaciółce walczyć o Grega, teraz radzi jej, żeby zabrała się za Nathaniela.
Na koniec dodam, że uwielbiam maniery w tym opowiadaniu, a raczej ich brak. Najpierw Stefan i Greg rozmawiający sami ze sobą i niezwracający najmniejszej uwagi na Ninę, później wielokrotnie dziwne zachowanie Sofii oraz bezczelne przysłuchiwanie się rozmowom telefonicznym innych ludzi przez narratorkę. Teraz zaś sytuacja, w której, gdy Shanon zobaczyła Nathaniela, po wyjątkowo krótkiej prezentacji wzięła go pod ramię i ruszyła przed siebie, zupełnie zapominając o Ninie zmuszonej do biegnięcia za nimi. Niby przyjaciółki, ale… To chyba po prostu brak jakiejkolwiek kultury.
Ma na sobie czarny płaszcz, a po nim zapewne garnitur(,) co można stwierdzić do spodniach i butach. – W tym rozdziale pojawiło się wyjątkowo dużo literówek, nie wypisywałam wszystkich, tylko niektóre. Tutaj mamy „po” zamiast „pod” i „do” zamiast „po”. Zresztą najlepiej byłoby napisać „marynarkę”.
Blondynka bierze szatyna pod rękę i kierują się w nieznanym mi kierunku.  – Mówiłam, że kochacie to wieczne „kierowanie”? Tutaj wręcz pleonastycznie.
- Mi równie – Mnie. Jeśli na początku zdania, to zawsze „mnie”, nie „mi”. „Również” zamiast „równie”.
        (…) w tym samym momencie dzwoni złoty IPhone6 Sofii. Blondynka  wygrzebuje go z czarnej torebki Michael Kros i odbiera. – Boże, znowu ta torebka, no i jeszcze iPhone (powinno być napisane „iPhone 6”). Chyba komórkę Nina też musi być denną, skoro tak bardzo zwraca uwagę na telefon przyjaciółki. W ogóle nie rozumiem sensu podkreślania takich rzeczy i to jeszcze u kogoś innego.
Nathaniela uśmiecha się ciepło do mnie(,) przez co na moje policzki wkrada się rumieniec. – Z Nathaniela stała się dziewczynka.
Czemu przyjechałyśmy pociągiem. Jest po prostu szybciej. – Kolejne wyjaśnienie, bez którego na pewno nie poradziłabym sobie!
- Tak, ale pojawię się na Mikołajkach u rodziców Stefana. – mówi, a moja przyjaciółka go przytula. – „Mikołajkach” małą literą. Kropka niepotrzebna. Nie wiem, dlaczego Sofia od razu przytula Nathaniela za takie stwierdzenie. Wydaje mi się, swoją drogą, że to akurat nic dziwnego, że Nina mogła pomyśleć, że Sofię mogło z tym chłopakiem łączyć coś więcej.
- Co(,) ja tylko mówię prawdę (…).
Sofia zaczyna krzyczeć, ale ludzie spacerujący po parku jedynie patrzą się na nich zdziwionym wzrokiem.  Nawet wiem czemu. Oboje mają po dwadzieścia osiem lat i są ubrani jak poważni ludzi pracujący na jakiś wysokich stanowiskach, a zachowują się jak dziesięcioletnie dzieci. – No comments. I jeszcze że to akurat Nina tak stwierdza. Ludzie… Ciekawe, gdzie Sofii dostał się ten dodatkowy rok, swoją drogą. „JakiCHś”, nie „jakiś”. „Się” w pierwszym zdaniu zbędne.
- Jedziesz z nami? – pyta się niebieskookiego, a on potakuje. – Po pierwsze, znów niepotrzebne „się”, po drugie, określanie ludzi po kolorach oczy czy włosów bez podawania żadnego rzeczownika to nie jest dobry zabieg ani specjalnie nie wyróżnia danej osoby, po trzecie, powinno być „przytakuje”.
Nagle pociąg gwałtownie rusza i coraz bardziej oddala się od widoku. – Jezu, jakiego widoku? Za oknem zawsze jakiś będzie.
Tak czy siak spróbuje go  zdobić. – Chyba zdobyć, nie?  Powinno być „spróbujĘ”, no i mamy też podwójną spację.
Rozdział VII
Okazuje się, że ominęłyście w fabule cały miesiąc. Niezbyt dobre zagranie. Przedstawiacie mikołajki u rodziców Stefana, ale okazuje się, że Nina już od dwóch tygodniu chodzi z Nathanem. Ani słowa o tym, jak się ze sobą porozumieli ani jak wyglądało to zejście (wyjątkowo szybkie!). Wygląda to niesamowicie sztucznie. A Greg zaginął, mam nadzieję, że dlatego, że trwa sezon na skoki, a nie z jakichkolwiek innych powodów. Można by o nim jakoś wspomnieć.
Jeśli chodzi o przedstawione wydarzenie, ubranie wszystkich w swetry z mikołajami oraz schowanie prezentów w skarpety miało swój urok, podobnie jak czteroletnia Lily. Mimo to myślałam, że zasnę, kiedy czytałam niekończące się przywitanie wszystkich zgromadzonych oraz dokładne opisywanie prawie takich samych swetrów. Za to nie było prawie nic na temat wyglądu domu oraz ANI słowa o wspólnej wieczerzy. Przynajmniej końcówka była lepsza, ponieważ przedstawiłyście dokładnie prezenty, jakie otrzymała Nina, a przynajmniej tutaj się nie powtarzałyście.
Z innych uwag: Matka Stefana wygląda według Niny na „ponad czterdziestkę”, a chyba musi mieć nieco więcej, skoro on ma niemal trzydzieści lat. Spodobało mi się też, że Nina stwierdziła, że maniery jej przyjaciela są nienaganne. Od razu mi się przypomniało, jak ją olał.
W tym rozdziale mamy bardzo dużo bohaterów i cały czas powtarzacie ich imiona. Swoją drogą, zastanawia mnie też, że nigdy nie napisałyście ani słowa o rodzicach sióstr. Dlaczego się nimi kompletnie nie interesują, szczególnie tym, co wyprawia Nicole?
Gdy kieruję się właśnie w tamtym kierunku(,) mijam moją siostrę siedzącą na kanapie. (…) Nicole wróciła na studia trzy tygodnie temu (…). Poza tym Gregor nie może przyjechać do nas niej, bo ma ciągle zawody lub treningi. – Poczekajcie, przecież ona studiowała w Paryżu? Więc to niemożliwe, żeby wróciła tam na studia i nadal była w Wiedniu. Ponadto, kurde, czyli jednak Nicole chodzi z Gregiem? W ogóle jak ona na niego wpadła? To mało logiczne… No i znów te nieszczęsne kierunki.
Ma na sobie sweter pełen ośmiobitowych Mikołai, a z góry wystaje my kołnierzyk od koszuli. – Proszę, „mikołajów”. No i „mu”. A kołnierzyk na ogół wystaje „u góry”, więc nie wiem, po co to pisać.
Na horyzoncie widać wyraźny zarys austriackich Alp, a samochód Nathaniela – szare Porsche Panamera mknie przez ulice Salzburga. – No raczej austriackich, skoro jesteśmy w Austrii, nawet jeśli Salzburg znajduje się blisko niemieckiej granicy. Po „Panemera” też powinien być myślnik, skoro postawiłyście go wcześniej. Kurczę, czyli teraz Nina zwraca uwagę na samochody innych ludzi. Pewnie dziwnym trafem Sofia musi mieć jakąś szmirę, skoro nie raczyłyście o tym wspomnieć (Nina niby jakieś auto ma, ale jakie – nikt nie wie). I najlepsze jest to, że Stefan ma taki sam samochód, tylko kolor inny. No proszę Was! W dodatku wtedy napisałyście „Panamer”, a nie „Panamera”.
Wiem, że jego mama ma na imię Katherine, a tata Michael.  Siostra ma na imię Alice, a jej córka Lily, ojciec Lily zniknął trzy lata temu. – O, tym razem wymieniacie imiona, nie czynności. Żeby uniknąć powtórzenia „Lily”, można napisać, „której ojciec”.
Nathaniel parkuje pod willą mającą kształt wielkiej bryły z przeszklonymi pokojami. – Mało zachęcający opis, a chyba w Waszym mniemaniu dom miał robić wrażenie. Podobnie jak tej nieszczęsnej windy na początku opowiadania.
Wysiadam i delikatnie chwieję sie na nogach. – A dlaczego? „Się” zamiast „sie”.
Nagle w przedpokoju, w którym stoimy, zaczyna się robić tłoczno. Wśród tłumu znajduję Sofię i Stefana uśmiechających się w naszą stronę. – To na pewno nie był aż taki tłum, żeby specjalnym wyzwaniem okazywało się znalezienie dwóch osób.
Bije od niej matczyne ciepło, dlatego oddaje uścisk. – Bo inaczej nie oddałaby? Hm… może tak, w końcu sama też nie zachowuje się zbyt kulturalnie. „OddajĘ”.
- Nie martw się, Lily. To jest Nina. Jest moją przyjaciółką – mówi blondyn i przytrzymuje blondyneczkę. // Jest w niej coś przyciągającego. // - Jest naprawdę miła - dodaje mój przyjaciel i wypuszcza Lily z objęć. Staje na swoich krótkich nogach i podchodzi do mnie niepewnie. – W podmiotach można się na serio pogubić. Wychodzi, jakby Stefan mówił o Lily, a nie Ninie, a w dodatku miał krótkie nóżki. No i „jest” aż się mnoży.
        Stefan ma czerwony sweter pełen białych reniferów. – Ma na sobie.
Uśmiechamy się jedynie w stronę. – ???
(…) jęczy mała, a my powiększamy uśmiech. – Jeden uśmiech?
Siedzimy wszyscy w salonie i odpakowujemy swoje prezenty, które znajdowały się w różnych zakamarkach w domu(,) lecz dla jednej osoby w jednej skarpecie. – Coś się z gramatyką posypało w tym zdaniu, przez co leży o logika. Pewnie chodziło o to, że prezenty były pochowane w skarpetach w całym domu?
Rozdział VIII
Znów ni z tego, ni z owego zmiana narracji i to niejednokrotnie. Mamy także trochę niespodziewany zwrot akcji, ale za dużo w tym chaotycznej dramy, a za mało tłumaczeń, niestety. Decyzja Sofii jest wyjątkowo „nagła” i mało zrozumiała, ale za tym może kryć się jakaś tajemnica, will see.
Zastanawiam się, gdzie mieszkają S&S, skoro w przedsionku do ich bloku znajdują się takie tłumy.
Zupełnie nie rozumiem treści telefonicznej rozmowy Niny i Stefana. Co w ogóle ma znaczyć takie tłumaczenie: Gregor jest przez trzy dni w Wiedniu u Nicole. Nie mogę. Sofia jest u mnie. Myślę, że Nicole puści w takiej sytuacji Gregora, które najwyraźniej Stefan rozumie, bo odpowiada w jeszcze bardziej pokręcony sposób, a mianowicie: Jakby Greg sprawił, że popadnę w depresje(,) to dam znać – o co chodzi (powinno być „depresjĘ”, swoją drogą)?! Czyżby Nina przetransportowała się w magiczny sposób i zamieszkała w jakimś innym mieście niż Wiedeń, a siostrze – która powinna być w Paryżu – dała mieszkać samej w Wiedniu i spraszać tam Grega? Ponadto jak to się ma do problemu Stefana i co G. ma lub nie ma do popadania przez niego w depresję?
W dalszej części rozdziału nadal nic nie tłumaczycie, za to wysyłacie załamaną Sofię na Wyspy, o czym oczywiście ta nie raczy poinformować przyjaciółki, u której zapewne mieszkała cały tydzień. Nie potrafię zrozumieć Waszych bohaterów, ale może mieć to związek z tym, że przedstawiacie urywki dialogów bez prawie żadnego tła.
Aha, czyli jednak Nina mieszka tam, gdzie mieszkała. Kompletnie nieporozumienie. Ale to spotkanie z Gregiem… A raczej rozpoczęcie! Właściwie mogłoby to wyglądać całkiem dobrze, jeśli okoliczności byłyby inne, ale są następujące – skoczek zachował się ostatnio wobec Niny zdecydowanie nie w porządku, no i chodzi z jej siostrą. Więc nawet jeśli robi, co robi, nie rozumiem, dlaczego Nina – może nie od razu, ale później – nie reaguje na to złością. Chyba naprawdę jest w nim beznadziejnie i głupio zakochana. W ogóle nie przeszkadza jej, jak ten chłopak się rządzi. Może i ta bezczelność dla niektórych może wydawać się pociągająca, ale dziewczyna powinna mieć szacunek dla samej siebie. Jednak znalazłam jeden plus – Gregor najwyraźniej jest w porządku wobec swoich przyjaciół i mam nadzieję, że razem z Niną zdziałają coś na polu S&S. Zakończenie mocno przewidywalne, ale w szczegółach nie do końca jasne. Zauważyłam, że przyspieszacie z prowadzeniem fabuły, ale przez to same się gubicie. Kiedyś, gdy opisywałyście wszystkie czynności wykonywane przez Ninę poprzez ich wymienianie, było nudno, teraz niby mamy jakąś akcję, ale prowadzicie ją po prostu chaotycznie.
Dudniący głos Ona ma rację.  Mój świat rozwalał się na kawałki. – Po pierwsze, nie za bardzo wiadomo, co to za wtręt „ona ma rację”, powinien być dwukropek po „głosie”, no i orzeczenie też by się przydało.
(…) – pytam z niedowierzaniem na moją, zapłakaną przyjaciółkę. – Albo „pytam przyjaciółkę”, albo „patrzę na przyjaciółkę”, ale na pewno nie „pyta na przyjaciółkę”. Przecinek zbędny.
Jestem między młotem, a kowadłem. – Przecinek zbędny, w tym wyrażeniu nie stawiamy.
Gdy widzę(,) kto tam stoi(,) mam ochotę zatrzasnąć mu drzwi tuż przed nosem, ale on jest szybszy i jednym sprawnym ruchem ręki przytrzymuje drzwi i wchodzi do środka. –
„Mu” należy wykreślić, a „on” zamienić na przykład na „gość”.
(…) delikatnie swoim palcem po mojej miękkiej skórze. – O, nie wiedziałam, że Nina ma taką miękką skórę, że aż sama musi to podkreślać. O „swoich” wielokrotnie już pisałam.
Rozdział IX
Fascynujące jest to, jak toczy się akcja. Dwa rozdziały temu Nina chodziła z Nicolasem, rozdział temu miała chwilę sam na sam z G., a teraz wybiera się na przyjęcie ze Stefanem (okej, tutaj wierzę w czyste intencje, ale mimo wszystko). Słowem nie wspomina o swoim rzekomym chłopaku. Czyżby ten nie interesował się spędzeniem Bożego Narodzenia ze swoją dziewczyną? Czy Nina nie odczuwa żadnych wyrzutów sumienia, że chodzi z jednym, a całuje drugiego? Chyba że w międzyczasie zerwała z Nathanielem, a Wy nic nie wspomniałyście. Ech.
Najwyraźniej Nina nie mogła wytrzymać, że nie ma iPhone’a 6 jak Sofia, bo sobie takiego sprawiła! Chyba jednak nie są na czasie, teraz już można kupić 6S chociażby! Tylko czekać, aż sprawi sobie Porsche.
        Uwielbiam „ogarnięcie” Niny w momencie, w którym pyta Sofię przez telefon, KTO (nie będę pisać, o co dokładnie chodzi, żeby za bardzo nie spoilerować). Z treści naprawdę wynika kto… Jak można się o coś takiego w takim momencie pytać! Albo Nina jest aż tak mało wrażliwa, albo tak głupia. Myślałam, że bardziej to drugie, ale sądząc po stylu, w jakim narratorka zakończyła rozmowę, to chyba to drugie. Jak można coś takiego zrobić? No jak? Nawet wroga nie spławiłoby się w taki sposób, a co dopiero przyjaciółki!!! Kompletna paranoja.
W rozdziale pojawia się po raz pierwszy dłuższa rozmowa z bardziej obszernymi wypowiedziami. I jest lepiej! Tym razem Nina nie zachowuje się tak bardzo egoistycznie, nielogicznie czy głupio, tylko naprawdę stara się coś uzmysłowić Stefanowi. Dziwi mnie jednak, że ani jej, ani chłopaka nie zastanawia, dlaczego Sofia zachowała się aż tak dziwnie dwa tygodnie wcześniej. Przecież za taką decyzją musi się coś kryć (a przynajmniej mam taką nadzieję, bo jak nie, to trudno w jakikolwiek sposób wytłumaczyć to logicznie).
Najwyraźniej Stefan pracuje z politykami, wcześniej nic o tym nie wspominałyście, hm… Na imprezie mają być też biznesmeni, więc Nina przypomina sobie nagle o swoim chłopaku. Może faktycznie już z nim nie chodzi, bo chyba wtedy byłaby świadoma, czy Nathaniel się tam pojawi, czy nie? Powiedzcie, że byłaby? Bo jak nie, to naprawdę jest kompletnie nielogiczne. Chyba nawet bardziej niż niewspomnienie o zerwaniu (swoją drogą, to też byłoby mało rozsądne, nie chodziliby wtedy nawet miesiąca).
Jedna z wymienionych wyżej możliwości okazuje się szybko prawdą, tylko że każda niosła za sobą brak logiki, a więc… nie trzeba chyba więcej komentować. Oczywiście do spotkania Niny i Nathaniela trzeba było dodać odpowiednią dramę, żeby wyrobić Waszą normę. Swoją drogą, narratorka jest niezłą hipokrytką – raczej mało interesowała się własnym chłopakiem, skoro nawet nie planowali iść razem na spotkanie świąteczne. Podsumowując, wątek biznesmena skończył się szybciej, niż zaczął. Podejrzewam, że potrzebowałyście go tylko po to, żeby jakoś przeboleć ten „Nieprzyjemny Okres”, w którym Nina jeszcze nie chodzi z Gregiem.
Mój przyjaciel naciska okrągły przycisk i po chwili stania w ciszy, wchodzimy do windy. – Uwielbiam opisywanie wind prawie w każdym rozdziale. Przecinek zbędny.
Na szczęście mam obcasy(,) przez co jestem odrobinę niższa od mojego przyjaciela. – Bez obcasów też byłaby niższa. Można dopisać „tylko” przed „odrobiną” i już zacznie mieć to sens.
Wiedzę ten zegarek Crawford – Słucham? Chyba „widzę”. I chyba „Crawforda”, skoro to nazwisko Stefana. Po co „ten”?
Jesteśmy jej rodziną. – stwierdzam. // Widzę, że chce coś jeszcze powiedzieć, ale kierowca otwiera drzwi. – To Nina mówiła, więc można by napisać np. „widzę, że Stefan otwiera usta, by coś powiedzieć (…)”. Nie wiem też, co miałyście na myśli, stwierdzając, że kierowca otwiera drzwi. To nie szofer, żeby miał wychodzić i otwierać drzwi pasażerom, tylko taksówkarz. A nie mieli też żadnych walizek w bagażniku, więc nie musiał w ogóle wysiadać.
(…) odpowiada i mijamy szybkim krokiem reporterów, którzy nie zdążają nawet nas zauważyć. – Są dwie możliwości: słabi ci reporterzy albo nasi bohaterowie nie są na tyle istotni, żeby zawracać sobie nimi głowę, jeśli tuż obok znajdują się również ministrowie czy kanclerz. Myślę, że chodzi o to drugie, zapatrzona w siebie Nino.
Wchodzimy do wspaniałej recepcjo-portierni-coś. – To zdanie nie jest zabawne. Świadczy zaś o nieumiejętności tworzenia opisów.
Podchodzi do nas szatyn ubrany w elegancki frak portier i zabiera od nas płaszcze. – Coś się podwoiły podmioty w tym zdaniu.
Rozdział X
        Sofia niespodziewanie powraca do Wiednia oraz pracy i chyba po raz pierwszy w jej rozmowie z Niną widzę, że główna bohaterka radzi jej w nieco dłuższej wypowiedzi i mającej więcej sensu. Swoją drogą zastanawiam się, na czym miał polegać wielki i chytry plan Holt i Grega, aby para przyjaciół się pogodziła, bo jakoś nie zauważyłam, aby cokolwiek wcielali w życie. No chyba że naprawdę myślicie, iż tekst o kawie to był ten genialny pomysł? Bo wybaczcie, ale nie. Ale że mógł wypalić, w to uwierzę, bo widać, że Sofia i Stefan się bez siebie bardzo męczą. Jednak nadal nie rozumiem zachowania Shanon, dlaczego w ogóle odeszła? Czyżby teraz to nie miało znaczenia i miała po prostu wrócić do Stefana? No powiedzcie, że nie, że skrywa jakąś tajemnicę!
        A, i dlaczego dziewczyny zdziwiły się pukaniem? Przecież nie dość, że znajdują się w firmie, w której pracują inni ludzie, to są szefowymi.
        Nie do końca rozumiem, czemu Nina idzie z S&S na spotkanie, ale okej – mogłabym to przeżyć, gdybyśmy chociaż poznali jego przebieg w bezpośredni sposób! Tymczasem Wy w najciekawszym momencie je przerywacie, a w następnym fragmencie piszecie, że Sofia przychodzi do Niny napić się z nią burbona, ale znów nie pojawia się nawet jedno istotne fabularnie zdanie. Ponadto czy to oznacza, że główna bohaterka postanowiła jednak zostawić swoich przyjaciół albo oni postanowili pójść gdzieś sami? Bo inaczej Sofia nie musiałaby do niej przychodzić. No chyba że zrobiłyście najgorszą z możliwych rzeczy, czyli znów niespodziewanie przeskoczyłyście do przodu o nie wiadomo ile. Do końca postu nie poznaję odpowiedzi na to pytanie.
Czy naprawdę wszyscy zawsze pytają Ninę, czego chce się napić, a ona niezmiennie odpowiada „burbon”? 
    No i kurczę, jednak dziewczyna czasem potrafi nagadać siostrze. Ale tylko w kwestii picia alkoholu, jakby zapominała, że Nicole ma dwadzieścia lat… I powinna być w Paryżu, jak już wspominałam, skoro wróciła na studia!
Pcham delikatnie drewnianą konstrukcję i wchodzę do środka. – A w taki sposób Nina określa zwykłe drzwi. Przy czym nie użyłyście tego słowa, a więc nie byłoby powtórzenia, dlatego tym bardziej nie rozumiem, po co tak kombinować!
        Sofia ubrana w białą koszulę wciągniętą do jeansów z wysokim stanem, z segregatorem leżącym u jej stóp odzianych w czarne szpilki, stoi jak słup soli i po prostu patrzy się smutnym wzrokiem na blondyna. – No tak, w tak istotnym momencie, jak spotkanie dawnej pary po długim czasie, najważniejsze wg Niny jest określenie stroju Sofii (Stefana już nie, ale przecież nie od teraz widoczna jest zazdrość Holt o wygląd i styl Shanon, więc powinnam już przestać się dziwić. Jednak nadal nie mogę, po prostu NIE mogę). „Się” do kosza. Na koniec wspomnę także o składni: zdanie jest wyjątkowo długie jak na Was, brzmi tak, jakby spodnie miały segregator. Za dużo informacji, w większości nieistotnych, chciałyście tutaj przekazać.
Przez prawie całe studia Crawford  nazywał Shanon Barbie. – „Barbie” w cudzysłowie bądź kursywą. Swoją drogą, wcześniej nie używałyście za często nazwisk bohaterów, ale cóż, lepiej późno niż wcale. Tylko że w przypadku Stefana musiałam wcześniej sprawdzić, czy to aby na pewno on. Podwójna spacja.
Dzień jest piękny. Z pewnością idealny przedpołudniowy spacer. – Zabrakło „na”.
Śnieg delikatnie prószy, przykrywa wczorajszy śnieg, który pozostał wzdłuż alejek – okej, zaprzestałam od pewnego momentu wypisywanie suchych powtórzeń, podobnie jak błędów interpunkcyjnych czy ortograficznych, które pojawiają się niestety w sporej ilości w każdym poście, ale nie mogę nie przytoczyć zdania, w którym w tym samym zdaniu mamy słowo „śnieg” (i w następnym, na dodatek, „odśnieżone chodniki”, które chyba jednak nie mogły być tak idealnie czyste, skoro właśnie znów pada śnieg), a i całość brzmi naprawdę kulawo.
Stefan pcha oszklone drzwi i przepuszcza mnie i Sofię. Gdy tylko wejdę(,) opatula mnie delikatny zapach kawy i pieczonych ciastek. – Boże, oni wchodzą wszyscy razem, więc czemu Nina znów jest taka egocentryczna? Ponadto wcześniej dałyście do zrozumienia, że Holt puściła przyjaciół na tę kawę samych, więc co sama tam robi? Jest potrzebna jak piąte koło u wozu.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc? – mówi do nas niebieskooka blondynka. – To zapewne kelnerka, choć Wy określiłyście ją w najgorszy z możliwych sposób, nie dość, że po oczach, to jeszcze po włosach. Ech. W każdym razie ciekawe, że objawiła się jakby spod ziemi, jakby stała przy tym stoliku od początku. A raczej na pewno tak nie mogło być.
- Przypomnę ci, że Nathaniel cię zdradził i zerwałaś z nim dwa tygodnie temu, więc napij się z koleżankami. – przypomina mi moja przyjaciółka. – Uwielbiam wrażliwość wszystkich bohaterów tego opowiadania. Ale tutaj to mogę jeszcze zrozumieć, bo przecież Nina co najwyżej była zauroczona Nathanielem. Ech. No i podkreślanie tego przypominania, przy okazji, aż boli, najlepiej w ogóle nie pisać tego zdania po wypowiedzi (które, swoją drogą, powinno zaczynać się wielką literą).
Rozdział XI
        W tym rozdziale po raz pierwszy piszecie cokolwiek o rodzicach Niny. Wreszcie się doczekałam. Postanawiacie uczynić to poprzez wspominanie przeszłości, choć sposób, w jaki to robicie, jest dość chaotyczny i dopiero w połowie można zrozumieć, o co chodzi. Ale cóż, przynajmniej teraz wiadomo, dlaczego państwo Holt są... nieobecni. Choć nie rozumiem, dlaczego nie wyjaśniłyście tego, choć w części, wcześniej, kiedy pojawiła się Nicole.
        Nina znów spotyka się z Gregiem. Nie do końca rozumiem, dlaczego oni od razu skaczą sobie do gardeł, a później zawsze całują. To jest idiotycznie. Po prostu kochacie dramę, teraz w centrum Wiednia (już nie musi być na treningach?). Podejrzewam, że w gazetach zaraz pojawiłyby się informacje o nowej dziewczynie sławnego skoczka. Ale jestem dumna z Niny, bo wreszcie się na kogoś wydarła i powiedziała, co myśli. Tylko że to, co wygarnął jej w odpowiedzi Greg, też jest całkiem trafne jak na kogoś, kto właściwie nie spędził z nią wiele czasu. Jednak cóż, nie trzeba być mistrzem, aby to zauważyć. Muszę przyznać, że pan S. stał się dzięki temu nieco bardziej interesujący, choć nadal uważam, że zachowuje się jak pozer, który z powodu sławy ma innych za nic. Chyba nie o taką kreację Wam chodziło.
        Ponadto w rozdziale znów pojawia się niespodziewanie inna perspektywa. To chyba najlepszy fragment z dotychczasowych. Mimo że leje się z niego cukier, to przynajmniej czuć naprawdę sporą dawkę emocji i trudno nie cieszyć się z takiego obrotu wydarzeń. No i reakcja Niny też niezła, to akurat się udało, choć wypadałoby lepiej podkreślić, że Stefan również pojawił się w pomieszczeniu.
        Wiedeński Innerstadt jest jak zawsze w soboty wypełniony przechodniami. – „Wiedeńskie”, „wypełnione”.
Nigdy nas nie uderzył, ale jego wymagania doprowadzały mnie do wycieńczenia. Wiedziałam, że ja muszę to robić, żeby na mojej siostrze tyle nie wymagał. – Wydaje mi się, że chodziło o to, że ojciec był dla córek surowy i żądał od nich chociażby dobrych wyników w nauce. Ale przez określenie „muszę to robić” same się prosicie o dwuznaczne, nieprzyjemne skojarzenia, kojarzące się z praktyką pana Fritzla. Ponadto wymaga się czegoś OD KOGOŚ, a nie NA KIMŚ.
(Sofia) Stała się starszą siostrą, która starała się chronić przed złem. – Sofia jest rówieśniczką Niny, hello.
(…) Nie rozmawiałam z tatą, odkąd skończyłam studia. (…) Reszcie dochodzę do urokliwej kawiarenki. Przez okno widzę go. Siedzi zakapturzony. – Cóż, jako że nie było w międzyczasie nic o żadnym „nim”, to myślałam, że Nina postanowiła spotkać się z ojcem, ale jak się zaraz okaże, to Greg. „Wreszcie”, nie „reszcie”.
Wygląda tak samo jak zawsze. Czyli zniewalająco. – A czemu tego nie połączyć; dzięki temu nie będzie równoważnika zdania.
Odwracam się gwałtownie do tyłu, przez co ląduje w silnych ramionach Gregora. // - Mnie się nigdy nie ucieka – syczy. – Odwraca się na ogół do tyłu, ale to nie powoduje jeszcze lądowania w czyichś ramionach. Ponadto powinno być „ode mnie się nigdy nie ucieka” oraz „lądujĘ”.
Ten pocałunek jest inny. Jest taki nieproszony. – No nie powiedziałabym. Bardzo proszony, choć faktycznie inny; między innymi bardziej bezsensowny.
Poddaje się, zaczynam płakać, ale nikt nie jest w stanie mnie usłyszeć przez próżnię, którą wokół siebie wytworzyłam. – Nie wiem dokładnie, o co chodzi Ninie, raczej przechodnie widzą i słyszą, że płacze. Ale mogę zrozumieć próbę stworzenia metafory, okej. „PoddajĘ”.
Rozdział XII
Może i Gregor miał rację, że Nina daje się wykorzystywać, ale sama też nie jest w porządku wobec przyjaciół. Rozumiem, że jest wściekła z powodu Gregora, ale nie zachowywała się zbyt koleżeńsko, kiedy dowiedziała się, że Sofia i Stefan do siebie wrócili. Chyba nie mam też co liczyć, że wyjaśnicie mi, co odbiło Shanon, cóż, niestety mogłam się spodziewać.
Główną bohaterkę częściej zbiera ostatnio na przemyślenia, dzięki czemu wypowiedzi stają się dłuższe, to dobrze, ale czasem trochę oderwane od rzeczywistości. No, ale jakiś tam progres widać.
Jednocześnie nie da się nie zauważyć, że oni wszyscy zachowują się jak alkoholicy, non stop piją, teraz nawet z rana!
Odkąd Nina odwiedza Sofię i Stefana, zupełnie nie rozumiem ich zachowania. Gospodyni nadal sprząta (trudno powiedzieć, co i gdzie, bo raz jest w kuchni, a raz gdzieś na górze, bardzo szybko się porusza), Stefan olewa Ninę, zaś główna bohaterka, chyba nie do końca stabilna psychicznie, robi im awanturę, że zachowują się jak małżeństwo. Szczerze, to jest szyte grubymi nićmi. Wydaje się, że Holt powinna przemyśleć własne życie, a nie naskakiwać na innych, szczególnie jeśli tym innym zaczyna się układać.
W każdym razie w kłótni wychodzą różne kwiatki, może nie do końca jest to logiczne, ale cieszę się, że w końcu mamy jakąś porządną wymianę zdań, więcej emocji! Tylko że jednak nie sposób nie przyczepić się do niezgodności. Wychodzi bowiem na jaw, że przyjaźń dziewczyn już wcześniej wystawiona była na próbę, przez jakiegoś chłopaka (kolejne imię na „N”, chyba po to, żeby się zaczęło mylić. Do tych na „S” też macie spory sentyment).
Stefan, ku mojemu zdziwieniu, najpierw wszystkiego słucha, choć pewnie nie jest mu łatwo, gdy Sofia mówi o własnej ucieczce, ale jak już się wtrąci, nic to nie pomaga. Rozdział kończy się w nieoczekiwany sposób i za to macie plus, bo choć z pewnością są to traumatyczne wydarzenia, przynajmniej akcja zaczyna nabierać tempa.
Blondynka jedynie kiwa głową i wraca do jadalni, w której myje podłogę. – Wszechwiedząca Nina skądś o tym wie i postanowiła się podzielić tym z czytelnikami. I znów określacie Sofię tak, jakby była jedyną blondynką na świecie.
Mopa nie widziałaś? Chociaż sądząc po bałaganie w twoim domu(,) to bym w to wątpiła. – Chyba właśnie by nie wątpiła. A gramatycznie powinno być „wątpiłabym w to”.
Sofia i Stefan wyznają zasadę, że wszystko w ich domu musi być białe, szare lub czarne. I czyste. A najlepsze jest to, że nie mają w apartamencie kwiatów, bo nie pasują kolorystycznie. Pieprzeni perfekcjoniści. Mnie już od dawna było ciężko żyć w takiej przestrzeni. Będzie ciekawie, jak będą mieli dzieci. – Na początku opowiadania, kiedy nie uznałyście za stosowne opisywanie apartamentu Shanon i Crawforda, dawałyście do zrozumienia, że Ninie podoba się to mieszkanie, tutaj jednak mamy odwrotną sytuację. Zresztą Nina tam nie mieszka, więc nie musiało być jej ciężko ani przez chwilę. Od powtórzeń „być” głowa boli. A z tymi kwiatami faktycznie dziwne.
Można mieć złamane serce, ale nie wytwarzać wokół siebie próżnię i bałagan. – Próżni i bałaganu. Choć właściwie samego bałaganu, bo nie wiem, jak wytwarza się próżnię, serio.
Ranicie się na wzajem, bo tak wam pasuje. Działacie pod wpływem emocji. Można tak robić, ale nie w ten sposób. – Nawzajem. No i w końcu można tak robić, Stefanie, czy nie można, bo nie rozumiem?
Przez łuk widzę(,) jak wciąga szybko zwykłe Timberland’y, ubiera brązową parkę i czarny szal w kratę. Chwyta do ręki swojego iPhone i wychodzi z apartamentu. // Robi to tak szybko, że nawet nie zdążamy zareagować. – Jaki łuk? Pewnie chodzi o rozwiązanie architektonicznie. Wydaje mi się, że nie można ubrać się tak szybko, żeby ktoś nie zdążył zareagować, sorry. Oczywiście nie można było też nie wspomnieć o nieśmiertelnym iPhonie. Powinno być „iPhone’a”. Chwilę później, żeby dobić czytelnika, piszecie: Dopiero gdy słyszymy trzask drzwi, Stefan rzuca się, aby również wciągnąć Timberland'y, ubrać czarną parkę, wziąć iPhone i wybiec z apartamentu. Naprawdę nie wiem, czy zacząć się śmiać, czy płakać. Mam też nadzieję, że wytłumaczycie mi w komentarzu, dlaczego Nina zawsze opisuje strój przyjaciółki, a swojego nie. „Założyć” zamiast „ubrać”; ewentualnie „ubrać w”.
Rozdział XII
Dlaczego szpital informuje o stanie zdrowia Sofii Ninę? Nie jest ani rodziną, ani Stefanem, który z racji, że ne jest mężem pacjentki, też raczej nie dostanie informacji, ale już prędzej.
Potrafiłabym zrozumieć, że Nina nie zna terminologii medycznej, ale nie wyobrażam sobie lekarza mówiącego o „płynie w płucach”. To się nazywa „płyn w opłucnej”. No chyba że chodziło Wam o ARDS, wtedy faktycznie płyn jest w pęcherzykach płucnych, ale nie leczy się tego operacyjnie.
Oczywiście w szpitalu pojawia się Greg, czemu by nie, a ja przeżywam po raz trzeci tę samą sekwencję zdarzeń, czyli „wściekła Nina, agresywnie przytrzymujący ją Greg, pocałunek, odejście”. Proszę Was, to jest zarówno nierealne, jak i nudne. Jak można się tak zachowywać?!
Raz piszecie, że Nina wróciła już do pracy, a następnie, że jeszcze nie.
O, widzę, że w dziewczynie pojawiły się jakieś wyrzuty sumienia. Najwyraźniej dopiero przy trzecim pocałunku z Gregiem. Tylko że teraz on i tak nie jest z Nicole. Za gorsz tego nie rozumiem (poczynając od samego faktu, jak Nicole poznała skoczka). Ponadto fajnie wiedzieć, że nagle wg Niny młodsza siostra ją wspiera. Czyli co, zaczęły ze sobą rozmawiać? Jakoś nie zauważyłam.
Nadal nie jest dobrze, jednak prócz zwiększających się nieco objętościowo wypowiedzi, i opisy stają się nieco, choć nadal mało, rozbudowane i nie dotyczą już tylko wymieniania wszystkim znanych czynności.
Życie Sofii jest teraz zagrożone, a my będziemy jeść sobie. – „Sobie jeść”, jak już, choć sobie w ogóle nie jest potrzebne, inna kwestia, że ludzie muszą jeść, więc to akurat nic dziwnego. Inaczej byłoby na przykład z zabawą. „Teraz” wydaje się zbędne.
- Sushi, makaron czy składka? – Co?

Podsumowanie
Niestety opowiadanie nie jest dobre. Początkowe rozdziały zawierały po kilka scen, w których zarówno opisy, jak i wypowiedzi nie należały do długich i często nie zawierały właściwie żadnej znaczącej akcji bądź też dopiero pod koniec danego fragmentu okazywało się, na przykład, że przedstawiłyście rozmowę telefoniczną, a nie bezpośrednią. Jednym z największych błędów jest brak kreacji tła. W pierwszych rozdziałach, kiedy już pojawiał się opis, na ogół dotyczył suchego wymieniania czynności, które każdy człowiek wykonuje w domu, co było po prostu nudne. Dialogi także nie porażały ani długością, ani jakością i z pewnością nie wyglądały na rozmowy dwudziestosiedmiolatków, którzy prowadzą własne firmy (wyjątkowo wcześnie zaczęli, hm). Z powodu braku odpowiedniego kreowania świata często nielogiczne wydawały się przeskoki w czasie, jak również zdarzały się takie kwiatki jak Nicole studiująca w Paryżu, a mieszkająca w Wiedniu (już po rzekomym powrocie dwudziestolatki na uczelnię). Często skupiałyście się na rzeczach mało istotnych, a zupełnie pomijałyście te ważne fabularnie jak na przykład rozmowę w kawiarni po powrocie Sofii do Wiednia.
Później zaczęło być nieco lepiej, najpierw dialogi nieco zwiększały objętość, później, powolutku, także opisy – a może inaczej, nie dotyczyły one jedynie mycia zębów czy przygotowywania śniadania. Mimo to nadal daleko im do choćby miernego zaznaczania tła, otoczenia, w jakim bohaterowie przebywają. Kiedy rozpoczęłyście wprowadzać akcję, zaczęło robić mniej nudno, lecz bardziej chaotycznie. Same chyba się gubiłyście zarówno w wydarzeniach, czasie, jak i bohaterach.
Jeśli już o nich mowa – niestety nie kreujecie ich dobrze. Przeczycie temu, co napisałyście w zakładce. Nina nie jest altruistką, za grosz. Chyba że chodzi Wam o to, że daje się wykorzystywać innym. Właściwie to całkiem interesujące – z jednej strony dziewczyna często zachowuje się egoistycznie/egocentrycznie i zbywa swoich znajomych bądź też jest niegrzeczna, a z drugiej faktycznie daje się nieźle manipulować zarówno tak zwanej przyjaciółce, jak i siostrze. Ponadto jak na osobę o wielkim sercu, poświęcającej się dla innych, w ogóle nie wykazuje ŻADNYCH skrupułów, kiedy całuje się z Gregiem, kiedy ten chodzi z jej własną siostrą (abstrahując od prawdziwości i siły tej relacji). Tutaj właśnie dochodzimy do kolejnego punktu – narratorka kompletnie nie zachowuje się jak dwudziestosiedmioletnia kobieta. Właściwie zastanawiam się, w jaki sposób ona jeszcze ma co do garnka włożyć. Po pierwsze, wraz z Sofią ewidentnie nie znają się na prowadzeniu firmy, sądząc po tym, co działo się na początku opowiadania. Po drugie, jakim cudem Nina może pozwolić sobie na takie zachowanie własnej siostry? Nie wymagać od niej żadnych wyjaśnień? Jak może zachowywać się jak idiotka przy każdym napotkanym chłopaku, który jest choć trochę przystojny? Nina z pewnością nie jest dobrze wykreowaną postacią. W zamierzeniu pewnie miało się ją lubić, współczuć jej za to, że wiele przeżyła w przeszłości, jak również, że nie ma szczęścia do facetów. Ale tak naprawdę w tej drugiej kwestii trudno się dziwić. Jej „związek” z Nathanielem był kompletną porażką, a może inaczej – to, że w ogóle go nie przedstawiłyście, nią było. Po prostu nie poprowadziłyście tego wątku. Odnoszę wrażenie, że postać tego mężczyzny wsadziłyście tutaj tylko po to, żeby Nina jeszcze nie była z Gregiem. Błąd. Wyjątkowo sztucznie brzmi to, że po dwóch tygodniach od pierwszego spotkania już ze sobą chodzili (nie wiemy nawet, jak się ze sobą skontaktowali), a niedługo później już się rozstali. Nie pokazałyście ani jednej ich sceny tylko we dwoje, ani jednej intymnej chwili. Równie dobrze narratorka w ogóle mogłaby go nie poznać, efekt byłby taki sam. Holt w ogóle się tym nie przejmuje, może i słusznie, skoro zakochała się w Gregu, choć zupełnie go nie zna, ale BEZ przesady! W rozdziale dotyczącym mikołajek wydawało się, że chcecie pokazać, że Nina jest szczęśliwa z Nathanielem, więc czegoś tu mocno nie rozumiem.
Ponadto Nina jest alogiczna również w innych kwestiach, o których wspominałam już wyżej, na przykład w tym, że zawsze podkreśla ubiór Sofii, a o swoim nie wspomina. Wydaje mi się, iż to kompleksy, choć zupełnie ich nie rozumiem. Ponadto nie potrafię zupełnie zrozumieć jej relacji z siostrą. Zachowują się, jakby byłby dla siebie zupełnie obce, ale jednocześnie Holt deklaruje wobec Nicole siostrzaną miłość i brzmi to naprawdę sztucznie. Czepia się jej za to, że pije alkohol, ale ani razu nie spytała się jej o studia, ani razu nie kazała jej posprzątać itd. Również rzekomy związek Grega z Nicole wydaje się mocno naciągany i wplątany tutaj na takiej samej zasadzie co relacja Niny z Nathanielem.
Reszta bohaterów jest nieco lepsza. No, może prócz Sofii, bo ta również zachowuje się często alogicznie. Tylko że do niej taki chaos w miarę pasuje. Z jednej strony Shanon wydaje się dość pusta, ale z drugiej potrafi zaskoczyć trafnymi uwagami. Nadal również dziwi mnie jej niespodziewana ucieczka z Austrii i mam nadzieję, że nie urwiecie tego wątku, bo jeśli tak, to będzie kolejne znaczne niedociągnięcie fabularne. Ale jeśli nie, to właściwie całkiem ciekawy zabieg.
Do Stefana chyba mam najmniej zastrzeżeń, choć z drugiej strony często się nie pojawiał. Ale sposób jego zachowania się w kryzysowej sytuacji był adekwatny, no i złość oraz załamanie też wyglądało autentycznie. Ponadto zaimponował mi tym, że pierwszy wyciągnął rękę na zgodę. Ale nie rozumiem na przykład tego, dlaczego dopiero w bodajże dwunastym rozdziale dowiedzieliśmy się, że również on zajmuje stanowisko szefa w swojej firmie.
Greg. Prawdopodobnie to jego miałam lubić najbardziej. Cóż, nie przedstawiłyście go wystarczająco dobrze, aby tak było. Właściwie nikogo nie przedstawiłyście w sposób zadowalający, nawet głównej bohaterki, o której przeszłości nadal prawie nic nie wiemy, a na przykład o takich zainteresowaniach w ogóle lepiej nie wspominać. Jednak, cóż, nasz skoczek pozostaje wyjątkowo enigmatyczny. Początkowo wiadomo było tylko tyle, że jest przystojny i pomimo wielkiego zachwytu Niny nie potrafi się zachować ani porządnie wypowiedzieć. Później dał się poznać jako bawidamek, a następnie jako gość z tupetem, który bierze to, co chce, kiedy chce. Ani razu nie było tak naprawdę większej wzmianki na temat jego sławy, zawodu, co według mnie jest wyjątkowo dziwne, bo niby dlaczego wybrałyście sobie prawdziwego sportowca na głównego bohatera, skoro dotychczas właściwie w ogóle z tego nie korzystałyście (nawet rzekoma budowa skoczni tak naprawdę nic nie wniosła)? Większość scen sam na sam Holt i Grega wygląda tak samo, jakbyście nie miały pomysłu, żeby w jakiś inny sposób pokazać rodzącą się między nimi relację. Nina musi nie mieć szacunku do samej siebie, skoro daje mu się tak traktować, niezależnie od tego, jak bardzo jest przystojny. Ale aż tak go nie winię, bo nieźle ją przejrzał. Mimo że cham, to przynajmniej, koniec końców, całkiem bystry.
Załamujące są też czasem relacje między bohaterami, a konkretnie ich wychowanie. Z jednej strony Nina przyjaźni się z Sofią i Stefanem, a z drugiej strony każde z nich często zachowuje się wobec drugiego wyjątkowo niegrzecznie, jakby to była zupełna norma.
Dużym zastrzeżeniem jest niedokończanie lub nieumiejętne prowadzenie wątków. Zarówno wprowadzenie Nicole, jak i Nathaniela mogło być naprawdę ciekawym zabiegiem, jednak w obydwóch przypadkach nie wykorzystałyście potencjału tych postaci i ich relacji z Niną.
Pod względem technicznym niestety też nie jest dobrze. Niby słownictwo staje się nieco bardziej bogatsze, a zdania dłuższe, jednak w opowiadaniu mamy całe mnóstwo różnego rodzaju błędów. To, że z późniejszych rozdziałów nie wypisywałam ich tak wiele, nie oznacza, że ich nie ma, po prostu należą do tego samego typu co poprzednie. Macie spore problemy zarówno z interpunkcją (w tym niepoprawnym zapisem dialogów, często nawet wypowiedzi tego samego bohatera zaczynacie od kolejnego akapitu), jak i ortografią. Zdarza się niepoprawna odmiana, a także dobór słów. Duży problem stanowi cała masa powtórzeń, a jeszcze większy to, że od czasu do czasu wstawiacie krótki fragment z perspektywy kogoś innego niż Nina, często w ogóle tego nie oznaczając, przez co opowiadanie staje się jeszcze mniej logiczne i spójne, niż już jest.
Jeśli chodzi o plusy, to prócz tego, że obecnie mniej przynudzacie, a wprowadzacie więcej akcji i emocji, chwalę Was za prowadzenie researchu, na przykład wspomnienie o tym, że w kulturze anglosaskiej pierścionek zaręczynowy nosi się na lewej ręce; to dobrze. Ponadto wspominacie od czasu do czasu o realiach austriackich, choć nadal za mało.
Niestety, biorąc pod uwagę wszystkie czynniki, a więc zarówno samo prowadzenie fabuły, kreacji bohaterów, jak i jakość strony technicznej nie mogę postawić oceny wyższej niż niedostateczny. Opowiadanie wymaga przemyślenia i zmian. Nie można jednak powiedzieć, żeby wszystko było źle. Na przykład wątek Sofii i Stefana ma potencjał i muszę przyznać, że zaciekawiło mnie, jak to zakończycie (inne relacje damsko-męskie, niestety, były prowadzone w zbyt chaotyczny, nierealny bądź przewidywalny sposób, aby poczuć więź emocjonalną), więc w jakiś sposób umiecie wzbudzić emocje.
Myślę, że dobrze zrobiłyście, iż postanowiłyście zrobić przerwę w pisaniu. Mam nadzieję, że ten czas, podobnie jak i ocena, pomogą Wam w prowadzeniu opowiadania.

11 komentarzy:

  1. Co to się stało, że tekścik niewyjustowany? Jakieś kłopoty, z powodu szablonu? Tak pomyślałam, by Wam zmienić grafikę... może coś wiosennego? Jakby co to pisz na e-maila :)

    I tak prześledziłam Twoją obecną ocenę, chciałam zobaczyć jak to oceniasz, bo może się kiedyś do Was zapiszę, ale na razie chcę żeby ocenili mnie, żeby zobaczyć, czy nadaję się do ocenienia kogoś :)
    I muszę w pełni zgodzić się z tą oceną... pewne rzeczy odrzucają zostania dłużej na blogu... ale myślę, że udzielone przez Ciebie rady wezmą do serca i wrócą z lepszymi pomysłami. W każdym razie trzymam kciuki^^

    Pozdrawiam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. "Mam nadzieję, że ten czas, podobnie jak i ocena, pomogą Wam w prowadzeniu pisaniu opowiadania." W prowadzeniu pisaniu? Autorko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabym was powiadomić, że coś się stało w stronie z pytaniami, bo nie można dodać komentarza... Pozwolicie, że zadam swoje pytanie tutaj?

    ***

    Chciałabym zapytać o to, kiedy pojawi się ocenka WID... Bo wiesz, zaczynamy się trochę niecierpliwić (chcielibyśmy poprawić trochę rzeczy, a Twoja ocena byłaby w tym bardzo pomocna, no sama rozumiesz). Wiem, że nie należ popędzać oceniającej, no ale mamy teraz taki mały problem, a każda opinia jest na wagę złota.

    Czekam na odpowiedź z niecierpliwością! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pytania w sprawie zgłoszeń mozna zadawać tutaj, proszę rownież o zaznaczenie, do kogo je kierujesz (w tym przypadku-Maxine): http://konstruktywna-krytyka-blogow.blogspot.com/p/przeg-zgoszeniem.html?m=1 (podkategoria po zgłoszeniu).

      Usuń
    2. Okay, pod tym linkiem można skomentować, ale normalnie, jakby się kliknęło menu, to niestety nie działa. Będziecie musieli to poprawić, no, chyba że po prostu mój komputer nie ogarnia.

      Pozdrawiam i przepraszam za zamieszanie!

      Usuń
    3. Mozna sie tam dostać, jesli kliknie sie w Pytania, a następnie w dana kategorie :)

      Usuń
  4. O ja, podziwiam ogrom pracy, który został włożony w tak merytoryczną i drobiazgową ocenę. Szacun! :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej!
    Dopiero teraz zauważyłam, że pojawiła się ocena bloga, za co bardzo przepraszam, ale byłam ostatnimi czasy bardzo zajęta. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.
    Przeleciałam całą ocenę i zauważyłam, że zamieściłaś w niej dużo pytań, więc postaram się na nie odpowiedzieć, bądź usprawiedliwić nas.
    Ocenę będę miała otwartą na telefonie, więc jeśli coś mi umknie to przepraszam.
    Więc zacznijmy (zrobię punkty, aby było mi wygodniej)
    1. Blog był tak właściwie pierwszym pisanym tak "na poważnie" tzn. uczyłyśmy się na nim pisać.
    2. Tynka niestety odeszła, więc dlatego na blogu (http://you-are-my-end-and-beginnig.blogspot.com/) wszystko jest w pierwszej osobie, bo piszę go sama.
    3. Kiedy zgłaszałyśmy bloga (o ile dobrze pamiętam) nie posiadałaś zakładki co ocenisz, a czego nie.
    4. Zakładka spam, ma przekierowanie na innego bloga, dla komfortu osób, które informują nas o nowościach, jak i również dla nas, aby nic nam nie umknęło.
    5. Zakładek nie będę komentować, ponieważ chce je całkowicie poprawić/zmienić.
    6. Tak jak pisałam, brak opisów jest spowodowany dopiero bardzo wczesnymi początkami pisania, tak samo jak błędny zapis dialogów i mieszanie czasów.
    7. My niestety nie zauważamy literówek, gdy po raz któryś czytamy tekst, więc mam świadomość, że jest ich pełno.
    8. Opowiadanie powstało na zasadzie: "Hej, a może zaczniemy nową historię o Gregorze?" więc jest bardzo nieprzemyślane.
    9. Teraz zauważyłyśmy jak mało wytłumaczenia jest w tym opowiadaniu.
    I to chyba tyle.
    Dziękuję Ci z całego serca, za to że znalazłaś czas na ocenienie opowiadanie.
    Teraz zostało mi pytanie co zrobić z blogiem? Prawdopodobnie stanie się on prywatny, do momentu, aż nie przemyślę wielu rzeczy.
    Jeszcze raz dziękuję i życzę powodzenia w dalszym pisaniu recenzji ;D
    Pozdrawiam,
    Dark Lady

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. wydaje mi sie, ze wtedy były juz dostępne opisy oceniających, ale moze nke tak dokładne, wiec OK :). Każdy się na czymś uczy :). Mysle, zd podejmujesz dobra decyzje. Zycze Ci, byś powróciła z nowa wersja opowiadania

      Usuń