Adres bloga – Everything is a lie
Autor – Maybe babe
Oceniająca –
Condawiramurs
1. Pierwsze wrażenie (4/5 pkt.)
Adres Twojego
bloga to skrót. Osobiście niezbyt mi to odpowiada, gdyż nie daje potencjalnemu
czytelnikowi żadnej wskazówki co do tematyki strony. Rozumiem jednak, że to ze
względu na zajęcie takich adresów jak: „everything-is-a-lie” lub
„everythingisalie”. Dobrze, że rozpisałaś znaczenie liter na belce, choć i tak
wolałabym widzieć w adresie bloga pełne słowa, że się tak wyrażę.
Oprócz tego
nie mam zastrzeżeń, na pierwszy rzut oka strona wygląda przejrzyście i
uporządkowanie, czas więc przejść do następnego punktu.
2. Grafika (4,5/5 pkt.)
Podoba mi się.
Turkusowo-szaro-niebieska kompozycja mnie przekonuje. Przypadł mi do gustu
nagłówek, na którym oprócz kobiety i mężczyzny znajduje się sporo innych
elementów, powiedziałabym, że w jakimś sensie magicznych. Wygląda to tajemniczo
i zachęcająco. Okazuje się, że szablon nie jest Twojego autorstwa, ale
informacja na ten temat znajduje się w widocznym miejscu, a więc w porządku. Do
układu też nie mam większych zastrzeżeń, font dobrze komponuje się z tłem. Po
przejrzeniu rozdziałów zauważyłam jednak, że często zmienia Ci się ona w
różnych postach.
3. Treść
opowiadania (36,5/85 pkt).
– fabuła + świat
przedstawiony (8/20 pkt.)
Rozdział pierwszy
Historię
rozpoczynasz od ucieczki przerażonych uczniów ze szkoły; jak się później okaże,
z powodu pożaru. Jedyną osobą, która się nie boi, ba – uważa panikę za głupotę
– jest narratorka. To dziwne, wręcz nienaturalne – człowiek POWINIEN się bać w
takich sytuacjach. Powinien, aby szybciej uciec, a tym samym przeżyć… Nawet
jeśli na początku Milah nie wie, że uczniowie uciekają akurat przed ogniem, nie
powinna uważać ich zachowania za coś godnego pogardy.
Dziewczynę
odnajduje jej chłopak, który każe jej uciekać. Co robi Milah? Znajduje czas na
refleksję o pięknych oczach ukochanego! Serio? Uważasz, że w takim momencie to
naprawdę istotne?
Kiedy
narratorka dostrzega śmiercionośny ogień, nadal się za bardzo nie boi. Zaczynam
się zastanawiać, czy to nie oznacza psychozy. Simon chyba też uważa, że z jego
dziewczyną coś jest nie tak, bo cały czas krzyczy do niej, żeby uciekała.
Chociaż przecież sam też to robi, biegną razem. Ech. Niestety nie wiadomo,
gdzie zniknęli wszyscy inni ludzie, brakuje także opisu otoczenia, drogi
ucieczki bohaterów. W każdym razie pożar ich dosięga. Tym Milah też się jakoś
specjalnie nie przejmuje… nie rozumiem jej logiki. Na końcu fragmentu dajesz do
zrozumienia, że dziewczyna umiera, ale chłopakowi ogień nie robi krzywdy.
Okazuje się,
że dlatego, iż był to tylko sen. Pomysł całkiem dobry, szczególnie że dzięki
temu można usprawiedliwić mało logiczne zachowanie narratorki. Gdy po
przebudzeniu Milah widzi rzeczywistą wersję swojego chłopaka, ponownie
myśli, jaki to on cudowny, trochę za często jak na tak krótki tekst. Nawiązuje
się między nimi krótka, pełna niedopowiedzeń rozmowa, która jest dla mnie dość
niezrozumiała. Nie rozumiem, czego aż tak bardzo znaczącego dowiedziała się
przed chwilą dziewczyna, a czego jej rodzice nie zaakceptują (ani z jakim
człowiekiem „działała”), bo ani we śnie, ani w rozmowie nie było o tym ani
słowa. Wydawało mi się, że Simon pociesza Milah z powodu koszmaru, ale chyba
jednak nie, co kompletnie mnie dezorientuje.
Chwilę później
narratorka wyprasza Simona z pokoju, na co ten bez słowa przystaje, co jak dla
mnie oznacza brak charakteru. Następnie pojawia się druga, nieco dłuższa próba
opisu (wcześniej wspomniałaś o ogrodzie, ale określiłaś go jedynie jako
„średniej wielkości” i „właściwie pusty”, nie za dużo, hm?), niestety mało
rozbudowana i pełna powtórzeń. W kolejnej przytoczonej rozmowie, tym razem z
siostrą bliźniaczką, Emmą, okazuje się, że niespełna piętnastoletnia Milah…
jest w ciąży. Nie może być to jednak informacja, o której rzekomo usłyszała we
śnie, ponieważ tam nic na ten temat nie wspomniałaś, zresztą później piszesz,
że to już trzeci miesiąc, a więc dziewczyna powinna wiedzieć od pewnego czasu
(okej, słyszałam od neonatologa, że faktycznie ZDARZA się, że kobieta dowiaduje
się o ciąży w momencie rozwiązania, ale do dziś nie mogę w to uwierzyć…). Nie
zmienia to jednak faktu, że z pewnością nie planowała dziecka tak wcześnie.
Oczywiście rodzice dziewczyny nic nie wiedzą, a głównym problemem pozostaje to,
jak im powiedzieć.
Okazuje się
także, że rodzina narratorki pracuje w tajemniczej agencji ochraniającej ludzi,
a Milah jest niepełnoletnią, a więc działającą nieoficjalnie, agentką.
Trochę dziwne, że w tak młodym wieku pozwolono jej na tę samą działalność jak
dorosłym, a przynajmniej tak zrozumiałam. Mało prawdopodobna kreacja bohaterów,
o odpowiedzialności rodziców już nie wspominając.
Rozdział drugi
Praktycznie
cały skupia się tylko i wyłącznie na tym, jak to Milah, mało udolnie, próbuje
powiedzieć rodzicom o ciąży. Trwa to niemal miesiąc. Nie mówię jedynie o
fakcie, że dziewczyna sama stwierdza, że brzuszek już widać, a więc nie wiem,
czy rodzice nie powinni poruszyć tematu jako pierwsi. Mówię o tym, że skoro
poinformowała ich, że ma coś ważnego do powiedzenia, a później zadzwonił
telefon, co spowodowało przeniesienie konwersacji w czasie, to odpowiedzialni
rodzice zapytaliby się potem, o co takiego chodziło (szczególnie że sam ojciec
dziewczyny to zapowiedział). Niestety tutaj tak się nie dzieje. Przez pierwszy
tydzień „prób” Milah nie chodzi do szkoły, co oczywiście wychodzi na jaw, a
kiedy zostaje zmuszona do zaprzestania wagarowania, nagle zaczyna się
przejmować, że ludzie będą się z niej wyśmiewać, że wpadła w tak młodym wieku.
Ech… Dlaczego nie zastanawia się przede wszystkim nad tym, jak to będzie, gdy
dziecko się urodzi? Albo nad tym, jak powiedzieć o tym rodzicom? To, czy ciążę
będzie widać, czy nie, albo to, co ludzie powiedzą, to drugorzędne sprawy.
Owszem, jest nastolatką z buzującymi hormonami, więc takimi aspektami może się
przejmować, ale dziwię się, że nie wspominasz o samym rozterkach związanych
bezpośrednio z dzieckiem. Ponadto zabrakło mi też odniesień do Simona.
Pod koniec rozdziału Milah
wreszcie mówi rodzicom prawdę, a ci, jak można się spodziewać, nie są
zachwyceni. Nie przedstawiasz jednak żadnej dłuższej rozmowy, tylko urywasz ją
na słowach zdenerwowanego ojca uderzającego pięścią w stół. Szkoda, że
wstawiasz tak mało opisów. Tekst wygląda bardziej jak relacja wydarzeń, a nie
opowiadanie.
Rozdział trzeci
Post zaczyna
się od długo unikanej przez Milah rozmowy z Simonem na temat dziecka. Tylko że
tak naprawdę trudno nazwać tę wymianę zdań prawdziwą konwersacją. Oczekiwałabym
czegoś dłuższego, jeśli nawet nie samych słów, to pokazania poprzez opisy
emocji i rozterek targających bohaterami… Simon jest zbyt spokojny jak na mój
gust, szczególnie że przez miesiąc właściwie nie rozmawiał ze swoją dziewczyną.
Nagle przerywa
im alarm. Milah oczywiście za bardzo się nie boi, gdyż jest pewna swoich
umiejętności, ale jakimś cudem praktycznie natychmiast intruz podchodzi do niej
od tyłu i zaczyna ją dusić. Ech… Nawet jeśli faktycznie uważa się za osobę
potrafiącą walczyć, nie powinna w takim momencie skupiać się na pochwałach samej
siebie, tylko pozostawać czujną, żeby mieć JAKIEKOLWIEK szanse z napastnikami,
którzy pewnie są starsi i bardziej doświadczeni od niej…
Jak można było
się domyślić, oprawcy szybko poradzili sobie z dziećmi udającymi dorosłych.
Milah budzi się obolała w nieznanym sobie pomieszczeniu przywiązana do krzesła.
Tutaj mamy nieco dłuższy opis i chyba najlepszy z dotychczasowych, nie tylko ze
względu na objętość, ale i na nieco mniej powtórzeń, ale i tak szkoda, że nie
napisałaś później zbyt dokładnie o pomieszczeniu ani mężczyznach, którzy wraz z
ofiarami się w nim znajdowali.
W rozmowie
jednego z napastników z Milah dowiadujemy się, że nastolatkowie zostali porwani
z powodu Grega III. Trochę szkoda, że w tej rozmowie brał udział tylko jeden z
porywaczy i że nie pokusiłaś się o więcej opisu zachowań bohaterów, ich sposobu
mówienia.
Za
niespodziewaną końcówkę masz plus, tylko że przez to, iż właściwie nie
pokazałaś więzi między Simonem a Milah, czytelnik nie czuje zbytniej rozpaczy
po jego przedwczesnej śmierci. Niby dziewczyna krzyczy w myślach, „o nie, mój
ukochany”, ale nie brzmi to przekonująco, skoro ani razu nie pokusiłaś się, by
opisać jej uczucia do niego. Pisałaś, że według narratorki Simon jest
przystojny i ma piękne oczy, ale nie dość, że to o niczym tak naprawdę nie
świadczy, nie pokusiłaś się o NIC więcej. Milah w ogóle nie sprawiała wrażenia,
że chłopak jest dla niej ważny. Rozumiem, że w ostatnim czasie główna bohaterka
nie była sobą, nie chciała z nim rozmawiać z powodu ciąży (choć wcześniej chyba
utrzymywała z nim kontakt, a wiedzieć o dziecku musiała, bo była już w trzecim
miesiącu, więc nie wiem, dlaczego nagle tak się od Simona odsunęła; cóż ten sen
zmienił?), ale chociażby w retrospekcji wypadałoby pokazać, że między nimi
istniało przynajmniej średniej mocy uczucie… Bo tak, to faktycznie wygląda,
jakby „tylko” wpadli, a chyba nie taki był Twój zamiar.
Rozdział czwarty
W następnym
rozdziale Milah jest bita, choć oprawca starannie omija jej brzuch, a następnie
prawdopodobnie zostaje zgwałcona, choć nie powiedziałaś tego jasno, co mnie
nieco dziwi (jeszcze bardziej zniszczyłoby to jej zdrowie psychiczne…).
Dziewczyna traci przytomność, a następnie budzą ją odgłosy walki; dziwi mnie,
że najwyraźniej pozostali oprawcy gdzieś zniknęli, ponieważ najwyraźniej walczy
tylko dwóch mężczyzn. Wygląda to, jakby pozostali zapadli się pod ziemię tylko
dlatego, że nie byli już potrzebni w narracji. Ech.
Podczas
przewiezienia bliźniaczek do agencji Milah jest wyjątkowo obolała zarówno
fizycznie, jak i psychicznie. Ale nie za bardzo skupiasz się w jej
rozmyślaniach na śmierci Simona czy dziecku, właściwie wspominasz o tym tylko w
jednym zdaniu.
Budynek MM
(oto nazwa agencji, o której nadal właściwie nic nie wiemy, a przecież
powinnyśmy, skoro główna narratorka jest szpiegiem; tymczasem od początku
opowiadania dziewczyna ani razu nawet nie była w tym budynku, a Ty nie
uznałaś za stosowne, aby choć trochę opowiedzieć o jej działalności w tej
organizacji) traktujesz po macoszemu, choć teraz można by to usprawiedliwić stanem
Milah. Podejrzewam jednak, że nawet jeśli weszłaby do agencji w sile zdrowia,
nie pokusiłabyś się o zbyt dużo opisów…
Gdy pojawiają
się rodzice dziewczyny, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu ojciec godzi się nie
zabierać córki do szpitala na jej prośbę. Najwyraźniej argument „nie byłam bita
w brzuch” wystarcza, aby przekonać go, że dziewczyna nie potrzebuje fachowej
pomocy. To chyba najbardziej nielogiczna scena z dotychczas opisanych. Nawet
jeśli Milah nie byłaby w ciąży, odpowiedzialni rodzice zabraliby ją do
lekarza/szpitala, a w takiej sytuacji – tym bardziej! Widać, że się zwija z
bólu.
Ciekawe jest
również to, że główna bohaterka nie ufa swojemu wybawcy i wyczuwa w nim fałsz.
Nie wydaje się zbyt wdzięczna za uratowanie życia… ale okej, mogę uwierzyć, że
dziewczyna ma przeczucie. Ciekawe, czy się sprawdzi. Niestety w tym rozdziale
nie poznajemy tożsamości mężczyzny.
Błędów z
tego rozdziału miałam nie wypisywać, ale „porządanie” zamiast „pożądanie” zbyt
mnie bolało.
Rozdział piąty
Rozdział ten
skupia się przede wszystkim na bólu, jaki odczuwa Milah. W większości zdań
używasz tego słowa. Ja rozumiem, że dziewczyna bardzo cierpi, ale istnieje
wiele innych wyrazów albo sformułowań, w których można to zawrzeć. Zarówno
jeśli chodzi o ból fizyczny, jak i psychiczny. Chociażby za pomocą słowa
„cierpienie”, którego przed chwilą użyłam, albo pośredniego opisu, np.:
„skrzywiłam się”, „jęknęłam”. Powtarzasz wielokrotnie nie tylko same słowa, ale
i zdania jak np.: o zażywaniu tabletek przeciwbólowych. Ponadto nadal nie mogę
uwierzyć, że jeśli dziewczyna tak bardzo cierpi, nikt jeszcze nie zabrał jej do
lekarza.
Najlepsze jest
to, że kiedy Milah dowiaduje się o wyjątkowo, a wręcz niemożliwie szybko
załatwionym pogrzebie, to się na niego wymyka. Nie wiem, czy byłaby w stanie,
szczerze mówiąc, ponadto nie wydaje mi się, by Emma, która była wtedy w domu,
nie zauważyłaby jej ucieczki. Okej, może i później siostra bliźniaczka wraz z
tajemniczym mężczyzną znanym z poprzedniego postu pojawia się na cmentarzu, ale
to i tak dość naciągane. Samą uroczystość pogrzebową opisałaś w dwóch krótkich
zdaniach. Nie czuć cierpienia psychicznego Milah, za grosz. O wiele bardziej
wyrazista jest wściekłość matki Simona, a przecież i na niej za bardzo się nie
skupiasz. Szkoda.
Kiedy
dziewczyna mdleje na pogrzebie, reszta bohaterów wreszcie wykazuje się odrobiną
rozsądku i zabiera dziewczynę do szpitala. Przynajmniej lekarz, który się nią
opiekuje, nie waha się nagadać jej rodzicom, całe szczęście… Opis mężczyzny
jest dla mnie mało zrozumiały. Pytasz się czytelników, czy są zdziwieni tym, że
ma on pokaźnych rozmiarów brzuch, a potem przechodzisz do tego, że praca w
agencji wiąże się z niebezpieczeństwem, ale w ogóle nie trzyma się to wszystko
kupy.
Następnie
lekarz, właściwie bez żadnych wstępów, informuje Milah i jej rodzinę o
niespodziewanie wykrytej chorobie. Mało realne. Najpierw powiedziano by o niej
tylko rodzicom, szczególnie że Milah jest w takim stanie. Gdyby już chciano by
powiedzieć także i jej, poczekano by trochę, w końcu dziewczyna jest naprawdę w
kiepskim stanie. Jeśli zaś mówiono by już o chorobie, z pewnością pierwszą
rzeczą, o jakiej by wspomniano, byłaby nazwa. Tymczasem tutaj nie ma o tym
nawet najmniejszej wzmianki.
Do problemów
Milah dochodzi więc, oprócz ciąży i śmierci Simona, tajemnicza choroba, o
której narratorka myśli równie mało emocjonalnie co o reszcie problemów, choć
teraz przynajmniej poświęcasz temu kilka zdań. Ponadto, wbrew swoim
przemyśleniom, NARESZCIE zaczyna płakać, a następnie się rozkleja! Czyli jednak
reaguje na takie wydarzenia tak, jak zwykle robią to ludzie! Cieszę się.
Następnie
poznajemy Grega. Piszesz o tym, że Milah zdziwiła się, że zabito Simona, skoro
poszukiwana przez napastników postać była tak blisko. Cóż, wydaje mi się, że to
mało logiczne pytanie – w tamtym momencie znajdował się przecież gdzieś
indziej. Dopiero później się zjawił i uratował dziewczyny. Dziwi mnie jednak,
że udało mu się to tak łatwo, przecież wcześniej w pomieszczeniu było co
najmniej kilku napastników, więc gdzie się podziali (pisałam o tym już
wcześniej)? Ponadto kto dał Gregowi cynk?
Rozdział szósty
Rozdział
prawie w całości opisuje pobyt Milah w szpitalu. Zaczynasz go od jednego zdania
dotyczącego „woreczka”, który później okazuje się prawdopodobnie służyć do
„zbierania” wymiocin, aczkolwiek nie jest to zupełnie jasne (dość dziwny
pomysł, raczej używa się nerek). Tutaj choroba „zyskuje” nazwę, dilinos.
Najwyraźniej ją wymyśliłaś. Jedna uwaga: jeśli sprawdzili płód, podejrzewam, że
za pomocą analizy krwi pobranej podczas kordocentezy, to powinni być pewni, czy
dziecko ma mutację, czy nie (bo zapewne musi to być jakaś mutacja, czyż nie), a
nie mówić: „jak na razie jest w porządku”.
Dobiła mnie
rozmowa głównej bohaterki z rodzicami na temat szkoły. Ojciec daje jej wybór,
jeśli chodzi o edukację. Nie, po prostu nie. Piętnastoletnie dziewczyny
(właściwie jeszcze niespełna) niezależnie od tego, czy mają dzieci, czy nie,
mają obowiązek się uczyć. Co prawda, nie mamy pojęcia, w jakim kraju dzieje się
akcja, ponieważ nic o tym ani razu nie wspomniałaś, ale nie sądzę, żeby prawo
na coś takiego pozwalało w cywilizowanym państwie… I żeby jeszcze OJCIEC dawał
jej wybór? Ech. Jeśli napisałabyś, że z powodu ciężkiego stanu związanego z
dilinos (nawet jeśli byłoby to podciągnięte ze względu na dziecko) Milah musi
mieć indywidualny tok nauczania, okej, ale na pewno nie w taki sposób.
W tym
rozdziale dziewczyna po raz pierwszy wyobraża sobie wizję siebie jako matki – a
raczej dochodzi do wniosku, że zupełnie sobie tego NIE wyobraża – co ją
przeraża. Rozumiem, że dopiero teraz mogło to do niej dotrzeć, tak porządnie,
ale powinna już wcześniej o tym wspominać albo pisać wyraźniej, że narratorka
nie chciała o tym myśleć itd.
Rozdział siódmy
Początkowo
nadal dotyczy pobytu Milah w szpitalu. Spokojnie mógłby stanowić część
poprzedniego, dzięki czemu tamten nie byłby tak bardzo krótki. Dziewczyna
najwyraźniej przyzwyczaja się do myśli, że będzie matką. A przynajmniej robią
to jej rodzice. Powiedziałabym wręcz, że się cieszą. Pewnie traktują przyszłego
wnuka jak kolejne dziecko…
Po miesiącu pobytu w szpitalu
dziewczyna wraca do domu, w którym nadal przebywa Greg III. Pojęcia nie mam, o
co w tym wszystkim chodzi. Dlaczego rodzice Milah pozwolili z nimi mieszkać
komuś, przez kogo bliźniaczki zostały porwane? Mało logiczne, nawet jeśli
uważają, że to zapewni córkom bezpieczeństwo dzięki stałej ochronie. Dziwi mnie
również to, że nie chcą powiedzieć córce ani słowa o nowym lokatorze. Być może
ma to ukryty sens, ale szkoda, że ani Milah, ani Emma nie próbują niczego dociekać.
Jednak
najlepsze jest zakończenie, w którym niespodziewanie następuje rozmowa między
Milah a Gregiem. Mimo że mężczyzna też nic nie tłumaczy, i właściwie zachowuje
się dość arogancko, to wystarczy jeden jego uśmiech, aby dziewczyna zaczęła się
rozpływać. Dlaczego to robisz?! Mógłby być bardziej przewidywalnie (i sztucznie
przy okazji)? Zapomniałaś już o Simonie? O ciąży? O pobiciu? O chorobie? O
domniemanym gwałcie, o którym po pobycie w szpitalu powinno być już wiadomo?
Ponadto jeszcze niedawno wyczuwała w nim fałsz i nie ufała mu, skąd więc ta
nagła zmiana? Sztuczne.
Rozdział ósmy
Największym
problemem w tym odcinku jest tło czasowe. Rozdział rozpoczynasz mało zgrabnym
opisem ćwiczącego (nie wiadomo gdzie i co) Grega obserwowanego przez Milah. Nie
wiadomo, ile czasu minęło od powrotu dziewczyny do domu, ale szybko
podkreślasz, że ta dwójka nawiązała dobry kontakt, cały czas się przekomarza
itd. Przy okazji wspominasz, że narratorka nie dogaduje się już z siostrą i że
faktycznie zaprzestała uczęszczać do szkoły. Odnoszę wrażenie, że skoro postać
Emmy jest Ci już niepotrzebna, to po prostu ją ignorujesz. Wygląda, jakby
minęło naprawdę sporo czasu… Ale niestety nic nie wiemy. Dlaczego mielibyśmy,
skoro nie wiadomo nawet, co tak naprawdę się dzieje, np. co konkretnie ćwiczy
Greg?
Na szczęście w
kolejnych scenach nakładasz jakieś ramy czasowe – a mianowicie informujesz, że
został miesiąc do porodu. Oznacza to, że w niezbyt wielu zdaniach opisałaś
niemal kwartał, o którym i tak prawie nic się nie dowiadujemy. Tylko tyle, że
Milah zapominała już o Simonie, bo ma przecież Grega, starszego przy okazji o
jakieś piętnaście lat… Niestety, aż za bardzo przewidywalna jest końcówka
rozdziału, w której bohaterowie całują się namiętnie. Co prawda, mężczyzna
próbuje jeszcze oponować, mówi, że tak nie może być. Jednak wystarczy tylko,
aby Milah poprosiła go, aby wyjaśnił, co robi w jej domu, opowiedział o sobie,
a on po prostu to robi. Przypominam, że miała możliwość zadawania pytań przez
około TRZY miesiące… Szyte wyjątkowo grubymi nićmi, szczególnie że Greg w ogóle
nie oponuje i odpowiada. Następnie para znów się całuje, a Milah stwierdza w
myślach, że go kocha. Please, bez przesady! Tak to nie działa. Nie mówię, że
nie mogła się w nim nie zakochać, ale nie można przekonać czytelnika do czegoś
takiego, pisząc jedynie, że uśmiech Grega jest „cudny”… Nie dość, że my nic o
nim nie wiemy, nawet o jego wyglądzie, to, jak widać, Milah również (to znaczy
akurat o wyglądzie zapewne wie, co nie zmienia faktu niezbyt umiejętnego poprowadzenia
narracji)! Nie przeszkadza jej to? Zresztą nawet te marne tłumaczenia, które
przedstawił jej w końcówce rozdziału, tak właściwie nic nie znaczą… Z pewnością
nie są wystarczające.
Rozdział dziewiąty
Z pewnością
lepszy niż poprzedni. Zawiera mniej powtórzeń i błędów, ponadto wyraźnie
zaznaczyłaś ramy czasowe. Praktycznie cały post skupia się na porodzie, który
nie jest łatwy ze względu na chorobę Milah, jednak koniec końców dziewczyna
rodzi zdrową córeczkę. Wszyscy są zachwyceni. Pewnie i tak narratorka będzie
niejednokrotnie przerażona, ale wierzę, że pokochała dziecko od pierwszego
wejrzenia. Podobało mi się, że Greg pokazywał jej, jak należy trzymać
noworodka. Przy okazji dowiadujemy się, że narratorka już z nim chodzi, ale ze
względu na ogromną różnicę wieku na razie trzymają swój związek w tajemnicy.
Cóż, życzę powodzenia.
Okazuje się,
że jednak Milah nie była świadoma swojej ciąży przed trzecim miesiącem (mówisz,
że dziewczyna miała sześć miesięcy na wymyślenie imienia). Czyli jednak nie zauważyła,
że dwukrotnie nie miała miesiączki? Okej, mogła mieć wcześniej nieregularne
cykle, jest nastolatką, więc niech już będzie.
Rozdział dziesiąty
Milah znów
musi dochodzić do siebie, tym razem po porodzie. Jednak w końcu czuje się na
tyle dobrze, że zaczyna regularne treningi z Gregiem i ojcem. Najwyraźniej
bardzo chce powrócić do pracy w wyjątkowo tajemniczej agencji. Nadal nie
rozumiem, na jakiej zasadzie oraz od którego roku życia mogła tam pracować.
Za bardzo nie
rozumiem, kto nauczył Milah opieki nad córką, gdyż z tekstu wynika, że już
właściwie w pierwszych dniach życia córeczki nastolatka zmieniała jej pieluchy
(o karmieniu jakoś nie wspominałaś) itd. Chyba jednak potrzebowała pomocy,
powinnaś wspomnieć na przykład o matce, żeby było logiczniej.
W tym poście
przeskoczyłaś kawał czasu, kilka dobrych miesięcy. Najwyraźniej dotychczas
Milah nie czuła potrzeby, aby wydusić ze swojego chłopaka nieco więcej
wyjaśnień. Mam nadzieję, że niedługo szykujesz jakiś przełom w akcji, bo to
wszystko naprawdę się dłuży.
Błędy, obok
których nie sposób przejść obojętnie: „nieprawda” zamiast „nie prawda” oraz
„nieźle” zamiast „nie źle”, „niezmęczonego” zamiast „nie zmęczonego”.
Ponadto, gdy do pokoju Milah wchodził Greg, niepotrzebnie zmieniłaś czas na
przeszły.
Rozdział jedenasty
W tym
rozdziale przeskoczyłaś aż o trzy i pół roku, czyli poprzednie kilka miesięcy
to nic. Milah skończyła już osiemnaście lat, ale pomimo że jest matką trzylatki
oraz od dawna pracuje w agencji, nadal nie zachowuje się zbyt dojrzale: nie
bierze regularnie leków i znów trafia do szpitala. Mam wrażenie, że podczas
czytania opowiadania cały czas przeżywam déjà vu. Milah krwawi i/lub mdleje,
pojawia się w szpitalu, gdzie otaczają ją zawsze podtrzymujące przy życiu
maszyny, a następnie wychodzi do domu i tak w kółko. Naprawdę można by wymyślić
coś innego.
A przypominam,
że nadal nie wiemy nic o agencji MM, nie znamy nawet pełnej jej nazwy (bo
podejrzewam, że taka istnieje), nadal nie dostaliśmy podstawowych informacji,
gdzie mieszkają bohaterowie, jak wygląda ich dom ani nic, co można by nazwać
tłem. Nie napisałaś też ani słowem o tym, czy kiedykolwiek ktokolwiek złapał
porywaczy. Milah nawet się nad tym nie zastanawiała ani nie spytała o nich
Grega. Zamiast tego przeskoczyłaś w akcji o trzy i pół roku.
Gdy narratorka
trafia do szpitala, rodzice i Emma są na wakacjach. Greg jednak do nich dzwoni,
więc przyjeżdżają do szpitala. Dopiero wtedy, przy okazji, dowiadują się, że
Milah chodzi z chłopakiem. Czyli jednak udało im się to ukrywać aż przez trzy i
pół roku, ciekawe, jakim cudem. Najwyraźniej tak było Ci wygodnie, więc nie
myślałaś o logice tego rozwiązania. Między bohaterami wywiązuje się pewnego
rodzaju kłótnia, ale wam wrażenie, że i tak w przyszłym rozdziale wszyscy będą
zachwyceni, że Greg i Milah się kochają, tak samo było z dzieckiem.
Po raz kolejny
dobija mnie logika ojca bliźniaczek, który stwierdza, że przecież dziewczyna
jest odpowiedzialna. Bardzo, skoro przez dwa tygodnie nie brała leków… Brak
słów. Mam nadzieję, że to wydarzenie wreszcie ją czegoś nauczy.
O postaci Emmy
kompletnie zapomniałaś. Dobrze, że przynajmniej o Tianie coś piszesz.
Rozdział dwunasty – oczami
Milah
W tym
rozdziale Milah, Greg, Emma i Tiana wybierają się na wakacje. Nie wspominasz
dokąd, jakby to w ogóle nie było istotnie, wiadomo tylko, że mieszkają w hotelu
z basenem. Naprawdę zaskakująca informacja! Ciekawe, że najpierw
poinformowałaś, na jaki kolor pomalowany został hotel wewnątrz i zewnątrz oraz
opisałaś apartament, w którym mieszkają bohaterowie, lecz dopiero potem
wspomniałaś, że udali się do ośrodka. Może sprawdzili wszystko w Internecie,
ale i tak lepiej byłoby zamienić kolejność.
Non stop
powtarzasz słowo „hotel” i „basen” w mało obszernych opisach.
Nie rozumiem
zachowania Grega w sypialni, kiedy po zrobieniu Milah zastrzyku przeciwbólowego
uderza ją w drugi pośladek i jeszcze się z tego cieszy.
Na szczęście
potem zaczyna coś się dziać, gdyż do pokoju wpada zamaskowany mężczyzna,
zdecydowanie z mało przyjaznymi zamiarami. Wreszcie akcja nabiera tempa i jest
trochę ciekawiej. Podczas szaleńczej ucieczki dziewczyny na ratunek przybywają
jej wyjątkowo dziwne, nie do końca ludzkie postacie… Gdy się pojawiają, robi
się nieco chaotycznie, ale to i tak miła odmiana – w końcu coś się dzieje.
Rozdział dwunasty – oczami
Tiany
To najkrótszy,
ale i najciekawszy post. Czteroletnia córka Milah podsłuchuje rozmowę Emmy z
Gregiem, w której dowiadujemy się prawdy o jego zamiarach. Powiem tylko, że
bardzo mnie to nie zaskoczyło – podejrzewałam, że mężczyzna może udawać kogoś,
kim nie jest. Ponadto wyjaśnia to pewne nieścisłości z poprzednich rozdziałów,
choć nadal uważam, że narratorka powinna była bardziej przyciskać do muru
rodziców i Grega.
Istnieje
szansa, że to początek właściwej akcji, co mnie cieszy. Mam jednak zastrzeżenia
co do opisów – czteroletnia dziewczynka nie zwróciłaby uwagi na to, jak ubrany
jest wujek, no i myślę, że byłaby bardziej przerażona sytuacją. Ponadto nie mam
pojęcia, skąd wzięła tę komórkę, którą chciała użyć, aby zadzwonić do dziadka?
Mimo że tak nagłe zmiany narracji nie są zbyt profesjonalne, nie będę się
czepiać, myślę, że w tym przypadku to dobry pomysł, dzięki niemu poznaliśmy
prawdę o Gregu i zrobiło się ciekawiej. Jeśli będziesz stosować ten zabieg co
jakiś czas, może wyjść dobrze. Postawa Tiany była na swój sposób imponująca,
podobała mi się.
Podsumowanie
Przykro mi to
mówić, ale fabuła nie należy do wciągających, mimo że pomysł z pewnością masz.
W wyjątkowo krótkich, bo na ogół dwustronicowych rozdziałach wielokrotnie
powtarzasz te same schematy. Chodzi o opisywanie w taki sam sposób dolegliwości
Milah i jej pobytów w szpitalu, ale nie tylko. Jeśli ktoś chce u Ciebie kogoś
pocieszyć, to zawsze trzyma za rękę. Jeśli pragniesz opisać ból, to używasz
tylko tego jednego określenia. Nie chodzi jedynie o powtórzenia pod względem
stylistycznym, o czym napiszę później, Ty powielasz całe sceny. Najłatwiejszym
sposobem na zlikwidowanie tego problemu jest wzbogacenie opisów.
Tło historii
praktycznie w ogóle nie istnieje; nie wiemy, gdzie ani w jakich czasach –
teraźniejszość, przyszłość – umieściłaś akcję, jak wygląda ich dom, na czym
polega praca w agencji. Nie wiemy prawie nic o poszczególnych bohaterach (o tym
za chwilę). Niby nie można powiedzieć, że nic się nie działo, w końcu na Milah
spada cała masa problemów. Jednak sposób, w jaki to opisujesz, nie wzbudza
zainteresowania, również dlatego, że praktycznie w ogóle nie skupiasz się na
przeżyciach wewnętrznych bohaterki, co mogłoby bardzo wzbogacić treść
opowiadania. Może i masz pomysły, ale takie „cząstkowe” – informujesz o czymś i
koniec, nie rozpisujesz się zbytnio na poszczególne tematy. Najwyraźniej
dopiero wkraczamy we właściwą akcję, co można powiedzieć po wydarzeniach
opisanych w rozdziale dwunastym, lecz takie wprowadzenie zdecydowanie nie służy
całości. Fragment z perspektywy Tiany daje nadzieję na rozwinięcie akcji, był
znacznie ciekawszy, ale na razie trudno jednoznacznie powiedzieć. Mam nadzieję,
że się nie mylę.
– bohaterowie (5/20 pkt.)
Jak pisałam
wcześniej, postacie, podobnie jak inne aspekty Twojego opowiadania, nie są zbyt
obszernie opisywane. Właściwie o nikim innym niż o głównej bohaterce nie można
powiedzieć za dużo. Milah nie skupia się prawie na nikim niż samej sobie.
Znamy, w bardzo ograniczonym zakresie, wygląd sióstr i jej matki, zaś o Simonie
wiemy, że miał cudowne oczy. Co do Grega, wspomniałaś jedynie, że według Milah
nie jest on przystojny, ale pięknie się uśmiecha, co wystarczyło, by dziewczyna
straciła głowę…
O charakterach
też niestety za wiele można powiedzieć, a jeśli już – nie są to niestety zbyt
pochlebne słowa. Milah jest denerwująca, zachowuje się dziecinnie niezależnie
od wieku. Właściwie jako osiemnastolatka zdaje się jeszcze bardziej
nieodpowiedzialna, skoro zapomina o zażywaniu leków ratujących jej życie.
Dziewczyna jest dość egoistyczna i trudno uwierzyć, aby zależało jej na Emmie
albo Simonie. Początkowo przejmuje się ciążą tylko dlatego, że przez nią będzie
miała duży brzuch… Można się załamać. Wydawałoby się, że skoro pozwolono jej
pracować, zapewne o wiele wcześniej, w agencji, to powinna zachowywać się
dojrzale jak na swój wiek, ale niestety nie.
Frustrująca
jest także nieuzasadniona pewność siebie Milah, wydaje się, że dziewczyna
wierzy bezgraniczne we własne umiejętności. Ponadto trochę przeraża mnie, że
nie odczuwa strachu fizjologicznego w przypadkach zagrożenia życia. Na
szczęście później nieco się to zmienia, ale początkowo to naprawdę dziwne. Być
może to w pełni zaplanowana kreacja bohaterki, ale mało zachęcająca do
czytania, jeśli zdecydowałaś się na narrację pierwszoosobową.
Greg
początkowo wydaje się nie mieć charakteru, co przeczy temu, że przecież
uratował dziewczynom życie. Wystarczy jedno słowo Milah, aby zmienił zdanie co
do ich związku. Ale cóż, rozdział z perspektywy Tiany go usprawiedliwia, pokazuje
bowiem, że ze strony mężczyzny była to tylko wykalkulowana gra. Mimo to nie
rozumiem, dlaczego nie poświęciłaś więcej miejsca mężczyźnie, który był z
narratorką ponad trzy lata. Nie wiemy wiele więcej, niż że ma ładny uśmiech,
dobrze walczy i wie, jak prawidłowo trzymać noworodki. Mało, nie sądzisz?
Początkowo wydawało się, że Emma będzie
stanowić rozsądniejszą wersję Milah, jednak niestety, gdy narratorka poznała
Grega, praktycznie zapomniałaś o siostrze bliźniaczce. Głowa rodziny, czyli
ojciec, dał się poznać po mało mądrych decyzjach – nie zabrał córki do szpitala
po porwaniu, pozwalał jej pracować bez opamiętania i twierdził, że Milah jest
rozsądna mimo niespożywania leków. Matka wydaje się nieco rozsądniejsza, jednak
nie ma siły przebicia. Inna kwestia, że prawie wcale o nich nie pisałaś. O
Tianie też trudno coś powiedzieć, wydaje się słodkim dzieckiem jednocześnie
posiadającym swój rozum (ba, wydaje się rozsądniejsza niż matka w rozdziale
dwunastym!), mam nadzieję, że uda jej się skontaktować z dziadkiem.
Nie wiemy nic o przyjaciołach Milah ani
ludziach, którzy pracują z nią w agencji.
Czas na omówienie poprawności.
Błędy wypiszę z następujących postów: jeden-trzy, siedem, osiem, jedenaście
oraz obu dwunastek.
– styl + logika
(9/20 pkt.)
Twój styl jest
niewyrobiony. Prawdopodobnie nie piszesz zbyt długo. Wszystko jest do
wyćwiczenia. Kiedy zaczniesz używać bardziej rozbudowanego słownictwa, również
fabuła znacznie na tym zyska, gdyż zarówno opisy, jak i dialogi staną się
bogatsze.
Największym
błędem bezpośrednio związanym ze „skrótowością” są wszechobecne powtórzenia.
Sama mam z nimi problem, więc skoro wpadają mi w oczy tak często, coś musi być
na rzeczy.
Wybór czasu
teraźniejszego w narracji to dobry pomysł, nadaje dynamizmu. Na ogół nie
mieszasz czasów, co się chwali.
Co do logiki,
najgorzej nie jest, ale na przykład niezabranie Milah do szpitala bezpośrednio
po uratowaniu jej przez Grega (jak się okazuje, zapewne ukartowanym) czy
pozwolenie na rezygnację z edukacji jest wyjątkowo niefortunne.
Przykłady:
Rozdział pierwszy
Widzę strach oraz panikę, ale nic mi to nie
mówi. Jest wiele sytuacji, w której można panikować,
a już szczególnie, kiedy oni mogą. Moi rodzice
powtarzają, że powinno się umieć zachowywać zimną krew w każdym momencie. Oni
nie potrafią. – Dlaczego nic jej to nie mówi? Nie zna takich pojęć? Powinno
być: „wiele sytuacji, w których”. „Oni mogą” brzmi niezbyt ładnie.
Przedostatnie i ostatnie zdanie należy połączyć w jedno, na przykład: „(…) lecz
sami tego nie potrafią”. „Zachować zimną krew”, nie „zachowywać”. Chciałam
zauważyć, że to dopiero pierwszy akapit, a tyle zastrzeżeń.
Koło mnie biegną ludzie, wiele z nich ma w
oczach łzy strachu. – Wielu. A jak wyglądają akurat „łzy strachu”?
Ciągnie mnie w stronę wyjścia. // — Co się dzieje? — pytam, a w
następnej sekundzie czuję okropny smród dymu. Zaczynam kaszleć. Już wiem, co
się dzieje. // — Milah, musimy uciekać! Ty musisz uciekać! — krzyczy
szatyn. // Odwracam się i widzę ogień w oddali. Wygląda na to, że rzeczywiście
musimy uciekać, jak najszybciej, zanim on dopadnie nas. – Zabrakło opisów.
Gdzie widzi ten ogień? Co znaczy „w oddali”? Czy to wyjście było aż tak blisko?
„On” pod koniec nie brzmi zbyt dobrze.
Ciągle
kaszlę, tak samo jak chłopak. Również zaczynam go trzymać mocniej, a także
przyspieszam kroku. Simon robi to samo. Ma
dłuższy krok (…) – nie było wcześniej mowy,
że Simon zaczął mocniej trzymać Milah, więc „również” jest zbędne.
Czuję okropny ból całego ciała. Chłopaka też dosięga, jednak nic nie mówi. Nawet nie
krzywi się z bólu, zupełnie tak, jakby to była
woda, a nie właśnie spalający mi skórę żywioł. // Zatrzymuję się i puszczam
rękę szatyna. Nie mam siły biec, boli mnie całe ciało. – Z fragmentu wynika, jakby to ból Milah dosiągł
Simona. Podejrzewam, że chodziło Ci o ogień. Ponadto jeśli opisujesz, w jaki
sposób żywioł działa na chłopaka, to nie powinnaś w tym samym zdaniu wracać do
Milah, bo to brzmi mało logicznie. Niepotrzebnie powtarzasz, że narratorkę boli
całe ciało.
Zupełnie
jakby był władcą ognia, co jest chyba nie możliwe. – No raczej mało
możliwe, faktycznie, chyba że na tym będzie polegać wątek fantastyczny w
opowiadaniu, ale jakoś nie sądzę. „Nie” z przymiotnikami piszemy łącznie, a
więc „niemożliwe”.
Obok mnie siedzi ten sam chłopak co ze snu,
jednak na żywo jeszcze cudowniejszy. – Po pierwsze, dobrze wiemy, że to po
prostu Simon, po drugie, dlaczego znów w zupełnie nieodpowiednim momencie
dziewczyna zwraca uwagę na wygląd swojego chłopaka?
Według nich powinnam być z kimś innym, z
kimś(,) kto bardziej zrozumie
mnie... Zrozumie moje życie... Ale jak on ma je zrozumieć,
skoro ja sama tego nie potrafię?
Obie z siostrą mamy blond włosy średniej
długości. Zazwyczaj Emma ma je trochę dłuższe,
między innymi dzięki czemu rodzice nas rozpoznają. Oczy mamy duże i czarne. Jesteśmy szczupłe, a ja mam na dodatek wysportowaną sylwetkę. – Jak widać, powtórzeń
tutaj wyjątkowo dużo. A tak naprawdę na przykład w drugim zdaniu „ma” nie
pasuje, lepiej brzmiałoby choćby „nosi”. Swoją drogą, raczej nie można ot tak
zmieniać sobie często długości włosów, no chyba że skracać je co milimetr co
jakiś czas , ale to i tak można by zauważyć dopiero po dłuższym okresie, więc
nie wiem, co miałaś na myśli. A rodzice raczej znaleźliby inny sposób, aby
rozpoznawać własne córki, co sama zaznaczasz w „między innymi”. Ale na pewno
nie jest poprawny równoczesne użycie „między innymi” oraz „dzięki czemu”.
Najprościej zmienić byłoby „czemu” na „temu”, a przecinek przed „między” na
średnik.
Jej pokój jest bardziej przyjazny od mojego. Ma błękitny kolor, nawet sufit, a ściany są ozdobione obrazami. Na końcu pokoju, przy oknie
postawione jest jednoosobowe łóżko, a po lewej stronie od wejścia wielka szafa. Po prawej biurko, a nad nim telewizor. // Mój za to ma surowe, białe ściany. Po prawej stronie od wejścia , na środku pokoju, jest dwuosobowe łóżko, podczas gdy po lewej szafa i biurko z telewizorem. Chociaż
spędzam tam sporo czasu, wyglądu na nie używany. // Wchodzę bez pukania i idę na
koniec pokoju, gdzie siadam na łóżku. Biorę
jedną z wielu poduszek i przytulam się do niej. – Opis pokojów jest bardzo
lakoniczny, mnóstwo w nim powtórzeń, a i słownictwa za bogatego nie używasz.
Istnieje więcej czasowników niż „być” i „mieć”, a w niektórych wypowiedziach w
ogóle zapominasz o orzeczeniach, przez co mamy do czynienia z równoważnikami
zdań. Pokój nie może mieć koloru. Pisze się „nieużywany”, łącznie. Powinno być „wygląda”,
a nie „wyglądu”.
(…) Co się dzieje? // — Jestem w ciąży. //
Emma ma zszokowaną minę. Co ją tak zdziwiło? – Milah naprawdę się
zastanawia, co tak mocno zdziwiło jej siostrę? Dlaczego ta niby miała się
spodziewać, że jej niespełna piętnastoletnia siostra zostanie niedługo matką?!
To przecież taaakie powszechne. Okazuje się, co prawda, że zdziwienie Emmy
miało dotyczyć faktu, że Milah uprawiała już seks, ale to wcale z tego
fragmentu nie wynika.
Każdy w
agencji wie, że wzięłam przykład z rodziców i jestem szpiegiem. Na zewnątrz nikt,
jednak sama agencja to wiele. Jeśli dowiedzą
się, że jestem w ciąży... (…) Skoro nie potrafi przypilnować córki, która
powinna być odpowiedzialną
agentką, jak
przypilnuje całą
agencję? – Nie rozumiem
sensu drugiego zdania. Czego na zewnątrz nikt nie robi? Nie wie?
Rozdział drugi
Z Emmą rozmawiam
jeszcze przez chwilę. Przekonuje mnie, że muszę porozmawiać z rodzicami. Jeden z jej argumentów to to, że
będzie widać moją ciążę. (…) // Jednocześnie obiecuje, że będzie przy mnie, gdy
będę z nimi o tym rozmawiać. // Chociaż siostra
obiecuje mi pomoc, odkładam rozmowę z rodzicami
na później. – Zdanie z „to to” obok siebie nie wygląda dobrze, ponadto jest
mało logiczne: naprawdę dziewczyny uważają, że najważniejszym powodem, dla
którego ich rodzice powinni wiedzieć, że niedługo zostaną dziadkami, jest to,
że ciąża stanie się widoczna?!
Wreszcie zatrzymuję na wiadomościach, gdzie mówią o agencji
S.H.I.E.L.D. Kilka dni temu tata wspominał, że prawdopodobnie nasza agencja będzie z nią współpracować. Prawie nic o niej
nie wiem, więc z ciekawością przysłuchuję się mało istotnym wiadomościom. Nie dowiaduję się nic, oprócz tego, że
także stara się dbać o bezpieczeństwo ludzi, a jednocześnie interesuje się, że
tak powiem, kosmitami. – Dlaczego dziewczyna przysłuchuje się z ciekawością
czemuś, co uważa za mało istotne? Powinnaś napisać coś w stylu: „Z ciekawością
zaczęłam słuchać wiadomości, ale szybko okazało się, że to same ogólniki” (co
właściwie nie jest dziwne, bo skoro już media mówią o tego typu miejscach, nie
mogą wiedzieć za dużo, a przynajmniej nie powinny). Nie wiem także, dlaczego w
ostatnim zdaniu napisałaś „że tak powiem”. Przecinek przed „oprócz” jest
zbędny.
Tego dnia już
nie rozmawiam na ten temat z rodzicami. Właściwie zwlekam z tym jeszcze kilka
kolejnych dni, podczas których także nie chodzę
do szkoły.
(…) "co się z tobą dzieje, Milah?"
i obiecuję poprawę. Wierzę, że rzeczywiście chcę się poprawić, a także że
wszystko ze mną w porządku. – A ja wątpię, żeby wszystko z nią było w
porządku. Już nie mówię tylko o tym, że jest w ciąży, obawiam się także o jej
zdrowie psychiczne. Niepoprawny zapis cudzysłowu, powinno być: „”.
Rozdział trzeci
Chwilę po „rozmowie”
z rodzicami dzwonię do Simona. Uznaję, że czas z
nimi porozmawiać i ustalić(,) co i jak. W końcu mamy zostać rodzicami
za te pięć miesięcy. Muszę przestać odkładać pogawędkę z nim i w końcu to
odbyć. Na szczęście, Emma zgadza się towarzyszyć nam w rozmowie.(…). Rodziców ma jeszcze nie być w domu, o tej porze są w
pracy. – Po pierwsze, powtórzenia. Po drugie, nie trzeba podkreślać i pisać
„te” przy pięciu miesiącach. Po trzecie, lubisz stawiać kropki nad „i”: w tym
fragmencie dwukrotnie, a mianowicie raz przy odbywaniu rozmowy, a raz przy
informacji, gdzie są rodzice. Przed „Emma” przecinek niepotrzebny.
On chyba nie może zadać głupszych pytań.
– Cóż, może w normalnej sytuacji pytanie nie należałoby do najmądrzejszych,
gdyż wiadomo, że muszą przedyskutować kwestię dziecka, ale w sytuacji, kiedy
Milah olewała chłopaka przez miesiąc, wcale mu się nie dziwię. No i lepiej
byłoby napisać „zadawać”, a nie „zadać”.
Kiwa głową i znowu zapada cisza. Nie podoba mi się ona, jednak do głowy nie
przychodzi mi żaden konkretny temat związany z dzieckiem. Emma także jest
cicho, zresztą tak samo jak chłopak. – Tutaj też się powtarzasz, bo już w
pierwszym zdaniu dałaś do zrozumienia, że wszyscy siedzą cicho. Mogłabyś
napisać, w jaki sposób zachowują się bohaterowie, na przykład: „Emma ze
zdenerwowaniem bębniła palcami o stół”, „Simon przecierał nerwowo twarz” itd.
„Ona” w drugim zdaniu jest zbędna, zamiast pisać, że Emma jest cicho, można użyć
chociażby słowa „siedzi”. Choć, jak już mówiłam, najlepiej byłoby w ogóle tego
nie pisać. Na końcu jeszcze jedno: Milah naprawdę uważa, że nie ma już co
więcej omawiać, jeśli chodzi o dziecko? Rozumiem, że nie ma na to ochoty, ale z
pewnością do omawiania jest WIELE. Dlatego można by napisać coś w stylu: „Nie
chciałam już więcej rozmawiać o dziecku, mimo że wiedziałam, iż powinnam”.
Słyszę krzyk Simona, widzę przestraszoną
minę siostry, która szybko powiększa się, gdy jakiś mężczyzna zaciska swoje
ręce na jej gardle, a następnie czarne plamy. – Nic nie rozumiem z tego
zdania, szczególnie wzmianki o czarnych plamach. Może chodziło o ich widzenie,
ale trochę rozjechało Ci się to zdanie. Mina nie może się powiększać.
Mój wzrok przenosi się na to, co jest po prawej
stronie. Nie jest tego wiele, mniej więcej
dziesięć metrów od nas otwór na drzwi, których, rzecz jasna, nie było. Po lewej stronie jest trochę
ciekawie, bo kilkunastu ludzi stojących w pobliżu jednego komputera. – Ten
fragment nie brzmi zbyt dobrze. Lepiej napisać: „Rozglądam się po
pomieszczeniu. Po prawej stronie (…)”. „Otwór na drzwi” również nie brzmi zbyt
fortunnie, szczególnie że tych, jak się okazuje, nie ma (lepiej nie zmieniać
czasu na przeszły). Powinno być „ciekawiej”, nie „ciekawie”, ponadto w końcówce
ostatniego zdania złożonego zabrakło orzeczenia. Opis jak zwykle jest wyjątkowo
krótki. Naprawdę mogłabyś się nieco rozpisać. To dość dziwne, że oprawcy stoją
sobie ot tak w tym samym pomieszczeniu co ofiary, powinna ich oddzielać chociażby
jakaś szyba.
Podchodzi
do mnie jeden z mężczyzn. Po minie stwierdzam, że jest bardzo pewny siebie. Jest ode mnie wyższy o
jakieś dziesięć centymetrów, a także jest przy
kości. – Po jego minie. Albo „wyrazie twarzy”, „mina” to nie jedyne istniejące
na tym świecie słowo określające czyjąś mimikę. No i znów to „być”, można
naprawdę użyć innych czasowników, aby kogoś opisać.
— Obudziłaś się — mówi, nachylając do mnie i
odgarniając włos z twarzy, który wpadł mi do buzi. Następnie gładzi mnie po włosach, po czym jego wzrok pada na mój brzuch. // Wpatruję się w niego z delikatnie otwartą buzią,
czekając, co zrobi. Oddycham przez usta, starając się zaczerpnąć jak najwięcej
powietrza. W ten sposób próbuję pozbyć się strachu, co nie wychodzi. // Przenosi
rękę z moich włosów na brzuch.
Głaszcze mnie po nim, a ja nie mam pojęcia, jak zareagować. – W pierwszym
zdaniu wychodzi na to, jakby mężczyzna poprawiał własny włos (raczej kosmyk,
swoją drogą), a nie dziewczyny. Zamiast „z otwartą buzią” – „z otwartymi
ustami”. Ponadto „co mi nie wychodzi”, żeby było wiadomo komu.
Podsumowanie
To jest jeden ruch. W jednym momencie stał
spokojnie nad nim, a w drugim wbił (…). – Niepotrzebna zmiana czasu na
przeszły i Twoje ukochane „jest”. Można napisać chociażby: „wystarcza tylko
jeden ruch”. Trzeba wzbogacać słownictwo.
Rozdział siódmy
Uważnie obserwuję jej twarz. Jest dość
młoda, ma około czterdziestu lat, zero zmarszczek i blond włosy do ramion.
– Milah pierwszy raz widzi swoją matkę? Nie określałaby jej w taki sposób.
Jeśli chciałaś w tym momencie przedstawić opis kobiety, powinnaś była odnieść
się do emocji, które kryły się w jej gestach czy mimice, na przykład: „mimo że
mama nadal wygląda młodo, odnoszę wrażenie, jakby postarzała się o dobrych
kilka lat w ciągu kilkunastu ostatnich dni. Jej niebieskie, duże oczy zasnute
są mgłą, a niegdyś zawsze ułożone i świeże jasne włosy znajdują się w
kompletnym nieładzie”.
Nie rozumiem, dlaczego Greg jeszcze jest
tutaj, ani co ma wspólnego z rodzicami, że nas
uratował i mieszka z nami. Muszę pamiętać, żeby spytać się o to rodziców. – Pierwsze zdanie brzmi dziwnie
stylistycznie. Co to znaczy, że ktoś ma coś wspólnego z kimś innym, bo go
uratował? Ponadto dlaczego Milah musi sobie obiecywać, żeby pamiętać spytać
rodziców o postać Grega? Raczej nie trzeba do czegoś takiego wysilać komórek
hipokampu, taka wątpliwość nasuwa się samo przez się.
Wygodnie się opieram i głaszczę delikatnie
duży brzuch. – O co opiera się Milah? Już poszerzyłabyś opis, gdybyś o tym
wspomniała.
Wiem, że wyglądam okropnie, podczas gdy moja siostra wygląda
pięknie. – To trochę smutne, że Milah, o której chwilę wcześniej
piszesz, jakby przeżywała śmierć Simona, tak bardzo skupia się na tym, że z
powodu ciąży i choroby wygląda gorzej niż siostra. Smutne i egoistyczne.
— Przeżywa to, co się dzieje,
Emmo — zaczyna tłumaczyć mama. — Sporo się ostatnio działo.
– Na ogół przeżywa się to, co się dzieje…
—
Lepiej się już czujesz? — pyta, na co posyłam mu pytające spojrzenie. – Po miesiącu pobytu w
szpitalu nieznajomy facet pyta Milah, czy już
się lepiej czuje. Aha.
Nie jest przystojny, jednak na jego uśmiech mogłabym
patrzeć cały dzień. Jest... cudny. – Już się
nie tęskni za Simonem? Już się nie uważa, że Greg ma w sobie coś niepokojącego?
Wystarczył jeden uśmiech mało przystojnego faceta, by Milah kompletnie zmieniła
o nim zdanie. Great.
Rozdział ósmy
Mógłby mnie
załatwić dwoma ciosami, kiedy nie jestem w
formie, pięcioma, gdy jestem. Może mnie zniszczyć, z łatwością. // Jednak tego nie
robi. – Dlaczego Greg miałby chcieć zniszczyć Milah, walczyć z nią? Czemu
doszła do takiego wniosku? Przecież nie tak dawno temu ją uratował…
A gdy dostałem wiadomość, że dzieci
człowieka, który kiedyś mi pomógł, są w niebezpieczeństwie, przyszedłem im na
pomoc. – A od kogo dostał tę wiadomość? Napastnicy postanowili mu
powiedzieć? No i czy on nie jest świadomy, że właśnie JEGO szukali??? Milah
naprawdę nie dziwi ta sytuacja?
Twoi rodzice poprosili mnie, żebym miał na
was oko, przez cały czas, przez co zamieszkałem tutaj. – Z pierwszego
„przez” można zrezygnować. Drugi przecinek zbędny.
— Emma ją czy tam jego potrzyma. Będzie
musiała uciekać, a więc co za różnica, czy zrobi to sama, czy z kimś innym?
– Serio? Milah naprawdę tak… bezuczuciowo mówi o swoim dziecku? Jakby było
jakąś rzeczą, którą można dać siostrze, jeśli akurat zawadza?
(…)
Już raz miałam złamane serce. Nie pozwól, żeby
stało się to jeszcze raz. – Aby uniknąć
powtórzenia, można napisać w drugim zdaniu chociażby „ponownie”.
Na czarnym tle, z odrobiną białości, widzę
dziecko. – Z odrobiną białości? No i może „zarys dziecka” albo „płód”.
Lekarz kończy robić mi USG, a ja wycieram
papierowymi ręcznikami swój duży brzuch. – W miesiąc aż tak to dziecko
urosło? Czyli w czwartym miesiącu Milah wygląda jak przed rozwiązaniem?
Rozdział jedenasty
Oczywiście, nie zrobiłam tego specjalnie, po
prostu albo zapominałam, albo nie miałam siły lub czasu na zażycie z roku na
rok coraz mocniejszych leków. – Serio? Okej, że zapomniała, mogę JAKOŚ
zrozumieć, choć też nie za bardzo, ponieważ chyba jest świadoma konsekwencji.
Ale żeby NIE mieć czasu na wzięcie leków ratujących życie? Paranoja. Pierwszy
przecinek zbędny.
Rozdział dwunasty – oczami
Milah
Mamy pojechać z Emmą i Tianą na tydzień do
jednego z kilku krajów, gdzie praktycznie zawsze jest ciepło. – Szkoda, że
nie napisałaś, do którego konkretnie kraju. Ale cóż, w końcu nie wiemy, w jakim
państwie MIESZKAJĄ bohaterowie, więc po co mówić, gdzie udają się na wakacje?
Przy naszym hotelu jest jeden głęboki basen, dość duży. Właściwie to nie do końca
taki głęboki, ponieważ jego głębokość to 50 cm - 180 cm, jednak w porównaniu do
brodzika, gdzie woda sięga mi do kostek, jest to całkiem sporo. –
Powtórzenia oraz niepotrzebne „jest”. Zamiast dywizu powinna być
pauza/półpauza. Zamiast „gdzie” napisałabym „w którym”.
Hotel jest duży, a także piękny. Na zewnątrz jest pomalowany na beżowy kolor, a w środku w zależności od piętra. Parter jest na kolor kawowy, a drugie piętro, na którym
mieszkamy, niebieski. – Naprawdę mogłabyś się pokusić o coś więcej niż
tylko określenie wielkości i kolorów. Dobrze byłoby także zlikwidować
powtórzenia. Można by opisać na przykład architekturę albo położenie obiektu.
Poinformować, co oprócz pokojów i basenu znajduje się na terenie ośrodka. Czy
aby na pewno tylko jeden budynek? Dlaczego pod koniec zmieniłaś czas na
przeszły?
Mamy jeden apartament, trzypokojowy. W
jednym, małym salonie, gdzie jest łóżko i stół, zamieszkała Emma. –
Dlaczego w apartamencie miałby być więcej niż jeden salon? „Gdzie” najlepiej
zamienić na „w którym”. „Zamiast „mamy” dobrze byłoby użyć innego słowa, na
przykład: „wynajmujemy”. Ponadto mieszasz czasy.
Postanawiam nic nikomu nie mówić i dobrze
się bawić razem z dziewczynami i Gregiem. – Nie nazywałabym trzyletniej
córki „dziewczyną”.
Siedzę na desce, która otacza brodzik, i
przypatruję się im. Cieszę się, że tak szybko Tiana zyskała przyjaciółkę. –
Jakiej desce? Nie nazywałabym też tej dziewczynki „przyjaciółką” Tiany.
Podczas gdy Emma i Greg idą na głęboki basen, ja i Tiana idziemy do brodzika. – Żeby uniknąć powtórzenia,
można napisać chociażby „udajemy się”.
Greg raczej nie wierzy mi, ale nic nie
odpowiada na ten temat. – „Raczej mi nie wierzy” oraz „nic nie
odpowiada”. Nie trzeba pisać, że „na ten temat”, bo to logiczne. Odpowiada się
na ogół na to, o czym mowa była wcześniej.
Wchodzimy do pokoju i idziemy do naszej
sypialni. Uznaliśmy, że skoro i tak nie długo weźmiemy ślub, to bez znaczenia,
czy wcześniej, czy później będziemy drzemać w jednym łóżku. – Drzemać?!
Serio?! Chyba po prostu „spać”. Podejrzewam, że dla dziewczyny, która wpadła z
rówieśnikiem w wieku czternastu lat, „drzemanie” z facetem nie jest niczym
nowym, więc to i tak dość dziwie brzmi. Podejrzewam, że od dawna uprawia seks z
Gregiem, co zresztą dajesz później do zrozumienia. Oprócz tego powinno być
„niedługo” zamiast „nie długo”.
Wszystko dzieje się tak szybko, że nawet nie
zauważam, o co chodzi. Po prostu wpada do naszego apartamentu jakiś człowiek,
cały ubrany na czarno, z wyjątkiem srebnych, długich rękawów. Włosy ma do
ramion i są one koloru brązowego. Większość
twarzy zasłania mu maska. Nie wiem, kto to jest,
jednak zmierza szybkim krokiem w naszą stronę. Greg musi go rozpoznawać, bo
rozkazuje wziąć mi kluczyki do wynajętego samochodu i uciekać. – Srebrnych.
O wiele lepiej brzmiałoby: „brązowe włosy sięgają mu do ramion”. Z fragmentu
wynika, jakby mężczyzna ubrał rękawy, co nie jest poprawne. Dlaczego Milah
miałaby rozpoznać tego faceta? No i nie wydaje mi się, aby po stwierdzeniu,
żeby dziewczyna wzięła kluczyki i uciekała, można było uznać, że Greg rozpoznał
napastnika.
Skręcam,
żeby ominąć tego człowieka, i tracę panowanie nad samochodem,
który przewraca się. Siedzę cała obolała, ledwo przytomna, w samochodzie i kątem oka, przez szybę, widzę, jak ten
sam mężczyzna, co wpadł do naszego apartamentu, idzie w moją stronę. –
Jeśli ten samochód się „przewrócił”, to prawdopodobnie Milah już wcale nie
siedzi w samochodzie, tylko, na przykład, półleży w jakiejś dziwnej pozycji…
Zamiast „co” – „który”.
Dociera do mnie, że mam pomoc w śmiesznie
przebranym człowieku oraz w blasze, a ktoś próbuje mnie dorwać i prawdopodobnie
zabić. – Gratuluję refleksu. Może „otrzymałam pomoc”?
Gdy się budzę, leżę na asfalcie, a Blacha
podnosi mnie. – Brzmi to tak, jakby Milah jednocześnie leżała i była
podnoszona, bez sensu. Czemu „blacha” teraz zaczyna się wielką literą, a
wcześniej – małą?
– poprawność
gramatyczna + językowa (9/15 pkt.)
Stosunkowo
często pojawiają się zdania z dość dziwną składnią.
Rozdział pierwszy
Oni dają się ponieść strachu (…) – Nie
ma takiego określenia, jest za to: „poddają się”. Ponadto ze względów
gramatycznych powinnaś była napisać: „strachowi”.
Odwracam głowę w stronę, skąd on dochodzi i
widzę jego. – „On”, które jest zupełnie niepotrzebne, dotyczy krzyku, zaś
„jego” – Simona. Zdanie niepoprawne. Powinno być: „odwracam się w stronę, skąd
dochodzi dźwięk, a moim oczom ukazuje się Simon”.
Fajnie by było, gdyby tak się stało. –
„Fajny” nie dość, że jest kolokwializmem, to jeszcze zastępuje miliony słów,
które można by tutaj wstawić, a tym samym wzbogacić zdanie. Powinno być
„byłoby”, a nie „by było”.
Kiedy
obojga twoich rodziców są szpiegami, podobnie
jak dziadkowie, bierzesz z nich przykład. Chcesz, żeby byli
z ciebie dumni, tak samo, jak są z siebie, że
ryzykują własnym życiem dla innych. Mogą komuś pomóc w ten sposób, ocalić komuś życie. – Powtórzenia znów dwoją się i troją,
jednak tym razem postanowiłam wstawić ten przykład do tej części, żeby
podkreślić pojawiające się od czasu do czasu błędy gramatyczne, a mianowicie
nieprawidłową odmianę przez przypadki: powinno być „kiedy (oboje) twoi
rodzice”. Przecinek po „dumni” jest niepotrzebny. Ponadto nieco się powtarzasz
w ostatnim zdaniu, jeśli chodzi o kontekst. Rodzice chodzą po mieście i się
przechwalają swoją pracą, że wiadomo, iż są z siebie tacy dumni?
Ojciec może stracić ich autorytet. –
Powinno być: „ojciec może stracić autorytet” bądź „ojciec może stracić u nich
autorytet”.
A skoro rozmawiają o tym cały czas,
zaczynasz robić to(,) co oni. Stajesz się agentem,
do osiągnięcia pełnoletności działającym pod przykrywką. Tylko Emma w to nie
weszła. – Nagła zmiana perspektywy, z „ty” na „Emmę” oraz z czasu
teraźniejszego na przeszły, nie wygląda profesjonalnie. Agenci działają pod
przykrywką nawet po osiemnastym roku życia, taka praca.
Rozdział drugi
Siostra się denerwuje, za co nie dziwię się
jej. – Czemu się nie dziwię.
Uznaję, że ich wściekłość
o to będzie nijaka w porówniu ze wściekłością o
moją ciążę. – „Niczym” zamiast „nijaka” oraz „w porównaniu” zamiast „w
porówniu”.
Boję się tej
rozmowy z rodzicami, a także mojej przyszłości, kiedy to zostanę matką.(…) //
Wstaję i czuję, jak robię się w jednym momencie blada. Rzadko zdarza mi się bać, jednak tym razem strach opanowywuje całe moje
ciało. – Dobrze wiedzieć, że Milah jednak wie, czym jest strach. „Kiedy to
zostanę” nie brzmi zbyt zgrabnie, może na przykład: „a także wizji siebie jako
matki”? Ponadto powinno być: „opanowuje”, a nie „opanowywuje”, które to słowo
nie istnieje.
Wiem, że tak nie może być, jednak potrzeuję
spokoju. – Potrzebuję.
Chyba nie muszę mówić, że rodzice także
denerwują się? – Zmieniłabym kolejność na: „rodzice także się denerwują”.
Emma siedzi ze spuszczonym wzrokiem,
spokojnie czekając na to, co za chwilę się będzie działo. – „Ze spuszczoną
głową”, jak już. Ponadto lepiej brzmiałoby: „co się za chwilę stanie”.
Rozdział trzeci
Próbuję ruszyć nogami, jednak szybko
rozumiem, że je także związano. – „Rozumiem” tu nie pasuje. Może „dochodzę
do wniosku”.
Chociaż nie zamierzam mu nic powiedzieć,
drążę temat, ciekawa. – Zaciekawiona drążę temat.
Rozdział siódmy
Zaciskam mocniej rękę mamy. – Mocniej
ściskam (…).
— Za ten czas spakujcie resztę. – W tym
czasie.
—
Milah trochę przesadza — skarży się siostra, na co się denerwuję. – Co mnie
denerwuje.
—
Co tutaj robisz? — słyszę głęboki głos, prawie nieznajomy. – Prawie
nieznajomy głos? Mało zgrabne sformułowanie. „Słyszę” wielką literą.
Stoi tam Greg, wyglądający właściwie tak,
jak w momencie, kiedy uratował nas. – Kiedy nas uratował. Mogłabyś napisać,
gdzie stoi Greg. Albo jak to robi, np.: „opierał się nonszalancko o ścianę”.
Cokolwiek, aby dać chociaż namiastkę opisu. Ponadto napisałabym: „wyglądający
właściwie tak samo jak wtedy (…)”.
Rozdział ósmy
Nie taki straszny diabeł(,) jak go malują. – Powiedzenie brzmi „nie taki
diabeł straszny, jak go malują” (inna kolejność).
Przyjemnie rozmawia mi się z nim. –
Przyjemnie mi się z nim rozmawia.
Oboje lubimy się ze sobą droczyć, a także z
Emmą, chociaż z siostrą gadam coraz mniej. – „A” niepotrzebne.
Jeszcze zanim siadamy na kanapie, głośno się
śmiejemy, wygłupiając. – Lepiej brzmiałoby: „i wygłupiamy”.
Rozsiadam
się wygodnie na kanapie i prostuję nogi, w taki
sposób, że stopy mam na nogach Grega (…) –
Żeby uniknąć powtórzenia oraz niezbyt pasującego „mam”, można by napisać: „w
taki sposób, że moje stopy lądują na kolanach (…)”. Dodatkowo pierwszy przecinek
zbędny.
Wreszcie decyduje się. – Lepiej
brzmiałoby: „podejmuje decyzje”.
Więcej to się nie może stać. – Dziwna
kolejność. Napisałabym po prostu: „to nie może się powtórzyć”.
Był świeżo po ślubie z twoją matką.
Wyciągnął mnie z tarapatów i pozwolił zamieszkać u niego. – „U nich”,
podejrzewam, że skoro byli świeżo po ślubie, to mieszkali razem.
— Potem powiem ci — odpowiada lekarz. –
Po pierwsze, składania („potem ci powiem”), po drugie, lekarz zwraca się w tym
momencie do matki Milah, więc raczej powinien mówić do niej „per pani”. A jeśli
jest zaprzyjaźniony z kobietą, wypadałoby o tym gdzieś napisać.
Mama
zaczyna pomagać mi się pakować, a po
chwili wchodzi tata do sali. – (…) do sali wchodzi tata.
Rozdział jedenasty
Spod zmrużonych powiek przyglądam się, jak
do łazienki wpada Greg, a za nim stoi Tiana. – Tiana też musiała wbiec, a
nie stać. Później mogła stanąć. „Spod zmrużonych powiek”? No nie wiem, jak już,
to „spod przymkniętych powiek” albo „mrużąc oczy”/„spode łba”.
Jestem podpięta do różnych maszyn
monitorujących moje funkcje życiowe, a także mam robioną kroplówkę. –
Podłączoną kroplówkę.
Jest lepiej, niż w momencie, kiedy to
zaczęłam wymiotować i krwawić w łazience, jednak nie o wiele.
// Sala nie różni się wiele od tych, w których
byłam wcześniej. Te same obskurne ściany i po dwóch łóżkach w niej. – W obu
zdaniach „wiele” nie pasuje. W pierwszym napisałabym na przykład: „jest nieco
lepiej”, w drugim: „zbytnio”. Dodatkowo: „w momencie, w którym (…)”. Ostatnie
zdanie jest niepoprawne gramatycznie. Nie dość, że nie ma orzeczenia, to jak
już:„po dwa łóżka”. Ale tak naprawdę należy napisać je od nowa (i najlepiej
rozbudować). Pierwszy przecinek niepotrzebny.
— Powiedziałem im przez telefon, jak dzwoniłem, że
trafiłaś do szpitala. // (…) Jak dla mnie,
powinien w ogóle nie dzwonić. – „W ogóle nie
powinien dzwonić” (partykuła „nie” dotyczy „powinien”, nie „dzwonić”).
Jest dla niej to obojętne! – Jest to dla
niej obojętne.
Wszyscy
obracają się, żeby zobaczyć mnie. – Żeby na mnie spojrzeć. Tak w ogóle, to
zdanie brzmi, jakby Milah była wielką gwiazdą filmową.
(…) dobrze? — czekam, aż córka wejdzie tam i
podchodzę bliżej rodziców i Grega. – „Czekam” wielką literą. Powinna być
inna kolejność: „córka tam wejdzie”.
Rozdział dwunasty – oczami
Milah
Nie mam ochoty pływać, a dziecko ktoś musi
pilnować. – Dziecka.
Kładę się na brzuchu, podczas gdy Greg
usiada obok mnie. – Siada.
—
Z tego, co
było widać na basenie, boli cię całe ciało, więc
co za różnica? — wzrusza ramionami. // Powoli usiadam. Rzeczywiście, boli mnie wszystko. – Siadam. Niepotrzebny
przecinek po „rzeczywiście”, „wzrusza” wielką literą. Ponadto dlaczego Greg
bije swoją dziewczynę, skoro i tak ją wszystko boli? To niezbyt czułe.
Niestety,
przerywa nam ktoś. – Niestety ktoś nam przerywa.
Coś
atakuje tego mężczyznę. Widzę, jak inny mężczyzna ubrany na niebiesko, z gwiazdą na piersiach,
maską na głowie odkrywającą tylko jego oczy, nos i usta z brodą oraz literką
"A" na czole, a także z tarczą w ręce, stara się wraz z kimś innym
(chyba człowiekiem, jednak nie jestem pewna. Jest to gadająca, czerwono-żółta blacha, która
skojarzyła mi się z robotem) odwrócić uwagę tego pierwszego. – Wyjątkowo
długie zdanie jak na Ciebie. Za długie. Można by spokojnie rozdzielić drugą
wypowiedź na kilka podrzędnych, dzięki czemu nie zapisałabyś części w nawiasie,
co nie wygląda dobrze, szczególnie że zmieniłaś w niej czas. Zbyt wiele rzeczy
jednocześnie wymieniłaś przy opisie mężczyzny. Nieprawidłowy zapis cudzysłowu.
No i kim jest „ktoś inny”?
Podchodzi do auta, w którym jestem jakaś kobieta. Ma
rude włosy, sięgające ledwo za ramiona. Ubrana jest w ciemnogranatowy kombinezon, a na ramieniu ma
logo S.H.I.E.L.D, które widziałam już dawno w telewizji. – I znów tylko
„być” i „mieć”. W dodatku powinno być „jest”, nie „jestem”. Zamiast „ma logo”
lepiej brzmiałoby na przykład: „na jej ramieniu widnieje logo/napis (…)” „Dawno
temu” zamiast „już dawno”.
— Masz do
wyboru zaufać mi, albo dać się zabić jemu — mówi, wskazując głową na mężczyznę,
który wpadł mi do apartamentu. – Przecinek przed „albo” zbędny. „Wpadł mi” źle
brzmi.
Rozdział dwunasty – oczami
Tiany
— Wiesz(,) kto to Zimowy Żołnierz? To mężczyzna,
która zabija innych na zlecenie. Nie ma jeszcze przypadku, że nie udało mu się
go wykonać. – Nie zdarzyło się jeszcze, aby go nie wykonał. Lepiej
także napisać „wiesz, kim jest (…)”.
Muszę zabić cię. – Muszę cię zabić.
– ortografia +
interpunkcja + zapis dialogów (5,5/10 pkt.)
Jeśli chodzi o
ortografię, największy problem masz z zapisywaniem „nie” z poszczególnymi
częściami mowy, praktycznie w każdym poście zdarzają się tego typu błędy.
Odsyłam tutaj.
W jednym z rozdziałów pojawiło się też nieszczęsne „porządanie”.
Z interpunkcją
nie jest najgorzej, aczkolwiek błędy się zdarzają. Zapis dialogów pod względem
technicznym w dużej mierze jest poprawny, prawie zawsze znajdują się w nim
pauzy, a nie dywizy. Masz za to problem z rozpoczynaniem opisów po
wypowiedziach (mała litera vs. wielka). Jednak największym błędem jest to, że
rozmowy między bohaterami są krótkie i prawie nie zawierają didaskaliów – a
powinny, ponieważ to właśnie dzięki nim nie tylko wiadomo, co kto mówi, ale i
można pokazać pośrednio temperament, charakter, zachowanie poszczególnych
postaci. Zapraszam do lektury „Zapisu
dialogów”.
Przykłady:
Rozdział pierwszy
Rozglądam się wokół, zastanawiając(,) co się dzieje. – Zastanawiając się. Zdania
podrzędne w wypowiedzi złożonej należy oddzielać przecinkami (z nielicznymi
wyjątkami, np. pojedyncze „albo”, „i”).
Alarm jest tak głośny, że zaczyna mnie boleć
głowa. Nie mam pojęcia, dlaczego on dzwoni, ale intuicja podpowiada mi, że nie
długo się dowiem. – Niedługo.
— Milah! — słyszę krzyk. – Niepoprawny
zapis dialogu, a dokładniej „słyszę” powinno być napisane wielką literą, jako
że nie dotyczy sposobu wypowiedzenia się przez Simona.
Simon
łapie mnie za rękę i mocno ściska, nie wiele lżej niż we śnie. – Niewiele.
Ponadto po co znów się odnosić do snu, jakby ten był jakimś wyznacznikiem ich
relacji w rzeczywistości…
— Jak ma być dobrze, Simon?! Mam nie całe piętnaście lat i... — głos mi się łamie, więc postanawiam nie
skończyć tego zdania. Na szczęście, chłopak nie nalega, żebym to zrobiła, tylko
przytula mnie tak mocno, jakby dzięki temu wszelkie zło miało się skończyć..
– Niecałe. „Głos” powinien być napisany wielką literą. Przecinek przed
„chłopak” jest zbędny. Zło może na przykład zniknąć, ale raczej nie skończyć. Na
końcu dwie kropki zamiast jednej.
Rozdział drugi
— "Mamusiu, tatusiu, zostaniecie
dziadkami"?! – Nieprawidłowy zapis cudzysłowu. Należy zapisywać go w
ten sposób: „”, ponadto znaki interpunkcyjne powinny znajdować się przed
cudzysłowem, nie po nim.
Emma, o dziwo, rozumie to i pomaga mi unikać
nie chcianych rozmów. – Niechcianych.
Po tygodniu nie chodzenia do szkoły do
rodziców dzwoni moja wychowawczyni. – Niechodzenia. A najlepiej na przykład
„absencji”.
Oczywiście, jest zła, że tak długo mnie nie
ma. – Pierwszy przecinek zbędny.
Nie jest to dla mnie łatwe, ciągle wyobrażam
sobie, jak będą się nie długo wyśmiewać ze mnie, że wpadłam, nie mając jeszcze
nawet piętnastu lat. – Niedługo. Czy wcześniej, jak nie chodziła do szkoły,
to nie sprawiało jej problemów wizja bycia wyśmiewaną? Kolejność: „jak niedługo
będą się ze mnie wyśmiewać (…)”.
Nie chcę pogarszać swojej sytuacji, już i
tak nie przyjemnej. – Nieprzyjemnej.
Rozdział trzeci
— A więc, o czym dokładnie chciałaś
porozmawiać, Milah? – Zbędny pierwszy przecinek.
— A jak
myślisz, geniuszu? — przewracam oczami. — Oczywiście, że o dziecku. –
„Przewracam” wielką literą.
—
A więc zrób to(,) jak tylko wrócisz do domu.
Mama od razu mówiła, że to nic nie da, jeśli
dom zostanie otoczony, będziemy musiały liczyć na moje umiejętności.
Nie słyszałam, żeby ktokolwiek wchodził do domu tylnymi
drzwiami, albo skradał się do mnie (…). – Przecinek przed „albo”
niepotrzebny. To wyjątek, o którym wspomniałam na początku tej części.
Coś niemiłosiernie cuchnie, coś o wiele
gorszego niż wszyscy moi koledzy po wychowaniu fizycznym, a to naprawdę nie
przyjemny zapach. – Nieprzyjemny. Dziwnie brzmi to zdanie, napisałabym na
przykład: „bardziej”.
Szczególnie, że coś podpowiada mi, że nie
wypuści nas nawet po tym. – Po czym? Po odpowiedzi? Nie pisze się przecinka
w sformułowaniu „szczególnie że”, podobnie jak w „mimo że” czy „chyba że”.
Rozdział siódmy
Zazwyczaj chcę być sama,
więc zdarza mi się bardzo często wyrzucać rodzinę z sali szpitalnej, na której
leżę, przez co nie zawsze jej się to udaje. Tato zazwyczaj jest ze mną, nie chce mnie zostawiać samej, na wszelki wypadek. – W której leżę. „Jej”
dotyczy matki, o której była wcześniej mowa, a nie rodziny, a z konstrukcji
zdania tak właśnie wynika. Zamiast drugiego „zazwyczaj” sugeruję „zwykle”.
— Wiadomo(,) jaka płeć?
Rozdział ósmy
Odgarnia
kosmyki, które opadły na jego twarz podczas treningu(,) i podchodzi do mnie, z
uśmiechem. Cudnym uśmiechem. – Naprawdę? Ech. Po „mnie” przecinek zbędny.
Po „treningu” postawiłam go zaś dlatego, że mamy do czynienia ze zdaniem
wtrąconym, które rozdzielamy za pomocą przecinków bądź myślników z OBU stron.
Za
to zaczyna mi się - nie wierzę, że to mówię - podobać. – Cóż, to już było
widać wcześniej, choć ja też w to nie wierzę. Zamiast dywizów powinny być pauzy
bądź półpauzy.
— O fu - mówi mężczyzna, na żarty. –
Przecinek zbędny, dywiz zamień na pauzę bądź półpauzę.
—
Nawet nie wiesz(,) jak bardzo.
Wstaje, a ja zdaję sobie sprawę, że
nie wiem, skąd on pochodzi, gdzie i w jakich okolicznościach poznał moich
rodziców, ani dlaczego z nami mieszka. – Ostatni przecinek zbędny.
Ostatecznie mówi. – Zdanie powinno
kończyć się dwukropkiem. A najlepiej być dłuższe.
Nie chcę stracić ciebie, przez moją nie uwagę. – Nieuwagę.
Przecinek zbędny.
— Milah, nie długo urodzisz. – Niedługo.
Rozdział jedenasty
— Milah! — słyszę krzyk tak dobrze znanego
mi głosu. – „Słyszę” wielką literą. „Krzyk głosu” brzmi jak pleonazm.
Napisałabym na przykład: „Słyszę dobrze znany mi głos”.
Zobaczysz, już nie długo będzie wszystko
dobrze. – Niedługo.
— I
właśnie dlatego tutaj jesteśmy, zamiast na wakacjach?! – Zbędny przecinek.
Kochamy się, a wy nie zmienicie tego, nie
ważne, co powiecie. – Nieważne.
Rozdział dwunasty – oczami
Milah
Nie wiem, czy podróż wpłynęła na mnie źle i
przez to czuję się nie dobrze, czy jest możliwość, że choroba znowu nawraca,
pomimo leków. – Niedobrze. Przecinek przed „pomimo” zbędny.
Szybko biorę je i uciekam, biegnąc
najszybciej(,) jak mogę.
Wybiegam przed hotel i wsiadam do
samochodu, czarnego opla. – Opla.
— Puszczaj - mruczę jednocześnie,
przestraszona. – Jednocześnie z czym? Półpauza albo pauza zamiast dywizu.
Kim, lub czym, on lub ona jest?! –
Przecinki zbędne.
— Masz do wyboru zaufać mi, albo dać się
zabić jemu — mówi, wskazując głową na mężczyznę, który wpadł mi do apartamentu.
– Przecinek przed „albo” zbędny. „Wpadł mi” źle brzmi.
Rozdział dwunasty – oczami
Tiany
—
Po co to robisz?! — ciocia ma dziwnie nerwowy głos. – „Ciocia” wielką
literą.
4. Dodatki (3/5 pkt.)
Można je
podzielić na dwie części: takie, które umieściłaś jako zakładki, i takie, z
którymi można zapoznać się już po wejściu na stronę główną. Na szczęście nie ma
ich za dużo, nie bawiłaś się chociażby w „Bohaterów”.
„Kilka
informacji” to dobry pomysł. Zabrakło w nich jednak podstawowej wiadomości,
czyli że „Everything is a lie” to ff na podstawie Avengers. Wszystko inne
należałoby napisać w następnych punktach. Również informacja o tym, że więcej
można przeczytać w „Przedmowie”, powinna być podana wcześniej. Dodatkowo
wykazujesz się niekonsekwencją, ponieważ raz piszesz o sobie jako „autor”, raz
w pierwszej osobie. Generalnie jednak dobrze, że umieściłaś te kilka zdań
(które powinnaś kończyć kropkami swoją drogą), uważam, że tego typu wiadomości
powinny znajdować się na blogach.
„Przedmowę”
zatytułowałabym „O opowiadaniu”, bo tak naprawdę „Przedmową” jest bardziej
„Kilka informacji”. Sporą część tej zakładki poświęciłaś samej sobie. Zdziwiło
mnie to zdanie: „Będę pisała, dopóki nie osiągnę w tym perfekcji, a nawet gdy
to się stanie, wątpliwe, że przestanę”. Trudno jest osiągnąć perfekcję w
czymkolwiek, nikt, nawet największy autorytet w danej dziedzinie, nie jest
idealny i wszechwiedzący. Oczywiście zawsze należy do niej dążyć, ale trzeba pamiętać
o pokorze. Z drugiej strony nie rozumiem, dlaczego w całym tym opisie
podkreślałaś, że nie przestaniesz pisać. Dlaczego miałabyś? Skoro to lubisz,
piszesz. Tymczasem brzmi to, jakbyś broniła się przed nieistniejącymi
oskarżeniami bądź próbowała komuś coś udowodnić.
Później
przechodzisz do samego opowiadania, powtarzając przy tym w jednym zdaniu „tym
razem”, a następnie jest jeszcze gorzej. Już drugie zdanie opisu brzmi
kompletnie niezrozumiale: „Gdy zachodzi w ciążę, jej ukochany umiera, zjawia
się mężczyzna, o którym nic nie wie i nie ufa mu, a jednocześnie zaczyna
poważnie chorować, świat lega jej w gruzach”. Pojawiają się w nim, o ile dobrze
liczę, trzy podmioty i naprawdę trudno się połapać (ponadto to „lega”?). Brzmi
to jak lawina myśli, a nie zdanie. Przy okazji dopiero tutaj napisane jest, że
Twoje opowiadanie to ff o Avengers. Cóż, mogłam wystawić odmowę, ponieważ
podkreśliłam w swoim opisie, że nie zajmuję się science fiction, a o ff inne
niż potterowskie czy na podstawie Igrzysk śmierci radzę pytać przed
zgłoszeniem. Mimo to tego nie zrobię. Przeczytałam już bowiem tę część Twojego
opowiadania, którą jak na razie umieściłaś, i do dwunastego rozdziału nie
widać, że to ff, więc dlatego podjęłam się oceny.
Wracając do
opisu, oprócz niezgodności podmiotów znalazł się błąd ortograficzny: „nie
pewność” zamiast „niepewność”, ponadto wyrażenie „ukochany martwy dzięki komuś”
brzmi wyjątkowo niezręcznie. Sformułowanie „zaczynać (…) ze świeżym startem”
nie dość, że jest pleonazmem, to jeszcze ma dziwną konstrukcję.
W zakładkach,
których kolejność uważam za dobrą, prócz podstawowych tj.: „Spis streści”,
„Linki” oraz „Spam” znalazło się również miejsce na „Zwiastun”. Kiedy
wchodziłam po raz pierwszy na bloga, nie można go było otworzyć, ale teraz jest
dostępny. Całkiem mi się podoba, napisy dobrze komponują się z treścią
opowiadania, widać, że został przemyślany (najpierw spokój, później akcja),
choć skróciłabym część dotyczącą tego, kto kogo gra. Napisałabym o tym raczej
pod filmem.
Podoba mi się,
że podałaś dokładną ilość rozdziałów pierwszej części i że wypisałaś daty
publikacji kilku następnych postów, choć nie wiem, czy nie łatwiej byłoby
napisać, że dodajesz je mniej więcej co tydzień (wcześniej były to dwa i myślę,
że lepiej byłoby pozostać przy takim rozwiązaniu, zaś publikować dłuższe
rozdziały).
Co do linków,
zdziwiło mnie, że nie ma tam żadnych opowiadań, czyżbyś niczego nie czytała?
Na końcu
dodam, że przy „Kilku informacjach” napisałaś dwukropek, zaś po „Obserwatorach”
albo „Rozpisce rozdziałów” – nie. Przy okazji zmieniłabym nazwę tego ostatniego
na przykład na „Kolejne rozdziały”, rozpiska kojarzy się ze spisem treści, a
więc opublikowanymi już odcinkami, ponadto to słowo nie brzmi dobrze.
Podsumowanie
Zdobyłaś 48 punktów, co daje ocenę dopuszczającą.
Najważniejszą
radą, jaką mogę Cię udzielić, jest ćwiczenie. Myśl o tym, w jaki sposób można
zastąpić dane słowo czy wyrażenie. Pamiętaj o budowaniu tła. Opisz na przykład,
jak wygląda pokój, ale nie tylko poprzez wymienienie przedmiotów znajdujących
się w nim. W dialogach opisuj częściej, w jaki sposób ktoś mówi albo się
zachowuje. Po prostu się rozpisuj. Pamiętaj, że masz więcej bohaterów niż
narratorkę i że należy wprowadzać elementy zaskoczenia, nie powielać tych
samych schematów. Może sprawę ułatwiłaby zmiana narracji na trzecioosobową?
Podejrzewam,
że od tej chwili zacznie się właściwa akcja, rozdział z perspektywy Tiany
zapowiada ciekawe wydarzenia. Tego właśnie Ci życzę.
Dziękuję za wskazanie błędów :) Sama nie jestem szczególnie zadowolona tym opowiadaniem, wiem, że za mało rozwinęłam większość wątków, a także że za mało dałam opisu tła itd. To opowiadanie mam już skończone, a mam sporo na głowie więc raczej już nie zmienię zbytnio opisu, ale wszystko to postaram się uwzględnić w moich następnych.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o zwiastun, to nawet nie ma szansy poprawy. Dziewczyna, która mi go robiła, nie odpisuje po tym, jak poprosiłam ją o zmianę, a ona zgodziła się ale przy okazji wyraziła swoją niechęć.
Jeszcze raz dziękuję :)
Czesc, dziękuje za komentarz. Wydaje mi się, ze warto wprowadzać poprawki, ale faktycznie trzeba miec na to czas, aby wszystko przemyśleć
OdpowiedzUsuń