Adres bloga – Bractwo Yōkai
Autor – tpiapiac
Oceniająca – Condawiramurs
Pierwszą ocenę niestandardową czas zacząć! Adres bloga kojarzy mi się z Japonią. Mam nadzieję, że nie jest związany z mangą, ponieważ kompletnie się
na tym nie znam… Postanawiam sprawdzić, nim wejdę na bloga – okazuje się, że yōkai
to stworzenia z mitologii japońskiej. Z ciekawością otwieram Twoje opowiadanie.
Wita mnie wyjątkowo minimalistyczny szablon, w nagłówku jedynie maska, dość
przerażająca, podoba mi się, gdyż nadaje klimat. Na blogu widnieje jedynie biel i
czerń, klasyka, która bardzo mi pasuje. Ale niestety nastrój, który udało Ci
się zbudować grafiką, psujesz poprzez zakładki – a dokładniej te wielkie ikony
„Instagrama” i „Facebooka”… Aż nazbyt oczywista i wielka ta reklama. Również
czcionka zakładek po prawej stronie wydaje mi się za duża.
Umieściłeś zdjęcia bohaterów, dla mnie to zbędne, ale cieszę się, że każdego podpisałeś
imieniem i nazwiskiem, bo to może ułatwić czytelnikom lekturę opowiadania.
Jeśli chodzi o Archiwum, niby podzieliłeś historię na części, ale za
bardzo nie rozumiem, dlaczego dotychczas opublikowane rozdziały nie są wpisane
pod żadną z nich? Może chodzi o to, że należą do pierwszej części, ale jako że
są niesprawdzone, to ich tam na razie nie umieściłeś? Nie wiem.
Po zapoznaniu się z Informacjami okazuje się, że nie musiałam sprawdzać znaczenia słowa yōkai,
ponieważ wyjaśniłeś je w tym dziale, przy okazji pisząc o inspiracjach do
powstania opowiadania; to dobrze, czytelnik powinien mieć możliwość zapoznania się z tematyką danego bloga. Także w prologu przybliżasz co nieco
japońskie potwory i rolę, jaką odgrywają w historii. W ten sposób przechodzimy
do treści…
Na stronie jak na razie
opublikowałeś prolog i sześć rozdziałów – a na samym końcu zamieściłeś informację, że masz
zamiar to wszystko przeredagować; z Twoich komentarzy wynika, że na sposób
bardziej „książkowy”. Jednak zgodnie z umową mam przeczytać pierwszą wersję,
ażebyś mógł poznać jeszcze jedną opinię. Okej, tak więc zaczynamy.
Prolog spokojnie mógłby
być częścią rozdziału, tak naprawdę. Czytelnik „wpada” prosto w dość oryginalną
rozmowę dwóch mężczyzn. Lubię elementy zaskoczenia, więc zabieg w założeniu mi
się podoba, ale w tym fragmencie takich elementów jest za dużo; ba, w
ogóle w całym opowiadaniu często stosujesz ten trick, co bywa męczące, ponieważ
nie można wszystkiego ukrywać. Jednak jeszcze bardziej w odbiorze rozmowy z
prologu przeszkadza mieszanie podmiotów, szczególnie że w ogóle nie
znamy Twoich bohaterów. Ciężko powiedzieć, z czyjej perspektywy dajesz jakąś
uwagę, łatwo się pogubić. To, że ty znasz swoich bohaterów i wiesz, który
jaki jest i jak się zachowuje, nie znaczy, że czytelnicy na wstępie również
posiadają taką wiedzę.
Bardzo podoba mi się, że za
pomocą doboru słów poszczególnych postaci pokazujesz, jacy są. To bardzo
ważne, nie tylko prezentować poszczególne postacie w opisach, ale również za
pomocą tego, jak się wysławiają albo zachowują. Podoba mi się sarkazm Alexa
oraz narwanie Chrisa, który z jednej strony chciałby wszystko wiedzieć, a z
drugiej nie może pogodzić się z tym, co słyszy, nie chce w to wierzyć i ze
złości aż rzuca się na swojego rozmówcę. Ten fragment idealnie uzupełniłaby retrospekcja Chrisa dotycząca jego mocy, bo zdaje się, że już
kilkakrotnie się one ujawniły, a chłopak nie potrafi nad nimi zapanować.
Dobrze też, że tłumaczysz określenie yōkai, oraz opisujesz ich podtypy. Czasem jednak nie wszystko jest do końca jasne.
Na przykład mówisz, że istnieją dwa ogólne typy demonów, ale później wymieniasz
inne nazwy, nie wiadomo, które z tych podgrup należą do „dobrych”, a które do
„złych”. Ponadto lepiej byłoby napisać wprost, kim jest Chris, bo raczej nie
istnieje w oficjalnej nomenklaturze demonów ktoś taki jak „aspołeczny dupek”.
Niby później Alex wyjawia, że on i jego ekipa, a więc zapewne niedługo również
Chris, zajmuje się polowaniem na zbyt okrutnych ayakashich, ale zapewne na łowców
istnieje japońska nazwa, którą warto byłoby w tym momencie podać. Może
jest to kitsune, a może lis, bo takie określenia pojawiają się w tekście?
Niestety trudno powiedzieć, ponieważ nie wyjaśniasz tego wprost.
Wstęp jest ciekawy, jednak
uważam, że prolog powinien bardziej różnić się od kolejnych rozdziałów, być
większym zaskoczeniem… Ta rozmowa spokojnie mogłaby zostać opublikowana jako
pierwszy rozdział. Podejrzewam, że doszedłeś do podobnego wniosku, bo zdaje
się, że masz już przygotowaną nową wersję prologu.
W rozdziale pierwszym
Chris, wykorzystując mało roztropnie swoje moce, wspaniale sobie radzi na
lekcji wychowania fizycznego podczas gry w koszykówkę, dzięki czemu zyskuje dużo fanów, ale i zapewne wrogów. Alex
szybko się tego dowiaduje, najwyraźniej, ponieważ znów przychodzi do szkoły:
tym razem podaje się za brata Chrisa i wyciąga chłopaka z lekcji, a następnie…
rzuca się na niego z pięściami. Trochę mnie to dziwi, bo nawet jeśli odeszli na
pusty korytarz, to w liceum pewnie jest monitoring, a to już druga
bijatyka tej dwójki od początku opowiadania odbywająca się na terenie placówki edukacyjnej
(przypominam, że to dopiero pierwszy rozdział!)… Rozumiem, że Warren może mieć
problemy z agresją, okiełznaniem swoich emocji i mocy, ale Alex chyba powinien
być nieco mądrzejszy… Jasne, Warrren potrzebuje nauczki, nie powinien
się popisywać w taki sposób, ale bez przesady!
Na szczęście ktoś jednak
znajduje tę dwójkę, mianowicie Landon, który, jak się okazuje, jest chłopakiem
Alexa. Szkoda, że od razu nie podałeś jego nazwiska (brzmiącego Trax), byłoby
łatwiej. Facet wydaje się mniej porywczy od dotychczas poznanych
bohaterów, miła odmiana.
Ku mojemu zdziwieniu następny
fragment jest napisany kursywą, a narratora zmieniasz na pierwszoosobowego,
dokładniej Chrisa. Nie wiem, czy chcesz, żeby tak pozostało, czy po prostu
jeszcze nie zmieniłeś tej sceny z narracji trzecioosobowej na pierwszoosobową,
ale szczerze mówiąc, mam ogromną nadzieję, że dokonasz tej zmiany, bo mieszanie
narracji naprawdę nie jest potrzebne. W opisie dotyczącym obrażeń
Chrisa trochę namotałeś z czasami i trudno dokładnie określić, co jest
wspomnieniami, a co teraźniejszością. W każdym razie najważniejsza
informacja z tego jest taka, że Warren najwyraźniej nadal chce się pakować w
kłopoty, bo postanawia urządzić u siebie domówkę.
Rozdział drugi również
zaczynasz, nie wiedzieć czemu, z perspektywy Chrisa, który utwierdza się w
przekonaniu, że najlepszym sposobem na upewnienie się, czy aby na pewno posiada dziwne moce, jest urządzenie imprezy. Trochę masło maślane, bo przecież już w poprzednim rozdziale
postanowił ją zorganizować… Zastanawia mnie, czemu nastolatek nadal nie wierzy
w słowa Alexa. Podejrzewam, że być może nowo odkryte moce mówią mu, że
należy pakować się w kłopoty, więc pewnie nie wyniknie z tego nic dobrego... Jeśli nie, oznaczałoby to brak logiki (przy
czym chciałabym zauważyć, że tak naprawdę nie wiemy, na czym polegają te
zdolności prócz świetnej koordynacji podczas gry w koszykówkę; szkoda,
powinieneś bardziej się na tym skupić, chociażby w retrospekcji). Ale
właściwie trudno się dziwić Chrisowi, szczególnie że Alex i Landon, nie
wiedzieć czemu, dali chłopakowi tydzień samotności…
Później przedstawiasz fragment z
domu A&L. Okazuje się, że mieszka tam jeszcze trzeci facet, Arnaud,
który – wszystko na to wskazuje – również jest gejem. Podczas rozmowy trzech mężczyzn tyle
razy zmieniasz podmioty i tak wiele razy dajesz różne aluzje i podteksty, że
trudno się połapać, o co chodzi. Dodatkowo kilkakrotnie wspominasz o głupocie,
ale w taki sposób, jakbyś to Ty jako narrator trzecioosobowy oceniał wprost
swoich bohaterów, głównie Alexa, co naprawdę nie wygląda dobrze. Później zaś
nagle pojawią się Oni, potwory-cienie. Szkoda, że nie opisałeś ich dokładniej wtedy klimat byłby odpowiedniejszy, a i czytelnik więcej zrozumiałby z
tego fragmentu, a tak wygląda na niedopracowany.
W końcówce znów mamy
perspektywę Chrisa, który zostaje – najwyraźniej nie po raz pierwszy –
zaatakowany przez Onich. No, może nie do końca, bo cienie nie potrafią
przedrzeć się przez światło, ale znów go straszą. Jak zwykle w takich momentach
na ratunek przybywa Alex, z typową dla siebie niechęcią i agresją, tym razem
tylko słowną. Z rozmowy wynika, że Chris powinien odbyć trening, aby zacząć
radzić sobie z mocą i aby Oni już do niego nie przychodzili. Wydaje mi się to
dość dziwne, przecież, na logikę, każdy początkujący potrzebuje szkolenia,
wyjaśnień – dlaczego więc Alex nie zaproponował mu tego dużo wcześniej, czy nie
powinno być tak w każdym przypadku? W następnych rozdziałach okazuje
się, że ta scena miała miejsce w ramach imprezy zorganizowanej przez Chrisa,
więc nie wiem, czemu od razu tego nie napisałeś, tylko trzymałeś w tajemnicy?
W rozdziale trzecim
niespodziewanie przeskakujesz mocno do przodu: okazuje się, że Chris już od
tygodnia mieszka z chłopakami i poddawany jest treningom. Brakuje mi bardzo
opisu „pośredniego”. Jak wyglądała przeprowadzka, czy obyła się bez
żadnych kłopotów, co z rodzicami chłopaka bądź szkołą? Zmiana miejsca zamieszkania
byłaby też idealną możliwością opisania domostwa i stylu życia Alexa, Landona i
Arnauda, z której niestety nie skorzystałeś. Przez cały rozdział przedstawiasz
scenę, w której Chris, po wypiciu napoju mającego za zadanie prawdopodobnie
zregenerować jego ciało, zaczął cierpieć na: problemy z mową, wymioty,
krwawienie z jamy ustnej, a później – chyba – omdlenie. Wszystko przez Alexa,
jak się okazuje, ponieważ ukradkiem dolał on do wywaru DDT…! W międzyczasie
opisałeś w skrócie, co działo się przez pierwszy tydzień treningów. Brakowało
mi jednak określenia, gdzie znajduje się „teraźniejsza” akcja, dopiero później
wyszło na jaw, że pewnie w ogrodzie. Ponadto na początku Alex podszedł do
Chrisa i Landona, a więc musiał być blisko nich, a nie wiedzieć czemu, chwilę
później Trax wydarł się na cały głos, żeby przywołać do siebie swojego chłopaka
– gdy tylko ogarnął, że napój nie działa, jak powinien. Po co miałby to
robić, jeśli Dough znajdował się tuż obok…?
Nie rozumiem poczynań Alexa,
nawet jeśli nie lubi Chrisa, to czemu tak go traktuje, skoro chyba chłopak jest
im potrzebny, jeśli zdecydowali się mu pomagać? Dodatkowo okazuje się, że ani Dough,
ani Trax nie są gejami, ale ich specyficzna natura powoduje, że rzeczy mniej…
akceptowalne przez społeczeństwo ich pociągają. Ciekawe.
W rozdziale czwartym,
kiedy Chris dochodzi do siebie po wypiciu DDT (dobry opis swoją drogą, no i
nareszcie naprawdę długi), okazuje się, że w jego pokoju znajduje się nieznana mu wcześniej dziewczyna, Lena Collins, która mówi mu, że dopiero co
przybyła do tego domu. Chłopak prosi ją, aby wyjawiła mu coś więcej na temat japońskich potworów i całej tej sytuacji, denerwuje go już niewiedza i wcale
mu się nie dziwię, bo na tym etapie powinien wiedzieć o wiele więcej. Nie
wszystko, ale więcej! Nie wiadomo, czy dziewczyna spełnia jego prośbę, ponieważ
w tym momencie urywasz wątek i przechodzisz do drugiej sceny – mianowicie
rozmowy Alexa, Landona i Arnauda, podczas której mężczyźni omawiają przybycie Leny. Kłócą się o to, czy należy się nią zająć czy nie. Znów mnie to
dziwi… Okazuje się jednak, że tak naprawdę dziewczyna dobrze kontroluje swoje
moce, a do mężczyzn przybyła z prośbą o pomoc, choć nie dowiadujemy się, o co
jej dokładnie chodzi, ponieważ rozmowa schodzi na inny temat – mianowicie
tajemniczego Aidena. Trochę szkoda, gdyż nie poznajemy choćby jednej istotnej informacji…
W rozdziale piątym po
raz pierwszy przedstawiasz dłużej przemyślenia kogoś, kto nie jest Chrisem, a
mianowicie Alexa, czas najwyższy, szczególnie że wyszło Ci to całkiem zgrabnie;
widać w tym opisie tę jego pewność siebie, praktycznie w każdym słowie.
Później, w narracji pierwszoosobowej, przedstawiasz obraz nadal cierpiącego
Chrisa, któremu śnią się (?) wyjątkowo dziwne rzeczy. Z nie do końca
określonych pobudek Lena ponownie czuwa nad chłopakiem (lubisz powtarzać
niektóre zagrania, trochę niepotrzebnie). Wykorzystujesz ten moment, aby
przedstawić przeszłość dziewczyny, dobry zabieg. Okazuje się, że w
rzeczywistości nowa bohaterka ma kilkadziesiąt lat, ale dzięki swej mocy nadal
posiada ciało młodej kobiety (szkoda, że nie napisałeś, czy coś takiego jest
normą u Twoich bohaterów…). Urodziła się w żydowskiej rodzinie i przeżyła
piekło w czasie II wojny światowej, opis naprawdę ciekawy, choć trochę szkoda,
że tak szybko go urwałeś. I że nie napisałeś wprost na początku, iż dziewczyna
niegdyś nosiła imię Adela. Mimo to uważam, że jest to jedna z lepiej opisanych
scen, ponieważ po pierwsze, zawarłeś w niej sporo informacji, a po drugie, po
przebudzeniu Chrisa bardzo dobrze oddałeś emocje, które połączyły go z Leną.
W szóstce pierwszy
fragment pokazuje silny charakter dziewczyny, ale tak właściwie nic nie wnosi, bo
nadal nie mamy pojęcia, podobnie jak bohaterowie, czemu Collins tak nagle się
pojawiła. Aż dziwne, że żaden z mężczyzn nie chce się skontaktować w tej
sprawie z tajemniczym Aidenem. Większą część notki przeznaczasz, ponownie, na
opis problemów zdrowotnych Chrisa. Jak się okazuje, chłopak nie potrafi się
zregenerować. Kiedyś mu się to udało, w końcu złamane palce zrosły się od razu,
więc nie wiem, dlaczego teraz ma z tym aż taki problem. Problem na tyle duży,
że koniec końców pomaga mu nie tylko Alex, ale i Landon oraz Lena (przy czym
nie do końca jest jasne, jakim cudem Trax się tam w ogóle pojawił). Ogólnie
scena opisana nieźle, choć w początkowym opisie zdarzało Ci się dziwnie
dobierać słowa.
Czas na krótkie podsumowanie
fabuły. Pomysł jest ciekawy, ma potencjał, dobrze kreujesz bohaterów, każdy
jest inny, a przedstawiasz ich nie tylko za pomocą opisów, ale również tego, w
jaki sposób się wyrażają, co mówią, jak się zachowują; to naprawdę duży plus.
Opisy emocji również nie są złe, choć niestety na początku dotyczą tylko Chrisa.
Co do zastrzeżeń, przede wszystkim brakuje mi tła. Nawet o Chrisie, który jest głównym bohaterem, nie wiemy praktycznie nic. W ogóle nie wspominałeś o jego dotychczasowym życiu.
Nie mamy pojęcia o jego rodzicach, o tym, czy ma rodzeństwo, dlaczego
przeprowadził się do miasteczka, którego nazwy nadal nie znamy, jak rozwiązano kwestię jego edukacji w
liceum… Wspominasz tylko w jednym miejscu, że Alex miał trudności z
przekonaniem rodziców Chrisa do przeprowadzki chłopaka, ale nic więcej!
Jeśli jesteśmy już przy tej kwestii – nadal nie wiadomo, gdzie właściwie mieszkają bohaterowie i czy wcześniej było ich tylko trzech (Alex/Landon/Arnaud), czy więcej? Niby piszesz, że Warren nazywa ich „bractwem”, ale później używasz tego sformułowania również w innych opisach, więc chyba to nazwa własna? Trudno powiedzieć. Początkowo przeważały dialogi, później opisy, ale tylko emocji. Bardzo je lubię, ale to nie może być jedyny aspekt opowiadania! Dodatkowo, mimo że Warren jest głównym bohaterem, powinieneś już wcześniej pisać część fragmentów chociażby z perspektywy Alexa, jeśli decydujesz się na różne perspektywy. Mam wrażenie, że za szybko biegniesz z akcją; w opowiadaniach autorskich, a już szczególnie fantastycznych, tło jest szczególnie istotną sprawą.
Jeśli jesteśmy już przy tej kwestii – nadal nie wiadomo, gdzie właściwie mieszkają bohaterowie i czy wcześniej było ich tylko trzech (Alex/Landon/Arnaud), czy więcej? Niby piszesz, że Warren nazywa ich „bractwem”, ale później używasz tego sformułowania również w innych opisach, więc chyba to nazwa własna? Trudno powiedzieć. Początkowo przeważały dialogi, później opisy, ale tylko emocji. Bardzo je lubię, ale to nie może być jedyny aspekt opowiadania! Dodatkowo, mimo że Warren jest głównym bohaterem, powinieneś już wcześniej pisać część fragmentów chociażby z perspektywy Alexa, jeśli decydujesz się na różne perspektywy. Mam wrażenie, że za szybko biegniesz z akcją; w opowiadaniach autorskich, a już szczególnie fantastycznych, tło jest szczególnie istotną sprawą.
Bohaterowie stanowią Twoją
mocną stronę. Starasz się bowiem, aby każdy z nich już od początku był silnym
charakterem, by każdy się czymś wyróżniał. Chris to jeszcze dzieciak, który
niedawno odkrył w sobie dziwne moce – z jednej strony chętnie wykorzystywałby je, na przykład podczas gry w koszykówkę, z drugiej – ucieka przed
nimi, nie wierzy albo nie chce wierzyć dziwnemu mężczyźnie, który nagle pojawia
się w jego życiu… I jest to zrozumiałe, to, że stoi między młotem i
kowadłem, że jest narwany, że najpierw robi, a potem myśli. Tylko nie rozumiem,
dlaczego nawet po przeprowadzce wydaje mu się, że wszystko wokół niego to sen…? Jest inteligentny i bystry, ale z powodu niewiedzy i braku
kontroli często pakuje się w kłopoty. Brakuje mi, jak już wspominałam,
informacji o tym, jaki był dotychczas, jak się uczył, co oprócz koszykówki
go interesowało, w jaki sposób zaczęły ujawniać się jego moce.
Alex jest denerwujący,
przede wszystkim przez swoją próżność, ale jednocześnie w jakiś sposób go lubię.
Wydaje się ostry w swoich sądach, no i bardzo surowo, wręcz
niesprawiedliwie i niebezpiecznie traktuje Chrisa (naraził go na naprawdę spore
niebezpieczeństwo przez DDT; zastanawiam się, czy to aby również nie brak
pomyślunku w jakimś stopniu, wspominana głupota, a nie tylko bezwzględność),
ale jednocześnie odnoszę wrażenie, że on naprawdę ma intuicję i
że zarówno Warren, jak i Collins mogą faktycznie stanowić pewnego rodzaju
zagrożenie. Czasem mam wrażenie, że Dough nie do końca nad sobą panuje,
może również z powodu mocy; na przykład wtedy, kiedy rzucił się na Chrisa po
meczu koszykówki bądź kiedy niejednokrotnie obrzucał go wyzwiskami. Ponadto wkurza
mnie nieco jego postawa „zazdrośnika”, ale jednocześnie widzę, po opisach, że
zależy mu na kompanach, choć może pokazuje to w dziwny sposób. Wydaje się
złożoną postacią, a ja takie lubię.
W porównaniu z tą dwójką
Landon stanowi oazę spokoju. Może dlatego, że jest starszy i lepiej panuje nad mocami. Niestety właściwie nie wiemy o nim za
dużo prócz tego, że udaje mu się hamować zapędy swojego chłopaka i że raczej dobry z niego nauczyciel. Trochę szkoda, że żaden dłuższy fragment
nie został napisany z jego perspektywy. I że nie znamy przeszłości ani jego, ani
Alexa chociażby w małym procencie.
Ostatnia osoba, o której
możemy powiedzieć coś więcej, to Lena, mimo że pojawiła się najpóźniej.
Dziewczyna stanowi chyba największą tajemnicę. Nie wiemy, dlaczego przybyła, widać za to, że posiada ogromną moc, co może być zarówno darem, jak i
przekleństwem dla reszty bohaterów. Lena wykazuje spore zainteresowanie Chrisem
i wydaje mi się, że nie jest to przypadek. Cechuje ją nie tylko inteligencja, ale również wrażliwość, umiejętność szerszego
spojrzenia; polubiłam ją.
Teraz pora na błędy. Poniżej
wypiszę część z nich wraz komentarzem. Niektóre powtarzają się w opowiadaniu
dość często. Najpoważniejszym z nich, przeszkadzającym wręcz w czytaniu, jest
mieszanie podmiotów właściwie w każdym dialogu. Praktycznie nie używasz imion,
nazwisk czy jakichkolwiek rzeczowników w stosunku do bohaterów, co powoduje zamieszanie, szczególnie na początku opowiadania. Na przykładach pokażę, że nie chodzi o czepialstwo, a o popełnianie błędów logicznych, pojawianie trudności w zrozumieniu niektórych scen. Często powtarzasz także podobne błędy
interpunkcyjne, od czasu do czasu pojawiają się fragmenty, w których roi się od
powtórzeń, co jest o tyle ciekawe, że niezbyt częste. W ostatnich
rozdziałach zdarza Ci się mieszać czasy, może dlatego, że – na szczęście –
zaczyna się w nich pojawiać więcej opisów niż dialogów.
MIESZANIE PODMIOTÓW (należy właściwie do działu „styl”, ale to na tyle duży problem, że postanowiłam nie tylko to wydzielić, lecz także od tego rozpocząć).
Prolog
– Nie wariować? – Spojrzał
na niego, uśmiechał się filuternie, kiedy tamten nie był nawet w stanie zebrać
myśli, by złożyć je w logiczną całość! – Nie wiem, czy ta sama osoba się
patrzyła, co uśmiechała, i kto niby zbierał myśli, zapewne to ostatnie czynił
skołowany Chris, ale trudno powiedzieć.
Mężczyzna oświadczył,
bezczelnie chichocąc pod nosem. Mężczyzna, chłopak, młody dorosły? Chris
niezupełnie wiedział jakim mianem określić tego knypka. Na oko mógł mieć nie
więcej niż dwadzieścia pięć lat, co i tak było o siedem wiosen więcej od jego
wieku. – Podobny problem; nie wiadomo, co kto mówi, początkowo byłam pewna,
że chodzi o Warrena, ale chyba jednak o Alexa. Ponadto końcówka ostatniego
zdania brzmi mało zgrabnie, no i po „wiedział” powinien pojawić się przecinek. Zmieniłabym składnię w pierwszym zdaniu – „oświadczył mężczyzna (…)”.
Rozdział I
– Liczę na to – wyszeptał,
ale tamten usłyszał wyraźnie jego słowa. Zmieszał się odrobinę, nie bardzo
wiedząc do czego to zmierza. – Tutaj także pojęcia nie mam, co robi Alex, a
co London. Powinien być przecinek po „wiedząc”.
Rozdział II
Alex chodził w kółko po
pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Z odległości kilku metrów, siedząc na
sofie, dawało się wyczuć jak bardzo jest naładowany. Dosłownie i w przenośni.
Energia buchała z wnętrza jego ciała i tworzyła na skórze coś w rodzaju tarczy,
którą można było dostrzec, gdy się włączy „noktowizor”. – Nie dość, że
przez brak podkreślania podmiotów wychodzi coś nielogicznego z tym siedzeniem
na kanapie (bo podejrzewam, że to Landon tam siedzi, a nie Alex), to mamy błąd logiczny. Od czasu do czasu piszesz o czymś nowym, ale nie
tłumaczysz, co to jest. Tutaj wspominasz o noktowizorze, ale
czytelnik nie ma pojęcia, jak i po co stosuje się w Twoim świecie to urządzenie
i czy w ogóle można je określić takim mianem, ponieważ później dajesz do zrozumienia, że w
jakiś sposób można to aktywować we własnych… oczach. Brakuje także informacji o
potworach, o tym, jak się nimi staje, jak to wszystko ewoluuje itd. W tym
fragmencie powinien także znaleźć się przecinek przed „wiedząc” oraz „wyczuć”.
STYL
Prolog
Prawda była taka, że
zarówno szatnia i korytarz były puste o tej godzinie. – Sformułowanie brzmi
„zarówno (…), jak i (…)”. Błąd pojawił się w tekście dwukrotnie.
Poczuł chłód rozchodzący
się na jego plecach. – Po jego plecach.
Warren siedział jak na
szpilkach, nie wiedząc czy wolno mu przerwać monolog. Zdecydowanie nie czuł sie
komfortowo, słuchając takiej opowieści, która sama w sobie może i nie była zła,
ale jeśli doda się do tego dziwne umiejętności, które pojawiły się u niego
znikąd… – Po pierwsze, „takiej” jest niepotrzebne, należy rezygnować ze
słów tego typu, o ile nie są niezbędne. Po drugie, „się”, po trzecie, przecinek
po „wiedząc”, po czwarte, gramatyka, lepiej byłoby napisać „dodałoby się”, a
przynajmniej „dodało”, żeby zachować zgodność czasów.
Mówiąc oni miałem na myśli
ludzi, a nie Onich, którzy też są youkai – dopowiedział, jakby młodzik
rzeczywiście wiedział o czym ten rozprawiał od dłuższego czasu. –
Dlaczego raz zapisujesz „yōkai”, a raz „youkai”, proszę o konsekwencję,
podobnie zresztą przy nazwach potworów – bo zapisujesz je przeróżnie, raz wielką, raz małą literą. Proponuję wszędzie konsekwentnie zapisywać je małą. Dodatkowo we fragmencie brakuje przecinka po „oni" oraz „wiedział”, a „oni”
powinno zostać zapisane w cudzysłowie. Nie będę już wspominać o myleniu
podmiotów...
– Zaczynając od podstaw.
Yōkai to stworzenia nieodzownie związane z kulturą Japonii, ale można je
spotkać na całym świecie, z tym że są różnie nazywane. – Koniec rozkosznego
zimnego mrowienia w okolicy barków. Pierwsze konkretne zdania jakie pasły z ust
Alexa, wyrwały młodego z idyllicznej zadumy. – Przecinek po „zdania”. Brakuje orzeczenia w „koniec (…)”. No i „zdania, które paDły”.
Młodzik wstał z miejsca i
na nowo zaczął krążyć po pomieszczeniu, klepiąc się po twarzy, chcąc się jak
najszybciej przebudzić z koszmaru, jakim z pewnością była owa sytuacja w jakiej
się znalazł. – Zdanie spokojnie można by skrócić, pod koniec się
powtarzasz, wiadomo, że to sytuacja, w jakiej się znalazł (brakuje przecinka),
bo niby jaka inna? Mało zgrabnie wyglądają dwa imiesłowy
obok siebie. Podzieliłabym zdanie na dwie części, drugie brzmiałoby na
przykład: „Pragnął jak najszybciej przebudzić się z tego koszmaru”.
Przez krótki moment był
jeszcze świadomy tego co się wokół mnie dzieje. – Niego. Kilka razy
zauważyłam tego typu błędy, pewnie jest to związane z tym, że pierwotnie
pisałeś w liczbie pojedynczej i poprawiając tekst, nie wykasowałeś wszystkich
„moje”, „mnie” itd. Brakuje też przecinka przed „co”.
Choć nie był to żart, to
jednak komentarz Chrisa wywołał uśmiech na twarzy Landona. – „Choć” i
„jednak” znaczą to samo, więc nie należy powtarzać obu w jednym zdaniu.
Najlepiej napisać „(…) żart, komentarz (…)”, aby uniknąć również powtórzenia
„to”.
Rozdział I
Chwila napięcia, gdy zgiął
nogę w kolanie jakby była sprężyną. Słyszał jak kibice na trybunach wstrzymują
oddechy. Chwila skupienia na wyobrażonym celu, by z impetem wyskoczyć w górę,
wyrzucając tym samym piłkę za siebie. – W tym fragmencie brakuje orzeczeń,
pierwszego w „chwila napięcia”, drugiego w „chwili skupienia”, co przy okazji
powoduje powtórzenia. Brakuje również przecinków przed „jakby” i „jak”,
no i niepotrzebnie zmieniasz czas na teraźniejszy.
Nawet się nie zastanawiał
skąd jego rozmówca znał szczegóły jego zaliczeń. Szczerze mówiąc, przestało go
dziwić cokolwiek, co miało tyczyć się Alexa. – Przecinek przed „skąd”,
ponadto „tyczyło się”.
Zastanawiałem się jak to
działa z tą „samoregeneracją”. – O co chodzi z tą „samoregeneracją”?
Ponadto przecinek przed „o co”.
Nic nie poprawia humoru
lepiej od domówki. Do tej pory wyznawałem złotą zasadę, iż na te się chodzi, a
nie je organizuje, niemniej jednak, byłem w stanie znieść wszystko byle nie
musieć być skazanym na parę złotowłosych gejów… – Zmieniłabym cały fragment
np. na: „Nic nie poprawiało humoru bardziej niż domówka. Do tej pory wyznawałem
złotą zasadę, że lepiej na nie chodzić, niż je organizować, niemniej jednak
byłem w stanie znieść wszystko, byle nie zostać skazanym na parę złotowłosych
gejów” – dzięki temu nie ma czasu teraźniejszego, błędów interpunkcyjnych,
powtórzenia „być” i mało zgrabnego sformułowania w drugim zdaniu.
Rozdział II
Szczypanie się w ciało,
za każdym razem, gdy zdarzy się coś dziwnego, przynosiło jedynie sińce na ciele.
– Powtórzenie.
Choć z drugiej strony, czy
ręcznik owinięty wokół bioder mógł zaliczać się do ubioru, zastanawiał się. –
„Zastanawiał się” dałabym po „strony”, a zdanie zakończyłabym znakiem
zapytania.
– Chciałbyś żebym zrobił co
konkretnie? – Dziwna składnia. Ponadto przecinek przed „żebym”.
Wisząca lampa z owalną
tarczą rzucała na mnie okrągłą jasną smugę, w jaką nie mogły wedrzeć się te
potwory. // Stanąłem centralnie pod żarówką, wiedząc że ich lepkie łapska
starają się mnie dorwać, a nie mogą tego zrobić i jednocześnie pozostać w
cieniu, który daje im siłę. – Niepotrzebne przejście na czas teraźniejszy.
Brak przecinka przed „że” oraz „i”. W pierwszym zdaniu powinno być „w którą”, nie „w
jaką”.
Zacząłem chodzić w kółko,
po linii świetlnego okręgu, jakby w jakiejś grze. Ale nie tym to było. –
Ale to nie była gra. Ponadto „jak w jakiejś grze”.
Co do chuja pana skłoniło
cię, żeby ingerować w moje życie, co?! – „Do
chuja pana” powinno być wydzielone przecinkami, ponieważ to wtrącenie. Toleruję przekleństwa w
dialogach, tutaj pasują, więc tego się nie czepiam.
Rozdział III
Oddychał głęboko, chcąc jak
najszybciej pozbyć się dziwnego drapiącego uczucia w gardle. Za każdym razem
kiedy brał świeży haust powietrza, a zimny powiew gładził jego krtań, gdy
przychodziła kolej na to, by zrobić wydech, zataczał się upojony tajemniczą
mocą podanego mu środka. – Drugie zdanie jest za długie, ma zarówno
„kiedy”, jak i „gdy”, co trochę je komplikuje. Dodatkowo powinien być przecinek
po „dziwnego”, bo wymieniasz określenia „uczucia”, oraz po „razem”. No i „brał haust świeżego powietrza”.
Czuł chrypkę, której nie
wiedział jak się pozbyć. Wszelkie starania typu chrząknięcia, próby odkaszlenia
kończyły się jeszcze bardziej irytującym mrowieniem w okolicach strun
głosowych. – Pierwsze zdanie jest źle zbudowane, zmieniłabym je na: „Nie
wiedział, jak pozbyć się uporczywej chrypki”. Jeśli chodzi o drugie,
proponuję na przykład: „Wszelkie starania, takie jak chrząkanie czy kaszlenie,
kończyły się (…)” – wymieniasz rodzaje starań, trzeba je oddzielić od reszty
zdania przecinkami bądź myślnikami.
– Kurwa! – Oboje usłyszeli
wściekły jęk Warrena. – Po pierwsze „obaj”, bo to byli sami faceci. Po
drugie, dlaczego któryś z dwóch facetów miałby nie usłyszeć Chrisa, skoro obaj
stali obok niego?
Stąd było jasne, że każdy z
kitsune jest indywidualistą, niepragnącym skupiać się w grupie, ale nie
negującym takiego stylu życia. Każdy z nich posiada własną nieprzymuszoną
niczym wolę i każdy, bez wyjątków, ma w sobie narcystyczną cząstkę. –
Ponownie widać mieszanie czasów, dodatkowo powinno być „nienegującym”.
Powiedzenie brzmi: „zrobić coś z własnej i nieprzymuszonej woli”, dlatego
napisałabym tutaj po prostu „własną wolę”.
Rozdział IV
To możliwe, bo nagle
wpadł w niezwykle błogi nastrój. Możliwe, że tylko śnił, ale
jednocześnie miał nadzieję, iż owa mara nie odpłynie od niego zbyt prędko.
– Powtórzenie + czasy.
Ponownie poczuł
nieprzyjemny ból w okolicy pleców – jakby nagle wbijano mu w kręgosłup masę
długich igieł. – Wbito.
Rozdział V
Przestałem robić cokolwiek,
łapiąc kilkuminutową zawieszkę, nie mogąc dociec czy moje oczy rzeczywiście
przekazują mi prawdziwy obraz tego, co widniało przede mną. – Kolokwializm
„zawieszka” zupełnie nie pasuje stylem do reszty opisu i aż kłuje w oczy. Brakuje przecinka po „dociec”.
Taka była moja pierwsza
myśl związana z pomieszczeniem w jakim się znajdowałem, jednak z czasem
zacząłem dostrzegać pewne różnice, które z wolna utwierdzały mnie w
przekonaniu, iż nie wszystko było tym na co wyglądało… // Niebieskie ściany,
których barwa działała na mnie odprężająco po chwili patrzenia, robiła się
zgniłozielona. – „W którym” (z przecinkiem przed „w”), a nie w „jakim”,
przecinek przed „co”, niepotrzebne powtórzenia „z wolna”, skoro wcześniej
napisałeś „z czasem”. Drugie zdanie jest mało zrozumiałe, niebieskie
ściany ROBIŁA się zgniłozielone?
Adela zyskała umiejętności,
których z początku nie rozumiała, jednak nie było nikogo ani nawet czasu by
pytać i odpowiadać. – Druga część zdania niegramatyczna, napisałabym np.
tak: „jednak nie było nikogo, kogo mogłaby o nie zapytać”. Czas na pewno by
kiedyś znalazła.
(…) ras innych niż
„Aryjczycy”. Ustawy Norymberskie bardzo mocno ograniczyły życie każdego z
członków jej rodziny, jednak, co było zaskakujące miedzy innymi dla niej samej,
nieznacząco wpłynęły na nią samą. – „Aryjczycy” bez cudzysłowu,
„norymberskie” małą literą, „między”, niepotrzebne powtórzenie „niej samej”.
Ponadto dla kogo innego miałoby być to zaskakujące? „Nieznacznie” zamiast
„nieznacząco”.
(…) większość z nich uważało
ją za rodowitą mieszkankę III Rzeszy. – uważałA.
Rozdział VI
Średnica obręczy wdawała
się tak nieduża, że chyba tylko cudem udawało się jej wsunąć to na palec (…)
kiedy w blasku słońca obracała pierścień między smukłymi palcami. – Można
określić pierścionek innym słowem niż „to”. Ponadto „wydawała się”, no i czemu
„nieduża”?? Lepiej „malutka”.
Po zapachu, z którym
oswoiła się podczas powitania, mogła bez żadnego problemu zorientować się,
gdzie jest znajdował się każdy z domowników, przynajmniej ci, którym osobiście
uścisnęła dłoń. – Za dużo o „jest” bądź „znajdował się”. Nie do końca
rozumiem, co ma zapach do uściśnięcia dłoni?
Młode listy zazwyczaj
wydzielaj wyraźniejszą woń, którą cechują między innymi ślady po nierozważnym
używaniu swoich nowych umiejętności. – Chyba chodziło ci o „lisy” (do dziś
dnia nie wiem, czy określasz tak każdego potwora czy tylko niektóre i co to
właściwie znaczy), ponadto „wydzielajĄ”. No i jakie ślady cechują tę woń
młodych lisów? Niepotrzebne jest także „swoich”, lubisz to słowo i często
używasz go w opisach, przez co się powtarzasz, tymczasem można je spokojnie
pominąć, ewentualnie zastąpić w niektórych przypadkach np. „własnym”.
Nie chciał buntu na swoim
pokładzie, tym bardziej, że szykował się on, jakie wrażenie odniósł, z najmniej
spodziewanej strony. – Nie rozumiem tego zdania, to pewnie znów przez
pomieszanie przedmiotów, dodatkowo „jakie wrażenie odniósł” nie pasuje do
reszty.
Gdy się zamachnął, poczuł
jednak niemiły skurcz w okolicach klatki piersiowej, a towarzyszyło temu głuche
chrupniecie, jakby ktoś nieumiejętnie strzelił palcami, stojąc za nim. –
Jednak bym pominęła, ponadto „czemu towarzyszyło”, dodałabym także „zupełnie”
przed „jakby”.
Mężczyzna, nie kryjąc
swojego zainteresowania, podszedł bliżej, a gdy stanął tuż za Warrenem, wyjrzał
mu przez ramię, a jego wzrok spoczął na guzki. – Spojrzał/na guzkach.
LOGIKA
Prolog
Było już po meczu i po
zajęciach… // – Stary, to było niesamowite! – Brian nie krył zachwytu wyczynem
podczas sparingu. W zasadzie wiele osób klepało go po plecach i mówiło
pochlebstwa, gdy tylko usłyszeli o tym co się stało na sali gimnastycznej
podczas lekcji. // Wychowanie fizyczne było przedostatnimi z zajęć w
tamtym dniu. Chłopak był nieco przytłoczony szybkością z jaką informacja o jego
dokonaniu obiegła całą szkołę. – Oto przykład, że z powodu pomylenia podmiotów
szwankuje logika, wynika z tego, jakby to Brian jednocześnie dokonał wyczynu
podczas sparingu, bo klepią go po plecach, jak i gratulował tego Chrisowi.
Dodatkowo na początku piszesz, że „po meczu” = „po zajęciach”, a później
wychodzi na to, że była jeszcze jedna lekcja. Brakuje przecinka po
„szybkością” oraz po „tym”.
W pierwszym rozdziale, kiedy piszesz o
kolegach ze szkoły, trudno załapać, gdzie właściwie ma to miejsce i gdzie Chris
zobaczył Alexa… No bo raczej nie w laboratorium, a wychodzi, jakby tak właśnie
było: – Gdy po dzwonku Chris zajął swoje miejsce przy jednym ze stołów w
laboratorium, wydawało mu się, że zobaczył gdzieś Alexa…
– A więc, ta świnka była
twoim dzisiejszym wyskokiem podczas meczu, niestety zwichnęła kopytka. –
Wykrzywił usta w grymasie zadowolenia i sięgnął po palec środkowy. – A ta
świnka będzie całokształtem – rzekł, ale nim zdążył wykonać ruch, obok obojga
pojawił się ktoś trzeci… – Nie mam pojęcia, dlaczego Alex nazywa palce Chrisa
świnkami? W pierwszym zdaniu po „śwince” napisałabym „która”, żeby zdanie miało sens.
Ściany pomalowane na
niebiesko – odcień lapis lazuli – wcale nie działały na mnie uspokajająco,
bynajmniej… Białe meble z Ikei też niespecjalnie absorbowały moją uwagę. W
mojej głowie wykreowała się pewna myśl. Pragnienie zapomnienia o wszystkim, co
się wydarzyło. Potrzebowałem czegoś lepszego. Rozpraszacza z prawdziwego
zdarzenia i chyba wiedziałem, co zapewni mi dostatecznie dużo rozrywki, a
raczej kto. – To ja już nie wiem, czy w końcu ściany, skoro nie działały
uspokajająco, w jakiś sposób go absorbowały? Dziwne. Dodatkowo „wcale” i
„bynajmniej” to synonimy. Nie
słyszałam także sformułowania, że myśl może się wykreować. Zmieniłabym składnię
w ostatnim zdaniu: „chyba wiedziałem, co, a raczej kto (…)”
Team kappa był tylko
niewielką przeszkodą. Nie sądziłeś chyba, że sami z siebie wypowiedzieli nam
wojnę. Mały konflikt zmienił się w burzę, ale to nie powód, by się tym
przejmować, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że nikt z nich nie przeżył spotkania
z Aidenem. Więc, jak wy młodzi mówicie, wyluzuj i ciesz się życiem. – Nie
ogarniam sytuacji, dlaczego niby Landon radzi Alexowi nie przejmować się czymś,
co z małego konfliktu zamieniało się w burzę, w której – najwyraźniej – sporo
osób zginęło? Kropkę w drugim zdaniu należy zmienić na znak zapytania.
Rozdział II
Jako nastolatek, przyszedł
mi do głowy pomysł urządzenia imprezy. Zabawy, która nie przejdzie bez echa w
miasteczku. Która będzie na językach młodego pokolenia przez dłuższy czas, a
dodatkowo dająca wiele sposobności ku temu, by sprawdzić się na kilku nowych
polach w czymś jeszcze… – Pomysł przyszedł jako nastolatek? Brzmi też, jakby Chris jednak nie był
nastolatkiem (wzmianka o młodym pokoleniu), jest też błąd gramatyczny, ponieważ
skoro impreza „będzie”, to „da”, a nie „dająca”… Ponadto nie wiem, na jakich
dokładnie polach miałby się sprawdzić Warren za pomocą urządzenia domówki?
Zacząłem powoli rozumieć,
co Alex dokładnie miał na myśli, mówiąc że nie jestem taki jak moi rówieśnicy,
co jednak nie zmieniało mojego toku myślenia! – Skoro zaczyna rozumieć,
dlaczego nie zmienia to jego toku myślenia? Zonk. Brakuje przecinka przed „że”.
– Nie wiem co przeraża mnie
bardziej. To, że ci goście w czarnych szlafrokach biegają za mną po nocach,
trzymając w rękach miecze. – Nigdy nie dokończyłeś, co jest tą drugą
rzeczą, która być może przeraża Chrisa jeszcze bardziej. Wiem, że Alex mógł
przerwać, ale nie wróciłeś do tego. Brakuje przecinka przed „co”.
– Co jest?! – Alexa, który
wbrew wszystkiemu, czego był uczony wyrywał się do walki z cieniami. – ??? Przecinek po „uczony”.
Rozdział IV
(...) Warren rzucił oschle.
Jego rozmówczyni nie przejęła się wyraźnie sztucznym przymilnym tonem chłopaka.
Tylko uśmiechnęła się w podobny, nienaturalny sposób. – Jak ktoś rzuca coś
oschle, to gdzie jest w tym przymilność? Drugie i trzecie zdanie połączyłabym w
jedno.
Pamiętał, że uznaje się je
za symbol pomyślności, Okay, choć ponoć przynoszą szczęście, mają też
niepohamowane pragnienia, których często nie są w stanie zaspokoić. Jednym z
nich jest życie uczuciowe, a przeważnie nie są to stwory, które lokują swoje
uczucia w monogamiczność… – No to czemu ktoś uważa je za symbol
pomyślności, skoro nie przynoszą szczęścia? Uczucia można lokować w
kimś, a nie w monogamii (nie monogamiczności). Dodatkowo niepotrzebna zamiana czasów.
Rozdział V
Kilkadziesiąt lat na karku
pozwoliło jej doświadczyć naprawdę wielu rzeczy. Przeżyła wiele wydarzeń,
których nikt nie był w stanie sobie nawet wyobrazić. – No chyba jednak
niektórzy mogliby to sobie wyobrazić. Powtórzenie „wielu”.
Rozdział VI
Pewnie nabawił się niezłego
strachu, kiedy zobaczył zjawy po raz pierwszy. Przypomniała sobie słowa swojego
ówczesnego mentora – babki ze strony ojca, po którym odziedziczyła nabyte w
czasie umiejętności (…) – Zdanie brzmi, jakbyś połączyła Chrisa i Lenę w jakąś hybrydę. No i nie rozumiem, co masz na
myśli, mówiąc o nabytych w czasach umiejętnościach.
Śmierdział równie mocno, co
pościel, jak zauważył, ale nie przestał się tym przejmować, kiedy jego oczom
ukazały się dziwne wybrzuszenia na torsie. – Nie ma związku logicznego
między „przestaniem się przejmować” a znaleziskiem na torsie…
(…) a grymas niesmaku, w
związku z jego cierpieniem, pojawił się na jego twarzy. Szybko jednak wymazał
ten mars, kiedy Landon uklęknął przy po drugiej stronie ciała Warrena. –
„Mars” zupełnie tu nie pasuje, ponadto nie sądzę, by można było go wymazać,
dodatkowo znów mieszasz podmioty. I nie wiadomo, skąd nagle zjawił się tam
Trax.
Wyłamanie i nastawienie
kości to nie cały proces gojenia. Choć to pierwsze wyzwala boleści, które można
wykorzystać przy regeneracji, to jednak naprowadzenie członków na ich właściwe
miejsce, jednakowo go eliminuje. – Nie rozumiem za grosz tego tłumaczenia.
Jej Wspomnienia zdołały
ocucić w nim procesy regeneracyjne, których z nieznanych sobie i innym w
bractwie powodów, nie potrafił sam uaktywnić. Nawet rozcięcie ciała, które
pozostawiło na jego skórze widoczną, długa bliznę, nie zdołało zmusić go do
leczenia się, a powinno, jak powiedział Landon, który był pomysłodawcą tegoż
pomysłu… – Nie rozumiem, jak wspomnienia mogą pomóc komuś w regeneracji, i
czemu są napisane wielką literą. Powinno być długĄ”. Przecinek po „powodów” niepotrzebny.
ORTOGRAFIA
Rozdział I
Nie trudno przyszło mu
skołować ich na tyle, żeby bez trudu przedrzeć się przez tą żywą ścianę. – Nietrudno. Wyjaśnienie: http://www.ekorekta24.pl/porady-jezykowe/18-pisownia/168-nietrudno-i-nielatwo-razem-czy-osobno-nie-trudno-nie-latwo.
Dodatkowo powinno być „tę”, choć najlepiej w ogóle wykasować zaimek. Powtarzasz te trudności.
Chris podniósł głowę z
ziemi, spoglądając na nowoprzybyłego. – Nowo przybyłego.
Rozdział
IV
To było zdecydowanie
dziwne, zważywszy że ciągle był w wilii zajmowanej przez bractwo, jak zwykł
nazywać chłopaków. – Willi. No i przecinek przed „że”.
Christoph wrzasnął coś,
czego niezrozumiała, gdyż siła jego krzyku została zgłuszona przez niewiadomy
huk dochodzący echem z niższych partii domu. – Nie zrozumiała. „Nie” z
czasownikami piszemy łącznie.
– Przestań kierować się w
stronę stereotypu o ludziach z blond-włosami i nie bądź głupi. Jesteśmy youkai,
nie straszne nam łamanie zasad. – Włosami blond/niestraszne. Kierowanie się w stonę stereotypu brzmi dziwnie.
Rozdział V
Wierciłem się chwilę,
szukając optymalnej pozycji na, jeszcze kilka minutową, drzemkę. –
Kilkuminutową.
Rozdział VI
Alex go przecież nie
trawił, z resztą z wzajemnością. – Zresztą. „Z resztą” ma inne znaczenie,
np. „z resztą ludzi”.
– On się będzie cackał, a
chce się tego pozbyć tu i teraz. – Chcę.
INTERPUNKCJA
Prolog
Właśnie pokazałeś mi, że
dmuchając komuś czystym powietrzem w twarz można go uśpić! Właśnie… – Christoph
zamilkł, widząc że jego rozmówca ze znudzeniem przypatrywał się czubkom swoich
wojskowo wyglądających butów. – Przecinek po „twarz” oraz „że”;
w zdaniu złożonym należy oddzielać poszczególne zdania podrzędne (z
orzeczeniami, którymi są zarówno czasowniki, jak i imiesłowy); istnieją wyjątki
– patrz poniżej. Jeśli zaś chodzi o logikę, zastanawia mnie, w jaki sposób
Alex pokazał Chrisowi tę sztuczkę? Rozumiem, że zapewne na samym Warrenie?
Jeśli tak, to czy chłopak aby na pewno mógł stwierdzić, cóż takiego się stało,
że zemdlał? Możliwe, ale nie jest to do końca jasne.
(…) ktoś mógłby ich
usłyszeć, bądź zobaczyć. – Przecinek niepotrzebny, „bądź”, „albo”, „i”,
„oraz” to wyjątki.
Nie bardzo wiedział co
miałby mu odpowiedzieć. – Przecinek po „co”, reguła podobnie jak wyżej,
często masz ten błąd przy używaniu „co”.
Nie otworzył oczu, nie
chciał się rozpraszać, a tym bardziej, przerywać błogiego stanu. – Trzeci przecinek zbędny.
– Kiedyś coś czytałem na
temat kultury japońskiej, ale to o czym mówisz nieco mi umknęło, dlatego byłbym
rad, gdybyś mógł odrobinę jaśniej… – Przecinek po „to” oraz „mówisz”, jest
to zdanie wtrącone.
Rozdział I
Ruszył na kosz, wymijając
każdego kto stanął mu na drodze. – Przecinek przed „kto”.
Instynktownie wyczuwał jak
mięśnie jego przeciwników rozluźniają się i jak ci przypatrują się z
zainteresowaniem poczynaniom młodego. – Przecinek przed „jak”, plus
niepotrzebna zmiana czasów.
Rozdział V
Byli, jakby „połączeni”. –
Przecinek niepotrzebny, bo to jedno zdanie.
Rozdział VI
Uklękła Między lewym
policzkiem Christopha, a prawym ramieniem Traxa. – Małą literą „między”,
przecinek niepotrzebny.
We wszystkich rozdziałach
zdarzają się od czasu do czasu błędy interpunkcyjne popełniane na ogół na tej
samej zasadzie co w pierwszym przykładzie. Pisałam o nich również w innych
częściach oceny.
INNE
Prolog
Co miała historia jakichś
tam duszków do jego sytuacji? Parę miesięcy temu miał drobną styczność z
dziewczyną, która z kolei miała fazę na mangę. – Nie wiem, dlaczego akurat
„drobną” styczność? „Jakichś tam” można wykreślić. No i masz dodatkową spację przed
„parę”.
Mówisz… Jakby już teraz nie
było mi miękko w kolanach… – zaopiniował, oddychając głęboko. – Słowo
„zaopiniować”, które bardzo lubisz, nie pasuje mi do większości miejsc, w
których go użyłeś. O wiele lepiej brzmiałoby: „stwierdził”.
Rozdział I
Przymknąłem oczy, oddając
się powoli w opiekę Morfeusza. – Objęcia Morfeusza. Choć to wyjątkowo nadużywane i mało pasujące do reszty określenie.
Rozdział II
Długo nie mógł odnaleźć
swojego, który wpisany był w żywioł ognia, jaki go reprezentwał, aż w końcu
dotarł do właściwej odpowiedzi – nie mógł go znaleźć, bo nie miał wad. Mógłby
się na tym zatrzymać, gdyby to miała być prawda w co chciałby wierzyć. Tak też
odkrył, że jego niewiedzą jest próżność. – Po pierwsze: „reprezentował”, a
więc literówka, po drugie: „w reprezentujący go żywioł ognia” (swoją drogą, nic
wcześniej nie pisałeś, że twoi bohaterowie mają przypisane żywioły…), po trzecie:
zdanie rozpoczynające się od „mógłby” jest dość niejasne. Po czwarte: przecinek po „prawda”. No i na mój gust to
nawet nie jest próżność, tylko wyjątkowo duże ego.
(…) podszedł powoli do
jednego z wysłanników i stanął z nim oko. – Oko w oko.
(…) Czuwałem w jednym
miejscu (…) – „Stałem” chyba. „Czuwałem” w ogóle nie pasuje do kontekstu.
Że będziesz mógł sobie
żartować i szastać swoją mocą na lewo i prawo (...) – Na prawo i lewo.
(…) wyłożył nogi na stół.
– Położył nogi na stole.
Niezależnie od tego jak nie
cierpiałem tego gościa, tych dziwaków w płaszczach bałem się bardziej. –
„Tych” niepotrzebne, przecinek przed „jak”.
Rozdział III
– To było całkiem sexy. –
Alex ponownie wkroczył na ścieżkę słownych gierek. Pasowało to do niego i
widział w tym sprawdzony sposób na chwilunię rozrywki. Co więcej, wiedział że
jego wystudiowane odzywki bezsprzecznie łechtały ego Landona. – Chwilę. Przecinek przed „że”.
Kimkolwiek byli, bo
oczywiście nikt nie kwapił się do tego, aby mu to jaśniej wyperswadować,
cieszył się, że to był już koniec niechcianych wizyt. – „Wyjaśnić”, a nie
„wyperswadować”. To nie są synonimy. Dodatkowo powtórzenie „być”.
(…) wykłócali się między
sobą jeszcze chwilę, póki między ich sprzeczkę nie wcisnął się Landon. –
Nie słyszałam o powiedzeniu „wcisnąć się między sprzeczkę”.
Alex obrócił się na pięcie,
mierząc nastolatka od góry do dołu i z powrotem. – Mierząc nastolatka
spojrzeniem od góry do dołu.
Rozdział IV
Usłyszał miły dla ucha,
zdecydowanie nieznajomy sobie głos. – Bez „zdecydowanie” i „sobie”, po co?
(…) a uwierzcie mina słowo,
posiadam taką. – Mi na.
Dopiero po chwili zauważył,
że górna część jego garderoby w tajemniczych okolicznościach wybyła z jego
ciała, a zamiast niej dorobił się pokaźnych rozmiarów blizny biegnącej od
lewego boku w górę, której koniuszek sięgał aż do nasady szyi. – Garderoba
wybyła? A gdzie? Ponadto napisałabym po prostu: „blizny biegnącej od lewego boku
aż do nasady szyi”.
– Właśnie. Śmieszne prawda?
– prychnęła. Jednak spuściła wzrok, przypominając sobie ówczesną scenę z
rozpoznania, kiedy została poproszona o zidentyfikowanie ciała. – „Ówczesną”
niezbyt tu pasuje. Od czasu do czasu silisz się w zdaniach na wyszukane
słowa, które nie pasują, np. „wtenczas”, „zawczasu”, z drugiej strony zdarza Ci
się czasem używać kolokwializmów; i to, i to nie pasuje do reszty. Wracając do
tego fragmentu: „rozpoznanie” też brzmi dziwne, a po „śmieszne” brakuje
przecinka.
Rozdział V
Z drugiej strony jednak,
podobne domniemanie ogarnęło go, kiedy na horyzoncie pojawił się Christoph.
– Wrażenie.
Otwarłem leniwie oczy,
jednak szybko zmrużyłem je ponownie. – Zamknąłem.
Chciałem coś powiedzieć,
jednak z ust nie wypadło żadne zrozumiałe słowo. – Moich ust. Ponadto czy
wypadło z tych ust cokolwiek?
Nie zabijają bezpotrzebny.
– Bez potrzeby.
Zaśmiał się, ukazując dwa
szeregi równie prostych, białych zębów. – Równie?
Podsumowanie
Na dzień dzisiejszy zasługujesz na trzy z plusem. Pomysł masz naprawdę ciekawy, bohaterów różnorodnych, dobrze ich kreujesz, Twoja historia jest wciągająca, ale musisz popracować nad stworzeniem porządnego tła historii, lepszymi tłumaczeniami oraz nie pisać ciągle o tym, jak to Chris nie potrafi się wyleczyć. Powinieneś także zmienić całą narrację na trzecioosobową, zwrócić uwagę na czasy i podmioty. Jestem pewna, że nowa wersja będzie znacznie bardziej dopracowana i proponuję, żebyś zgłosił się tutaj ponownie za jakiś czas.
Dziękuję za ocenę. Wow... 3+ to całkiem nieźle, zważywszy że ten styl... Szukam bety i znaleźć niemogę XD
OdpowiedzUsuńDzisiaj tylko pobieżnie skomentuję, bo mam mały "czasowy rozjazd". Chć w sumie i tak nie mam wielu pytań, bo wszystko ładnie rozpisałaś. Niemniej przyczepię się do paru uwag, bo potrzebuję wyjaśnienia, gdyz proawdopodobnie żyją w przekąłmaniu, ze robie coś dobrze, a pewnie tak nie jest...
"nie bardzo wiedząc" - przecinek postawiłem przed "nie", a nie przed "wiedząc", z racji tego, że w przypadku "nie wiedząc", znak interpunkcyjny również wędruje przed "nie" - czy w "nie bardzo wiedząc" nie jest tak, że wyrazy tworzą ze sobą pewien... (nie wiem jak to nazać) "związek"?
Był też problem ze ścianą, bo napisałem "tą ścianę", a ty przeprawiłaś mnie na "tę". Oczywiście w mowie wzorcowej "tę ścianę" jest poprawnie, jednak wyraz "tą" używany w bierniku jest dopuszczalny i nie uważam tego za błąc, szczególnie, pisząc na blogu :) (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/te-czy-ta;2227.html - tu podaję źródełko).
"Aktualne" rozdziały nie znalazły się w podziale z prostej przyczyny - zostaną zmodyfikowane i dopiero końcowe ich wersje będą łączone z nowym podziałem - stąd podpis, że chodzi o "rozdziały niezmienione".
Tak prolog mam, ale ciągle go poprawiam. Podszedłem do tematu z zupełnie innej perspektywy, ale tu zasmuce twój zmysł dobrego smaku, bo zamierzam połączyć narracje trzecioosobową z pierwszoosobowymi retrospekcjami. Mam nadzieję, że uda mi się zgrabnie to wkomponować w treść, choćby prologu.
To takie jedyne pierdoły, z którymi niejako miałem kłopot.
Dzięki raz jeszcze, tego było mi tzreba, żeby ocenić co poprawić i an czym się skupić.
Przepraszam, że tak krótko, ale nie wiem co powiedzieć więcej. Może tyle, że następnym razem postaram się, aby było 5 :D
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuje za odpowiedz. W pierwszym przypadku faktycznie, pewnie chodziło mi o przecinek po "wiedząc", mój błąd. Jesli chodzi o "tą/tę", to gdyby to było w dialogu, w ogole bym sie nie przyczepiła, ale ze znalazło się w opisie, to postanowiłam zwrócić na to uwagę, szczegolnie ze pozniej pisałeś juz "tę". Czekam na nowa wersję; chetnie zobaczę. Ale jednak podejrzewam, ze wolałabym, jakby nie było w ogole tej pierwszej osoby, no chyba ze tyczyłoby sie to wszystkich bohaterow i używane byłoby do opisu innych wydarzeń, Np. Retrospekcji
UsuńSzczerze mówiąc... jeszcze nie jestem pewien na jakiej zasadzie to będzie działać (to łączenie narracji). Prolog wczoraj poszybował do bety i jest w nim właśnie taki przeskok perspektywy, z tym że w prologu będzie chodzić nie o retrospekcję, a o wybieg w przyszłość, do któego będzie zmierzała fabuła - m.in. za twoją radą - tłumacząc wszystko po kolei. No i rzecz jasna większą uwagę skupię na innych postaciach, choć czuję, że historia Leny powtórzy się, bo mam do jej "genezy" kolejne wątki.
Usuń"Naruto" mnie natchnął ponownie :D
Swoją drogą... Ja ci dam, kurna, "tpiapiac" rozpoczynać wielką literą! :P
A tpiapiac to nie nazwa własna?;)
UsuńMożliwe, niemniej jednak jest to wyraz wymyślony, więc z natury lepiej zapisać to w sposób, którym posługuje się sam autor, tak sądzę :P
UsuńGeneralnie jest taka zasada, że jeśli ktoś ma nick rozpoczynający się małą literą, to my również w taki sposób go zapisujemy. No, chyba że nie ma nic przeciwko zapisowi wielką literą. Jeśli ma, należy to uszanować.
Usuńhttp://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/pisownia-b-b-nick-b-b-ow;12115.html
Rozumiem, szczerze mówiąc, zawsze zapisuję nicki z wielkich liter; ale bede teraz zwracać na to uwagę; Zmienię to, kiedy bede miec dostęp do komputera
UsuńBył też problem ze ścianą, bo mowi napisałem "tą ścianę", a ty przeprawiłaś mnie na "tę". Oczywiście w mowie wzorcowej "tę ścianę" jest poprawnie, jednak wyraz "tą" używany w bierniku jest dopuszczalny i nie uważam tego za błąc, szczególnie, pisząc na blogu :) (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/te-czy-ta;2227.html - tu podaję źródełko).
UsuńI tu się mylisz, bo opowiadanie pisane na blogu do mowy potocznej się nie zalicza, więc oceniająca słusznie to wytknęła to jako błąd.
Mój błąd. Nie jedyny, co łatwo zauważyć :D Zwracam honor :D
UsuńI dziękuję wszystkim!
Przepraszam, że ostatecznie tyle mi zajęło, aby odpisać. Zupełnie wyleciała mi z głowy ta ocena, tym bardziej, kiedy wkręciłem się w poprawki tego shitu XD
Do kiedyś! :)
Adres bloga Bractwo Yōkai kojarzy mi się z Japonią.
OdpowiedzUsuńDobrze by było wydzielić Bractwo Yôkai myślnikami albo w ogóle go wywalić.
Mam nadzieję, że nie z mangą, ponieważ kompletnie się na tym nie znam…
Masz nadzieję, że nie kojarzy ci się z mangą? Aha. (Tak wynika z kontekstu. Żeby wszystko było jasne i zrozumiałe, można napisać np. Mam nadzieję, że nie jest związany z mangą (...).
okazuje się, yōkai to potwory z mitologii japońskiej
Coś mi się zdaje, że po przecinku powinno być że. // Potwory to nie jest dobre określenie, bowiem termin yôkai ma szerokie znaczenie.
Na stronie jak na razie opublikowałeś prolog i sześć rozdziałów – a na samym końcu informacja, że masz zamiar to wszystko przeredagować, z Twoich komentarzy wynika, że na sposób bardziej „książkowy”.
Informację. // Od z Twoich komentarzy powinno zaczynać się nowe zdanie.
ale w tym fragmencie takich elementów jest tego za dużo
Albo takich elementów, albo tego.
Często powiedzieć, z czyjej perspektywy dajesz jakąś uwagę, łatwo się pogubić.
Ciężko powiedzieć.
Dobrze też, że tłumaczysz, kim są yōkai, jak się dzielą itd.
Jak się dzielą źle brzmi. Od razu na myśl nasuwa mi się mitoza itp. ;p
zapewne na łowców istnieje jakaś japońska nazwa, którą warto byłoby w tym momencie podać. Może jest to kitsune, a może lis, bo takie określenia pojawiają się w tekście?
Lolciu, kitsune (czyli lis ;)) nie znaczy łowca.
że to dopiero I rozdział!
Pierwszy.
który jak się okazuje, jest chłopakiem Alexa.
Przecinek przed jak.
Radziłbym zwrócić uwagę na powtórzenia, bo w ocenie jest ich dużo.
że nie opisałeś ich dokładniej w opisie
Masło maślane.
tak, to wygląda na niedopracowany.
(...) a tak wygląda (...).
Przez cały rozdział przedstawiasz scenę, w której Chris, po wypiciu napoju mającego za zadanie prawdopodobnie zregenerować jego ciało, spowodował kolejno problemy z mową, wymioty, krwawienie z jamy ustnej, a później – chyba – omdlenie.
Chris spowodował problemy z mową itd., nie napój? Aha.
Nie rozumiem poczynań Alexa, nawet jeśli nie lubi Chrisa, to czemu tak go traktuje, skoro chyba chłopak jest im potrzebny, zdecydowali się mu pomagać?
Urwało coś temu zdaniu. ;)
że w jego pokoju znajduje się mu nieznana wcześniej dziewczyna
Nieznana mu lepiej brzmi.
Znów zaczynasz streszczać.
czy wcześniej była to tylko trójka (Alex/Landon/Arnaud) czy ktoś jeszcze?
Przecinek przed drugim czy.
niejednokrotnie przeklinał na chłopaka
To jakiś regionalizm?
Dziewczyna stanowi chyba największą tajemnicę, bowiem nie jest nią tylko dla czytelników, ale i bohaterów.
Stanowi tajemnicę, bowiem jest tajemnicą? Aha.
Ma w sobie jednak nie tylko tajemnice i inteligencję
Ma w sobie inteligencję? Gdzie, koło śledziony czy pod lewą nerką?
Praktycznie nie używasz imion, nazwisk czy jakichkolwiek rzeczowników do bohaterów
W stosunku do bohaterów. (Samo do na pewno nie).
jak to wszystko ewaluuje itd.
Ewoluuje.
Mówiąc oni miałem na myśli ludzi, a nie Onich, którzy też są youkai – dopowiedział, jakby młodzik rzeczywiście wiedział o czym ten rozprawiał od dłuższego czasu.
(...) Dodatkowo we fragmencie brakuje przecinka po „wiedział”
Przed miałem też.
Yōkai to stworzenia nieodzownie związane z kulturą Japonii, ale można je spotkać na całym świecie, z tym że są różnie nazywane.
(...) Przecinek nie po „świecie”, ale po „tym”.
Bzdura, przecinek zostaje tam, gdzie stoi. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/z-tym-ze;10192.html
że lepiej na nie chodzić niż je organizować
Przecinek przed niż.
Stanąłem centralnie pod żarówką, wiedząc że ich lepkie łapska starają się mnie dorwać, a nie mogą tego zrobić i jednocześnie pozostać w cieniu, który daje im siłę.
(...) Brak przecinka przed „że”.
I przed i.
Co do chuja pana skłoniło cię, żeby ingerować w moje życie, co?! – To „pana” czy „cię”?
UsuńLol, do chuja pana to całe wyrażenie, koleś nie zwraca się do drugiego per pan. xD https://pl.wiktionary.org/wiki/do_chuja_pana
Ponadto „do chuja” powinno być w nawiasie, ponieważ to wtrącenie.
Wut, w nawiasie? O.o (Nope. Do chuja pana powinno być wydzielone przecinkami).
Za każdym razem kiedy brał świeży haust powietrza, a zimny powiew gładził jego krtań, gdy przychodziła kolej na to, by zrobić wydech, zataczał się upojony tajemniczą mocą podanego mu środka.
(...) Dodatkowo powinien być przecinek po „dziwnego”
I przed kiedy. // Haust świeżego powietrza raczej. Albo kolejny haust powietrza.
Ponadto wiadomo, że widzi to, co widnieje przed nim, nie trzeba tego podkreślać
No niekoniecznie, bo przecież mógł mieć halucynacje.
z małej litery
Małą literą.
„Znacznie” zamiast „nieznacząco”.
Nieznacznie, jeśli już. Bo autor pisze, że nie wpłynęły znacząco, a ty, że znacznie, czyli coś przeciwnego.
Niepotrzebne jest także „swoich”, lubisz to słowo i często używasz je w opisach
Używasz go.
gdy tylko usłyszeli o tym co się stało na sali gimnastycznej podczas lekcji.
Przecinek przed co.
– A więc, ta świnka była twoim dzisiejszym wyskokiem podczas meczu, niestety zwichnęła kopytka.
Raczej A więc ta świnka, która była twoim dzisiejszym wyskokiem podczas meczu, niestety zwichnęła kopytka. Wtedy zdanie ma sens. ;)
Jako nastolatek, przyszedł mi do głowy pomysł urządzenia imprezy.
Ten pomysł przyszedł jako nastolatek? Aha. A mógł przyjść pod postacią staruszki.
czego był uczony wyrywał się do walki z cieniami.
Zabrakło przecinka przed wyrwał.
Dlaczego Landon miałby być zażenowany? Jak już, to Alex, w końcu dolał DDT do napoju.
Zaraz, Alex, który dolał DDT do napoju, miałby być zażenowany? Bez sensu. To właśnie ktoś, kto tego NIE ZROBIŁ, byłby zażenowany tym uczynkiem.
Jakim cudem można zobaczyć ruszające się pod powiekami oczy? No chyba że to jakaś sztuczka japońskich potworów, ale nie jest to jasne…
Jeżu jak byku, poważnie pytasz?! Oczywiście, że widać. Wróć do szkoły i powtórz budowę oka ludzkiego, a ja sobie zgniję do końca.
Pewnie nabawił się niezłego strachu, kiedy zobaczył zjawy po raz pierwszy. Przypomniała sobie słowa swojego ówczesnego mentora – babki ze strony ojca, po którym odziedziczyła nabyte w czasie umiejętności (…) – To brzmi tak, jakby Chris żył w tym samym czasie co „ówczesny” mentor – babka ze strony ojca…
Eee, nie.
Śmierdział równie mocno, co pościel
(...) przecinek po „mocno” niepotrzebny, ponieważ nie mamy tutaj do czynienia z dwoma zdaniami podrzędnymi, tylko jednym.
http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/rownie-co;10633.html
których z nieznanych sobie i innym w bractwie powodów, nie potrafił sam uaktywnić.
Albo przecinek do kosza, albo trzeba dostawić drugi przed z nieznanych.
Zatrzymała się na Traksie, a na jej twarzy pojawił się grymas chytrego uśmieszku. – Traxie.
Trax można odmieniać zarówno Traxie, jak i Traksie, byle robić to konsekwentnie. http://sjp.pwn.pl/zasady/240-61-2-Imiona-obce;629610.html (Patrz: Max).
Właśnie pokazałeś mi, że dmuchając komuś czystym powietrzem w twarz można go uśpić! (...) – Przecinek po „powietrzem”
Lolwut, nieprawda. xD Przecinek powinien stać przed można.
(z orzecznikami, którymi są zarówno czasowniki, jak i imiesłowy)
No przecież orzecznik to nieczasownikowa cześć orzeczenia.
Nie otworzył oczu, nie chciał się rozpraszać, a tym bardziej, przerywać błogiego stanu. – Drugi przecinek zbędny.
Trzeci, nie drugi.
Z małej litery
Małą literą.
Co miała historia jakichś tam duszków do jego sytuacji?
(...) „Jakichś” można wykreślić.
Jeśli tak, to trzeba również wykreslić tam.
Słowo „zaopiniować”, które bardzo lubisz, nie pasuje mi do większości miejsc, w których je użyłeś.
Go użyłeś.
Przymknąłem oczy, oddając się powoli w opiekę Morfeusza . – Objęcia Morfeusza.
UsuńLolnope, to jest tak wyświechtane i durne sformułowanie, że proponowanie go w ocenie, która niby ma być na poziomie, nie przystoi. Serio.
gdyby to miała być prawda w co chciałby wierzyć.
Przecinek przed w co.
tylko mega wysokie ego.
Wysokie ego dziwnie brzmi.
„Czuwałem” w ogóle nie pasuje do kontekstu
Brak kropki na końcu zdania.
– To było całkiem sexy. (...) – Seksownie.
Lolwut, to było całkiem seksownie? Aha. xD (Nope, sexy jak najbardziej może być).
Co więcej, wiedział że jego wystudiowane odzywki bezsprzecznie łechtały ego Landona. – (...) Przecinek po „że”.
Lol, po że? O.o (Przed!)
– Collins spojrzała mu prosto w oczy, klepiąc go po piersi. – Klatce piersiowej.
A nie mogła go klepać po piesi, bo...?
musisz popracować nad stworzeniem porządnego tła historii, lepszych tłumaczeniach
Lepszymi tłumaczeniami.
Dziekuję za wypisanie błędów. Z większością się zgadzam, aczkolwiek:
Usuńa)który jak się okazuje, jest chłopakiem Alexa.
Przecinek przed jak. -> Przecinek nie jest niezbędny.
b)czy wcześniej była to tylko trójka (Alex/Landon/Arnaud) czy ktoś jeszcze?
Przecinek przed drugim czy. -> Nie, ponieważ to nie jest jak "albo/albo", pierwsze "czy" ma inne znaczenie.
c)Stanąłem centralnie pod żarówką, wiedząc że ich lepkie łapska starają się mnie dorwać, a nie mogą tego zrobić i jednocześnie pozostać w cieniu, który daje im siłę.
(...) Brak przecinka przed „że”.
I przed i. - Jakby było "a" zamiast "i", to tak. Ale w takim przypadku nie wydaje mi się.
d) Za każdym razem kiedy brał świeży haust powietrza, a zimny powiew gładził jego krtań, gdy przychodziła kolej na to, by zrobić wydech, zataczał się upojony tajemniczą mocą podanego mu środka.
(...) Dodatkowo powinien być przecinek po „dziwnego”
I przed kiedy. - Nie jest niezbędny.
e)Jakim cudem można zobaczyć ruszające się pod powiekami oczy? No chyba że to jakaś sztuczka japońskich potworów, ale nie jest to jasne…
Jeżu jak byku, poważnie pytasz?! Oczywiście, że widać. Wróć do szkoły i powtórz budowę oka ludzkiego, a ja sobie zgniję do końca. - Z fragmentu wynikało, że osoba, która patrzyła na kogoś, kto miał zamknięte oczy, potrafiła stwierdzić, że jego gałki oczne się poruszają. Tak więc nie jest to możliwe.
Czymcie mój pęcherz, bo popuści...
UsuńSłońce, jeżeli nie znasz się na interpunkcji, to nie staraj się błyszczeć w temacie. Racji nie masz ani przy "jak", ani przy "czy", ani przy "i", ani przy "kiedy". Amatorom polecam stronkę prosteprzecinki.pl, powinnaś się zapoznać.
Tsa, o to właśnie chodziło Shun. Tak, możesz zobaczyć, że komuś pod powiekami ruszają się oczy, ehe, to żadne science fiction, a fakt.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńJeśli chodzi o oczy, czytając ten fragment, niechący myślałam o tęczówkach, a nie gałkach ocznych, stąd mój błąd. Oczywiście poruszające się całe gałki oczne można zobaczyć.
UsuńMyślę, że tego typu strony przydają się nie tylko amatorom.
O, widzę, że Deg mnie wyręczyła, ale co tam, skomentuję:
Usuńa) Jest konieczny, bo oddziela wtrącenie.
b) Tak, ponieważ mamy powtórzone czy, wiec przecinek jest konieczny.
c) Co tam poprawność, tobie się nie wydaje. Awww, how sweet. Nie, droga łoceniajonco, przecinek tam powinien stać.
d) Jest niezbędny, przykro mi, że niszczę ci dzieciństwo.
e) Borze, serio, może czytaj, co napisałaś, zanim to opublikujesz, bo w tym momencie nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.