Witajcie w kolejnym odcinku siódemki, nieco
nieuporządkowanym, lecz – miejmy nadzieję – wciąż logicznym. W końcu to właśnie
dziś nadeszła pora na zajęcie się wszechobecnym Chaosem.
Zaznaczmy już na wstępie, że chaos nie równa się w
stu procentach czemuś złemu. Pewna jego doza w procesie twórczym jest wręcz
niezbędna; potrzebna do nieszablonowego myślenia i wymyślania nietuzinkowych
rozwiązań. Zakładając dobre zaplecze techniczne autora, stuprocentowe
uporządkowanie w tworzeniu fabuły – nawet jeśli byłoby możliwe w realnym
świecie – skutkowałoby logicznym, lecz mało zaskakującym, wręcz nudnym tekstem.
Tak jak w życiu, przesada w żadną stronę nie
prowadzi do niczego dobrego. Tak jak w życiu, proces wymyślania, a następnie
pisania historii nie jest czarno-biały, tylko malowany przeróżnymi odcieniami
szarości. Powinno się dążyć do tak zwanego złotego środka, wiedząc
jednocześnie, że osiągnięcie go jest niemożliwe. Dlatego w kwestii chaos vs.
uporządkowanie jako cel określiłabym uporządkowany chaos czy chaotyczny
porządek. Z założeniem, że przy samym wymyślaniu historii można pójść bardziej
w stronę licentia poetica, a przy składaniu jej w całość – w porządek.
Warto uświadomić sobie z pozoru dość oczywistą
kwestię: chaos wkrada się na wiele sposobów zarówno w proces tworzenia fabuły,
jak i samo pisanie. Chyba najbardziej lubi robić to wtedy, kiedy autor nie
tylko pisze, ale jednocześnie wymyśla lub zmienia kolejne sceny/wątki. Innymi
słowy, pozwala wenie, która nagle go nawiedziła, na całkowite przejęcie
kontroli. Jak sobie z tym radzić?
Najważniejsze jest, by – gdy natchnienie zniknie, a
samemu się ochłonie – pamiętać o przeczytaniu i przeanalizowaniu sensu tekstu
na chłodno z uwzględnieniem tego, czy pasuje do reszty fabuły. Pragnę
jednocześnie zaznaczyć, że nie uważam za zły nawyk pisanie pod wpływem
niespodziewanej weny. Wręcz odwrotnie, sądzę, że wskazane jest zapisać to, co
nagle pojawiło się w umyśle, bez większej obróbki. Efekty niejednokrotnie
bywają zaskakująco dobre. A ponadto, ileż to razy do głowy przychodziły złote
myśli czy rozwiązania kłopotliwych wątków w sytuacji uniemożliwiającej ich
zapisanie, a po minięciu pewnego czasu, gdy w końcu zasiadało się z notesem czy
przed komputerem, to nie było to samo.
Już teraz widać, że chaos w opowiadaniach nie jest
pojęciem jednorodnym. Wejdźmy więc do czteropiętrowego domu, w którym znajduje
się łącznie siedem pokoi, i spróbujmy prześledzić choć część tego obszernego
zagadnienia.
Piętro I,
pokój 1. – Przesłanie
Musimy wiedzieć, co chcemy przekazać czytelnikowi,
zanim zaczniemy pisać. Cel jest niezbędny. Każdy, nawet najkrótszy tekst musi
do czegoś dążyć, coś przekazywać. Pewnie, w zależności od wybranego gatunku, a
również różnic między czytelnikami, interpretacja czy wrażenia po lekturze mogą
być (i zazwyczaj są) przeróżne, ale trzeba przedstawić temat tak, aby
zdecydowana większość wiedziała, co autor miał na myśli. O czym pisał, a przede
wszystkim – do czego dążył. Stąd tak istotne jest określenie celu tekstu, nim
zacznie się go pisać.
Można stworzyć wypociny na wiele stron, z których
nie wynika zupełnie nic. Brakuje przesłania, zakończenia, wniosków. Moi drodzy,
żeby interpretacje czy wrażenia były różne, najpierw musi pojawić się Coś. Przesłanie.
Myśl przewodnia. Plot twist. Puenta. Jakkolwiek to nazwiecie i jakkolwiek to
przedstawicie. Chodzi o cel. Jeśli ktoś nie wie, o czym pisze ani do czego
dąży, tym bardziej nie dowie się tego czytelnik. A Chaosik z radością będzie
zacierał rączki, wiedząc, że to on, a nie autor, jest prawdziwym władcą tekstu.
Piętro I,
pokój 2. – Technika
Możemy zaplanować drobiazgowo całą fabułę, a tym
samym mieć dobrze „załatwioną” część twórczo-logistyczną, ale jeśli technika
leży, Chaos zawita do tekstu z ogromnym uśmiechem i trudno będzie go wyplenić.
Istnieje mnóstwo rodzajów błędów i oczywiście nie wszystkie z nich predysponują
do nieuporządkowania czy braku logiki w tym samym stopniu. Myślę, że dużą rolę
odgrywa tutaj styl – zarówno ten spotykany w internetach częściej, czyli bardzo
prosty, z krótkimi zdaniami i mnóstwem powtórzeń, w którym tło właściwie nie
istnieje, jak i ten nadmiernie bogaty, ze zdaniami wielokrotnie złożonymi i
wyszukanymi sformułowaniami, często niepoprawnie użytymi lub niepasującymi do
reszty tekstu. Wielokrotnie można spotkać się też z nieumiejętnym mieszaniem
stylów, co nie tylko wygląda śmiesznie, ale często skutkuje występowaniem luk
logicznych. Błędy gramatyczne, składniowe, leksykalne czy interpunkcyjne
również są współodpowiedzialne za panoszenie się Chaosu w tekście – dzieje się
to wtedy, gdy z ich powodu zdanie czy akapit stają się po prostu niezrozumiałe.
Piętro II,
pokój 3. – Tło i opisy
Temat ten został poruszony częściowo w poprzednim
pokoju, a tutaj zostanie rozwinięty. Gdy piszemy opowiadanie, tło jest
niezbędne między innymi dlatego, by w tekście nie zadomowił na dobre nasz
Przyjaciel. Jest to absolutnie niezależnie od tego, czy tworzymy opowiadanie w
dobrze znanej nam rzeczywistości, czy ff przeznaczony – wg naszego mniemania –
dla równie ogromnych fanów jak my, czy też tworzymy własny świat. Czytelnicy
muszą zobaczyć realia, w którym obracają się bohaterowie. Muszą je poznać,
poczuć. Nie oznacza to oczywiście skrupulatnego wypisywania wszystkiego, co
otacza postacie, bądź wszystkiego, co te robią (automatycznie na myśl
przychodzą mi sławetne opisy mycia, ubierania się i jedzenia śniadania u
Merysujek).
Dzięki opisom nie przedstawiamy tylko tego, gdzie
są bohaterowie. Mamy ogromne pole do popisu, by pokazać pewne kwestie
pośrednio, chociażby reguły panujące w opisywanej rzeczywistości czy zwyczaje
albo wierzenia religijne. Ponadto, jak zapewne wszyscy ze szkoły pamiętamy,
istnieje mnóstwo rodzajów opisów. Miejsc, sytuacji, osób, rzeczy. W każdym z
nich możemy przekazać sporo informacji zarówno wprost, jak i pośrednio. Dzięki
temu sceny akcji stają się logiczne i nie trzeba w nich zbyt wiele tłumaczyć,
za to można spokojnie skupić się na budowaniu odpowiedniego tempa i napięcia.
Dodam jeszcze, że twórcy „fantastyki” często wydają
się wychodzić z założenia, że skoro nie piszą o świecie rzeczywistym, mogą
nabazgrać wszystko, co im się żywnie podoba, bo przecież to ich własny świat i
nikomu nic do tego. Otóż nie. Tworzenie tła, szczególnie w high fantasy, to
wyjątkowo trudna sprawa, której większość autorów prawdopodobnie nie podoła. A
to właśnie dlatego, że tło trzeba wymyślić tak, aby wszystko się ze sobą
łączyło w logiczną całość. Możemy mieć w fabule mnóstwo dziwnych stworzeń o
jeszcze dziwniejszych możliwościach czy zwyczajach, ale nie mamy prawa zmieniać
ich w zależności od naszego nastroju czy napływu weny. Musimy przemyśleć, czy
nasze pomysły mają sens, a później się ich trzymać. Zbyt dużo wyobraźni
zazwyczaj bardziej przeszkadza podczas pisania, niż pomaga.
Podsumowując temat, najlepiej patrzeć na tło tak
jak na to, co widzi się na filmach na drugim czy trzecim planie. Jako widzowie
nie dostrzegamy wszystkich szczegółów otaczającego świata, ale od razu wiemy, w
jakich realiach obracają się bohaterowie i gdzie dzieje się akcja. To samo
trzeba stworzyć w opowiadaniach, tylko nie za pomocą obrazu, a słowa.
Piętro II,
pokój 4. – Bohaterowie
Chaos przy postaciach nie dotyczy tylko prostych
opisów ich wyglądu czy charakteru (przy tym ostatnim należy szczególnie uważać,
by nie popaść w łapki tzw. ekspozycji, czyli wykładania pewnych kwestii kawa na
ławę, zamiast poprzez pokazywanie ich w scenach akcji). Niejednokrotnie zdarza
się, że bohater raz ma niebieskie, raz zielone oczy, i to wcale nie dlatego, że
używa kolorowych soczewek. Im więcej szczegółów, tym większe prawdopodobieństwo
popełnienia tego typu błędów. Jak to rozwiązać? Odpowiedź została zawarta w
ostatnim punkcie. Problem stanowić też może niewystarczająco dobre tło
dotyczące ważniejszych postaciach, tzn. niewystarczające skupianie się na ich
rodzinach, przyjaciołach, zainteresowaniach, jednym słowem – doczesnym życiu
przed rozpoczęciem fabuły, a nawet w trakcie jej trwania. Ten temat łączy się z
opisami i tłem, więc nie będę się powtarzać.
W pokoju numer cztery chciałabym się skupić na
znacznie poważniejszym zagadnieniu dotyczącym stricte bohaterów, a mianowicie
ich prowadzenia przez całe opowiadanie. Otóż aby postacie były wiarygodne i aby
czytelnik się do nich przywiązał, muszą mu przypominać prawdziwych ludzi.
Innymi słowy – być wielowymiarowe, posiadać zarówno zalety, jak i wady, mocne i
słabe strony. Oczywiście nie trzeba i nie powinno się wręcz skupiać w tak dużym
stopniu na wszystkich bohaterach, ale na głównych zdecydowanie. Ponadto ci
drugo- czy nawet trzecioplanowi także powinni posiadać nie tylko zalety czy nie
tylko wady. Bardzo często w opowiadaniach dana postać jest albo z gruntu
pozytywna, albo z gruntu negatywna i niezależnie od tego, co wyprawia, autor
przesadnie ją gloryfikuje albo miesza z błotem, co wygląda nie tylko sztucznie,
ale często jest również alogiczne.
Kolejną kwestią, o którą należy pamiętać, gdy
kreacja bohatera nie stanowi już większego problemu, jest to, że ludzie nie
pozostają przez całe życie tacy sami, są kształtowani przez różne wydarzenia i
inne osoby. Jeśli główny bohater początkowo był nieśmiałym nastolatkiem
stanowiącym obiekt naśmiewania się przez tak zwaną szkolną elitę, w
międzyczasie okazał się zaginionym księciem krainy z alternatywnej
rzeczywistości, a na końcu wyzwolicielem swojego narodu, bo zabił krwiożercze,
antyczne smoki, to nie ma bata, by te wydarzenia na niego nie wpłynęły. Przy
czym pragnę zaznaczyć, że nadal jest tą samą osobą, więc wciąż może mieć np.
problem z zagadaniem do płci przeciwnej albo lubić przesiadywanie nad
podręcznikami, choć teraz dotyczącymi zgoła innych dziedzin nauki.
Zmiana czy może lepiej – ewolucja – bohatera musi
być przekonująca i przemyślana. Nie możemy zamienić mu ot tak wszystkich cech
charakteru jak szmacianej lalce, bo nikt nie w to nie uwierzy, ale nie możemy
też traktować go jak sztywny, z góry określony byt. Warto uświadomić sobie, że
pokazanie procesu, w jakim główne postacie się zmieniają i/lub dojrzewają, może
stanowić oś opowiadania.
Piętro III,
pokój 5. – Czytelnik vs. autor
Kolejna, niby oczywista, a jakże często ignorowana
prawda brzmi następująco: czytelnik nie wie tego, co wie autor. Jako twórcy
powinniśmy mieć to zawsze na uwadze. Podczas czytania tekstu, który
napisaliśmy, musimy zadać sobie pytanie, czy gdybyśmy nie byli twórcami, to
zrozumielibyśmy, o co chodzi. Nie jest to łatwe, szczególnie w napływie weny,
dlatego tak ważne jest czytanie na chłodno (więcej na ten temat w następnym
punkcie).
Zapamiętajmy, że autor ZAWSZE będzie wiedział
więcej niż jego czytelnicy o świecie, bohaterach i fabule, którą tworzy, bo to
jego dzieło, i ta świadomość tym bardziej obliguje go do tego, by pisać tak,
aby poszczególne wydarzenia, opisy i dialogi były zrozumiałe oraz logiczne
również dla innych. Broń Boże nie oznacza to pisania wszystkiego, co wpadnie mu
do głowy, i to jeszcze w nadmiernie drobiazgowy sposób. Niektóre aspekty są
wręcz zbędne. Chodzi o to, by przed/podczas przelewania myśli na papier dobrze
to wszystko przesiać. By całość była logiczna, a jednocześnie nie zanudzała. Pamiętacie,
co mówiłam na wstępie? Złoty środek to podstawa.
Piętro III,
pokój 6. – Spojrzenie globalne
Dotychczas skupiałam się na Chaosie w konkretnych
miejscach czy sytuacjach. Znacznie bardziej problematyczny jest brak logiki na
większą skalę, a mianowicie po uwzględnieniu dużej części czy wręcz całego
opowiadania. Możemy pisać bardzo dobrze stylistycznie, robić małą ilość błędów,
zachowywać logikę w poszczególnych krótkich fragmentach. Możemy świetnie
wiedzieć, co chcemy przekazać w poszczególnych wątkach, ułożyć to wszystko w
uporządkowaną całość, a i tak koniec końców nie wygrać z Chaosem. Dlaczego?
Dlatego, że im dłuższe opowiadanie, tym większe
prawdopodobieństwo, by samemu pogubić się w szczegółach, o czym pisałam już
częściowo w pokoju czwartym. To, że w tekście znajdzie się bubel polegający na
tym, że raz Marek będzie miał zielone oczy, a nie brązowe, nie stanowi
tragedii. Korekta/któryś z czytelników zapewne to wyłapie. Ale jeśli tego typu
błędy się mnożą albo dotyczą poważniejszych kwestii… Wtedy Chaos jest w swoim
żywiole.
Co mam na myśli, pisząc „poważniejsze kwestie”?
Chodzi o prowadzenie poszczególnych wątków. Blogowe opowiadania bywają
rozbudowane, a przecież zamęt może wkraść się nawet w jednowątkowej fabule.
Rozwiązanie na to, by wątki stanowiły dopiętą całość, a najlepiej łączyły się i
przeplatały między sobą w logiczny sposób, w teorii jest proste. Trzeba czytać
własny tekst i to nie jeden raz. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i mamy ulotną
pamięć. Nie pamiętamy dokładnie, co mówiliśmy/robiliśmy trzy dni temu, więc tym
bardziej tego, co pisaliśmy dwa miesiące wcześniej. Może nam się wydawać – i to
wiele – ale po przerwie zawsze lepiej sprawdzić, co napisaliśmy wcześniej, nim
zaczniemy pisać
Tak, trzeba czytać – i to nie tylko samemu. Warto
dawać tekst, nawet niedopracowany, do czytania zaufanym ludziom. Nie wstydzić
się, nie myśleć za dużo, tylko dawać. Dlatego betowanie jest tak dobrym
rozwiązaniem. Nikt z nas nie widzi błędów, o których nie ma pojęcia, a nawet
jeśli pojęcie zaczyna się mieć, to tendencja do ich popełniania pozostaje.
Ponadto chodzi o inne spojrzenie, inną perspektywę. Warto o tym pamiętać.
Piętro IV,
pokój 7. – Planowanie
W ostatnim pokoju, na samym szczycie, znajduje się
kraina tego, na co pewnie wszyscy czekaliśmy, a już na pewno nasz Przyjaciel
Chaos. Witajcie w królestwie dowodzenia – planowania. Zgadza się, poradnik
napisałam dość przewrotnie, ponieważ plan powinno się robić przed pisaniem, nie
w trakcie czy po. A przynajmniej pierwszy plan, gdyż warto już na wstępie
uświadomić sobie, że niezależnie jak bardzo staralibyśmy się pozostać
uporządkowanymi, pewne modyfikacje/poprawki w trakcie pisania pojawią się
ZAWSZE. Im dłuższy i bardziej rozbudowany wątkowo tekst, tym będzie ich więcej.
Układanie, a następnie pisanie planów to trudny
orzech do zgryzienia. Dla wielu wydaje się wręcz niemożliwe. Sama nigdy tego
nie lubiłam. Wolałam pisać niż „tracić” czas na plan, którego na ogół i tak się
nie trzymałam. Właściwie zawsze zaczynało się od pomysłu – na ogół celu, o
którym pisałam w pierwszej części. Często miałam też w głowie początek oraz
zakończenie i wydawało mi się, że to wystarczy, aby rozpocząć pisanie. Być może
do krótkich testów tak, ale obecnie też nie jestem tego pewna. Wychodzę z
założenia, że nie trzeba trzymać się tego planu tak kurczowo jak tonący
kotwicy, ale trzeba go stworzyć. Warto wysilić się, by go napisać chociażby po
to, by określić mniej więcej czas trwania akcji i poszczególne miejsca, w
których ta będzie się odbywała. Na tym etapie powinniśmy wybrać też odpowiedni
sposób narracji, jak również gatunek/-ki.
Przy planowaniu opowiadania warto napisać nie tylko
plan/streszczenie polegające w moim mniemaniu na chronologicznym wypisaniu w
punktach wydarzeń czy opisaniu poszczególnych wątków. Chodzi również o
tworzenie notatek, zapisków i map myśli dotyczących miejsc oraz bohaterów.
Dzięki temu znacznie zminimalizujemy ryzyko, że wspomniany wyżej Marek będzie
miał raz zielone, a raz brązowe oczy, a szkoła magii zostanie nazwana raz
Szkołą Magii, a raz Szkołą Magów. Pewnie, że podczas czytania sami zapewne
wykryjemy tego typu błąd, ale lepiej zapobiegać szkodom, niż je likwidować już
po ich powstaniu.
Jak pisać tego typu
plany/streszczenia/notatki/komentarze? Jak zabrać się za robienie researchu?
Tak jak nam wygodnie. Każdy powinien znaleźć swój własny system. Nie trzeba
nawet tego pisać, można rysować czy nagrywać – tyle sposobów, ile autorów.
Pamiętajmy tylko, by nie przesadzić w drugą stronę. Nie sposób jest wszystko
dokładnie zaplanować, nie można cały czas zmieniać zdania już w trakcie
planowania na zasadzie, że wciąż nie jest idealnie. Nigdy nie będzie idealnie i
im szybciej się z tym pogodzimy, tym lepiej. W pewnym momencie trzeba po
prostu… zacząć właściwe pisanie. Modyfikacje i zmiany będą tak czy siak. I
przyznam Wam szczerze, że dopiero całkiem niedawno dotarło do mnie, że jeśli
chce się dokończyć publikację internetowego opowiadania, powinno się je napisać
w całości albo przynajmniej w znacznej części, zanim zacznie się publikację.
Jak zwykle czekamy na Wasze komentarze i opinie.
Dodatkowo, korzystając z okazji, pragniemy życzyć wszystkiego, co najlepsze, w
2018. roku. Dużo zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pienię… weny. Jak również
zrozumienia, miłości, szczęścia oraz dystansu do życia.
Jak zwykle swietny post! Wlasnie... Najtrudniej jest przy dlugich opkach, aby nie pogubic sie, aby nie zrobic gafy czy nie zapomniec o szczegolach. Akurat siedze nad planem wydarzem i ciagle cos mi nie pasuje. Pisanie to ciezka i mozolna praca. A chaos moze wkrasc sie w kazdej chwili i mysle, ze nie mozna sie przed nim ustrzec, bo zawzze gdzies sie wkradnie. Dopiero po ktoryms razie przy poprawkach z pomoca innych osob, mozna zminimalizowac go.
OdpowiedzUsuńDziękujemy za komentarz. Im dłuższe opowiadanie, tym trudniej, to zdecydowanie. Ale czasem dłużej nie oznacza lepiej... Trudna sprawa ;)
Usuń