Siedmiu wspaniałych nr 16 – Jak nie zniechęcać się do pisania?

U wielu osób zajmujących się pisaniem często nadchodzi taki moment w ich twórczości, że zaczynają zastanawiać się nad tym, czy to, co robią, ma w ogóle jakiś sens. Nieraz pojawia się też myśl, żeby rzucić to wszystko w diabły i zająć się na przykład szydełkowaniem. Brzmi znajomo? Jeśli tak, to mamy dla Was garść porad, dzięki którym kryzys odejdzie szybciej, niż się pojawił.
1. O czym ja właściwie piszę?
Żeby coś pisać, warto najpierw wiedzieć co. Aby nie stracić zapału jeszcze zanim weźmiemy się na poważnie do pracy, dobrze jest ustalić sobie plan wydarzeń.
Sam plan nie musi (niektórzy powiedzą nawet, że nie powinien) być od razu rozpisany scena po scenie – zostawi nam to pole manewru, gdy wpadniemy na jakiś pomysł podczas pisania. Nieważne, czy będzie to iskrząca wymiana zdań między bohaterami, poetycki opis zachodzącego słońca bądź bójka w pubie. Istotne jest, żeby po prostu istniała możliwość do wprowadzenia jakichś scen (lub nawet całych wątków). Pozbędziemy się wtedy uczucia, że robimy coś za karę, a nie dla przyjemności.
Niemniej jednak warto mieć spisane kilka głównych punktów, najważniejszych elementów fabuły, żeby nie zgubić się w meandrach własnej wyobraźni. Gdy będziemy wiedzieć, o czym piszemy i jak ma się zakończyć cała historia, po prostu łatwiej nam to pójdzie, a do tego nie stracimy chęci już po pierwszym rozdziale.
2. Nie wiem, jak to napisać!
Czyli klasyczny mur. Prędzej czy później nadejdzie taka scena, do której będziemy zabierać się jak pies do jeża. Jak do tego podejść, jak to rozgryźć… Nie ma co ukrywać – to jeden z najbardziej frustrujących momentów podczas tworzenia. Jednak istnieje na to kilka rozwiązań.
Po pierwsze zastanówmy się, co ta scena ma wnieść do tekstu. Jak ma się skończyć? Może da się ją trochę zmienić? Gdzieś przenieść? Zastąpić innym wydarzeniem? Jeśli tak – no to super.
Po drugie dajmy sobie trochę czasu. To, że w tym momencie nie mamy zielonego pojęcia, co napisać, wcale nie znaczy, że sytuacja będzie wyglądała tak samo za trzy dni, tydzień bądź miesiąc. Zamiast męczyć się z jednym fragmentem, piszmy dalej. Wysoce prawdopodobne jest, że w trakcie tworzenia wpadniemy na to, jak rozwiązać dany problem.
Po trzecie jeśli mamy problem z ubraniem w słowa tego, co chcemy napisać, spróbujmy powiedzieć to na głos. Opowiedzenie sobie (lub komuś) wydarzeń z danej sceny zmusi nas po prostu do opisania tych rzeczy. Być może dzięki temu „odblokujemy się” i damy radę zrobić to, co wcześniej wydawało się niemożliwe.
3. Nie chce mi się…
Zdarzają się i takie momenty, kiedy nie mamy kompletnie na nic sił ani ochoty. Długi dzień w szkole lub pracy czy paskudna pogoda mogą sprawić, że będziemy marzyć tylko o tym, by odpocząć, a myśl o robieniu czegokolwiek wzbudzi w nas odrazę.
Wiadomo, nic na siłę, w końcu pisanie ma nam sprawiać przyjemność (pomijam tu przypadki zarobkowe). Niemniej jeśli myślimy o poprawie swojego warsztatu lub wydaniu tekstu, to systematyczność jest niezwykle pożądana. Sam talent czy chęci (choć oczywiście potrzebne) nie wystarczą – żeby coś osiągnąć, trzeba się napracować.
Póki nawyk regularnego pisania nie wejdzie nam w krew, warto potraktować je jako swojego rodzaju obowiązek – coś na zasadzie odrobienia lekcji lub wyjścia z psem na spacer. Po prostu trzeba to zrobić i tyle. Bez szukania wymówek. A gdy już przyzwyczaimy się do tego, że na przykład poświęcamy dwie godziny dziennie na pisanie, to łatwiej nam się będzie tego trzymać.
4. Weno, gdzie jesteś?
Czasem bywa i tak, że nawet jeśli chcemy pisać i mamy na to czas, to i tak nam nie idzie. Wszystko brzmi drętwo, po dziesięć razy przepisujemy jedną scenę, a i tak nic to nie daje. Najchętniej rzucilibyśmy to w kąt i poczekali na lepsze czasy. Od razu mówimy: nie tędy droga.
Pablo Picasso powiedział: „Gdy przychodzi natchnienie, zastaje mnie przy pracy”. Picasso był co prawda malarzem, ale to zdanie można odnieść również i do pisarzy: jeśli chcemy, by przyszła wena, bądźmy zajęci pisaniem.
Co więc robić? Jest wiele rzeczy, którymi można zająć się przy tekście: poprawić jakiś opis, przeanalizować plan wydarzeń, rozpisać sobie, co ma się dziać w kolejnych rozdziałach, przeczytać poprzednie… Inne wyjście to napisanie jakiegoś krótkiego opowiadania, żeby wejść w rytm tworzenia. Zawsze też można po prostu czytać, jeśli mamy absolutną pustkę w głowie.
Prawdopodobnie pomoże również zwykła zmiana miejsca. Zamiast pisać przy biurku, przenieśmy się na łóżko lub do innego pokoju. Możemy pójść do kawiarni lub parku. Albo do biblioteki. Zmiana otoczenia naprawdę potrafi zdziałać cuda.
5. Końca nie widać!
Może dojść również do takiej sytuacji, w której będziemy pisać i pisać, i pisać, i pisać... Mimo że planowaliśmy uwinąć się z całością w, powiedzmy, pół roku, jeśli był to dłuższy tekst, to jakoś nie chce się to udać. O ile nie ogranicza nas jakiś konkretny termin (np. oddanie pracy na zaliczenie lub deadline w pracy), to dobrze jest zostawić sobie jakiś bufor bezpieczeństwa. Czyli: zamiast pół roku – osiem, dziewięć miesięcy. Jeśli nie mamy w zwyczaju odkładania wszystkiego na ostatnią chwilę, to dzięki temu oszczędzimy sobie niepotrzebnego napięcia.
6. CO TO JEST?!
W języku niemieckim istnieje bardzo interesujące przysłowie: „Es ist noch kein Meister vom Himmel gefallen”, co znaczy „Jeszcze żaden mistrz nie spadł z nieba”. Jak to ma się do pisania? Ano tak, że to, co napiszemy, wcale nie musi być dobre. I na początku najpewniej nie będzie. Nie ma się więc co przejmować uczuciem zażenowania, które nam będzie towarzyszyć podczas czytania naszych pierwszych tekstów. Wręcz przeciwnie – dzięki temu sami zobaczymy, jak udało się nam rozwinąć: w końcu najtrudniej przyznać przed samym sobą, że coś zrobiło się źle.
Z tego też powodu cały czas zwracamy Wam w naszych ocenach uwagę, żeby nie publikować tekstu na gorąco, zaraz po napisaniu, tylko dać mu odleżeć jakiś czas. Dopiero po tej przerwie (niech to będą nawet dwa dni) zobaczycie, ile dziwnych rzeczy się pojawiło.
Pamiętajmy też, że to, iż już raz coś napiszemy, nie znaczy, że nie możemy tego zmienić. Wręcz przeciwnie! Tekst powinno się poprawiać – dopisać jakąś scenę, wykreślić, przenieść w inne miejsce, być może nawet napisać na nowo. Ważne, żeby wszystko układało się w logiczną całość.
7. Ktoś skrytykował moje opowiadanie!
Jeżeli publikujemy swoje teksty w Internecie, to może nadejść taki moment, że ktoś napisze nam nieprzychylny komentarz – na przykład stwierdzi, że oglądanie meczy szachowych przynosi o wiele więcej rozrywki niż nasz opis pościgu za przestępcą, a bohaterowie nie nadają się nawet na manekiny w wystawach sklepowych. W takich sytuacjach trzeba pamiętać o kilku rzeczach.
Po pierwsze nie ma żadnego obowiązku, by komuś nasze opowiadanie się spodobało. My sami też pewnie nie lubimy wszystkiego, co kiedykolwiek przeczytaliśmy bądź obejrzeliśmy; to po prostu niemożliwe. Ktoś stwierdził więc, że nasza twórczość nie przypadła mu do gustu? Cóż, jego święte prawo.
Po drugie trzeba rozróżnić złośliwe komentarze od rzeczowej krytyki. Jeśli ktoś wskazuje nam dziury fabularne, nielogicznie wykreowanych bohaterów lub błędy językowe, to nie ma się co obrażać na cały świat, tylko zastanowić się nad tym, czy ta osoba czasem nie ma racji. Wiadomo, znamy (a przynajmniej powinniśmy) swój tekst jak własną kieszeń. To, co dla nas stanowi oczywistą oczywistość, wcale nie musi pozostawać takie dla czytelników.
Po trzecie jeżeli krytyka faktycznie jest dla nas tak dotkliwa, to można też wstrzymać się od publikowania tekstów dla szerokiej masy odbiorców. Zawsze istnieje możliwość poproszenia kogoś zaufanego (na przykład dobrej przyjaciółki) o to, żeby ona nam powiedziała, co sądzi o naszej twórczości. Krytyczne uwagi od bliskiej osoby zapewne odniosą lepszy skutek niż komentarze kogoś nieznajomego.

A czy Wy macie jakieś własne metody na to, by nie zniechęcać się do pisania? Dajcie nam znać w komentarzach, a my tymczasem zapraszamy na kolejny poradnik już za miesiąc!


7 komentarzy:

  1. Jakos niedawno przeczytalam komentarz pewnej osoby, ktora stwierdzila, ze majac plan wydarzen nie moze wyjsc nic dobrego. I bylam jak "lol what the...?". Totalna bzdura. Czlowiek szybciej sie zgubi, jesli bedzie pisal na biezaco, bez planu, majac pomysl jedynie w glowie. Moze o czyms zapomniec, zmienic koerunek fabuly i moze to nie byc logiczne. Jasne, se mozna posac bez planu, ale uwazam, ze lepiej miec. Chociaz wlasnie taki z zaposanymi glownymi watkami.
    Kiedys myslalam, ze z pisania na przymus nic nie wyjdzie, ze to niemozlowe, aby po takim "obowiazku" moja pisanina byla lzejsza. Pomylilam sie. Teraz nie musze miec weny, zeby cos napisac z latwoscia. Co prawda jeszcze wiecej siedze nad tekstem, poprawiam go, czytam kilkanascie razy, zastanawiajac sie, czy dany fragment jest dobry, ale jest lepiej niz kiedys. Takze ja osobiscie jestem zdania, ze nie ma co czekac na wene, tylko pisac. Na przymus, by potem bylo lepiej i latwiej.
    Ja sama czuje wstyd, ale i dume, gdy patrze na tekst sprzed dwoch lat czy sprzed roku. Ilosc bledow i beznadziejstwa jest masa i niestety ta wersja bedzie pod Waszym ostrzalem, za co juz mnie skreca zoladek, bo to bedzie masakra. Ale siedze juz nad poprawkami tekstu i sama widze, ze jest lepiej. Kiedys z trudem czytalam wlasne wypociny, w nowej wersji jest lepiej, choc wciaz nie idealnie. Mysle, ze najwazniejsze to uczyc sie, rozwijac, poszerzac swoja wiedze. Ja wiele sie nauczylam i wciaz duzo mam przed soba, ale nic tak nie rozwija jak praktyka i krytyka. Rowniez jestem zdania, ze pierwsza czy nawet druga badz trzecia wersja naszego opowiadania nie bedzie dobra. Warto poprawiac, aby byc zadowolonym. Z drugiej jednak strony nie powinno tez popadac w obsesje o ciagle, co chwila publikowac i kasowac/edytowac tekst, bo to rowniez moze zmeczyc czytelnikow. Warto jednak sie starac.
    Moja motywacja czasem jest wybujala wyobraznia xD czasem sobie mysle, ze jesli bede ciezko pracowac, to moze kiedys wydam ksiazke albo trafie do jakiegos telewizyjnego programu w ramach prpmocji mojego dziela xD glupie, durne, ale dziala xDDD w koncu za marzenia sie nie placi, a motywuje i mysl zacheca do pracy.
    Mysle tez, ze trzeba po prostu kochac pisac, bo chyba czesc osob moze pisze, bo pisze. Probuje sie gdzies w czyms odnalezc, to jest jego proba sil w czymkolwiek. Osoba, ktora naprawde kocha ta pasje, bedzie pisac i nigdy sie nie podda. Nawet w gorszy dzien, bez weny czy pomyslu, zasiadzie o zacznie cos tam skrobac, bo bedzie to kochac. Takze wazne jest, jak traktujemy pisanie. Tak mi sie wydaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za bledy. Zawsze, gdy pisze z komorki mam pelno literowek, a ze jestem w pracy to heh...

      Usuń
    2. Dziękujemy za komentarz. :)
      Pisanie bez planu można ewentualnie próbować zrozumieć, jeśli mowa o jakiejś krótkiej formie, którą można napisać od ręki. Ale nawet w takim przypadku powinno się wiedzieć, jak dany tekst ma się skończyć, więc tak czy inaczej jest to pogląd dość abstrakcyjny jak dla mnie.
      Jeżeli zdajesz sobie sprawę z tego, co robiłaś źle, jakie błędy popełniałaś, a także z tego, że teraz już wiesz, jak to zrobić lepiej - no to są to tak naprawdę same korzyści. Bez kiepskiego tekstu nie wiedziałabyś, jak napisać dobry. Nauczyłaś się czegoś, a to zawsze dobra rzecz. :)
      Ciągłe poprawianie opowiadania trochę mija się z celem - to znaczy dobrze, że widzi się błędy i niedociągnięcia, ale nie powinno się też cały czas grzebać przy tekście kosztem pisania czegoś nowego, ponieważ to do niczego nie prowadzi. Poprawki jak najbardziej tak, ale nie co chwilę. Czasem trzeba po prostu pisać.
      Trudno mi sobie wyobrazić osobę, która pisałaby hobbystycznie, ale tak naprawdę nie lubiła tego robić. Część może tak robi, bo jego znajomi też coś piszą, ale z pewnością prędzej czy później z tego rezygnują.
      Pisanie każdy też może traktować inaczej. Część osób na pewno marzy o publikacji tekstu, a część po prostu pisze, bo lubi i w ten sposób daje upust swojej wyobraźni. I obie rzeczy są w porządku.
      Dziękujemy za komentarz i pozdrawiamy serdecznie. :)

      Usuń
    3. Krótka forma owszem, ale gdy ktoś pisze długą, to raczej plan wydarzeń powinien być chyba koniecznością. Tak mi się wydaje.
      Teraz już wiem, jakie błędy zrobiłam, wiem jak ich unikam. Wiem znacznie więcej i niby racja, w końcu człowiek cały czas się uczy, kiedy pisze. Jednakże aż wstyd przyznać się do tego, co kiedyś się stworzyło i jest opublikowane. Choć bardziej boli, że na chwilę obecną nie mogę niczego ruszyć. xD
      Dokładnie. W końcu myślę, że nigdy tekst nie będzie idealny i nie ma co też za bardzo skupiać się na niedociągnięciach, popadać w obsesję, bo to tylko źle wychodzi.
      To znaczy... są ludzie, którzy piszą z pasji, inni może piszą, bo widzą, jaki jest teraz szał na ff i zapewne pragną tej odrobiny popularności. I głównie mówię tutaj o młodych osobach, które po prostu liczą jedynie na popularność, a nie przykładają się do tekstu.

      Usuń
    4. Według mnie to zależy od konkretnej osoby. Są ludzie, którzy uwielbiają planować, ale i zdarzają się tacy, którzy nie czują się dobrze, robiąc skomplikowane rozpiski - kiedy już wiedzą, co ma się wydarzyć, całkowicie tracą zainteresowanie daną historią.
      Mamy autorów, którzy nie robią jako takich planów, a wydają bestsellery, np. Stephen King, James Dashner albo Harlan Coben, więc nie można powiedzieć, że się nie da napisać niczego dobrego bez planu. Po prostu proces wygląda wtedy inaczej - robi się duuużo poprawek i pisze się kolejne, poprawione wersje tej samej historii. W końcu nikt nie wydaje książek od razu po ich napisaniu, nawet osoby, które tworzą rozbudowane plany - niestety blogowanie zachwiało ten system i dlatego mamy tak wiele opowiadań-potworków.
      Planowanie jest z pewnością bardzo dobre dla początkujących autorów i polecałabym spróbować go każdemu. To nieoceniona pomoc dla osób bez doświadczenia w pisaniu - pomaga nauczyć się, jak powinna wyglądać historia pod względem struktury, zobaczyć wszystko z góry i dać szansę na manipulowanie różnymi elementami, zanim zacznie się tworzyć.
      Oczywiście nikt nikomu nie każe popadać w ekstrema. Można trochę planować, a trochę pisać na żywioł - tak robi się najczęściej. Najlepiej po prostu spróbować obu metod i samemu przekonać się, która działa lepiej.

      Pisząc ocenę musimy zakładać, że autor nie wie, jakie błędy popełnia, więc trzeba się spodziewać, że będziemy się czepiać rzeczy, o których sama już wiesz. Ocena niestety nie będzie adekwatna do twojego obecnego poziomu. To dość frustrujące, ale nie ma innej rady.

      Dopóki nie jest się na pierwszym miejscu w kolejce, można spokojnie robić poprawki, więc jeśli bardzo się czegoś wstydzisz, możesz jeszcze kombinować. Za ocenę twojego bloga weźmiemy się z Condawiramurs dopiero po ocenie pierwszego bloga z jej kolejki, jako że został zgłoszony wcześniej niż twój, czyli około początku wakacji.

      Tekst zdecydowanie nigdy nie będzie idealny i trzeba to zaakceptować. Jeśli nawet nie dla ciebie, to dla kogoś innego. Najlepiej po prostu uczyć się na błędach i tworzyć nowe historie, oparte na zdobytej wiedzy oraz doświadczeniu.

      Zawsze znajdą się osoby liczące na zdobycie popularności. Zazwyczaj jednak szybko tracą chęć do pisania, kiedy nie widzą tak dużego odzewu, jakiego się spodziewały. Było nie było, historie pisane "pod publiczkę" po pewnym czasie da się łatwo wyłowić, bo nie ma w nich pasji i często jadą na schematach i gatunkach, które są obecnie na topie, a to nie przyciąga całkiem sporej grupy odbiorców.

      Usuń
  2. Cześć!
    Dokładnie czegoś takiego potrzebowałam. Rady są naprawdę dobre i z pewnością je wykorzystam. :)
    Miłego dnia,
    Shoshano

    OdpowiedzUsuń