Ocena nr 4 – Bractwo Yōkai



Adres bloga – Bractwo Yōkai
Autor – tpiapiac
Oceniająca – Condawiramurs

            Pierwszą ocenę niestandardową czas zacząć! Adres bloga kojarzy mi się z Japonią. Mam nadzieję, że nie jest związany z mangą, ponieważ kompletnie się na tym nie znam… Postanawiam sprawdzić, nim wejdę na bloga – okazuje się, że yōkai to stworzenia z mitologii japońskiej. Z ciekawością otwieram Twoje opowiadanie. Wita mnie wyjątkowo minimalistyczny szablon, w nagłówku jedynie maska, dość przerażająca, podoba mi się, gdyż nadaje klimat. Na blogu widnieje jedynie biel i czerń, klasyka, która bardzo mi pasuje. Ale niestety nastrój, który udało Ci się zbudować grafiką, psujesz poprzez zakładki – a dokładniej te wielkie ikony „Instagrama” i „Facebooka”… Aż nazbyt oczywista i wielka ta reklama. Również czcionka zakładek po prawej stronie wydaje mi się za duża.
            Umieściłeś zdjęcia bohaterów, dla mnie to zbędne, ale cieszę się, że każdego podpisałeś imieniem i nazwiskiem, bo to może ułatwić czytelnikom lekturę opowiadania. Jeśli chodzi o Archiwum, niby podzieliłeś historię na części, ale za bardzo nie rozumiem, dlaczego dotychczas opublikowane rozdziały nie są wpisane pod żadną z nich? Może chodzi o to, że należą do pierwszej części, ale jako że są niesprawdzone, to ich tam na razie nie umieściłeś? Nie wiem.
Po zapoznaniu się z Informacjami okazuje się, że nie musiałam sprawdzać znaczenia słowa yōkai, ponieważ wyjaśniłeś je w tym dziale, przy okazji pisząc o inspiracjach do powstania opowiadania; to dobrze, czytelnik powinien mieć możliwość zapoznania się z tematyką danego bloga. Także w prologu przybliżasz co nieco japońskie potwory i rolę, jaką odgrywają w historii. W ten sposób przechodzimy do treści…
Na stronie jak na razie opublikowałeś prolog i sześć rozdziałów – a na samym końcu zamieściłeś informację, że masz zamiar to wszystko przeredagować; z Twoich komentarzy wynika, że na sposób bardziej „książkowy”. Jednak zgodnie z umową mam przeczytać pierwszą wersję, ażebyś mógł poznać jeszcze jedną opinię. Okej, tak więc zaczynamy.
Prolog spokojnie mógłby być częścią rozdziału, tak naprawdę. Czytelnik „wpada” prosto w dość oryginalną rozmowę dwóch mężczyzn. Lubię elementy zaskoczenia, więc zabieg w założeniu mi się podoba, ale w tym fragmencie takich elementów jest za dużo; ba, w ogóle w całym opowiadaniu często stosujesz ten trick, co bywa męczące, ponieważ nie można wszystkiego ukrywać. Jednak jeszcze bardziej w odbiorze rozmowy z prologu przeszkadza mieszanie podmiotów, szczególnie że w ogóle nie znamy Twoich bohaterów. Ciężko powiedzieć, z czyjej perspektywy dajesz jakąś uwagę, łatwo się pogubić. To, że ty znasz swoich bohaterów i wiesz, który jaki jest i jak się zachowuje, nie znaczy, że czytelnicy na wstępie również posiadają taką wiedzę.
Bardzo podoba mi się, że za pomocą doboru słów poszczególnych postaci pokazujesz, jacy są. To bardzo ważne, nie tylko prezentować poszczególne postacie w opisach, ale również za pomocą tego, jak się wysławiają albo zachowują. Podoba mi się sarkazm Alexa oraz narwanie Chrisa, który z jednej strony chciałby wszystko wiedzieć, a z drugiej nie może pogodzić się z tym, co słyszy, nie chce w to wierzyć i ze złości aż rzuca się na swojego rozmówcę. Ten fragment idealnie uzupełniłaby retrospekcja Chrisa dotycząca jego mocy, bo zdaje się, że już kilkakrotnie się one ujawniły, a chłopak nie potrafi nad nimi zapanować.
Dobrze też, że tłumaczysz określenie yōkai, oraz opisujesz ich podtypy. Czasem jednak nie wszystko jest do końca jasne. Na przykład mówisz, że istnieją dwa ogólne typy demonów, ale później wymieniasz inne nazwy, nie wiadomo, które z tych podgrup należą do „dobrych”, a które do „złych”. Ponadto lepiej byłoby napisać wprost, kim jest Chris, bo raczej nie istnieje w oficjalnej nomenklaturze demonów ktoś taki jak „aspołeczny dupek”.  Niby później Alex wyjawia, że on i jego ekipa, a więc zapewne niedługo również Chris, zajmuje się polowaniem na zbyt okrutnych ayakashich, ale zapewne na łowców istnieje japońska nazwa, którą warto byłoby w tym momencie podać. Może jest to kitsune, a może lis, bo takie określenia pojawiają się w tekście? Niestety trudno powiedzieć, ponieważ nie wyjaśniasz tego wprost.
Wstęp jest ciekawy, jednak uważam, że prolog powinien bardziej różnić się od kolejnych rozdziałów, być większym zaskoczeniem… Ta rozmowa spokojnie mogłaby zostać opublikowana jako pierwszy rozdział. Podejrzewam, że doszedłeś do podobnego wniosku, bo zdaje się, że masz już przygotowaną nową wersję prologu.
W rozdziale pierwszym Chris, wykorzystując mało roztropnie swoje moce, wspaniale sobie radzi na lekcji wychowania fizycznego podczas gry w koszykówkę, dzięki czemu zyskuje dużo fanów, ale i zapewne wrogów. Alex szybko się tego dowiaduje, najwyraźniej, ponieważ znów przychodzi do szkoły: tym razem podaje się za brata Chrisa i wyciąga chłopaka z lekcji, a następnie… rzuca się na niego z pięściami. Trochę mnie to dziwi, bo nawet jeśli odeszli na pusty korytarz, to w liceum pewnie jest monitoring, a to już druga bijatyka tej dwójki od początku opowiadania odbywająca się na terenie placówki edukacyjnej (przypominam, że to dopiero pierwszy rozdział!)… Rozumiem, że Warren może mieć problemy z agresją, okiełznaniem swoich emocji i mocy, ale Alex chyba powinien być nieco mądrzejszy… Jasne, Warrren potrzebuje nauczki, nie powinien się popisywać w taki sposób, ale bez przesady!
Na szczęście ktoś jednak znajduje tę dwójkę, mianowicie Landon, który, jak się okazuje, jest chłopakiem Alexa. Szkoda, że od razu nie podałeś jego nazwiska (brzmiącego Trax), byłoby łatwiej. Facet wydaje się mniej porywczy od dotychczas poznanych bohaterów, miła odmiana.
Ku mojemu zdziwieniu następny fragment jest napisany kursywą, a narratora zmieniasz na pierwszoosobowego, dokładniej Chrisa. Nie wiem, czy chcesz, żeby tak pozostało, czy po prostu jeszcze nie zmieniłeś tej sceny z narracji trzecioosobowej na pierwszoosobową, ale szczerze mówiąc, mam ogromną nadzieję, że dokonasz tej zmiany, bo mieszanie narracji naprawdę nie jest potrzebne. W opisie dotyczącym obrażeń Chrisa trochę namotałeś z czasami i trudno dokładnie określić, co jest wspomnieniami, a co teraźniejszością. W każdym razie najważniejsza informacja z tego jest taka, że Warren najwyraźniej nadal chce się pakować w kłopoty, bo postanawia urządzić u siebie domówkę.
Rozdział drugi również zaczynasz, nie wiedzieć czemu, z perspektywy Chrisa, który utwierdza się w przekonaniu, że najlepszym sposobem na upewnienie się, czy aby na pewno posiada dziwne moce, jest urządzenie imprezy. Trochę masło maślane, bo przecież już w poprzednim rozdziale postanowił ją zorganizować… Zastanawia mnie, czemu nastolatek nadal nie wierzy w słowa Alexa. Podejrzewam, że być może nowo odkryte moce mówią mu, że należy pakować się w kłopoty, więc pewnie nie wyniknie z tego nic dobrego... Jeśli nie, oznaczałoby to brak logiki (przy czym chciałabym zauważyć, że tak naprawdę nie wiemy, na czym polegają te zdolności prócz świetnej koordynacji podczas gry w koszykówkę; szkoda, powinieneś bardziej się na tym skupić, chociażby w retrospekcji). Ale właściwie trudno się dziwić Chrisowi, szczególnie że Alex i Landon, nie wiedzieć czemu, dali chłopakowi tydzień samotności…
Później przedstawiasz fragment z domu A&L. Okazuje się, że mieszka tam jeszcze trzeci facet, Arnaud, który – wszystko na to wskazuje – również jest gejem. Podczas rozmowy trzech mężczyzn tyle razy zmieniasz podmioty i tak wiele razy dajesz różne aluzje i podteksty, że trudno się połapać, o co chodzi. Dodatkowo kilkakrotnie wspominasz o głupocie, ale w taki sposób, jakbyś to Ty jako narrator trzecioosobowy oceniał wprost swoich bohaterów, głównie Alexa, co naprawdę nie wygląda dobrze. Później zaś nagle pojawią się Oni, potwory-cienie. Szkoda, że nie opisałeś ich dokładniej wtedy klimat byłby odpowiedniejszy, a i czytelnik więcej zrozumiałby z tego fragmentu, a tak wygląda na niedopracowany.
W końcówce znów mamy perspektywę Chrisa, który zostaje – najwyraźniej nie po raz pierwszy – zaatakowany przez Onich. No, może nie do końca, bo cienie nie potrafią przedrzeć się przez światło, ale znów go straszą. Jak zwykle w takich momentach na ratunek przybywa Alex, z typową dla siebie niechęcią i agresją, tym razem tylko słowną. Z rozmowy wynika, że Chris powinien odbyć trening, aby zacząć radzić sobie z mocą i aby Oni już do niego nie przychodzili. Wydaje mi się to dość dziwne, przecież, na logikę, każdy początkujący potrzebuje szkolenia, wyjaśnień – dlaczego więc Alex nie zaproponował mu tego dużo wcześniej, czy nie powinno być tak w każdym przypadku? W następnych rozdziałach okazuje się, że ta scena miała miejsce w ramach imprezy zorganizowanej przez Chrisa, więc nie wiem, czemu od razu tego nie napisałeś, tylko trzymałeś w tajemnicy?
W rozdziale trzecim niespodziewanie przeskakujesz mocno do przodu: okazuje się, że Chris już od tygodnia mieszka z chłopakami i poddawany jest treningom. Brakuje mi bardzo opisu „pośredniego”.  Jak wyglądała przeprowadzka, czy obyła się bez żadnych kłopotów, co z rodzicami chłopaka bądź szkołą? Zmiana miejsca zamieszkania byłaby też idealną możliwością opisania domostwa i stylu życia Alexa, Landona i Arnauda, z której niestety nie skorzystałeś. Przez cały rozdział przedstawiasz scenę, w której Chris, po wypiciu napoju mającego za zadanie prawdopodobnie zregenerować jego ciało, zaczął cierpieć na: problemy z mową, wymioty, krwawienie z jamy ustnej, a później – chyba – omdlenie. Wszystko przez Alexa, jak się okazuje, ponieważ ukradkiem dolał on do wywaru DDT…! W międzyczasie opisałeś w skrócie, co działo się przez pierwszy tydzień treningów. Brakowało mi jednak określenia, gdzie znajduje się „teraźniejsza” akcja, dopiero później wyszło na jaw, że pewnie w ogrodzie. Ponadto na początku Alex podszedł do Chrisa i Landona, a więc musiał być blisko nich, a nie wiedzieć czemu, chwilę później Trax wydarł się na cały głos, żeby przywołać do siebie swojego chłopaka – gdy tylko ogarnął, że napój nie działa, jak powinien. Po co miałby to robić, jeśli Dough znajdował się tuż obok…?
Nie rozumiem poczynań Alexa, nawet jeśli nie lubi Chrisa, to czemu tak go traktuje, skoro chyba chłopak jest im potrzebny, jeśli zdecydowali się mu pomagać? Dodatkowo okazuje się, że ani Dough, ani Trax nie są gejami, ale ich specyficzna natura powoduje, że rzeczy mniej… akceptowalne przez społeczeństwo ich pociągają. Ciekawe.
W rozdziale czwartym, kiedy Chris dochodzi do siebie po wypiciu DDT (dobry opis swoją drogą, no i nareszcie naprawdę długi), okazuje się, że w jego pokoju znajduje się nieznana mu wcześniej dziewczyna, Lena Collins, która mówi mu, że dopiero co przybyła do tego domu. Chłopak prosi ją, aby wyjawiła mu coś więcej na temat japońskich potworów i całej tej sytuacji, denerwuje go już niewiedza i wcale mu się nie dziwię, bo na tym etapie powinien wiedzieć o wiele więcej. Nie wszystko, ale więcej! Nie wiadomo, czy dziewczyna spełnia jego prośbę, ponieważ w tym momencie urywasz wątek i przechodzisz do drugiej sceny – mianowicie rozmowy Alexa, Landona i Arnauda, podczas której mężczyźni omawiają przybycie Leny. Kłócą się o to, czy należy się nią zająć czy nie. Znów mnie to dziwi… Okazuje się jednak, że tak naprawdę dziewczyna dobrze kontroluje swoje moce, a do mężczyzn przybyła z prośbą o pomoc, choć nie dowiadujemy się, o co jej dokładnie chodzi, ponieważ rozmowa schodzi na inny temat – mianowicie tajemniczego Aidena. Trochę szkoda, gdyż nie poznajemy choćby jednej istotnej informacji…
W rozdziale piątym po raz pierwszy przedstawiasz dłużej przemyślenia kogoś, kto nie jest Chrisem, a mianowicie Alexa, czas najwyższy, szczególnie że wyszło Ci to całkiem zgrabnie; widać w tym opisie tę jego pewność siebie, praktycznie w każdym słowie. Później, w narracji pierwszoosobowej, przedstawiasz obraz nadal cierpiącego Chrisa, któremu śnią się (?) wyjątkowo dziwne rzeczy. Z nie do końca określonych pobudek Lena ponownie czuwa nad chłopakiem (lubisz powtarzać niektóre zagrania, trochę niepotrzebnie). Wykorzystujesz ten moment, aby przedstawić przeszłość dziewczyny, dobry zabieg. Okazuje się, że w rzeczywistości nowa bohaterka ma kilkadziesiąt lat, ale dzięki swej mocy nadal posiada ciało młodej kobiety (szkoda, że nie napisałeś, czy coś takiego jest normą u Twoich bohaterów…). Urodziła się w żydowskiej rodzinie i przeżyła piekło w czasie II wojny światowej, opis naprawdę ciekawy, choć trochę szkoda, że tak szybko go urwałeś. I że nie napisałeś wprost na początku, iż dziewczyna niegdyś nosiła imię Adela. Mimo to uważam, że jest to jedna z lepiej opisanych scen, ponieważ po pierwsze, zawarłeś w niej sporo informacji, a po drugie, po przebudzeniu Chrisa bardzo dobrze oddałeś emocje, które połączyły go z Leną.
W szóstce pierwszy fragment pokazuje silny charakter dziewczyny, ale tak właściwie nic nie wnosi, bo nadal nie mamy pojęcia, podobnie jak bohaterowie, czemu Collins tak nagle się pojawiła. Aż dziwne, że żaden z mężczyzn nie chce się skontaktować w tej sprawie z tajemniczym Aidenem. Większą część notki przeznaczasz, ponownie, na opis problemów zdrowotnych Chrisa. Jak się okazuje, chłopak nie potrafi się zregenerować. Kiedyś mu się to udało, w końcu złamane palce zrosły się od razu, więc nie wiem, dlaczego teraz ma z tym aż taki problem. Problem na tyle duży, że koniec końców pomaga mu nie tylko Alex, ale i Landon oraz Lena (przy czym nie do końca jest jasne, jakim cudem Trax się tam w ogóle pojawił). Ogólnie scena opisana nieźle, choć w początkowym opisie zdarzało Ci się dziwnie dobierać słowa.
Czas na krótkie podsumowanie fabuły. Pomysł jest ciekawy, ma potencjał, dobrze kreujesz bohaterów, każdy jest inny, a przedstawiasz ich nie tylko za pomocą opisów, ale również tego, w jaki sposób się wyrażają, co mówią, jak się zachowują; to naprawdę duży plus. Opisy emocji również nie są złe, choć niestety na początku dotyczą tylko Chrisa. Co do zastrzeżeń, przede wszystkim brakuje mi tła. Nawet o Chrisie, który jest głównym bohaterem, nie wiemy praktycznie nic. W ogóle nie wspominałeś o jego dotychczasowym życiu. Nie mamy pojęcia o jego rodzicach, o tym, czy ma rodzeństwo, dlaczego przeprowadził się do miasteczka, którego nazwy nadal nie znamy, jak rozwiązano kwestię jego edukacji w liceum…  Wspominasz tylko w jednym miejscu, że Alex miał trudności z przekonaniem rodziców Chrisa do przeprowadzki chłopaka, ale nic więcej!
Jeśli jesteśmy już przy tej kwestii – nadal nie wiadomo, gdzie właściwie mieszkają bohaterowie i czy wcześniej było ich tylko trzech (Alex/Landon/Arnaud), czy więcej? Niby piszesz, że Warren nazywa ich „bractwem”, ale później używasz tego sformułowania również w innych opisach, więc chyba to nazwa własna? Trudno powiedzieć. Początkowo przeważały dialogi, później opisy, ale tylko emocji. Bardzo je lubię, ale to nie może być jedyny aspekt opowiadania! Dodatkowo, mimo że Warren jest głównym bohaterem, powinieneś już wcześniej pisać część fragmentów chociażby z perspektywy Alexa, jeśli decydujesz się na różne perspektywy. Mam wrażenie, że za szybko biegniesz z akcją; w opowiadaniach autorskich, a już szczególnie fantastycznych, tło jest szczególnie istotną sprawą.
Bohaterowie stanowią Twoją mocną stronę. Starasz się bowiem, aby każdy z nich już od początku był silnym charakterem, by każdy się czymś wyróżniał. Chris to jeszcze dzieciak, który niedawno odkrył w sobie dziwne moce – z jednej strony chętnie wykorzystywałby je, na przykład podczas gry w koszykówkę, z drugiej – ucieka przed nimi, nie wierzy albo nie chce wierzyć dziwnemu mężczyźnie, który nagle pojawia się w jego życiu… I jest to zrozumiałe, to, że stoi między młotem i kowadłem, że jest narwany, że najpierw robi, a potem myśli. Tylko nie rozumiem, dlaczego nawet po przeprowadzce wydaje mu się, że wszystko wokół niego to sen…?  Jest inteligentny i bystry, ale z powodu niewiedzy i braku kontroli często pakuje się w kłopoty. Brakuje mi, jak już wspominałam, informacji o tym, jaki był dotychczas, jak się uczył, co oprócz koszykówki go interesowało, w jaki sposób zaczęły ujawniać się jego moce.
Alex jest denerwujący, przede wszystkim przez swoją próżność, ale jednocześnie w jakiś sposób go lubię. Wydaje się ostry w swoich sądach, no i bardzo surowo, wręcz niesprawiedliwie i niebezpiecznie traktuje Chrisa (naraził go na naprawdę spore niebezpieczeństwo przez DDT; zastanawiam się, czy to aby również nie brak pomyślunku w jakimś stopniu, wspominana głupota, a nie tylko bezwzględność), ale jednocześnie odnoszę wrażenie, że on naprawdę ma intuicję i że zarówno Warren, jak i Collins mogą faktycznie stanowić pewnego rodzaju zagrożenie. Czasem mam wrażenie, że Dough nie do końca nad sobą panuje, może również z powodu mocy; na przykład wtedy, kiedy rzucił się na Chrisa po meczu koszykówki bądź kiedy niejednokrotnie obrzucał go wyzwiskami. Ponadto wkurza mnie nieco jego postawa „zazdrośnika”, ale jednocześnie widzę, po opisach, że zależy mu na kompanach, choć może pokazuje to w dziwny sposób. Wydaje się złożoną postacią, a ja takie lubię.
W porównaniu z tą dwójką Landon stanowi oazę spokoju. Może dlatego, że jest starszy i lepiej panuje nad mocami. Niestety właściwie nie wiemy o nim za dużo prócz tego, że udaje mu się hamować zapędy swojego chłopaka i że raczej dobry z niego nauczyciel. Trochę szkoda, że żaden dłuższy fragment nie został napisany z jego perspektywy. I że nie znamy przeszłości ani jego, ani Alexa chociażby w małym procencie.
Ostatnia osoba, o której możemy powiedzieć coś więcej, to Lena, mimo że pojawiła się najpóźniej. Dziewczyna stanowi chyba największą tajemnicę. Nie wiemy, dlaczego przybyła, widać za to, że posiada ogromną moc, co może być zarówno darem, jak i przekleństwem dla reszty bohaterów. Lena wykazuje spore zainteresowanie Chrisem i wydaje mi się, że nie jest to przypadek. Cechuje ją nie tylko inteligencja, ale również wrażliwość, umiejętność szerszego spojrzenia; polubiłam ją.
Teraz pora na błędy. Poniżej wypiszę część z nich wraz komentarzem. Niektóre powtarzają się w opowiadaniu dość często. Najpoważniejszym z nich, przeszkadzającym wręcz w czytaniu, jest mieszanie podmiotów właściwie w każdym dialogu. Praktycznie nie używasz imion, nazwisk czy jakichkolwiek rzeczowników w stosunku do bohaterów, co powoduje zamieszanie, szczególnie na początku opowiadania. Na przykładach pokażę, że nie chodzi o czepialstwo, a o popełnianie błędów logicznych, pojawianie trudności w zrozumieniu niektórych scen. Często powtarzasz także podobne błędy interpunkcyjne, od czasu do czasu pojawiają się fragmenty, w których roi się od powtórzeń, co jest o tyle ciekawe, że niezbyt częste. W ostatnich rozdziałach zdarza Ci się mieszać czasy, może dlatego, że – na szczęście – zaczyna się w nich pojawiać więcej opisów niż dialogów.

MIESZANIE PODMIOTÓW (należy właściwie do działu „styl”, ale to na tyle duży problem, że postanowiłam nie tylko to wydzielić, lecz także od tego rozpocząć).
Prolog
– Nie wariować? – Spojrzał na niego, uśmiechał się filuternie, kiedy tamten nie był nawet w stanie zebrać myśli, by złożyć je w logiczną całość! – Nie wiem, czy ta sama osoba się patrzyła, co uśmiechała, i kto niby zbierał myśli, zapewne to ostatnie czynił skołowany Chris, ale trudno powiedzieć.
Mężczyzna oświadczył, bezczelnie chichocąc pod nosem. Mężczyzna, chłopak, młody dorosły? Chris niezupełnie wiedział jakim mianem określić tego knypka. Na oko mógł mieć nie więcej niż dwadzieścia pięć lat, co i tak było o siedem wiosen więcej od jego wieku. – Podobny problem; nie wiadomo, co kto mówi, początkowo byłam pewna, że chodzi o Warrena, ale chyba jednak o Alexa. Ponadto końcówka ostatniego zdania brzmi mało zgrabnie, no i po „wiedział” powinien pojawić się przecinek. Zmieniłabym składnię w pierwszym zdaniu – „oświadczył mężczyzna (…)”.
Rozdział I
– Liczę na to – wyszeptał, ale tamten usłyszał wyraźnie jego słowa. Zmieszał się odrobinę, nie bardzo wiedząc do czego to zmierza. – Tutaj także pojęcia nie mam, co robi Alex, a co London. Powinien być przecinek po „wiedząc”.
Rozdział II
Alex chodził w kółko po pokoju, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Z odległości kilku metrów, siedząc na sofie, dawało się wyczuć jak bardzo jest naładowany. Dosłownie i w przenośni. Energia buchała z wnętrza jego ciała i tworzyła na skórze coś w rodzaju tarczy, którą można było dostrzec, gdy się włączy „noktowizor”. – Nie dość, że przez brak podkreślania podmiotów wychodzi coś nielogicznego z tym siedzeniem na kanapie (bo podejrzewam, że to Landon tam siedzi, a nie Alex), to mamy błąd logiczny. Od czasu do czasu piszesz o czymś nowym, ale nie tłumaczysz, co to jest. Tutaj wspominasz o noktowizorze, ale czytelnik nie ma pojęcia, jak i po co stosuje się w Twoim świecie to urządzenie i czy w ogóle można je określić takim mianem, ponieważ później dajesz do zrozumienia, że w jakiś sposób można to aktywować we własnych… oczach. Brakuje także informacji o potworach, o tym, jak się nimi staje, jak to wszystko ewoluuje itd. W tym fragmencie powinien także znaleźć się przecinek przed „wiedząc” oraz wyczuć.

STYL
Prolog
Prawda była taka, że zarówno szatnia i korytarz były puste o tej godzinie. – Sformułowanie brzmi „zarówno (…), jak i (…)”. Błąd pojawił się w tekście dwukrotnie.
Poczuł chłód rozchodzący się na jego plecach. – Po jego plecach.
Warren siedział jak na szpilkach, nie wiedząc czy wolno mu przerwać monolog. Zdecydowanie nie czuł sie komfortowo, słuchając takiej opowieści, która sama w sobie może i nie była zła, ale jeśli doda się do tego dziwne umiejętności, które pojawiły się u niego znikąd… – Po pierwsze, „takiej” jest niepotrzebne, należy rezygnować ze słów tego typu, o ile nie są niezbędne. Po drugie, „się”, po trzecie, przecinek po „wiedząc”, po czwarte, gramatyka, lepiej byłoby napisać „dodałoby się”, a przynajmniej „dodało”, żeby zachować zgodność czasów.
Mówiąc oni miałem na myśli ludzi, a nie Onich, którzy też są youkai – dopowiedział, jakby młodzik rzeczywiście wiedział o czym ten rozprawiał od dłuższego czasu. – Dlaczego  raz zapisujesz „yōkai”, a raz „youkai”, proszę o konsekwencję, podobnie zresztą przy nazwach potworów – bo zapisujesz je przeróżnie, raz wielką, raz małą literą. Proponuję wszędzie konsekwentnie zapisywać je małą. Dodatkowo we fragmencie brakuje przecinka po „oni" oraz „wiedział”, a „oni” powinno zostać zapisane w cudzysłowie. Nie będę już wspominać o myleniu podmiotów...
– Zaczynając od podstaw. Yōkai to stworzenia nieodzownie związane z kulturą Japonii, ale można je spotkać na całym świecie, z tym że są różnie nazywane. – Koniec rozkosznego zimnego mrowienia w okolicy barków. Pierwsze konkretne zdania jakie pasły z ust Alexa, wyrwały młodego z idyllicznej zadumy. – Przecinek po „zdania”. Brakuje orzeczenia w „koniec (…)”. No i „zdania, które paDły”.
Młodzik wstał z miejsca i na nowo zaczął krążyć po pomieszczeniu, klepiąc się po twarzy, chcąc się jak najszybciej przebudzić z koszmaru, jakim z pewnością była owa sytuacja w jakiej się znalazł. – Zdanie spokojnie można by skrócić, pod koniec się powtarzasz, wiadomo, że to sytuacja, w jakiej się znalazł (brakuje przecinka), bo niby jaka inna? Mało zgrabnie wyglądają  dwa imiesłowy obok siebie. Podzieliłabym zdanie na dwie części, drugie brzmiałoby na przykład: „Pragnął jak najszybciej przebudzić się z tego koszmaru”.
Przez krótki moment był jeszcze świadomy tego co się wokół mnie dzieje. – Niego. Kilka razy zauważyłam tego typu błędy, pewnie jest to związane z tym, że pierwotnie pisałeś w liczbie pojedynczej i poprawiając tekst, nie wykasowałeś wszystkich „moje”, „mnie” itd. Brakuje też przecinka przed „co”.
Choć nie był to żart, to jednak komentarz Chrisa wywołał uśmiech na twarzy Landona. – „Choć” i „jednak” znaczą to samo, więc nie należy powtarzać obu w jednym zdaniu. Najlepiej napisać „(…) żart, komentarz (…)”, aby uniknąć również powtórzenia „to”.
Rozdział I
Chwila napięcia, gdy zgiął nogę w kolanie jakby była sprężyną. Słyszał jak kibice na trybunach wstrzymują oddechy. Chwila skupienia na wyobrażonym celu, by z impetem wyskoczyć w górę, wyrzucając tym samym piłkę za siebie. – W tym fragmencie brakuje orzeczeń, pierwszego w „chwila napięcia”, drugiego w „chwili skupienia”, co przy okazji powoduje powtórzenia. Brakuje również przecinków przed „jakby” i „jak”, no i niepotrzebnie zmieniasz czas na teraźniejszy.
Nawet się nie zastanawiał skąd jego rozmówca znał szczegóły jego zaliczeń. Szczerze mówiąc, przestało go dziwić cokolwiek, co miało tyczyć się Alexa. – Przecinek przed „skąd”, ponadto „tyczyło się”.
Zastanawiałem się jak to działa z tą „samoregeneracją”. – O co chodzi z tą „samoregeneracją”? Ponadto przecinek przed „o co”.
Nic nie poprawia humoru lepiej od domówki. Do tej pory wyznawałem złotą zasadę, iż na te się chodzi, a nie je organizuje, niemniej jednak, byłem w stanie znieść wszystko byle nie musieć być skazanym na parę złotowłosych gejów… – Zmieniłabym cały fragment np. na: „Nic nie poprawiało humoru bardziej niż domówka. Do tej pory wyznawałem złotą zasadę, że lepiej na nie chodzić, niż je organizować, niemniej jednak byłem w stanie znieść wszystko, byle nie zostać skazanym na parę złotowłosych gejów” – dzięki temu nie ma czasu teraźniejszego, błędów interpunkcyjnych, powtórzenia „być” i mało zgrabnego sformułowania w drugim zdaniu.
Rozdział II
Szczypanie się w ciało, za każdym razem, gdy zdarzy się coś dziwnego, przynosiło jedynie sińce na ciele. – Powtórzenie.
Choć z drugiej strony, czy ręcznik owinięty wokół bioder mógł zaliczać się do ubioru, zastanawiał się. – „Zastanawiał się” dałabym po „strony”, a zdanie zakończyłabym znakiem zapytania.
– Chciałbyś żebym zrobił co konkretnie? – Dziwna składnia. Ponadto przecinek przed „żebym”.
Wisząca lampa z owalną tarczą rzucała na mnie okrągłą jasną smugę, w jaką nie mogły wedrzeć się te potwory. // Stanąłem centralnie pod żarówką, wiedząc że ich lepkie łapska starają się mnie dorwać, a nie mogą tego zrobić i jednocześnie pozostać w cieniu, który daje im siłę. – Niepotrzebne przejście na czas teraźniejszy. Brak przecinka przed „że” oraz „i”. W pierwszym zdaniu powinno być „w którą”, nie „w jaką”.
Zacząłem chodzić w kółko, po linii świetlnego okręgu, jakby w jakiejś grze. Ale nie tym to było. – Ale to nie była gra. Ponadto „jak w jakiejś grze”.
Co do chuja pana skłoniło cię, żeby ingerować w moje życie, co?! – „Do chuja pana” powinno być wydzielone przecinkami, ponieważ to wtrącenie. Toleruję przekleństwa w dialogach, tutaj pasują, więc tego się nie czepiam.
Rozdział III
Oddychał głęboko, chcąc jak najszybciej pozbyć się dziwnego drapiącego uczucia w gardle. Za każdym razem kiedy brał świeży haust powietrza, a zimny powiew gładził jego krtań, gdy przychodziła kolej na to, by zrobić wydech, zataczał się upojony tajemniczą mocą podanego mu środka. – Drugie zdanie jest za długie, ma zarówno „kiedy”, jak i „gdy”, co trochę je komplikuje. Dodatkowo powinien być przecinek po „dziwnego”, bo wymieniasz określenia „uczucia”, oraz po „razem”. No i brał haust świeżego powietrza”.
Czuł chrypkę, której nie wiedział jak się pozbyć. Wszelkie starania typu chrząknięcia, próby odkaszlenia kończyły się jeszcze bardziej irytującym mrowieniem w okolicach strun głosowych. – Pierwsze zdanie jest źle zbudowane, zmieniłabym je na: „Nie wiedział, jak pozbyć się uporczywej chrypki”.  Jeśli chodzi o drugie, proponuję na przykład: „Wszelkie starania, takie jak chrząkanie czy kaszlenie, kończyły się (…)” – wymieniasz rodzaje starań, trzeba je oddzielić od reszty zdania przecinkami bądź myślnikami.
– Kurwa! – Oboje usłyszeli wściekły jęk Warrena. – Po pierwsze „obaj”, bo to byli sami faceci. Po drugie, dlaczego któryś z dwóch facetów miałby nie usłyszeć Chrisa, skoro obaj stali obok niego?
Stąd było jasne, że każdy z kitsune jest indywidualistą, niepragnącym skupiać się w grupie, ale nie negującym takiego stylu życia. Każdy z nich posiada własną nieprzymuszoną niczym wolę i każdy, bez wyjątków, ma w sobie narcystyczną cząstkę. – Ponownie widać mieszanie czasów, dodatkowo powinno być „nienegującym”. Powiedzenie brzmi: „zrobić coś z własnej i nieprzymuszonej woli”, dlatego napisałabym tutaj po prostu „własną wolę”.
Rozdział IV
To możliwe, bo nagle wpadł w niezwykle błogi nastrój. Możliwe, że tylko śnił, ale jednocześnie miał nadzieję, iż owa mara nie odpłynie od niego zbyt prędko. – Powtórzenie + czasy.
Ponownie poczuł nieprzyjemny ból w okolicy pleców – jakby nagle wbijano mu w kręgosłup masę długich igieł. – Wbito.
Rozdział V
Przestałem robić cokolwiek, łapiąc kilkuminutową zawieszkę, nie mogąc dociec czy moje oczy rzeczywiście przekazują mi prawdziwy obraz tego, co widniało przede mną. – Kolokwializm „zawieszka” zupełnie nie pasuje stylem do reszty opisu i aż kłuje w oczy. Brakuje przecinka po „dociec”.
Taka była moja pierwsza myśl związana z pomieszczeniem w jakim się znajdowałem, jednak z czasem zacząłem dostrzegać pewne różnice, które z wolna utwierdzały mnie w przekonaniu, iż nie wszystko było tym na co wyglądało… // Niebieskie ściany, których barwa działała na mnie odprężająco po chwili patrzenia, robiła się zgniłozielona. – „W którym” (z przecinkiem przed „w”), a nie w „jakim”, przecinek przed „co”, niepotrzebne powtórzenia „z wolna”, skoro wcześniej napisałeś „z czasem”. Drugie zdanie jest mało zrozumiałe, niebieskie ściany ROBIŁA się zgniłozielone?
Adela zyskała umiejętności, których z początku nie rozumiała, jednak nie było nikogo ani nawet czasu by pytać i odpowiadać. – Druga część zdania niegramatyczna, napisałabym np. tak: „jednak nie było nikogo, kogo mogłaby o nie zapytać”. Czas na pewno by kiedyś znalazła.
(…) ras innych niż „Aryjczycy”. Ustawy Norymberskie bardzo mocno ograniczyły życie każdego z członków jej rodziny, jednak, co było zaskakujące miedzy innymi dla niej samej, nieznacząco wpłynęły na nią samą. – „Aryjczycy” bez cudzysłowu, „norymberskie” małą literą, „między”, niepotrzebne powtórzenie „niej samej”. Ponadto dla kogo innego miałoby być to zaskakujące? „Nieznacznie” zamiast „nieznacząco”.
(…) większość z nich uważało ją za rodowitą mieszkankę III Rzeszy. – uważałA.
Rozdział VI
Średnica obręczy wdawała się tak nieduża, że chyba tylko cudem udawało się jej wsunąć to na palec (…) kiedy w blasku słońca obracała pierścień między smukłymi palcami. – Można określić pierścionek innym słowem niż „to”. Ponadto „wydawała się”, no i czemu „nieduża”?? Lepiej „malutka”.
Po zapachu, z którym oswoiła się podczas powitania, mogła bez żadnego problemu zorientować się, gdzie jest znajdował się każdy z domowników, przynajmniej ci, którym osobiście uścisnęła dłoń. – Za dużo o „jest” bądź „znajdował się”. Nie do końca rozumiem, co ma zapach do uściśnięcia dłoni?
Młode listy zazwyczaj wydzielaj wyraźniejszą woń, którą cechują między innymi ślady po nierozważnym używaniu swoich nowych umiejętności. – Chyba chodziło ci o „lisy” (do dziś dnia nie wiem, czy określasz tak każdego potwora czy tylko niektóre i co to właściwie znaczy), ponadto „wydzielajĄ”. No i jakie ślady cechują tę woń młodych lisów? Niepotrzebne jest także „swoich”, lubisz to słowo i często używasz go w opisach, przez co się powtarzasz, tymczasem można je spokojnie pominąć, ewentualnie zastąpić w niektórych przypadkach np. „własnym”.
Nie chciał buntu na swoim pokładzie, tym bardziej, że szykował się on, jakie wrażenie odniósł, z najmniej spodziewanej strony. – Nie rozumiem tego zdania, to pewnie znów przez pomieszanie przedmiotów, dodatkowo „jakie wrażenie odniósł” nie pasuje do reszty.
Gdy się zamachnął, poczuł jednak niemiły skurcz w okolicach klatki piersiowej, a towarzyszyło temu głuche chrupniecie, jakby ktoś nieumiejętnie strzelił palcami, stojąc za nim. – Jednak bym pominęła, ponadto „czemu towarzyszyło”, dodałabym także „zupełnie” przed „jakby”.
Mężczyzna, nie kryjąc swojego zainteresowania, podszedł bliżej, a gdy stanął tuż za Warrenem, wyjrzał mu przez ramię, a jego wzrok spoczął na guzki. – Spojrzał/na guzkach.

LOGIKA
Prolog
Było już po meczu i po zajęciach… // – Stary, to było niesamowite! – Brian nie krył zachwytu wyczynem podczas sparingu. W zasadzie wiele osób klepało go po plecach i mówiło pochlebstwa, gdy tylko usłyszeli o tym co się stało na sali gimnastycznej podczas lekcji. // Wychowanie fizyczne było przedostatnimi z  zajęć w tamtym dniu. Chłopak był nieco przytłoczony szybkością z jaką informacja o jego dokonaniu obiegła całą szkołę. – Oto przykład, że z powodu pomylenia podmiotów szwankuje logika, wynika z tego, jakby to Brian jednocześnie dokonał wyczynu podczas sparingu, bo klepią go po plecach, jak i gratulował tego Chrisowi. Dodatkowo na początku piszesz, że „po meczu” = „po zajęciach”, a później wychodzi na to, że była jeszcze jedna lekcja. Brakuje przecinka po „szybkością” oraz po „tym.
W pierwszym rozdziale, kiedy piszesz o kolegach ze szkoły, trudno załapać, gdzie właściwie ma to miejsce i gdzie Chris zobaczył Alexa… No bo raczej nie w laboratorium, a wychodzi, jakby tak właśnie było: – Gdy po dzwonku Chris zajął swoje miejsce przy jednym ze stołów w laboratorium, wydawało mu się, że zobaczył gdzieś Alexa…
– A więc, ta świnka była twoim dzisiejszym wyskokiem podczas meczu, niestety zwichnęła kopytka. – Wykrzywił usta w grymasie zadowolenia i sięgnął po palec środkowy. – A ta świnka będzie całokształtem – rzekł, ale nim zdążył wykonać ruch, obok obojga pojawił się ktoś trzeci… – Nie mam pojęcia, dlaczego Alex nazywa palce Chrisa świnkami? W pierwszym zdaniu po śwince napisałabym która”, żeby zdanie miało sens.
Ściany pomalowane na niebiesko – odcień lapis lazuli – wcale nie działały na mnie uspokajająco, bynajmniej… Białe meble z Ikei też niespecjalnie absorbowały moją uwagę. W mojej głowie wykreowała się pewna myśl. Pragnienie zapomnienia o wszystkim, co się wydarzyło. Potrzebowałem czegoś lepszego. Rozpraszacza z prawdziwego zdarzenia i chyba wiedziałem, co zapewni mi dostatecznie dużo rozrywki, a raczej kto. – To ja już nie wiem, czy w końcu ściany, skoro nie działały uspokajająco, w jakiś sposób go absorbowały? Dziwne. Dodatkowo „wcale” i „bynajmniej” to synonimy. Nie słyszałam także sformułowania, że myśl może się wykreować. Zmieniłabym składnię w ostatnim zdaniu: „chyba wiedziałem, co, a raczej kto (…)”
Team kappa był tylko niewielką przeszkodą. Nie sądziłeś chyba, że sami z siebie wypowiedzieli nam wojnę. Mały konflikt zmienił się w burzę, ale to nie powód, by się tym przejmować, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę, że nikt z nich nie przeżył spotkania z Aidenem. Więc, jak wy młodzi mówicie, wyluzuj i ciesz się życiem. – Nie ogarniam sytuacji, dlaczego niby Landon radzi Alexowi nie przejmować się czymś, co z małego konfliktu zamieniało się w burzę, w której – najwyraźniej – sporo osób zginęło? Kropkę w drugim zdaniu należy zmienić na znak zapytania.
Rozdział II
Jako nastolatek, przyszedł mi do głowy pomysł urządzenia imprezy. Zabawy, która nie przejdzie bez echa w miasteczku. Która będzie na językach młodego pokolenia przez dłuższy czas, a dodatkowo dająca wiele sposobności ku temu, by sprawdzić się na kilku nowych polach w czymś jeszcze… – Pomysł przyszedł jako nastolatek? Brzmi też, jakby Chris jednak nie był nastolatkiem (wzmianka o młodym pokoleniu), jest też błąd gramatyczny, ponieważ skoro impreza „będzie”, to „da”, a nie „dająca”… Ponadto nie wiem, na jakich dokładnie polach miałby się sprawdzić Warren za pomocą urządzenia domówki?
Zacząłem powoli rozumieć, co Alex dokładnie miał na myśli, mówiąc że nie jestem taki jak moi rówieśnicy, co jednak nie zmieniało mojego toku myślenia! – Skoro zaczyna rozumieć, dlaczego nie zmienia to jego toku myślenia? Zonk. Brakuje przecinka przed „że”.
Nie wiem co przeraża mnie bardziej. To, że ci goście w czarnych szlafrokach biegają za mną po nocach, trzymając w rękach miecze. – Nigdy nie dokończyłeś, co jest tą drugą rzeczą, która być może przeraża Chrisa jeszcze bardziej. Wiem, że Alex mógł przerwać, ale nie wróciłeś do tego. Brakuje przecinka przed „co”.
Co jest?! – Alexa, który wbrew wszystkiemu, czego był uczony wyrywał się do walki z cieniami. – ??? Przecinek po „uczony.
Rozdział IV
(...) Warren rzucił oschle. Jego rozmówczyni nie przejęła się wyraźnie sztucznym przymilnym tonem chłopaka. Tylko uśmiechnęła się w podobny, nienaturalny sposób. – Jak ktoś rzuca coś oschle, to gdzie jest w tym przymilność? Drugie i trzecie zdanie połączyłabym w jedno.
Pamiętał, że uznaje się je za symbol pomyślności, Okay, choć ponoć przynoszą szczęście, mają też niepohamowane pragnienia, których często nie są w stanie zaspokoić. Jednym z nich jest życie uczuciowe, a przeważnie nie są to stwory, które lokują swoje uczucia w monogamiczność… – No to czemu ktoś uważa je za symbol pomyślności, skoro nie przynoszą szczęścia? Uczucia można lokować w kimś, a nie w monogamii (nie monogamiczności). Dodatkowo niepotrzebna zamiana czasów.
Rozdział V
Kilkadziesiąt lat na karku pozwoliło jej doświadczyć naprawdę wielu rzeczy. Przeżyła wiele wydarzeń, których nikt nie był w stanie sobie nawet wyobrazić. – No chyba jednak niektórzy mogliby to sobie wyobrazić. Powtórzenie „wielu”.
Rozdział VI
Pewnie nabawił się niezłego strachu, kiedy zobaczył zjawy po raz pierwszy. Przypomniała sobie słowa swojego ówczesnego mentora – babki ze strony ojca, po którym odziedziczyła nabyte w czasie umiejętności (…) – Zdanie brzmi, jakbyś połączyła Chrisa i Lenę w jakąś hybrydę. No i nie rozumiem, co masz na myśli, mówiąc o nabytych w czasach umiejętnościach.
Śmierdział równie mocno, co pościel, jak zauważył, ale nie przestał się tym przejmować, kiedy jego oczom ukazały się dziwne wybrzuszenia na torsie. – Nie ma związku logicznego między „przestaniem się przejmować” a znaleziskiem na torsie… 
(…) a grymas niesmaku, w związku z jego cierpieniem, pojawił się na jego twarzy. Szybko jednak wymazał ten mars, kiedy Landon uklęknął przy po drugiej stronie ciała Warrena. – „Mars” zupełnie tu nie pasuje, ponadto nie sądzę, by można było go wymazać, dodatkowo znów mieszasz podmioty. I nie wiadomo, skąd nagle zjawił się tam Trax.
Wyłamanie i nastawienie kości to nie cały proces gojenia. Choć to pierwsze wyzwala boleści, które można wykorzystać przy regeneracji, to jednak naprowadzenie członków na ich właściwe miejsce, jednakowo go eliminuje. – Nie rozumiem za grosz tego tłumaczenia.
Jej Wspomnienia zdołały ocucić w nim procesy regeneracyjne, których z nieznanych sobie i innym w bractwie powodów, nie potrafił sam uaktywnić. Nawet rozcięcie ciała, które pozostawiło na jego skórze widoczną, długa bliznę, nie zdołało zmusić go do leczenia się, a powinno, jak powiedział Landon, który był pomysłodawcą tegoż pomysłu… – Nie rozumiem, jak wspomnienia mogą pomóc komuś w regeneracji, i czemu są napisane wielką literą. Powinno być długĄ. Przecinek po powodów niepotrzebny.

ORTOGRAFIA
Rozdział I
Nie trudno przyszło mu skołować ich na tyle, żeby bez trudu przedrzeć się przez tą żywą ścianę. – Nietrudno. Wyjaśnienie: http://www.ekorekta24.pl/porady-jezykowe/18-pisownia/168-nietrudno-i-nielatwo-razem-czy-osobno-nie-trudno-nie-latwo. Dodatkowo powinno być „tę”, choć najlepiej w ogóle wykasować zaimek. Powtarzasz te trudności.
Chris podniósł głowę z ziemi, spoglądając na nowoprzybyłego. – Nowo przybyłego.
Rozdział IV                                                               
To było zdecydowanie dziwne, zważywszy że ciągle był w wilii zajmowanej przez bractwo, jak zwykł nazywać chłopaków. – Willi. No i przecinek przed „że”.
Christoph wrzasnął coś, czego niezrozumiała, gdyż siła jego krzyku została zgłuszona przez niewiadomy huk dochodzący echem z niższych partii domu. – Nie zrozumiała. „Nie” z czasownikami piszemy łącznie.
– Przestań kierować się w stronę stereotypu o ludziach z blond-włosami i nie bądź głupi. Jesteśmy youkai, nie straszne nam łamanie zasad. – Włosami blond/niestraszne. Kierowanie się w stonę stereotypu brzmi dziwnie.
Rozdział V
Wierciłem się chwilę, szukając optymalnej pozycji na, jeszcze kilka minutową, drzemkę. – Kilkuminutową.
Rozdział VI
Alex go przecież nie trawił, z resztą z wzajemnością. – Zresztą. „Z resztą” ma inne znaczenie, np. „z resztą ludzi”.
– On się będzie cackał, a chce się tego pozbyć tu i teraz. – Chcę.

INTERPUNKCJA
Prolog
Właśnie pokazałeś mi, że dmuchając komuś czystym powietrzem w twarz można go uśpić! Właśnie… – Christoph zamilkł, widząc że jego rozmówca ze znudzeniem przypatrywał się czubkom swoich wojskowo wyglądających butów. – Przecinek po „twarz” oraz „że”; w zdaniu złożonym należy oddzielać poszczególne zdania podrzędne (z orzeczeniami, którymi są zarówno czasowniki, jak i imiesłowy); istnieją wyjątki – patrz poniżej. Jeśli zaś chodzi o logikę, zastanawia mnie, w jaki sposób Alex pokazał Chrisowi tę sztuczkę? Rozumiem, że zapewne na samym Warrenie? Jeśli tak, to czy chłopak aby na pewno mógł stwierdzić, cóż takiego się stało, że zemdlał? Możliwe, ale nie jest to do końca jasne.
 (…) ktoś mógłby ich usłyszeć, bądź zobaczyć. – Przecinek niepotrzebny, „bądź”, „albo”, „i”, „oraz” to wyjątki.
Nie bardzo wiedział co miałby mu odpowiedzieć. – Przecinek po „co”, reguła podobnie jak wyżej, często masz ten błąd przy używaniu „co”.
Nie otworzył oczu, nie chciał się rozpraszać, a tym bardziej, przerywać błogiego stanu. – Trzeci przecinek zbędny.
– Kiedyś coś czytałem na temat kultury japońskiej, ale to o czym mówisz nieco mi umknęło, dlatego byłbym rad, gdybyś mógł odrobinę jaśniej… – Przecinek po „to” oraz „mówisz”, jest to zdanie wtrącone.
Rozdział I
Ruszył na kosz, wymijając każdego kto stanął mu na drodze. – Przecinek przed „kto”.
Instynktownie wyczuwał jak mięśnie jego przeciwników rozluźniają się i jak ci przypatrują się z zainteresowaniem poczynaniom młodego. – Przecinek przed „jak”, plus niepotrzebna zmiana czasów.
Rozdział V
Byli, jakby „połączeni”. – Przecinek niepotrzebny, bo to jedno zdanie.
Rozdział VI
Uklękła Między lewym policzkiem Christopha, a prawym ramieniem Traxa. – Małą literą „między”, przecinek niepotrzebny.
We wszystkich rozdziałach zdarzają się od czasu do czasu błędy interpunkcyjne popełniane na ogół na tej samej zasadzie co w pierwszym przykładzie. Pisałam o nich również w innych częściach oceny.

INNE
Prolog
Co miała historia jakichś tam duszków do jego sytuacji?  Parę miesięcy temu miał drobną styczność z dziewczyną, która z kolei miała fazę na mangę. – Nie wiem, dlaczego akurat „drobną” styczność? „Jakichś tam” można wykreślić. No i masz dodatkową spację przed „parę”.
Mówisz… Jakby już teraz nie było mi miękko w kolanach… – zaopiniował, oddychając głęboko. – Słowo „zaopiniować”, które bardzo lubisz, nie pasuje mi do większości miejsc, w których go użyłeś. O wiele lepiej brzmiałoby: „stwierdził”.
Rozdział I
Przymknąłem oczy, oddając się powoli w opiekę Morfeusza. – Objęcia Morfeusza. Choć to wyjątkowo nadużywane i mało pasujące do reszty określenie.
Rozdział II
Długo nie mógł odnaleźć swojego, który wpisany był w żywioł ognia, jaki go reprezentwał, aż w końcu dotarł do właściwej odpowiedzi – nie mógł go znaleźć, bo nie miał wad. Mógłby się na tym zatrzymać, gdyby to miała być prawda w co chciałby wierzyć. Tak też odkrył, że jego niewiedzą jest próżność. – Po pierwsze: „reprezentował”, a więc literówka, po drugie: „w reprezentujący go żywioł ognia” (swoją drogą, nic wcześniej nie pisałeś, że twoi bohaterowie mają przypisane żywioły…), po trzecie: zdanie rozpoczynające się od „mógłby” jest dość niejasne. Po czwarte: przecinek po prawda. No i na mój gust to nawet nie jest próżność, tylko wyjątkowo duże ego.
(…) podszedł powoli do jednego z wysłanników i stanął z nim oko. – Oko w oko.
(…) Czuwałem w jednym miejscu (…) – „Stałem” chyba. „Czuwałem” w ogóle nie pasuje do kontekstu.
Że będziesz mógł sobie żartować i szastać swoją mocą na lewo i prawo (...) – Na prawo i lewo.
(…) wyłożył nogi na stół. – Położył nogi na stole.
Niezależnie od tego jak nie cierpiałem tego gościa, tych dziwaków w płaszczach bałem się bardziej. – „Tych” niepotrzebne, przecinek przed „jak”.
Rozdział III
– To było całkiem sexy. – Alex ponownie wkroczył na ścieżkę słownych gierek. Pasowało to do niego i widział w tym sprawdzony sposób na chwilunię rozrywki. Co więcej, wiedział że jego wystudiowane odzywki bezsprzecznie łechtały ego Landona. – Chwilę. Przecinek przed „że”.
Kimkolwiek byli, bo oczywiście nikt nie kwapił się do tego, aby mu to jaśniej wyperswadować, cieszył się, że to był już koniec niechcianych wizyt. – „Wyjaśnić”, a nie „wyperswadować”. To nie są synonimy. Dodatkowo powtórzenie „być”.
(…) wykłócali się między sobą jeszcze chwilę, póki między ich sprzeczkę nie wcisnął się Landon. – Nie słyszałam o powiedzeniu „wcisnąć się między sprzeczkę”.
Alex obrócił się na pięcie, mierząc nastolatka od góry do dołu i z powrotem. – Mierząc nastolatka spojrzeniem od góry do dołu.
Rozdział IV
Usłyszał miły dla ucha, zdecydowanie nieznajomy sobie głos. – Bez „zdecydowanie” i „sobie”, po co?
(…) a uwierzcie mina słowo, posiadam taką. – Mi na.
Dopiero po chwili zauważył, że górna część jego garderoby w tajemniczych okolicznościach wybyła z jego ciała, a zamiast niej dorobił się pokaźnych rozmiarów blizny biegnącej od lewego boku w górę, której koniuszek sięgał aż do nasady szyi. – Garderoba wybyła? A gdzie? Ponadto napisałabym po prostu: „blizny biegnącej od lewego boku aż do nasady szyi”.
– Właśnie. Śmieszne prawda? – prychnęła. Jednak spuściła wzrok, przypominając sobie ówczesną scenę z rozpoznania, kiedy została poproszona o zidentyfikowanie ciała. – „Ówczesną” niezbyt tu pasuje. Od czasu do czasu silisz się w zdaniach na wyszukane słowa, które nie pasują, np. „wtenczas”, „zawczasu”, z drugiej strony zdarza Ci się czasem używać kolokwializmów; i to, i to nie pasuje do reszty. Wracając do tego fragmentu: „rozpoznanie” też brzmi dziwne, a po „śmieszne” brakuje przecinka.
Rozdział V
Z drugiej strony jednak, podobne domniemanie ogarnęło go, kiedy na horyzoncie pojawił się Christoph. – Wrażenie.
Otwarłem leniwie oczy, jednak szybko zmrużyłem je ponownie. – Zamknąłem.
Chciałem coś powiedzieć, jednak z ust nie wypadło żadne zrozumiałe słowo. – Moich ust. Ponadto czy wypadło z tych ust cokolwiek?
Nie zabijają bezpotrzebny. – Bez potrzeby.
Zaśmiał się, ukazując dwa szeregi równie prostych, białych zębów. – Równie? 

Podsumowanie
Na dzień dzisiejszy zasługujesz na trzy z plusem. Pomysł masz naprawdę ciekawy, bohaterów różnorodnych, dobrze ich kreujesz, Twoja historia jest wciągająca, ale musisz popracować nad stworzeniem porządnego tła historii, lepszymi tłumaczeniami oraz nie pisać ciągle o tym, jak to Chris nie potrafi się wyleczyć. Powinieneś także zmienić całą narrację na trzecioosobową, zwrócić uwagę na czasy i podmioty. Jestem pewna, że nowa wersja będzie znacznie bardziej dopracowana i proponuję, żebyś zgłosił się tutaj ponownie za jakiś czas.

17 komentarzy:

  1. Dziękuję za ocenę. Wow... 3+ to całkiem nieźle, zważywszy że ten styl... Szukam bety i znaleźć niemogę XD
    Dzisiaj tylko pobieżnie skomentuję, bo mam mały "czasowy rozjazd". Chć w sumie i tak nie mam wielu pytań, bo wszystko ładnie rozpisałaś. Niemniej przyczepię się do paru uwag, bo potrzebuję wyjaśnienia, gdyz proawdopodobnie żyją w przekąłmaniu, ze robie coś dobrze, a pewnie tak nie jest...

    "nie bardzo wiedząc" - przecinek postawiłem przed "nie", a nie przed "wiedząc", z racji tego, że w przypadku "nie wiedząc", znak interpunkcyjny również wędruje przed "nie" - czy w "nie bardzo wiedząc" nie jest tak, że wyrazy tworzą ze sobą pewien... (nie wiem jak to nazać) "związek"?

    Był też problem ze ścianą, bo napisałem "tą ścianę", a ty przeprawiłaś mnie na "tę". Oczywiście w mowie wzorcowej "tę ścianę" jest poprawnie, jednak wyraz "tą" używany w bierniku jest dopuszczalny i nie uważam tego za błąc, szczególnie, pisząc na blogu :) (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/te-czy-ta;2227.html - tu podaję źródełko).

    "Aktualne" rozdziały nie znalazły się w podziale z prostej przyczyny - zostaną zmodyfikowane i dopiero końcowe ich wersje będą łączone z nowym podziałem - stąd podpis, że chodzi o "rozdziały niezmienione".

    Tak prolog mam, ale ciągle go poprawiam. Podszedłem do tematu z zupełnie innej perspektywy, ale tu zasmuce twój zmysł dobrego smaku, bo zamierzam połączyć narracje trzecioosobową z pierwszoosobowymi retrospekcjami. Mam nadzieję, że uda mi się zgrabnie to wkomponować w treść, choćby prologu.

    To takie jedyne pierdoły, z którymi niejako miałem kłopot.

    Dzięki raz jeszcze, tego było mi tzreba, żeby ocenić co poprawić i an czym się skupić.

    Przepraszam, że tak krótko, ale nie wiem co powiedzieć więcej. Może tyle, że następnym razem postaram się, aby było 5 :D

    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje za odpowiedz. W pierwszym przypadku faktycznie, pewnie chodziło mi o przecinek po "wiedząc", mój błąd. Jesli chodzi o "tą/tę", to gdyby to było w dialogu, w ogole bym sie nie przyczepiła, ale ze znalazło się w opisie, to postanowiłam zwrócić na to uwagę, szczegolnie ze pozniej pisałeś juz "tę". Czekam na nowa wersję; chetnie zobaczę. Ale jednak podejrzewam, ze wolałabym, jakby nie było w ogole tej pierwszej osoby, no chyba ze tyczyłoby sie to wszystkich bohaterow i używane byłoby do opisu innych wydarzeń, Np. Retrospekcji

      Usuń
    2. Szczerze mówiąc... jeszcze nie jestem pewien na jakiej zasadzie to będzie działać (to łączenie narracji). Prolog wczoraj poszybował do bety i jest w nim właśnie taki przeskok perspektywy, z tym że w prologu będzie chodzić nie o retrospekcję, a o wybieg w przyszłość, do któego będzie zmierzała fabuła - m.in. za twoją radą - tłumacząc wszystko po kolei. No i rzecz jasna większą uwagę skupię na innych postaciach, choć czuję, że historia Leny powtórzy się, bo mam do jej "genezy" kolejne wątki.
      "Naruto" mnie natchnął ponownie :D

      Swoją drogą... Ja ci dam, kurna, "tpiapiac" rozpoczynać wielką literą! :P

      Usuń
    3. A tpiapiac to nie nazwa własna?;)

      Usuń
    4. Możliwe, niemniej jednak jest to wyraz wymyślony, więc z natury lepiej zapisać to w sposób, którym posługuje się sam autor, tak sądzę :P

      Usuń
    5. Generalnie jest taka zasada, że jeśli ktoś ma nick rozpoczynający się małą literą, to my również w taki sposób go zapisujemy. No, chyba że nie ma nic przeciwko zapisowi wielką literą. Jeśli ma, należy to uszanować.
      http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/pisownia-b-b-nick-b-b-ow;12115.html

      Usuń
    6. Rozumiem, szczerze mówiąc, zawsze zapisuję nicki z wielkich liter; ale bede teraz zwracać na to uwagę; Zmienię to, kiedy bede miec dostęp do komputera

      Usuń
    7. Był też problem ze ścianą, bo mowi napisałem "tą ścianę", a ty przeprawiłaś mnie na "tę". Oczywiście w mowie wzorcowej "tę ścianę" jest poprawnie, jednak wyraz "tą" używany w bierniku jest dopuszczalny i nie uważam tego za błąc, szczególnie, pisząc na blogu :) (http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/te-czy-ta;2227.html - tu podaję źródełko).
      I tu się mylisz, bo opowiadanie pisane na blogu do mowy potocznej się nie zalicza, więc oceniająca słusznie to wytknęła to jako błąd.

      Usuń
    8. Mój błąd. Nie jedyny, co łatwo zauważyć :D Zwracam honor :D

      I dziękuję wszystkim!
      Przepraszam, że ostatecznie tyle mi zajęło, aby odpisać. Zupełnie wyleciała mi z głowy ta ocena, tym bardziej, kiedy wkręciłem się w poprawki tego shitu XD

      Do kiedyś! :)

      Usuń
  2. Adres bloga Bractwo Yōkai kojarzy mi się z Japonią.
    Dobrze by było wydzielić Bractwo Yôkai myślnikami albo w ogóle go wywalić.

    Mam nadzieję, że nie z mangą, ponieważ kompletnie się na tym nie znam…
    Masz nadzieję, że nie kojarzy ci się z mangą? Aha. (Tak wynika z kontekstu. Żeby wszystko było jasne i zrozumiałe, można napisać np. Mam nadzieję, że nie jest związany z mangą (...).

    okazuje się, yōkai to potwory z mitologii japońskiej
    Coś mi się zdaje, że po przecinku powinno być że. // Potwory to nie jest dobre określenie, bowiem termin yôkai ma szerokie znaczenie.

    Na stronie jak na razie opublikowałeś prolog i sześć rozdziałów – a na samym końcu informacja, że masz zamiar to wszystko przeredagować, z Twoich komentarzy wynika, że na sposób bardziej „książkowy”.
    Informację. // Od z Twoich komentarzy powinno zaczynać się nowe zdanie.

    ale w tym fragmencie takich elementów jest tego za dużo
    Albo takich elementów, albo tego.

    Często powiedzieć, z czyjej perspektywy dajesz jakąś uwagę, łatwo się pogubić.
    Ciężko powiedzieć.

    Dobrze też, że tłumaczysz, kim są yōkai, jak się dzielą itd.
    Jak się dzielą źle brzmi. Od razu na myśl nasuwa mi się mitoza itp. ;p

    zapewne na łowców istnieje jakaś japońska nazwa, którą warto byłoby w tym momencie podać. Może jest to kitsune, a może lis, bo takie określenia pojawiają się w tekście?
    Lolciu, kitsune (czyli lis ;)) nie znaczy łowca.

    że to dopiero I rozdział!
    Pierwszy.

    który jak się okazuje, jest chłopakiem Alexa.
    Przecinek przed jak.

    Radziłbym zwrócić uwagę na powtórzenia, bo w ocenie jest ich dużo.

    że nie opisałeś ich dokładniej w opisie
    Masło maślane.

    tak, to wygląda na niedopracowany.
    (...) a tak wygląda (...).

    Przez cały rozdział przedstawiasz scenę, w której Chris, po wypiciu napoju mającego za zadanie prawdopodobnie zregenerować jego ciało, spowodował kolejno problemy z mową, wymioty, krwawienie z jamy ustnej, a później – chyba – omdlenie.
    Chris spowodował problemy z mową itd., nie napój? Aha.

    Nie rozumiem poczynań Alexa, nawet jeśli nie lubi Chrisa, to czemu tak go traktuje, skoro chyba chłopak jest im potrzebny, zdecydowali się mu pomagać?
    Urwało coś temu zdaniu. ;)

    że w jego pokoju znajduje się mu nieznana wcześniej dziewczyna
    Nieznana mu lepiej brzmi.

    Znów zaczynasz streszczać.

    czy wcześniej była to tylko trójka (Alex/Landon/Arnaud) czy ktoś jeszcze?
    Przecinek przed drugim czy.

    niejednokrotnie przeklinał na chłopaka
    To jakiś regionalizm?

    Dziewczyna stanowi chyba największą tajemnicę, bowiem nie jest nią tylko dla czytelników, ale i bohaterów.
    Stanowi tajemnicę, bowiem jest tajemnicą? Aha.

    Ma w sobie jednak nie tylko tajemnice i inteligencję
    Ma w sobie inteligencję? Gdzie, koło śledziony czy pod lewą nerką?

    Praktycznie nie używasz imion, nazwisk czy jakichkolwiek rzeczowników do bohaterów
    W stosunku do bohaterów. (Samo do na pewno nie).

    jak to wszystko ewaluuje itd.
    Ewoluuje.

    Mówiąc oni miałem na myśli ludzi, a nie Onich, którzy też są youkai – dopowiedział, jakby młodzik rzeczywiście wiedział o czym ten rozprawiał od dłuższego czasu.
    (...) Dodatkowo we fragmencie brakuje przecinka po „wiedział”

    Przed miałem też.

    Yōkai to stworzenia nieodzownie związane z kulturą Japonii, ale można je spotkać na całym świecie, z tym że są różnie nazywane.
    (...) Przecinek nie po „świecie”, ale po „tym”.

    Bzdura, przecinek zostaje tam, gdzie stoi. http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/z-tym-ze;10192.html

    że lepiej na nie chodzić niż je organizować
    Przecinek przed niż.

    Stanąłem centralnie pod żarówką, wiedząc że ich lepkie łapska starają się mnie dorwać, a nie mogą tego zrobić i jednocześnie pozostać w cieniu, który daje im siłę.
    (...) Brak przecinka przed „że”.

    I przed i.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co do chuja pana skłoniło cię, żeby ingerować w moje życie, co?! – To „pana” czy „cię”?
      Lol, do chuja pana to całe wyrażenie, koleś nie zwraca się do drugiego per pan. xD https://pl.wiktionary.org/wiki/do_chuja_pana

      Ponadto „do chuja” powinno być w nawiasie, ponieważ to wtrącenie.
      Wut, w nawiasie? O.o (Nope. Do chuja pana powinno być wydzielone przecinkami).

      Za każdym razem kiedy brał świeży haust powietrza, a zimny powiew gładził jego krtań, gdy przychodziła kolej na to, by zrobić wydech, zataczał się upojony tajemniczą mocą podanego mu środka.
      (...) Dodatkowo powinien być przecinek po „dziwnego”

      I przed kiedy. // Haust świeżego powietrza raczej. Albo kolejny haust powietrza.

      Ponadto wiadomo, że widzi to, co widnieje przed nim, nie trzeba tego podkreślać
      No niekoniecznie, bo przecież mógł mieć halucynacje.

      z małej litery
      Małą literą.

      „Znacznie” zamiast „nieznacząco”.
      Nieznacznie, jeśli już. Bo autor pisze, że nie wpłynęły znacząco, a ty, że znacznie, czyli coś przeciwnego.

      Niepotrzebne jest także „swoich”, lubisz to słowo i często używasz je w opisach
      Używasz go.

      gdy tylko usłyszeli o tym co się stało na sali gimnastycznej podczas lekcji.
      Przecinek przed co.

      – A więc, ta świnka była twoim dzisiejszym wyskokiem podczas meczu, niestety zwichnęła kopytka.
      Raczej A więc ta świnka, która była twoim dzisiejszym wyskokiem podczas meczu, niestety zwichnęła kopytka. Wtedy zdanie ma sens. ;)

      Jako nastolatek, przyszedł mi do głowy pomysł urządzenia imprezy.
      Ten pomysł przyszedł jako nastolatek? Aha. A mógł przyjść pod postacią staruszki.

      czego był uczony wyrywał się do walki z cieniami.
      Zabrakło przecinka przed wyrwał.

      Dlaczego Landon miałby być zażenowany? Jak już, to Alex, w końcu dolał DDT do napoju.
      Zaraz, Alex, który dolał DDT do napoju, miałby być zażenowany? Bez sensu. To właśnie ktoś, kto tego NIE ZROBIŁ, byłby zażenowany tym uczynkiem.

      Jakim cudem można zobaczyć ruszające się pod powiekami oczy? No chyba że to jakaś sztuczka japońskich potworów, ale nie jest to jasne…
      Jeżu jak byku, poważnie pytasz?! Oczywiście, że widać. Wróć do szkoły i powtórz budowę oka ludzkiego, a ja sobie zgniję do końca.

      Pewnie nabawił się niezłego strachu, kiedy zobaczył zjawy po raz pierwszy. Przypomniała sobie słowa swojego ówczesnego mentora – babki ze strony ojca, po którym odziedziczyła nabyte w czasie umiejętności (…) – To brzmi tak, jakby Chris żył w tym samym czasie co „ówczesny” mentor – babka ze strony ojca…
      Eee, nie.

      Śmierdział równie mocno, co pościel
      (...) przecinek po „mocno” niepotrzebny, ponieważ nie mamy tutaj do czynienia z dwoma zdaniami podrzędnymi, tylko jednym.

      http://sjp.pwn.pl/poradnia/haslo/rownie-co;10633.html

      których z nieznanych sobie i innym w bractwie powodów, nie potrafił sam uaktywnić.
      Albo przecinek do kosza, albo trzeba dostawić drugi przed z nieznanych.

      Zatrzymała się na Traksie, a na jej twarzy pojawił się grymas chytrego uśmieszku. – Traxie.
      Trax można odmieniać zarówno Traxie, jak i Traksie, byle robić to konsekwentnie. http://sjp.pwn.pl/zasady/240-61-2-Imiona-obce;629610.html (Patrz: Max).

      Właśnie pokazałeś mi, że dmuchając komuś czystym powietrzem w twarz można go uśpić! (...) – Przecinek po „powietrzem”
      Lolwut, nieprawda. xD Przecinek powinien stać przed można.

      (z orzecznikami, którymi są zarówno czasowniki, jak i imiesłowy)
      No przecież orzecznik to nieczasownikowa cześć orzeczenia.

      Nie otworzył oczu, nie chciał się rozpraszać, a tym bardziej, przerywać błogiego stanu. – Drugi przecinek zbędny.
      Trzeci, nie drugi.

      Z małej litery
      Małą literą.

      Co miała historia jakichś tam duszków do jego sytuacji?
      (...) „Jakichś” można wykreślić.

      Jeśli tak, to trzeba również wykreslić tam.

      Słowo „zaopiniować”, które bardzo lubisz, nie pasuje mi do większości miejsc, w których je użyłeś.
      Go użyłeś.

      Usuń
    2. Przymknąłem oczy, oddając się powoli w opiekę Morfeusza . – Objęcia Morfeusza.
      Lolnope, to jest tak wyświechtane i durne sformułowanie, że proponowanie go w ocenie, która niby ma być na poziomie, nie przystoi. Serio.

      gdyby to miała być prawda w co chciałby wierzyć.
      Przecinek przed w co.

      tylko mega wysokie ego.
      Wysokie ego dziwnie brzmi.

      „Czuwałem” w ogóle nie pasuje do kontekstu
      Brak kropki na końcu zdania.

      – To było całkiem sexy. (...) – Seksownie.
      Lolwut, to było całkiem seksownie? Aha. xD (Nope, sexy jak najbardziej może być).

      Co więcej, wiedział że jego wystudiowane odzywki bezsprzecznie łechtały ego Landona. – (...) Przecinek po „że”.
      Lol, po że? O.o (Przed!)

      – Collins spojrzała mu prosto w oczy, klepiąc go po piersi. – Klatce piersiowej.
      A nie mogła go klepać po piesi, bo...?

      musisz popracować nad stworzeniem porządnego tła historii, lepszych tłumaczeniach
      Lepszymi tłumaczeniami.

      Usuń
    3. Dziekuję za wypisanie błędów. Z większością się zgadzam, aczkolwiek:
      a)który jak się okazuje, jest chłopakiem Alexa.
      Przecinek przed jak. -> Przecinek nie jest niezbędny.
      b)czy wcześniej była to tylko trójka (Alex/Landon/Arnaud) czy ktoś jeszcze?
      Przecinek przed drugim czy. -> Nie, ponieważ to nie jest jak "albo/albo", pierwsze "czy" ma inne znaczenie.
      c)Stanąłem centralnie pod żarówką, wiedząc że ich lepkie łapska starają się mnie dorwać, a nie mogą tego zrobić i jednocześnie pozostać w cieniu, który daje im siłę.
      (...) Brak przecinka przed „że”.
      I przed i. - Jakby było "a" zamiast "i", to tak. Ale w takim przypadku nie wydaje mi się.
      d) Za każdym razem kiedy brał świeży haust powietrza, a zimny powiew gładził jego krtań, gdy przychodziła kolej na to, by zrobić wydech, zataczał się upojony tajemniczą mocą podanego mu środka.
      (...) Dodatkowo powinien być przecinek po „dziwnego”
      I przed kiedy. - Nie jest niezbędny.
      e)Jakim cudem można zobaczyć ruszające się pod powiekami oczy? No chyba że to jakaś sztuczka japońskich potworów, ale nie jest to jasne…
      Jeżu jak byku, poważnie pytasz?! Oczywiście, że widać. Wróć do szkoły i powtórz budowę oka ludzkiego, a ja sobie zgniję do końca. - Z fragmentu wynikało, że osoba, która patrzyła na kogoś, kto miał zamknięte oczy, potrafiła stwierdzić, że jego gałki oczne się poruszają. Tak więc nie jest to możliwe.

      Usuń
    4. Czymcie mój pęcherz, bo popuści...
      Słońce, jeżeli nie znasz się na interpunkcji, to nie staraj się błyszczeć w temacie. Racji nie masz ani przy "jak", ani przy "czy", ani przy "i", ani przy "kiedy". Amatorom polecam stronkę prosteprzecinki.pl, powinnaś się zapoznać.

      Tsa, o to właśnie chodziło Shun. Tak, możesz zobaczyć, że komuś pod powiekami ruszają się oczy, ehe, to żadne science fiction, a fakt.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Jeśli chodzi o oczy, czytając ten fragment, niechący myślałam o tęczówkach, a nie gałkach ocznych, stąd mój błąd. Oczywiście poruszające się całe gałki oczne można zobaczyć.
      Myślę, że tego typu strony przydają się nie tylko amatorom.

      Usuń
    7. O, widzę, że Deg mnie wyręczyła, ale co tam, skomentuję:

      a) Jest konieczny, bo oddziela wtrącenie.

      b) Tak, ponieważ mamy powtórzone czy, wiec przecinek jest konieczny.

      c) Co tam poprawność, tobie się nie wydaje. Awww, how sweet. Nie, droga łoceniajonco, przecinek tam powinien stać.

      d) Jest niezbędny, przykro mi, że niszczę ci dzieciństwo.

      e) Borze, serio, może czytaj, co napisałaś, zanim to opublikujesz, bo w tym momencie nie wiem, czy się śmiać, czy płakać.

      Usuń